wtorek, 15 grudnia 2015

Chrzest - czynność Boga czy człowieka?

Różnica między kalwinizmem, a arminianizmem dotyczy nie tylko dyskusji na temat zbawienia. Dotyczy dyskusji na temat wszystkiego innego. Włączając w to sakramenty. Czy sakramenty są ilustracją Bożej bezwarunkowej łaski, czy zbawienia poprzez "podjęcie decyzji"?
Dwa słowa na ten temat.
Wiele problemów i różnic w zrozumieniu błogosławionego daru chrztu zniknęłoby gdybyśmy odpowiedzieli sobie na pytanie: kto jest stroną aktywną, a kto bierną w czasie chrztu? Czy chrzest czynnością Bożą czy ludzką?
W zasadzie mamy tutaj dwie opcje:
a) Jest to czynność człowieka. Aktywny jest chrzczony. Człowiek opowiada i wyznaje. Bóg zaś jest świadkiem jego wyznania i działania. Takie postawienie sprawy uzależnia ważność chrztu od stanu serca chrzczonego i autentyczności opowiedzianej przez niego historii. Dlatego nigdy nie daje nam pewności czy chrzest prawdziwie się odbył.
b) Jest to czynność Boża. Aktywny jest Bóg. Chrzczony przyjmuje z Jego rąk błogosławiony dar chrztu. Takie postawienie sprawy uzależnia ważność chrztu od pewnych obiektywnych, ustanowionych przez Boga czynników: intencja (chęć udzielenia chrztu), formuła (trynitarna) i materia (woda). I daje nam pewność, że przy ich zachowaniu - chrzest prawdziwie miał miejsce, niezależnie od tego czy chrzczący lub chrzczony znajdą się w niebie.
W ceremonii chrzcielnej stroną aktywną nie jest chrzczony, lecz chrzczący - sługa Jezusa Chrystusa. On wykonuje obrzęd "nad" oraz "z" ciałem chrzczonego. Ciało chrzczonego jest pasywne. Ciało chrzczącego jest aktywne. Wyraża to ważną prawdę: w chrzcie stroną aktywną jest Bóg, nie człowiek. Bóg nas chrzci i w ten sposób włącza do Swojego Ciała - Kościoła (1 Kor 12.13; Gal 3.27, Mt 28.18-20). Chrzest jest Bożym znakiem (sakramentem), którego udziela On człowiekowi.
Ponadto chrzest prócz włączenia do Bożej rodziny - Kościoła i inauguracji uczniostwa jest piękną ilustracją zbawienia. Jeśli to człowiek "coś" robi, ogłasza i wyznaje "ochrzciłem się" - akcent jest na człowieku, jego czynności i jego decyzji. Taki chrzest ogłasza, że zbawienie jest wynikiem współpracy Boga z człowiekiem (zbawczy synergizm).
Jeśli to jednak Bóg "coś" robi w chrzcie, a człowiek "jest chrzczony" - wówczas ilustruje on Bożą łaskę, a nie ludzką decyzję. Człowiek jest odbiorcą Bożego daru, a nie współtwórcą własnego zbawienia (zbawczy monergizm). Dlatego ważne, abyśmy na ów sakrament spoglądali chrystocentrycznie i teocentrycznie, nie zaś antropocentycznie.
Ta obserwacja ma ważne konsekwencje.
Niewiara człowieka nie sprawia bowiem, że Bóg niczego w chrzcie nie uczynił, nie zakomunikował, nie czyni go niebyłym. Niewiara odrzuca błogosławieństwo i obraca je w przekleństwo. Nie ma natomiast mocy powstrzymywania działania i słów Pana Boga. Niewierny ochrzczony członek Kościoła nie jest "mokrym poganinem" jest ochrzczonym apostatą, ochrzczonym niewiernym uczniem, który depcze Boży dar.
Na podobnej zasadzie niewierny mąż nie jest w stanie nikogo oszukać mówiąc, że biorąc pod uwagę jego zdradę - jego ślub nigdy się nie odbył. Jego zdrada czyni go niewiernym mężem, nie zaś kawalerem. To czego potrzebuje to nie ponownego ślubu, lecz żalu, nawrócenia i wyznania grzechów. Podobnie rzecz się ma z ochrzczonym, którzy zaangażował się w duchowe cudzołóstwo.
Dlatego wezwanie do ochrzczonych nie brzmi: "Uwierzcie i ochrzcijcie się, ale tym razem porządnie!". Brzmi: "Uwierzcie i żyjcie w zgodzie z tym, co Bóg zakomunikował wam w chrzcie".