Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Edukacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Edukacja. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 24 lipca 2025

Rozmowa taty z nastoletnią córką

- Michael Foster*

No dobrze, moja pierwsza trójka dzieci to chłopcy, więc moja wiedza o dziewczynkach dopiero zaczyna się kształtować. 

Moja najstarsza córka ma dwanaście lat i jest w samym środku okresu dojrzewania. Dziś wieczorem była wyraźnie zdenerwowana. Widziałem ją z tyłu posesji – trzasnęła drzwiami, weszła do stodoły i coś kopnęła. 

Mój męski instynkt podpowiadał mi, żeby zapytać, co się stało. Jednak nauczyłem się, że zazwyczaj to nie jest najlepszy pomysł. Można tak zrobić, ale często prowadzi to jedynie do rozmowy o faktach – a to rzadko pomaga w deeskalacji sytuacji. Właściwie to zazwyczaj ją zaostrza. Jestem pewien, że jest czas na bezpośrednie pytania, ale to nie był jeden z nich. 

Zamiast tego, poprosiłem ją o spacer. Podczas spaceru opowiedziałem jej trochę o posesji i o dorastaniu na farmie mojej babci – jak łowiłem okonie i zawsze marzyłem o łowieniu bassów. Złapałem w życiu tylko pięć. Uwielbia wędkowanie, więc nawiązaliśmy kontakt. Rozmawialiśmy chwilę o jej przyszłości, o tym, co chciałaby robić po liceum. Jest artystką, tak jak jej mama – ja jedynie kiedyś aspirowałem do tego. To była miła rozmowa. Po jakiejś pół mili powiedziałem: „Hej, nie możesz pozwolić, by rządziły tobą emocje. Czy mogę się za ciebie pomodlić?”. Odpowiedziała: „Tak, chętnie”. Więc się pomodliłem. Uspokoiła się i oboje poszliśmy dalej. 

Czasami okrężna droga jest najlepsza. Dużą częścią tego, co staramy się robić jako rodzice, jest nauczenie naszych dzieci, jak regulować swoje emocje, a nie traktować wszystkiego jak sprawy prawnej, którą trzeba rozwiązać. Nie zawsze chodzi o to, kto ma rację lub co dokładnie się stało. Czasami chodzi o to, by być obecnym, pomóc im pogodzić się z tym, co czują, i delikatnie wskazać im drogę do mądrości.

* Autor jest pastorem Kościoła reformowanego East River Church w Batavia (Ohio, USA). Jest żonaty i wraz z żoną Emily mają ośmioro dzieci.

wtorek, 11 marca 2025

Jedna z moich największych radości podczas nabożeństwa

Jedną z największych radości jakich doświadczam podczas nabożeństwa jest widok dzieci (i młodzieży) wznoszących ręce z całym Kościołem w geście uwielbienia Boga (podczas Modlitwy Pańskiej, śpiewu Gloria Patri czy końcowej Doksologii). 

Rodzice, zabierajcie swoje dzieci do Kościoła. Nabożeństwo jest m.in. dla nich. *Całe* nabożeństwo, nie zaś jedynie pierwsze 15 minut. Kościół nie powinien być dla nich miejscem "religii wyznawanej przez rodziców". Kościół to ich duchowy dom, którego są członkami, a nie gośćmi lub sympatykami. 

Czytajcie z nimi Biblię i módlcie się z nimi w domach. Uczcie je "Ojcze nas", "Wierzę w Boga", Dekalogu i treści Ewangelii od najmłodszych lat. 

Jeśli nie będziecie wychowywać swoich dzieci w wierze, kultura zaszczepi w nich swoją wiarę. 

Co ważne - nie jesteście w tych wysiłkach jesteście sami! Jesteście otoczeni Bożą miłością, Jego obietnicami i mocą Ducha Świętego. 

Nie obawiajcie się błędów i potknięć (sam wiele z nich popełniłem i popełniam). Obawiajcie się perfekcjonizmu, surowości i braku radości. Chrońcie je przed Waszym grzechem. Chrońcie je przed brakiem Kościoła, brakiem Słowa Bożego w Waszym domu i brakiem wspólnej modlitwy.

środa, 29 stycznia 2025

Przygotuj dziecko na drogę

Rich Lusk*

Kiedy moje dzieci dorastały, mówiłem im, że życie będzie pełne problemów, ale to od nich zależy, z jakimi problemami będą się mierzyć. Mogą albo radzić sobie z problemami wynikającymi z ich wierności Bogu, albo z problemami wynikającymi z nieposłuszeństwa Bogu. 

Z pierwszymi problemami jest o wiele lepiej sobie radzić niż z drugimi. Problemy z pierwszej grupy są w rzeczywistości błogosławieństwem; problemy drugiego rodzaju sprawiają, że życie staje się utrapieniem. 

Rodzice powinni tak wychowywać swoje dzieci, aby w średnim wieku mogły powiedzieć: „Tato, życie nie jest tak trudne, jak mi mówiłeś. Naprawdę dobrze mnie przygotowałeś”. 

Rozpieszczanie dzieci nie jest formą miłości. Nasze dzieci muszą znosić pewne trudności, gdy są jeszcze w domu, ponieważ z pewnością będą musiały stawić czoła trudnościom, gdy go opuszczą. Pozwalając naszym dzieciom radzić sobie z trudnymi rzeczami w młodym wieku, ułatwiamy im życie, gdy będą starsze. Nie przygotowujmy drogi dla dziecka; przygotujmy dziecko na drogę.

*Autor jest pastorem Kościoła reformowanego w Birmingham (Alabama, USA).

czwartek, 8 lutego 2024

Dołącz do ruchu oporu!

Jeśli masz męża, żonę, dzieci, czytacie razem Biblię, modlicie się, uczęszczacie razem do Kościoła, to jesteś radykalny i należysz do ruchu oporu. Idziesz pod prąd w kulturze, dla której powyższe rzeczy brzmią jak opis życia na Marsie. Bóg właśnie w ten sposób buduje swoje Królestwo!

środa, 8 listopada 2023

Mężczyźni powinni czytać dobre powieści

Mężczyźni powinni czytać dobre powieści. Tym, którzy nie czytają dobrych historii, często trudno zrozumieć innych ludzi. Mają tendencję do opierania się na własnych założeniach i traktowania innych mechanicznie, oczekując od nich określonych zachowań na podstawie swojego rodzaju logiki i encyklopedii.

Dobre powieści pozwalają mężczyznom postrzegać życzliwość jako cnotę, odkrywać dobre życie i rozwijać relacje w paradygmacie łaski i cudu.

Zbyt często najtrudniej jest udzielić rady ludziom oczytanym pod względem teologicznym, którzy jednak mają braki w fikcji. Z brutalnym dogmatyzmem domagają się przyjęcia ich zdania i odrzucają słuszną perspektywę dzieci i żony. W sposób wyrachowany wytykają błędy wszystkich dokoła, nie doceniając ich wpływu na życie innych ludzi.

Uriesou Brito

czwartek, 26 października 2023

Nie odsuwaj dzieci

Pan Jezus oburzył się na uczniów odsuwających od Jego obecności dzieci. 

"I przynosili do niego dzieci, aby się ich dotknął, ale uczniowie gromili ich. Gdy Jezus to spostrzegł, oburzył się i rzekł do nich: Pozwólcie dziatkom przychodzić do mnie i nie zabraniajcie im, albowiem takich jest Królestwo lBoże" (Mk 10:13-14).


W jaki sposób Kościół dziś naśladuje postawę uczniów?
1. Odsuwając dzieci od chrztu, a więc przynależności do widzialnego Kościoła - rodziny Jezusa. 
2. Wypraszając dzieci z nabożeństwa (np. na szkółkę lub zabawy).
3. Traktując dzieci chrześcijan jako pogan, niewierzących lub co najwyżej sympatyków w Kościele (wnuków Pana Boga), nie zaś jako małych uczniów Jezusa. 
4. Odsuwając dzieci od darów od Chrystusa przy Stole Pańskim. 
5. Dając do zrozumienia rodzicom z małymi dziećmi, że obecność maluchów jest przeszkodą w skupieniu się, problemem w przeżywaniu wzniosłości nabożeństwa.

Nie.Róbmy.Tego

Nie naśladujmy złego przykładu uczniów odciągających od Jezusa małych dzieci. Nie bądź winny grzechu nierozpoznawania ciała Pańskiego (1 Kor 11:29). Przyjmuj najmniejszych, a więc tych, których przyjmuje Jezus, udzielając im darów jako części Swojego Ciała (Kościoła).

Kościół i dary Chrystusa są również dla dzieci. Wraz z całym ludem Bożym zostały ochrzczone w Mojżesza i jadły duchowy pokarm i piły duchowy napój ze skały, którą był Chrystus (1 Kor 10:3-4). Dzieci w Kościele nie są tego pozbawione. Nie mają mniej błogosławieństw niż dzieci w Izraelu. Przeciwnie. Mają dostęp do rzeczywistości, na którą wskazywały cienie i obrazy w Starym Testamencie.

poniedziałek, 4 września 2023

Wiara od najwcześniejszych chwil

I błogosławił Józefowi, mówiąc: Bóg, z którym ojcowie moi, Abraham i Izaak, trwali w społeczności, Bóg, który prowadził mnie jak pasterz od początku życia aż po dzień dzisiejszy (Rdz 48:15).

Jakub mówi o Bogu, który działa poprzez pokolenia. Bóg mojego dziadka, taty jest także moim Bogiem. Abraham miał społeczność z Bogiem, Izaak również. Jakub wyznaje: Ale i mnie Bóg prowadził jak pasterz od początku życia. To piękne świadectwo Bożego działania od najwcześniejszych chwil życia. Gdybyśmy zapytali Jakuba: Od kiedy wierzysz Bogu? - z pewnością powiedziałby, że nie pamięta dnia, gdy Mu nie ufał. Wierzący w Starym Testamencie to w większości wierzący "z rodzin chrześcijańskich" od najwcześniejszych chwil. 

Widzimy jednak również nawróconych pogan jak Rachab czy Nebukadnesar, Rut, Noemi, którzy powiedzieliby, że nawrócili się w dorosłym życiu. I te dwa rodzaje świadectw wciąż są obecne w Kościele. Nie oczekujmy, że każdy powie o nawróceniu niczym Szaweł: Nienawidziłem chrześcijan, lecz Jezus mnie nawrócił w drodze do Damaszku. Owszem, są takie świadectwa, ale nie jest to wzorzec, który powinniśmy nakładać na wszystkich. Są tacy, którzy niczym większość świętych w Biblii, wierzą od najwcześniejszych chwil i z Jakubem mogą wyznać: Bóg, który prowadził mnie jak pasterz od początku życia aż po dzień dzisiejszy.

czwartek, 6 kwietnia 2023

Tajemnica udanego wychowania

„Miłość jest wielką tajemnicą udanego wychowania! Gniew i surowość mogą przestraszyć, ale nie przekonają dziecka, że masz rację; a jeśli często widzi cię ono zdenerwowanego, wkrótce przestanie okazywać szacunek".

- JC Ryle

poniedziałek, 27 lutego 2023

Królestwo Boże w codziennej wierności

Jest wiele kazań, które wzywają do robienia spektakularnych rzeczy dla Boga lub w imieniu Boga: 

- ewangelizowanie na ulicy lub w pracy, 
- wyjazd na misję, 
- uzdrawianie, 
- wypędzanie demonów, 
- prorokowanie, 
- zakładanie Kościołów, - przemawianie do ludzi, 
- "wypływanie na głębię", "poszerzanie granic", "wyjście ze strefy komfortu" itd. 

Kiedy jednak słyszałeś o robieniu małych, rutynowych, wiernych czynów wiary poprzez które Bóg buduje swoje Królestwo: 

- wspólny czas z synem lub z córką, 
- zrobienie posiłku dla domowników, 
- punktualność i dotrzymywanie obietnic, umów, zobowiązań, 
- modlitwa i czytanie Biblii z dziećmi, 
- zaproszenie żony na randkę, 
- odwiedzenie osoby chorej lub samotnej,
- telefon do kogoś, komu chcesz okazać troskę i zainteresowanie, 
- rodzinne posiłki, 
- zaproszenie do siebie na kawę/obiad osoby z Kościoła, której jeszcze nigdy nie gościłeś, 
- upominek dla dziecka z Twojej wspólnoty 
itd. 

poniedziałek, 24 października 2022

Zamach na edukację domową w Polsce

Przez siedem lat uczyliśmy domowo nasze dzieci. Obecnie z tej formy nauki pozaszkolnej korzysta w Polsce 31.477 dzieci i młodzieży (zgodnie z danymi Systemu Informacji Oświatowej). A więc bardzo dużo. 

