David Chilton
Poniżej znajduje się zapis, a przynajmniej całkiem bliska
wersja, kilku moich rozmów z Natanem, moim siedmioletnim synem przy okazji
niedawnej wizyty na niedzielnym nabożeństwie w jednym z kościołów
ewangelikalnych. Chociaż dyskusja miała kilka etapów (zakończyła się dopiero
wieczorem w domu), dla celów literackich odtworzyłem ją tak, jakby cała miała
miejsce podczas nabożeństwa. Wyznaję, że całkiem spora jej część odbyła się
właśnie wtedy, gdyż próbowałem wyjaśnić temu
wrażliwemu młodzieńcowi przebieg ewangelikalnego nabożeństwa.
Natan: Tato, ale śmieszna
liturgia.
Tata: Cóż, właściwie to nie
jest liturgia. Ludzie w tym kościele nie wierzą w liturgię.
Natan: Jak można nie wierzyć
w liturgię? Czy liturgią nie jest po prostu to, co się robi w kościele?
Tata: Tak. Lecz mam na myśli
to, że oni nie wierzą, że nabożeństwo można wcześniej zapisać na kartkach.
Natan: Dlaczego nie?
Tata: Myślą, że jeśli czytają
coś, co jest napisane, to nie są w tym szczerzy.
Natan: Ale wystarczy, że będą
myśleć co to znaczy i zgodzą się z tym, i wtedy będą szczerzy, prawda?
Tata: Jasne. Ale oni w to nie
wierzą.
Natan: Ale ktoś tutaj musi w
to wierzyć, bo wszyscy śpiewaliśmy z tego samego śpiewnika. Czy oni nie wierzą
w to, co śpiewają w hymnach?
Tata: Oczywiście, że tak, ale według nich z modlitwami jest inaczej.
Natan: To znaczy, że zgadzają
się z pieśnią, którą czytają, ale nie wiedzą jak zgodzić się z modlitwą, którą
czytają?
Tata: Coś w tym stylu.
Natan: To dlaczego po prostu
nie nauczą się modlitw na pamięć?
Tata: Ponieważ uważają, że to
również nie byłoby szczere.
Natan: Potrafią wierzyć w
pieśni, które znają na pamięć?
Tata: Oczywiście. Lecz myślą,
że z muzyką jest inaczej. Możesz czytać lub nauczyć się pieśni na pamięć i
wciąż w nią wierzyć. Lecz jeśli czytasz lub uczysz się na pamięć słów bez
muzyki, to nie będziesz w nie wierzył.
Natan: Ale czy oni nie uczą
dzieci „liturgii grzeczności”, takich jak „proszę”, dziękuję”, „tak, proszę pana”, „tak, mamo”? I nie uczą ich, żeby mówić te słowa szczerze?
Tata: Tak, ale …
Natan: A co z wersetami z
Biblii? Czy zapamiętują biblijne wersety?
Tata: Oczywiście.
Natan: Ale nie wierzą w nie?
Tata: Ależ wierzą!
Natan: Bez muzyki?
Tata: Oczywiście.
Natan: Jak to?
Tata: Możemy zmienić temat?
Natan: Dobrze. Dlaczego nie
wyznaliśmy grzechów na początku nabożeństwa?
Tata: Ten kościół w to nie
wierzy.
Natan: Co?!
Tata: Ciiii… Mów ciszej. Mam
na myśli to, że nie wierzą, iż kościół powinien to robić.
Natan: Nie potrzebujemy
przebaczenia?
Tata: Ależ tak. Oni po prostu uważają, że to nie musi dziać się w kościele.
Natan: A co z Wyznaniem
Wiary? Dlaczego nie mówiliśmy Wyznania Wiary?
Tata: Cóż, częściowo dlatego,
że jest ono liturgiczne. Według nich nie będą w nie wierzyć, jeśli je powiedzą.
Natan: To moglibyśmy je
zaśpiewać.
Tata: Nie wiedzą jak.
Natan: Och, to chyba nie długo
są chrześcijanami, hm? Nauczmy ich tego.
Tata: Lepiej nie…
Natan: Dlaczego nie?
Tata: Bo oni i tak nie zechcą
tego robić. Bo to jest liturgiczne.
