wtorek, 17 maja 2011

Czy jesteś duchowym pacyfistą?

Pismo opisuje Bożą pracę w świecie słowem "sprawiedliwość". Bóg czyni, zaprowadza na ziemi sprawiedliwość. Zaprowadzanie sprawiedliwości oznacza jednak wypowiedzenie wojny niesprawiedliwości.

Bóg jest wojownikiem, a Jego celem w świecie jest zniszczenie wszystkich Jego wrogów zaczynając od grzechu, szatana i zła. Jesteśmy nazywani współpracownikami Boga w tym zadaniu. Poprzez nawrócenie nasza więź z Bogiem jest odnowiona i jesteśmy wcieleni do Jego armii. Jesteśmy duchowymi żołnierzami.

Przez całe Pismo życie wiarą opisane jest jako bitwa: Abraham - nazywany "ojcem wiary" walczył przeciwko królom ziemi gdy ratował Lota, Mojżesz prowadził lud w bitwach gdy wędrowali przez pustynię, Jozue podbijał ziemię by Izrael mój wejść do Ziemi Obiecanej, Dawid mąż wg Bożego serca przez większość życia był żołnierzem. W końcu w Nowym Testamencie mamy największego Wojownika Jezusa, który pokonuje największych wrogów – grzech, śmierć i diabła.

Opisy wojen w Starym Testamencie to więc obrazy tej najważniejszej bitwy – ze złem. Wojna to obraz tego co się stało w Ogrodzie Eden, co obecnie się dzieje w sferze duchowej. Jako kościół, jako chrześcijanie powinniśmy być zainteresowani toczeniem bitew zaczynając od bitew osobistych: o własny umysł, ciało, czystość moralną, charakter. Unikanie tych bitew lub twierdzenie, że chcemy być w tych sferach"pacyfistami" oznacza pokój z niemoralnością, z nałogami, z herezjami. Pacyfizm jest ideologią obcą Pismu. Wojna jest nieunikniona. Pytanie brzmi: w której wojnie chcemy uczestniczyć i po której stronie stanąć? Jeśli mówimy "Pokój! Pokój!" tam gdzie pokoju być nie może (np. w walce ze złem) - stajemy się naiwni, niedojrzali i niesiemy światu fałszywe zapewnienie oraz złudną nadzieję.

Jesteśmy wezwani do toczenia bitew w sferze osobistej, ale i w sferze kultury. Wychodzimy do świata, działamy w świecie, który ma własne rytuały i normy zachowania. Często są to rytuały i normy zupełnie sprzeczne w Bożymi wartościami i Bożymi celami dla świata. To oznacza, że również kulturowa, nie tylko osobista walka jest nieunikniona. Oczywiście zaczynamy od walk o nas samych, o nasze dusze oraz ciała. Zwyciężając w tych bitwach będziemy zdolni zwyciężać na o wiele większych frontach. Upadając w dziedzinie samodyscypliny, osobistej czystości – będziemy impotentni jeśli chodzi o nasz wpływ na ten świat.

Mamy więc wyjść z okopów i nie tylko chronić się przed pociskami sekularyzmu, ale zająć pozycję ofensywną i zdobywać pozycje przeciwnika. Jeśli nie jesteśmy tym zainteresowani to przeciwnik będzie zainteresowany... zdobywaniem naszych pozycji i stłamszeniem wpływu chrześcijan na świat. Dlatego unikajmy naiwnych i słodkich słów o "słodkim pacyfistycznym chrześcijaństwie", które zainteresowane jest tylko pięknymi uśmiechami, słodką muzyką, ciepłymi kazaniami poprawiającymi samopoczucie: „Nie nie... nie zamierzamy was niepokoić. Wprowadzajcie wasze zasady w publicznych sferach. My tylko chcemy zapraszać ludzi na nabożeństwa i dać im choć trochę ulgi i nadziei”.

Takie myślenie to bitwa przegrana na samym początku. Bitwa z tym co Paweł w Efezjan 6:12 nazywa "nadziemskimi władzami, zwierzchnościami, władcami tego świata ciemności, złymi duchami w okręgach niebieskich".