czwartek, 3 grudnia 2015

Czy niebo ma jakiś problem z dziećmi?

Pan Bóg lubi działać w nieprzewidywalny, zaskakujący sposób. Spójrzmy na te niesamowite wersety: 

"Będzie bowiem wielki przed Panem; i wina, i napoju mocnego pić nie będzie, a będzie napełniony Duchem Świętym już w łonie matki swojej". - Ew. Łukasza 1.15 

 "A gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Marii, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, i Elżbieta napełniona została Duchem Świętym, i zawołała donośnym głosem i rzekła: Błogosławionaś ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota twego. A skądże mi to, że matka mojego Pana przyszła do mnie? Bo oto, gdy dotarł do uszu moich głos pozdrowienia twego, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie". - Ew. Łukasza 1.41-44 

Jan Chrzciciel jako dorosły mężczyzna z pewnością nie pamiętał momentu, gdy doświadczał działania Ducha Św. będąc w łonie Elżbiety (Łk 1.15). A jednak Bóg działał w nim od najwcześniejszych chwil i to w zbawczy sposób. O owym radosnym poruszeniu w łonie Elżbiety i napełnieniu Duchem Świętym dowiedział się zapewne od swoich rodziców. Dla Ducha Świętego problemem nie był wiek, ani miejsce, w którym Jan się znajdował. 

Nie zostajemy zbawieni przez pamiętanie momentu kiedy Duch Św. po raz pierwszy napełnił nas, nasze dzieci lub niemowlęta. Tak, powiedziałem "dzieci" i "niemowlęta". Pan Bóg nie ma z tym problemu. My, owszem, niekiedy mamy. 

Warunkiem zbawienia jest rozpoznanie w Jezusie Pana, wiara w Niego - nie zaś pamiętanie pierwszych doświadczeń Bożej łaski w naszym życiu. Jan Chrzciciel już łonie Elżbiety doświadczał więzi z Jezusem (Łk 1.41). Jego wyznaniem wiary były nie tyle słowa (których jeszcze nie znał), ile raczej radosne poruszenie w łonie mamy w odpowiedzi na spotkanie z nienarodzonym jeszcze Jezusem w łonie Marii. 

Doświadczenie Jana nie było jakimś odosobnionym przypadkiem bez związku z tym, jak Bóg działał w historii (i działa dziś). Każde dziecko w Izraelu śpiewało Psalmy wyznając np. to: 

Psalm 22.10-11 - "Tyś mnie wydobył z łona, Uczyniłeś mnie bezpiecznym u piersi matki mojej. Na ciebie byłem zdany od urodzenia. Ty byłeś Bogiem moim od łona matki mojej". 

Psalm 71.5-6 - "Tyś bowiem nadzieją moją, Panie, Boże, Tyś ufnością moją od młodości mojej. Tyś był podporą moją od urodzenia, Tyś pomocą moją od łona matki mojej: O tobie zawsze mówi moja pieśń pochwalna". 

Psalmy są pieśniami Kościoła. Śpiewamy je co tydzień na nabożeństwach. Razem z dzieci. Śpiewają one również również Psalmy 22 i 71 opowiadające o więzi przymierza z Bogiem od najwcześniejszych chwil. Boża łaska wkracza w ludzką grzeszność i wyrywa z czeluści piekła nie czekając na stworzenie jej warunków działania poprzez odpowiedni wiek i intelekt. Niekiedy Bóg zbawia w łonie matki. Innym razem czeka aż 18 miesięcy. A jeszcze innym razem aż 18 lat. 

Nie oczekujemy w życiu naszych dzieci obecności jedynie poprawnego schematu, wedle którego Bóg zbawia. Jeśli ktoś jest w stanie wskazać na dzień, okres nawrócenia - chwała Bogu, ma to swoją wartość. Ale nie dodawajmy do wiary kolejnego kryterium, które stawiamy jako warunek uznania kogoś za chrześcijanina: opowiedzenie dramatycznego świadectwa (moje jest bardzo ciekawe :) i wskazanie na dzień nawrócenia. Byłoby to nadużycie w rodzaju błędu Galacjan (Gal 2-4), którzy uważali, że żywa wiara to mało. Do zbawienia (wg nich) potrzeba czegoś więcej.

Jan Chrzciciel z pewnością nie przeszedłby przez sito oczekiwań "prawdziwego świadectwa nawrócenia" w niektórych społecznościach. Jego świadectwo byłoby dziwne, dla wielu nudne (choć tak naprawdę jest wspaniałe!), nie pasujące do szablonu: 1. Obojętność na Boga i trwanie w grzechu. 2. Pamiętanie dramatycznego nawrócenia. 3. Opowiedzenie przekonującego świadectwa 4. Radykalna zmiana życia w stosunku do dzieciństwa. W jego historii nie ma narkotyków, nastoletniego buntu, "zaliczania" dziewczyn, alkoholowych libacji, lub martwej religijności, z której się nawrócił. Jest poleganie na Bogu "odkąd pamiętam". 

Swojej wiary po raz pierwszy ani nie wyznał ustami, ani z pewnością nie pamiętał kiedy się ona pojawiła. A jednak jest wzorem pobożności i oddania Chrystusowi. To przykład dla nas. Bóg chce abyśmy jako rodzice prowadzili dzieci do Jezusa od najwcześniejszych chwil. I nie stawiajmy Bogu murów kiedy może napełnić je Duchem Świętym i obdarzyć wiarą. Pismo Święte mówi, że Bóg jest ich Bogiem, a one są Jego ludem. Jezus jest ich Panem, a one są Jego małymi uczniami. Kościół jest ich domem, a one są jego domownikami. Stół Pański jest miejscem ich duchowego pokarmu, a Jezus chętnie je przy nim wzmacnia karmiąc i pojąc Ciałem i Krwią.

Świadectwo większości świętych w Starym Testamencie, a także Tymoteusza, czy Tytusa brzmiałyby podobnie co świadectwo Jana: "Wychowany byłem w pobożnym domu. Odkąd pamiętam kocham Boga i ufam Jemu. Z natury jestem grzesznikiem zasługującym na piekło, ale Bóg objął mnie swoją łaską i dał wiarę. Kiedy? To dobre pytanie! To musiało się stać na tyle wcześnie, że tego nie pamiętam. Czy to w niebie stanowi jakiś problem?"