Natan: Dlaczego tak boją się liturgii?
Moglibyśmy im wytłumaczyć, że to nie jest trudne wierzyć w coś, co się mówi z
pamięci.
Tata: Ale i tak nie zechcą
tego robić. Chcą, żeby każdego tygodnia było inaczej.
Natan: Naprawdę? Co tydzień
inaczej?
Tata: Tak.
Natan: Co robią inaczej?
Zbierają czasami ofiarę na końcu nabożeństwa zamiast w środku?
Tata: Nie. Zawsze tak samo.
Natan: Mają czasem kazanie na
początku?
Tata: Nie, to też jest zawsze
tak samo.
Natan: No to co robią
inaczej?
Tata: Śpiewają inne piosenki.
Natan: Tak jak u nas w
kościele.
Tata: Tak naprawdę cała
różnica polega na tym, że oni nie mają na nabożeństwie czytanych modlitw ani odpowiedzi
do czytania.
Natan: Dlaczego?
Tata: Bo myślą że czytanie
modlitw i odpowiedzi nie pozwala ludziom uwielbiać Boga.
Natan: Tak? No to co według nich
ludzie powinni robić?
Tata: Po prostu siedzieć i
nic nie robić.
Natan: To ma być uwielbienie?
Nie nudzi im się?
Tata: Nie, jeśli pastorzy potrafią utrzymać ekscytującą atmosferę na podeście.
Natan: Pastorzy? Jacy pastorzy?
Mówisz o tych ludziach na podeście?
Tata: Tak jakby. Ale nie
zawsze tak ich nazywają.
Natan: Dlaczego nie noszą alby lub koloratki, żebyśmy wiedzieli kim są?
Tata: Według nich pastorzy nie
powinni nosić specjalnego stroju.
Natan: Dlaczego?
Tata: Myślą, że w stroju nie ma nic szczególnego.
Natan: Policjanci, żołnierze
i sędziowie noszą specjalne stroje.
Tata: Uważają, że pastorzy nie
mają specjalnego stroju. Że powinni wyglądać tak, jak każdy inny człowiek.
Natan: To dlaczego tamten
pastor ma na sobie marynarkę z niebieską koszulą, zielonym krawatem i białym
paskiem?
Tata: Czyli garnitur. Chodzi
o to, że może nałożyć cokolwiek zechce.
Natan: Czyli jakby zechciał
to mógłby nałożyć albę i koloratkę?
Tata: Nie, może włożyć
cokolwiek zechce oprócz alby i koloratki.
Natan: Czyli widzą, że ubranie
ma znaczenie!
Tata: No cóż…
Natan: O! Znowu!
Tata: Co znowu?
Natan: Ktoś powiedział
„Amen”. Widzisz? Dlatego ten kościół potrzebuje książeczki do nabożeństwa.
Połowa ludzi nie wie kiedy co odpowiedzieć.
Tata: Mówiłem ci, że tu nie
ma liturgii.
Natan: Niektórzy mają.
Słyszałeś? Ktoś znowu powiedział „Amen”. Gdybyśmy mieli książeczkę do
nabożeństwa moglibyśmy wszyscy razem to powiedzieć. Wtedy ludzie nie mówiliby
„Amen” w złym miejscu, w trakcie kazania.
Tata: Natan, mówiłem ci już
tyle razy, że tu nie ma liturgii. Ludzie mówią „Amen”, kiedy tylko mają na to
ochotę.
Natan: Co? A gdzie Biblia mówi, że mamy tak robić?
Tata: Nie mówi.
Natan: To dlaczego tak mówią.
Nie boją się?
Tata: Dlaczego mieliby się
bać?
Natan: Bo to przysięga,
obietnica przymierza. Czy ona nie znaczy, że zgadzamy się z Bogiem i że prosimy
Boga, żeby nas zniszczył jeśli nie dotrzymamy tej obietnicy?
Tata: Jasne. Ale oni o tym
nie wiedzą. Myślą, że to znaczy coś zupełnie innego.
Natan: A co miałoby znaczyć?
Tata: „Świetnie się czuję”.
Natan: Spójrz na to!
Tata: Na co?
