Dziś portal gazeta.pl podał do wiadomości, że dr Janusz Kochanowski rozważa zaskarżenie do Trybunału Konstytucyjnego przepisu zezwalającego na aborcję w przypadku zagrożenia zdrowia kobiety.
Dr Janusz Kochanowski jest jednym z niewielu Rzecznikików Praw Obywatelskich na świecie, który (słusznie) zauważa, że owe prawa przysługują także ludziom nienarodzonym. Niestety wiele "lewicowych i postępowych" środowisk pod płaszczykiem wolności obywatelskiej chciałoby zabóstwo osób nienarodzonych pozostawić indywidualną decyzją matki.
Wanda Nowicka z "Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny" skomentowała decyzję RPO następująco: "To chyba jedyny rzecznik praw obywatelskich nienarodzonych. To szokujące, że zamiast dbać o przestrzeganie prawa kobiet do ochrony zdrowia (sic!) rzecznik podejmuje kroki, w wyniku których może być jeszcze gorzej chronione. To kierunek dokładnie odwrotny do tego, co dzieje się na świecie. Niedawno specjalny ONZ-owski sprawozdawca ds. ochrony zdrowia przedstawił dramatyczny raport o śmiertelności kobiet w wyniku nielegalnych aborcji (sic!)" (podkr. moje).
Matka, która decyduje się zabić własne dziecko w obawie przed utratą własnego zdrowia jest matką okrutną i zdegenerowaną. Jeśli wg p. W. Nowickiej przyczyną śmiertelności kobiet są nielegalne aborcje, to w trosce o życie i zdrowie matek powinna dążyć nie do ich legalizacji, lecz do zniechęcania kobiet do jakichkolwiek zabiegów aborcyjnych. Bardzo dziwne, że p. Nowicka ani słowem nie wspomina o jakichkolwiek prawach ludzi nienarodzonych, choćby dziewczynek, skoro reprezentuje Federację na rzecz Kobiet (a więc osób płci żeńskiej). Prawa owych dziewczynek (do zabicia własnego dziecka) będzie bronić wówczas gdy już się urodzą i (w przyszłości) zajdą w ciążę, nie zaś, gdy będąc małe i bezbronne potrzebowały opieki i ochrony najbardziej.
W kontekście decyzji RPO dr Janusza Kochanowskiego warto sobie uświadomić, że dyskusja o aborcji nie odbywa się jedynie w zaciszach naszych mieszkań i towarzyskich spotkań. Kontekstem współczesnej publicznej dyskusji o aborcji są media, parlament europejski, czy sejmowa sala, w której zapadają uchwały mające znaczący wpływ na nasze życie. Pismo Św. stawia jasne wymagania wobec rządzących i osób odpowiedzialnych za najważniejsze decyzje w państwie.
Wg Bożego Słowa najważniejszym zadaniem państwa jest chronić ludzkie życie, a nie niszczyć je (Rzym 13:1-7). Jeśli nienarodzone dziecko jest człowiekiem (a Biblia uczy, że jest! - np. 1 Mj 25:22; Job 3:3, 13:19; Ps 139:13-16; Iz 49:1; Jer 1:5; Łk 1:15,44), ma ono takie samo prawo do bycia chronionym przez państwo jak dorośli obywatele.
Wielu chrześcijan powołując się prawo każdego człowieka do wolności wyznania, sumienia i światopoglądu – patrzy na całą dyskusję o legalizację aborcji z lekkim zakłopotaniem. Niektórzy wręcz chętnie by stwierdzili: „Jeśli niechrześcijanie chcą dokonywać aborcji – to ich sprawa. Kościół jest od tego by kierować swoje poselstwo do jednostek, by zmieniać ich serca poprzez moc ewangelii, a nie od tego, by walczyć o "ubiblijnianie" politycznych ustaw. Nie możemy na siłę zmuszać nie nawróconych ludzi, by respektowali chrześcijańskie zasady (w domyśle: nie możemy zakazywać aborcji).”
Prawdą jest to, że ustawami nie zmienimy serc, jednakże prawdą jednocześnie jest, że możemy i powinniśmy przyczyniać się do ochrony i prawa do życia każdego człowieka (nawet najmniejszego) będąc posłusznymi szóstemu przykazaniu ("Nie zabijaj!"). Dyskusja o aborcji nie jest więc wyłącznie walką o definicje, słowa i o granice wolności. Jest przede wszystkim dyskusją o życie ludzkie i o tym chyba najczęściej zdarza nam się zapominać podczas debat i dyskusji.
Kultura i społeczeństwo akceptujące aborcję jest społeczeństwem znajdującym się pod Bożym Sądem i przekleństwem. Jeśli jesteśmy nieposłuszni Bożemu Słowu nie oczekujmy, że przyniesie to pozytywne rezultaty „neutralnemu politycznie” kościołowi i społeczeństwu.