niedziela, 26 lipca 2020

Kazanie w mp3: Łzy nowego króla (2 Sm 1)

Zapraszam do odsłuchania kazania z dzisiejszego nabożeństwa (z dn. 26.07.2020.)
   

sobota, 25 lipca 2020

Nie bądź bez wiary, lecz wierz

Apostoł Tomasz często jest nazywany niewiernym Tomaszem. Osobiście wolę go nazywać wiernym i poszukującym Tomaszem. Jest w nim coś, co da się lubić.

Jego wiara doznała uszczerbku, gdy nie przebywał wraz z uczniami w pierwszy dzień po Szabacie i nie spotkał zmartwychwstałego Jezusa. Skutkiem było zwątpienie, gdy Jezus ukazał się uczniom tydzień później, w kolejny Dzień Pański (Jn 20:24-26).

Jednak nie poprzestał na zwątpieniu. Nie utożsamiłby się ze współczesnym agnostykiem i sceptykiem. Tomasz miał wątpliwości, ale nie służyły one *walce z prawdą*. Służyły *poszukiwaniu prawdy*. I ostatecznie otrzymuje odpowiedź, której pragnie i dochodzi do wiary, która jest wiarą, za którą może oddać życie.

Każdy, kto zmaga się z wątpliwościami, w historii Tomasza znajdzie otuchę. Bóg cię nie potępia, gdy słabniesz i pytasz: "Panie, czy to Ty? Gdzie jesteś, Boże?". Jezus mówi: "Daj tu rękę, włóż w mój bok mój, a nie bądź bez wiary, lecz wierz" (Jn 20:27).

Słyszysz?

Owszem, szukaj, pytaj, LECZ nie pozostawaj w swoim zwątpieniu, lecz wierz. Przyjdź do Kościoła. Przyjdź do Stołu Pańskiego. Przyjdź do głoszonego Słowa Bożego. Tak jakby Jezus i nam mówił: Wątpisz? Słabniesz? Upadasz? Przyjdź do mnie - chcę się z tobą spotkać. Nadstaw uszy - chcę byś posłuchał. Daj oczy - chcę, byś zobaczył. Daj usta - chcę, byś posmakował chleba i wina. Abyś na końcu ustami wyznał: "Pan mój i Bóg mój" (Jn 20:28).

A wówczas będziesz błogosławiony, bo choć nie widzisz Jezusa fizycznymi oczami, to ujrzałeś go oczami wiary.

piątek, 24 lipca 2020

Pastor zaprasza na kawę... osoby LGBTQ

Zapraszam na pierwsze spotkanie kawiarniane w Gdańsku z serii: "Pastor zaprasza na kawę". 

Jeśli identyfikujesz się jako osoba LGBT lub jesteś osobą z homoseksualnymi wyzwaniami - zapraszam Cię na kawę (ja stawiam) i rozmowę. Tak czy siak będę czekał i kawę wypiję choćby sam, a Tobie wówczas podaruję swoją modlitwę. Zakładam jednak, że zależy Ci na dialogu, życzliwej rozmowie, wzajemnym zrozumieniu i szacunku wobec różnorodności. 

Oczywiście jeśli sobie życzysz - możemy porozmawiać na osobności w innym terminie (napisz na maila: bartosik7@gmail.com). 

PS. Zachęcam do udostępniania informacji. Być może wśród znajomych masz tych, którzy chcieliby skorzystać z zaproszenia.

środa, 22 lipca 2020

Kazanie do Prezydenta Andrzeja Dudy

Zapraszam do odsłuchania kazania z nabożeństwa z ostatniej Niedzieli (dn. 19.07.2020.)
    

List otwarty do Prezydenta Andrzeja Dudy

Szanowny Panie Prezydencie,

W niedzielę 12 lipca jako Polacy wybraliśmy Pana na urząd Prezydenta Polski na kolejną kadencję. Serdecznie gratuluję zwycięstwa w wyborach! Kiedy po raz pierwszy został Pan wybrany na ten urząd, w naszym Ewangelicznym Kościele Reformowanym zaczęliśmy (zgodnie z wymogami Pisma Świętego np. 1 Tm 2:1-2)  modlić się za Pana i za Pańską administrację. Jest to nasz chrześcijański obowiązek. Podjęliśmy się go z radością i będziemy kontynuować w tej kadencji. Naszym pragnieniem jest, aby Bóg udzielał Panu zdrowia, wszelkiej mądrości, roztropności w decyzjach, a także błogosławił Pańską rodzinę. Modlimy się przede wszystkim o wszelkie duchowe dobro, aby Pańska dusza, dzięki Bożej łasce, została zbawiona w dniu ostatecznym.

Jako chrześcijanie jesteśmy zaangażowani w życie naszej ziemskiej ojczyzny. Robimy to, ponieważ roszczenia Pana Jezusa są nie tylko duchowe, lecz również nieuchronnie polityczne. Oczywiście Jego władza nie jest zaprowadzana politycznymi środkami, lecz Słowem i Duchem, ale skutki Jego władzy mają polityczne konsekwencje.

Chrystus odszedł do nieba, objął panowanie, została Mu dana wszelka moc w niebie i na ziemi (Mt 28:18-20). Jest więc Królem nad narodami. Jest Panem panów i Królem królów. A Jego konstytucją i oznajmieniem woli jest Pismo Święte. To oznacza, że Jezus nie działa w sposób partyzancki. Nie jest przywódcą małych, rozproszonych oddziałów ukrywających się w lesie. Kiedy mówimy o przestrzeni publicznej, kulturze, sądach, gospodarce, prawie, to musimy uwzględnić objawioną w Biblii wolę Chrystusa, ponieważ On jest Panem, do Niego należymy, a pomyślność naszego narodu zależy od Jego woli i zmiłowania.

