piątek, 24 maja 2019

Muzyka w Kościele


MUZYKA JAKO BOŻY DAR

Pierwszym wytwórcą instrumentów muzycznych, o którym wspomina Biblia jest Jubal. Ada urodziła Jabala, który był praojcem mieszkających w namiotach i przy trzodach. A imię brata jego było Jubal, który był praojcem wszystkich grających na cytrze i na flecie (1 Mj 4:20-21).

Jubal był Kainitą, potomkiem Kaina, synem pierwszego poligamisty Lamecha. Możemy więc wnioskować, że Mojżesz wymieniając potomków Kaina wskazuje na linię bezbożności, tych, którzy nie byli czcicielami Boga. Jeden z nich – Jubal prawdopodobnie był pierwszym instrumentalistą. Oznaczałoby to, że wierzący ludzie przejęli użycie instrumentów od niewierzących, podobnie jak użycie narzędzi (1 Mj 4:22). Bóg nie ma z tym problemu. Współcześnie również to zwykle poganie wynajdują nowe, rewolucyjne narzędzia komunikacji, techniki i my wierzący często korzystamy z tych dobrodziejstw. Ateista wynalazł silnik? Nie ma problemu, byśmy korzystali z silników. Poganin wynalazł harfę, gitarę, perkusję? Nie ma problemu, byśmy na nich grali.

W dziedzinie technologii nie powinniśmy unikać uczenia się od pogan. Nie ma problemu, by chrześcijanin studiował na politechnice i od niewierzących uczył się budowy okrętów, inżynierii, budowy maszyn. Może niewierzący nie wiedzą jak pogodzić ich własne założenia o braku Stwórcy i tym, że świat jest jedynie materią w ruchu z istnieniem niematerialnych, stałych i uniwersalnych praw; jak w świecie chaosu i przypadku jesteśmy w stanie za pomocą wzorów opisywać prawa fizyki i przyrody. Jeśli chodzi o spójność światopoglądu bez Boga – niczego takiego nie znajdziemy. Jeśli jednak chodzi o korzystanie z Bożych dóbr, zasobów i praw – niewierzący są w tym całkiem dobrzy.

Biblia ostrzega natomiast, byśmy w dziedzinie nauk humanistycznych, filozofii, religii nie przejmowali myślenia, w którym nie ma miejsca na Boga. Zatem nie ma problemu, by od niechrześcijan uczyć się gry na pianinie. Jest problem, gdybyśmy używali pianina, by tworzyć piosenki opisujące świat w inny sposób, aniżeli robi to Bóg w Piśmie Świętym.

TRANSFORMACJA MUZYKI

Kiedy przyjrzymy się muzyce w Biblii, to zauważymy pewną transformację, przejście od ciszy do muzyki; od śpiewu bez użycia instrumentów do muzyki z użyciem instrumentów.  Ta transformacja w muzyce jest zauważalna podczas nabożeństwa. W Namiocie Zgromadzenia Mojżesza nie było instrumentów. W Torze akcent jest położony na opis wyposażenia Namiotu oraz sekwencje ofiar.
Jeśli był obecny śpiew, to bez użycia instrumentów. Zmieniają  to czasy królów. W Przybytku Dawida, a następnie w świątyni Salomona jest mnóstwo śpiewu oraz instrumentalnych wibracji. Dawid gra na harfie przed Saulem, by uwolnić go od utrapień złego ducha. Później w Przybytku Dawid inicjuje śpiew Psalmów, które wzywają do użycia bębnów oraz różnych instrumentów strunowych do publicznego śpiewu w świątyni.  Przybytek Mojżesza był miejscem mebli, sprzętów i języka. Pismo było czytane. Czasy królów od panowania Dawida to okres śpiewu i instrumentów. Świątynia w okresie królów to dom dźwięku.

Sekwencję od śpiewu a’capella dwudziestu czterech starców do uwielbienia Boga z użyciem instrumentów widzimy również w Księdze Apokalipsy: I usłyszałem głos z nieba jakby szum wielu wód i jakby łoskot potężnego grzmotu; a głos, który usłyszałem, brzmiał jak dźwięki harfiarzy, grających na swoich harfach (Obj 14:2).

