piątek, 17 maja 2013

Homopropaganda w szkołach... bez naszych dzieci

Minister ds. równości Agnieszka Kozłowska-Rajewicz oraz Związek Nauczycielstwa Polskiego patronują podręcznikowi DLA NAUCZYCIELI SZKOLNYCH pt. "Lekcja równości", wydanemu przez aktywistów gejowskich (Kampanię Przeciw Homofobii). Podręcznik za przejaw wrogości wobec gejów uznaje np. poloneza na studniówce (sic!). Jak informuje Rzeczpospolita: Z książki wynika, że w szkole należy podawać przykłady znanych postaci, które były homoseksualistami. Oprócz Konopnickiej autorzy wymieniają m.in. Witolda Gombrowicza, Marię Dąbrowską, a nawet Władysława Warneńczyka i Juliusza Cezara. Zalecają też zaprosić na lekcje „gościa będącego osobą homoseksualną, biseksualną lub transpłciową", jednak raczej nie konfrontować go z księdzem z powodu ryzyka „sytuacji replikującej opresje społeczne". 

Prof. Ryszard Legutko, były minister edukacji mówi o coraz głębszej ideologizacji edukacji w Polsce: "Myślę, że nawet za komuny dzieci nie były narażone na taką indoktrynację". Ma rację. Z drugiej strony obecne działania propagandowe coraz bardziej unaoczniają mit o edukacyjnej neutralności i wyznaczają wyrazistą linię podziału światopoglądów. JEŚLI polska szkoła pójdzie w stronę radykalnej indoktrynacji lewicowo-gejowsko-genderowej, to rozwiązanie wydaje się być proste: katoliccy, protestanccy i prawosławni rodzice powinni wycofać swoje dzieci ze szkół publicznych i zapisywać do chrześcijańskich lub uczyć domowo pod auspicjami jednej z nich (robimy tak obecnie). W publicznych szkołach zostaną dzieci tych, którzy chcą je wychowywać zgodnie z dyrektywami rządowo-homoseksualnych propagandystów. 

Kościół powinien coraz wyraźniej komunikować rodzicom przynoszącym dzieci do Chrztu co znaczy "zobowiązanie do chrześcijańskiego wychowania". Bynajmniej nie powinno tu chodzić tylko o udział dziecka w sakramentach i katechezie 1,5 godziny w tygodniu. Oznacza to przede wszystkim kompleksowe kształtowanie wiedzy, charakteru, wiary dziecka w zgodzie z nauczaniem Bożego Słowa, nie zaś wysyłanie 5-6 latków na naukę rządowych doktryn i to nierzadko w "gronie szyderców" (Psalm 1:1). Wielu chrześcijan sądzi, że ich dzieci posyłane do szkół rządowych biorą udział w misji. Mają całkowitą rację. Tylko kto tu jest misjonarzem, a kto uczniem?