Natan: Ludzie podnoszą ręce!
Tata: No i?
Natan: U nas w kościele pastorzy podnoszą ręce do Boga, kiedy się modlą. Ale tutaj każdy podnosi ręce kiedy chce i wymyślają swoje własne liturgie. Wiesz, co myślę?
Tata: Co?
Natan: Myślę, że w tym
kościele każdy jest pastorem – oprócz tych pastorów.
Tata: To chyba najlepsze
podsumowanie, jakie kiedykolwiek słyszałem.
Natan: Wiesz tato, ci pastorzy oszukują nas.
Tata: Nie rozumiem?
Natan: Tak naprawdę mają
liturgię swoich modlitw. Powtarzają ciągle to samo.
Tata: Tak?
Natan: Pewnie. Nie wiem, o co
im chodzi, ale używają dwu specjalnych słów, które powtarzają we wszystkich
modlitwach.
Tata: Jakich słów?
Natan: No, pierwsze to „po
prostu”. Ciągle to powtarzają. „Panie, po prostu dziękujemy Ci za to, że jesteś
taki po prostu szczególny”. Coś w tym rodzaju. Muszą to mieć napisane, bo
wszyscy tak się modlą.
Tata: A to drugie słowo?
Natan: Właściwie to nie
słowo. To taki dźwięk jak cmokanie.
Tata: Jakie?
Natan: ck, ck
Tata: O czym ty mówisz?
Natan: Posłuchaj. Mówią tak:
„Panie, ck, po prostu, ck, chcemy, ck, dziękować Ci, ck, Panie, ck, za to, ck,
po prostu, ck, że jesteś taki, ck, szczególny”, prawda?
Tata: Dobrze, ucisz się i
skup się na muzyce.
Natan: Hej, co ten pan robi? Wygląda dziwacznie.
Tata: Ciii… Po prostu śpiewa.
Natan: Tak, ale trzęsie się
dookoła. Wygląda jakby miał się przewrócić.
Tata: W taki sposób wykonuje
się „szczególną muzykę” w tym kościele. On tylko stara się kołysać do taktu.
Natan: Po co? Głupio wygląda.
Tata: Rozpracujmy to. Po co
mamy chór w kościele? Jak myślisz, czym się zajmuje?
Natan: To część naszego
uwielbienia. Pomagają nam uwielbiać Boga.
Tata: Dobrze. A jak myślisz, po co ten kościół ma ludzi do śpiewania?
Natan: Wygląda na to, że też
próbują uwielbiać Boga. Ale wydaje mi się, że próbują wyglądać tak, jakby byli w
telewizji.
Tata: Coś jak MTV.
Natan: Nie, nie aż tak źle.
Po prostu wyglądają tak, jakby chcieli, żeby ludzie patrzyli na nich zamiast się
modlić.
Tata: Pogadamy o tym później.
Teraz czas na Wieczerzę.
Natan: Co to?
Tata: Ciii… Chleb.
Natan: No co ty, tato. Co to
jest naprawdę?
Tata: To chleb, naprawdę. To
maleńki kawałek chleba.
Natan: Jak dla mnie to
kawałek wafla.
Tata: To jest kawałek wafla.
Natan: Czy powinniśmy dać im
trochę pieniędzy, żeby mogli kupić chleb?
Tata: Stać ich. Ale chcą
wafla.
Natan: Dlaczego ktoś chciałby to jeść? Smakuje im to?
Tata: Pewnie nie.
Natan: To po co jedzą coś, czego nie lubią – zwłaszcza przy Wieczerzy? Powinniśmy się cieszyć, kiedy jemy z
Jezusem.
Tata: Bądź cicho. Czas na
kielich.
Natan: Ok. Ble! Co to?
Tata: Hmmm… to…
Natan: Smakuje jak napój winogronowy.
Tata: Pewnie sok z winogron.
Natan: Nie smakuje mi.
Zapomnieli kupić wina?
Tata: Nie, tu nie pije się
wina.
Natan: Co?!
Tata: Ciii…
Natan: Dlaczego nie piją
wina?
Tata: Nie wierzą w wino.
Uważają je za zło.
Natan: Ale smakuje dobrze.