W Nowym Przymierzu budujemy Dom Boży Słowem Bożym, modlitwą i muzyką. Bóg kocha piękno i to, co przynosimy Jemu podczas zgromadzenia powinno być jak najlepsze. Bóg chciał pięknej świątyni, pięknego przybytku, najlepszych materiałów, najzdolniejszych architektów i muzyków. Dziś nie wznosimy świątyni ze złota, brązu, drewna, ale wciąż powinniśmy ją budować z najlepszych materiałów: najlepszego śpiewu, najlepszej muzyki, głośnego „Amen” i wyznania wiary, zaangażowanej modlitwy. Bóg nie chciał, aby lud Boży składał w ofierze to, co kulawe i byle jakie. Chciał pierworodnego, zdrowego samca. Bóg nie chce naszego szeptania, mruczanek, lub milczących obserwatorów.

Transformację muzyki możemy dostrzec jednak nie tylko w Biblii, lecz również w historii kościoła jeśli chodzi o śpiew na nabożeństwie. W kościele przed reformacją śpiewano po łacinie i robił to głównie chór. Śpiew był przepiękny, a słuchanie chorałów gregoriańskich było doświadczeniem nieomalże niebiańskim. Był tylko jeden problem. Uczestnicy nabożeństwa byli słuchaczami. Reformacja to zmieniła. Reformatorzy uznali, że śpiewać powinien każdy członek kościoła obecny na nabożeństwie. Temu celowi powinien być podporządkowany rodzaj wykonywanej muzyki i sposób jej wykonania. Każdy z uczestników nabożeństwie jest wibrującym instrumentem muzycznym. Orkiestra nie stoi na podeście. Są nią wszyscy obecni wyposażeni w struny głosowe i wydobywający rytmiczne dźwięki.

Bóg kocha różnorodność, polifoniczność. Kocha akordy durowe i mollowe. Bóg kocha tony niskie i wysokie. Dlaczego? Ponieważ sam jest Orkiestrą. Nie jest nieskomplikowaną pojedynczą monadą lubiącą jednostajny, nużący dźwięk mantr lub islamskich hejnałów. Jest orkiestrą Trzech Osób, które wykonują  jeden utwór trzema głosami. To chrześcijaństwo uczyniło polifoniczną muzykę, śpiew na cztery głosy, chóralne wykonania czymś publicznym. Taki bowiem jest Bóg: jednością i wielością. Bóg kocha wykonania solowe, ale i wykonania gremialne. Trójca jest źródłem muzyki.

MUZYKA JEDNOCZY

Muzyka zwykle jednoczy ludzi. Wystarczy porównać ilość uczestników festiwali muzycznych z ilością osób, która jeździ na konferencje. Ludzie kochają muzykę i kochają być razem przy muzyce. Ludzie dołączają do wspólnego śpiewu przy ognisku, wspólnego tańca weselnego, gremialnie i głośno śpiewanego refrenu na koncercie rockowym. Muzyka formuje nas w armię. Kiedy gromadzimy się na nabożeństwie, uczestniczymy w bitwie, a śpiewane Psalmy i hymny mają nas zagrzewać do walki z grzechem i walki o świat.

Pójdźcie, radośnie śpiewajmy Panu, Wznośmy okrzyki radosne skale zbawienia naszego! Pójdźmy przed oblicze jego z dziękczynieniem, Wykrzykujmy mu radośnie w pieniach, Gdyż wielkim Bogiem jest PanI królem wielkim nad wszystkich bogów (Ps 95:1-3)

ŚPIEW BOGU - STRATEGIA WALKI

Wspólnotowy śpiew ludu Bożego to Boża strategia walki. Przypomnijmy sobie te dwie historie:

Wstawszy wcześnie rano, wyruszyli na pustynię Tekoa. A gdy wyruszali, Jehoszafat stanął i rzekł: Słuchajcie mnie, Judejczycy i mieszkańcy Jeruzalemu! Zawierzcie Panu, Bogu waszemu, a ostaniecie się! Zawierzcie jego prorokom, a poszczęści się wam. A naradziwszy się z ludem, wyznaczył śpiewaków dla Pana, którzy odziani w święte szaty mieli kroczyć przed zbrojnymi i śpiewać hymn pochwalny: Wysławiajcie Pana, albowiem na wieki trwa łaska jego. Gdy tylko zaczęli śpiewać radosne pienia pochwalne, Pan nastawił zasadzkę na Ammonitów, Moabitów i mieszkańców pogórza Seir, którzy ruszyli na Judę i zostali pobici (2 Krn 20:20-21).

