sobota, 31 października 2015

Zbyt katolicki by być Katolikiem – Peter Leithart

"Głównym powodem dlaczego wciąż jestem protestantem jest to, iż jestem zbyt katolicki aby stać się katolikiem lub prawosławnym".
Ważny i odważny tekst dr Petera Leitharta na "Antytezie" z okazji dzisiejszego Dnia Reformacji. Radosnego Dnia Szukania Jedności Kościoła Opartej na Prawdzie Bożego Słowa!
Polecam TUTAJ.

piątek, 30 października 2015

Do kogo należy Św. Augustyn?

Krótko w temacie jutrzejszego Dnia Reformacji (31.10.). Wiele rozmów, dyskusji między chrześcijanami przypomina rynek subiektywnych opinii. Dlatego nie dziwi fakt, że stanowisko historycznego Kościoła, starożytne i reformacyjne wyznania wiary są traktowane jak jedna z wielu opinii, z którą się można zgodzić bądź nie.
Problem w tym, że Biblia nie uprawomocnia nas do takiej metody budowania przekonań. Dyskusja o teologii, treści Pisma Św., to nie jest tylko sprawa moich czy twoich poglądów. Owszem, zawsze wyrażamy własną subiektywną opinię, ale mówiąc o tym, w co wierzę - nie reprezentuję wyłącznie SIEBIE. Reprezentuję Kościół. I to dotyczy każdego z nas, którzy jesteśmy częścią Ciała Chrystusa (widzialnego Kościoła). Pytanie brzmi nie tylko: co myślisz? Pytanie brzmi również: czy twoje przekonania są wyrazem respektu i jedności z historycznym Kościołem Chrystusa, czy nowinką, która pojawia się w nim dużo później? Czy twoja pokora sięga chęci uczęszczania na lekcje do Klemensa Rzymskiego, Orygenesa, Św. Augustyna, Św. Prospera z Akwitanii, Św. Tomasza Akwinu, Gotszalka z Fuldy, Cezarego z Arles, Św. Izydora z Sewilli, Św. Anzelm z Canterbury, biskupów Fulgencjusza, Sozyma, Celestyn, Bernarda z Clairvaux i do ojców reformacji: dr Marcina Lutra, Jana Kalwina?
Czy twoja wiara kształtowana jest wyłącznie przez internetowe rekolekcje, youtubowych kaznodziejów i nie wychodzi poza kilkaset lat istnienia twojej denominacji?
Kiedy więc zaczniesz coś podważać (np. predestynacja, liturgia, chrzest niemowląt itp.) lub lansować (ordynacja kobiet, mówienie językami, prorokowanie, celibat duchownych, nieomylność papieża itp.) zapytaj nie tylko: co wg mnie mówi Biblia? Ale także: czy ją dobrze rozumiem? Czy korzystam z Bożych środków, które nam dał w celu jej poprawnego zrozumienia, a więc świadectwa i spuścizny duchowej, teologicznej historycznego Kościoła? Czy i kiedy historyczny Kościół wierzył w to, co ja i mój nurt?
Jeśli takiego pytania sobie nie zadajemy - dołączamy do niebezpiecznego ruchu o nazwie: "Prawda przyszła wraz ze mną" lub "Prawda i prawdziwy Kościół powstały wraz z narodzeniem mojej denominacji / mojego nurtu wewnątrz denominacji".
Ani Luter, ani Kalwin nie stosowali tej metody. Dlatego jedną z palących kwestii w czasach Reformacji było nie tylko pytanie o usprawiedliwienie, rolę dobrych uczynków, zgodność dogmatów Kościoła z Biblią, o autorytet, ale również pytanie: do kogo należy Św. Augustyn? Kto jest spadkobiercą nauki starożytnych ojców, biskupów i doktorów Kościoła, a kto nowinkarzem, który porzucił to dziedzictwo?
Czy nasza pokora sięga w te miejsca, by takie pytania sobie zadawać?

poniedziałek, 26 października 2015

Dlaczego i jak głosowałem?