Doceniam Pana zaangażowanie w budowę silnej pozycji Polski na arenie międzynarodowej, w obronę tradycyjnej rodziny, małżeństwa, sprzeciw wobec uzależniania Polski od interesów zachodnich sąsiadów, wobec eutanazji oraz wszelkich ideologii sprzeciwiających się Bożemu porządkowi stworzenia. Jednak jako sługa Słowa Bożego chciałbym zwrócić się do Pana w słowach przypomnienia pięciu biblijnych aspektów rządów, odpowiedzialności rządzących zgodnych z Bożą wolą:

1. Panem Polski jak i wszystkich narodów jest Jezus Chrystus, nie Czarna Madonna lub Matka Boska Częstochowska. Rolą prezydenta jest rozpoznać ten fakt, oddać chwałę Bogu i rządzić z bojaźnią Bożą, szukając mądrości Bożego Słowa mając wśród doradców nie tylko dobrych dyplomatów oraz specjalistów od wizerunku, lecz przede wszystkim dojrzałych chrześcijan. Jest Pan na pierwszej linii ognia w potyczkach politycznych, ale również duchowych. Bez tarczy wiary i mądrości z góry trudno jest z nich wyjść niesplamionym, zwycięsko. Zachęcam Pana do (o ile Pan tego nie praktykuje) do codziennej lektury Pisma Świętego i codziennej modlitwy o Bożą ochronę, odwagę, roztropność i wierność przede wszystkim Jemu.

Oczywiście dedykowanie Polski komuś innemu niż Jezusowi nie zmienia faktu, że Polska należy do Niego. Może jedynie zmienić to, czy będziemy obiektem Bożego błogosławieństwa czy Bożego sądu.

2. Bóg jest Bogiem, który powołał nas do wolności. Oznacza to m.in. prawo do własności prywatnej, wolność do zawierania obustronnych umów, bogacenia się, przedsiębiorczych działań, których celem jest poprawa warunków życia. Istnieje oczywiście część cesarska (np. podatki), która należy do cesarza, ale nawet to dzieje się z nadania Bożego (Rzym 13:6-7). Bóg chce, abyśmy płacili podatki, aby dzięki nim rządzący mogli zapewnić obywatelom bezpieczeństwo i zawieranie między sobą wolnych umów zgodnych z prawem. Istnieją zatem słuszne podatki. Jako chrześcijanie nie jesteśmy anarcho-kapitalistycznymi libertarianami (anarchistami wolnego rynku), którzy sprzeciwiają się podatkom.

Jednocześnie pamiętajmy o Bożym ostrzeżeniu: „Król umacnia kraj prawem; kto ściąga wiele podatków, niszczy go” (Księga Przysłów 29:4). Oznacza to, że istnieje pewien rodzaj podatków, który jest rodzajem kradzieży. Biblia naucza, że jest możliwe, by władze państwowe stosowały wobec obywateli bezprawie, ucisk np. poprzez odbieranie im nadmiernej części owoców ich pracy.

Kiedy biblijny król Achab zapragnął winnicy Nabota, przejęcie jej mógł nazwać „reformą rolną” lub „zmianą stref”, ale żadna z tych nazw nie sprawiłaby, że byłoby to czymś innym niż kradzieżą. Również, gdyby Achab opodatkował winnice w Izraelu tak, iż Nabot nie byłby w stanie spłacić należności – to również byłoby kradzieżą, nawet jeśli w dokumentacji Urzędu Skarbowego w Izraelu nazywałoby się to „podatkiem rolnym”.

Chrystus nie pozwala, by rządzący wkraczali do domów obywateli, do miejsc pracy obywateli, by zabierać im np. 30%  powierzchni rolnej, 40% dochodów w imię redystrybucji dóbr lub solidarności społecznej. Takimi określeniami mogą posługiwać się media lub stare słowniki ekonomii, lecz w 2020 roku nie da się kogokolwiek poprawnie nauczyć ekonomii bez używania takiego słowa jak „kradzież”. Przykazanie „nie kradnij” wypisane palcem Bożym na tablicach Dekalogu oznacza prawo człowieka (dane przez Boga) do własności oraz wymóg poszanowania prywatnej własności przez rządzących.

Gdzie więc powinna przebiegać linia? Kiedy można powiedzieć, że państwo oczekuje więcej niż powinno? Proszę pomyśleć o tym w następujący sposób: Bóg w Biblii oczekuje, że Jego lud będzie składał dziesiątą część dochodów na służbę w Domu Bożym. Nazywamy to dziesięciną. Do Boga należy wszystko co mamy, lecz zechciał On, aby służba Kościoła była utrzymywana przez dziesiątą część owoców pracy wiernych, nie przez dotacje państwowe (a więc m.in. przez podatki niechrześcijan). Gdyby rząd ustalił wysokość podatków na poziomie 10%, wezwałbym Polaków do ogólnonarodowego tańca do białego rana. I w zasadzie jest to odpowiedź na pytanie o granicę oczekiwań cesarza. Cesarz nie powinien oczekiwać więcej niż Bóg. Nie każdy podatek jest słuszny tylko dlatego, że pokrywa część wydatków państwa. Kradzież nie przestaje być kradzieżą, jeśli rząd nazwie to „podatkiem dochodowym” lub „podatkiem od wzbogacenia”, a prezydent zatwierdzi swoim podpisem.