Tata: Dobry smak to nie
wszystko.
Natan: Ale Bóg uczynił je dla
nas, byśmy je pili, zwłaszcza przy Komunii, prawda? Rozwesela nas i sprawia, że Bóg też
się cieszy.
Tata: To prawda.
Natan: Czy Biblia mówi, że
wino jest złe?
Tata: Nie.
Natan: To dlaczego oni mówią, że jest? I dlaczego piją ten okropny napój? I jedzą te maciupkie kawałki wafla?
Nic dziwnego, że są tacy smutni!
Tata: Słucham?
Natan: Tato, zobacz jacy oni są smutni. Nie wyglądają na kogoś, kto się cieszy, prawda?
Tata: No cóż, rzeczywiście.
Natan: Nie cieszą się z Komunii
ani trochę. A przecież mówiłeś mi, że Komunia jest szczególnym posiłkiem z
Jezusem.
Tata: Tak.
Natan: I kiedy mamy Komunię, to cały Kościół wznosi się do nieba, tak?
Tata: Tak.
Natan: A kiedy idziemy do
nieba, żeby być z Jezusem i spożywać z Nim posiłek, to powinniśmy się cieszyć,
prawda?
Tata: Jasne.
Natan: To dlaczego ci ludzie
nie są szczęśliwi? Myślą, że w niebie jest smutno?
Tata: Myślę, że są smutni, bo
myślą o swoich grzechach.
Natan: Przecież mają
przebaczenie i teraz są w niebie! Powinni myśleć o Jezusie!
Tata: Ależ o Nim też myślą.
Są smutni, bo myślą o tym, jak umierał za nich na krzyżu.
Natan: Ale już nie umiera.
Przecież robimy to dlatego, że zmartwychwstał, tak?
Tata: Tak.
Natan: Nie wierzę, że byli
smutni z powodu Jezusa. Myślę, że są smutni, bo musieli jeść te niedobre wafle i
pić ten niedobry napój.
Tata: Sok winogronowy.
Natan: Napój. Ale, tato, dlaczego wszyscy się na mnie patrzą?
Tata: Hm… bo wziąłeś Komunię.
Natan: No i? Wszyscy brali.
Tata: Nie dzieci.
Natan: Dlaczego nie?
Tata: Bo im nie wolno.
Natan: Co?!!
Tata: Ciii… W tym kościele
tylko dorośli mogą uczestniczyć w Komunii.
Natan: Czemu? Każdy
ochrzczony może brać Komunię, prawda? Nawet małe dzieci biorą Komunię, bo Jezus
je też karmi, prawda?
Tata: Ale te dzieci nie zostały ochrzczone.
Natan: Co?!!
Tata: Ciiii… Naprawdę.
Natan: Dlaczego nie chcą, by
ich dzieci były w przymierzu z Bogiem?
Tata: Chcą, tylko nie wierzą,
że dzieci mogą być chrześcijanami zanim dorosną.
Natan: To głupie. Bóg może
każdego uczynić chrześcijaninem.
Tata: Chciałem powiedzieć, że
oni nie sądzą, że Bóg uczyni ich dzieci chrześcijanami dopóki nie dorosną.
Natan: Przecież Jezus chce, żeby małe dzieci do niego przychodziły. Nawet niemowlaki. Tak powiedział,
prawda?
Tata: Tak.
Natan: Zobacz. Ci ludzie mają
rodziny, tak? Czy nie karmią swoich dzieci? Nie każą swoim dzieciom siedzieć w
kącie i czekać aż dorosną zanim będą mogły jeść. To dlaczego Bóg nie miałby też
karmić Swoich dzieci? Tym dzieciakom musi być smutno tak patrzeć jak cała
rodzina je, a one nie.
Tata: Ale ludzie tutaj nie
uważają swoich dzieci za dzieci Boże.
Natan: Ale uczą je modlić
się?
Tata: Pewnie.
Natan: Czy ich dzieci
nazywają Boga „Ojcze” - tak jak w modlitwie Pańskiej? Chwileczkę. Chyba mi nie
powiesz, że nie wierzą w Modlitwę Pańską?
Tata: Jasne, że w nią wierzą.
