piątek, 28 grudnia 2012

Jezus nie przyszedł niczym Terminator

W owym czasie przystąpili uczniowie do Jezusa, pytając: Kto też jest największy w Królestwie Niebios? A On, przywoławszy dziecię, postawił je wśród nich i rzekł: Zaprawdę powiadam wam, jeśli się nie nawrócicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebios. Kto się więc uniży jak to dziecię, ten jest największy w Królestwie Niebios. A kto przyjmie jedno takie dziecię w imię moje, mnie przyjmuje. – Mt 18:1-5

Powyższy fragment bardzo często jest przywoływany w dyskusjach na temat chrztu niemowląt i miejsca dzieci w przymierzu.  I słusznie. Bo choć nie ma w nim wody, to są dzieci. Jest mowa o ich wierze oraz miejscu w Królestwie Bożym. Dlatego nie bez przyczyny postawa i słowa Jezusa wobec nich są silnym argumentem za tym, że wiara dziecięca jest wiarą wzorcową dla dorosłych (nie zaś odwrotnie).

Oczywiście chrześcijanie wciąż dyskutują na temat miejsca dzieci w Kościele, ale pośród niekiedy burzliwych rozmów na ten temat Duch Święty robi jednak swoje. I co robi? Działa! Działa w sercach i w życiu tych, którzy są pomijani, niezauważani, odsuwani, nie tylko przez możnych tego świata, ale czasami przez sam Kościół! Tymczasem Bóg działa w sercach dorosłych, dzieci, osób upośledzonych. Tak jakby mówił: wy rozmawiajcie, a ja będę robił Swoje.

Jezus wzywa nas abyśmy stali się jak dzieci. W kontekście Bożego Narodzenia musimy pamiętać, że nie nakazuje nam robić czegoś, czego On sam nie robi. Kiedy Jezus mówi, że mamy się stać jak małe dzieci musimy pamiętać, że On sam stał się małym dzieckiem!

Niektórzy chrześcijanie nie lubią kolęd Cicha Noc, Jezu malusieńki, W żłobie leży... ponieważ mówią one o małym dzieciątku Jezus owiniętym w pieluszki. Słyszymy: Przecież Jezus nie jest już małym dzieckiem. Jest potężnym Bogiem, który przyjdzie sądzić żywych i umarłych.

Oczywiście zgadzamy się z tym. Jednak pieśni, kolędy o małym Jezusie są jak najbardziej odpowiednie i ważne w okresie Bożego Narodzenia ponieważ Jezus był małym dzieckiem! One nie mówią o tym, że nim pozostał, ale opowiadają ważną część historii zbawienia. I w istocie nie wolno nam zapomnieć o tym, że Jezus stał się dzieckiem. Nie wolno pominąć tej części Jego życia. Bez niej nasze zbawienie byłoby niemożliwe. Nie wolno nam zapomnieć, że Jezus nie zstąpił z nieba jako dorosły, 30-letni mężczyzna niczym terminator pojawiający się nagle na ulicy pośród podmuchów wiatru i elektrycznych zwarć. Narodził się jako... dziecię.

Ten, który powiedział: "musicie się stać jak dzieci", „musicie się uniżyć” sam stał się dzieckiem i się uniżył. Pojawił się na świecie w łonie zwykłej kobiety, przyszedł na świat nie w salonie i pałacach, ale w stajni; nie w otoczeniu możnych, ale zwierząt i tych, którzy byli na uboczu społeczeństwa czyli pasterzy.

Odwieczne Słowo (Jn 1:1), ten który powołał do istnienia Galaktyki, morza i lądy zechciał stać się małym chłopcem, dla którego sposobem komunikacji były nie słowa, lecz płacz. Pan Jezus powiedział, że jeśli chcemy wejść do Królestwa Bożego musimy się stać jak dzieci. Musimy się schylić, musimy się uniżyć. Jeśli nie jesteśmy zdolni do refleksji nad tym czy schylamy się do innych, to nasze zbawienie jest bardzo zagrożone. Jeśli nie jesteśmy zdolni do refleksji nad tym, jak wygląda nasze uniżenie wobec Boga i innych ludzi, to Królestwo Boże może zostać przed nami zamknięte. Jeśli ciągle zabiegamy o swoje, jeśli ciągle jesteśmy skupieni na tym by inni dociągali do nas, dostosowywali się do naszego poziomu – to mówiąc kolokwialnie... jest słabo. Jest niebezpiecznie.