3. Bóg utworzył na ziemi trzy wspólnoty, a odpowiedzialność za nie powierzył ich przedstawicielom. Te trzy instytucje to rodzina (Rdz 2:22-25), Kościół (Ef 4:10-12) i państwo (Rzym 13:1). Istnienie każdej z tych wspólnot jest niezależne od pozostałych dwóch. Każda z nich stoi niezależnie przed Bogiem i odpowiada przed Bogiem. Każda z nich zobowiązana jest rozpoznać autorytet Chrystusa nad sobą. Kiedy jedna z tych instytucji działaniami swoich przedstawicieli wkracza w obszar i kompetencje pozostałych dwóch – mamy do czynienia z pogwałceniem Bożego porządku i struktur władzy. Kościół nie może ingerować w takie rzeczy jak wysokość podatków, budżet rodziny, intymność pożycia małżeńskiego itd. Państwo nie może wkraczać w takie rzeczy jak święcenia duchownych lub wychowanie dzieci w rodzinie.  

4. Głównym zadaniem rządzących jest zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom i stosowanie sprawiedliwości względem przestępców, co zawiera w sobie również delegowany przez Boga autorytet do stosowania kary śmierci (Rdz 9:5). Władza nosi miecz, nie rózgę (Rzym 13:1-6). Pełni rolę sędziego, nie wychowawcy. Miecz nie jest narzędziem resocjalizacji. W czasach, gdy apostoł Paweł pisał te słowa, miecz nie był eksponatem w muzeum, lecz narzędziem uśmiercania. Władza otrzymała od Boga ów miecz, aby z niego w sposób roztropny i sprawiedliwy korzystała. Rządzący są powołani, aby w Bożym autorytecie strzec prawa i stosować sprawiedliwość w wymiarze doczesnym. Źródłem sprawiedliwości jest sam Bóg i Jego Słowo, nie zaś opinia większości sędziów lub posłów.

5. Mówiąc o zapewnieniu bezpieczeństwa mam na myśli również ludzkie nienarodzone życie. Nikt nie ma prawa pozbawiać życia drugiego człowieka, również nienarodzonego, bez sprawiedliwego procesu. Żadna matka, ojciec, prezydent, sędzia, lekarz nie posiadają upoważnienia do tego, by zdecydować, czy pozwolić jakiemukolwiek dziecku zaczerpnąć powietrza. Dlatego apeluję do Pana Prezydenta, by przygotował Pan prezydencki projekt ustawy zakazującej legalnego zabijania nienarodzonych dzieci. To jedno z najważniejszych powołań władzy: ochrona niewinnego życia i sprawiedliwe karanie przestępców.

Wszystkie te słowa kieruję do Pana jako pastor, sługa Słowa Bożego. Nie uprawiam w ten sposób polityki w większym stopniu niż Bóg, kiedy w Piśmie Świętym mówi, że przed imieniem Jezusa ugnie się wszelkie kolano, a narody i królowie ziemscy powinni uznać Jego autorytet nad sobą. Ambona nigdy nie może być podporządkowana interesom polityków, lecz jednocześnie ambona powinna mieć do powiedzenia coś, co wszyscy politycy powinni usłyszeć.

Każdy z nas ma pewną słabość. Jest nią to, że jesteśmy śmiertelni i kiedyś umrzemy. Każdy z nas stanie przed Bożym Trybunałem Sprawiedliwości. W Bożych oczach kluczową  nie będzie to, jaką mieliśmy pozycję i jakie spoczywały na nas odpowiedzialności. Zasadniczą kwestią będzie to, czy byliśmy w nich wierni. A standardem oceny będzie Boże Słowo. Nadejdzie taki czas, gdy wszyscy staniemy przed Królem wszystkich królów. Nie będzie już prezydentów, premierów, sędziów, posłów, ministrów. Nie będzie możliwości manipulowania czymkolwiek. Nie będzie głosu większości, ankieterów, telewizji publicznej ani prywatnej, sondaży i kampanii, która miałaby przekonać kogokolwiek.

Perspektywa Pisma Świętego jest taka, że będą owce i kozły. Jest to perspektywa, którą wszyscy już teraz musimy uwzględnić. Boży podstawowy podział to nie podział na rządzących i obywateli, lewicę i prawicę, konserwatystów i liberałów, lecz na owce i kozły. A kryterium jest to, czy ukochaliśmy głos Pasterza, czy zaufaliśmy Jemu i udaliśmy się za Nim. Mamy więc miecz Słowa Bożego i kruche patyki. Mamy mocny fundament Ewangelii i piasek, na którym wznosi się każda inna budowla. Moją modlitwą jest, aby nasz kraj był budowany przez Bożych ludzi na mocnym, solidnym fundamencie Ewangelii, nie na jej religijnych pozorach. Religijność bez szczerego nawrócenia i wiary Chrystusowi jest jak nakładanie makijażu na trupa. Moją modlitwą jest, aby każde kolano w naszym kraju, w Pałacu Prezydenckim szczerze pokłoniło się przed Chrystusem i uznało Jego panowanie nad naszym krajem, nad Polską.

Życzę Panu wszelkich Bożych łask, ducha męstwa, odwagi, roztropności, szlachetności. Niech Bóg błogosławi i prowadzi Pana oraz Pańską rodzinę.

Pastor Paweł Bartosik
Ewangeliczny Kościół Reformowany w Gdańsku

wtorek, 21 lipca 2020

Rozwód i powtórne małżeństwo

Poniższy krótki tekst jest autorstwa Tima Kellera pochodzi z książki pt. "Istota małżeństwa" (Wydawnictwo Szaron, 2017, s.112). Zamieszczam go, ponieważ w zwięzły sposób wyraża również podejście naszego Kościoła do niniejszej kwestii.