Lud wzniósł okrzyk wojenny i zagrano na trąbach. Skoro tylko usłyszał lud dźwięk trąb, wzniósł gromki okrzyk wojenny i mury rozpadły się na miejscu. A lud wpadł do miasta, każdy wprost przed siebie, i tak zajęli miast (Joz 6:20).

Ewangelizacja, bitwa o świat zaczyna się od uwielbienia Boga, od nabożeństwa w pierwszy dzień tygodnia. Najważniejsze bitwy rozpoczynają się już w koszarach: w głośnym śpiewie Psalmów, hymnów i pieśni duchownych, w rękach wzniesionych ku niebu. Jeśli armia przed wyruszeniem na pole walki śpiewa hymn cicho i bez wiary, możemy się domyślić  jak będzie walczyć. Wrogowie nie mają powodu do lęku.

Muzyka zagrzewa do boju sportowców, a podczas wielkich meczów piłkarskich każdy mężczyzna na trybunach staje się śpiewakiem. Wiele żon może się dziwić, że po 20 latach chodzenia do kościoła, okazuje się, że ich mężowie potrafią głośno śpiewać. Jeśli rozumiemy, że podczas nabożeństwa jesteśmy na arenie duchowej bitwy, a muzyka to nie tylko sposób w jaki czcimy Boga, lecz i Boży dar, by nas zagrzewać w wierze, to szyby w oknach kościoła nie powinny być bezpieczne. W szczególności Psalmy są pieśniami wojennymi. Często pojawia się w nich odniesienie do wrogów Jahwe, których szczęście i pomyślność są tylko chwilowe. Psalmy wzywają Boży lud do ufności Bogu, modlitwy o Boże zwycięstwo nad wrogami: poprzez ich nawrócenie lub usunięcie. Współczesnym pieśniom wiele brakuje do duchowości i treści Psalmów. Nic dziwnego, że przestaliśmy traktować śpiew na nabożeństwie jako element duchowej walki.

Jak napisał Douglas Wilson: 

Zamiast śpiewać „Syn Boży idzie naprzód na wojnę" jako zwarty, gotowy do bitwy kościół, śpiew zmierza w kierunku piosenek w stylu ​​„Kumbaya”. Kiedy jednak kościół śpiewa Psalmy, wówczas nie powinny nas dziwić pieśni, takie jak "Warownym grodem jest nasz Bóg". Nie są to Psalmy, lecz są to hymny, które siedzą u stóp Psalmów, aby być przez nie pouczone i ukształtowane. Kiedy duża część kościoła zrezygnowała ze śpiewania Psalmów oderwaliśmy się od danego nam przez Boga natchnionego wzorca dla śpiewu. Tak jak kazania oddalają się od prawdy, kiedy przestają być ekspozycją natchnionego tekstu, tak muzyczna część nabożeństwa oddala się od prawdy, kiedy nie ma regularnych muzycznych przypomnień o tym, co Bóg uważa za odpowiednią chwałę głosową. Ponieważ nie chcemy prosić Boga, aby „złamał ich złe ręce”, znaleźliśmy tam, gdzie jesteśmy, śpiewając muzykę w stylu „Jezus jest moją dziewczyną”. Jesteśmy przekonani, że wyjście z tej ślepej uliczki jest do odzyskania przez śpiew Psalmów.

