Wielu dzisiejszych nauczycieli oraz pedagogów lansuje mit o neutralnej światopoglądowo edukacji. Chrześcijańscy rodzice posyłając dzieci do szkół rządowych (rzekomo nie zideologizowanych) uwierzyli, że uspołeczniają je we właściwy sposób, a wiedza jest ta sama - bez względu czy uczy się jej w szkole publicznej czy chrześcijańskiej. Chrześcijanie uwierzyli w mity, że budowanie wiary i chrześcijańskiego kręgosłupa powinno nabywać się w domu i w kościele. Rodzice mający taką postawę uczą dzieci, że wiara nie ma nic do czynienia ze światem na zewnątrz. Dzieci często są rozdwojone pomiędzy "faktami" uczonymi w szkole i nieobecnością w niej Boga - a tym czego uczą się od rodziców lub w kościele - że Bóg jest Panem i Królem całego świata. Bez niego nie zaistniałby świat ani żadne niematerialne prawa.
Biblia poucza, że rodzice są odpowiedzialni za edukację swoich dzieci (5 Mj 6; Ef 6:1-3, Kol 3:20-21). Celem owej edukacji nie powinno być przystosowywanie naszych dzieci do życia w świecie, lecz wyposażanie ich by w przyszłości wpływały na kulturę i zmieniały ją wedle Bożego zamysłu. Celem edukacji jest wychowywanie przyszłych pokoleń dla Bożej chwały.
Chociaż państwo chętnie bierze nasze dzieci pod swoje skrzydła, chrześcianie powinni pamiętać, że cesarzowi powinniśmy oddawać jedynie to co cesarskie, a nie Boskie. Nasze dzieci zaś należą do Boga, nie do państwa (cesarza). Rodzice są odpowiedzialni przed Bogiem za to, by ich dzieci były uczone prawdy o świecie i że żadna sfera rzeczywistości nie wymyka się spod Bożego panowania i kontroli.
Cały kosmos został stworzony przez Chrystusa i dla Chrystusa (Kol 1:16). On Go podtrzymuje mocą swojego Słowa (Hbr 1:1-3). Świat został opisany przez Jego Stwórcę i jeśli chcemy by nasze dzieci właściwie go poznawały powinniśmy zapewnić im nauczanie, które uwzględnia ten fakt. Nauczyciele ucząc nasze dzieci fizyki, matematyki, anglielskiego, j.polskiego, geografii, czy historii powinni uwzględniać fakt, że wszelkie skarby mądrości i poznania znajdują się w Chrystusie (Kol 2:3). Bez Niego wszelka wiedza i poznanie byłoby niemożliwe.
Uczenie się faktów o Bogu i Jego świecie nie powinno się zaczynać kiedy nasze dzieci wrócą ze szkoły lub kiedy przeczytamy im kilka wersetów z Biblii. Od maleńskości powinniśmy im wskazać, że cały świat jest Bożym światem i że żyją w Jego obecności zawsze i wszędzie (Coram Deo).
Niechrześcijańskie szkoły „wyrzucając” Trójedynego Boga z nauczania fizyki, j. polskiego czy chemii - uczą nasze dzieci ignorować Boga w owych dziedzinach. Nie ma więc pustki, ani neutralności. Jest pozytywne wskazanie na Boga jako na źródło wszelkiej mądrości lub też ignorowanie Jego obecności, tak jakby światy mogły powstać same z siebie - co jest praktycznym ateizmem.
Skoro wszystkie fakty po prostu „same istnieją”, odniesienie do Chrystusa w edukacji najwyraźniej nie jest aż tak potrzebne. Wielu rodziców niestety nie widzi problemu ani zagrożenia w tym, że przez 7 godzin, pięć dni w tygodniu (35 godzin tygodniowo) uczą się patrzeć na świat bez Chrystusa.
Jaka jest alternatywa? Dzięki Bogu coraz więcej chrześcijan dostrzega potrzebę edukowania swoich dzieci w oparciu o chrześcijańskie fundamenty. W Polsce jest coraz więcej rodzin uczących dzieci w trybie edukacji domowej oraz angażujących się w inicjatywę zakładania chrześcijańskich szkół (polecam linki w menu po prawe stronie). Oczywiście wiąże się to z większym nakładem czasu, sił i finansów - a niestety nie wszyscy są gotowi na taką odpowiedzialność. Ci jednak, który postawili wychowywać swoje potomstwo zgodnie z Bożą mądrością z pewnością mogą oczekiwać Jego błogosławieństwa. Więcej na ten temat wkrótce.