To oczywiście nie podoba się rządzącym politykom. Mnóstwo dzieci i rodzin "wycieka im z systemu" (jak mawiała poprzednia minister edukacji Anna Zalewska), co zresztą jest nieprawdą, ponieważ edukacja domowa przynależy do polskiego systemu edukacji! To przecież takie "straszne", że ktoś decyduje się nauczać dziecko poza rządową szkołą... Mniejsza o efekty, możliwość rozwoju pasji i zainteresowań, opinię rodzica lub dziecka. Liczy się fakt, że dzieci uczą się poza kontrolą cesarza i boga-państwa. 

Tu znajdziecie projekt zmian, których celem - powiedzmy wprost - jest utrudnienie rodzinom i przyjaznym im szkołom prowadzenie edukacji domowej: https://tiny.pl/w999w 

Oczywiście nie chodzi o zachęcanie lub namawianie kogokolwiek do homeschoolingu. To indywidualne wybory. Chodzi raczej o to, że wolność służy edukacji lepiej niż ograniczanie i tłamszenie dobrych pragnień zdrowego rozwoju w innym miejscu niż szkolna klasa. Dzieci są różne. Sytuacje rodzin są różne. Powody edukacji domowej są różne. I politykom nic do tego! Nie zostali powołani do kontroli nad tym, jak i gdzie uczą się nasze dzieci. 

Wyznawcy boga-państwo są niezadowoleni z jakiejkolwiek edukacji poza szkołami rządowymi. Jednak tylko do momentu póki te szkoły są ich. Tak jednak być nie musi po następnych wyborach. W Gdańsku są dwie chrześcijańskie szkoły przyjazne edukacji domowej, których założycieli i prowadzących znamy od lat: Beata Szulc i Maciej Szulc. To Chrześcijańska Szkoła Podstawowa i Przedszkole Montessori oraz Chalo - Chrześcijańskie Autorskie Liceum Ogólnokształcące.

Jeśli szukasz szkoły, która wesprze Cię w uczeniu domowym lub szkoły stacjonarnej w Trójmieście, która uczy z chrześcijańskiej perspektywy - wiesz gdzie się udać :-) 

A póki co - wspierajmy wolność w edukacji. I módlmy się o opamiętanie tych, którzy sądzą, że wiedzą lepiej co jest dobre dla cudzych dzieci. Oraz o tych, którzy walczą o wolność do swobodnego wyboru formy edukacji w Polsce.

środa, 1 czerwca 2022

Nie zabraniajcie im

Dziś krótka refleksja na Dzień Dziecka.

Słowa Pana Jezusa: "Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie i nie zabraniajcie im" (Łk 18:16) oznaczają m.in., że dzieci mają prawo być złączone z Głową (Jezusem) jako część Jego Ciała. Mają prawo do obecności Jezusa i Jego darów w chrzcie i przy Stole Pańskim. One odbywają duchową podróż wraz z nami (podobnie z jak z Izraelem przez pustynię - będącą obrazem doświadczenia Kościoła - 1 Kor 10), również przechodzą przez wodę i też mają duchowe wyzwania. Nie pielgrzymują obok nas. Pielgrzymują z nami jako część Bożego ludu.
Małe dzieci w Biblii np. Izaak, Jakub, Józef, Samuel, Dawid to członkowie tego samego Kościoła (społeczności świętych) co my. To nasi mali bracia w wierze. W Chrystusie dołączamy do jednej wspólnoty z nimi i stają się oni częścią naszego duchowego rodowodu. Ich historie to część historii Kościoła opowiadanej naszym dzieciom.
Bóg nigdy nie wykluczał dzieci jako członków Bożego ludu. I nie zrobił tego również ani po narodzeniu Jezusa, ani po Jego śmierci i zmartwychwstaniu. Przeciwnie: dołączył do przymierza wierzących z wszystkich narodów, a nie usunął z przymierza dzieci. Dzieło Jezusa i Ducha Świętego od Pięćdziesiątnicy poszerza uczestników Bożej rodziny, a nie zawęża i wyklucza z niej najmniejszych.
W Bożej rodzinie (Kościele) wciąż są i będą dzieci. Kościół nie jest bezdzietną rodziną.
Zatem błogosławieństw nieba dla najmniejszych! :) Dla dużych również. I pamiętajcie: nie zabraniajcie im!

środa, 27 kwietnia 2022

Ciche i spokojne życie

Słyszałem wiele kazań wzywających mnie do odważnego dzielenia się Ewangelią. Słyszałem kazania o byciu misjonarzem za granicą, ponieważ jest tam wielka potrzeba słyszenia Ewangelii. Także kazania, w których mówiono mi, że muszę być misjonarzem tutaj, na miejscu. Słyszałem tak wiele kazań w stylu "wszyscy-chrześcijanie-są-misjonarzami", że mogłyby mnie zadusić swoją ilością. 

Słyszałem także kazania o tym, żeby nie martwić się o to, co pomyślą inni ludzie, kiedy składam im świadectwo. A także kazania głoszone z dzikim wzrokiem, wzywające nas do życia w radykalnej moralności i pełnego misyjnej gorliwości. 

Ale nigdy nie słyszałem kazania, w którym naucza się o prowadzeniu spokojnego życia. W 1 Liście Tesaloniczan 4:11 Paweł wzywa swoich słuchaczy, by starali się prowadzić ciche życie. Zaś w 2 Liście do Tesaloniczan 3:12 zachęca ich "przez Pana Jezusa Chrystusa, aby w cichości pracowali i własny chleb jedli".

Nigdy nie słyszałem kazania na temat tego, co należy rozumieć przez „cicho” lub „ciche”. Albo co w Pawłowych listach oznacza słowo „życie”. Słyszałem wiele kazań w stylu "zrób to tak", ale żadnego o tym, jak żyć spokojnie i jak to może wyglądać w naszej kulturze, która jest tak głośna we wszystkim...

Paweł nie tylko sugeruje to Tesaloniczanom. On wzywa ich do spokojnego i cichego życia. Poczekaj chwilę – nie, on wręcz chce, aby wierzący dążyli do spokojnego życia. Można przetłumaczyć te słowa jako: "niech twoją ambicją i celem będzie ciche życie". To nie jest błahostka.

To spokojne życie jest dla niego na tyle ważne, że nauczanie na ten temat zawarł w obu listach do chrześcijan w Tesalonice. I chce, aby również Tymoteusz przekazał swoim ludziom te same instrukcje.

Matthew B. Redmond, The God of the Mundane

tłum. Paweł Bartosik

John Barach HT

środa, 2 lutego 2022

Społeczność rodzinna z Bogiem

CHRZEŚCIJAŃSKA RODZINA I EDUKACJA

Niniejsze opracowanie jest na temat rozwijania rodzinnej pobożności i zdrowego zwyczaju wspólnego czytania, modlitwy i śpiewu w gronie rodziny. Niektórzy nazywają to nabożeństwem rodzinnym. Dla mnie osobiście brzmi to zbyt górnolotnie, a innych może nieco odstraszyć. Nie chodzi bowiem o przygotowane od A do Z nabożeństwo z solidnym nauczaniem i przygotowanymi pieśniami. Mówimy raczej o wspólnym rodzinnym spotkaniu na słuchaniu Słowa Bożego, modlitwie, czasami śpiewie.

Pismo Święte naucza, że edukacja i wychowanie chrześcijańskie to proces, który powinien mieć miejsce poprzez całą dobę (5 Mj 6:4-7). Realizując to założenie, w naszej rodzinie staramy się pamiętać o trzech aspektach wychowania:

1. Modlitwa o siebie nawzajem.

2. Własny przykład.

3. Wspólny czas czytania Biblii z rodziną.

Gdy biblijny Laban dogonił Jakuba, zadał mu pytanie: „Dlaczego ukradłeś moich bogów?” (Rdz 31:30). W rzeczywistości to córka Labana, Rachela, ukradła jego bożki, być może po to, by zachować pamięć o swojej rodzinie po wyprowadzce ze swoim mężem Jakubem. Rachela dosłownie zabrała ze sobą jakiś element rodzinnej religii. W rzeczywistości każda rodzina ma i czci jakiegoś Boga. Młodzi ludzie mogą opuścić dom rodzinny z różnymi bogami w sercu: bogiem samorealizacji, bogiem tolerancji wobec zła, pieniędzy, rozrywki, pracy, technologii. Niektórzy zaś opuszczają rodzinny dom z Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba w sercu. W dużej mierze zależy to od tego, jak nasze rodziny czczą Boga w domu, na ile jest On obecny w ciągu dnia.

Jedną z form uczczenia Boga w rodzinie jest rodzinna społeczność. Co mam na myśli, mówiąc o rodzinnej społeczności? To oddzielony w ciągu dnia czas, który, podobnie jak w przypadku indywidualnego cichego czasu, nie musi być długi. To może być np. 15-20 minut w zależności od wieku dzieci. Skupiamy się w nim na czytaniu Słowa Bożego, modlitwie i ewentualnie śpiewie. Zanim powiem więcej o tym, jak może to wyglądać w praktyce, kilka słów o powodach i korzyściach płynących z tej praktyki.

POWODY I KORZYŚCI SPOŁECZNOŚCI RODZNNEJ

1. Nasz Bóg jest rodziną, społecznością. Jest Bogiem Trójjedynym. To podstawa relacji rodzinnych. Powinniśmy Go naśladować we wzajemnym służeniu sobie, wzajemnej dobroci, przebaczaniu i wspólnej radości w rodzinnym uwielbieniu. Potrzebujemy społeczności rodzinnej, bo Bóg jest społecznością. Powinniśmy odzwierciedlać to w naszych rodzinach.

2. Rodzinne uwielbienie przynosi chwałę Bogu. A przecież ostatecznie naszym celem jest Bóg, Jego chwała i cześć. Bóg jest godzien tego, aby nasze rodziny codziennie czciły go w naszych domach. Chociaż nie ma bezpośredniego nakazu dotyczącego nabożeństwa rodzinnego, to mamy biblijne przykłady tej praktyki.

W Księdze Rodzaju 22:7, kiedy Izaak zapytał swojego ojca Abrahama: „Gdzie jest baranek na całopalenie?”, wiedział, że czegoś brakuje w oddawaniu czci Bogu, ponieważ Abraham poprowadził Izaaka i resztę rodziny do oddawania czci Bogu już wcześniej.

Jozue składa deklarację: „A jeśliby się wam wydawało, że źle jest służyć Panu, to wybierzcie sobie dzisiaj, komu będziecie służyć: czy bogom, którym służyli wasi ojcowie, gdy byli za Rzeką, czy też bogom amorejskim, w których ziemi teraz mieszkacie. Lecz ja i dom mój służyć będziemy Panu” (Joz 24:15). Wypowiedział te słowa w kontekście życia w otoczeniu obcych wierzeń i kultur. Wiedział, że jako głowa rodziny jest odpowiedzialny za prowadzenie w wierze swoich najbliższych.

Bóg spodziewał się, że Abraham „rozkaże swoim dzieciom i domowi po nim, aby przestrzegali drogi Pana” (Rdz 18:19).

Pomyślmy o przykładzie Korneliusza, „męża pobożnego, który boi się Boga z całym swoim domem” (Dz 10:1). Kiedy Piotr przybył do Cezarei, aby głosić Ewangelię, Korneliusz zebrał swoją rodzinę („Wszyscy jesteśmy obecni przed Bogiem”) i powiedział po co: „aby usłyszeć wszystko, co ci nakazał Bóg” (Dz 10:33).

3. Kolejnym powodem jest głoszenie Ewangelii domownikom. Bóg tak to ustanowił, że chrześcijańska rodzina jest jednym z najbardziej błogosławionych kontekstów prowadzenia dzieci do wiary, ale i wzajemnego umocnienia w wierze. Nie ma lepszego sposobu, aby każdego dnia głosić Ewangelię w życiu członków naszych rodzin. Trudy, przez które przechodzimy, a nawet nasze upadki sprawiają, że potrzebujemy codziennie wracać do chwalebnych prawd Ewangelii.

Uważam zaś za rzecz słuszną, dopóki jestem w tym ciele, pobudzać was przez przypominanie” (2P 1:13)

 „List ten, umiłowani, jest już drugim listem, który do was piszę, a w nich chcę przez przypominanie utrzymać w czujności prawe umysły wasze” (2P 3:1)

Rodzinny dom jest pierwszym miejscem, w którym nasze dzieci powinny usłyszeć przesłanie Ewangelii i słyszeć je regularnie. Nie oddzielamy kościoła od rodziny. Nie oddzielamy rodziny od Jezusa. Bóg powinien być tak oczywisty w naszych domach jak powietrze, którym w nim oddychamy.

