środa, 7 grudnia 2016

Alkohol w kościele

Drażliwy temat 

Temat alkoholu w środowiskach ewangelicznych jest zawsze drażliwy. Bynajmniej nie dlatego, że Biblia jest w tym temacie dwuznaczna. Istnieją dwa powody podejrzliwości w tym względzie. Po pierwsze: na nasze podejście do kwestii picia alkoholu nanosimy własne lub cudze doświadczenia, zwykle przykre, wstydliwe lub grzeszne. Po drugie: nasz pogląd jest kształtowany przez niebiblijną definicję duchowości obecną również w środowiskach chrześcijańskich, która bliższa jest gnostyckiemu lub dalekowschodniemu podejściu do tego, co fizyczne i materialne aniżeli biblijemu nauczaniu.

W obu przypadkach (doświadczenie + definicja duchowości) mamy odwołanie do obcego autorytetu. Czytelnikom, którzy chcieliby poznać solidne, biblijne nauczanie w kwestii użycia i przeznaczenia alkoholu zarówno w Starym, jak i w Nowym Testamencie gorąco polecam artykuł prezbiteriańskiego pastora Jeffreya Meyersa pt. „O winie i piwie”. Osobiście nie znalazłem lepszego i bardziej rzetelnego opracowania na ten temat w formie zwięzłego artykułu. Myślę, że powinieneś od niego zacząć, zanim będziesz czytał dalej.

Stanowisko Pisma Świętego w kwestii spożywania alkoholu jest klarowne. I nie odbiega od zasad na temat używania i nadużywania innych rzeczy: jedzenia, słuchania muzyki, seksu, chodzenia do kina czy oglądania sportu. W skrócie można je streścić następująco: wino (alkohol) jest dobrym Bożym darem. Zostało dane człowiekowi, by aby rozweselało i pokrzepiało serce, przynosiło odpoczynek po trudzie pracy oraz wzmacniało więzi (m.in. dlatego jest elementem Wieczerzy Pańskiej, a także wszelkich zabaw i spotkań integracyjnych). Umiejętne korzystanie z Bożych darów jest świadectwem dla świata, jest opowiadaniem o tym, kim jest Bóg i jaka powinna być nasza odpowiedź na Jego łaskę. Nasze świadectwo w podejściu do spożywania alkoholu powinno uwzględniać:
- odpowiednią ilość (pijaństwo jest grzechem)
- odpowiedni kontekst (np. pub, po pracy, przy okazji świąt lub niedzielnego obiadu)
- we wspólnocie (budując więzi)
- z wdzięcznością

Wszystkie te elementy są widoczne w służbie Chrystusa i sposobie w jaki używał alkoholu. Odpowiednia ilość, kontekst, wspólnota i wdzięczność. Nadużycia polegają na porzuceniu tych czterech elementów, a więc: bez umiaru, bez dbałości gdzie i kiedy, w samotności, by za pomocą „znieczulacza” zatopić troski.

Biblia nie potępia picia alkoholu. Potępia pijaństwo. Wino jest od Boga. Pijaństwo od diabła. Marcin Luter powiedział: Nie sądź, że walka z nadużyciami polega na niszczeniu tego, co nadużywane. Bywa, że ludzie źle się obchodzą z winem i kobietami. Czy dlatego mamy zlikwidować kobiety? Są tacy, co oddają cześć słońcu i gwiazdom. Czy dlatego mamy je zdjąć z nieba?”. Biblijną odpowiedzią na nadużycia nigdy nie jest zakaz użycia. Nie sprzeciwiamy się seksowi z powodu nadużyć z nim związanych. Mówimy raczej, że nawrócenie oznacza zerwanie z grzechem rozwiązłości i radość płynącą z pożycia w małżeńskiej sypialni. Nie sprzeciwiamy się piciu wina. Mówimy raczej, że nawrócenie oznacza zerwanie z grzechem pijaństwa i radość płynącą ze wspólnego jedzenia i picia przy Stole Pańskim, a także w innych kontekstach (podczas wesela, spotkania z przyjaciółmi po pracy itp.).

