MUZYKA JAKO BOŻY DAR
Pierwszym
wytwórcą instrumentów muzycznych, o którym wspomina Biblia jest Jubal. Ada
urodziła Jabala, który był praojcem mieszkających w namiotach i przy trzodach. A imię brata jego było Jubal, który był praojcem wszystkich
grających na cytrze i na flecie (1 Mj 4:20-21).
Jubal był Kainitą, potomkiem Kaina, synem pierwszego poligamisty Lamecha.
Możemy więc wnioskować, że Mojżesz wymieniając potomków Kaina wskazuje na linię
bezbożności, tych, którzy nie byli czcicielami Boga. Jeden z nich – Jubal
prawdopodobnie był pierwszym instrumentalistą. Oznaczałoby to, że wierzący
ludzie przejęli użycie instrumentów od niewierzących, podobnie jak użycie
narzędzi (1 Mj 4:22). Bóg nie ma z tym problemu. Współcześnie również to zwykle
poganie wynajdują nowe, rewolucyjne narzędzia komunikacji, techniki i my
wierzący często korzystamy z tych dobrodziejstw. Ateista wynalazł silnik? Nie
ma problemu, byśmy korzystali z silników. Poganin wynalazł harfę, gitarę,
perkusję? Nie ma problemu, byśmy na nich grali.
W
dziedzinie technologii nie powinniśmy unikać uczenia się od pogan. Nie ma
problemu, by chrześcijanin studiował na politechnice i od niewierzących uczył
się budowy okrętów, inżynierii, budowy maszyn. Może niewierzący nie wiedzą jak pogodzić
ich własne założenia o braku Stwórcy i tym, że świat jest jedynie materią w
ruchu z istnieniem niematerialnych, stałych i uniwersalnych praw; jak w świecie
chaosu i przypadku jesteśmy w stanie za pomocą wzorów opisywać prawa fizyki i przyrody.
Jeśli chodzi o spójność światopoglądu bez Boga – niczego takiego nie
znajdziemy. Jeśli jednak chodzi o korzystanie z Bożych dóbr, zasobów i praw – niewierzący
są w tym całkiem dobrzy.
Biblia
ostrzega natomiast, byśmy w dziedzinie nauk humanistycznych, filozofii, religii
nie przejmowali myślenia, w którym nie ma miejsca na Boga. Zatem nie ma
problemu, by od niechrześcijan uczyć się gry na pianinie. Jest problem,
gdybyśmy używali pianina, by tworzyć piosenki opisujące świat w inny sposób, aniżeli
robi to Bóg w Piśmie Świętym.
TRANSFORMACJA
MUZYKI
Kiedy
przyjrzymy się muzyce w Biblii, to zauważymy pewną transformację, przejście od
ciszy do muzyki; od śpiewu bez użycia instrumentów do muzyki z użyciem
instrumentów. Ta transformacja w muzyce
jest zauważalna podczas nabożeństwa. W Namiocie Zgromadzenia Mojżesza nie było
instrumentów. W Torze akcent jest położony na opis wyposażenia Namiotu oraz
sekwencje ofiar.
Jeśli
był obecny śpiew, to bez użycia instrumentów. Zmieniają to czasy królów. W
Przybytku Dawida, a następnie w świątyni Salomona jest mnóstwo śpiewu oraz
instrumentalnych wibracji. Dawid gra na harfie przed Saulem, by uwolnić go od
utrapień złego ducha. Później w Przybytku Dawid inicjuje
śpiew Psalmów, które wzywają do
użycia bębnów oraz różnych instrumentów strunowych do publicznego śpiewu w
świątyni. Przybytek Mojżesza był
miejscem mebli, sprzętów i języka. Pismo było czytane. Czasy królów od
panowania Dawida to okres śpiewu i instrumentów. Świątynia w okresie
królów to dom dźwięku.