10 myśli na temat wyników wczorajszych wyborów parlamentarnych - oczami obywatela, chrześcijanina, protestanta:
1. Wg mnie wczorajsze zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości to zmiana *dobra*, choć w polityce trudno jest mówić o zmianach *idealnych*.
2. Nie sądzę, że wybór pomiędzy PiS a PO to wybór między „dżumą, a cholerą”. Takie zdefiniowanie różnicy to albo brak zrozumienia istotnych różnic w wizji państwa, albo celowa manipulacja wyborcami. Owszem, obie partie mają podobne myślenie o gospodarczych i biurokratycznych regulacjach. Różnica polega na tym, że pierwsi (PiS) chcą to czynić na poziomie państwa, zaś drudzy (PO) na poziomie dyrektyw z Brukseli. Pierwsi to socjaliści, drudzy to eurosocjaliści. Pierwsi to państwowcy, drudzy to państwowcy z kompleksami.
3. Zauważając lewicowy, socjalistyczny sposób myślenia obu partii na temat gospodarki – w rzeczywistości wybór między PiS a PO to wybór między dwiema odmiennymi wizjami Polski. Różnica między nimi dotyczy takich pojęć jak patriotyzm, historia, małżeństwo, rodzina, człowiek, kultura, etyka, tradycja, odpowiedzialność, pokolenia. A to robi *dużą* różnicę.
4. Dlaczego nie zagłosowałem na partię KORWiN – co do tej pory wielokrotnie czyniłem w wyborach? Jednym z moich priorytetów w tych wyborach było uwolnić Polskę od niemoralnej, służalczej, wyjałowionej z wartości, antyrodzinnej, antyobywatelskiej, skorumpowanej władzy - nie zaś wprowadzić do Sejmu dwudziestu „gostków”, którzy będą wylewali miód na moje uszy hasłami o wolnym rynku, karze śmierci, prawie do noszenia broni, sprywatyzowaniu szkolnictwa i zniesieniu służby zdrowia. Kocham o tym słuchać. Kocham mówić o tym, co Biblia naucza na temat powołania do wolności w sferze duchowej i doczesnej. Uwielbiam o tym rozmawiać z ludźmi z naszego Kościoła! Bardzo lubię słuchać wyostrzonej argumentacji panów Korwina, Wiplera i Berkowicza za obywatelską wolnością i przeciw państwowemu zamordyzmowi oraz biurokracji. Nadchodzi jednak czas, gdy człowiek musi porzucić rozrywki w internecie i pomyśleć o narzędziach skutecznego działania. Nie zależy mi na zmianie polegającej na, że tym, że Korwin o koalicji PO-PSL będzie teraz mówił "durnie i złodzieje" w telewizji publicznej, a nie jedynie w sieci. Jako chrześcijanin sięgam po więcej.
5. I do tego jesteśmy wezwani: do niezakopywania talentów, potencjału, możliwości, nie marnotrawienia sił i czasu. Nie wystarczy, że odpowiemy sobie na pytanie: czyje idee są mi najbliższe? Pytanie brzmi również: czyje idee są godne mojego zaangażowania, pracy, czasu, który Bóg mi dał? Kto potrafi lepiej liczyć, szanować czas, rozpoznawać możliwości i korzystać z nich? Lepiej wprowadzić w życie 70% postulatów (i jednocześnie zabiegać o pozostałe 30%), niż 100% postulatów trzymać w biurowej szufladzie i argumentować za ich słusznością. Mężczyzna w pewnym momencie musi porzucić marzenia o byciu piłkarzem i iść do pracy, by wyżywić swą rodzinę.
6. Bez dwóch zdań należy uznać, że Janusz Kowin-Mikke uczynił wiele dobrego dla rozwoju liberalno-konserwatywnej myśli w Polsce. Jednocześnie swoją ekstrawagancją prawdopodobnie drugie tyle ludzi zniechęcił do tychże idei.
Jestem jednak przekonany, że tzw. "masakrowanie lewaków" nadal będzie cieszyło się niezwykłą popularnością na youtubie i na facebooku, a "lajki w ciemno" nadal będzie można liczyć w tysiącach kliknięć. Wyborcy jedynie postanowili, aby każdy w dalszym ciągu zajmował się tym, w czym czuje się mocny.
7. Prawie 11,5% łącznych głosów lewicy i żadnego reprezentanta w Sejmie! Idealny rozkład głosów (Zjedonoczona Lewica - 7,5%, Partia Razem 3,9%). Podziękowania dla Adriana Zandberga! Dobra robota, chłopaku!
8. Mówimy *tylko* o państwie, które wszak nie jest wartością absolutną. Nie tu przebiega główna granica Bożego podziału pomiędzy ludźmi. Przebiega ona gdzie indziej: w odpowiedzi człowieka na ewangelię - Dobrą Nowinę o Jezusie Chrystusie. Całkiem możliwe, że nienawrócona koalicja w piekle będzie składała się z przedstawicieli i wyborców wszystkich partii biorących udział we wczorajszym głosowaniu.
9. Jednocześnie mówimy *aż* o państwie. To jedna z tych sfer, w których manifestujemy to czy dobrze rozumiemy Biblię i naszą chrześcijańską odpowiedzialność za kraj.
10. I w końcu: nie zapominajmy kto jest najwyższym Królem, a kto delegowanym, który odpowie przed Nim.