Temat małżeństwa, rozwodu i powtórnego małżeństwa jest bardzo obszerny i ci, którzy chcą przedstawić naukę Pisma Świętego w tej kwestii, muszą podjąć wysiłek szczegółowej egzegezy. Wykracza to poza ramy tej książki. Niemniej przedstawię poniżej podsumowanie wniosków, do których doszedłem po wielu ladach badań i refleksji. Uważam, że dla chrześcijan istnieją dwie biblijne podstawy dla rozwodu: a) jeśli jedno z małżonków popełni cudzołóstwo, osoba wierząca może złożyć pozew rozwodowy. Wskazuje na to treść Ewangelii Mateusza 19:3-9. b) jeśli jedno porzuca drugiego i odmawia powrotu, osoba wierząca może zgodzić się na rozwód (1 Kor 7:15). W tym drugim przypadku tekst wspomina o małżonku, który porzucił związek jako "niewierzącym". (Mężczyzna lub kobieta, którzy dopuszczają się takiego czynu, mogą deklarować się jako niewierzący lub zostać uznani za takich w wyniku działań dyscyplinujących wspólnoty wiary. To znaczy, że jeśli osoba nie zachowuje się tak, jak przystoi chrześcijanom i odmawia opamiętania, społeczność Kościoła może potępić ją z zgodnie z treścią Ewangelii Mateusza 18:15-17). W obu przypadkach małżonek, który został pokrzywdzony i jest obecnie rozwiedziony, według apostoła Pawła nie jest już "skrępowany" (1 Kor 7:15). W takiej sytuacji osoba rozwiedziona może wstąpić w kolejny związek, inaczej słowa apostoła byłyby bezcelową tautologią.

Zasadnym pytaniem jest, jak właściwie rozumieć "porzucenie". Z tekstu biblijnego wynika, że współmałżonek musi "chcieć z nią mieszkać " (1 Kor 7:13). Co w przypadku, gdy dochodzi do agresji fizycznej? Czy można twierdzić, że mężczyzna, który bije swoją żonę, w istocie rzeczy porzucił ją, wyzbył się wszelkiej gotowości, aby trwać przy swojej żonie? Osobiści uważam , że można tak uznać. Lecz już samo pytanie prowadzi do ważnego wniosku. Chrześcijanie, którzy rozważają rozwód, jeśli chcą przeżyć resztę życia w zgodzie z Bogiem i swoim sumieniem, nie powinni podejmować tej decyzji w pojedynkę. W Ewangelii Mateusza 18:15 czytamy, że gdy ktoś zgrzeszy przeciw nam - a cudzołóstwo, porzucenie i wszelkiego rodzaju agresja to poważne grzechy - powinniśmy o tym "donieść Kościołowi". Większość komentatorów odczytuje te słowa jako co najmniej zasięgnięcie porady liderów Kościoła.

I ostanie pytanie brzmi: Czy osoba, która nie uzyskała rozwodu na gruncie biblijnym, może wstąpić w ponowny związek? Pastorzy i bibliści mają w tej kwestii bardzo zróżnicowane opinie i sama kwestia jest bardzo złożona. Uważam jednak, że krótka odpowiedź brzmi: tak, może, w niektórych przypadkach - o ile nastąpiło zarówno wewnętrzne opamiętanie, jak i publiczne wyznanie wyrządzonego zła. Ostatecznie odpowiedź jest twierdząca, bo jak ujął to Jay Adams, dlaczego rozwód miałby być jedynym niewybaczalnym grzechem? (zob. J.E. Adams, Marriage, Divorce and Remarriage, Grand rapids, MI: Zondervan, 1980, 92n.).

poniedziałek, 20 lipca 2020

Rządowy ślub kościelny

Przez 20 lat myślałeś, że jesteś żonaty. Sypiałeś z kobietą, którą uważałeś za żonę. Przez 20 lat twoje dzieci myślały, że ich rodzice są małżeństwem. Po 20 latach twój Kościół cię zapewnia, że to wszystko rzeczywiście było fikcją i nie było żadnego małżeństwa. A ty możesz "legalnie", unikając słowa "rozwód", ożenić się z inną kobietą unikając określenia "drugie małżeństwo". Jesteś kryty. Jesteś w porządku. Nie jesteś jak ci poganie żyjący razem bez ślubu. Nie jesteś jak ten sąsiad homoseksualista. Nie jesteś jak ten lewacki rozwodnik. Jesteś przykładnym, praktykującym, legalnym... hipokrytą.

Ktoś, kto stworzył taki konstrukt musi mieć mocne przekonanie, że można legalnie oszukać Boga.

Ktoś, kto przekonał sam siebie do takiej teologii, idealnie nadaje się na prezesa propagandowej telewizji.

Rozumiejąc Matrix, musimy jednak żyć w rzeczywistości. A rzeczywistość nie jest taka, jak nazywa ją prezes rządowej telewizji lub kościół, który umożliwia mu triki i utwierdza w Matrixie. Rzeczywistość jest taka, jak opisuje ją Bóg. Gdyby bezbożny król Achab chciał legalnie zagrabić winnicę Nabota, mógłby przejęcie jej nazwać "reformą rolną" lub "zmianą stref". Jednak jakiejkolwiek nazwy by nie użył - musielibyśmy nazwać jego działanie tym, czym w rzeczywistości jest: "kradzieżą".

Jeśli kościół utwierdza kogoś w przekonaniu, że rozwód po 20 latach małżeństwa jest w rzeczywistości orzeczeniem o tym, że nigdy go nie było - nie ma to najmniejszego znaczenia dla faktów. Ma to znaczenie dla samozakłamanego serca, które szuka legalnej furtki, by opuścić żonę lub/i ożenić się z inną kobietą.

Z tak dziwaczną teologią małżeństwa, nawet po 20 latach, nie możesz mieć pewności, czy kobieta obok której budzisz się codziennie rano jest twoją żoną. Żadne dziecko nie może być pewne, czy ich tata jest mężem ich mamy.