Sekwencję od śpiewu
a’capella dwudziestu czterech starców do uwielbienia Boga z użyciem
instrumentów widzimy również w Księdze Apokalipsy: I usłyszałem głos z nieba jakby szum wielu wód i jakby łoskot potężnego
grzmotu; a głos, który usłyszałem, brzmiał jak dźwięki harfiarzy, grających na swoich harfach (Obj 14:2).
W
Nowym Przymierzu budujemy Dom Boży Słowem Bożym, modlitwą i muzyką. Bóg kocha piękno i to, co przynosimy Jemu
podczas zgromadzenia powinno być jak najlepsze. Bóg chciał pięknej świątyni,
pięknego przybytku, najlepszych materiałów, najzdolniejszych architektów i
muzyków. Dziś nie wznosimy świątyni ze złota, brązu, drewna, ale wciąż
powinniśmy ją budować z najlepszych
materiałów: najlepszego śpiewu, najlepszej muzyki, głośnego „Amen” i
wyznania wiary, zaangażowanej modlitwy. Bóg nie chciał, aby lud Boży składał w
ofierze to, co kulawe i byle jakie. Chciał pierworodnego, zdrowego samca. Bóg
nie chce naszego szeptania, mruczanek, lub milczących obserwatorów.
Transformację
muzyki możemy dostrzec jednak nie tylko w Biblii, lecz również w historii
kościoła jeśli chodzi o śpiew na nabożeństwie. W kościele przed reformacją śpiewano
po łacinie i robił to głównie chór. Śpiew był przepiękny, a słuchanie chorałów gregoriańskich
było doświadczeniem nieomalże niebiańskim. Był tylko jeden problem. Uczestnicy
nabożeństwa byli słuchaczami. Reformacja to zmieniła. Reformatorzy uznali,
że śpiewać powinien każdy członek kościoła obecny na nabożeństwie. Temu celowi
powinien być podporządkowany rodzaj wykonywanej muzyki i sposób jej wykonania.
Każdy z uczestników nabożeństwie jest wibrującym instrumentem muzycznym. Orkiestra
nie stoi na podeście. Są nią wszyscy obecni wyposażeni w struny głosowe i
wydobywający rytmiczne dźwięki.
Bóg
kocha różnorodność, polifoniczność. Kocha akordy durowe i mollowe. Bóg kocha
tony niskie i wysokie. Dlaczego? Ponieważ
sam jest Orkiestrą. Nie jest nieskomplikowaną pojedynczą monadą lubiącą
jednostajny, nużący dźwięk mantr lub islamskich hejnałów. Jest orkiestrą Trzech
Osób, które wykonują jeden utwór trzema
głosami. To chrześcijaństwo uczyniło polifoniczną muzykę, śpiew na cztery
głosy, chóralne wykonania czymś publicznym. Taki bowiem jest Bóg: jednością i
wielością. Bóg kocha wykonania solowe, ale i wykonania gremialne. Trójca jest
źródłem muzyki.
MUZYKA JEDNOCZY
Muzyka
zwykle jednoczy ludzi. Wystarczy
porównać ilość uczestników festiwali muzycznych z ilością osób, która jeździ na
konferencje. Ludzie kochają muzykę i kochają być razem przy muzyce. Ludzie
dołączają do wspólnego śpiewu przy ognisku, wspólnego tańca weselnego,
gremialnie i głośno śpiewanego refrenu na koncercie rockowym. Muzyka formuje
nas w armię. Kiedy gromadzimy się na nabożeństwie, uczestniczymy w bitwie, a
śpiewane Psalmy i hymny mają nas zagrzewać do walki z grzechem i walki o świat.