piątek, 23 października 2015

Głową żony jest mąż

Kiedy Apostoł Paweł mówi, że "głową żony jest mąż" (1 Kor 11.3), to kontekstem dla zrozumienia tego zwrotu nie jest Allach - bóg, który wydaje polecenia i oczekuje poddania. Kontekstem jest Jezus - Bóg, który służy i poświęca Siebie dla Oblubienicy.
Chrystus buduje swój autorytet Głowy Kościoła poprzez służbę, a nie dyrektywy. Chrześcijański mąż powinien robić to samo.

środa, 21 października 2015

Religia w szkołach: za czy przeciw?

W debacie przedwyborczej często podnoszony jest temat obecności religii w szkole. Krótko na ten temat oczami protestanckiego pastora, który jest zainteresowany obecnością Ewangelii w sferze publicznej, jej wpływem na ludzi oraz na tworzoną przez nich kulturę:
1. Religia szkole to nie jest przedmiot nauczający o wpływie chrześcijaństwa na polską i europejską kulturę. To nie jest neutralny światopoglądowo wykład religioznawstwa prowadzony przez świeckiego nauczyciela. To rodzaj duchowej i światopoglądowej formacji prowadzonej przez oddelegowanego przez kościół reprezentanta.
2. Z powyższego powodu nie zgodziłbym się (dzieci uczymy domowo więc piszę w trybie przypuszczającym), aby moje dzieci były poddawane formacji, z którą mamy rozbieżne cele, przekonania i która stałaby w konflikcie z naszymi wartościami oraz spojrzeniem na świat.
3. Dyskusja o religii w szkole to nie tylko debata o ideach. To również debata o ekonomii i etyce. Czy chrześcijanie powinni oczekiwać, że określona formacja duchowa (choćby większościowa) powinna być finansowana przez tych, którzy zdecydowali się na wybór innej formacji duchowej i światopoglądowej? Odpowiedź jest oczywista: nie.

Po pierwsze: z tych samych powodów, dla których sprzeciwiamy się obecności i finansowaniu z publicznych środków tzw. edukacji seksualnej w szkole. 
Po drugie: oczekiwanie, by agnostyk finansował moje zajęcia biblijne dla dzieci jest nieetyczne. 
Po trzecie: Biblia naucza, że dzieło i służba kościoła powinny być finansowane przez jego członków. Jest to również argumentem przeciwko wprowadzaniu tzw. podatku kościelnego i kontroli państwa w tej sferze. 
Po czwarte: zależność finansowa od państwa rodzi oczekiwania państwa. Niezależność kościoła oznacza zaś nie tylko prawo do wypowiadania się na tematy publiczne (głosem Pisma Świętego), ale i wolność od finansowego utrzymywania jego służb przez "cesarza".

