sobota, 19 kwietnia 2014

Pomyśl o krzyżu

Przeto i my, mając około siebie tak wielki obłok świadków, złożywszy z siebie wszelki ciężar i grzech, który nas usidla, biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami, patrząc na Jezusa, sprawcę i dokończyciela wiary, który zamiast doznać należytej mu radości, wycierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę, i usiadł na prawicy tronu Bożego. Przeto pomyślcie o tym, który od grzeszników zniósł tak wielkie sprzeciwy wobec siebie, abyście nie upadli na duchu, utrudzeni. – List do Hebrajczyków 12.1-3

Chrześcijańska pobożność polega na spoglądaniu na krzyż i życiu w jego blasku. Przechodzimy przez wiele dramatycznych chwil w życiu, przechodzimy przez cierpienie, odrzucenie, próby. Boża pociecha, ale i pytanie w naszą stronę brzmi: kiedy ostatni raz pomyślałeś o krzyżu?  Jak często wracasz do niego myślami?  Czy krzyż daje ci siłę? Czy może jest abstrakcyjny, daleki, bez związku z naszym życiem?

Autor Listu do Hebrajczyków mówi: to najbardziej praktyczna rzecz. Zwróćcie uwagę na krzyż, bo wtedy odejdziecie zachęceni, odświeżeni, a nie utrudzeni. Krzyż jest pokrzepieniem, a nie osłabieniem naszej wiary. Nie jest czymś, co pozostawia ją w miejscu. 

Często sądzimy, że nasze osobiste wyzwania są jedynymi w swoim rodzaju; że w szczególny sposób to właśnie nasze życie naznaczone jest wyzwaniami, od których inni są wolni. Tak jednak nie jest. Pierwszy werset powyższego fragmentu mówi, że tak jak inni nosili krzyże i zwycięsko przez nie przechodzili, tak i wy patrząc na nich, nabierajcie otuchy. Nie ustawajcie, bo ci, którzy biegli przed wami wytrwali i są świadkami waszych trudów. Nie jesteście osamotnieni. 

Niejednokrotnie chcemy nasz krzyż zrzucić z barków. Zapewne Chrystus zmagał się z podobnymi myślami, pokusami niosąc swój krzyż na Golgotę. Szybka ulga, zrzucenie bolesnego jarzma, przejście po krzyżu zamiast pod nim - to myśli, które przychodzą również do nas. Wielką pociechą jest jednak spoglądanie na krzyż nie jako na ostateczny akt całej historii. Po nim przychodzi chwała zmartwychwstania, korona chwały. Musimy mieć tą perspektywę spoglądając na tamten krzyż oraz na nasze krzyże. 

Boża mądrość mówi: "Przeto pomyślcie o tym, który od grzeszników zniósł tak wielkie sprzeciwy wobec siebie, abyście nie upadli na duchu, utrudzeni" (Hbr 12.3).  Pomyślcie o Nim, a to będzie dla was zapewnieniem, że nie upadniecie na duchu, utrudzeni. Lekceważymy tego typu pouczenia. Mamy wiele problemów. Mamy natłok wyzwań, myśli, spraw do załatwienia. Te słowa jawią się jakaś abstrakcja. O co tu chodzi? O medytację do krzyża? Całowanie go? Adorację? Autor mów: pomyśl o krzyżu jako o czymś, co ma wielki związek z tobą. Pomyśl jako o czymś, co powinno być dla ciebie wielkim wsparciem.

Krzyż to realne pocieszenie w cierpieniu. Ale musimy tam spojrzeć. Niektórzy sądzą: „To nie jest żadne pocieszenie dla mnie”. Pytanie jednak brzmi: czy tam spoglądasz? Czy Chrystus na krzyżu jest dla ciebie kimś realnym? Czy może to tylko krucyfiks do ozdoby twojego domu lub budynku kościoła? Na krzyżu znajdziemy każdego, kto cierpi w niezasłużony sposób. Każdego, kto cierpi dotkliwie i nie wie, co się dzieje. Każdego, kto płacze i woła: dlaczego? Dlaczego ja? Nie rozumiem tego!

Jednak nie tylko mamy myśleć o krzyżu. Mamy głosić krzyż (1 Kor 1-2). Czy mówisz ludziom o krzyżu? Czy stanowi od dla ciebie zachętę, którą chcesz oferować ludziom w ich problemach? Co im przynosisz? Teologię? Psychologię? Ucieczkę? Psychoanalizę? Gdzie radzisz się udać ludziom kiedy cierpią, kiedy przechodzą kryzys w małżeństwie, kiedy posprzeczali się, kiedy mają niskie poczucie wartości, boją się o przyszłość, kiedy nie są zadowoleni, nawalają w życiu? Czy krzyż jest obecny w twoim zwiastowaniu, niesieniu rady innym? Czy wierzymy, że krzyż jest realnym zbawieniem od grzechów, ale i pocieszeniem w tym życiu, w naszej drodze?

To nie jest teoria. To praktyka. Jeśli pragniemy praktycznych zastosowań z Bożego Słowa dla naszego życia, to jest to jedna z najbardziej praktycznych rzeczy w naszej pobożności: krzyż. Bóg wręcz nakazuje nam, byśmy na niego spojrzeli, byśmy widzieli w nim siebie i swoje trudy wiary. A wtedy nie upadniemy na duchu będąc utrudzeni. Jednak idźmy tam. Nie udawajmy się pod krzyż tylko w dniu nawrócenia. Mamy to robić codziennie.