MUZYKA JAKO ŚRODEK KOMUNIKACJI

Nie tylko słowa piosenek, lecz sama muzyka jest narzędziem komunikacji i coś oznajmia. Nie trzeba słów, by to słyszeć. Są płyty z muzyką instrumentalną, wiele utworów zaczyna się instrumentalnym intro i bardzo szybko potrafimy się zorientować jaki nastrój wnosi dana muzyka. Nie jest to rzecz neutralna. Muzyka może wyrażać smutek, ból, radość, triumf, strach, spokój, bunt. Mamy różne gatunki muzyki, które są używane przy różnych okazjach, w różnych celach. Porównajmy to z tonacją naszych głosów. Wydobywanie dźwięków z krtani jest jak gra na instrumencie. Mamy instrumenty dźwiękowe w nas, które powodują, że możemy mówić wolno, lub szybko, cicho lub głośno, długo lub krótko, tonem spokojnym, lub rozkazującym.

Pomyślmy o różnych miejscach, w których gromadzą się ludzie: kościół, szkoła, wojsko, cmentarz, przedszkole, festiwale… Wszędzie tam można usłyszeć muzykę, lecz będzie ona inna. I powinna być inna. W jednym miejscu odpowiedni będzie marsz, w innym walc, w innym muzyka żałobna, w innym muzyka taneczna, w innym orkiestra, a w innym muzyka kościelna uwielbiająca Boga. Dlatego nie usłyszymy walca na pogrzebie lub kołysanki w wojsku. Nie chcemy rocka, symfonii van Beethovena, popu lub jazzu w kościele podczas nabożeństwa. W kościele chcemy muzykę uwielbiającą Boga, do śpiewania przez wszystkich wiernych. Instrumenty mają w tym zadaniu rolę służebną, a nie pierwszoplanową. Są jak laska dla osoby, która potrzebuje pomocy w chodzeniu. Nie kupuje laski, by się nią zachwycać i wnosić ku górze, by wszyscy oglądali jej wzór. Podobna jest relacja instrumentów do śpiewu. Dobry muzyk w kościele to taki, na którego najmniej zwraca się uwagę, ponieważ jego zadaniem nie jest wskazywanie na siebie, lecz na Boga. Muzyk w kościele prowadzi wspólnotę w śpiewie, a nie udziela występu. Jest jak kierowca autobusu. Jego celem nie jest zbieranie nagród za szybką lub płynną jazdę. Ma nas płynnie, bezpiecznie przewieźć, najlepiej nie zwracając na siebie uwagi, a więc w taki sposób, by podróżny spokojnie przeczytał książkę, posłuchał muzyki, zdrzemnął się lub porozmawiał ze współpasażerem.

Mamy więc różne dźwięki na różne okazje: w pubie, filharmonii, w kościele, w wojsku. Nie zagramy rocka na perkusji na pogrzebie. Dlaczego? Dlatego, że nie jest to odpowiednie miejsce i moment na ten rodzaj muzyki. Czy to znaczy, że rock jest zły? Oczywiście nie. Jest raczej nieodpowiedni na pogrzeby lub na nabożeństwo.

Niekiedy myślimy, że jedynym kryterium dla wykonywania muzyki w danym miejscu jest nasza szczerość. Uzasadniamy to stwierdzeniem, że Bóg lubi każdy rodzaj muzyki, ponieważ bardziej zależy Jemu na sercu, niż na formie. Dlatego nie ma znaczenia, czy zaśpiewamy hymn Cudowna Boża łaska w stylistyce rap, pop czy disco. Nabożeństwo ku czci Stwórcy wszechświata nie jest jednak miejscem, w którym powinniśmy pożyczać współczesne style z radia, nocnych klubów, czy koncertów rockowych. W kościele powinniśmy mieć własny rodzaj muzyki. To nie może być kalka muzyki radiowej okraszona chrześcijańskim tekstem. To mają być dźwięki adekwatne do wydarzenia jakim jest spotkanie z Bogiem w niebie.