4. Jako mały chłopak wychowany w rzymskokatolickiej rodzinie chodziłem na rzymskokatolicką katechezę do końca nauki w liceum, a następnie dostałem się na studia teologiczne na Akademii Teologii Katolickiej na warszawskich Bielanach (dziś UKSW). Gdybym miał mówić o okresie największego duchowego wpływu katechez na moją duchowość i wiarę, to wskazałbym na wczesny okres szkoły podstawowej, gdy zajęcia odbywały się w salce przyparafialnej, a prowadziła je siostra Jolanta (imię mojej żony), a następnie siostra Janina (imię mojej teściowej :) Udział w katechezie był dla mnie rodzajem duchowego spotkania z Bogiem, gdzie uczyłem się szacunku do Niego, treści Pisma Świętego i podstawowych prawd wiary chrześcijańskiej wyrażonych np. w Apostolskim Credo, modlitwa Ojcze Nasz itp.

5. Jakie więc widzę rozwiązanie tematu obecności religii w szkole?
- Bóg nie powierzył "cesarzowi", państwu kompetencji wychowania i edukacji moich dzieci. Dlatego rodzice powinni mieć prawo wyboru szkoły, która wspiera ich wizję świata.
- szkoła w porozumieniu z przedstawicielami danego kościoła decyduje czy wprowadza religię czy nie. I jaką religię (katolicką, protestancką itp.). To samo dotyczy np. edukacji seksualnej. Odgórny nakaz lub przymus w tej kwestii będzie generował konflikt sumienia rodziców i napięcia wśród samych dzieci.
- rodzic decyduje o wyborze szkoły kierując się nie tylko poziomem jej nauczania, ale kwestiami światopoglądowymi.
- kościół (lub organizacje prowadzące zajęcia) decyduje, czy katecheci są finansowani ze środków kościelnych czy od rodziców są pobierane opłaty za utrzymywanie lekcji religii.
- Kościół powinien zachęcać, by również rodzice (szczególnie ojcowie) prowadzili z dziećmi regularny, wspólny czas czytania Pisma Św., modlitwy, śpiewu. Jeśli nie czujecie się w tym na siłach, zaproście waszego duszpasterza, by was w tym poprowadził, wskazał kierunek, podzielił się pomysłami lub pomocnymi materiałami. Chętnym służę pomocą :) 


6I na koniec, abym został dobrze zrozumiany: kiedy agnostyk, ateista, sekularysta w proteście przeciwko obecności religii w szkole będą domagać się "świeckiej szkoły", to odpowiem, że o ile nie są za przekazaniem edukacji w ręce rodziców, świeckich lub religijnych fundacji, organizacji, kościołów (zamiast państwa), to nie ma mowy o oddawaniu czegokolwiek państwowego sekularystom. Bóg nie mówi religijnemu cesarzowi: oddaj to, co wziąłeś w ręce niereligijnego cesarza. Mówi: oddaj to mnie. Moje dzieci to nie twój biznes.  Emotikon w

wtorek, 20 października 2015

Jako w niebie tak i w kościele?

"Bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi" 

W Modlitwie Pańskiej nie prosimy to, by na ziemi zapewniana była pełnia swobód dla wszystkich, w tym wolność do pogwałcania Bożego Prawa. Nie modlimy się, aby ziemia była neutralna światopoglądowo, a wola Boża działa się "jako w niebie, tak i w kościele". 

 Prosimy raczej o realizację Bożej woli na *ziemi*, tak jak jest realizowana *w niebie*. Tak, tak, na całej ziemi! W Polsce też. W Sejmie też. W teatrze też. W kodeksie cywilnym też. W systemie podatkowym też.

Naprawdę?! 
Pozwól, że odpowiem pytaniem. Czy naprawdę i szczerze modlisz się: "bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi" ?! Poważnie? Naprawdę jest tam ziemia? 

Warto, by o tym pamiętali w szczególności chrześcijańscy politycy, ale również my, którzy ich wybieramy. Każdy z nas powinien też o to zabiegać w sferach, do których Król nas oddelegował. "Bądź wola Twoja w mojej pracy, w mojej rodzinie, w moim małżeństwie, w moim charakterze, w mojej terapii, w mojej walce z nałogami itd."

czwartek, 15 października 2015

Gdzie mój miecz?