Jako chrześcijanin nie masz jednak obowiązku spoglądać na rzeczywistość tak, jak opisuje ją rzymskokatolicki Matrix. W świetle Bożych definicji Jacek Kurski 20 lat temu zawarł przymierze małżeńskie. Z jakiś przyczyn zostało ono zerwane. Został rozwodnikiem. Tak, Biblia używa takiego słowa: rozwód - i ma ono odniesienie do konkretnej rzeczywistości. Sobotni ślub prezesa TVP jest jego drugim ślubem. Jego dzieci nie są z nieślubnego związku, lecz z pierwszego małżeństwa. Kościół zaś utwierdzając go oraz innych wiernych, że jest inaczej - omija proste ścieżki Pańskie i proste definicje. Nic nowego. Religijne, lecz nieodrodzone, martwe serce jest nadal ekspertem w uchylaniu Bożych przykazań, zastępując je ludzkimi.

"On zaś rzekł im: Dobrze Izajasz prorokował o was, obłudnikach, jak napisano: Lud ten czci mnie wargami, ale serce ich daleko jest ode mnie. Daremnie mi jednak cześć oddają, głosząc nauki, które są nakazami ludzkimi. Przykazania Boże zaniedbujecie, a ludzkiej nauki się trzymacie. I mówił im: Chytrze uchylacie przykazanie Boże, aby naukę swoją zachować. Albowiem Mojżesz rzekł: Czcij ojca swego i matkę swoją; oraz: Kto złorzeczy ojcu lub matce, niech śmierć poniesie. Wy zaś mówicie: Jeśliby człowiek rzekł ojcu albo matce: Korban, to znaczy: To, co się tobie ode mnie jako pomoc należy, jest darem na ofiarę, już nie pozwalacie mu nic więcej uczynić dla ojca czy matki; tak unieważniacie słowo Boże przez swoją naukę, którą przekazujecie dalej; i wiele tym podobnych rzeczy czynicie". - Ew. Marka 7:6-13

sobota, 18 lipca 2020

Rola ambony

Ambona nigdy nie może być podporządkowana interesom polityków, lecz jednocześnie ambona powinna mieć do powiedzenia coś, co wszyscy politycy powinni usłyszeć.

czwartek, 9 lipca 2020

Trójca Święta i Kościół

Prawda o Trójcy jest najbardziej praktyczną doktryną Pisma Świętego. Ma ona kolosalne znaczenie dla zrozumienia wspólnego życia w Kościele, zrozumienia istoty wspólnoty, społeczności wierzących. Ma ona kolosalne przełożenie dla zrozumienia jedności i wielości w świecie, równości i różnorodności człowieka, znaczenia wspólnoty i jednostki. Nie musimy uciekać do fałszywego dylematu filozofów: co jest ważniejsze – jednostka czy wspólnota? Interes człowieka czy społeczeństwa? Oczywiście, gdybyśmy wierzyli w jednoosobowego boga mówilibyśmy, że liczy się tylko jednostka, tylko odrębność. A powodem takiego podejścia byłby nasz bóg: jeden, sam. Gdybyśmy byli panteistami, a więc wierzylibyśmy, że bóg jest wszystkim i wszystko jest bogiem: kamień, drzewo, człowiek, księżyc – to znieślibyśmy wszelkie rozróżnienia w świecie i wierzylibyśmy, że liczy się tylko grupa.

Trójca Święta usuwa ten dylemat. Oznajmia bowiem, że jest jeden Bóg w Trzech Osobach. Co oznacza, że jednostka oraz wspólnota są jednakowo ważne. Ta kwestia: napięcie pomiędzy jednym a wieloma dotyczyło i dotyczy również Kościoła. Z jednej strony możemy praktykować religijność, która niszczy indywidualność, odmienność charakterów czy przekonań w drugorzędnych kwestiach. "Musisz myśleć tak, a nie inaczej! Musisz zachowywać się tak a nie inaczej! Liczy się grupa". Lecz taka grupa staje się masą ludzi, którzy nie myślą samodzielnie, boją się mówić co myślą itp. To wręcz zahacza o sekciarstwo. Taka praktyka wyraża herezję, że nie ma rozróżnienia na osoby w Trójcy, że Ojciec, Syn i Duch są identyczni i nie ma między nimi różnic. Jeśli widzicie takie zachowanie w jakiejś grupie – zadajcie pytanie w co wierzą nt. Trójcy. Zwykle łączy się to z niebiblijnym zrozumieniem tej prawdy.

Z drugiej strony możemy praktykować religijność, która jest skupiona wyłącznie na sobie: „Ja i moja prywatna relacja z Jezusem. Ja i moja Biblia. Po co mi Kościół? Po co mi wspólnota?”. Znamy te stwierdzenia: „Zbawieni jesteśmy przez wiarę w Chrystusa, a nie bycie częścią Kościoła” itd. Taka postawa lekceważy wspólnotę, a więc w praktyce jest to również antytrynitarna herezja, która nie dostrzega, że sam Bóg jest wspólnotą, społecznością trzech różnych względem siebie Osób. 

Zatem wszelkie nadużycia w jednym lub drugim kierunku zwykle łączą się z błędną nauką nt. Trójcy Świętej. Zarówno totalitarne sekty, jak i indywidualiści, którzy lekceważą Kościół – wyznają błędną naukę nt. Trójcy Świętej. 

