wtorek, 28 sierpnia 2012

Superniania Supermądra

W minioną niedzielę jedna ze znajomych osób poinformowała mnie, że pani Dorota Zawadzka znana jako „Superniania” skomentowała pokrótce na swoim facebookowym profilu artykuł Douglasa Wilsona pt. „Łyżka edukacyjna” umieszczony na stronie naszego kościoła (jego pierwotne tłumaczenie ukazało się w „Reformacji w Polsce”).

Przypomnę, że pani Dorota stała się dla niektórych polskich mam specjalistką od wychowywania wszystkich dzieci po tym jak została wylansowana na „narodową nianię” przez bardzo wyrazistą politycznie oraz ideologicznie stację TVN pokazującą dzielne boje pani Doroty z dziećmi rodziców szukających pedagogicznego wsparcia.

Oto ten wpis:

"Bóg jest dobry, a Jego Słowo mądre. Włożył w ręce rodziców kij. Nalega jednak, byśmy używali go w zgodzie z Bożym charakterem pełnym dobroci, mądrości i wyrozumiałości. Tylko wtedy przekażemy naszym dzieciom mądrość przy pomocy kawałka drewna. Drewno komunikuje wielka mądrość, lecz przekazać ją potrafi tylko ten, kto sam jest mądry” (to cytat z artykułu). „Autor tekstu sam zdecydował, że jest mądry. Mam zgoła odmienne zdanie. Tekst uważam za głupi i szkodliwy!”

I jeden z komentarzy autorki pod wpisem: „Jakie znaczenie ma orientacja nauczyciela? ŻADNEGO. Dziecko trzeba wychowywać w zgodzie z wartościami. Ludzie wierzący wychowują w zgodzie z wiarą raczej niż z Bogiem”.

Niestety tego typu uwagi utrwalają wizerunek pani Zawadzkiej jako srogiej pedagogicznej inkwizytorki tropiącej wszelkie ślady rodzicielskiej dyscypliny, które naruszają jej wizję świata oraz wychowawcze oczekiwania wobec polskich rodziców. To bardzo niedobrze, bowiem czytając inne wpisy autorki na Facebooku dostrzegam w niej naprawdę „ludzkie odruchy” (np. wpis o meczu Barcelona-Real!) i życzliwość w podejściu do ludzi. Żywię nadzieję, że nie tylko wobec tych, którzy kliknęli „Lubię to” na jej oficjalnym profilu, ale również tych, którzy świadomie praktykują odmienne metody wychowawcze niż tylko te „kanonizowane” przez panią Dorotę.

Nie zamierzam bronić autora artykułu – pastora Douglasa Wilsona. Artykuł broni się sam. Zresztą sam autor zrobiłby to lepiej ode mnie. Każdy z czytelników może odsłuchać jego wykładów nt. edukacji z ubiegłorocznej konferencji w Poznaniu (wykłady nr 6-9) lub poczytać artykuły nt. małżeństwa i wychowania dzieci – wyrabiając sobie samodzielnie opinię nt. jego nauczania w niniejszych kwestiach.

Nie wiem czy Douglas Wilson „sam zdecydował, że jest mądry”, o czym tak jednoznacznie zawyrokowała pani Zawadzka. Najzwyczajniej, jako doświadczony rodzic, autor wielu książek nt. rodziny, wykładowca i pastor wypowiedział się na temat wychowania uważając, że ma w tej materii coś wartościowego do przekazania. To samo czyni zresztą pani Dorota przedstawiając siebie jako „stałego eksperta w sprawach wychowania w wielu programach telewizyjnych i radiowych”. Któż bowiem mniemający, że mądrości mu jednak brakuje zgodziłby się być medialnym ekspertem od wychowania, specjalistką pouczającą tysiące rodziców (również tych, którzy o to nie proszą) i określającą jako „głupich” poglądów osób, którzy myślą inaczej?

Zastanawiam się ile złej woli trzeba mieć aby widzieć „głupotę i szkodliwość” w tekście zwracającym uwagę na mądrość, dobroć oraz wyrozumiałość w dyscyplinowaniu dziecka w miłości i poszanowaniu jego godności. Kogo pani Zawadzka ma przed oczami czytając powyższy artykuł? Zagniewanego zwyrodnialca, który z pomocą kawałka badyla chce wyładowywać swoje frustracje na swoim synu lub córce? Maltretowane, posiniaczone dziecko, które na widok wracającego do domu pijanego ojca chowa się pod łóżko? Jeśli tak to proponuję ponowną i powolną lekturę artykułu. Jeśli kogoś mniej pijanego i mniej agresywnego – również.

Osobiście nie chciałbym powierzać moich dzieci pod opiekę niani, która twierdzi, że orientacja seksualna nauczyciela nie ma znaczenia, ponieważ nie chcę aby moje dzieci myślały w ten sposób. Tu na marginesie warto dodać, że orientacja seksualna nauczyciela nie ma znaczenia, ale jedynie dla pani Doroty (i osób podzielających jej zdanie). Szanuję to, choć jako tata trójki dzieci uważam tą postawę za zbyt nonszalancką. Dla innego rodzica może to mieć znaczenie (np. jeśli nauczyciel świadomie upublicznia to z kim woli uprawiać seks) i ani mnie, ani Superniani, ani komukolwiek nic do tego. Natomiast powinno to mieć znaczenie w sytuacji, gdy tenże nauczyciel postanawia (w subtelny lub bezpośredni sposób) „oswajać” uczniów (i środowisko szkolne) z homoseksualnym stylem życia jako czymś aksjologicznie neutralnym lub wręcz dobrym bo nadającym „kolorytu i różnorodności” zachodnioeuropejskiej kulturze. Pani Dorota ma więc rację mówiąc, że „dziecko należy wychowywać zgodnie z wartościami”. Niestety nie zechciała na nie wskazać, nazwać ich. Z którymi wartościami? Przez kogo i jak ustalanymi lub wyznawanymi?

Mnie osobiście cieszy, że „narodowa niania” wierzy w istnienie jakichś obiektywnych „wartości”. To przekonanie kładzie bowiem płaszczyznę porozumienia i wspólną podstawę dla pani Doroty oraz moich poglądów wychowawczych. Niestety nie do końca wiemy w jakie wartości pani Dorota wierzy i co/kto jest ich źródłem. Jednego natomiast możemy być pewni: że jej pedagogika pod względem religijnym, światopoglądowym jest ściśle określona. Co więcej, w bardzo misjonarski sposób, krzewi wyznawane przez siebie dogmaty. Przykładowe z nich: 1. Dziecko nie rodzi się grzesznikiem lecz jako neutralne. 2. Orientacja nauczyciela nie ma żadnego znaczenia w procesie nauczania. 3. Fizyczna dyscyplina i rodzicielska miłość w każdym przypadku wzajemnie się wykluczają.

To tylko przykłady pedagogicznych „prawd wiary” pani Doroty, w mojej ocenie jako pedagoga, rodzica i pastora bardzo szkodliwych dla samych dzieci i mam, które z rad pani Doroty lub współczesnych prorokiń „bezstresowego wychowania” uczyniły „biblię” wychowania własnych dzieci.