Celem jest nie tylko wiara, przetrwanie, lecz umocnienie, dojrzałość w wierze. Owszem, można być zwykłym chrześcijaninem i być zbawionym. Ale chcemy być jak strzały w kołczanie, a nie patyki (Psalm 127:5). Chcemy być uczestnikami wyprawy, a nie obserwatorami wypraw innych. Tylko regularnie wzmacniana dojrzała wiara pozwoli nam przetrwać uderzenia życia i przeciwności. Tylko dom na fundamencie ostoi się pośród burz. Rodzinne uwielbienie jest najlepszym i najbardziej konsekwentnym sposobem przekazywania podstawowych prawd wiary chrześcijańskiej naszym dzieciom. Korzystajmy z tej możliwości. Jeśli pytamy, jak mówić dzieciom o Ewangelii, by to nie było jakieś sztuczne i nienaturalne, miejmy regularny czas społeczności rodzinnej.

4. Rodzinne uwielbienie ma praktyczne korzyści: wzmacnia nasze wzajemne więzi, sprzyja miłości i harmonii w domu. Więzi szybko słabną, gdy z kimś widzimy się raz na kilka tygodni. Jednak nie będą szybko gasły, jeśli z kimś codziennie się modlimy.

Rodzinna społeczność to czas, kiedy możemy razem przechodzić przez problemy, z którymi się zmagamy w ciągu tygodnia. Nikt z nas nie powinien być pozostawiony sam, gdy przechodzi przez zmagania. Modlitwa jest jak tarcza ochronna, której dostarczają nam również inni, którzy modlą się o nas. Kiedy modlę się o moją żonę i dzieci – modlę się, by Duch Święty był ich tarczą przed pociskami złego, a Jezus umacniał ich w codziennych wyzwaniach.

Rodzinne uwielbienie powinno również wnosić pokój i radość w naszych domach.

5. Rodzinne nabożeństwo wpływa na zmiany na świecie. Gdy rodziny wspólnie się modlą, czytają Słowo Boże i śpiewają, zmieniamy siebie, rodzinę, ale i Bóg używa naszych modlitw, by zmieniać ludzi, kościoły, a nawet narody. Wiele może usilna modlitwa sprawiedliwego. Bóg używa naszych modlitw i chętnie na nie odpowiada.

6. Sprzyja rozwojowi intelektualnemu. Kiedy dzieci słuchają czytanej Biblii i krótkiego omówienia fragmentu, muszą pomyśleć o tym, co słyszą. Później łatwiej im będzie skupić się w kościele podczas czytań i kazania. Nie trzeba ich wypraszać z kazania na szkółkę w wieku 6-8 lat, bo już wiele rozumieją z tego co się mówi. Ma to również aspekt pedagogiczny: uczy dzieci, że są domownikami naszej wspólnoty, nie zaś gośćmi lub sympatykami. To kształtuje ich zdolności słuchania, identyfikuje z Bożą wspólnotą i uczy bojaźni Bożej. 

7. Rozwija w nas wdzięczność i wrażliwość na potrzeby innych. Modlimy się nie tylko o siebie nawzajem. Dzieci powinny być uczone, że powinniśmy się modlić o kościół, o starszych, pastora, o członków kościoła, o prześladowanych chrześcijan, o nasz kraj, o inne kościoły i chrześcijan spoza naszego miasta. Tu się uczymy widzenia więcej i szerzej niż nasze problemy.     

Rodzinna społeczność to czas wsparcia innych. Inni potrzebują naszych modlitw. To wspaniała okazja, by służyć innym, modląc się o nich.

8. Nie ma lepszego sposobu, aby nasze dzieci zobaczyły trwały, pozytywny, duchowy przykład swoich rodziców w prawdziwym życiu. Codziennie nasze dzieci widzą nas w różnych sytuacjach. Czasami widzą złe świadectwo. Ale niech nas zobaczą — niedoskonałych i grzesznych — powracających każdego dnia do Biblii i do centralnego miejsca: Chrystusa w naszym domu. Niech widzą osobę, która nie próbuje oddzielać Boga od codziennego dnia lub rodziny, lecz kogoś, kto regularnie przychodzi do Boga, pokornie uznaje swój grzech i potrzebę Zbawiciela. To również dobry czas wyznawania win, jeśli zgrzeszyliśmy przeciwko komuś z domowników w ciągu dnia.  

9. Osobami, które powinny dbać o wygospodarowanie czasu i prowadzenie takiej rodzinnej modlitwy, są w szczególności ojcowie (Ef 6:4), chociaż są w Biblii przykłady pobożnych mam, które dźwigały i tę odpowiedzialność. Biblia niewiele mówi o ojcu Tymoteusza poza tym, że był Grekiem i nie był chrześcijaninem. Ale mamy wspomniane, że Słowa Bożego i wiary uczyła go mama i babcia. „I ponieważ od dzieciństwa znasz Pisma święte, które cię mogą obdarzyć mądrością ku zbawieniu przez wiarę w Jezusa Chrystusa” (2Tm 3:15).Przywodzę sobie na pamięć nieobłudną wiarę twoją, która była zadomowiona w babce twojej Loidzie i w matce twojej Eunice, a pewien jestem, że i w tobie żyje” (2Tm 1:5).

10. Rodzinne społeczności wśród członków kościoła przynoszą korzyść całej wspólnocie. Wówczas w niedzielę spotykają się ludzie, którzy wiedzą, co to znaczy wielbić Boga na co dzień. Nie robią w kościele czegoś, co nie jest częścią ich życia. Nie są obserwatorami i słuchaczami, lecz zaangażowanymi uczestnikami nabożeństwa.

To, co dzieje się na nabożeństwie, nie powinno być oderwane od tego, co robimy na co dzień. W niedzielę uwielbiamy Boga w większym gronie, ale nie robimy czegoś, czego dzieci nie znają. Rodzinna społeczność to świetna okazja, by wdrażać i uczyć dzieci odpowiedniego zachowania podczas nabożeństwa  i uczestnictwa w jego przebieg.  

Jeśli zauważymy u dzieci problem z odpowiednim zachowaniem w kościele, to zamiast pytać pastora: Czy macie tu szkółkę niedzielną, by ktoś zajął się moimi dziećmi? – zapytajmy samych siebie: Czy odpowiednio przygotowuję moje dzieci w domu do uczestnictwa w niedzielnym nabożeństwie?

11. Kolejny dobry powód to czyste sumienie, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby wychowywać nasze dzieci w wierze, miłości, radości i bojaźni Pana. Bóg dał nam pewien czas z naszymi dziećmi, byśmy zrobili wszystko, co możemy, by pokazać im Jezusa, przekazać Ewangelię i wychować jako chrześcijan wierzących w prawdę Bożego Słowa. Wiadomo, z czasem będą podejmowały własne decyzje, ale módlmy się, aby Bóg je chronił, prowadził i trzymał przy sobie. I używał do tego tak niedoskonałego rodzica jak ja lub ty.

Moi rodzice byli dalecy od doskonałości, ale wspominam dobre rzeczy, które mi przekazali i zostaną ze mną do końca życia. Do dzisiaj jestem wdzięczny mojej mamie, że uczyła mnie modlitwy Ojcze nasz i Apostolskiego Credo, gdy byłem 5-6 letnim chłopcem. Zrozumienie ich treści przychodziło oczywiście z czasem, ale prawdy, że Bóg jest jeden w Trzech Osobach nauczyłem się bardzo wcześnie.

Módlmy się, by Bóg używał naszej silnej miłości wyrażanej czasami w koślawy sposób. On widzi nasze serca, serca naszych dzieci. Przyjdzie czas, kiedy dzieci opuszczą nasze domy. Postrzegajmy codzienność jako dar Boży, aby nieść Jego Słowo naszym dzieciom. Być może część z dobrych rzeczy zapamiętają i będą chciały wprowadzać w życie swoich rodzin.

12. Nasze dzieci, rodzice, rodzeństwo potrzebują nas i naszej modlitwy. Powinniśmy regularnie modlić się z dziećmi, a także o nasze dzieci. Wszyscy bierzemy udział w duchowej bitwie. Wraz z całym Ludem Bożym dzieci również opuściły Egipt i przechodziły te same trudy w drodze do ziemi obiecanej. Z naszymi dziećmi jest podobnie (1 Kor 10:1-11). Nie są przedstawicielami świata stacjonującymi w naszym obozie. Wraz z nami biorą udział w duchowych wyzwaniach i pokusach. Dlatego powinny być otoczone regularną modlitwą rodziców oraz kościoła, do którego należą. Pamiętajmy o tym, co Bóg mówi na ich temat. Nazywa je „moim potomstwem” (Mal 2:15), „świętymi”, „odkupionymi” (Ef  6, Kol 3). Módlmy się, aby dojrzewały w Chrystusie, o ich wiarę, miłość do Boga i bliźnich. Módlmy się o nie sami, ale również z nimi, by widziały, że wiara nie jest dodatkiem do ich życia, lecz powietrzem, którym żyją każdego dnia.

13. Cel jest praktyczny. W czytaniu Pisma Świętego nie chodzi o pakowanie głowy, ale o wypełnienie serca. Pismo Święte wielokrotnie przyrównuje Boże Słowo do jedzenia. Jezus mówi, że jest prawdziwą manną i że Jego słowa muszą być spożywane (J 6:63). Piotr mówi nam, że powinniśmy, jak noworodki, szczerze pragnąć mleka Słowa, abyśmy mogli wzrastać. „Jak nowonarodzone dzieci pragnijcie szczerego mleka słowa, abyście przez nie wzrastali” (1P 2:2).         Niech Słowo prowadzi nas do świętości i rozbudzenia pragnienia służenia Jezusowi, nie do pychy z powodu poznania lub odrobienia zadania domowego. Żyjemy w mrocznym pokoleniu. Żyjemy w czasach wielkiego zamieszania. Ale kiedy czytamy Pismo Święte, uczmy się mądrości, odróżniania prawdy od fałszu. „Twoje słowo jest lampą dla moich stóp i światłem na mojej ścieżce” (Ps 119:105).

Niech Słowo Boże prowadzi nas do radości: „I wszyscy ludzie szli, aby jeść i pić, i wysyłać porcje, i radować się wielką radością, ponieważ zrozumieli słowa, które im powiedziano” (Neh. 8:12).

JAK TO WYGLĄDA W PRAKTYCE?

1. Czas rodzinnej społeczności nie musi być długi. Nie trzeba dogłębnej znajomości teologii ani licencjatów z biblistyki. W naszej rodzinie spędzamy razem codziennie wieczorem ok. 20 minut, jednak rodzice sami powinni ocenić jaki czas jest adekwatny do wieku i możliwości swoich dzieci.  Ważne, by być w tym wytrwałym i systematycznym.

2. Chodź, nie biegaj. Lepiej przeczytać dwa rozdziały dziennie przez miesiąc, niż 60 rozdziałów w jeden dzień. Lepiej czytać mniej, lecz regularnie, niż mieć szalony tydzień czytania po kilkanaście rozdziałów dziennie, po czym zrezygnować z wyczerpania. Pismo Święte to jedzenie, ale nie możemy jeść jak pyton, który połknie jakąś dużą zwierzynę, a następnie trawi ją przez wiele dni.         Jeśli czytamy tekst Biblii i nie rozumiemy go, nie przejmujmy się tym. Jeśli nas to trapi i nie daje spokoju, zapiszmy sobie pytanie i przyjdźmy z nim na nabożeństwo, by porozmawiać o tym z pastorem. Jeśli jesteśmy czytelnikami Biblii — znowu przejedziemy ten odcinek drogi za rok lub za parę miesięcy z większym poznaniem i doświadczeniem.      

Niektóre z naszych posiłków będą jak pyszny kotlet schabowy, a inne jak kukurydziane chrupki z mlekiem. Inne jak pomidorowa. Inne jak orzechy włoskie, inne jak paluszki słone, inne jak cytryna lub szpinak. Ale pamiętajmy, by żyć każdym Słowem, które pochodzi z ust Bożych. 

3. To nie musi być jakiś bardzo wymyślny czas. Czasami możemy skomentować czytany tekst, zadać pytanie członkom rodziny o ich przemyślenia, obserwacje. Możemy skorzystać z codziennych rozważań i głośno przeczytać rozważanie na dany dzień. Najważniejsza jest tu systematyczność.

Taki czas społeczności rodzinnej jest jak krople deszczu, które drążą skałę. Cornelius Van Til, wybitny apologeta chrześcijański, mówiąc o chrześcijańskiej edukacji w swoim domu napisał: „W naszym domu nie padały tropikalne deszcze. Zawsze jednak była podwyższona wilgotność. Cała atmosfera przepełniona była Słowem”.

