środa, 4 lutego 2009

Ósme: "Nie kradnij" (dziadkom ich wnuków)

Na stronie http://www.wykop.pl/ramka/137510/zabrali-dzieci-dziadkom-i-oddali-gejom można przeczytać: „Sąd w Edynburgu odebrał szkockiemu małżeństwu prawo do opieki nad wnukami. Dzieci zostaną adoptowane przez parę homoseksualistów. Sędziowie uznali argumenty pracowników opieki społecznej, którzy przekonywali, że dziadkowie są za starzy na wychowywanie maluchów”.

Wiele osób zabierających głos w dyskusji oburza się na decyzję sądu. Korzeniem problemu nie jest jednak oddanie dzieci parze "gejów". To jest "jedynie" skutek choroby mającej przyczynę leżącą wcale nie w dążeniach do kulturowej dominacji homoseksualnych środowisk (które to dążenie jest nota bene faktem).

Pierwszorzędny problem wynika stąd, że jako obywatele i rodzice uważamy za rzecz niemalże oczywistą, że to sąd lub tzw. opieka społeczna decydują o losie cudzych (czyli naszych) dzieci, choćby w sprawach taka jak ta, a prawo do opieki rodzicielskiej zależy od łaskawego przyzwolenia państwa. Jeśli rodzice wychowują dzieci w "niekanoniczny" sposób grozi im opieka kuratora sądowego i odebranie praw do opieki nad własnymi dziećmi.

Dzieci o których mowa w artykule mają naturalnych dziadków dlatego ich prawo do opieki nad wnukami w żadnej mierze nie powinno być gwałcone oraz nadawane przez aparat państwowy lecz przez rodziców dziecka (jeśli żyją) lub nabywane po ich śmierci.

Jak napisał J. Korwin-Mikee komentując całą sytuację: "Gdyby roszczenia do opieki nad dzieckiem wysuwała druga para dziadków – to wtedy, istotnie, właściwym byłby sąd rodzinny, który by między nimi rozstrzygnął. O ile wiem: nic takiego nie ma miejsca.

Ponadto: nie wiem, jak z ojcem - ale dzieci te mają matkę! Co prawda: narkomankę przechodzącą terapię w zamkniętym ośrodku – ale co z tego? Gdyby był konflikt między parami dziadków - to ona, nie sąd, powinien to rozstrzygnąć! Zakładam, że matka nie chce oddać swoich dzieci na wychowanie jakimś „gejom”? No, to NIKT nie ma prawa podjąć za nią takiej decyzji!

W dzisiejszych państwach europejskich ta zasada w ogóle się nie liczy: dziecko jest państwowe – i państwo ma prawo zrobić z tym dzieckiem co chce (co, nawiasem pisząc, częściowo tłumaczy czemu ludzie nie chcą dziś mieć dzieci!). I TO (zasada, że państwu wolno zabrać rodzinie dzieci) jest sednem problemu – a nie to, że akurat te dzieci i akurat „gejom”!!

Nawet gdyby sąd zrewidował swą decyzję i „przyznał” dzieci dziadkom – nie byłbym ani o jotę spokojniejszy. Państwo nie stałoby się przez to ani odrobinę mniej totalitarne. Tyle, że ktoś mógłby ulec złudzeniu, że jest to totalitaryzm z ludzką twarzą. Jak mawiał w takich wypadkach wielki historiograf francuski, śp.Aleksy de Tocqueville: „Łagodność procedury maskuje potworność zasady”.