Sam Bóg opisany jest jako właściciel Winnicy (Mt 21.33-46). Doskonały i bezgrzeszny Bóg-Człowiek (w którego ślady mamy wstępować) nie tylko dostarczył dobre wino podczas wesela w Kanie Galilejskiej (Jn 2.1-12), lecz również sam je spożywał (Łk 7.33-34) przez co był oskarżany o bycie „żarłokiem i pijakiem”. Zbawienie jest zilustrowane przez wielką ucztę weselną. We wzorcowym sakramentalnym posiłku, który nakazał nam spożywać w Kościele dał uczniom chleb i wino.

Wyolbrzymianie roli alkoholu jako wroga chrześcijan jest zbytnim skupianiem się na nim. Biblia nigdzie nie zachęca nas, byśmy poświęcali naszą uwagę na walkę z alkoholem z powodu nieodpowiedniego użycia go. W skrajnych sytuacjach może to zahaczać o grzech bałwochwalstwa. Ani Stary, ani Nowy Testament nie popierają prohibicji jako sposobu walki z nadużywaniem alkoholu. Oba wyraźnie rozróżniają między spożywaniem i nadużywaniem alkoholu. Prohibicjoniści i abstynenci potępiają spożywanie alkoholu na podstawie przypadków nadużycia alkoholu. Biblia nigdy tego nie czyni. 

Alkohol w kościele

W naszym kościele alkohol (wino) jest obecny co tydzień na Stole Pańskim podczas nabożeństwa, ale i na innych stołach w odpowiednim kontekście, np. podczas niedzielnych obiadów, spotkań z przyjaciółmi, rodziną lub niektórych spotkań mężczyzn (np. w pubie) jeśli akurat chcemy porozmawiać przy piwie. Oczywiście uwzględniając to, kim są zaproszone osoby. Wstrzymujemy się od picia w sytuacji, o której pisze Apostoł Paweł, a więc gdyby obecność alkoholu miała przyprawić o upadek słabszych braci.

"Dobrze jest nie jeść mięsa i nie pić wina ani nic takiego, co by twego brata przyprawiło o upadek. Przekonanie, jakie masz, zachowaj dla siebie przed Bogiem. Szczęśliwy ten, kto nie osądza samego siebie za to, co uważa za dobre". – List do Rzymian 14.21-22

"A tak, grzesząc przeciwko braciom i obrażając ich słabe sumienie, grzeszycie przeciwko Chrystusowi. Przeto, jeśli pokarm gorszy brata mego, nie będę jadł mięsa na wieki, abym brata mego nie zgorszył". – 1 List do Koryntian 8.12-13

Jeśli organizuję przyjęcie, na które zapraszam słabego brata, to tym samym powinienem uwzględnić jego słabości, sugestie i wyzwania, które wiążą się z obecnością alkoholu (lub mięsa) na stole. Zwykle oznacza to brak alkoholu. Oczywiście słabsi bracia nie powinni udawać się do miejsc, o których wiedzą, że serwowany tam alkohol będzie powodował w nich konflikt sumienia lub pokusę niekontrolowanego picia. Ich słabość nie powinna być misyjna. Nie powinna być narzędziem czynienia silnych – abstynentami. Słabsi bracia powinni być otoczeni wsparciem i pomocną radą silniejszych w wierze, którzy wsparliby ich w podążaniu do bycia silnym bratem. Któż nie chciałby dojrzewać?

Bycie słabszym bratem nie jest grzechem. Jest ograniczeniem, które silniejsi bracia powinni rozpoznawać z miłością i troską braterską. Grzechem nie jest słabość. Grzechem jest obecny również w chrześcijańskich kręgach legalizm. Słaby brat mówi: Nie chcę wypić wina ponieważ to naraża mnie na poważne zmaganie się z pokusą i mogę jej ulec pijąc bez umiaru lub pijąc bez przekonania, że jest to dobre.  Legalistyczny brat mówi natomiast: Skoro ja nie piję wina, to nikt nie powinien tego robić!