4. U nas zwykle zaczynamy od czytania Bożego Słowa. Zwykle jest to ok. połowy do jednego rozdziału. Niekiedy krótko omawiam dany fragment, czasem zadaję krótkie pytania do tekstu, innym razem przechodzimy od razu do modlitwy (gdy widzę, że już wszyscy są zmęczeni). Gdy dzieci są małe (5-6 lat) można np. zapytać o to, jakie słowa zapamiętali z czytania, by uczyć ich skupienia i uważnego słuchania, nawet jeśli jeszcze nie wszystko rozumieją. Gdy są starsze (9-10 lat) można zapytać o główne postacie pojawiające się w czytaniu. Starsze dzieci można poprosić o czytanie tekstu Biblii. Gdy są nastolatkami można porozmawiać o kluczowych wersetach lub myśli zawartej w tekście, spróbować odpowiedzieć na trudne pytania, jeśli ktoś je ma.

Po czytaniu dzielimy się intencjami do modlitwy, kto chce może powiedzieć jak minął dzień, albo co przeczytał podczas cichego czasu, po czym kto chce modli się. Modlimy się o siebie nawzajem, o kościół, jego przywódców i wszystkich członków, prześladowanych chrześcijan, o nienarodzone dzieci, o bliskich, chorych, nasz kraj, pokój w miejscach konfliktów itd. To nie muszą być długie modlitwy. Modlitwę zwykle kończymy Ojcze nasz albo Credo Apostolskim, Nicejskim, bądź też modlitwą Chwała Ojcu.

Niekiedy razem śpiewamy, by pieśni, które pojawiają się w kościele nie były dla nas czymś nowym i nieznanym. Jeśli nie czujemy się na siłach, by prowadzić śpiew, można korzystać z YouTube lub Spotify. Jest tam sporo pieśni, które śpiewamy na nabożeństwach. Można porozmawiać z pastorem i postarać się nabyć śpiewnik kościelny do użycia domowego.

5. Do nauczania biblijnych prawd można użyć prostych katechizmów w formie pytań i odpowiedzi. Polecam tzw. Pierwszy Katechizm (1840), Heidelberski (dla starszych) i Mały Katechizm Westminsterski (1647). To bardzo pomocne narzędzia w systematycznym uczeniu dzieci podstawowych doktryn chrześcijańskiej wiary.

Skupiajmy się jednak nie tyle na metodach, ile na zasadach. Podałem kilka przykładowych pomysłów z życia naszej rodziny, ale chodzi tak naprawdę o jedną, główną zasadę: Chrystus nie jest dodatkiem w naszym domu. Nie jest gościem niedzielnym. Jest domownikiem i Panem naszego domu. Starajmy się to wyrażać jak możemy: w tym, czego uczymy, jak postępujemy, jak się komunikujemy w rodzinie, jak reagujemy na grzech, w modlitwie przed posiłkami, w tym, jak się do siebie zwracamy, w tym jak mówimy o innych, jak sobie wybaczamy, jak się zachęcamy itp. Niech nasze domy żyją Chrystusem na co dzień, nie zaś jedynie przy okazji świąt lub niedziel. Niech będą pełne duchowej woni, której źródłem jest radość w Nim.

6. Podobnie jak w przypadku cichego czasu miejmy plan, miejsce i czas. Plan czyli np. rozpiskę rodzinnego czytania Biblii lub czytanie ksiąg rozdział po rozdziale. Możecie np. czytać księgę, która akurat jest omawiana na kazaniach. To pozwoli jeszcze lepiej zapoznać się z danym fragmentem i jeszcze lepiej go zrozumieć. Wybierajmy takie księgi lub rozważania, które są odpowiednie dla rodziny pod względem trudności i długości. Uwzględniajmy np. wiek i czas skupienia się dzieci.

7. W naszej rodzinie ten wspólny czas zawsze mamy wieczorem między 20-21, ale są rodziny, które czytają i modlą się przy stole po posiłku (obiedzie lub kolacji). Ważne jest, by to było miejsce i czas, w którym wszyscy możecie się skupić wyłącznie na Bogu i wspólnocie wokół Niego. Nie chodzi o sytuację, w której dziecko je kolację lub ogląda bajkę, a my czytamy im Biblię. Chodzi o czas po kolacji i po bajce (lub przed), kiedy uczymy się razem słuchać i razem się modlimy.

8. Dążmy do regularności, a nie do perfekcji. Niektórzy popadają we frustrację, gdy te wzniosłe postanowienia i próby przyćmi rzeczywistość. Ale jak ktoś powiedział: „Uwielbienie rodzinne jest jak wielka przyjaźń. Ma swoje lepsze i gorsze dni, ale powstaje dzięki regularnej, znaczącej interakcji”. William Gouge zauważył, że „gwóźdź, który za jednym ciosem ledwo wchodzi, przy wielu ciosach zostaje wbity do samego końca”. Tak samo jest z powtarzaniem w rodzinnym uwielbieniu. Nie zachowujmy się jak sześcioletni chłopiec, który bardzo chce zagrać w drużynie koszykówki z 10-letnim bratem, narzekając: „Wczoraj i dzisiaj zjadłem dwie porcje, a on tylko jedną! Dlaczego jeszcze nie jestem wyższy od niego?”. Ale tak nie działa jedzenie. „Regularność” to jest słowo klucz.

PODSUMOWANIE

1. Nie znam przyszłości dzieci w naszym kościele, ale modlę się o każde z nich, by z domu wyniosło zamiłowanie do Słowa Bożego, pamięć o modlącej się mamie i tacie, pragnienie, by modlitwa i Słowo Boże były obecne w ich dorosłym życiu. Tam, gdzie Jezus jest czczony, tam mamy obietnicę, że będzie nam błogosławił, umacniał i pokrzepiał.

2. Dzieci, doceńcie pracę i wysiłki rodziców w prowadzeniu was do Boga i wychowaniu. Rodzice, dzieci potrzebują, abyście duchowo je wspierali i prowadzili ku dojrzałej wierze. Są poddawane wielkiej presji bezbożności. Potrzebujemy siebie nawzajem.

3. Istnieje więcej niż jeden właściwy sposób na rodzinne uwielbienie Boga. Każda rodzina musi znaleźć swój własny „rytm”. Jednak jedynym niepodlegającym negocjacjom elementem jest wspólne czytanie Słowa Bożego. Po prostu to róbcie! Jeśli będziemy czekać na odkrycie idealnej metody, idealnej porę dnia i idealne dzieci, nigdy nie zaczniemy! Nie komplikujmy sobie życia. Lepiej mieć proste, niedoskonałe krótkie społeczności rodzinne, niż w ogóle ich nie mieć.

4. Skupmy się na Biblii. Celem kultu rodzinnego jest formacja duchowa wynikająca z zakorzenienia w Słowie Bożym. To normalne, że jako rodzice możemy nie rozumieć wszystkiego, co przeczytamy. Dobrze jest wówczas powiedzieć swojej rodzinie np.: „Nie znam odpowiedzi na twoje pytanie, ale daj mi parę dni, bym ją znalazł”. To też świadectwo. Nie musimy znać wszystkich odpowiedzi, by zwracać się do Biblii.

Wszyscy potrzebujemy pomocy Ducha Świętego i pobożnych osób, w zrozumieniu. Dobrze, aby nasze dzieci widziały, że my też się uczymy. Szukajmy odpowiedzi u pastorów, dojrzałych chrześcijan, czytajmy dobre książki i komentarze biblijne. To będzie też dobrym świadectwem dla innych. Każdy z nas musi się uczyć. Kiedy ludzie dziwią się ilością książek w mojej bibliotece, odpowiadam, że przyczyna jest prosta: Wiele rzeczy nie wiem. Do wielu rzeczy jestem za głupi. Muszę więc się jeszcze wiele uczyć.

5. Amerykański generał John Paton powiedział, że jego ojciec miał na niego bardzo znaczący wpływ. W jaki sposób go wywarł? Poprzez rodzinne czytanie Biblii i modlitwę. Może i w dzień nie było ojca, gdyż pracował. Ale wieczorami modlił się z dziećmi i o dzieci. Bóg pobłogosławił rodzinne wielbienie prowadzone przez jego ojca. To jest przepis na dobre życie: pracuj, módl się i odpoczywaj. A wszystko w swoim czasie. Nie zaniedbuj żadnego z tych aspektów, włączając w to osobisty cichy czas z Bogiem, jak i społeczność rodzinną. Niech Bóg nas w tym wspomaga, błogosławi i daje wytrwałości.

--------

Jeśli masz pytania lub chciałbyś porozmawiać na temat społeczności rodzinnej w Twoim domu - napisz lub zadzwoń: bartosik7@gmail.com tel. 605 282 417

wtorek, 7 grudnia 2021

Małe owieczki

Każde moralne wezwanie Pana Jezusa i apostołów dotyczy owiec, a nie świń. Bóg nie mówi do świń: umyj się, zachowuj się jak owca, bądź porządnym członkiem stada owiec, jedz soczystą trawę. Mówi raczej: przestań być świnią! 

Kiedy chrześcijański rodzic mówi do swojego dziecka: nie kłam, nie bij siostry, pomódlmy się, nie obmawiaj kolegi, słuchaj mamy, idziemy na nabożeństwo itd. - to nie uczy etyki świni. Uczy małej owieczki, małego ucznia Jezusa posłuszeństwa "w Panu" (Ef 6:1).

wtorek, 23 listopada 2021

Witaj w Ewangelicznym Kościele Reformowanym

WSTĘP 

Witaj. Cieszymy się, że nas odwiedziłeś i zainteresowałeś się naszą wspólnotą. Jako kościół w Gdańsku jesteśmy częścią Wspólnoty Ewangelicznych Kościołów Reformowanych (Communion of Reformed and Evangelical Churches, CREC). 

Rozwijamy się, służąc Bogu i ludziom. Przez kilkanaście lat naszej służby mieliśmy i mamy przywilej prowadzić wiele osób do Chrystusa dzięki zbawiennej mocy Ewangelii oraz czynić ich Jego uczniami. Zaobserwowaliśmy również, że zadawane nam pytania przez osoby, które nas odwiedzają lub korzystają z naszej aktywności w internecie, często się powtarzają. 

Wiele z wyróżników naszego kościoła znajdziecie w wyznaniach wiary, które można podzielić na dwie grupy. Pierwsza z nich odwołuje się do jedności i ciągłości historycznego Kościoła np. Apostolskie Credo, Wyznanie Nicejsko-Konstantynopolitańskie (381 r.), Chalcedońska Definicja Wiary (451 r.), czy Atanazjańskie Wyznanie Wiary (V w.). Druga zaś do teologicznego i doktrynalnego dziedzictwa Reformacji: Kanony z Dort, Belgijskie Wyznanie Wiary oraz Katechizm Heidelberski – znane jako Trzy Formy Jedności. Ich treść znajdziecie na naszej stronie: gdansk.reformacja.pl 

Niniejsza publikacja jest tłumaczeniem opracowania naszych Ewangelicznych Kościołów Reformowanych pt. „What to Expect in our CREC Church”. Ma ona na celu przybliżenie niektórych przekonań i praktyk, które wśród nas napotkasz, i krótko wyjaśnić ich powody. Czytając to opracowanie, pamiętaj, że nasze kościoły nie są stuprocentowo identyczne. Nie wszystko opisane tutaj odnosi się w identyczny sposób do każdego zboru naszej Wspólnoty, i nie przeszkadza nam to we wzajemnym szacunku, budowaniu jedności i współpracy. To w zasadzie kolejna rzecz, której możesz się spodziewać: powszechność (inkluzywność) w myśleniu o innych zborach, denominacjach i tradycjach w Kościele. 

Po tym krótkim wstępie możemy zaczynać. 


1. LITURGICZNE NABOŻEŃSTWO
 

Nabożeństwo we współczesnych kościołach ma zazwyczaj charakter nieformalny. Często przypomina koncert lub wydarzenie estradowe z przesłaniem dla odwiedzających: „przyjdź taki, jaki jesteś”. 

W konsekwencji, gdy ktoś przychodzi w niedzielny poranek na nabożeństwo do jednego z kościołów reformowanych, to często najbardziej zaskakuje go zupełnie inne podejście do czczenia Boga (które staje się oczywiste już po pierwszych pięciu minutach), pełne dbałości o szacunek, godność oraz to, co określa się czymś „oficjalnym”. W kręgach ewangelicznych skupionych na okazywaniu „wrażliwości względem poszukującego” nasza postawa może być odbierana jako bliższa „wrogości wobec poszukującego”. 

Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że największym wyzwaniem dla kogoś, kto nie jest przyzwyczajony do tego rodzaju uwielbienia, jest kwestia nieszczerości. Wielu z nas przekonano, że skoro coś jest spisane, zaplanowane, to z pewnością nie pochodzi z serca. Skoro nasze nabożeństwa opierają się o biuletyn zawierający wszystkie wcześniej zaplanowane elementy, to gdzie zostało miejsce na spontaniczne działanie Ducha Świętego? 