Pójdźcie,
radośnie śpiewajmy Panu,
Wznośmy okrzyki radosne skale zbawienia naszego! Pójdźmy przed oblicze jego z
dziękczynieniem, Wykrzykujmy mu radośnie w pieniach, Gdyż wielkim Bogiem jest PanI królem
wielkim nad wszystkich bogów (Ps 95:1-3)
ŚPIEW BOGU - STRATEGIA WALKI
Wspólnotowy śpiew ludu Bożego to Boża strategia
walki. Przypomnijmy sobie te dwie historie:
Wstawszy wcześnie rano, wyruszyli na pustynię Tekoa. A gdy
wyruszali, Jehoszafat stanął i rzekł: Słuchajcie mnie, Judejczycy i mieszkańcy
Jeruzalemu! Zawierzcie Panu, Bogu waszemu, a ostaniecie się! Zawierzcie jego
prorokom, a poszczęści się wam. A naradziwszy się z
ludem, wyznaczył śpiewaków dla Pana,
którzy odziani w święte szaty mieli kroczyć przed zbrojnymi i śpiewać hymn pochwalny:
Wysławiajcie Pana, albowiem na wieki trwa łaska jego. Gdy tylko zaczęli śpiewać radosne
pienia pochwalne, Pan nastawił zasadzkę na Ammonitów, Moabitów i mieszkańców
pogórza Seir, którzy ruszyli na Judę i zostali pobici (2
Krn 20:20-21).
Lud wzniósł
okrzyk wojenny i zagrano na trąbach. Skoro tylko usłyszał lud dźwięk trąb,
wzniósł gromki okrzyk wojenny i mury rozpadły się na miejscu. A lud wpadł do
miasta, każdy wprost przed siebie, i tak zajęli miast (Joz 6:20).
Ewangelizacja,
bitwa o świat zaczyna się od uwielbienia Boga, od nabożeństwa w pierwszy dzień
tygodnia. Najważniejsze bitwy rozpoczynają się już w koszarach: w głośnym
śpiewie Psalmów, hymnów i pieśni duchownych, w rękach wzniesionych ku niebu. Jeśli
armia przed wyruszeniem na pole walki śpiewa hymn cicho i bez wiary, możemy się
domyślić jak będzie walczyć. Wrogowie
nie mają powodu do lęku.
Muzyka zagrzewa do boju sportowców, a podczas
wielkich meczów piłkarskich każdy mężczyzna na trybunach staje się śpiewakiem. Wiele
żon może się dziwić, że po 20 latach chodzenia do kościoła, okazuje się, że ich
mężowie potrafią głośno śpiewać. Jeśli rozumiemy, że podczas nabożeństwa
jesteśmy na arenie duchowej bitwy, a muzyka to nie tylko sposób w jaki czcimy
Boga, lecz i Boży dar, by nas zagrzewać w wierze, to szyby w oknach kościoła
nie powinny być bezpieczne. W szczególności Psalmy są pieśniami wojennymi. Często
pojawia się w nich odniesienie do wrogów Jahwe, których szczęście i pomyślność są
tylko chwilowe. Psalmy wzywają Boży lud do ufności Bogu, modlitwy o Boże
zwycięstwo nad wrogami: poprzez ich nawrócenie lub usunięcie. Współczesnym
pieśniom wiele brakuje do duchowości i treści Psalmów. Nic dziwnego, że
przestaliśmy traktować śpiew na nabożeństwie jako element duchowej walki.
Jak napisał Douglas Wilson:
Zamiast śpiewać „Syn Boży idzie naprzód na wojnę" jako zwarty, gotowy do bitwy kościół, śpiew zmierza w kierunku piosenek w stylu „Kumbaya”. Kiedy jednak kościół śpiewa Psalmy, wówczas nie powinny nas dziwić pieśni, takie jak "Warownym grodem jest nasz Bóg". Nie są to Psalmy, lecz są to hymny, które siedzą u stóp Psalmów, aby być przez nie pouczone i ukształtowane. Kiedy duża część kościoła zrezygnowała ze śpiewania Psalmów oderwaliśmy się od danego nam przez Boga natchnionego wzorca dla śpiewu. Tak jak kazania oddalają się od prawdy, kiedy przestają być ekspozycją natchnionego tekstu, tak muzyczna część nabożeństwa oddala się od prawdy, kiedy nie ma regularnych muzycznych przypomnień o tym, co Bóg uważa za odpowiednią chwałę głosową. Ponieważ nie chcemy prosić Boga, aby „złamał ich złe ręce”, znaleźliśmy tam, gdzie jesteśmy, śpiewając muzykę w stylu „Jezus jest moją dziewczyną”. Jesteśmy przekonani, że wyjście z tej ślepej uliczki jest do odzyskania przez śpiew Psalmów.
