Oto jego fragment:
Ludzie podnoszą, że Różyczkę porwano, choć sąsiedzi, dyrektorka szkoły, a nawet ksiądz (choć to konkubinat) wydali rodzicom pozytywną opinię. Że matka (a ojciec to pies?) jest nieszczęśliwa, że musi powstrzymywać laktację...
...a co to wszystko ma do rzeczy!
Takie - na ogół mniej drastyczne - przypadki zachodzą co kilka dni!!! Kuratorzy chcieli odebrać córeczkę nawet... sędziemu Trybunału Stanu (obronił ją...)! Ale biedni, prości ludzie nie potrafią się bronić...
Nie możemy tak walczyć co kilka tygodni - bo przegramy. My zajmujemy się jednym dzieckiem - a ONI w tym czasie zabierają siedmioro.
Jedynym - powtarzam: JEDYNYM - sposobem na położenie kresu temu kidnappingowi jest przywrócenie ZASADY, że dziecko należy do rodziców. W razie ich śmierci - do dalszych krewnych. Sąd może interweniować tylko wtedy, gdy rodzina nie dojdzie do porozumienia - lub rodziny nie ma. "Opieka społeczna" ma się opiekować - a nie być dodatkową Władzą!
Całość
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz