czwartek, 21 marca 2013

Porwanie w majestacie prawa, czyli o tym jak państwo kradnie dzieci rodzicom

Portal pch24.pl informuje, że Sąd Okręgowy w Krakowie zdecydował iż troje dzieci państwa Bajkowskich zostaje w domu dziecka. Co więcej, rzecznik sądu uznał, że… dzieciom jest w domu dziecka dobrze (sic!).  Państwo Bajkowscy złożyli do krakowskiego sądu zażalenie na natychmiastową wykonywalność postanowienia o umieszczeniu ich dzieci w domu dziecka. Sąd, który w środę rozpatrywał tę sprawę, ku zaskoczeniu rodziców zdecydował, że ich dzieci nadal pozostaną w ośrodku opieki i oddalił zażalenie Bajkowskich na natychmiastowe wykonanie postanowienia. W styczniu 2013 roku trzech synów państwa Bajkowskich zostało zabranych ze szkoły i przewiezionych do domu dziecka.

Przypomnę, że decyzją sądu, policjanci odebrali 13-letniego Krzysztofa i 10-letniego Piotra państwu Bajkowskim. Przypomnę także, że rodzice z własnej woli zgłosili się do Krakowskiego Instytutu Psychologii, dostrzegając problemy z nauką swoich dzieci. W „nagrodę” te wylądowały w domu dziecka. Zabrano je tam prosto ze szkoły. Najbardziej bulwersuje fakt, że nie ma dowodów potwierdzających jakiekolwiek nieprawidłowości. Równocześnie dzieci są zadbane, uczą się bardzo dobrze, wychowawcy wyrazili o nich i o ich rodzicach pozytywną opinię. Nie ma też żadnych danych świadczących o tym, by zdrowie, bezpieczeństwo czy edukacja dzieci były zagrożone. Mimo tego dzieci trafiły do domu dziecka. Jako powód podaje się to, że ojciec miał „dominującą osobowość”. Prawdopodobnie chodzi także o klapsy.

"To zgroza! To już jest po prostu zgroza!" - jak śpiewa zespół KULT. Wciąż żyjemy w kraju, w którym Sąd może bezkarnie złamać VIII przykazanie ("Nie kradnij") w majestacie prawa i legalnie porwać dzieci z rodzinnego domu. To nic innego jak przemoc wymierzona przeciwko dzieciom i rodzinie. Biblia naucza, że rodzina jest wobec państwa „instytucją" bardziej pierwotną i w tym kontekście uzurpowanie sobie przez państwo prawa do ustalania "zakresu władzy rodzicielskiej" oraz oceniania metod wychowania brzmią buńczucznie i niepoważnie. Jeśli państwo Bajkowscy dopuścili się przestępstwa, powinni odpowiadać przed Sądem za złamanie prawa. Tymczasem niczego takiego im się nie zarzuca. Mamy natomiast do czynienia z aktem przemocy wobec... dzieci, które w bezkarny sposób wyrywa się ich rodzicom.

Rodzina jest instytucją najgłębiej ingerującą w osobiste życie człowieka. Wkraczanie państwa w sferę wolności człowieka (również wychowawczej) prowadzi do powstawania „państwa opiekuńczego" i osłabiania roli rodziny w procesie wychowawczym. To nie państwo powinno kontrolować i sprawdzać czy państwo Bajkowscy lub inni rodzice wychowują dzieci zgodnie z linią wychowawczą psychologów, pedagogów, kuratorów, sędziów. Jest dokładnie odwrotnie. To rodzice posiadają naturalne prawo do oceny stopnia ingerencji innych osób w ich życie rodzinne (małżeństwo, wychowanie dzieci). Granicą władzy rodzicielskiej jest złamanie prawa. O tym zaś stanowi kodeks cywilny, nie zaś bóg-magister-psychologii, bogini-sędzina lub bóg-kurator.

Mamy więc do czynienia z sytuacją, w której państwo odgrywa rolę właściciela naszych dzieci, powierzającego rodzicom tymczasową opiekę nad nimi, informując o wytycznych i instrukcjach, których mają przestrzegać, jeśli nie chcą stracić przywileju opieki nad młodymi obywatelami (np. żadnych klapsów, obowiązkowa zerówka dla wszystkich 5-latków itp.) Współczesne państwo w wielu dziedzinach w zachłanny sposób wkracza w sfery zarezerwowane dla jednostki, lokalnej społeczności czy rodziny. Co więcej, uważa się za źródło wszelkiej władzy (łaskawie "ustanawiając" władzę rodzicielską w kodeksie rodzinnym i opiekuńczym). Ono decyduje o tym, ile obywatel ma "odkładać" pieniędzy na emeryturę, edukację cudzych dzieci, kiedy dziecko ma pójść do szkoły, czego się tam uczyć i w końcu... czy dozwolona jest rodzicielska dyscyplina (i jak ma przebiegać). Jednocześnie wiele mówi o tzw. "polityce prorodzinnej" i sprawia pozory, że szanuje władzę rodziców nad dziećmi oraz ich prawo do wychowania zgodnie z wyznawanym światopoglądem.

W Piśmie Świętym jest opisana historia, w której faryzeusze chcieli przyłapać Jezusa na jakimś słowie i zadali mu pytanie: Czy wolno płacić podatki Cezarowi. Nasz Pan poprosił, by pokazali mu monetę i zapytał: czyja to podobizna i napis? (Mt 22:18nn). Jego konkluzja była taka, że uzasadnionym jest dawać Cezarowi to, co należy do niego. Ale ten wniosek wygłosił po tym jak wskazał na podobiznę Cezara na monecie. Jednak nie zatrzymał się na tym. Powiedział także, że Bogu powinniśmy oddawać to, co boskie. Tak jak Cezar miał swój wizerunek na monecie, tak Bóg ma swój wizerunek na... no właśnie, na czym? Co należy do Boga, co nie należy do Cezara? Odpowiedź brzmi: to co nosi wizerunek Boga, należy do Niego. To dotyczy naszych dzieci! Bóg uczynił nas i nasze dzieci jako Swój obraz. Nosimy Jego wizerunek na sobie. Dlatego Bóg nie pozwolił oddawać tego, co należy do Niego – Cezarowi. Nie pozwolił również Cezarowi (i żadnemu innemu człowiekowi) targać się na to, co nie jest jego własnością.

Módlmy się nie tylko o rodzinę Bajkowskich, ale i odsunięcie od piastowania wysokich, decyzyjnych stanowisk ludzi, którzy swoimi decyzjami i działaniem niszczą lub stanowią zagrożenie dla polskich rodzin.