Jak napisał Douglas Wilson:
Zamiast śpiewać „Syn Boży idzie naprzód na wojnę" jako zwarty, gotowy do bitwy kościół, śpiew zmierza w kierunku piosenek w stylu „Kumbaya”. Kiedy jednak kościół śpiewa Psalmy, wówczas nie powinny nas dziwić pieśni, takie jak "Warownym grodem jest nasz Bóg". Nie są to Psalmy, lecz są to hymny, które siedzą u stóp Psalmów, aby być przez nie pouczone i ukształtowane. Kiedy duża część kościoła zrezygnowała ze śpiewania Psalmów oderwaliśmy się od danego nam przez Boga natchnionego wzorca dla śpiewu. Tak jak kazania oddalają się od prawdy, kiedy przestają być ekspozycją natchnionego tekstu, tak muzyczna część nabożeństwa oddala się od prawdy, kiedy nie ma regularnych muzycznych przypomnień o tym, co Bóg uważa za odpowiednią chwałę głosową. Ponieważ nie chcemy prosić Boga, aby „złamał ich złe ręce”, znaleźliśmy tam, gdzie jesteśmy, śpiewając muzykę w stylu „Jezus jest moją dziewczyną”. Jesteśmy przekonani, że wyjście z tej ślepej uliczki jest do odzyskania przez śpiew Psalmów.
MUZYKA JAKO ŚRODEK KOMUNIKACJI
Nie tylko słowa piosenek, lecz sama muzyka jest
narzędziem komunikacji i coś oznajmia. Nie trzeba słów, by to słyszeć. Są płyty
z muzyką instrumentalną, wiele utworów zaczyna się instrumentalnym intro i bardzo
szybko potrafimy się zorientować jaki nastrój wnosi dana muzyka. Nie jest to rzecz
neutralna. Muzyka może wyrażać smutek, ból, radość, triumf, strach, spokój,
bunt. Mamy różne gatunki muzyki, które są używane przy różnych okazjach, w różnych
celach. Porównajmy to z tonacją naszych głosów. Wydobywanie dźwięków z krtani
jest jak gra na instrumencie. Mamy instrumenty dźwiękowe w nas, które powodują,
że możemy mówić wolno, lub szybko, cicho lub głośno, długo lub krótko, tonem
spokojnym, lub rozkazującym.
Pomyślmy
o różnych miejscach, w których gromadzą się ludzie: kościół, szkoła, wojsko, cmentarz,
przedszkole, festiwale… Wszędzie tam można usłyszeć muzykę, lecz będzie ona inna.
I powinna być inna. W jednym miejscu odpowiedni będzie marsz, w innym walc,
w innym muzyka żałobna, w innym muzyka taneczna, w innym orkiestra, a w innym
muzyka kościelna uwielbiająca Boga. Dlatego nie usłyszymy walca na pogrzebie
lub kołysanki w wojsku. Nie chcemy rocka,
symfonii van Beethovena, popu lub jazzu w kościele podczas nabożeństwa. W kościele
chcemy muzykę uwielbiającą Boga, do śpiewania przez wszystkich wiernych. Instrumenty mają w tym zadaniu rolę
służebną, a nie pierwszoplanową. Są jak laska dla osoby, która potrzebuje pomocy
w chodzeniu. Nie kupuje laski, by się nią zachwycać i wnosić ku górze, by
wszyscy oglądali jej wzór. Podobna jest relacja instrumentów do śpiewu. Dobry
muzyk w kościele to taki, na którego najmniej zwraca się uwagę, ponieważ jego
zadaniem nie jest wskazywanie na siebie, lecz na Boga. Muzyk w kościele
prowadzi wspólnotę w śpiewie, a nie udziela występu. Jest jak kierowca
autobusu. Jego celem nie jest zbieranie nagród za szybką lub płynną jazdę. Ma
nas płynnie, bezpiecznie przewieźć, najlepiej nie zwracając na siebie uwagi, a więc
w taki sposób, by podróżny spokojnie przeczytał książkę, posłuchał muzyki,
zdrzemnął się lub porozmawiał ze współpasażerem.
