poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Łzy red. Olejnik i red. Lisa - zobaczyć i umrzeć

W sieci mnóstwo komentarzy i dyskusji związanych w tragedią. Zainteresowała mnie jedna rozmowa.

Pani red. Monika Olejnik w rozmowie z Pawłem Kowalem (PiS) w Radio Zet wyznała: Ja już wylałam tyle łez i w studiu radiowym i w studiu telewizyjnym i w tych korytarzach radiowych i moi koledzy, że niech pan mi się nie każe powstrzymywać, dobrze i proszę nie wykorzystywać do tego nastroju panie pośle, naprawdę.

Chyba najlepszym komentarzem do powyższej wypowiedzi są słowa red. Stanisława Michalkiewicza: "Z telewizyjnych ekranów płyną potoki łez; widoku zalanej łzami Moniki Olejnik, czy zapuchniętej od płaczu twarzy red. Tomasza Lisa niepodobna zapomnieć aż do śmierci – trochę tłumaczy ich okoliczność, że w katastrofie zginął też Jerzy Szmajdziński, Izabela Jaruga-Nowacka, Jolanta Szymanek-Deresz, a także posłowie PO, Grzegorz Dolniak i Sebastian Karpiniuk - ale żałoba jak to żałoba i swoje prawa ma". (michalkiewicz.pl)

Wracając jednak do wywiadu z posłem PiS - można go znaleźć tutaj. Jest doprawdy godny wysłuchania. Bardzo "adekwatny" do wylanych przez panią red. Olejnik łez.

Poniżej komentarz niejakiej blogerki (blogowiczki?) podpisującej się jako "kataryna". Przytaczam w całości.

"Urocza była dzisiejsza rozmowa, czy raczej "rozmowa", Moniki Olejnik z Pawłem Kowalem. Urocza i pouczająca. Bezradność Pawła Kowala, i coraz bardziej poirytowana Olejnik, której przez blisko 20 minut nie udało się z niego wydobyć potwierdzenia, że to Jarosław Kaczyński osobiście wymusił na Dziwiszu decyzję o pogrzebie brata na Wawelu. Bo, jak wiemy, Lech Kaczyński nie ma innej rodziny poza bratem, a kardynał Dziwisz nie ma w takich sprawach nic do powiedzenia. Dla niektórych wszechwładny Jarosław Samo Zło nadal rządzi, także rodziną brata i Kościołem. Więc winny już jest, brakuje tylko dowodów, a tych dzisiejsze przesłuchanie niestety nie dostarczyło. Trochę żałuję, że Kowal uparł się - z powodzeniem - zachować klasę w tej sytuacji, jeśli nie umiał lub nie chciał (a pewnie i jedno, i drugie) zniżyć się do poziomu gospodyni, powinien po prostu wyjść. Ta rozmowa nie miała sensu, został wezwany na świadka oskarżenia i powinien się w tym zorientować w pierwszych minutach.

We wczorajszym "Fakcie" Adam Bielan przywołuje słowa Jarosława Kaczyńskiego ze Smoleńska. "To jest koniec mojego życia" - miał powiedzieć Jarosław Kaczyński, który rzeczywiście od soboty wygląda jakby tak właśnie czuł. Złamany człowiek, strzęp człowieka, w jednej chwili stracił ukochanego brata i połowę najbliższych współpracowników, przyjaciół. Urządzanie w tym momencie polowania na niego, bo Olejnik wcale nie kryje, że świadek Kowal jest jej potrzebny tylko do jednego, jest wyjątkowo podłe, to już nawet nie jest kopanie leżącego, to skakanie mu po brzuchu. Zbiorowe, bo Olejnik ma liczne towarzystwo, którego będzie pewnie przybywać jak "młodzi, wykształceni, z wielkich miast" zobaczą, że to jest trendy i w telewizji można się pokazać.

Monika Olejnik: Tak, ja bym chciała wiedzieć i tak żeby opinia publiczna wiedziała, że to nie Jarosław Kaczyński był autorem tego pomysłu.

