"Druga połowa ludzkiej hstorii, przypominająca jakby nowe stworzenie również zaczyna się w jaskini. Cień tego fantastycznego skojarzenia można nawet dostrzec w fakcie, że i tu obecne były zwierzęta, była to bowiem jaskinia zamieniona na stajnię przez górali z wyżyn wokół Betlejem, którzy do dziś zapędzają swoje bydło na noc do podobnych rozpadlin i grot. Tu właśnie schroniła się pod ziemię razem ze zwierzętami bezdomna para, której zatrzaśnięto przed nosem drzwi zatłoczonego karawanseraju; tu pod stopami przechodniów w piwnicy pod podłogą świata, urodził się Jezus Chrystus. To drugie stworzenie miało wymiar naprawdę symboliczny, kryjący się w korzeniach odwiecznej skały i rogach prehistorycznego stada. Bóg także był Jaskiniowcem; On także nakreślił dziwne sylwetki ciekawie ubrawionych stworzeń na ścianie jaskini świata, tylko, że Jego malowidła zbudziły się do życia.
Gęstwina legend i literatury, która wciąż rośnie i będzie rosnąć nadal, wielokrotnie powtarzała i wygrywała najrozmaitsze akcenty tego jednego paradoksu; że ręce, które stworzyły słońce gwiazdy, były za małe, by dosięgnąć ogromnych łbów zwierząt. Na tym paradoksie, moglibyśmy niemal powiedzieć, ma tym dowcipie, opiera się cała literatura naszej wiary. Jest to prawdziwy dowcip przynajmniej pod tym jednym względem, że żaden naukowy krytyk nie potrafi go zrozumieć. Naukowy krytyk stara się jak może usunąć problem, który zawsze był przez nas śmiało i niemal zuchwale wyolbrzymiany, i delikatnie nazywa nieprawdopodobnym to, co my od zawsze niemal szaleńczo sławiliśmy jako niewiarygodne - jako coś, co byłoby zbyt dobre, by mogło sbyć prawdziwe, gdyby nie to, że rzeczywiście się wydarzyło".
G.K. Chesterton, Człowiek wiekuisty, Fronda, Warszawa 2004, s. 263-264.