Mamy więc różne dźwięki na różne okazje: w pubie,
filharmonii, w kościele, w wojsku. Nie zagramy rocka na perkusji na pogrzebie. Dlaczego?
Dlatego, że nie jest to odpowiednie miejsce i moment na ten rodzaj muzyki. Czy
to znaczy, że rock jest zły? Oczywiście nie. Jest raczej nieodpowiedni na
pogrzeby lub na nabożeństwo.
Niekiedy myślimy, że jedynym kryterium dla
wykonywania muzyki w danym miejscu jest nasza szczerość. Uzasadniamy to
stwierdzeniem, że Bóg lubi każdy rodzaj muzyki, ponieważ bardziej zależy Jemu
na sercu, niż na formie. Dlatego nie ma znaczenia, czy zaśpiewamy hymn Cudowna Boża łaska w stylistyce rap, pop
czy disco. Nabożeństwo ku czci Stwórcy wszechświata nie jest jednak miejscem, w
którym powinniśmy pożyczać współczesne style z radia, nocnych klubów, czy
koncertów rockowych. W kościele powinniśmy mieć własny rodzaj muzyki. To nie może być kalka muzyki radiowej okraszona chrześcijańskim tekstem.
To mają być dźwięki adekwatne do wydarzenia jakim jest spotkanie z Bogiem w
niebie.
W
Starym Przymierzu śpiew prowadzili namaszczeni Duchem muzycy. To było ich
powołanie, służba, coś szczególnego. Bóg nie chciał, aby śpiewane było byle co
i byle jak. Dziś po zesłaniu Ducha Świętego wszyscy wierzący są Nim namaszczeni.
Dlatego w kościele śpiew powinien być wspólnotowy, plemienny, donośny,
chwalebny. Biblia uczy, że pewien rodzaj
postawy, nastroju powinny mieć miejsce podczas uwielbienia (Hbr 12:28; Iz 6:5; Obj 4:10; 1 Kor 14:25).
Pismo mówi
również o związku między nastrojem,
emocjami, a rodzajami muzyki (Mt 11:17; 4 Mj 10:10; 2 Sm 6:12-15; Łk 15:25). Jeśli
zestawimy te rzeczy zauważymy, że marsz żałobny, folk lub rock’n’roll nie pasuje
do śpiewu podczas nabożeństwa. Biblia mówi również
o jakości wykonania (Ps 33:3; 1 Krn 25:7), muzycznej poprawności (Mt 11:17), o wielbieniu Boga głośno i
radośnie (Ps 47:1), melodyjnie (Ps 98:5),
z użyciem różnych instrumentów (Ps 150:3-5), wspólnie (Ps 149:1),
opowiadając duchowe prawdy (Kol
3:16, Ef 5:19). Jeśli to rozumiemy, wówczas będziemy w stanie zastosować
właściwe kryteria oceny, by stwierdzić, czy dana pieśń bardziej nadaje się do
śpiewania przy ognisku, na szkółce z maluchami, czy na nabożeństwie.
