niedziela, 8 września 2019

Dlaczego eschatologia jest ważna?


Rousas John Rushdoony

Choć eschatologia oznacza naukę o rzeczach ostatecznych, można nie bez słuszności powiedzieć, że oznacza tym samym naukę o rzeczach pierwszych. Nikt nie wsiada do samolotu, pociągu czy autobusu i nie decyduje o punkcie docelowym podróży dopiero będąc w środku. Trzeba najpierw określić, dokąd się zmierza.

Ta zasada obowiązuje również w odniesieniu do życia w wierze. Rozpoczynać je bez określonego przeznaczenia to nonsens. Pół wieku temu znałem zdolnego pastora, który nazywał siebie samego "panmilenistą" — uznawał wszystkie stanowiska eschatologiczne, lecz tak naprawdę nie wierzył w żadne z nich. Był bardzo utalentowanym i przekonującym mówcą, ale czegoś mu brakowało. Wybierane przez niego teksty kazalne odzwierciedlały aktualne zapotrzebowanie, interesujące tematy lub troskę o poszerzenie zakresu swoich własnych wpływów. Kazania, które głosił, były atrakcyjne w odbiorze, a jednak zawsze brakowało im jasno określonego kierunku. Pastor ten odnosił pewne sukcesy, ale przypominał jednocześnie wyschnięte źródło, ponieważ budował kościół, a nie armię Pana. Brak eschatologii przekładał się w jego przypadku na brak celu. Kaznodzieja premilenijny stara się zbawiać dusze przed nadejściem "pochwycenia". Kaznodzieja–amilenista próbuje ocalić dusze z płomieni gorejącego ognia i ratuje ludzi wciągając ich do kościoła, Bożej arki, która stanowi ucieczkę przed zalewem zła. Postmilenista za swój obowiązek uznaje poddanie panowaniu Chrystusa Odkupiciela i Króla wszystkich dziedzin życia i myśli, tak aby Chrystus panował nad wszystkim i zaprowadził przez swój lud królestwo sprawiedliwości i pokoju.

Przykazanie naszego Pana — "szukajcie wpierw królestwa Bożego i Jego sprawiedliwości" (Mt 6:33) — to stwierdzenie o charakterze eschatologicznym. To właśnie koniec historii, którą kształtuje Boży plan i zamysł, ma na uwadze od pierwszej do ostatniej strony cała Biblia. Głoszenie biblijnej wiary w oddzieleniu od biblijnego celu jest niewłaściwe i daremne. Bóg Biblii nie jest bałaganiarzem, improwizującym w zależności od okoliczności, a gdy chrześcijanie zakładają, że eschatologia jest nieistotna, to tak jakby mówili, że nieistotne jest to, w co wierzymy odnośnie rzeczy pierwszych i ostatnich.

W przypadku niektórych osób brak nastawienia eschatologicznego wynika z samolubstwa i egocentryzmu. Ich postawa streszcza się w stwierdzeniu: "Jestem zbawiony, więc dostanę się do nieba, a zatem nie muszę zajmować się czasami ostatecznymi". Jednak pogląd ten stanowi niewypowiedziane bezpośrednio zaparcie się chrześcijaństwa. Przecież nie zostaliśmy powołani po prostu do tego, żeby uniknąć piekła i popłynąć do nieba "na kwiecistych łożach", lecz aby służyć Bogu całym sercem, umysłem i życiem, a naszym bliźnim — tak jak samym sobie. Zbawienie polega nie tyle na ucieczce przed piekielną karą, ile na służbie Panu i szukaniu "wpierw" Jego królestwa.

W świecie niechrześcijańskim dominuje eschatologia śmierci. Ludzie postrzegają śmierć jako kres życia, a grób — jako jego ostateczne miejsce przeznaczenia. Żyje się po to, żeby wycisnąć z życia tyle, ile można, przynajmniej dopóki jest to możliwe. Osoba odrzucająca poglądy milenijne na swój sposób przyłącza się do tego egocentrycznego świata.

Ze wstępu do książki Andrew Sandlina pt. "A Postmillennial Primer"
tłum. Piotr Kwiatkowski

Pozycja wkrótce ukaże się w druku nakładem Wydawnictwa Trinity.