Słabość jest elementem różnorodności w kościele Chrystusa. Legalizm jest elementem grzechu i oskarżycielstwa w kościele Chrystusa. Słabość była cechą niektórych nawróconych pogan. Legalizm był cechą faryzeuszy i uczonych w Piśmie, którzy ludzkimi nakazami wiązali sumienia innych. Stawiali własną tradycję ponad Boże Słowo. Legalista wyjaśniając swoje stanowisko podejmuje się trudnej gimnastyki. Tam, gdzie Biblia mówi w pozytywny sposób o „winie”, legalista twierdzi, że nie odnosi się to do sfermentowanego napoju alkoholowego, lecz do soku winogronowego. Z drugiej strony, tam gdzie Biblia potępia „wino” - odnosi to do sfermentowanego napoju alkoholowego. Kiedy legalista napomina brata z piwem w ręku wysuwając oskarżenie, że chrześcijaninowi nie wolno pić piwa, wówczas jedną z biblijnych reakcji jest wzniesienie toastu: Boże, dzięki za tego brata! Dzięki Ci za świat i za legalistów w świecie! Pismo Święte nie zachęca nas do rezygnacji z dobrych darów, abyśmy uniknęli oburzenia legalistów. Jezus nie unikał zrywania kłosów i uzdrawiania w sabat mimo iż dobrze wiedział jakie spowoduje to reakcje u faryzeuszy.

„Niechże was tedy nikt nie sądzi z powodu pokarmu i napoju albo z powodu święta lub nowiu księżyca bądź sabatu”. – List do Kolosan 2.16

Nie powinniśmy klękać przed oczekiwaniami kogokolwiek, kto ma problem z chrześcijańską wolnością z powodu pokarmu i napoju. Oskarżycielski fundamentalista nie jest słabszym bratem. Wręcz przeciwnie, uważa się za silnego brata. Twoja wolność nie będzie dla niego powodem grzechu lecz osądu.

Kiedy natomiast słabszy brat przychodzi i mówi: Nie chcę pić piwa – wówczas silniejszy brat, zgodnie z przykazaniem miłości, powinien odpowiedzieć: Nie ma sprawy. Nie będę cię nawet do tego namawiał. Czy również piwo na moim stoliku byłoby dla ciebie problematyczne? Jeśli tak, to zamówię Sprite.

Słabszy brat to nie legalista. Niekiedy może na takiego wyglądać, ponieważ również coś sobie odmawia, jednak robi to z zupełnie innych powodów aniżeli kościelny faryzeusz. Słabszy brat nie wiąże swoimi słabościami sumień innych. Nie formułuje oskarżycielskich komentarzy, nie chwyta za klawiaturę, by uderzyć komentarzem o „znakach czasu” i letnim chrześcijaństwie. Nie czyni lampki wina narzędziem podziału na cielesnych i duchowych chrześcijan.

Silny i słaby brat

Apostoł Paweł naucza, że silny chrześcijanin wierzy, że może jeść mięso i pić wino. Podczas gdy słabszy brat uważa, że może jeść warzywa i być abstynentem. (Rzym 14.1-4; 14.20-22). Apostoł odpowiada: Zostań przy swoim. Niech w waszych relacjach rządzi miłość. Nie osądzajcie siebie nawzajem. I to jest zasada, która podąża w dwie strony, nie w jedną. Jeśli jesz mięso i pijesz wino – nie osądzaj wegetarianina lub abstynenta jako dziwaka. Nie pogardzaj nimi. Jeśli jesteś wegetarianinem lub abstynentem – nie osądzaj tych, którzy jedzą mięso lub piją wino jako cielesnych i nieduchowych. Nie osądzaj człowieka za coś, za co Bóg go nie osądza. Je mięso i pije whisky? Zostaw go. Nie je mięsa i pije jedynie z sok z wyciskanych owoców? Zostaw go. Jeśli Bóg go przyjął, to kimże jesteś, że go osądzasz?

A słabego w wierze przyjmujcie, nie wdając się w ocenę jego poglądów. Jeden wierzy, że może jeść wszystko, słaby zaś jarzynę jada. Niechże ten, kto je, nie pogardza tym, który nie je, a kto nie je, niech nie osądza tego, który je; albowiem Bóg go przyjął. Kimże ty jesteś, że osądzasz cudzego sługę? Czy stoi, czy pada, do pana swego należy; ostoi się jednak, bo Pan ma moc podtrzymać go”. - List do Rzymian 14.1-4