Fragment facebookowego wpisu Rachel Jankovic (córki pastora Douglasa Wilsona):

W ostatni weekend w ostatniej chwili zdecydowaliśmy się pójść na protest przeciwko "Planned Parenthood" (...) Powiedziałam mu (3-letniemu synowi Shadrachowi - dop. mój), że są ludzie, którzy uważają, że zabijanie dzidziusiów jest OK jeśli są one jeszcze w brzuszku mamy. Dodałam, że idziemy powiedzieć: "Nie". Zadał mi kilka wnikliwych pytań trzylatka: "Są ludzie, którzy zabijają dzieci?!" "Czy Bóg tam jest?!" "Ludzie zabijają dzidziusiów?!" "Oni ZABIJAJĄ dzieci?"! 

Później, sądząc, że poszedł już do vana znalazłam go w garażu grzebiącego w różnych rzeczach. Zapytałam go, co robi. Odpowiedział: "Mamo. Muszę znaleźć mój miecz."

sobota, 10 października 2015

To, co najlepsze

"Niekoniecznie wątpimy w to, że Bóg uczyni dla nas to, co najlepsze. Raczej zastanawiamy się jak bolesne owo najlepsze będzie." - C.S. Lewis.

piątek, 9 października 2015

Rozmowa na portalu trojmiasto.pl o winie, kobietach i śpiewie

Na portalu trojmiasto.pl rozmawiam z red. Ewą Palińską o winie, kobietach i śpiewie. Zapis rozmowy TUTAJ.

Zapraszam do lektury i na jutrzejsze spotkanie! Emotikon smile

środa, 7 października 2015

Narodzenie na nowo

Nie narodziliśmy się na nowo z powodu naszego nawrócenia i wiary. Raczej nawróciliśmy się do Chrystusa i uwierzyliśmy Jemu ponieważ Bóg zrodził nas na nowo dając nowe życie.

wtorek, 6 października 2015

O księdzu Charamsie, homolobby i reformacji Kościoła

Gdy chrześcijanin zastanawia się: co w danej sytuacji zrobiły Pan Jezus – pamiętajmy, że jedna z możliwych odpowiedzi brzmi: powywracałby stoły wekslarzy. Zaś wśród wywróconych stołów może się znaleźć i nasz, kościelny.
 
Kościół został powołany do czynienia uczniami Chrystusa wszystkie narody (Mt 28.18-20), co zawiera w sobie odważną, przepełnioną miłością ocenę zgniłych i bezbożnych schematów kulturze, ale i odważną, przepełnioną miłością ocenę zgniłych i bezbożnych schematów w… Kościele.
 
Słowo Boże w pierwszej kolejności dotarło do Kościoła, zostało dane Kościołowi, by tenże był nim oczyszczany. Większość listów apostolskich to pouczenia dotykające problemów w samym Kościele, nie zaś na cesarskim dworze (choć i o tym Biblia nie milczy).
 
Dlaczego o tym piszę?
 
W minionym tygodniu rzymskokatolicki ksiądz, wysoko postawiony urzędnik Kongregacji Nauki Wiary ks. Krzysztof Charamsa przyznał się do bycia w homoseksualnym związku ze swoim partnerem.
 
Redaktor T. Terlikowski skomentował ten fakt pisząc: „To cud, albo realny dowód na istnienie homolobby, że taki człowiek był urzędnikiem Kongregacji i wykładowcą uniwersytetów papieskich”.
 
Amen na to. Cud zostawmy Panu Bogu i Jego niezbadanym wyrokom. Zajmijmy się drugą opcją. Jeśli homolobby (wśród wpływowych duchownych) istnieje i ma się całkiem dobrze (o czym pisał również m.in. ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski), to może się okazać, że skoro praktykującym homoseksualistą może być urzędnik Kongregacji Nauki Wiary i wykładowca uniwersytetów papieskich, to mogą nimi być także kardynałowie mający wpływ na wybór papieża.
 
Przesada? Gorszące? Zadam więc pytanie: czy istnieje mechanizm, który skutecznie eliminuje możliwość, aby (czynny lub bierny) homoseksualista został wysoko postawionym, wpływowym urzędnikiem kościelnym mającym wpływ na doktrynę kościelną oraz jej wykład? Czy istnieje mechanizm skutecznie demaskujący homoseksualną orientację i praktykę oraz pozbawiający tego typu osoby wpływu na Kościół?
 
