wtorek, 4 marca 2014

Czy papież Franciszek wie co się dzieje na Ukrainie?

Papież Franciszek zwracając się do tysięcy wiernych zebranych na placu Świętego Piotra, powiedział: "Proszę was, byście jeszcze raz modlili się za Ukrainę, która przeżywa delikatną sytuację".

- Wyrażając pragnienie, by wszystkie części składowe kraju podjęły wysiłki, aby przezwyciężyć nieporozumienia i razem budować przyszłość narodu, zwracam się do wspólnoty międzynarodowej z gorącym apelem o poparcie każdej inicjatywy na rzecz dialogu i zgody - oświadczył papież po modlitwie Anioł Pański.
------------------------------
Nie wiem czy papież śledzi wydarzenia na Ukrainie, ale określanie tego, co tam się dzieje mianem "delikatnej sytuacji" lub "nieporozumieniem" części składowych kraju jest albo świadomą ucieczką od nazwania rzeczy po imieniu, albo kompletnym wyalienowaniem z tego, co aktualnie ma miejsce na terenie naszych wschodnich sąsiadów. Czy naprawdę trudno nazwać rzeczy po imieniu i wezwać do modlitwy o:
- upamiętanie Władimira Putina i wycofanie wojsk rosyjskich z terenów Ukrainy
- zachowanie suwerenności i nienaruszalności terytorialnej Ukrainy
- mieszkańców Ukrainy - ich życie i bezpieczeństwo
- przywódców Ukrainy, USA, NATO, UE, ONZ, Polski - mądrość, rozwagę, odwagę i aktywne działania na rzecz pokoju opartego na sprawiedliwości

Na Ukrainie nie ma żadnego konfliktu między zwaśnionymi państwami. Jest zbrojny najazd i niczym nie uzasadniona agresja jednej strony. Sugerowanie jakoby Ukraina i Rosja miały jakiś topór wojenny do zakopania jest dawaniem przyzwolenia na zło i sugerowaniem, że rozwiązaniem napięcia jest jakiś kompromis obu stron. W całej sytuacji chodzi w zasadzie o jedną kwestię: czy istnieje przyzwolenie społeczności międzynarodowej, w szczególności Zachodu na to, by watażka z Moskwy podejmował decyzję, że suwerenna Ukraina to przeszłość? Czy reakcja Zachodu jest dawaniem takiego przyzwolenia i zachęca do dalszej militarnej aktywności, czy jest jej skutecznym powstrzymaniem?