Odpowiedzią jest jedność i wielość (2 Kor 13:13; Mt 28:19-20). Ty i kościół. Równość i różnorodność. Mężczyzna i kobieta. Zjednoczenie i rozdzielenie – niczym jeden stworzony świat, a następnie podzielony na wody i lądy, człowieka i resztę stworzenia. To wszystko ma swoje źródło w Trójcy, ponieważ w Biblii czytamy, że świat jest odbiciem chwały Boga. Świat coś nam komunikuje o istocie Boga. Powinniśmy zatem oczekiwać, że prawda o jedności i wielości w Bogu będzie manifestowała się w naszym życiu: w świecie, w Kościele, w rodzinie, małżeństwie…

środa, 8 lipca 2020

Homoseksualizm i seminarium teologiczne


W Polsce nie mamy nadmiaru dobrych, protestanckich uczelni teologicznych. Kościoły Baptystyczny i Zielonoświątkowy mają własne seminaria, pastorzy luterańscy kształcą się głownie na ChAT w Warszawie - uczelni przesiąkniętej liberalizmem, we Wrocławiu zaś mamy EWST - Ewangelikalne Wyższe Seminarium Teologiczne, które jest propozycją kształcenia dla chrześcijan z kościołów o ewangelikalnej tożsamości.

Znam niektórych wykładowców na EWST i szczerze polecam ich kursy. Dobrą propozycją są również debaty organizowane w budynku uczelni. Niestety w ostatnim czasie uczelnia jednak jakby zdawała się dystansować od swoich ewangelikalnych korzeni i deklaracji otwierając się na tzw. progresywny nurt, którego przedstawicielami są m.in. zadeklarowani "pastorzy" homoseksualiści utożsamiający się ze środowiskiem LGBT. Jednym z nich jest Kazimierz Bem, którego wrocławska EWST zaprosiła w ub. roku na konferencyjny wykład nt. Karola Bartha oraz na prezentację nt. kalwińskiego Wrocławia dwa tygodnie temu. Tak, to ten sam Kazimierz Bem, który na swoim Twitterze w zeszłym roku w ramach akcji #JestemLGBT opublikował oświadczenie: "Jestem pastorem ewangelickim (kalwińskim), nauczam ludzi o tym, że Bóg kocha wszystkich, udzielam ślubów osobom LGBT".

Nie chcę przez to powiedzieć, że zadeklarowani homoseksualiści powinni być dyskryminowani lub co do zasady odsuwani od prowadzenia zajęć akademickich. Chcę przez to powiedzieć, że zadeklarowani homoseksualiści broniący homoseksualnego stylu życia, używający w tym celu imienia naszego Pana Jezusa, nie powinni być pastorami, członkami Kościoła, a tym bardziej uwiarygadniani przez uczelnie teologiczne, które oficjalnie przyznają się do wiary w Boga, w Biblię jako Jego Słowo i utożsamiają się z ewangelikalnym nurtem protestantyzmu kształcąc m.in. przyszłych pastorów w polskich kościołach. 

Mam świadomość, że wystąpienia dr Kazimierza Bema nie dotyczyły promocji homoseksualizmu. Osobiście nie widziałbym problemu, by nawet w chrześcijańskiej uczelni np. hebrajskiego lub greki wykładał niewierzący, lecz kompetentny profesor. W przypadku dr Bema mamy jednak do czynienia z osobą, która występuje w stroju duchownego i na stronach uczelni jest przedstawiana jako pastor w chrześcijańskim Kościele. Sam ten fakt stanowi promocję nie tylko błędnej teologii, ale i promocję grzechu. Dr Kazimierz Bem jest tzw. "pastorem" First Church in Malborough w USA, na którego głównej stronie widnieje tęczowa flaga - symbol środowisk LGBT (LINK). Wspólnota jest częścią liberalnej denominacji United Church of Christ, która publicznie błogosławi związki jednopłciowe i ordynuje osoby homoseksualne na "pastorów" (LINK). 

W świetle powyższych publicznych informacji nie sądzę, by afirmowanie przez ewangelikalną uczelnię osoby, która jawnie i publicznie obnosi się jako homoseksualista propagujący grzech budowało dobry wizerunek szkoły wśród polskich ewangelikalnych chrześcijan. Mam nadzieję, że władze uczelni przemyślą teologiczną i programową linię, którą pragną podążać. Nie da się bowiem jednocześnie podążać w prawo i w lewo. 

"Wtedy Eliasz przystąpił do całego ludu i rzekł: Jak długo będziecie kuleć na dwie strony? Jeżeli Pan jest Bogiem, idźcie za nim, a jeżeli Baal, idźcie za nim! Lecz lud nie odrzekł mu ani słowa" (1 Krl 18:21). 

PS. TUTAJ można obejrzeć prezentację dr Bema nt. kalwińskigo Wrocławia na profilu EWST na youtube. 

Trzeci dzień

Apostoł Paweł naucza, że Pan Jezus zmartwychwstał trzeciego dnia zgodnie z Pismem (1 Kor 15:4). W jaki sposób było to zgodne z Pismem Świętym? Którym miejscu pisma Starego Testamentu zapowiadały zmartwychwstanie Mesjasza trzeciego dnia? Otóż w Piśmie Świętym nie było żadnej konkretnej zapowiedzi, że Mesjasz powstanie z grobu trzeciego dnia. Mamy natomiast różne historie, które są zapowiedzią, obrazem rzeczywistości, która przyjdzie z Chrystusem. 

Jonasz był w brzuchu ryby przez trzy dni i trzy noce (Mt 12:40; Jon 2:1). Ozeasz zapowiada, że trzeciego dnia Pan wzbudzi swój lud do życia (Oz 6:2). Bóg zapowiedział uleczenie króla Hiskiasza z choroby trądu trzeciego dnia w Świątyni Pana (2 Krl 20:5). 
Pierwszą oznaką życia w tygodniu stworzenia był trzeci dzień (Rdz 1:11-12). Wtedy Bóg stworzył drzewa, trawę i rośliny. Izaak „umarł” i wrócił do życia trzeciego dnia podróży na Górę Moria (Rdz 22:4). Trzeciego dnia Dawid przybywa do Syklag i płacze, po czym otrzymuje zapewnienie od Boga i zachętę, że odzyska rodzinę (1 Sm 30:1.8). Trzeciego dnia głodu egipski niewolnik znajduje posilenie (1 Sm 30:12).