W Starym Przymierzu śpiew prowadzili namaszczeni Duchem muzycy. To było ich powołanie, służba, coś szczególnego. Bóg nie chciał, aby śpiewane było byle co i byle jak. Dziś po zesłaniu Ducha Świętego wszyscy wierzący są Nim namaszczeni. Dlatego w kościele śpiew powinien być wspólnotowy, plemienny, donośny, chwalebny. Biblia uczy, że pewien rodzaj postawy, nastroju powinny mieć miejsce podczas uwielbienia (Hbr 12:28; Iz 6:5; Obj 4:10; 1 Kor 14:25).  
Pismo mówi również o związku między nastrojem, emocjami, a rodzajami muzyki (Mt 11:17; 4 Mj 10:10; 2 Sm 6:12-15; Łk 15:25). Jeśli zestawimy te rzeczy zauważymy, że marsz żałobny, folk lub rock’n’roll nie pasuje do śpiewu podczas nabożeństwa. Biblia mówi również o jakości wykonania (Ps 33:3; 1 Krn 25:7),  muzycznej poprawności (Mt 11:17), o wielbieniu Boga głośno i radośnie (Ps 47:1), melodyjnie  (Ps 98:5), z użyciem różnych instrumentów (Ps 150:3-5), wspólnie (Ps 149:1), opowiadając duchowe prawdy (Kol 3:16, Ef 5:19). Jeśli to rozumiemy, wówczas będziemy w stanie zastosować właściwe kryteria oceny, by stwierdzić, czy dana pieśń bardziej nadaje się do śpiewania przy ognisku, na szkółce z maluchami, czy na nabożeństwie.

Duch obecnych czasów chce luźnego, "młodzieżowo-dżinsowego" podejścia do kościoła. Tymczasem Bóg nakazuje nam zbliżać się do Niego podczas nabożeństwa z czcią i bojaźnią Bożą (Hebr. 12:28) oraz z radością (Ps 81:2). Aby to wyrazić w kontekście nabożeństwa, potrzebny jest określony rodzaj muzyki i nie będzie to blues, pop, ani rock. Jednak odrzucenie pewnego rodzaju muzyki na nabożeństwie nie jest tym samym co odrzucenie danego stylu jako takiego. Osobiście lubię reggae, jazz, rock, folk, blues. To jednak nie znaczy, że każdy z tych stylów jest odpowiedni kiedy mówimy o uwielbieniu Boga. To, czy coś lubimy nie jest wystarczającym powodem, aby przynosić daną rzecz do kościoła. Kluczowymi słowami są stosowność i adekwatność. Nie uważam picia piwa za grzech, ale czymś nieodpowiednim byłoby, gdybym obok kazalnicy podczas nabożeństwa miał kufel z piwem, zamiast szklanki wody.

MUZYKA MA CEL

Muzyka jest teleologiczna, co oznacza, że ma cel. Celem muzyki punkowej jest bunt, niezgoda. Celem rocka jest rozrywka. Celem reggae jest trans, odprężenie. Celem folka jest zabawa w tańcu. Celem marszu jest motywacja i zagrzewanie do walki. Nie jest prawdą, że każdy rodzaj muzyki pasuje do każdej sytuacji. Szczerość jest dobra, lecz nie jest wystarczająca. Nie jest prawdą, że osiągniemy założony cel grając jakikolwiek rodzaj muzyki. Kiedy Saul był rozdrażniony, gdy dopadał go zły duch, Dawid grał rodzaj muzyki, który go łagodził (1 Sm 16:14-17). Z pewnością nie był to heavy metal (choć osobiście nie mam nic przeciwko koncertom metalowym). Kiedy pewne dzieci chciały tańce - grały na flecie (Mt 11:17). Kiedy syn marnotrawny wrócił do domu, słudzy i domownicy zorganizowali imprezę powitalną z tucznym cielęciem i taneczną muzyką (Łk 15:25).

Nie istnieją więc lepsze lub gorsze style muzyczne. Rock nie jest grzeszną muzyką, a muzyka klasyczna nie jest muzyką świętych. Perkusja nie jest instrumentem piekieł, a harfa niebios. Kluczową kwestią jest to, czy rozpoznajemy, że nie wszystko nadaje się do grania w każdym miejscu i czasie. Dana muzyka lub piosenka mogą być adekwatne na przyjęciu urodzinowym w przedszkolu,  ale podczas uwielbienia Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba taki rodzaj muzyki będzie czymś infantylnym i nonszalanckim. Dżinsy nie są złe, ale nie są odpowiednim ubiorem na ślub czy pogrzeb.