I wielu z nich uczy jej swoje dzieci.
Natan: No dobra. Skoro uczą
dzieci odmawiać „Ojcze nasz”, to znaczy, że wierzą, że ich dzieci są też dziećmi
Bożymi. tak?
Tata: Hm… tak jakby ale….
Natan: Ale nie chrzczą ich w
Jezusa. No to jak one mogą być dziećmi Bożymi jeśli nie są w przymierzu?
Tata: No właśnie. Dlatego nie
dają im Komunii.
Natan: Dla nich to też jest
tak zagmatwane, czy tylko dla mnie?
Tata: Byłoby, gdyby dużo o
tym myśleli.
Natan: No to jak ich dzieci
mają zostać chrześcijanami, skoro ich rodzice nie przynoszą ich do chrztu?
Tata: Kiedy dorosną powinny
podjąć decyzję.
Natan: O tym czy słuchać Boga czy nie? To całkiem głupie. A muszą też czekać, aż dorosną, żeby podjąć decyzję
czy słuchać rodziców?
Tata: Rzadko. Chcą jednak, by
ich dzieci poczekały, aż będą wystarczająco duże, by kochać Boga.
Natan: Ale ja kocham Boga.
Zawsze kochałem. A Biblia mówi, że ludzie mogą znać Boga nawet wtedy, kiedy jeszcze są
w brzuchu mamy, prawda?
Tata: Według tych ludzi
powinieneś poczekać, aż będziesz starszy i mądrzejszy, żeby rozumieć, o co w tym
wszystkim chodzi.
Natan: To znaczy, że nie można
mieć Wieczerzy z Jezusem, dopóki nie rozumiesz jej znaczenia?
Tata: O to chodzi.
Natan: Tato, a dorośli
rozumieją całe znaczenie Komunii?
Tata: Niektórzy ludzie pewnie
myślą, że rozumieją.
Natan: Nie wierzę, że ci
ludzie dużo wiedzą o Komunii. Jeśliby wiedzieli to przynosiliby swoje dzieci do
przymierza i pozwalaliby im jeść Wieczerzę razem z nimi. A poza tym,
jak te dzieci mają nauczyć się znaczenia Wieczerzy nie biorąc jej? To tak, jakby
ktoś próbował się najeść czytając przepis zamiast jedząc posiłek.
Tata: Niezłe. Muszę to
zapamiętać.
Natan: No, dobra. To jak
dziecko może wziąć Komunię w tym kościele?
Tata: No, kiedy jest starsze,
powiedzmy ma około 12 lat – zaprasza Jezusa do swojego serca.
Natan: Tato nie wygłupiaj
się. Poważnie pytam.
Tata: Nie wygłupiam się. Chcą, żeby każdy, gdy dorośnie, zaprosił Jezusa do swojego serca
Natan: Nigdy tego nie
słyszałem. Czy to jest w Biblii?
Tata: Nie, ale oni myślą, że
jest. To takie wyrażenie, które ktoś wymyślił i znaczy "zostać chrześcijaninem".
Natan: Ale Jezus jest w
niebie. I karmimy się Nim każdej niedzieli – za każdym razem, kiedy jemy Jego
ciało i pijemy Jego krew.
Tata: Mów ciszej, dobrze?
Tutaj tak się nie mówi.
Natan: Ale Jezus tak mówił.
Tata: Tak, ale oni tego nie
wiedzą.
Natan: To im powiedzmy.
Tata: Nie mówmy, dobrze? Nie
teraz.
Natan: Dobrze. Wróćmy do tego, jak dzieci mogą zostać chrześcijanami i dostawać Komunię. Kiedy dorastają, zapraszają Jezusa „do swego serca”, tak? No więc tak po prostu wychodzą do
przodu i robią to, kiedy tylko skończą 12 lat?
Tata: Niezupełnie. Dorośli
muszą mieć pewność, że dzieciaki naprawdę są w tym szczere.
Natan: Po czym to poznają?
Tata: Dzieci muszą to pokazać, na przykład płakać przy tym.
Natan: Płakać? Prawdziwymi
łzami? Jak one zmuszają się do płaczu?