Z pewnością możemy się zgodzić, że jeśli nabożeństwo jest obłudne i ograniczone do obrzędu to oczywiście nie jest dziełem Ducha Świętego. Jednak nie podważamy szczerości i oddania wyrażanych w innych działaniach, które wymagają planowania lub prób. Gdybyś miał przywilej wysłuchania hymnu narodowego w wykonaniu Reprezentacyjnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego, zastanawiałbyś się, czy rzeczywiście mają na myśli to, co śpiewają? Jeśli w okresie Świąt Bożego Narodzenia zabrałbyś żonę na przedstawienie „Dziadek do orzechów”, czy wyszedłbyś z niego potrząsając głową na całą tę nieszczerość, ponieważ muzyka była dokładnie taka sama, jak w zeszłym roku? 

Powodem, dla którego w naszym kościele nadajemy nabożeństwu formę oficjalną jest przekonanie, że Bogu należy okazywać szacunek. 

„Dlatego też otrzymując niewzruszone królestwo, trwajmy w łasce, a przez nią służmy Bogu ze czcią i bojaźnią! Bóg nasz bowiem jest ogniem pochłaniającym” (Hbr 12:28-29). 

Tego właśnie pragniemy. W powyższym cytacie Pisma Świętego widzimy, że uwielbienie może być nie do zaakceptowania przez Boga, właśnie przez brak szacunku i postawę, która nie wyraża bojaźni przed Bogiem. Niestety, często mamy do czynienia z traktowaniem Boga z nonszalancją. 

Odpowiadając więc na zarzut o spisanym biuletynie, przypominamy, że apostoł Paweł cieszył się „ładem” kościoła w Kolosach (Kol 2:5). Słowo to nawiązuje do terminologii wojskowej i odnosi się do formowania oddziału – niczym orkiestry, o której wspominaliśmy przed chwilą. 

Jednocześnie chcemy uniknąć grzechów potępionych przez Jezusa, gdy ostrzegał przed długimi szatami (Mk 12:38), rzemykami modlitewnymi, wydłużaniem frędzli szat (Mt 23:5), długimi modlitwami (Mt 23:14), fantazyjnymi religijnymi tytułami (Mt 23:7) i innymi formami kościelnej pompy. Jednak przygotowanie do ofiarowania Bogu tego, czego On wymaga, nie jest tym samym, co wydziwianie w kreowaniu czegoś, co budzi w Nim odrazę. 


2. NABOŻEŃSTWO ODNOWIENIA PRZYMIERZA 

Struktura naszego nabożeństwa pod wieloma względami może kojarzyć się odwiedzającym z „tradycyjnym nabożeństwem”. Jednak pewne jego elementy mogą nasunąć kilka pytań. 

Pierwsze z nich dotyczy określania naszych nabożeństw „odnowa przymierza”. 

Nie chcemy przez to powiedzieć, że nasze przymierze z Bogiem jest zawarte na pewien ograniczony czas i że może wygasnąć niczym dzierżawa, jeśli jej nie odnowimy. Nasze przymierze z Bogiem jest wieczne i nie wygaśnie, ale jest również żywe, a jego celem jest rozwój oraz rozkwit. Tak jak seksualne zjednoczenie odnawia małżeństwo lub posiłek odnawia ciało, tak nabożeństwo odnawia nasze przymierze z Bogiem. 

Drugim elementem odnowienia przymierza wymagającym wyjaśnienia, jest model lub struktura nabożeństwa, która „obkłada je okładkami”: otwarciem i zamknięciem. Kiedy pastor ogłasza „wezwanie do uwielbienia”, zwołuje wiernych na zgromadzenie przed Bogiem. Na zakończenie zaś, kiedy rozsyła kościół ze słowami błogosławieństwa, lud Boży zostaje wysłany na świat, aby być solą i światłem. 

„Wnętrze” nabożeństwa oparte jest na trzyczęściowej strukturze, którą stanowią: wyznanie grzechów, uświęcenie i Komunia. W czasach Starego Testamentu funkcjonowały trzy różne rodzaje ofiar – ofiara zagrzeszna, ofiara wstępująca (często tłumaczona jako całopalna) i ofiara pokoju. 

Ofiara zagrzeszna była rodzajem zadośćuczynienia za grzechy czciciela, które były symbolicznie przenoszone na zwierzę, będące obrazem Chrystusa. 

Ofiara wstępująca (całopalna) była ofiarą „zupełnego poświęcenia się”. Całe poświęcone zwierzę wstępowało do Boga w dymie jako ofiara dla Niego. 

W ofierze pokoju (biesiadnej) wierzący otrzymywał przywilej, aby uczestniczyć w posiłku przymierza. 

Ilekroć te trzy ofiary są wymienione razem w Starym Testamencie, występują w tej właśnie kolejności, co ma istotne znaczenie. Najpierw zajmujesz się winą i grzechem, następnie poświęcasz i oddajesz siebie Bogu, a na końcu masz z Nim komunię. To dlatego nasze Nabożeństwo Odnowienia Przymierza oparte jest na tym schemacie. Jednak w Nowym Przymierzu nie składamy ofiar ze zwierząt, ponieważ Jezus Chrystus umarł raz na zawsze, aby wypełnić cały ofiarniczy system. Był nie tylko ofiarą zagrzeszną. Sekwencja i symbolika ofiar uczą nas, w jaki sposób powinniśmy zbliżać się do Boga. Dlatego nasze nabożeństwa zawierają te trzy elementy. Najpierw, po wezwaniu do uwielbienia, wyznajemy nasze grzechy i otrzymujemy zapewnienie o przebaczeniu (ofiara zagrzeszna). Następnie poświęcamy się Bogu (czytanie Pisma, kazanie, ofiary itd.), co koresponduje z ofiarą wstępującą. I w końcu, sprawujemy Wieczerzę Pańską, co nawiązuje do ofiary pokoju. Kiedy to wszystko nastąpi, otrzymujemy błogosławieństwo i wychodzimy do świata, który potrzebuje usłyszeć o Jezusie Chrystusie. 


3. COTYGODNIOWA KOMUNIA 

Praktyka cotygodniowej komunii wynika z naszego zrozumienia nabożeństwa jako odnowienia przymierza. Naturalny kierunek nabożeństwa zmierza od wyznania grzechów do uświęcenia i od uświęcenia do Komunii. Chcemy przeżywać te etapy za każdym razem, gdy wielbimy Boga. 

Sercem biblijnego nabożeństwa są Słowo i sakramenty, ale rozumiane nie jak przypadkowe „dobieranie się w pary”, jak gdyby Słowo i sakrament były jak sól i pieprz, lub szynka i jajka. Raczej postrzegamy je jak jedną czynność prowadzącą naturalnie do kolejnej, jak gotowanie i jedzenie. W tym świetle nabożeństwo bez kazania postrzegalibyśmy jako przykład kościelnego ruchu „surowej żywności”. Jedzenie nie jest przygotowane tak, jak powinno. Zaś tradycje, które mają mocne nauczanie, ale nie dają możliwości obcowania z Panem podczas Jego Wieczerzy, są podobne do oglądania pokazów gotowania mistrza kuchni. Uczysz się, lecz niczego nie jesz. 

Dlatego nasze nabożeństwa kończą się co tydzień sprawowaniem Wieczerzy Pańskiej. Zrozumienie tego we właściwy sposób w żadnym razie nie umniejsza znaczenia osadzonych na Biblii egzegetycznych kazań. Nabożeństwo nie jest grą, w której więcej czasu na Wieczerzę oznacza mniej czasu na kazanie. Nie konkurują one ze sobą w większym stopniu aniżeli gotowanie z jedzeniem. Staramy się zorganizować nasze nabożeństwa w taki sposób, aby nadać godne miejsce głoszonym kazaniom, ale też jemy oraz pijemy. 

Niektórzy w naszej reformowanej tradycji mają obawy wobec cotygodniowej Komunii, ponieważ jawi się im jako zbyt „katolicka”. Tymczasem w okresie Reformacji to właśnie reformatorzy naciskali na o wiele częstszą Komunię, co udawało im się z różnym powodzeniem. Na przykład Jan Kalwin usilnie zachęcał do cotygodniowej Komunii. W końcu jesteśmy w stanie dać jej należne miejsce i pójść za jego radą. 


4. DIALOG NA NABOŻEŃSTWIE 

W średniowiecznym kościele istniało wyraźne rozróżnienie na duchowieństwo i na świeckich, którzy pełnili rolę widzów. „Akcja” rozgrywała się z przodu, za fasadą krucyfiksu, a lud Boży gromadził się, niczym widzowie, głównie po to, by słuchać. Ludzie mogli przebywać w obecności czegoś wielkiego, znajdować się w pobliżu miejsca, w którym odbywała się tajemnica, lecz byli odgrodzeni od wszelkich wezwań, a cały ciężki trening wykonywali eksperci. Protestancki nacisk na powszechne kapłaństwo wszystkich wierzących zmienił to na długi czas. 

Niestety w ostatnich dziesięcioleciach bardzo podobny, ostry podział wkradł się również do kościołów protestanckich i obecnie można go zaobserwować w formie profesjonalnych animatorów na scenie i publiczności przed nią. Wielu uczestników nabożeństw nie oczekuje, że zostaną poproszeni o „zrobienie” czegokolwiek. Nie stało się to wszystko od razu, lecz stopniowo. Doszło jednak do tego, że niektóre wspólnoty już prawie nie śpiewają. 

W podejściu Ewangelicznych Kościołów Reformowanych nabożeństwo jest aktywną rozmową między Bogiem a Jego ludem. To dialog – nie monolog. Wszyscy jesteśmy częścią ciała i wszyscy mamy coś do zrobienia. Nabożeństwo jest prowadzone przez pastora. Pełni on rolę „delegowanego rzecznika” w imieniu Pana. Jest upoważniony do tego poprzez święcenia (ordynację), które otrzymał i którym jest wierny do tego stopnia, że trzyma się Pisma Świętego niczym biały kolor śniegu. Wierny swojemu powołaniu pastor na początku nabożeństwa wzywa Boży lud do uwielbienia, zaś na końcu udziela mu błogosławieństwa. Czyta tekst do kazania jako słowa samego Boga i wygłasza kazanie jako oznajmiający Bożą wolę (1P 4:11). Po wyznaniu grzechów ogłasza zapewnienie o przebaczeniu w imieniu Jezusa, itd. 

Lud Boży odpowiada na te rzeczy w aktywny sposób. Wierni śpiewają Psalmy i hymny, mówią głośne Amen, Apostolskie Credo. Odpowiadają na czytanie Pisma Świętego: „Bogu niech będą dzięki”. Podnoszą ręce podczas śpiewu Gloria Patri. Po chrzcie przynoszą błogosławieństwo. Co tydzień spożywają chleb i wino podczas Wieczerzy Pańskiej. Krótko mówiąc, podczas nabożeństwa ciało Chrystusa jest powołane, aby być rozmówcą. Jedną z pierwszych rzeczy, którą mogą zauważyć odwiedzający nasze wspólnoty, jest to, że mają całkiem sporo rzeczy do zrobienia. Jest to zamierzone. Całe ciało jest powołane do wspólnej pracy, a wspólne nabożeństwo jest właśnie taką pracą. 

Odpowiedzi i porządek nabożeństwa są zwykle przygotowywane dla obecnych ludzi w drukowanym biuletynie. Z tego powodu ci, którzy są przyzwyczajeni do bardziej spontanicznego stylu na zasadzie „płyń z prądem”, niekiedy reagują na tak przygotowaną liturgię jako „odmianę katolicyzmu”. W rzeczywistości, oczywiście w wyznaczonych granicach, jest to jedna z najbardziej protestanckich rzeczy, które robimy. Rodzajem podwójnej ironii jest fakt, że to właśnie widowiskowe podejście do nabożeństwa preferowane przez wiele pop-ewangelicznych wspólnot zmierza w kierunku bardzo starego błędu. 


5. NABOŻEŃSTWO W CENTRUM 

W naszych kręgach dość często można usłyszeć o centralnym miejscu nabożeństwa i uczczenia Boga podczas zgromadzenia kościoła. Wymaga to pewnych wyjaśnień, ponieważ łatwo o błędne zrozumienie tego stwierdzenia. Kościół istnieje w czasie i w historii. Dlatego to, co „centralne” dla naszej tożsamości i pracy, należy rozumieć w kategoriach naszej misji i zadania. Wazon z kwiatami może być „centralny” na kominku, ale to nie jest centralne miejsce w sensie, o którym mówimy. Kult jest centralny w taki sam sposób, w jaki silnik pod maską ma kluczowe znaczenie dla działania samochodu. Silnik nie jest ani istotną ozdobą, ani bezużytecznym kawałkiem ciężkiego metalu, który uniemożliwia poruszanie się samochodu po drodze. 

