czwartek, 23 sierpnia 2012

Weganie w Gdańsku czyli ryba jako "ktoś", a człowiek jako "coś"

W poprzednią niedzielę po naszym Nabożeństwie wybraliśmy się z dziećmi na spacer gdańską starówką (co jest naszym dość częstym zwyczajem). Przy Fontannie Neptuna na ul. Długiej natrafiliśmy na akcję wegańskiego stowarzyszenia EMPATIA, którego przedstawiciele zachęcali do niespożywania oraz nieużywania produktów pochodzenia zwierzęcego. Akcja w główniej mierze polegała na prezentacji zdjęć zwierząt z podpisami wskazującymi na to, że rzekomo niczym nie różnią się od ludzi pod względem wartości życia, odczuwania, sprawności umysłowej, przeżywania emocji, empatii itp. Sam byłem wegetarianinem przez 2 lata i posługiwałem się podobną retoryką do czasu aż zacząłem czytać Pismo Święte i jako konsekwencja tego... ponownie jeść mięso. Białko zwierzęce naprawdę mi pomogło w powrocie podstawowej zdolności odróżniania wartości życia ludzkiego od rybiego.

Osobie obsługującej stoisko stowarzyszenia powiedziałem, że łączę się w sprzeciwie wobec okrucieństwa oraz przedmiotowego traktowania zwierząt. Jednocześnie zapytałem o stosunek ich organizacji do ochrony życia ludzkiego, w szczególności tego, które nie zawsze jest objęte ochroną prawną, a więc nienarodzonych dzieci. Może dwudziestokilkuletnia dziewczyna odpowiedziała, że choć prywatnie każdy z aktywistów ma własne zdanie na ten temat to publicznie nie zajmują się takimi sprawami. Następnie wyraziła swoją solidarność z kobietami, które chcą dokonać "wyboru" dotyczącego zawartości własnego brzucha (odbierając prawo do tego "wyboru" gospodarzowi, który chciałby w nim umieścić ugotowane jajko hodowanej przez niego kwoki).

Patrząc na gdańską akcję "Empatii" pomyślałem jak bolesnym i smutnym absurdem wielu nowoczesnych demokracji jest fakt iż zagrożone wyginięciem gatunki ptaków w lasach państwowych, czy niektóre gatunki ryb morskich cieszą się większą ochroną prawną niż czteromiesięczne nienarodzone dziecko! I ten smutny fakt znajduje poparcie wśród aktywistów "Empatii", którzy mieli to szczęście, że w imię "wyboru" rodziców ich poćwiartowane ciałka nie popłynęły rynsztokiem.

Moja córka zapytała mnie: "Co ci ludzie robią?". Odpowiedziałem: "Wierzą w bardzo dziwną rzecz: uważają iż nie wolno zabijać żadnych zwierząt, zaś można zabijać niektórych ludzi - tych, którzy jeszcze się nie urodzili. My uważamy dokładnie odwrotnie".


 

Więcej zdjęć - tutaj