Można się spierać o zasadność samej decyzji, ale jeśli wiadomo, że już zapadła i jest nieodwołalna, także ze względów praktycznych (zostały trzy dni na przygotowania, to stanowczo za mało czasu, żeby zaczynać od zera przygotowania do pogrzebu w innym miejscu), to ze wznowieniem medialnej nagonki na jedynego Kaczyńskiego jaki dziennikarzom do gnojenia został, wypadałoby poczekać na bardziej odpowiedni moment. A ten nadejdzie na pewno, bo na rozliczanie Kaczyńskiego zawsze był i czas, i chętni, i preteksty. I to się raczej nie zmieni, co więc szkodzi poczekać?

Głównie zresztą we własnym interesie, bo jak się rodzina wkurzy, to sobie zażyczy prywatnego pogrzebu w jej tylko wiadomym miejscu, i dopiero będzie wstyd przed światem, jak trzeba będzie te pakujące się już do podróży głowy państw odwoływać i tłumaczyć co się stało. Nie wspominając już o ciężko chorej pani Jadwidze, której też można by oszczędzić awantury o pogrzeb tragicznie zmarłego ukochanego syna.

Na słynnej już stronie na fejsbuku ktoś rzucił pomysł aby warszawska manifestacja przeciwników wawelskiego pochówku odbyła się pod domem Jarosława Kaczyńskiego i jego mamy. Trudno sobie wyobrazić większe zbydlęcenie, ale znikąd się ono nie bierze. Mam nadzieję, że Monika Olejnik ma świadomość, że dzisiaj się przyłożyła do takich reakcji, do tego wszystkiego co przysporzy dodatkowego, całkowicie niepotrzebnego bólu, rodzinie Kaczyńskich, z której wszyscy zdają się zauważać tylko Jarosława, choć jest jeszcze córka, matka, wnuczki, cała rodzina pani Marii. Jak wielka musi być nienawiść do Jarosława, że przebija nawet naturalne przecież w takich okolicznościach współczucie dla Bogu ducha winnej osieroconej córki, ciężko chorej matki, innych członków rodziny i przyjaciół?

Rodziny i przyjaciół, których spokój w tych dniach podziwiam. Sama na miejscu Marty Kaczyńskiej, której bólu nawet nie próbuję sobie wyobrażać, pokazałabym im wszystkim środkowy palec i zorganizowała prywatną ceremonię, żeby godnie i w spokoju pochować rodziców, bo wiele wskazuje na to, że rozochoceni medialnym nagłośnieniem manifestanci nie dadzą spokoju aż do niedzieli. Na miejscu Olejnik zaś i innych podjudzaczy, zaczęłabym się modlić, żeby Marcie Kaczyńskiej taka myśl nie przyszła do głowy. I żeby Jadwiga Kaczyńska przeżyła to piekło, które tej biednej rodzinie zgotował los, a teraz swoje dorzucają ci, którzy zamiast pracować na swój Wawel, zazdroszczą Kaczyńskiemu jego. Jeśli Starsza Pani - odpukać! - nie przeżyje tego jazgotu nad trumną ukochanego syna, będzie za późno na kolejną porcję wyrzutów sumienia.

Abstrahując bowiem od zasadności samej decyzji - decyzji stety lub niestety już nieodwołalnej - ta awantura zaboli przede wszystkim Martę Kaczyńską, Jadwigę Kaczyńską, rodzinę pani Marii. Sam Jarosław, w którego to wszystko jest wymierzone, już dawno się uodpornił, wszystko co najgorsze o sobie i bracie słyszał już po wielokroć więc i to pewnie nie zrobi na nim wrażenia. Tak jak brat, musi poczekać na swoją śmierć, żeby zobaczono w nim człowieka. Kto wie, może nawet całkiem ludzkiego. Już dzisiaj współczuję Monice Olejnik łez jakie wtedy wyleje nad tą stratą "i w studiu radiowym i w studiu telewizyjnym i w tych korytarzach radiowych".