wtorek, 19 maja 2009

Po zakończeniu akcji "Protestanci w Gdańsku"

W minioną niedzielę zakończyliśmy największą w tym roku akcję ewangelizacyjną naszego kościoła, którą w dniach 3-17 maja przeprowadzaliśmy na gdańskiej starówce (na Długim Targu) pod nazwą „Protestanci w Gdańsku”. Polegała ona obsłudze stoiska informacyjnego (3x2m) przy którym można było zaopatrzyć się w bezpłatne publikacje, porozmawiać z dyżurującymi osobami z naszego kościoła, pozostawić do siebie kontakt. Część z naszych publikacji zamówiłem z misji ewangelizacyjnych z USA, część drukowałem z artykułów z „Reformacji w Polsce” oraz naszej strony zborowej dorabiając do nich okładki.

Bezpośrednią inspiracją dla akcji była 500-letnia rocznica urodzin Jana Kalwina przypadająca na bieżący rok (z tej okazji wydaliśmy krótkie opracowanie, wymieniając m.in. gdańskie kościoły protestanckie) choć tak naprawdę każdy powód był (i jest) dobry by dzielić się ewangelią. Gdyby nie było rocznicy podalibyśmy w urzędzie inny „dobry” powód. Stoisko czynne było średnio 7 godzin dziennie (ok.12-19). Pisząc te słowa 2 dni po zakończeniu akcji oceniam ją jako duży sukces. Z kilku powodów:

- sporo ludzi podchodziło sięgając z zaciekawieniem po publikacje (przykładowe tytuły znajdziecie na zdjęciach). Wielu z nich pytało o podstawy naszej wiary, gdzie znajduje się nasz kościół itp. Oczywiście zdarzali się również, jak wszędzie, dziwacy, jednak Bóg uchronił nas od agresywnych ludzi. To w ogóle było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Jeśli już ktoś podchodził, to raczej z uprzejmym nastawieniem i zaciekawieniem. Gdańsk wciąż, jak widać, jest tolerancyjnym miastem wobec mniejszości wyznaniowych.

- nawet jeśli ludzie omijali stoisko to w świadomości zapada informacja o „protestantach w Gdańsku” (mieliśmy duży billboard na tablicy). Być może coś kogoś kiedyś natchnie by przypomnieć sobie, że ktoś taki jak „protestanci” są w tym mieście i aby poszukać więcej informacji na ich temat.

- była to świetna okazja do poznania chrześcijan z innych kościołów. Nie było ani jednego przypadku by protestanci z innych denominacji reagowali nieuprzejmie bądź z zarzutami. Większość chwaliła za pomysł życząc powodzenia w akcji. Dla mnie osobiście możliwość poznania nowych osób innych wyznań protestanckich była czymś bardzo zachęcającym. Niektórzy przynosili dla nas ciepłą herbatę, inni kanapki lub koc

- akcja uaktywniła kilka osób z naszego kościoła do służby. Dyżury przy stoisku były świetną i naturalną okazją by dzielić się swoją wiarą z zainteresowanymi osobami.

- przetarliśmy w ten sposób szlaki dla kolejnych tego typu ewangelizacji w przyszłości.

- na nabożeństwach w dwie ostatnie niedziele były 4 osoby poznane na stoisku (kilka innych zostawiło kontakt do siebie)

Oczywiście były również niedogodności. Największym z nich była pogoda, która przeszkodziła nam w rozstawieniu się w 3 dniach (deszcz lub wiatr). Robiąc coś podobnego za rok (co już dziś planuję) pewnie wybierzemy termin bliżej czerwca (by było cieplej i by tubylcy jeszcze nie powyjeżdżali na wakacje).

W czasie jednego z moich dyżurów do stoiska podeszła dziennikarka „Gazety Gdańskiej” zadając kilka krótkich pytań (i oczekując krótkich odpowiedzi J). Przebieg rozmowy możecie przeczytać tutaj