Tata: Cóż, niektóre kościoły
spędzają sporo czasu na tym, by ich tego nauczyć. Jednak zwykle po prostu wstaje
kaznodzieja i opowiada naprawdę smutne historie; tak smutne, że ludzie
zaczynają płakać. Płaczą również dzieci i wychodzą do przodu, aby zaprosić
Jezusa do swego serca. Czasem dzieje się to latem. Dzieci wyjeżdżają na specjalny
obóz, gdzie są nauczane. Ostatniego wieczoru wszyscy stoją wokół ogniska i …
Natan: I słuchają strasznych
opowieści?
Tata: Nie. Smutnych.
Natan: O kurka.
Tata: Wtedy płaczą i na przykład rzucają
do ogniska malutkie gałązki zapraszając Jezusa do swych serc.
Natan: Po co wrzucają gałązki
do ogniska? Myślą, że muszą tak robić żeby wejść do przymierza?
Tata: Uważają, że tak trzeba
robić będąc w górach. To część liturgii ich letnich obozów. Nie muszą tak robić, kiedy są w domu.
Natan: Od tej pory już mogą
brać Komunię?
Tata: Nie. Zwykle muszą
jeszcze poczekać i przejść kurs o tym, co to znaczy być chrześcijaninem.
Natan: Chwila. To co oni
robili dorastając? Czy do tej pory nie chodzili na mnóstwo zajęć?
Tata: W sumie tak. Po
zakończonym kursie mogą brać Komunię za każdym razem.
Natan: Co niedziela.
Tata: Nie. Co miesiąc albo
jakoś tak.
Natan: Dlaczego nie w każdą
niedzielę? Nie chodzą do kościoła co tydzień?
Tata: Ależ tak, tylko nie
mają Komunii co tydzień.
Natan: To co robią, kiedy nie
mają Komunii? Czy nie po to właśnie chodzimy do kościoła żeby zasiadać w niebie
przy posiłku w domu Jezusa?
Tata: Cóż, śpiewają pieśni,
słuchają kazania...
Natan: Ale to przecież pieśni
i kazanie są częścią liturgii Wieczerzy. Przecież w nabożeństwie chodzi właśnie
o Komunię, prawda? Komunia jest sednem nabożeństwa, prawda? Powinniśmy oddać
cześć Bogu, a potem On karmi nas Jego posiłkiem. Po co chodzą do kościoła? Nie
spotykają się z Bogiem w kościele?
Tata: Owszem. Dla nich
spotkanie z Bogiem to słuchanie kazania i zachwyt nad słowami kaznodziei, jeśli
są wystarczająco ciekawe, by ich słuchać. Jeśli kaznodzieja nie jest dobrym
mówcą to ludzie wysłuchawszy go myślą, że nie spotkali dziś Boga.
Natan: Tato. Czy ci ludzie
nie wiedzą, że Komunia wzmacnia ich na cały tydzień? Jak można przeżyć miesiąc
bez posiłku i ciągle mieć siły do pracy?
Tata: Hm… Według nich
cotygodniowa Komunia straciłaby swój szczególny charakter.
Natan: I tak nie wygląda na
to, żeby była dla nich czymś szczególnym. Byłaby czymś bardziej szczególnym, gdyby obchodzili ją co tydzień i dawali ją swoim dzieciom. Może wtedy nawet
dorośli zrozumieliby jej znaczenie.
Tata: Zapewne masz rację.
Natan: Chwileczkę. Myślę, że
właśnie odkryłem prawdziwy powód tego, że nie mają Komunii zbyt często.
Tata: Jaki to powód?
Natan: Ponieważ mają wafle i
napój chłodzący.
David Harold Chilton (1951–1997) był reformowanym amerykańskim pastorem, chrześcijańskim rekonstrukcjonistą, mówcą i autorem kilku książek na temat ekonomii i eschatologii (postmilenizmu) np. Paradise Restored (1985), The Days of Vengeance (1987),The Great Tribulation (1987). Niniejszy artykuł jest
częścią publikacji Christianity and Civilization, Nr. 4 (1985), s. 163–76, ed. James B. Jordan, Wyd. Geneva
Ministries, Tyler, Texas 1985.
tłum. Jolanta Bartosik