Trzeci dzień to dzień przejścia, nowego początku, nowej nadziei, zmartwychwstania. Bóg komunikuje pewne prawdy niekoniecznie w postaci jednego wersetu. Niekiedy robi to poprzez opowiadane historie, które są zapowiedzią, cieniem, typem rzeczywistości, która przyszła wraz z Chrystusem. Czytając je uczmy się Go widzieć - zgonie z Jego słowami: 


"Potem rzekł do nich: To są moje słowa, które mówiłem do was, będąc jeszcze z wami, że się musi spełnić wszystko, co jest napisane o mnie w zakonie Mojżesza i u proroków, i w Psalmach. Wtedy otworzył im umysły, aby mogli zrozumieć Pisma" (Łk 24:44-45).

poniedziałek, 6 lipca 2020

Anatomia grzechu i nadzieja dla upadających

Saul był pierwszym królem w Izraelu. Jednak historia jego życia to opis powolnego upadku. Można wręcz powiedzieć, że Saul zniszczył sam siebie. Nikt go nie doprowadził do miejsca, w którym osamotniony zginął w bitwie, prócz jego samego. Nie możemy nawet powiedzieć, że to Filistyńczycy go zabili. Zrobił to sam rzucając się na własny miecz (1 Sm 31). Nie można powiedzieć, że Dawid usunął go z tronu - zrobił to sam. Nie można powiedzieć, że ktoś inny niż Saul był odpowiedzialny za jego wybory i katastrofę swoich ostatnich dni. Saul uczynił to wszystko własnoręcznie, a mówiąc ściślej pożarła go chorobliwa zazdrość. 

Tak właśnie działa grzech. Grzech niszczy, nie buduje. Nie czyni człowieka silniejszym, lecz słabszym. Wszelki grzech jest ostatecznie autodestrukcyjny. "Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć" (Rzym 6:23). Jeśli ktoś umiłował życie w grzechu, to umiłował śmierć, znienawidził życia. Człowiek prowadzący rozwiązłe życie, zażywający narkotyki lub nadużywający alkoholu wyzna, że korzysta z życia, kocha życie i kocha przyjemności życia. W rzeczywistości umiłował śmierć. Na destrukcyjne skutki tego stylu życia zwykle nie trzeba długo czekać.

"Bo kto mnie znalazł, znalazł życie i zyskał łaskę u Pana. Lecz kto mnie pomija, zadaje gwałt własnej duszy: Wszyscy, którzy mnie nienawidzą, miłują śmierć" (Księga Przysłów 8:35).

Takie życie ma również niszczący wpływ na ludzi, z którymi jesteśmy blisko lub za których odpowiadamy. Gdy zawodzi pastor – skutki odczuwa cały kościół. Gdy zawodzi rodzic – grzechy wpływają na dzieci. To ważne ostrzeżenie, ponieważ jednym ze sposobów, w jaki grzech lubi nas chwytać w szpony jest kłamstwo, że jest on wielką tajemnicą. Człowiek w jego objęciach sądzi, że grzech to jego słodka tajemnica, prywatna sprawa. Może jest tajemnicą do czasu, lecz będzie on stopniowo widoczny w owocach śmierci, które przynosi. Mąż może myśleć, że nie widać jego grzechu pornografii. Ale on stanie się widoczny w relacjach w małżeństwie, w relacjach z dziećmi, w podejściu do pracy, do płci przeciwnej, w unikaniu Kościoła i wspólnoty z ludźmi. Pierwszymi ofiarami naszych niewyznanych grzechów będą ci, którzy nas kochają i są najbliżej. Już samo to jest dobrym powodem, by je potrzaskać. 

Być może należysz do ludzi, którzy mówią: "Gdybym tylko mógł cofnąć czas". Nie cofniesz czasu, ale możesz zacząć od miejsca, w którym jesteś dziś. I to jest dobra wieść! Zacznij nie od miejsca, o którym marzysz lub chciałbyś być, lecz od tego, w którym jesteś. Tak Bóg działa w naszym życiu: od miejsca, w którym jesteśmy. Ważne, abyśmy wyruszyli. Czasami oznaczać to może dwa kroki w tył, aby zejść ze złej drogi i wejść na dobrą. Czasami trzeba się cofnąć, lecz w rzeczywistości to droga do przodu. Przychodząc do Chrystusa nie chowaj grzechu. Przynieś go szczerze pod krzyż po to, aby odejść w wolności i radości przebaczenia. 

Masz pytania? Potrzebujesz rozmowy, porady, modlitwy? Napisz: bartosik7@gmail.com lub przez Messengera. 

sobota, 4 lipca 2020

Słowo na niedzielę wyborów prezydenckich

Dziś przede wszystkim mamy Dzień Pański - cotygodniową celebrację zmartwychwstania Pana. Twoja obecność i zaangażowanie na nabożeństwie są dużo ważniejsze niż przy urnie wyborczej. Twoja wiara w moc Boga jest ważniejsza niż wiara w moc polityków. 

Wszelka zmiana na lepsze zaczyna się od uczczenia i uwielbienia Boga, nie od politycznych uchwał. Pierwszą troską Jezusa po wjeździe do Jerozolimy był stan Świątyni, nie pałacu. Daj Bogu to, co boskie, a potem daj cesarzowi to, co cesarskie. Kochaj Boga, kochaj Kościół, kochaj swój kraj. W tej kolejności.

