sobota, 23 lutego 2013

Dlaczego edukacja seksualna w szkołach byłaby destrukcyjna?

Osoby o "lewicowej wrażliwości" (używając słów jednego z posłów) dążą do wprowadzenia w szkołach edukacji seksualnej, tak jakby nauczanie na temat seksualności sprowadzało się do budowy narządów, technik, rodzaju tabletek antykoncepcyjnych i instrukcji nakładania prezerwatywy.

Biblia naucza, że sfera życia seksualnego jest albo wyrazem poddania Bożemu porządkowi, bądź odrzucenia ustanowionych przez Niego praw, które mają czynić nas w tej dziedzinie spełnionymi i pełnymi satysfakcji. Według słów Jezusa (Mt 5:27-28) istnieje taki grzech jak pożądanie, który, będąc pozbawiony hamulca bezpieczeństwa, prowadzi do grzesznej aktywności seksualnej (masturbacja, przedślubne współżycie, pozamałżeński seks, homoseksualne współżycie itd.). Nauka jazdy autem bez wyjaśnienia młodemu kierowcy do czego służy hamulec przyczyniałaby się do katastrof drogowych. Nauka "technik" seksualnego współżycia, kontroli narodzin bez wskazania ograniczeń i kontekstu seksualnego zbliżenia przyczynia się do duchowych, fizycznych i psychicznych katastrof. 

Z tego powodu powinniśmy sprzeciwiać np. tzw. edukacji seksualnej w szkołach:
- mówi bowiem wyłącznie o fizyczności bez wskazania na moralność i ograniczenia
igra z czymś takim jak grzeszna pożądliwość w myślach
- opiera się na psychologicznej teorii, która nie uznaje takich pojęć jak "grzech, grzeszne pożądanie, grzeszne pragnienia"
- oddziela sferę wiary i etyki chrześcijańskiej od realnego życia. Nie oddziela zaś wiary i etyki ewolucjonistów i sekularystów od realnego życia
- nie odróżnia ludzkiej potrzeby seksualnego zbliżenia od zwierzęcego popędu

To tak jakby uczyć dzieci strzelania z pistoletu ze słowami: "Strzelanie jest neutralne. Ja jedynie uczę ładowania broni, celowania, naciskania na spust. Nic więcej. Nie  mówię do kogo wolno, a do kogo nie wolno celować. Tym zajmują się katecheci".