czwartek, 12 grudnia 2019

Zbyt katolicki by być Katolikiem

Peter Leithart
Ostatnimi czasy moi znajomi poinformowali mnie, iż moje nazwisko zostało przywołane w kilku dyskusjach w sieci dotyczących katolicyzmu, prawosławia i protestantyzmu, przez osoby, które twierdzą, iż wspierałem ich w odejściu od protestantyzmu. Zasugerowali także, iż powinienem powtórnie zasygnalizować dlaczego sam nie skłaniam się ku powrotowi do Rzymu, Konstantynopola lub Moskwy (Rosja!), ani dlaczego nie nakłaniam do tego nikogo innego. Chcę zaznaczyć, iż wszystkie poglądy, które zostaną przeze mnie przedstawione poniżej wyraziłem wielokrotnie na łamach tego bloga, jak i podczas wielu prezentacji i konferencji jakie miałem okazję wygłosić w przeszłości. Jednak w tym miejscu chciałbym je wszystkie zebrać i dokonać ich podsumowania.
Jednym z głównych zagadnień mojej akademickiej i pastorskiej kariery, a zarazem coś, co jest bardzo bliskie mojemu sercu to udział w procesie scalania podzielonego Kościoła. Wiele napisałem, a także nauczałem na temat eklezjologii; biorę czynny dział w wydarzeniach organizowanych wspólnie przez Kościoły protestanckie, katolickie i prawosławne, takie jak organizacja Touchstone, a także First Things, Center for Catholic-Evangelical Dialogue. Z wieloma braćmi z katolickich i prawosławnych Kościołów walczymy razem o ważne dla nas kwestie. Wierzę, że katolicy i prawosławni są naszymi sojusznikami nie tylko w sprawach związanych z kulturą i moralnością, lecz także w kwestiach teologii i życia Kościoła.
Zagadnienie to nie jest dla mnie jedynie teologiczną niszą, lecz konsekwencją głębokiego przekonania o naturze Kościoła. Wciąż pamiętam ból jaki czułem kiedy pierwszy raz zrozumiałem (z pomocą Jamesa Dunna), o czym Paweł pisze w drugim rozdziale listu do Galacjan, kiedy strofował Piotra za odstąpienie od wspólnoty stołu. Historia Kościoła, w szczególności od jego podziału w wyniku Reformacji, pełna jest tragicznych i przerażających wydarzeń, tylko niekiedy przeplatanych pokojowymi podziałami. Uważam, że podział Kościoła był jednym z najtragiczniejszych wydarzeń współczesnego świata, który przecież był świadkiem licznych okrucieństw (z których, moim zdaniem, wiele było właśnie konsekwencją podziału Kościoła). Czy możemy wyobrazić sobie coś gorszego niż ponowne ukrzyżowanie Chrystusa? Chrystus nie jest podzielony. Uważam, że naszą reakcją na 500 już lat zachodniego podziału i całe tysiąclecie wschodniego podziału Kościoła powinna być głęboka żałoba i pokuta.
Mój protestantyzm, mój reformowany katolicyzm, nie stoi ani trochę w konflikcie z moim pragnieniem jedności Kościoła. Wręcz przeciwnie, właśnie dlatego, że tak bardzo pragnę zjednoczenia Kościoła pozostaję, nie z niechęcią, lecz pełen radości, tam gdzie jestem. A głównym powodem dlaczego wciąż jestem protestantem jest to, iż jestem zbyt katolicki aby stać się katolikiem lub prawosławnym.
W pełni zgadzam się z podstawowymi zarzutami protestantów pod adresem Kościoła Katolickiego i Prawosławnego: niektóre z katolickich nauczań i praktyk przesłaniają doktrynę zbawienia z łaski danej nam darmo przez Boga, objawionej w osobie Jezusa Chrystusa; modlitwy za pośrednictwem Marii i świętych nie są zalecane ani dozwolone przez Słowo Boże, jako że odwracają one uwagę od jedynego pośrednika jakim jest Chrystus; nie akceptuję ustaleń Soboru Watykańskiego I; wierzę, iż oddawanie czci obrazom jest łamaniem drugiego przykazania poprzez liturgiczne bałwochwalstwo; otaczanie czcią hostii także jest bałwochwalstwem; w Kościele Katolickim, jak i Prawosławnym tradycja przesłania i zagłusza Słowo Boże. Uważam, że wiele z rozwiązań zaproponowanych przed i po Soborze Watykańskim II jest dobrych i właściwych jednak sam Sobór Watykański II przyczynił się do wielu problematycznych kwestii (por. stosunek do islamu w „Lumen Gentium”).
W pełni zgadzam się z tymi zarzutami, ale nie one są głównym powodem dla którego jestem protestantem. Wszakże do niektórych odmian protestantyzmu mam również wiele zastrzeżeń. Mój protestantyzm, a raczej reformowany katolicyzm, nie jest nastawiony na bycie „anty-”, a wręcz przeciwnie, na bycie „pro-”. I tak, jestem prokościelny, proekumeniczny, projednościowy, wreszcie jestem za zjednoczonym Kościołem – jednym ciałem Jednego Pana. Nie chodzi tu o to, iż jestem zbyt antykatolicki aby być katolikiem. Jestem zbyt katolicki aby być katolikiem.