Odpowiedź najwyraźniej już znamy.
 
A gdybym dodał, że papież w reakcji na problem homoseksualizmu w Kościele odpowiada słowami: „Jeśli ktoś jest homoseksualistą i z dobrą wolą poszukuje Boga, kimże jestem, by go oceniać”? I bynajmniej nie chodzi mi o 1001 interpretację słów papieża. Chodzi raczej o to, że słodki, uśmiechnięty, cukierkowy, uniwersalista Franciszek dobrze wpisuje się w obraz słodkiego, uśmiechniętego, rozanielonego ks. Krzysztofa Charamsy.
 
Słucham wypowiedzi ks. Charamsy. To co bije z nich najdonośniej to nie słowa, lecz ton głosu, mimika twarzy, gestykulacja. Wszystko to – nawet przy wyciszonym głośniku – komunikuje wszem i wobec na temat jego seksualnej orientacji. Nie powiem niczego odkrywczego stwierdzając, że pod wieloma względami to, co nazwalibyśmy kapłańską formacją, kapłańskim sposobem bycia, mówienia (a więc rażąca zniewieściałość i sztuczność w tonacji głosu, śpiewie, gestykulacji itd.) jest formowaniem środowiska zniewieściałych mężczyzn atrakcyjnego dla zniewieściałych mężczyzn oraz mężczyzn o homoseksualnych skłonnościach.
 
O homolobby i pedofilii w Kościele Rzymskokatolickim (wśród nisko oraz wysoko postawionego duchowieństwa) mówi się coraz częściej i coraz głośniej. Jeśli krytykę i dezaprobatę tych faktów ktoś uznaje za niesprawiedliwe szykany i sączenie jadem, to oczywiście ma to głęboki związek z prześladowaniami, zapowiadanymi przez Pana Jezusa i Apostołów (Mt 5.10; 2 Tm 3.12). Jednak prześladowaniami skierowanymi nie w tę stronę, w którą niektórzy by chcieli. Prześladowanymi częściej stają się ci chrześcijanie, którzy mają odwagę o tym mówić, piętnować i oceniać, zaś prześladowcami stają się ci, którzy wołają o „pokój” między owcami, a wilkami, o nie jątrzenie i miłość bratnią. Jednak Kościół, który chroni i broni obecności wilków jest Kościołem, który nienawidzi owiec.
 
Kościół Katolicki to stary Kościół prowadzony przez starych kawalerów – w znacznej mierze przez zniewieściałych kawalerów, którzy fałszywie zostali pouczeni i jako wierni synowie Kościoła sami fałszywie nauczają – że powołanie do służby duszpasterskiej jest równoznaczne z powołaniem do celibatu (czego Bóg w Piśmie Św. nigdy nie robi). Oczywiście współczesny protestantyzm ma również swoje wyzwania. Gdy jednak jestem pytany o protestancki liberalizm, luterańskie lub charyzmatyczne kobiety-pastorki, anglikańskich biskupów-gejów – moją odpowiedzią jest Reformacja, a więc historyczny protestantyzm będący powrotem do autorytetu Pisma Świętego we wszystkim. Na podobnej zasadzie moją odpowiedzią na protestancki legalizm, liturgiczne luzactwo, charyzmatyzm, ewangeliczną anty-historyczność, anty-sakramentalność jest Reformacja.
 
Odpowiedzią na protestancki modernizm jest G.K. Chesterton. Odpowiedzią na katolickie zabobony i niemoralność jest C.S. Lewis. Odpowiedzią nafundamentalistyczną hermeneutykę biblijną jest J.R.R. Tolkien. Problem w tym, że niczym Eustachy z Narnii większość z nas-chrześcijan czyta niewłaściwe książki. Zamiast czytać o smokach, rycerzach, uwolnionych dziewczynach chrześcijanie czytają książki o proroczym namaszczeniu, proroczym uwielbieniu, proroczych szkołach i innym tego typu śmietniku.
Czy pisząc to i używając zdecydowanych stwierdzeń – podsycam i akcentuję podziały w Kościele XXI wieku? W wieku „miłości”, w erze Wodnika, w okresie szukania jedności bez prawdy, który w wydaniu współczesnego chrześcijaństwa staje się okresem miałkiego sentymentalizmu, różowej miłości, wieczorów chrześcijańskich mantr i teologicznej papki?
 