Jezus, zanim wstąpił do nieba, powierzył Kościołowi zadanie czynienia narodów uczniami poprzez chrzest i naukę posłuszeństwa wszystkiemu, czego nasz Pan nauczał (Mt 28:18-20). Oznacza to, że misja Kościoła składa się z dwóch składników: narodzin i wzrostu. Kościół nie powinien traktować misji jako pobocznej operacji; Kościół jest misją. 

Istnieją dwa podstawowe sposoby zaniedbywania tego zadania. Jednym z nich jest porzucenie lub zminimalizowanie powołania do uwielbienia Trójjedynego Boga w Dzień Pański, ponieważ należy „wydostać się z niego” i ewangelizować, wpływać na świat w imieniu Jezusa. To tak, jakbyśmy wyłączyli silnik, aby samochód mógł jechać szybciej. Drugim sposobem, który pomija centralną rolę nabożeństwa w życiu Kościoła, jest podkreślenie jak ważny jest silnik i dbanie o niego, postawiwszy go na żelbetonowych pustakach w garażu. W pierwszym przypadku silnik nie jest najważniejszy, a powinien być. Przy tym drugim błędzie silnik jest najważniejszy, lecz w niewłaściwy sposób. Silnik, który pracuje, musi być podłączony do samochodu, zaś samochód bez silnika jest bezużyteczny. 

Starożytni prorocy zapowiadali czas chwały nowego przymierza jako okresu, kiedy kult Boga będzie właściwie sprawowany w każdym miejscu. 

„Gdyż od wschodu słońca aż do jego zachodu wielkie jest moje imię wśród narodów i na wszystkich miejscach spala się kadzidła i składa się czyste ofiary na cześć mojego imienia, bo moje imię jest wielkie wśród narodów – mówi Pan Zastępów” (Mal 1:11). 

Transformacja, przemiana świata dokona się dzięki wiernym kościołom, założonym w każdym miejscu, aby imię Boże było wielbione we wszystkich narodach. Jego imię stanie się wielkie pośród narodów, dlatego również wiele innych rzeczy zostanie zrealizowanych (o charakterze kulturowym i politycznym). Nie lobbujemy, aby to osiągnąć w pierwszej kolejności. Wiemy jednak, że one muszą nadejść i nauczamy ludzi, aby ich oczekiwali. Kościół jest silny właśnie dlatego, że nie jest klubem aktywistów. Jednocześnie unikamy błędu niektórych, którzy chcą zakładać kościoły będące nie do odróżnienia od okultystycznych tajemniczych religii, praktykujących dziwne, impotentne rytuały za zamkniętymi drzwiami. Nie, Kościół jest miastem na wzgórzu. 


6. WSPÓLNE „AMEN” 

Kolejną rzeczą, która jest dość powszechna w kościołach CREC, jest wspólnotowe Amen. Istnieją inne werbalne odpowiedzi, które praktykują nasze kościoły, lecz Amen jest najczęstszą z nich. Na przykład po czytaniu Pisma Świętego lektor mówi zwykle „Oto Słowo Pańskie”, zaś zgromadzenie odpowiada: „Bogu niech będą dzięki”. Podczas wezwania do uwielbienia, pastor rozpoczyna od powitania, które różni się w zależności od okresu liturgicznego, zaś wspólnota również odpowiada razem. 

Jednak najczęstszą odpowiedzią jest Amen. Jest to coś, co nasze wspólnoty mówią, gdy witamy nowych członków. Dotychczasowym członkom niekiedy zadajemy pytanie, czy przyjmują nowe osoby do wspólnoty i czy w ten sposób odnawiają własne zobowiązania członków kościoła. Odpowiedzią jest: Amen. Coś podobnego ma miejsce, gdy chrzcimy dziecko. Pytamy członków kościoła, czy obiecują pomagać i wspierać rodziców w chrześcijańskim wychowaniu dziecka. Odpowiedzią jest: Amen. Najczęściej Amen mówimy na zakończenie śpiewu Psalmów i hymnów. 

W Piśmie Świętym Amen jest rodzajem przysięgi. Jest to uroczyste i mocno brzmiące wyrażenie prawdy o tym, co właśnie zostało powiedziane. Wydźwięk tego słowa należy rozumieć jako: „absolutnie tak” lub „niech tak się stanie”. Amen pełni rolę właściwej konkluzji. „Pozdrawiają cię dzieci twojej wybranej siostry. Amen” (2J 13). Amen jest rodzajem zakotwiczenia dla uwielbienia wzniesionego Bogu. „Jego jest moc na wieki wieków. Amen!” (1P 5:11). Jest to odpowiednia reakcja, gdy ludzie przynoszą błogosławieństwo Bogu. „Ezdrasz pobłogosławił Pana, wielkiego Boga, a cały lud, podniósłszy swoje ręce odpowiedział: Amen, amen! Następnie skłonili swoje głowy i oddali Panu pokłon z twarzami zwróconymi ku ziemi” (Neh 8:6). 

Znaczenie tego słowa staje się wyraźne, gdy przyjrzymy się, w jakim kontekście używa go apostoł Paweł opisując samego Pana Jezusa. „Bo obietnice Boże, ile ich było, w nim znalazły swoje Tak; dlatego też przez niego mówimy Amen ku chwale Bożej” (2Kor 1:20). 

W Nowym Testamencie widzimy oczekiwanie, że będzie to zwyczajowa część nabożeństwa. Nie możemy powiedzieć Amen, jeśli czegoś nie rozumiemy (1Kor 14:16). W związku z tym chcemy zapewnić liczne możliwości, w których wierni mogą się uczyć mówić Amen i jak czynić to ze zrozumieniem. 


7. POSTAWA PODCZAS NABOŻEŃSTWA 

Kościoły w ogólny sposób można sklasyfikować jako „zorientowane na prawdę” lub „zorientowane na uczucia”. Uczciwe byłoby umiejscowienie naszych kościołów w pierwszej grupie, ale jedną z pokus, jakie napotykają kościoły nastawione na prawdę, jest myślenie, że oznacza to kościoły „zorientowane na mózg”. 

Prawda jest jednak dla całego człowieka. Prawda obejmuje twierdzenia, w które należy wierzyć, ale nie ogranicza się do tego. Jezus jest Prawdą. Prawda zatem sprawuje władzę nad całym ciałem, nie tylko nad naszymi mózgami. Zbyt wiele reformowanych kościołów uważa, że Bóg dał nam ciała jako walizki, które mają pomóc naszym nogom dotrzeć do kościoła. Chcemy się oprzeć tej tendencji. 

Dlatego w naszych kościołach napotkasz różne postawy ciała, które mogą być dla ciebie niezrozumiałe ze względu na twoje dotychczasowe doświadczenie. To może być klękanie lub wznoszenie rąk w geście uwielbienia. Jeśli wychowałeś się w charyzmatycznym kościele, w którym podnoszenie rąk było powszechne, prawdopodobnie nie klękałeś w żadnej części nabożeństwa. Jeśli wychowałeś się w kościele liturgicznym, gdzie klękałeś, najprawdopodobniej nie było podnoszenia rąk. Robimy jedno i drugie, ale nie dlatego, że chcemy być zagmatwani. 

W naszych kościołach istnieją cztery podstawowe postawy ciała o ważnym znaczeniu. Klękamy podczas wyznania grzechów. Siedzimy przy Wieczerzy Pańskiej, podczas czytań ze Starego Testamentu oraz listów apostolskich. Stoimy podczas śpiewu i czytania z Ewangelii. Podnosimy wspólnie ręce w końcowej doksologii, Gloria Patri oraz w czasie Modlitwy Pańskiej. 

W Piśmie Świętym klęczenie jest postawą uniżenia przed Bogiem (Ps 95:6). Stanie jest oznaką szacunku, który chcemy okazać podczas śpiewu i czytania Bożego Słowa (Neh 9:3). Siedzenie jest odpowiednią postawą podczas spożywania Bożych darów przy Stole Pańskim (Łk 22:30). Jesteśmy królami i kapłanami na ziemi, a to jest miejsce, w którym wspólnie się spotykamy. Chcemy wznosić razem dłonie podczas Doksologii na zakończenie nabożeństwa (1Tm 2:8). To podnoszenie rąk jest nieco inne niż w charyzmatycznych kościołach, gdzie jest raczej wyrazem indywidualnej pobożności lub prywatnej czci. Kiedy to robimy, czynimy to wspólnie, co jest wyrazem wspólnotowej czci. 

Podsumowując, chcemy oddawać nasze ciała Bogu w uwielbieniu i przypominać sobie, że jest to słuszne. Dawanie Bogu naszych ciał jest częścią naszej duchowej służby (Rz 12:1-2). 


8. ŚPIEW PSALMÓW 

Jedną z charakterystycznych cech nabożeństwa zborów Wspólnoty Ewangelicznych Kościołów Reformowanych (CREC) jest śpiewanie Psalmów. Było ich całkiem sporo w tradycji reformowanej, która nalegała na śpiewanie wyłącznie Psalmów. Nie jest to jednak praktyka naszych kościołów. Nie trzymamy się zasady wyłączności Psałterza, ale należy uczciwie powiedzieć, że staramy się śpiewać Psalmy na te same, wspólne melodie. Oczywiście śpiewamy również inne pieśni i hymny, lecz chcemy, by nasze oddanie Psalmom było jawne i oczywiste. Psalmy kształtują kręgosłup naszego śpiewu podczas nabożeństwa. Dlaczego? 

Apostoł Paweł w listach do Efezjan i do Kolosan naucza, aby chrześcijanie rozmawiali ze sobą poprzez Psalmy, hymny i pieśni duchowe (Ef 5:19; Kol 3:16). Niekiedy przyjmujemy to jako wezwanie, byśmy pozwolili Psalmy wrzucić „do miksera” z innymi pieśniami, lecz w rzeczywistości wymowa tych słów jest mocniejsza. Są tutaj użyte trzy słowa: Psalmy, hymny i ody. W Septuagincie (greckie tłumaczenie Starego Testamentu) te trzy słowa są używane jako nagłówki w całej Księdze Psalmów. Nie chodzi o to, że nie możemy śpiewać „Gdy spoglądam na cudowny krzyż”, lecz że nie mamy pozostawionej możliwości, aby Psalm 124 znajdował się całkowicie poza naszym muzycznym uwielbieniem. 

Jeśli kościół jest wierny w śpiewaniu Psalmów, wówczas nienatchnione hymny, które komponuje i śpiewa, będą podobne do Psalmów. Przykładowo, jedną z cech pieśni w natchnionym przez Boga śpiewniku jest obecność wrogów. W słowach większości chrześcijańskich pieśni napisanych w ciągu ostatnich dwóch wieków musielibyśmy szukać bardzo wnikliwie i dokładnie, aby znaleźć wrogów. Zamiast śpiewać jako zwarty, gotowy do bitwy kościół „Syn Boży idzie naprzód na wojnę”, śpiew zmierza w kierunku piosenek w stylu „Kumbaya”. Kiedy jednak kościół śpiewa Psalmy, wówczas nie powinny nas dziwić pieśni, takie jak „Warownym grodem jest nasz Bóg”. Nie są to Psalmy, lecz są to hymny wzorowane na Psalmach i oparte na mądrości w nich zawartej. 

Kiedy duża część kościoła zrezygnowała ze śpiewania Psalmów oderwaliśmy się od danego nam przez Boga natchnionego wzorca dla śpiewu. Tak jak kazania oddalają się od prawdy, kiedy przestają być ekspozycją natchnionego tekstu, tak muzyczna część nabożeństwa oddala się od prawdy, kiedy nie ma regularnych muzycznych przypomnień o tym, co Bóg uważa za odpowiednie wokalne uwielbienie. Ponieważ nie chcemy prosić Boga, aby „złamał ich złe ręce”, znaleźliśmy się w miejscu, gdzie śpiewamy muzykę w stylu „Jezus jest moją dziewczyną”. Jesteśmy przekonani, że wyjście z tej ślepej uliczki jest do odzyskania przez śpiew Psalmów. I jest to coś, co próbujemy robić. 


9. STYL MUZYCZNY 

Prócz oddawania Bogu chwały, muzyka na nabożeństwie ma również ważną rolę w nadawaniu tonu nabożeństwa. Pismo Święte uczy, że muzyka niesie ze sobą nastrój. Inny rodzaj muzyki towarzyszy żałobie, a inny wybierzemy do tańca (Łk 7:32). Gdyby syn marnotrawny powrócił do domu współcześnie, starszy brat mógłby usłyszeć muzykę kwartetu jazzowego, bo ojciec pewnie wynająłby go do grania z tej okazji (Łk 15:25). Kiedy Saul zamartwiał się, szczególny rodzaj muzyki był w stanie rozpromienić jego ducha (1Sm 16:16). Celem muzyki w Piśmie Świętym jest nadawanie tonu. Muzyka nie tylko „pasuje” do określonego zachowania. Wręcz tworzy się ją do pełnienia konkretnej funkcji. 

