Żyjemy w atomistycznym społeczeństwie indywidualistów. Pojęcie przymierzowości, przymierzowego przywództwa zostało już dawno zapomniane i obecnie mało kto wie czego dotyczy.
Chrystus jednak nie był indywidualistą. Nie mówił: "Zrobię co do mnie należy i odejdę do Ojca".
Pomyślcie przez chwilę: uczniowie byli mu przecież do niczego nie potrzebni! Mógłby z wielkim sukcesem BEZ NICH osiągnąć swój cel - jeśli byłby nim "tylko" wcielenie, śmierć za grzechy, zmartwychwstanie, wniebowstąpienie. Do ŻADNEJ z tych rzeczy nie potrzebował Piotra, Jana, Jakuba i innych apostołów!
A jednak służba Jezusa na ziemi poświęcona była wyposażaniu uczniów. Tych, którzy po odejściu Mistrza będą kontynuowali Jego dzieło – a więc docieranie z wieścią o Dobrej Nowinie przemieniającej serca ludzi oraz całe narody.
Jezus poświęcał swój czas, wysiłek apostołom po to by oni w przyszłości czynili ludzi Jego uczniami. W jakim celu? Po to by ci uczniowie Chrystusa byli zdolni czynić uczniami kolejne pokolenia.
To nasze zadanie - wzrastać w Chrystusie. W pobożności, praktycznej miłości, poznaniu. Kluczowe jest jednak pytanie: Po co? W jakim celu? Czy po to by iść do nieba? Nie. Zbawienie to początek. Mamy wyposażać kolejne pokolenia po nas.
Jezus swoim przyjściem rozpoczął formowanie kościoła - formowanie Izraela pośrodku Izraela. Uczmy się od Niego będąc skupieni nie tylko na sobie, swojej pobożności, ale wzorem Zbawiciela uczmy się żyć dla innych. Chrystus bowiem nie tylko umarł za grzeszników, ale i dla grzeszników... żył - co niekiedy jest jeszcze trudniejsze niż śmierć.