piątek, 1 marca 2013

Dziewictwo jako bożek

Ciało - przedmiot konsumpcji
Wiara w Jezusa Chrystusa jako Pana i Zbawiciela łączy się z poddaniem Jemu wszystkich dziedzin życia, włączając w to sferę seksualną. Jednym z zobowiązań każdej osoby, która pragnie podążać przez życie kierując się Bożymi przykazaniami jest wstrzymywanie się od seksualnej aktywności poza przymierzem małżeńskim. Niewątpliwie jest to jedna z tych rzeczy, których będziemy chcieli uczyć nasze dzieci, wspierać je i pomagać w odpowiedzialnych przyszłych decyzjach.

Bóg oczekuje od nas seksualnej czystości. Jego planem dla jej realizacji, spełnienia i satysfakcji w tej dziedzinie jest małżeństwo. Tu panuje zgodność między chrześcijanami wszystkich denominacji. Jedyny problem, który dostrzegam w dyskusjach na temat zachowania wstrzemięźliwości przed ślubem polega na tym, że wielu chrześcijan traktuje dziewictwo jako „towar”, który wskutek grzechu przedślubnego współżycia może zostać nieodwracalnie uszkodzony.

Myślenie o utracie dziewictwa jako o „uszkodzonym towarze” wynika z faktu, że może być ono utracone tylko jeden raz. I kiedy to się stanie, to najzwyczajniej jest to strata bezpowrotna. Przedmałżeńską utratę dziewictwa przyrównuje się niekiedy do taśmy klejącej, która straciła swoją lepkość lub do róży, która straciła płatki. To koniec. Nie doczepisz płatków do róży, ani nie nadasz taśmie pierwotnej lepkości smarując ją klejem. Skutek jest taki, że osobom, które podejmują seksualne współżycie przed ślubem, zamiast głosić przebaczenie i możliwość odzyskania czystości w Chrystusie, głosi się „bezpowrotną utratę daru”, „utratę cnoty za odrobinę przyjemności” itp. Niejednokrotnie słyszałem słowa przedmałżeńskich doradców i autorów chrześcijańskich książek: „Współżyjąc przed ślubem nie będziesz prawdziwe czysta i poświęcona dla swojego przyszłego partnera. Zamiast czegoś wyjątkowego, jedynego, niepowtarzalnego, swojemu przyszłemu mężowi oddasz na ślubie coś, czym obdzieliłaś innych. Nigdy nie będziesz wolna od myśli o swoich przeszłych partnerach. Twoje dziewictwo, które powinno należeć do przyszłego męża, zostało mu skradzione i ofiarowane innym” itp.

Problem z tego typu stwierdzeniami wynika ze spojrzenia na kobiece ciało jako na produkt. Tymczasem w biblijnym spojrzeniu nie jest ono przedmiotem konsumpcji. Nie bagatelizując powagi grzechów seksualnych, które niszczą naszą wieź z Bogiem, radość, charakter, powinniśmy jednocześnie porzucić spojrzenie na ciało jako na towar, który wskutek grzesznego współżycia zostaje bezpowrotnie uszkodzony i traci wartość. Jest to język współczesnej kultury bez Boga, która wypowiada się o seksie, jak o hamburgerze. Gdy go nadgryziesz, to już go nie sprzedasz. Stracił swoją wartość. Gdy go zjesz, to go nie masz. Owszem, był smaczny, ale już go nie odzyskasz. Możesz conajwyżej zjeść kolejnego. Język rynku i ekonomii wnoszony do sfery seksualności zawsze ją niszczy, zawstydza. Jeśli towar spadnie z półki, na której bezpiecznie stoi – przestanie być cokolwiek wart. Nikt go nie „kupi”. Który pobożny chrześcijanin zechce poślubić „skonsumowaną” kobietę? Takie nauczanie i „poradnictwo” generuje raczej poczucie winy i strachu niż głosi życie w łasce. Niektóre szczere chrześcijanki wskutek niebiblijnego nauczania na temat znaczenia dziewictwa czują jakby miały wielki, ukryty sekret, czarny rozdział z przeszłości, którym do dziś rozczarowują Pana Boga. Są przecież „uszkodzonym towarem”, który dla swojego męża jedynie pozostawiły „resztki swojej kobiecości, fizyczności”. Takiego spojrzenia zostały nauczone przez tych, którzy „chcieli dobrze”, a jednak wynosząc dziewictwo nieomal do roli „chrześcijańskiego bożka” determinują poczucie wartości (lub jego brak) w oparciu o przeszłe seksualne decyzje. Nikt nie chce być obiektem osądu, pogardy, plotek. Dlatego są osoby, które w Kościele wzrastają w ciszy i milczącym wstydzie, w obliczu obaw wobec „cnotliwych” chrześcijan, którzy z dziewictwa uczynili źródło wartości nawróconych kobiet i mężczyzn i Bożej akceptacji. Nie mylmy kultu dziewictwa z biblijnym wezwaniem do jego przedślubnego zachowania.

