wtorek, 5 stycznia 2010

Rzeź niemowląt nie tylko w Betlejem

W kalendarzu liturgicznym kończy się 12-dniowy okres Bożego Narodzenia. Zastanawiam się czy w trakcie jego trwania usłyszeliście lub pomyśleliście nie tylko o jego radosnej wymowie (z powodu przyjścia na świat wyjątkowego dziecka), ale i o śmierci niemowląt, które zginęły od mieczy żołnierzy Heroda (Mt 2:16-18).

Zazwyczaj nie na tym się skupiamy przy opisie okoliczności przyjścia na świat Syna Bożego. Rzeź niemowląt nie brzmi zbyt przyjemnie.

Podobnie jest dziś z przemysłem aborcyjnym i przemilczanym "cichym" krzykiem tysięcy niemowląt, które giną codziennie w klinikach aborcyjnych. Myśl o rozrywanych małych ciałach nienarodzonych dzieci nie poprawia nastroju. "Cichy krzyk" wydobywa się tylko z łona matek-zabójczyń, ale i w publicznej dyskusji. Niewielu przeciwników zabijania dzieci ma chęci narażać się na uderzenia i wściekłość jego zwolenników.

Okoliczności przyjścia Chrystusa na świat dobitnie ilustrują konflikt dwóch królestw. Królestwa ciemności, którego uosobieniem był Herod, oraz Królestwa Bożego, które wkroczyło w ludzką historię w osobie Jezusa.

Nie inaczej jest dziś. Nie dziwmy się, że wciąż musimy toczyć walkę, a siły ciemności nadal uderzają w najmniejszych i bynajmniej nie jest to walka "polityczna" lecz duchowa (Efezjan 6).

Jeśli kościół będzie Bogu wierny w tym co robi – będzie to powodowało sprzeciw i niezrozumienie wśród jego przeciwników. Sprzeciw wobec obecności chrześcijaństwa w sferze publicznej jest znakiem, że obecność kościoła mierzi. To dobrze bo pokazuje, że kościół nie stopił się ze światem w jego sposobie myślenia oraz życia i odróżnia się od niego.

Zatem nie milczmy i nadal bądźmy głosem wołającego. Choćby na "duchowej" pustyni - jaką coraz częściej jawi się nasz kraj.