Nigdy nie uważałem nauczania za zwykłe przekazywanie danych lub informacji. Oczywiście, obejmuje ono fakty, logikę i klarowność. Ale jeśli to jest wszystko, to tak naprawdę nie nauczasz. Po prostu przesyłasz pliki. Nauczanie, zwłaszcza w sensie duszpasterskim, jest czymś głębszym. W swej istocie polega na rozgrzewaniu serca ku prawdzie, aż całe życie się jej podporządkuje.
Dlatego Pismo Święte tak ściśle wiąże nauczanie z cierpliwością.
Paweł mówi Tymoteuszowi: „A sługa Pański nie powinien wdawać się w spory, lecz powinien być uprzejmy dla wszystkich, zdolny do nauczania, cierpliwie znoszący przeciwności, napominający z łagodnością krnąbrnych, w nadziei, że Bóg przywiedzie ich kiedyś do upamiętania i do poznania prawdy... ” (2 Tm 2:24–25).
Nie możemy tego przegapić. Prawda, tak. Ale spleciona z życzliwością, wytrwałością i łagodnością. To nie przypadek. Odzwierciedla to serce Chrystusa, który jest łagodny i pokorny. Nie nauczysz się tego z podręcznika.
Dlatego człowiek z kłótliwą naturą nie powinien zajmować się posługą w Kościele. Jeśli nie potrafi znosić głupców bez popadania w gorycz, jeśli nie potrafi prowadzić ludzi z powolną, stałą determinacją, nie nadaje się do nauczania ich.
Posługa duszpasterska jest posługą nauczania, ale nie taką, jaką zajmuje się profesor stojący za podium. To rodzaj nauczania, które krwawi i czeka. To rodzaj nauczania, które siedzi do późna, mówi trudne rzeczy z czułością i trzyma linię, gdy inni są gotowi uciec. Nie ma na celu tylko informowania. Ma na celu dostrzeżenie, jak prawda zapuszcza korzenie i przynosi owoce w życiu zwróconym ku Bogu.
Autor jest pastorem Kościoła reformowanego East River Church w Batavia, Ohio (USA).