Dwóch mężczyzn siedzi przy stole. Jeden pije ciemnego Guinessa, drugi sok pomarańczowy. Obaj osądzają się wzajemnie. Pierwszy myśli: Co za mięczak! Muszę mu pokazać jak pije prawdziwy facet! Drugi myśli: Co za żałosny człowiek, chodzący w ciele. Muszę mu pokazać na czym polega uświęcenie. Obaj zachowują się w cielesny sposób, niczym sędziowie, nadzorcy nad ludźmi, nad którymi nie mają żadnego autorytetu. Perfidia samosprawiedliwości i wzajemnych oskarżeń polega na tym, że lubimy stawiać własne standardy ponad Bożymi. Apostoł Paweł tłumaczy: ten człowiek należy do Boga, nie do nas. I skoro Bóg jest Jego Panem, to nie ty jesteś od ustanawiania poprzeczek dla innych. Bóg jest po Jego stronie. Ty niekoniecznie. Dlatego zostaw cudzego sługę w spokoju. 

Ciężko nam przejść obojętnie wobec takich rzeczy ponieważ jako chrześcijanie jesteśmy wyczuleni na szukanie prawdy i podążanie za prawdą. Co więc jest prawdą w temacie picia alkoholu? Apostoł odpowiada: Miłość. Twoje serce, a nie twój żołądek. Silniejszy brat nie ma gardzić słabszym, a słabszy nie ma osądzać silniejszego. Dlaczego? Dlatego, że Królestwo Boże, to nie pokarm i napój, lecz sprawiedliwość i pokój, i radość w Duchu Świętym” - List do Rzymian 14.17

Apostoł Paweł w 14 rozdziale Listu do Rzymian mówi o silniejszym i słabszym bracie, nie zaś o bracie „A” i bracie „B”. Wprowadza więc pewne rozróżnienie pomiędzy nimi używając dwóch czasowników dotyczących tego, czego owi bracia nie powinni robić. Każdy z nich ma inne wyzwania. Ten, który jest silny – zwykle pogardza, patrzy z góry na tego, który lubi się splątywać różnymi niepotrzebnymi przepisami. I pogardzając nim łamie przykazanie miłości. Ten, który jest słaby – osądza silniejszego brata i robi to według własnych standardów stawiając je ponad Bożymi. Żaden nie przyjmuje tego drugiego, ale w różny sposób. Jeden pogardza. Drugi osądza. Apostoł Paweł rozwiązując ten konflikt nie daje recepty: rozejdźcie się, nie interesujcie się sobą. Mówi raczej: nie interesuj się zawartością jego talerza i szklanki jeśli twoje powody nie są ekumeniczne. Bóg nie ma problemu z różnicami w jadłospisie.

Fałszywa teologia

Fałszywa teologia mówi, że diabeł zamieszkuje na dnie kufla z piwem, które jest znakiem rozpoznawczym stołu demonów. Biblia naucza, że przyczyną grzechu jest ludzkie serce. Człowiek już od upadku w grzech w Ogrodzie Eden ma tendencję do zrzucania odpowiedzialności za grzech na obiekty nieożywione. Obwiniamy komputery za pornografię, pieniądze za chciwość, pistolety za przestępstwa i alkohol za pijaństwo. O dziwo, jeszcze nie oskarżamy samochody za wypadki na drogach, a zapałki za pożary, choć dekonstruktorzy rodziny już obwiniają instytucję małżeństwa za rozwody.

Jednak to nie dana rzecz popełnia grzech. Siedliskiem zła nie jest kufel z piwem lub szybkie łącze internetowe, lecz ludzkie serce. To nie rzecz produkuje w nas grzech. To raczej grzech w człowieku szuka danej rzeczy, by się uzewnętrznić. I gdy tylko zechce zawsze ją znajdzie. Nawet po 2 w nocy.

Po czyjej stronie jest racja?

Odsuwając pokarm i napój jako linie podziałów między chrześcijanami Apostoł Paweł nie staje się w ten sposób relatywistą. Nie pisze, że żaden z braci nie ma racji. Nie bez przyczyny mówi o silnym i słabym. Silny wierzy, że może jeść mięso i pić wino. Jest nazywany „silnym” ponieważ ma rację. Słaby ma z tym opór. Dlatego jest słaby. Apostoł nie mówi, że każda decyzja chrześcijanina jest tak samo dobra jak inna, nie każde przekonanie chrześcijanina jest tak samo dobre, jak inne. Nie każdy samochód jest tak samo dobry, nie każda forma edukacji jest tak samo dobra, nie każde jedzenie jest tak samo dobre.

