niedziela, 13 czerwca 2010

Narządy ks. Jerzego od 26 lat w słoiku z formaliną

Pisałem już co sądzę nt. rozsyłania zwłok ludzi (m.in. chrześcijan) w celach kultowych i oddawania im czci w kontekście szczątków ks. Jerzego Popiełuszki, które mają trafić do katolickich parafii (cena zależna od wielkości). Przedwczoraj do opinii publicznej dotarły kolejne zaskakujące newsy:

Fragment wątroby, śledziony, nerek i dwie ampułki krwi, wszystko w słoiku z formaliną w zapieczętowanej skrzynce. Przez 26 lat narządy pobrane z ciała błogosławionego księdza Popiełuszki spoczywały w kaplicy Sióstr Misjonarek w Białymstoku. Tajemnicę niespodziewanie wyjawił Kościół.

- To nieprawdopodobne. Nic nie wiedziałem. Nie mówiło się o tym ani w kręgach patomorfologów, ani lekarzy, ani nawet w medycynie sądowej, gdzie sekcja księdza była wykonywana - tak doniesienia o relikwiach Popiełuszki skomentował wczoraj profesor Lech Chyczewski, rzecznik prasowy Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.

Dlaczego ćwierć wieku temu ktoś zdecydował się na takie działania?

- Była to męczeńska śmierć. Już wtedy przypuszczano, że wcześniej czy później kapelan Solidarności zostanie wyniesiony na ołtarze. Dlaczego Kościół tak długo milczał? Ponieważ relikwiom nie można oddawać czci publicznej przed beatyfikacją. Dziś mamy błogosławionego i dlatego ta tajemnica została ujawniona - mówi ksiądz Andrzej Dębski, rzecznik prasowy białostockiej kurii. - To były trudne czasy i osoby, które odważyły się na ten zabieg, wiele ryzykowały.

Więcej
____________________________

Słowa: "świętokradztwo" i "zabobon", których używałem wcześniej opisując praktykę kultu relikwii są jednak zbyt łagodne wobec odkrywania kolejnych "newsów" na ten temat (jak te powyższe).

Zastanawiam się co jeszcze może mnie zszokować jeśli chodzi o akceptację tak ohydnych rzeczy lub obojętność wobec nich w wydaniu wielu chrześcijan.