Pan Jezus przyszedł na świat, aby stać się sługą wielu, nie zaś dyktatorem z wielką ilością służących. "Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służyć i oddać swe życie na okup za wielu". (Ew. Marka 10.45).
Oczywiście Bóg nie zamienił w ten sposób naszych ról. On wciąż jest Królem i Mistrzem, nie zaś naszym poddanym i uczniem. To co się zmienia to całkowita przemiana natury autorytetu, zrozumienie natury służby w stosunku do tego, jak je definiuje świat.
Narodziny Chrystusa stawiają przed nami nie tyle pytanie: "Kto posiada autorytet?" Wiadomo, że posiada go Chrystus! Pytanie raczej brzmi: "Na czym polega ten autorytet? Jak się wyraża?"
Wciele i życie Pana Jezusa przypominają nam, że w chrześcijaństwie najbardziej pełnym chwały jest ten, który służy, nie zaś ten, który jest obsługiwany. Funkcje w kościele są dla tych, którzy służą wiernie w małych rzeczach, a nie dla tych, którym się służy.
Cenniejszą rzeczą we wspólnocie jest przygotowanie kawy dla innych, niż wypicie jej, zmycie kubka po innych, niż przyniesienie własnego, ustawienie krzeseł niż wygodne siedzenie na nich, przyniesienie dobrego ciasta niż zjedzenie go.
"Ktokolwiek by chciał być między wami wielki, niech będzie sługą waszym. I ktokolwiek by chciał być między wami pierwszy, niech będzie sługą wszystkich" (Ew. Marka 10.43-44).