sobota, 24 marca 2012

Bycie w kościele jako współobcowanie

"Społeczeństwo, do którego chrześcijanin zostaje powołany aktem chrztu, nie jest zbiorowością, lecz Ciałem. W istocie rzeczy tym właśnie Ciałem, którego odbicie w normalnym świecie stanowi rodzina. Jeśli ktoś podchodzi do tego zagadnienia z mylnym założeniem, że uczestnictwo w kościele równa się uczestnictwu rozumianemu w naszym obecnym, zubożałym pojęciu - czyli spędzaniu w jedno miejsce tłumu, jak gdyby nie chodziło tu o ludzi, lecz o miedziaki lub żetony - już u progu dostrzeże swój błąd stwierdzając, że Głowa tego Ciała tak dalece różni się od jego szeregowych członków, iż nic ich z nią nie łączy prócz podobieństwa. Jesteśmy od samego początku powołani do zjednoczenia z Bogiem: stworzeni ze Stwórcą, śmiertelni z nieśmiertelnością, odkupieni grzesznicy z bezgrzesznym Odkupicielem. Jego obecność i wzajemny związek między Nim i nami zawsze muszą być podstawowym, dominującym czynnikiem w życiu, które mamy wieść w łonie Mistycznego Ciała. I wszelka koncepcja chrześcijańskiej wspólnoty, która nie wysuwa na pierwsze miejsce współobcowania z Nim, jest wręcz nie do przyjęcia".

C. S. Lewis, Ziarna paproci i słonie