Nauczanie na temat mitycznej, pierwszej nocy poślubnej również często nie jest pomocne. Wszak nie jest ona wówczas „pełnym oddaniem siebie”, wyrazem miłości dwojga małżonków, ale oddaniem żonie lub mężowi „pozostałości” prezentu rozpakowanego przez kogoś innego. To straszne! To okrutne! To bałwochwalcze podejście do dziewictwa. Oskarżycielem braci jest diabeł, nie Bóg. Tak jak powinniśmy mocno podkreślać konieczność seksualnej wstrzemięźliwości przed ślubem, tak samo powinniśmy dbać o to, w jaki sposób do niej zachęcamy. Grzech seksualny jest realnym, skomplikowanym i poważnym grzechem. Nie jest jednak grzechem, który Chrystus nie jest w stanie całkowicie i zupełnie obmyć Swoją krwią. On leczy nie tylko sam grzech, ale i poczucie winy, wartość osoby, która po seksualnym upadku powstała.

Od nierządnicy do Dziewicy
Bóg nie odsuwa się od ludzi. Również tych z niechlubną seksualną przeszłością. Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł (Rzymian 5:8). Chrystus nie umarł za sprawiedliwych. Chrystus nie ożenił się z czystą Dziewicą. W istocie pojął za żonę nierządnicę, czego ilustracją jest życie Marii Magdaleny, która z prostytutki stała się uczennicą Jezusa i pierwszym świadkiem Jego zmartwychwstania. Sam Bóg postanowił, że Chrystus nie będzie pochodził z najbardziej szlachetnej linii. W Jego rodowodzie znajdziemy zarówno poganki, jak i nierządnice oraz cudzołożnice: Rut, Tamar, Rahab, Batszebę... To nie przypadek. Bóg poprzez rodowód Chrystusa zawierający prostytutki, bałwochwalców oraz morderców chce nam coś powiedzieć na temat natury misji Chrystusa. Mianowicie, że Bóg nie stroni od grzeszników i nie definiuje ich przez pryzmat przeszłości. Stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe (2 Kor 5:17). Dzieło zbawienia Kościoła to przemiana nierządnicy w czystą Dziewicę. Jezus nie ominął nas z daleka, ale uwolnił nas z mocy diabła, uczynił swoimi przyjaciółmi i oczyścił. Nie byliśmy tacy z natury. Nie było w nas nic, co mogłoby przyciągać jego wzrok. A jednak gdy jeszcze żyliśmy w naszych grzechach Chrystus umarł za nas. Nie jesteśmy „uszkodzonymi towarami”. Jesteśmy świętymi naczyniami Boga.

Bóg kocha kobiety o wątpliwej reputacji. Postanowił, że Jego Syn poślubi jedną z nich - Kościół. To pokazuje wielkość Jego łaski. Jako uczniowie Chrystusa jesteśmy powołani do świętości i czystości pod każdym względem, również seksualnym. Jako rodzice mamy uczyć tego naszych synów i córki. Jednocześnie nie wolno nam zwodzić siebie samych myśleniem, że jesteśmy czyści z natury, że Jezus na Oblubienicę wybrał najpiękniejszą z kobiet. Owszem, Oblubienica będzie w pełni oczyszczona, w pełni piękna, w pełni czysta, ale wskutek dzieła Oblubieńca, nie zaś jej kosmetycznych starań i zabiegów. Dlatego mówiąc o dziewictwie i czystości pośród chrześcijan powinniśmy podkreślić, że to wspaniały obraz, ale nie tego jacy jesteśmy, ale tego jacy będziemy. Nie zrozumiemy chwały tego obrazu jeśli osoby o przeszłości Rahab, Tamar, Batszeby, cudzołożnicy, Marii Magdaleny, Samarytanki traktujemy jak chrześcijan drugiej kategorii, którzy „nie potrafili czekać”.