Silniejszy brat ma rację. Dlatego jest silniejszy. Ale jeśli z tego powodu weźmie do ręki Biblię i uderzy nią w głowę brata wegetarianina lub brata abstynenta z oskarżeniem: „Widzisz? Jesteś słabszym bratem, mięczaku! Ja mam rację!” - to ów silniejszy brat nie jest silniejszym bratem. Jest głupszym bratem. Ma rację w temacie wina i piwa, ale nie ma racji we wszystkim innym. W kościele to miłość wzajemna ma być regulatorem we wszystkich naszych rozmowach, sporach i dyskusjach. Ktoś kiedyś mnie zapytał: - Czy wierzycie w ewolucję? Odpowiedziałem: nie. Mój rozmówca kontynuował: - Co więc zrobiłbyś z członkiem waszego kościoła, który wierzy w ewolucję? Kochałbym go.

Co robię z ludźmi, którzy komunikują mi swoje alkoholowe wyzwania. Kocham ich jako słabszych braci. Nie piję z nimi i przy nich. Co zrobiłbym z kimś, kto uważa picie piwa za grzech? Kochałbym go jako legalistę. I wzniósłbym za niego toast.

Żywieniowi imperialiści

Temat jedzenia i picia jest podstawowym problemem pewnego rodzaju ludzi, którzy z zawartości talerza szklanki robią religię lub mają w zwyczaju pogardzanie tymi, którzy nie podzielają ich przekonań. Żywieniowi imperialiści mówią: Musisz jeść i pić to, co my. Robienie z pokarmu i napoju przekonań światopoglądowych to cecha pogańskich kultów. Wiele kultów uważa picie alkoholu, herbaty lub kawy za czynności sprzeczne z Bożą (lub bożą) wolą. To cielesna religia. Jeśli ktoś szuka powodów do tego, by poczuć, że spełnia wolę Bożą, gdyż coś pije lub nie pije, to najzwyczajniej pomylił religie. Jest wiele religii, dla których pokarm i napój to drzwi do Królestwa. Bóg tego nie robi (Mk 7.19).

Ludzie mają wielkie pragnienie, aby Bóg dbał o to, co inni jedzą i piją. Problem w tym, że Trójjedyny Bóg odpowiada: nie dbam o to. I w Piśmie Świętym daje nam do zrozumienia, że bekon jest dobry, ostrygi są w porządku, kiełki pszenicy są bardzo dobre, kukurydza jest OK., piwo jest smaczne, ciastka z lukrem są dozwolone, podobnie jak likier Amaretto, wino z Washington Estate, placki z syropem klonowym, bigos, szkocka z lodem, kaczka ze śliwkami, brzoskwinie w puszce, słonecznik prażony, ryba smażona, frytki smażone w głębokim oleju...

Masz dość tej obrazoburczej listy? Od dziś jestem wrogiem numer jeden wszystkich frutarian. 

Człowiek pyta Boga: - Mogę się napić? – Tak, proszę! Spróbuj francuskie Bordeaux. Polecam też American Ale. – Naprawdę?! Mówili mi o Tobie, że jesteś inny. Zacząłem jeść mięso po dwóch latach wegetarianizmu, po tym, gdy przeczytałem w Piśmie Świętym, że Pan Bóg otwiera przede mną ręce w geście hojności i że nie ma na dole małego druczku: tylko owoce i ryby! Zacząłem pić piwo po kilku miesiącach obaw nabytych wskutek kontaktu z fundamentalistycznym chrześcijaństwem. Było to wyzwalające doświadczenie. Bóg nie pyta z surowym wzrokiem: Hej, naprawdę to pijesz?! Pyta: Hej, podzieliłeś się chociaż?! 

