poniedziałek, 9 czerwca 2014

Dziesięć tez na temat Festiwalu Nadziei

Od kilkunastu dni w sieci toczy się burzliwa dyskusja zwolenników i przeciwników Festiwalu Nadziei organizowanego w dniach 14-15 czerwca na Stadionie Narodowym w Warszawie.

Przeciwnicy wydarzenia krytykują jego organizatorów zarzucając im kompromis, źle pojęty ekumenizm i głoszenie fałszywej ewangelii. Zwolennicy nie pozostają dłużni. Pojawiają się oskarżenia o brak braterskiej miłości, wspólnego zaangażowania, burzenie dobrego dzieła i awanturnictwo.

Kilka osób pytało, co myślę o tym wydarzeniu. Oto kilka myśli ubranych w dziesięciu tezach:

1. Przede wszystkim nie sądzę, że w podejściu do Festiwalu Nadziei mamy tylko dwie opcje: jego bezkrytycznych zwolenników lub krytycznych przeciwników. Nie stoimy przed wyborem: rozwiązać to zgromadzenie lub zakochać się w nim. 

2. Zachęta do "modlitwy grzesznika" lub "zaproszenia Jezusa do serca" rzeczywiście nie jest zbyt biblijnym sposobem ewangelizacji i czymś, co Pismo nazywa "nawróceniem". Istnieje zagrożenie zapewnienia w zbawieniu osób, które pod wpływem działania masowych mechanizmów „coś” przeżyły. Na podobnej zasadzie nie zapewniałbym o uzdrowieniu kogokolwiek, kto na szczelnie wypełnionym stadionie lub hali „coś” poczuł na ciele. Powierzchowność i imitacje działania Ducha Świętego ludzkimi środkami są poważnym zagrożeniem tego typu „eventów”.

3. Zadaniem Kościoła jest nie tyle ewangelizacja, ile czynienie uczniami (Mt 28.18-20). W świetle słów Jezusa zawiera to w sobie elementy chrześcijańskiego wzrostu, takie jak dołączenie do wspólnoty wierzących, uczestnictwo w sakramentach, posłuszeństwo przykazaniom Jezusa, prowadzenie pobożnego życia. Ów proces zakłada więc elementy, które na Festiwalu Nadziei będą programowo pomijane lub uważane za drugorzędne.

4. Pragmatyzm, statystki nawróceń są zrozumiałem argumentem do podjęcia określonych działań, jednak nie powinny być czynnikiem wystarczającym i decydującym o ich podjęciu. Bóg do realizacji Swoich planów może użyć nawet faraona, Judasza lub Piłata. Naszą rolą jest wierność Jemu.

5. Problematyczny jest fakt, że sukces i skuteczność tego typu wydarzeń jest mierzona przez pryzmat liczb i to nie tyle ludzi, którzy nawracając się trafiają do wspólnot kościelnych, lecz przez pryzmat liczb na samym stadionie.

6. Bóg, owszem, może używać i używa tego typu wydarzeń, by prowadzić ludzi do wiary. Jednak nie musi używać we wszystkim każdego chrześcijanina, by Jego dzieło posuwało się do przodu. Ciało Chrystusa jest różnorodne. Nie wszyscy muszą robić to samo. Czy ucho nie należy do ciała ponieważ nie jest okiem?  (1 Kor 12.15-18). Czynienie presji na Braciach i Siostrach, by wypowiadali się w superlatywach o FN albo milczeli jest postawą niewłaściwą i niedojrzałą.

7. Fakt, że osobiście (z powyższych przyczyn) nie uczestniczę w tym wydarzeniu, nie jest powodem, by uważać je za szkodliwe i by zniechęcać do uczestnictwa w nim. Ap. Paweł radował się, gdy Chrystus był zwiastowany, bez względu na to, czy szczerze, czy obłudnie. Bez wątpienia Chrystus będzie zwiastowany na Stadionie Narodowym, nawet mimo ludzkich ułomności, braku biblijnego wyostrzenia i pewnych tematów, które programowo są tematami tabu.

8. Dlatego choć w pewnej części zgodziłbym się z argumentacją krytyków FN, to zdecydowanie nie zgodziłbym się z ich konkluzją: że FN jest pójściem na kompromis z ewangelią, rozwadnia jej treść, ma szkodliwe oddziaływanie dla dzieła Pańskiego w Polsce i przynosi korzyść wyłącznie Kościołowi Rzymskokatolickiemu. To zbyt radykalne i nieuczciwe wnioski.

9. Dwa słowa o roli Kościoła Katolickiego. Zaangażowanie Kościoła Rzymskokatolickiego w tym wydarzeniu samo w sobie nie „zanieczyszcza” poselstwa ewangelii. Chrystus kocha katolików. Ich kontakt z ewangelią nie powoduje, że przestaje ona być Dobrą Nowiną. Raczej „strumień” płynie w drugą stronę. To człowiek, a poprzez niego i Kościół jest przemieniany jej mocą. FN to świetna okazja, by przedstawiciele i przywódcy Kościoła Rzymskokatolickiego poprzez swoje zaangażowane i głośne „Amen” na słowa protestanckiego kaznodziei publicznie dołączyli do Lutra i Kalwina podważając tym samym Kanony Trydenckie i kościelne Anathemy nałożone na reformatorów (biblijnych chrześcijan). 

Co z obecnością katolickich doradców, co do których istnieje obawa, że wyznają inną ewangelię niż biblijna? Wszyscy zaangażowani doradcy (w tym katolicy) na czas Festiwalu są żołnierzami w armii... protestanta Franklina Grahama (a nie katolika Franciszka) autoryzując swoją służbą jego poselstwo. To KRK powinien mieć z tym problem, nie protestanci. Byłbym rad, gdyby wszyscy katolicy byli doradcami na protestanckich wydarzeniach ewangelizacyjnych - promując je w ten sposób i zapraszając na nie znajomych. Jeśli jakaś część katolickich (lub protestanckich) doradców nie zna ewangelii i przyprowadzą nienawróconych przyjaciół - to nic gorszego im się nie stanie. Pozostaną w stanie, w którym przyszli. A może i nie? :) 

Nieczysta kobieta chora na krwotok nie zanieczyściła świętości Jezusa dotykając go. To raczej ona została oczyszczona i uzdrowiona. Moc ewangelii zmienia nawet zaangażowanych (i nawet nienawróconych) katolickich doradców. Niech przychodzą, dotykają, słuchają  :) 

10. Nie każdy w Ciele jest nogami, by wybrać się na Stadion Narodowy. Osobiście będę modlił się o dobre owoce tej ewangelizacji, bezpieczeństwo, prowadzenie Ducha Świętego dla organizatorów, świadectwo wobec prawdy zaangażowanych Braci i Sióstr i autentyczne nawrócenia do Chrystusa uczestników.