środa, 16 grudnia 2015

"Plaster miodu" - Adam Szustak OP - recenzja

Adam Szustak jest dominikańskim zakonnikiem i wędrownym kaznodzieją. Prowadzi rekolekcje i nauczania w rzymskokatolickich parafiach w całej Polsce. Niedawno nakładem Wydawnictwa ZNAK ukazała się jego książka pt. "Plaster miodu". Jest to cykl codziennych rozważań adwentowo-świątecznych zakończonych modlitwą i zachętą do zastosowania. 

Zacznę od tego, że książka jest bardzo ładnie wydana. Przyjemnie się ją nie tylko czyta, ale i trzyma oraz ogląda. Okładka z plastrem miodu w misce na tle drewnianego stołu wzbudza apetyt czytania. Wewnątrz również jest ładnie. Mamy zdjęcia, a prócz czerni oraz bieli także pomarańczowe strony, nagłówki i czcionkę. Apetyczne :-)

Ojca Adama znałem do tej pory z internetu słuchając jego może 2-3 homilii. Zaskakiwać może jego duża popularność. Gdyby jednak wsłuchać się w treść jego nauczania myślę, że można odnaleźć przyczynę. Jest bardzo naturalny, szczery i... ludzki w tym co mówi. Ponadto, co ważne, o treści Bożego Słowa mówi zrozumiałym językiem. Można by rzec - swój chłop  :)

"Plaster miodu" czytałem codziennie po 1-2 rozważania. Co prawda nie piłem herbaty i nie dolewałem do niej - jak zalecał autor - miodu, rumu i nie wkrajałem cytryny. Mimo to treść książki przenosiła moją wyobraźnię w wygodny fotel wieczorową porą, ciepły koc i stojący obok kubek aromatycznej herbaty.

Szczerze mówiąc, jako protestancki pastor mam pewną trudność w recenzji tej książki. Z jednej strony autor przynosi nam codziennie fragment Bożego Słowa, którym chce czytelnika pokrzepić, nakarmić, obudzić. To cenne. Cenne jest również to, że o. Adam opowiada o treści Pisma Świętego z pasją i przejęciem. Czytając jego rozważania można rzeczywiście doświadczyć, że Słowo Boże jest żywe, ostre, jest czymś, czym autor żyje i zaraża swoją pasją. Każdego dnia z wielką chęcią sięgałem po książkę leżąc w łóżku przed zaśnięciem. Żona będąc obok pytała co jakiś czas:
- I jak tam plaster miodu? Dobry?
- W większości zjadliwy - odpowiadałem

Dlaczego "tylko" w większości? Czy to oznacza, że szału nie ma? I tu podzielę się krótko drugą stroną medalu - tą protestancką :-)

Otóż niekiedy biblijny tekst służy autorowi jako pretekst, by otworzyć wodze własnej fantazji. Nie oczekuję dogłębnej egzegezy w książce, która ma charakter codziennej porcji łatwo zjadliwego miodu. Przydałoby się jedynie nieco mniej "fruwania" autora ponad biblijnym tekstem.

Jednak nawet jeśli gdzieś w niektórych rozważaniach więcej było "wydaje mi się" i przypuszczeń o. Adama niż Pana Boga mówiącego w biblijnym tekście, to wciąż przebijało to pozytywne odniesienie do Pisma i próba wydłubania z niego tego, co najbardziej soczyste. Niestety są i wyjątki. W jednym z rozważań mamy "Akt oddania się Matce Boskiej" i zachętę do udania się w troskliwe ramiona "Miriam" (jak nazywa biblijną Marię autor). Ojciec Adam barwnie opisuje swoją historię zawierzenia Miriam, w której znaczącą rolę miała książeczka pt. "Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryji Panny" autorstwa Ludwika Marii Grindnion de Montfort, z którym niegdyś miałem okazję się zapoznać. Dzieło absolutnie hard-corowe (jak mawia młodzież), zawierające stwierdzenia, które w geście zdziwienia wysoko unoszą brwi nie tylko protestantom, ale i wielu szczerym braciom i siostrom z kościoła katolickiego. Szczerze mówiąc z niecierpliwością czekałem aż autor "Plastra..." przywoła kilka cytatów z "Traktatu...". Niestety to nie nastąpiło. Ja również w tej recenzji nie przywołam ich, by nie być posądzanym o złośliwość.

To jak? Warto czy nie warto sięgnąć po tą książkę? Jeśli czytać "Plaster..." oczami czytelnika, który jest wyćwiczony w odróżnianiu głosu Pasterza od głosów, które nie należą do niego - książkę polecam. Czyta się ją naprawdę dobrze i pod wieloma względami stanowi zachętę do duchowych porządków. Nie polecam jednak czytania jej bezrefleksyjnie. Ojciec Adam nie zawsze zadaje pytanie: co na to mój Pasterz? Czasami w przemyśleniach wypływa na dalekie wody, które pociągają swoim spokojnym szumem i kolorem odbijającego się w nich słońca. A ze słów dominikańskiego zakonnika przebija poetycka, liryczna wrażliwość, co sprawia, że nie zawsze zadaje on sobie pytanie: czy wypłynąłem na bezpieczną odległość? Zdarza mu się wypływać na odległości, z których nie słychać głosu Ratownika: Adam, wracaj do mnie! Nie zapuszczaj się tam! Jest jednak świetnym gawędziarzem, pisarzem, kompanem do rozmów i gdyby była okazja - zaprosiłbym go na grzańca lub gorącą herbatę z cytryną i miodem.