Piszę te słowa z tegorocznej Konferencji Chrześcijańskich
Edukatorów Domowych w Kolorado. Czymś zachęcającym dla mnie jest obecność w tym
miejscu i możliwość spotkania przyjaciół. Konferencje dla homeschoolersów są
zawsze budujące. Musimy jednak również pamiętać, że tam, gdzie są ludzie,
tam są grzechy, które ich dotyczą, włączając w to nas – rodziców uczących
domowo. Poniżej wymieniam pięć rzeczy, które uważam za współczesne
niebezpieczeństwa:
1. Postrzeganie siebie samych
jako ruch.
Jest to powszechna i normalna pokusa. Wielu z nas dobrze
pamięta czasy, gdy nawet nie słyszeliśmy o czymś takim jak „edukacja domowa”.
Zmiany w edukacji poczynione przez homeschoolersów są znaczące i duże.
Osobiście argumentowałbym, że przynoszą one wspaniały, dobry owoc. Ale nie
jesteśmy ruchem, lecz rodzicami, którzy wychowują swoje dzieci w bojaźni
Pańskiej. Nasze dzieci nie są pionkami w naszych politycznych ruchach. Nie
uczymy ich domowo służąc jakimś innym celom.
2.
Postrzeganie siebie jako bezpiecznych.
Wiele
rodzin widząc upadek kulturowy w szerokim świecie wybrało homeschooling jako
bezpieczniejszą opcję, z dala od szaleństwa świata. Nie mam żadnych
przeciwwskazań wobec chronienia naszych dzieci. W rzeczywistości kiedy stara plotka jest
podnoszona przeciwko mnie jako rodzicowi edukującemu domowo własne dzieci -
zawsze odpowiadam: "O co jeszcze mnie oskarżysz? O karmienie dzieci i
ubieranie ich?". To co mnie niepokoi to jedynie myślenie, że ochrona przed
światem jest ochroną przed grzechem. Jest tylko jeden sposób, aby nasze domy były wolne od grzechu. Zawołaj współmałżonka. Zbierz dzieci. Wyjdźcie z
domu. Teraz jest on wolny od grzechu.
3.
Postrzeganie siebie samych jako kogoś wyjątkowego.
W tym miejscu nie
tylko sądzimy, że wymyśliliśmy idealny sposób na idealną rodzinę, ale również
klepiemy się po plecach za to. Uważamy samych siebie za raczej mądrych,
bystrych, wkrótce zaczniemy modlić się do Boga dziękując Mu, że nie jesteśmy
jak inne rodziny, lecz uczymy nasze „pełne kołczany” w domu, ubieramy nasze
córki w bluzy i pozwalamy tylko podobnie myślącym spotykać się z nimi. Duma
zawsze znajdzie drogę do naszych serc ponieważ już tam mieszka.
4.
Postrzeganie naszych dzieci jako nasze uprawomocnienie.
Dzieci są błogosławieństwem
od Boga, rozkoszą. Ale nie są środkiem do celu, lecz same są celem. Jak często
my, być może dlatego, że żyjemy w świecie, który nie ceni poświęceń
prowadzących do wzrostu pobożnego potomstwa, ulegamy pokusie, aby traktować
nasze dzieci jako trofea, świecące wskaźniki naszych wyjątkowych umiejętności
jako nauczycieli i rodziców. Jest to złe i jak każda inna forma pychy
poprowadzi do rychłej destrukcji. Dzieci mogą
być małe, ale nie są idiotami. Wiedzą kiedy są wykorzystywane i nie będą
się na to długo godziły.
5.
Postrzeganie siebie samych przez siebie samych.
Dobrą rzeczą dla rodziców
jest branie odpowiedzialności, które w minionych pokoleniach były zrzucane na
ekspertów. Złą rzeczą dla rodziców jest branie odpowiedzialności, które nigdy
nie należały do nich. Zbyt często mamy do czynienia z homeschoolersami, którzy
decydują, że nie mają potrzeby uczęszczania do Kościoła, odcinając się od
odpowiedzialności i Bożych środków łaski. Kościół istnieje z pewnej przyczyny i
zbyt często wielu homeschoolersów o niej zapomina.
Dostrzegasz wzór?
Duma jest korzeniem wszystkich tych problemów. Nie dlatego, że edukatorzy
domowi są szczególnym, dumnym gronem. Raczej dlatego, że jesteśmy zwykłym,
dumnym gronem. Rozwiązanie? Skrucha i pokora.
Dr. R.C. Sproul jr. jest pastorem, a także wykładowcą w Reformation Bible College w Stanford na Florydzie. Zaangażowany jest również w służbę "Ligonier Ministries", której celem jest popularyzacja reformowanej teologii.
Tłumaczenie: Paweł Bartosik
Dr. R.C. Sproul jr. jest pastorem, a także wykładowcą w Reformation Bible College w Stanford na Florydzie. Zaangażowany jest również w służbę "Ligonier Ministries", której celem jest popularyzacja reformowanej teologii.
Tłumaczenie: Paweł Bartosik
Artykuł
pochodzi ze strony autora: http://rcsprouljr.com