czwartek, 15 listopada 2018

Karol Fjałkowski i jego ateistyczny "kościół"

Ponad rok temu Fundacja Panteon, której przewodniczą panowie Maciej Mikurda i Karol Fjałkowski zaprosiła mnie na debatę we Wrocławiu pt. "Bóg Biblii: dobry czy zły?". Od tego czasu Karol Fjałkowski odbył kilka debat z chrześcijanami różnych nurtów Kościoła stając się prawdopodobnie pierwszym misjonarzem niewiary i głosem "kościoła" ateistów w Polsce.

Choć na wszystkich spotkaniach przedstawia się jako "szczęśliwy nhilista", to na żadnej z nich nie zachowuje się nihilistycznie. Jest raczej absolutystą, którego gorliwość w zwalczaniu chrześcijaństwa może pozazadrościć niejeden muzułmanin. Nie dotyczy to wyłącznie debat. Również w internetowej działalności pan Karol jeszcze nie wydał spójnego świadectwa o nihilizmie, walcząc w obronie "wartości" i obiektywnej prawdy z zaciekłością godną misjonarza.

Przypomina to człowieka, który przedstawia się jako "szczęśliwy chrześcijanin", mówi o prawdzie, pięknie i miłości, jednocześnie pogardzając bliźnim, kłamiąc i żyjąc z kochanką. O takim człowieku powiedzielibyśmy, że jest hipokrytą, a swoim postępowaniem zaprzecza wyznaniu swoich ust.

Panie Karolu, nie da się być nihilistą i jednocześnie walczyć przeciwko chrześcijaństwu. Jak Pan sam widzi, "na porzeby debaty" (jak Pan mówi), a więc walki z Bogiem Biblii, musi Pan porzucić swój nihilistyczny świat, wyjść z nihilistycznego domu, by zacząć rzucać kamieniami w dom chrześcijanina. Dlaczego jednak ten dom chrześcijanina tak Pana gryzie i martwi? 

W rzeczywistości pańska misja jest wielką przysługą dla ludzi wierzących, ponieważ pomaga nam w całą wyrazistością dostrzec biblijną prawdę, że aby walczyć z Bogiem, człowiek musi najpierw założyć Jego istnienie. Musi stanąć na podłodze, którą On stworzył. Musi założyć istnienie uniwersalnych wartości, obiektywnej prawdy, jej doniosłe znaczenie i możliwość poprawnego opisania rzeczywistości. Jak te założenia współgrają z założeniem, że świat i człowiek są jedynie materią w ruchu, a proces myślenia to przypadkowe wyładowania atomów w czaszce? 

Nihilizm Pana Karola nie dostarcza tych wartości. Dlatego nie dziwi, że na początku każdej debaty robi on zastrzeżenie: "zakładam, że Pismo Święte mówi prawdę". I na tym założeniu walczy z Bogiem i prawdami Biblii. Pan Karol wręcz musi to założyć, ponieważ inaczej nie byłby w stanie walczyć z Bogiem. Jest jak dziecko, które potrzebuje kolan ojca, by móc sięgnąć jego twarzy i uderzyć go w policzek. Jak powiedział Douglas Wilson: "Są dwa dogmaty ateizmu: 1. Nie ma Boga. 2. Nienawidzę go."

Misja Pana Karola stanowi przysługę dla światopoglądowych poszukiwaczy w jeszcze jednym aspekcie: najjaśniej jak można ukazuje duchowe podłoże wszystkich debat i ateistycznych działań. Bardzo trafnie podsumował to jeden z satanistów pod wpisem Karola Fjałkowskiego na facebooku:

"Karol, przypomnę prawdziwy nihilista nie przeprasza, nie odczuwa żalu i smutku, prawdziwy nihilista ma to wszystko w dupie, począwszy od kwestii istnienia boga, po ludzi dla których ta kwestia ma jakiekolwiek znaczenie. Może, tak jak kiedyś z jezusem, dojdziesz do tego, że to jest sprawa nie tyle beznadziejna, co kompletnie nieistotna, zaś od rozmowy z takimi osobami ciekawszy jest serial Zdrady na Polsacie. Ateizm w przeważającej części jest lustrzanym odbiciem tej samej religijnej szajby, z którą miałeś problemy. Daj sobie spokój, zajmij się czymś wartościowym: kablówka, seks, legalne środki odurzające...póki Ci zdrowie pozwala. Satanicznie pozdrawiam."

Amen na te słowa. Jak widać nawet niektórzy niewierzący obserwatorzy działań "misyjnego nihilisty" (co jest oksymoronem) dostrzegają więcej niespójności, niekonsekwencji, zaprzeczeń w jego światopoglądzie i zachowaniu - niż on sam. Mimo to, Pan Karol... nadal walczy. Pojawia się pytanie: dlaczego to robi mimo tej światopoglądowej schizofrenii? Nihilizm i prawda? Nihilizm i wartości? Nihilizm i misja przekonywania innych? Odpowiedź jest dość prosta: problem Pana Karola jest nie tylko natury intelektualnej, ale przede wszystkim natury duchowej. Mniejsza o spójność i konsekwencję. Walczę i to mój nowy sposób na życie.

Niewierzące serce będzie walczyło i szukało 1001 powodów, by tylko nie ugiąć kolan przed Chrystusem, który jest drogą, prawdą i życiem (Ew. Jana 14.6). W tym przejawia się zaciekły bunt przeciwko prawdzie, racjonalności, życiu i poznaniu. 

To duchowe podłoże działalności Fundacji Panteon , Stacji Ateizm itp. widać w jeszcze jednej kwestii: środowiska walczących ateistów i nihilistów... organizują i jednoczą się. Wygląda to na tworzenie w Polsce "Pierwszego Kościoła Niewiary", którego założenia i strategie do złudzenia przypominają założenia każdej religii:
- mamy swoją misję życiową - nawracanie wiernych, utwierdzanie niewiernych
- mamy swoich kapłanów (Karol Fjałkowski, Łukasz Wybrańczyk, Leszek Nowak...)
- mamy swoją "tacę", a więc dobrowolne datki finansujące działalność kapłanów i kościoła
- mamy swoją wspólnotę (nie)wiernych
- mamy struktury łączące nasze denominacje (fundacje, stowarzyszenia)

Tuż po naszej debacie we Wrocławiu pan Karol zaproponował "rewanż" w Gdańsku. Miałem wrażenie, iż nie wszystko poszło zgodnie z jego założeniami. Tylko dlaczego, do diaska, rewanże dla nihilisty mają znaczenie? Skąd ten ciągły niepokój, to poczucie, że coś muszę zrobić dla tego świata i go przed czymś uratować? 

Póki co, witam pana Karola wśród osób, które wierzą, że prawda ma znaczenie i warto o nią zabiegać. W imponującym stylu zmasakrował Pan nihilizm. Połowa drogi przebyta. Zostaje druga połowa: w ramiona przebaczającego Zbawiciela. Do czego szczerze zachęcam.