Duch obecnych czasów chce luźnego, "młodzieżowo-dżinsowego" podejścia do kościoła. Tymczasem Bóg nakazuje nam zbliżać się do Niego podczas nabożeństwa z czcią i bojaźnią Bożą (Hebr. 12:28) oraz z radością (Ps 81:2). Aby to wyrazić w kontekście nabożeństwa, potrzebny jest określony rodzaj muzyki i nie będzie to blues, pop, ani rock. Jednak odrzucenie pewnego rodzaju muzyki na nabożeństwie nie jest tym samym co odrzucenie danego stylu jako takiego. Osobiście lubię reggae, jazz, rock, folk, blues. To jednak nie znaczy, że każdy z tych stylów jest odpowiedni kiedy mówimy o uwielbieniu Boga. To, czy coś lubimy nie jest wystarczającym powodem, aby przynosić daną rzecz do kościoła. Kluczowymi słowami są stosowność i adekwatność. Nie uważam picia piwa za grzech, ale czymś nieodpowiednim byłoby, gdybym obok kazalnicy podczas nabożeństwa miał kufel z piwem, zamiast szklanki wody.
Duch obecnych czasów chce luźnego, "młodzieżowo-dżinsowego" podejścia do kościoła. Tymczasem Bóg nakazuje nam zbliżać się do Niego podczas nabożeństwa z czcią i bojaźnią Bożą (Hebr. 12:28) oraz z radością (Ps 81:2). Aby to wyrazić w kontekście nabożeństwa, potrzebny jest określony rodzaj muzyki i nie będzie to blues, pop, ani rock. Jednak odrzucenie pewnego rodzaju muzyki na nabożeństwie nie jest tym samym co odrzucenie danego stylu jako takiego. Osobiście lubię reggae, jazz, rock, folk, blues. To jednak nie znaczy, że każdy z tych stylów jest odpowiedni kiedy mówimy o uwielbieniu Boga. To, czy coś lubimy nie jest wystarczającym powodem, aby przynosić daną rzecz do kościoła. Kluczowymi słowami są stosowność i adekwatność. Nie uważam picia piwa za grzech, ale czymś nieodpowiednim byłoby, gdybym obok kazalnicy podczas nabożeństwa miał kufel z piwem, zamiast szklanki wody.
MUZYKA MA CEL
Muzyka
jest teleologiczna, co oznacza, że ma cel. Celem muzyki punkowej jest bunt, niezgoda. Celem rocka jest rozrywka.
Celem reggae jest trans, odprężenie. Celem folka jest zabawa w tańcu. Celem
marszu jest motywacja i zagrzewanie do walki. Nie jest prawdą, że każdy rodzaj
muzyki pasuje do każdej sytuacji. Szczerość jest dobra, lecz nie jest
wystarczająca. Nie jest prawdą, że osiągniemy założony cel grając jakikolwiek
rodzaj muzyki. Kiedy Saul był rozdrażniony, gdy dopadał go zły duch, Dawid grał
rodzaj muzyki, który go łagodził (1 Sm 16:14-17). Z pewnością nie był to heavy metal
(choć osobiście nie mam nic przeciwko koncertom metalowym). Kiedy pewne dzieci
chciały tańce - grały na flecie (Mt 11:17). Kiedy syn marnotrawny wrócił do
domu, słudzy i domownicy zorganizowali imprezę powitalną z tucznym cielęciem i taneczną
muzyką (Łk 15:25).
Nie
istnieją więc lepsze lub gorsze style muzyczne. Rock nie jest grzeszną muzyką, a
muzyka klasyczna nie jest muzyką świętych. Perkusja nie jest instrumentem piekieł,
a harfa niebios. Kluczową kwestią jest to, czy rozpoznajemy, że nie wszystko
nadaje się do grania w każdym miejscu i czasie. Dana muzyka lub piosenka mogą
być adekwatne na przyjęciu urodzinowym w przedszkolu, ale podczas uwielbienia Boga Abrahama, Izaaka i
Jakuba taki rodzaj muzyki będzie czymś infantylnym i nonszalanckim. Dżinsy nie
są złe, ale nie są odpowiednim ubiorem na ślub czy pogrzeb.