Świadectwo uczniostwa

Wieczerza Pańska (Komunia) wskazuje na to, co jest przez Boga akceptowane. Uczy nas, że wino i chleb są dobre. Kościół niejednokrotnie grzeszył odrzucając to, co Bóg dał człowiekowi, np. odrzucił małżeństwo duchownych jako wykluczające połączenie radości posiadania rodziny z powołaniem służbie Bogu w kościele, wzgardził winem uważając je za złe, nieczyste i niszczące. Z powodów praktycznych odsunął je również od wiernych podczas Komunii lub zastąpił sokiem winogronowym. 

Zadaniem Kościoła jest bycie nauczycielem narodów (Mt 28.18-20). Mamy je czynić uczniami Chrystusa. Uczniostwo nie ogranicza się jedynie do przyjęcia chrztu oraz tego jak, ile się modlimy i czytamy Biblię. Przejawia się ono w tym, jak pracujemy, jak odpoczywamy, jak mówimy, jak wychowujemy dzieci, jak przebaczamy, jak jemy i pijemy itd. Podejście do jedzenia i picia jest świadectwem naszej wiary w kulturze, która gardzi Bożymi darami bądź to poprzez nadużywanie, bądź odrzucenie ich. Księga Koheleta naucza o różnicy pomiędzy głupcem, a mądrym, która przejawia się m.in. w podejściu do dobrych Bożych darów w świecie, który jest jak mgła – szybko przemija i nie mamy nad nim kontroli. Jaka jest konkluzja Salomona?

Bo cóż pozostaje człowiekowi z całego jego trudu i porywów jego serca, którymi się trudzi pod słońcem, skoro całe jego życie jest tylko cierpieniem, a jego zajęcia zmartwieniem i nawet w nocy jego serce nie zaznaje spokoju? To również jest marnością. Nie ma nic lepszego dla człowieka jak to, żeby jeść i pić, i w tym upatrywać przyjemność w swoim trudzie. Lecz stwierdziłem, że również to pochodzi z ręki Bożej. Bo kto może jeść i kto używać bez niego? (Koheleta 2.22-25)

Raduj się Bożym światem, ale pamiętaj o Bogu. Pamiętaj od kogo to wszystko masz i dokąd zmierzasz. Raduj się dobrym winem i pieczoną kaczką, hojnie dziel się swoimi dobrami z bliźnimi ogłaszając w ten sposób: Pan jest dobry. Jedynie On przynosi prawdziwą sytość. A kontekstem tej sytości jest pojednanie z Nim przez wiarę w Chrystusa.

Mądrość i miłość idą razem

Mądrość i miłość idą razem. Jeśli jeden kocha drugiego, wówczas różnica zdań jest do opanowania i nie jest problemem. Im mniej jesteśmy w stanie utrzymać na wodzy wojowniczy rydwan, tym większe prawdopodobieństwo, że nie jest to żadna mądrość. Przyjmujmy innych, tak jak Jezus przyjął nas. Przed nawróceniem nie byliśmy słabszymi lub silniejszymi braćmi. Byliśmy w zupełnie innej rodzinie, upadłego Adama. To co nas zbawia, ratuje, przyciąga do Jezusa to fakt, że On nas – dziwnych i grzesznych ludzi – ukochał, umarł za nas i przyjął do Siebie. Dlatego i my przyjmujmy w miłości innych.

Moją konkluzją nie jest sugestia, że wszyscy chrześcijanie powinni pić piwo i korzystać z wdzięcznością z Bożych darów. Konkluzją jest zachęta do miłości wzajemnej i dojrzałości. Nie osądzaj brata, którego widzisz z piwem lub whisky. Nie osądzaj brata, który odmawia tych rzeczy. Jeśli lubisz wytrawne wino lub szkocką, bądź wrażliwy na słabych w wierze. Nie obawiaj się swoich przekonań, rozmawiaj o nich z ludźmi w kościele, ale nie bądź nierozsądny. Nie musisz udawać się na chrześcijański zjazd zdominowany przez legalistów i ostentacyjnie manifestować swoją wolność Panu. Możesz natomiast udać się z przyjaciółmi do pubu bez poczucia, że chcąc cieszyć się dobrym piwem i dobrym towarzystwem powinieneś się ukrywać przed kościelnymi policjantami. W temacie jedzenia, picia, świąt wśród chrześcijan powinna być zgoda na różnice w tych kwestiach i niezgoda na brak miłości w dyskusjach o nich.