W Ewangelicznych Kościołach Reformowanych staramy się budować podniosły nastrój. To jest sprzeczne z duchem współczesnego wieku, który chce nieformalnego, lekkiego i swobodnego podejścia do kościoła. Problem w tym, że Bóg nakazuje nam zbliżać się do Niego podczas nabożeństwa z czcią i bojaźnią (Hbr 12:28). Nasz Bóg jest ogniem trawiącym. Bojaźń Boża to nie tchórzliwy strach powodowany obawą przed karą. Jest to rodzaj bojaźni, która jest połączona z odwagą. Zbliżamy się do tronu łaski z odwagą. Biblia naucza, abyśmy sprawowali nasze zbawienie ze bojaźnią i drżeniem (Flp 2:12). Aby to wyrazić w kontekście nabożeństwa, potrzebny jest określony rodzaj muzyki. 

Śpiewamy w taki, a nie inny sposób w kościele nie dlatego, że wierzymy, iż inne formy muzyczne są złe lub niewłaściwe, ale raczej dlatego, że wierzymy, iż nie pasują one do tego rodzaju okazji. Dany rodzaj muzyki jest odpowiedni na przyjęcie urodzinowe przedszkolaka, ale nie na nabożeństwo. Inny rodzaj muzyki rockowej świetnie nadaje się do jazdy autostradą, ale nie na nabożeństwie. Szczególny rodzaj jazzu może podobać się, gdy słychać go podczas kolacji, lecz nie na nabożeństwie. 

Oczywiście z szacunkiem nie oznacza „bez radości”. Śpiewanie na nabożeństwie lamentów pogrzebowych jest przeciwieństwem czci. Kluczem jest to, że staramy się dobierać muzykę, która jest adekwatna do istoty nabożeństwa. 

Jeszcze jedna kwestia: szacunek jest wyrażony w słowach i muzyce, nie w samych słowach. Zbyt wielu chrześcijan zaakceptowało fałszywe przekonanie, że Bóg nie objawił się muzycznie w chwale naturalnego objawienia. Muzyka nie jest bardziej „neutralna” niż cokolwiek innego w stworzeniu. 


10. CZYTANIE PISMA ŚWIĘTEGO 

Powszechną praktyką w Ewangelicznych Kościołach Reformowanych jest słuchanie głośno czytanego Pisma Świętego. Tekst do czytań (z lekcjonarza) nie zawsze jest ten sam co omawiany na kazaniu. Czytanie Biblii jest elementem nabożeństwa podczas którego Słowo Boże rozpoznajemy jako centralne i fundamentalne dla naszego życia. Zazwyczaj mamy jedno czytanie ze Starego Testamentu, jedno z listów apostolskich i jedno z Ewangelii, podczas którego stoimy (jako sposób okazania czci). Po każdym czytaniu lektor mówi: „Oto Słowo Boże”, zaś wspólnota odpowiada: „Bogu niech będzie dzięki”. Po czytaniu z Ewangelii mamy słowa: „Oto Słowo Pańskie”, na co odpowiadamy: „Chwała Tobie, Chryste”. 

Ponieważ wierzymy, że nabożeństwo powinno być „zgodne z Pismem”, zapytani o jakąkolwiek jego część, będziemy w stanie odpowiedzieć, odwołując się do konkretnego fragmentu Pisma Świętego. Nie inaczej jest tutaj. „Dopóki nie przyjdę, pilnuj czytania, napominania, nauki (1Tm 4:13). To publiczne czytanie Biblii różni się od jej publicznego wyjaśniania. 

Możemy się domyślić, że Pismo Święte było czytane publicznie na nabożeństwach kościoła w pierwszym wieku, ponieważ publikowane Biblie były rzadkością, a jedynym sposobem, w jaki wierni mogli poznawać Pismo Święte, było jego słuchanie. My, z drugiej strony, mamy różne tłumaczenia Biblii w domu. Jest to rozsądna obserwacja, ale nie chcemy mieć stosu Biblii w domu, które zbierają kurz. Wierzymy, że chrześcijanie powinni honorować indywidualnie oraz w rodzinach to, co czczą razem, we wspólnocie podczas nabożeństwa. Innymi słowy, kiedy Pismo Święte otrzymuje honorowe miejsce w publicznym uwielbieniu Boga, jest bardziej prawdopodobne, że obecni na nim chrześcijanie rzeczywiście będą oddawać się lekturze Pisma Świętego używając kopii, które mają w domu (2Tm 3:15). 


11. BIBLIJNE KAZANIA 

Wśród kaznodziejów jest stary żart, że „kazanka są dla zborowniczków”. Człowiek nie żyje samym chlebem, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych. Pismo Święte jest naszym życiem. Wierzymy w ostateczny autorytet Biblii, dlatego kazanie jest bardzo ważnym elementem naszego nabożeństwa. Ale musimy również pamiętać, że kazania są ważne nie tylko z powodu przywoływanych cytatów biblijnych; głoszenie kazania samo w sobie jest ważnym wydarzeniem. To przez głupie zwiastowanie wierzący dostępują zbawienia (1Kor 1:21). Wiara przychodzi przez słuchanie, a słuchanie przez głoszone Słowo (Rz 10:14). Niedocenianie znaczenia głoszenia jest niedocenianiem znaczenia ludzkich dusz. 

Ogólną zasadą w naszych kościołach jest głoszenie kazań ekspozycyjnych. Oznacza to dbałość o nauczanie i zastosowanie Pisma w naszym życiu rozdział po rozdziale. Ważne jest również, że nie zaniedbujemy ksiąg Starego Testamentu. Nie są one Słowem Bożym na emeryturze lub wygnane na pastwisko. Wraz z księgami Nowego Testamentu są skrzynią na narzędzia pastora (2Tm 3:16). 

Nie oznacza to, że wszystkie kazania będą ekspozycyjne, przeglądem ksiąg biblijnych. Choć większość z nich będzie, to niektóre kazania będą związane z rokiem kościelnym, wyjaśniając to, co reformatorzy nazywali „dniami ewangelicznymi”, oznaczającymi wydarzenia takie jak narodziny Chrystusa, Jego zmartwychwstanie lub wniebowstąpienie. Innym razem może to być seria tematycznych kazań odnoszących się do szczególnych potrzeb kościoła. Ale większość kazań będzie zakotwiczona w poszczególnych księgach biblijnych. 

Należy zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię. Po wyjaśnieniu biblijnego tekstu bardzo ważne jest wskazanie przez pastora jego zastosowania w życiu ludzi, do których przemawia. Kazania, które nie mają zastosowania, są po prostu ćwiczeniem w oszukiwaniu samych siebie (Jk 1:22-24). 


12. OPTYMIZM NA TEMAT PRZYSZŁOŚCI KOŚCIOŁA 

Doktrynalne przekonanie, które najprawdopodobniej znajdziecie w Ewangelicznych Kościołach Reformowanych, jest, co dziwne, punktem, który w rzeczywistości nie jest wymagany przez żadną z naszych oficjalnych konfesji. Jeśli chodzi o eschatologię (naukę o rzeczach, które będą miały miejsce przy końcu świata), jedyną rzeczą, na którą dotychczas Kościół Powszechny się zgodził, jest to, że Jezus Chrystus pewnego dnia powróci w mocy i chwale, aby sądzić „żywych i umarłych ”. Jeśli chodzi o wszelkie szczegóły otaczające i prowadzące do tego chwalebnego wydarzenia, szerszy Kościół nie osiągnął w nich jeszcze konsensusu. Niektóre denominacje są premilejnymi dyspensacjonalistami, niektóre są historycznymi premilenistami, inne amilenistami itd. Ktoś kiedyś żartował, że milenium to tysiąc lat pokoju, o które chrześcijanie lubią walczyć. 

Chociaż nie jest to doktrynalnym wymogiem Ewangelicznych Kościołów Reformowanych, nasi pastorzy i przywódcy kościelni są w przeważającej mierze tak zwanymi postmilenistami. Jest to rzadko spotykane doktrynalne stanowisko w naszych czasach, ale był taki okres w historii kościołów reformowanych, kiedy było ono o wiele bardziej powszechne. Po prostu wracamy do naszych historycznych korzeni. W ogólnym zarysie oznacza to, iż wierzymy, że głoszenie Ewangelii na świecie będzie potężne i skuteczne, a jego owocem będą narody przychodzące do Chrystusa, aby być Jego uczniami. Nadejdzie złota era ludzkiej historii, a po niej (skąd pochodzi określenie post-milenizm, a więc po milenium) powróci Pan Jezus, aby zniszczyć ostatniego wroga – śmierć. 

Jeśli nie jesteś przyzwyczajony do tego rodzaju rzeczy, a wiążesz się z Ewangelicznym Kościołem Reformowanym, po pewnym czasie przyzwyczaisz się do optymizmu. Do tej pory oglądałeś informacje w wieczornych wiadomościach mówiące o skandalach i komentowałeś je przyjacielowi, że to „dni ostateczne”, więc w zasadzie czego innego moglibyśmy się spodziewać? Ale teraz masz przyjaciół, którzy mówią ci, że źli ludzie nie będą wiecznie trwać w swym szaleństwie i wkrótce nadejdzie czas, byśmy ruszyli naprzód. 

Jak wspomniałem powyżej, nie jest to doktrynalny wymóg dla przywódców naszych wspólnot, a tym bardziej dla naszych członków. Można jednak powiedzieć, że eschatologia nadziei stała się znaczącą częścią kultury naszych kościołów. 


13. WINO PODCZAS KOMUNII 

Wielu ludzi przychodzi do naszych kościołów z szerszego świata ewangelicznego. Jeśli dorastałeś jako rzymski katolik lub luteranin, jesteś przyzwyczajony do obecności wina podczas Komunii. Jeśli jednak przyjdziesz do jednego z naszych kościołów, mając ewangeliczne lub baptystyczne korzenie wiary, użycie wina może być sporą niespodzianką. A ponieważ zwykle sprawujemy Komunię co tydzień, jest to sytuacja, z którą będziesz się spotykał w każdą niedzielę. 

Robimy to, ponieważ jesteśmy przekonani, że Jezus, ustanawiając Komunię, używał wina. Wierzymy również, że nie posiadamy autorytetu, aby znosić Jego ustanowienia. Żydzi używali wina podczas Paschy, a Jezus ustanowił sakrament Wieczerzy Pańskiej właśnie w kontekście tego posiłku. „Kielich błogosławieństwa”, o którym mówi Paweł (1Kor 10:16) był trzecim kielichem podczas Paschy i był to kielich wina. W rzeczywistości bez chłodzenia wręcz niemożliwe byłoby utrzymanie i zachowanie tego, co uważamy za sok winogronowy. 

Skąd wiemy, że wino w Biblii było napojem alkoholowym? Z powodu częstych napomnień, aby nie pić go za dużo (Ef 5:18; 1Kor 11:21). Gdyby biblijne wino było po prostu sokiem winogronowym, wówczas moralne upomnienia nie miałyby sensu. Gospodarz wesela w Kanie Galilejskiej nie był zdziwiony tym, że najlepszy sok winogronowy został zachowany na koniec, po tym jak sok trzeciej klasy osłabił zmysły wszystkich gości weselnych (J 2:10). 

Niektórzy mogą mieć poczucie, że obecność napoju alkoholowego w sakramentalnym posiłku świadczy o braku szacunku wobec ustanowienia Pańskiego. Ale w rzeczywistości jest to nowoczesna wersja pozwalania, aby ludzkie tradycje (które wciąż mogą wywierać silny wpływ) znosiły Słowo Boże, przed czym ostrzegał Jezus (Mk 7:9). W Starym Testamencie część dziesięciny była wydawana, aby kupić szekar, czyli „mocny napój” (Pwt 14:22-26). W Nowym Testamencie, słowo oznaczające wino to oinos i jest to wyraźnie alkohol, na co wskazuje wiele kontekstów, w których go użyto. 

Warto podkreślić jeszcze jedną kwestię. Wino, którego używamy podczas Komunii, powinno być jak Ewangelia, a więc mocne. Jak w przypadku wszystkiego, co mocne, możliwe są nadużycia (np. „Czy możemy zgrzeszyć, aby obfitowała łaska?”), ale możliwość nadużyć nie powinna być zezwoleniem na zastąpienie autorytetu Pisma. Chcemy być przede wszystkim biblijnymi chrześcijanami. Oznacza to, że nie chcemy ewangelii soku winogronowego, lecz raczej ewangelię z mocą. 