Dziewictwo jest dobre i oczekiwane przez Boga. Jednak jako chrześcijanie musimy uważać by sposób przedstawiania go jako wartości nie łączył się z ostracyzmem, poczuciem winy i wykluczeniem tych, którzy upadli w tej dziedzinie. Pismo Święte naucza, że w Chrystusie jesteśmy czyści. Nie ma takiego grzechu, który po nawróceniu tworzyłby z kogokolwiek „drugą kategorię chrześcijan”. Niejednokrotnie czytałem chrześcijańskie książki i artykuły, które, owszem wskazywały na fakt obmycia z wszystkich grzechów, poczucia winy i przebaczenia w Chrystusie. Jednocześnie jednak sugerowały, że w Kościele istnieją dwa rodzaje chrześcijan: tych, którzy współżyli (im wiele odpuszczono) i tych, którzy nie współżyli przed ślubem (i są seksualnymi bohaterami) . Czy to jest nauczanie ewangeliczne? Czy takie jest nauczanie Chrystusa? Czy jest to kochanie tych naszych bliźnich, których Bóg oczyścił i wyrwał z seksualnej niemoralności? Czy w taki sposób chcielibyśmy być sami traktowani jeśli chodzi o naszą przeszłość?

Jako chrześcijanie powinniśmy rozumieć, że Kościół nie jest przedsiębiorstwem gospodarczym. Godność jego członków, ich pozycja we wspólnocie nie jest ekonomiczną kategorią. Zostaliśmy włączeni do Ciała Chrystusa z Jego łaski i stoimy dzięki łasce. To odbiera komukolwiek z nas powodu do chluby w ciele. Wartość biblijnego Tymoteusza nie wynikała z faktu, że jego przeszłość najprawdopodobniej wyglądała lepiej niż przeszłość Szawła. Obaj byli w Bożych oczach kimś szczególnym i ważnym mimo odmiennych grzechów, które zostały przykryte krwią Jezusa.

Małżeństwo jako ochrona
Każdy chrześcijanin jest powołany do dziewictwa przed ślubem. Nasze seksualność to sfera, która, jak każda inna, powinna być poddana Bogu jako Panu i Zbawicielowi. Wskazujmy w biblijny sposób na wartość dziewictwa jako na część uczniostwa Chrystusowego, które wiąże się z błogosławieństwem i radością. Bóg ma dla nas to, co najlepsze. Dlatego uczmy się czekać z wiarą w Jego Opatrzność.

Jeśli jednak upadłeś (upadłaś) w sferze seksualnej przed ślubem i wyznałeś ten grzech, to pamiętaj: Bóg cię nie potępia. Twoja przeszłość nie degraduje twojej wartości jako w pełni oczyszczonego, zaakceptowanego przez Boga chrześcijanina. Bóg przywraca utraconą czystość, a nawet daje daleko więcej. Ozdabia nas sprawiedliwością Chrystusa.

Jeśli jeszcze nie wstąpiłeś (wstąpiłaś) w związek małżeński i doświadczasz seksualnych pokus, to Bożą formą ochrony przed upadkiem jest dla ciebie małżeństwo, nie zaś samotna walka oparta na technikach samoopanowania oraz platońskiej teologii wywyższającej ducha ponad fizycznością. Apostoł Paweł wskazuje na małżeństwo jako błogosławieństwo i ochronę przed seksualną pokusą (1 Kor 7:9). Tak jak jedzenie nie jest dla tych, którzy są syci i nie odczuwają głodu, tak małżeństwo nie jest dla osób, które świetnie sobie radzą z seksualnymi pragnieniami i pokusami. Jeśli nie należysz do takich osób, to szukaj wierzącego męża lub wierzącej żony i zachowaj seksualną wstrzemięźliwość do ślubu.