W pewnym sensie tak, podsycam i akcentuję podziały ponieważ uważam, że tego typu chrześcijaństwo jest obrazą dla Chrystusa – Boga, który kocha. Boga, którego miłość nie jest tkliwym, sentymentalnym wołaniem o prawo gejów do kochania, prawo ateistów do zbawienia bez nawrócenia, prawo człowieka do niesłuchania o Bożym sądzie. Jego miłość jest pełnym mocy poświęceniem siebie, służbą w miłości człowiekowi, która odsuwa go od czeluści piekła, zniszczenia i przemienia, uzdalnia do wstępowania w Jego ślady.
Współczesna „era miłości” jest erą wypaczonej miłości, „miłości” jedynie w cudzysłowie, która śmierdzi wonią rozkładającego się człowieczeństwa, odwagi, poświęcenia, szlachetności, miłości, która zapiera się siebie zamiast mówić: „Ja też chcę! Też mi się należy!”
 
Owszem, to o czym piszę nie pomaga w dialogu z „normalnymi duchownymi”. Nawet tymi, którzy nie pochwalają stylu życia Ks. Charamsy i homolobby w Kościele. Racja. To nie pomaga w dialogu z „normalnymi duchownymi”, ale jedynie tymi, którzy uważają, że jedyną przestrzenią dla dyskusji o grzechach Kościoła są przyciemnione gabinety kościelne lub lewicowe media, a nie kościelna ambona, rynek, kawiarnia i dom pełen gości.
 
Niedługo święto Reformacji (31.10.). Czas, by sceptycy dołączyli i wypili z nami piwo. Za Kościół. Za Kościół odnawiany Słowem Chrystusa. Za nowy Boży podział w Kościele: oddzielenie się od  seksualnej niemoralności, doktrynalnych błędów, obyczajowych grzechów, hipokryzji, bierności, obojętności na niesprawiedliwość. Zatem: na zdrowie! Za reformację w Kościele!

czwartek, 1 października 2015

Na zdrowie legalistów!

A słabego w wierze przyjmujcie, nie wdając się w ocenę jego poglądów. Jeden wierzy, że może jeść wszystko, słaby zaś jarzynę jada. Niechże ten, kto je, nie pogardza tym, który nie je, a kto nie je, niech nie osądza tego, który je; albowiem Bóg go przyjął. Kimże ty jesteś, że osądzasz cudzego sługę? Czy stoi, czy pada, do pana swego należy; ostoi się jednak, bo Pan ma moc podtrzymać go. - Rzymian 14.1-4

W Kościele zdarza nam się mylić tzw. "słabych" braci (Rzym 14.1-4), tj. tych, którzy nie jedzą mięsa lub nie piją alkoholu z legalistami. 

Jak odróżnić jednych i drugich? 
- Legalista mówi: Nie wolno ci jeść mięsa. To grzech. Nie wolno ci pić alkoholu. To grzech. 
- Słabszy brat mówi: Nie jem mięsa. Nie piję wina. Uważam, że nie jest to dobre dla mnie. 
Ap. Paweł ostrzega "słabego", by nie osądzał "silnego" brata za to co je i co pije. Zaś "silniejszy" brat niech nie pogardza "słabszym" za to, że ma w tym względzie pewne limity i ograniczenia.

Co więc zrobić, kiedy siedzimy w pubie z kuflem piwa i nagle obok przechodzi nasz przyjaciel legalista, który zauważając nas mówi: 
- Nie wolno ci tego pić! To grzech! Gorszysz mnie, bracie! 
Możemy odpowiedzieć np. w ten sposób:
- Wznoszę toast za ciebie, bracie! I dziękuję Ci Panie Boże za ten świat i legalistów w nim!

Co zaś zrobić, gdy siedzimy przy stole ze "słabszym" bratem, który jest wegetarianinem i abstynentem? Np. to:
- Nie będę cię bracie namawiał na steka i picie ze mną, bo szanuję twój wybór i decyzję. Na co masz ochotę? Ja stawiam!