14. CZŁONKOSTWO W KOŚCIELE 

Ze względu na fakt, że żyjemy w czasach nieformalnych więzi i ucieczki od zobowiązań, wielu chrześcijan nie zna idei przymierza członkowskiego w kościele. Zbory naszej Wspólnoty Ewangelicznych Kościołów Reformowanych (CREC) zwykle mają formalną listę członków, co dla niektórych może wymagać krótkiego wyjaśnienia. 

Biblijna podstawa dla członkostwa znajduje się w Liście do Hebrajczyków 13:7 oraz 13:17. Werset 7 mówi o chrześcijańskich „przywódcach”, którzy nauczali Słowa Bożego i prowadzili życie godne naśladowania. Oczywiście, jeśli masz komuś okazywać posłuszeństwo, warto go poznać. Aby wysłuchać przywódców kościoła, musisz znajdować się w zasięgu ich głosu. Aby ich naśladować, musisz poznać ich oraz ich rodziny. Dlatego członkowie zboru muszą znać swoich starszych – inaczej szacunek wobec nich jest bezsensownym obowiązkiem, niemożliwym do wypełnienia. Ponadto, werset 17 pokazuje nam konkretne obowiązki, które rozciągają się w jeszcze innym kierunku. Ci, którzy zarządzają, mają baczyć na pojedyncze dusze ze świadomością, że zdadzą z tego sprawę. Jedną z rzeczy, za którą zdadzą rachunek, jest obowiązek poprawnego liczenia. Jeśli tata wraca z parku z dziećmi, a mama pyta go, czy ma je wszystkie przy sobie – to nie będzie zadowolona z odpowiedzi: „mniej więcej”. Werset 17 wymaga pewnego rodzaju listy członków. „Doglądaj pilnie stanu swoich owiec, zwracaj uwagę na swoje trzody” (Prz 27:23). 

Podczas gdy przynależność do określonego zgromadzenia jest ważna, nie jest ważna w tym samym sensie, co na przykład małżeństwo. Każdy może całkiem zasadnie opuścić zbór, aby podjąć pracę w innej części kraju, ale nie byłoby uzasadnione, gdyby opuścił swoją rodzinę z powodu tejże pracy. Ponieważ nasze kościoły nie mają charakteru sekciarskiego, uważamy, że czymś uprawnionym jest przeniesienie członkostwa z jednego kościoła do innego – jeśli nie jest to powiązane ze postawą schizmatycką. Członkostwo w kościele jest dla członków i starszych zboru sposobem, aby przyjąć pewną formę uporządkowanej odpowiedzialności. Dla nas – pastorów nie jest to kwestia jakiegoś prawa do własności (Biblia zabrania starszym „panowania” – 1P 5:3) lub izolacji od innych wierzących (duch podziałów i stronniczości jest zabroniony wyznawcom Chrystusa w 1Kor 3:4). 


15. UDZIAŁ DZIECI W KOMUNII 

W naszych kościołach kładziemy nacisk na rodziny silne w Bogu. Jednym z tego przejawów jest uczestnictwo naszych dzieci przy Stole Pańskim. Jest to dość niezwykłe w kościołach protestanckich, a w niektórych środowiskach nawet kontrowersyjne. Dlatego kilka słów wyjaśnienia. 

Dzieci mają swoje wyjątkowe wyzwania w ich podążaniu za Chrystusem, tak jak my wszyscy. Lecz ich dodatkowym wyzwaniem jest to, że jako grupa są rutynowo traktowani jak duchowo „obcy”. Nawet w kościołach, które chrzczą niemowlęta, często wymaga się złożenia wiarygodnego wyznania wiary, zanim dziecko zostanie dopuszczone do Wieczerzy Pańskiej. Lecz w naszych kościołach Stół Pański nie jest chroniony przez wyznanie wiary; Stół Pański jest uważany za wyznanie wiary. 

To prawda, że małe dzieci jeszcze nie wiedzą, jak złożyć to wyznanie; jest to nasze zadanie, aby prowadzić je w wychowaniu i Bożej dyscyplinie, aby nauczyły się to robić. Uczymy je, jak składać to wyznanie, i robimy to wraz nimi co tydzień. Analogicznie, zabieramy noworodka ze szpitala do domu i mówimy do niego... mimo, że nie zna jeszcze żadnego języka. To całkiem oczywiste, ale faktem jest, że gdy to robimy, a one z czasem rosną – zaczynają płynnie mówić. Chcemy, aby nasze dzieci dorastały w „mówieniu” do nich podczas Komunii z Chrystusem jako ich ojczystym języku. 

Jesteśmy (wszyscy) zbawieni przez dar wiary, od początku do końca, i nie inaczej jest z naszymi dziećmi. Tak jak w przypadku wszystkich członków Kościoła uczestniczących w Komunii, tak i w przypadku dziecka, które dorasta w ten sposób, możliwe jest odwrócenie się od Chrystusa. Kiedy takie smutne wydarzenie ma miejsce, należy je dyscyplinować jak każdego innego członka. 

Natomiast apostoł Paweł porównuje całe zgromadzenie do jednego bochenka chleba (1Kor 10:17). W naszym przekonaniu, wszyscy, którzy są chlebem powinni otrzymywać chleb. 


16. EDUKACJA CHRZEŚCIJAŃSKA 

Kościoły Wspólnoty Ewangelicznych Kościołów Reformowanych (CREC) są głęboko zaangażowane w dążenia do edukacji chrześcijańskiej. Jesteśmy przekonani, że świat należy rozumieć w wyraźnie chrześcijański sposób, a młodzi święci powinni być uczeni myślenia w tych kategoriach. Powodem, dla którego świat musi być rozumiany w chrześcijański sposób, jest to, że został on stworzony przez Boga, którego jako chrześcijanie czcimy. Poza Nim świat nie może być właściwie rozumiany. Lecz z powodu obecności grzechu w świecie, na drodze do tego celu jest bardzo wiele przeszkód. Rozumienie świata w sposób chrystocentryczny nie przychodzi łatwo. Edukacja polega na uczeniu się, jak zająć należne nam w świecie miejsce – i jest to coś zbyt ważnego, aby pozostawić naszych młodych ludzi z tym problemem samych. Uczniostwo nie zaczyna się, kiedy dziecko osiąga osiemnaście lat. Wiara chrześcijańska nie przypomina jednej z przejażdżek po Disneylandzie, gdzie musisz mieć określony wzrost. 

Niektóre nasze kościoły są ściśle powiązane z solidnymi chrześcijańskimi szkołami, a niektóre mają więcej rodzin związanych ze społecznością edukatorów domowych. Niektóre nasze kościoły mają członków, którzy korzystają z obu form edukacji, lecz w przeważającej mierze wspólnie jesteśmy zaangażowani w rozwój prawdziwej edukacji chrześcijańskiej. To jest zasada. Wybór metody, która zapewni taką edukację, zależy od decyzji rodziców, ale nasze kościoły w swoim nauczycielskim autorytecie podkreślają ogólną zasadę. Wychowanie dzieci dla Pana w dyscyplinie i karności przynosi skutki (Ef 6:4). 

Edukację chrześcijańską należy traktować jako oczekiwanie kulturowe, a nie legalistyczny wymóg. Wiemy, że w trudnych okolicznościach chrześcijańska edukacja jest niemożliwa (np. tam, gdzie dzieci są przydzielone do szkoły publicznej decyzją sądu w sprawie rozwodowej). Niemniej chrześcijańska edukacja jest czymś, co staramy się zapewnić wszystkim naszym dzieciom przymierza. Jeśli przykładowo czyjeś warunki finansowe sprawiają, że prywatna edukacja jest nieosiągalna, to jako kościół chcemy mieć środki na pomoc finansową poprzez fundusz diakonów. 

Uważamy to za część naszego wspólnego życia. W naszych zborach, kiedy dziecko zostaje ochrzczone, członkom wspólnoty zadaje się pytanie, które ma charakter przysięgi. „Czy wy jako zbór bierzecie na siebie odpowiedzialność za pomoc tym rodzicom w chrześcijańskiej opiece nad ich dzieckiem? Jeśli tak, odpowiedzcie wspólnie: Amen”. 


17. KULTUROWE ZAANGAŻOWANIE 

Powszechnie wiadomo, że ludzie, którzy wspólnie czczą Boga przez dłuższy czas, mają tendencję do postrzegania świata w podobny sposób. Dotyczy to również naszych kościołów. Biorąc pod uwagę ważną rolę polityki i spraw kulturowych w naszych czasach, pomocne może być dodanie kilku słów na ten temat. Kulturowe i polityczne zaangażowanie chrześcijańskich kościołów (konserwatywnych w przeciwieństwie do progresywnych) to dobra rzecz, ale nie należy tego mylić z działalnością rzeczników partii politycznych (np. republikanów w przeciwieństwie do demokratów itp.). Pierwszym powodem tego rozróżnienia jest zasada, że rolą kościoła jest być głosem na wzór proroków, a nie okręgiem wyborczym, który może być manipulowany lub nakłaniany do poparcia przez jakąkolwiek partię polityczną. Drugim powodem jest to, że wiele naszych kościołów znajduje się w miejscach takich jak Polska, Rosja, Japonia i Kanada, a partyjne podziały w każdym z nich są inne aniżeli w USA. Na przykład, przekonanie o ochronie życia nienarodzonego jest wśród nas stałe, podczas gdy poparcie dla konkretnej partii politycznej będzie się różniło w zależności od okoliczności w danym miejscu. 

Jeśli chodzi o szereg podstawowych zagadnień społecznych postulowanych przez lewicę (aborcja, homo-małżeństwa, kobiety w wojsku) nasze kościoły są jednakowo temu przeciwne. Z tego powodu (i wielu innych) znalezienie we Wspólnocie Ewangelicznych Kościołów Reformowanych starszego, który głosuje na lewicowego kandydata, byłoby tak samo rzadkim zjawiskiem jak kometa. Jeśli chodzi o kwestie gospodarcze, jest wśród nas szeroka niechęć do socjalizmu we wszystkich jego postaciach i przebraniach. Kolektywizm etatystyczny jest jednym z największych bożków naszych czasów, a nasze kościoły w przeważającej mierze są mu przeciwne. W kwestiach związanych z polityką zagraniczną znajdziesz różnorodny zakres opinii, ale generalnie będzie to różnica pomiędzy poparciem opartym na chrześcijańskich konserwatywnych zasadach a sprzeciwem również opartym na chrześcijańskich konserwatywnych zasadach. 

Głosujemy zwykle wedle podziału konserwatywny vs. liberalny, a kiedy ludzie w naszych kościołach nie idą na wybory, zwykle dzieje się tak, ponieważ dostępne opcje nie są wystarczająco zadowalające (np. „Gdyby Bóg chciał, abyśmy głosowali w tych wyborach, dałby nam kandydatów"). Więc jeśli twoje Volvo ma na zderzaku naklejkę COEXIST (z pacyfą i symbolami religii) obok naklejki Hope & Change (z Obamą) prawdopodobnie będziecie bardzo samotni na kościelnym parkingu. 

Jednocześnie, jeśli dorastałeś w konserwatywnym ewangelicznym domu, możesz spodziewać się, że wśród nas znajdziesz dużo więcej swobody w kwestiach palenia cygara lub fajki aniżeli być może do tej pory spotkałeś wśród konserwatystów. Nie należy tego rozumieć jako wyjątek od naszego przywiązania do wolności, ale raczej jej wyraz. 

Ilekroć ktoś używa słów „konserwatywny” lub „postępowy”, zawsze warto zapytać o to, co konserwujemy oraz w jakim kierunku postępujemy. W naszych kościołach chcemy konserwować (zachowywać) kulturowe zdobycze Ducha Świętego w rozwoju pierwszego chrześcijaństwa. A ponieważ owe zdobycze były i są prawdziwe, jesteśmy prawdziwymi konserwatystami. Nasze obawy związane ze świeckimi konserwatystami dotyczą tego, że funkcjonują, otrzymując dar bez dziękczynienia wobec Dawcy. Jednak nawet pomimo tego prezent, który otrzymali, jest prawdziwy. 

Zupełnie co innego mamy na myśli, mówiąc o postępie naszej kultury w wyniku działania Ducha Świętego (w tym sensie ktoś mógłby nazwać nas „postępowcami”). Lewicowi postępowcy są utopistami, a ich wizja przyszłości polega głównie na pogoni za ich małymi różowymi dinozaurami. Ich wizja jest nierealna. To, co faktycznie będzie czynił Duch Święty nie ma nic wspólnego z tym, co mówią. Z tego powodu nazywanie nas progresywistami byłoby wprowadzaniem w błąd. Jesteśmy prawdziwymi konserwatystami, ponieważ naprawdę coś zachowujemy. Nie jesteśmy progresywistami… ponieważ naprawdę gdzieś zmierzamy.