Każdemu protestantowi, który rozważa odejście zadałbym pytanie: Jak o twoim wcześniejszym chrześcijańskim doświadczeniu świadczy to, że przenosisz się do Rzymu tudzież Konstantynopola? Czy jesteś gotów przystępować do Stołu Pańskiego do którego twoi protestanccy znajomi nie mają przystępu? Czym różni się to od postawy Piotra, który odmówił społeczności z poganami? Czy jesteś gotów na to, by przyznać, że wszyscy znani ci wierni należą do podkategorii chrześcijan ponieważ nie są członkami Kościoła, który przypisuje sobie apostolską sukcesję, niezależnie od tego jak owocne w wiarę, nadzieję i miłość jest życie ich członków? Ja, na przykład, musiałbym przyznać, iż moja ordynacja była nieważna, a także, iż nigdy nie poprowadziłem prawdziwej Eucharystii. Aby stać się katolikiem musiałbym zacząć czytać publikacje protestanckich teologów jako twórczość „braci odłączonych”, a nie braci w Chrystusie. Aby stać się członkiem Kościoła Prawosławnego, musiałbym jeszcze raz przejść przez cały proces włączenia do Kościoła, tak jak gdybym nigdy nie został ochrzczony. Co takie praktyki mówią o moich wszystkich protestanckich braciach i siostrach, którzy zostali „niewłaściwie” ochrzczeni? Dlaczego miałbym ot tak odwracać się od innych chrześcijan? Jestem zbyt katolicki aby to zrobić.
Katolicyzm i prawosławie mogą poszczycić się imponującym dziedzictwem, rozbudowaną teologią, a także zaangażowaniem w tworzenie kultury. Oba Kościoły, a w szczególności Kościół Katolicki, imponują już samym rozmiarem. Jednak kiedy biorę udział we mszy odmawia mi się dostępu do Stołu Pańskiego razem z innymi katolickimi braćmi. Zastanawiam się wtedy czym katolicy różnią się od Synodu Luteran z Wisconsin lub kontynentalnego kalwinizmu, w których to praktykuje się zamkniętą społeczność. Moi katoliccy znajomi czują się tym obrażeni, jednak, gdy odłożymy na bok historię i wielkość Kościoła Katolickiego, trudno nie ulec wrażeniu, że nie różni się on bardzo od olbrzymiej sekty. Czy Kościół Prawosławny również nie podlega temu samemu Pawłowemu potępieniu co fundamentalistyczne Kościoły Baptystyczne, które także zabraniają dostępu do swoich stołów dla osób z zewnątrz? Aby stać się katolikiem musiałbym bardzo zmniejszyć moje kościelne otoczenie. Musiałbym stać się mniej katolicki – mniej katolicki niż Jezus. Dlatego też powiem to jeszcze raz: jestem zbyt katolicki aby stać się katolikiem.
Ostatni powód związany jest ściśle ze mną. Podczas mojej teologicznej wędrówki zjadłem zęby na biblijnej teologii Jamesa Jordana. Na końcu swojej książki „Through New Eyes” Jordan argumentuje, iż tak jak świątynia była niewyobrażalna dla Izraelitów żyjących w czasie upadku porządku świątynnego, tak też przyszłość Kościoła jest niewyobrażalna dla nas. Nie mamy wglądu w przyszłość; nie wiemy w jaki sposób Bóg poskłada w całość rozproszone członki swojego Kościoła. Jednak możemy ufać i żywić nadzieję, że Bóg dokona tego, chociaż my widzimy tylko konfiguracje przeszłych i teraźniejszych wydarzeń. Często wyobrażamy sobie przyszłość Kościoła jako przedłużenie jednej z teraźniejszych tradycji: protestanckiej, katolickiej, prawosławnej czy anabaptystycznej. Jednakże przyszłość nigdy nie jest zwykłym przedłużeniem przeszłości i teraźniejszości (jak może do tego dojść biorąc pod uwagę ogromny rozwój chrześcijaństwa na południu globu?). Dlatego też z zadowoleniem i silną wiarą pozostaję przy moim reformowanym katolicyzmie, jednak również niecierpliwie czekam na nastanie Kościoła przyszłości. O tym Kościele nie wiemy nic oprócz tego, że będzie zupełnie inny od tego co znamy dziś. Wielbimy przecież Boga żywego, Boga pełnego ciągłych niespodzianek.
dr Peter Leithart jest dyrektorem Theopolis Institute, przez wiele lat służył jako pastor w kościele Trinity Reformed Church w Moscow, Idaho (USA). Artykuł pochodzi z jego bloga: http://www.firstthings.com/blogs/leithart/
tłumaczenie: Ewa Ratajczak