Nie zapraszaj Jezusa do swojego życia. Dołącz do Jego życia

Nie mówmy ludziom: "Zaproś Jezusa do swojego życia". Jezus nie potrzebuje czyjegoś zaproszenia. Nie chodzi nam o to, by On dołączył do naszego serca i pomógł nam przejść przez życie. On jest Panem wszystkiego. Dlatego prosimy ludzi, by to oni dołączyli do Niego, do Jego królestwa, do Jego życia, do Jego celów. Nie Ty ściągasz Jezusa w dół i nie zapraszasz do siebie. To On zaprasza i pociąga Ciebie w górę ku sobie. 

Nie mówmy ludziom: "Uczyń Jezusa Panem swojego życia". On już jest Panem wszystkiego, włączając w to nasze życie. Nie my Go czynimy Panem. Zrobił to Ojciec w niebie. My zaś powinniśmy wzywać każdego człowieka, by ugiął przed Nim kolana, uznał własny bunt i panowanie Jezusa nad sobą. Lecz nie tylko nad sobą. Nad całym kosmosem, włączając w to także nasz kraj, politykę, kulturę, edukację, prawo... Jezus jest Panem. To stwierdzenie ma bogatszą treść niż nam się wydaje.

Jedna rasa: ludzka rasa

Biblia nie zna pojęcia ras ludzkich. Nie ma w niej haseł typu #BlackLivesMatter lub #WhiteLivesMatter. Jest natomiast #HumanLivesMatter. Bóg nie wartościuje i nie dzieli ludzi w zależności od koloru skóry lub pochodzenia. 

Dlatego powstawanie kościołów "afroamerykańskich", "cygańskich", "żydowskich" (tzw.mesjańskich) jest kompletnym niezrozumieniem Nowego Testamentu. To stawianie murów tam, gdzie Biblia mówi o mostach pomiędzy ludźmi.

Robot wyborczy "Szymon2020"

W każdych wyborach pojawia się robot wyborczy. W tym roku otrzymał nazwę "Szymon2020". Promowany jest jako "niezależny kandydat". Roboty jednak nie powstają z wielkiego wybuchu. Ktoś je projektuje, tworzy i obsługuje. Skoro wszyscy już znają cel powstania robota wyborczego Szymon2020, nietrudno odgadnąć cel jego ulepszonej wersji 2050.

środa, 1 lipca 2020

Rafał Hołownia czy Szymon Trzaskowski

Szymon Hołownia wypełnił swoje wyborcze zadanie. Skutecznie odebrał część elektoratu PiS, która bez jego udziału w wyborach zagłosowałaby na Andrzeja Dudę i tym samym przesądziła o wynikach już w pierwszej turze. Jaki to elektorat? Głównie otwartego katolicyzmu. Tego elektoratu nie przekona jednak do zagłosowania na Rafała Trzaskowskiego. Dlatego wypowiadając się o drugiej turze nie mówi wprost o poparciu dla kandydata PO. Pisze zaś: 

"Apeluję do wzięcia udziału w wyborach to nasz obywatelski obowiązek. W tych wyborach zagłosuję przeciw wizji prezydentury @Andrzej Duda i jego partii @pisorgpl ale jako #EkipaSzymona nie poprzemy oficjalnie żadnego z kandydatów na prezydenta".

Zatem oznajmia jasno na kogo zagłosuje, lecz w śliski sposób (w końcu chce być politykiem), by wybrnąć z zarzutów, że udziela poparcia przedstawicielowi konkretnej partii. Nie udziela, prawda? No, gdzie udziela? Jest nadal niezależny, oddolny i neutralny ;-) Jestem szczerze rozbawiony. 

Z równie dobrym humorem czyta się wpisy, które wymieniają nazwiska Hołownia i Trzaskowski, tak jakby były to dwie różne kandydatury dwóch różnych wizji Polski. Od samego początku kandydatura celebryty TVNu była pomyślana i uszyta jako drugie skrzydło Koalicji Obywatelskiej, którego celem było przejęcie części elektoratu PiS oraz Lewicy i wtłoczenie go do butli KO w drugiej turze wyborów prezydenckich i przyszłych parlamentarnych.

Udało się to całkiem dobrze. Kandydat przejmujący głosy katolików, ewangelicznych chrześcijan, liberalnych protestantów, aktywistów LGBT to pijarowy majstarsztyk. W jednym rzędzie zachęcających do głosowania na Szymona mamy pastora Bogdana Olechnowicza (tego od politycznego "proroctwa" o śmierci starego serca Saula i narodzinach nowego serca Dawida) oraz Przemysława Staronia - jednego z lokalnych liderów Hołowni, szkolnego nauczyciela (m.in. etyki), zaangażowanego homoseksualistę, który w przestrzeni internetowej aktywnie uczestniczy w oswajaniu młodzieży z homoseksualnym stylem życia. W swoim nagraniu opublikowanym 29 czerwca na Facebooku mówi np.: "Seks homoseksualny jest święty". Dlaczego więc nie wsparł Lewicy? Dlaczego wsparł Hołownię, a nie Biedronia? Ponieważ jest merytoryczną, pokojową twarzą LGBT, w przeciwieństwie do Roberta Biedronia, który obrał kierunek antyklerykalny i konfrontacyjny. Cel jest jednak ten sam. Różnica tkwi w strategii. Duet Hołownia-Trzaskowski daje większą nadzieję na realizację postulatów środowisk LGBT niż radykalny Biedroń. 

Wszystko oczywiście odbywa się pod hasłem oddolnego ruchu obywatelskiego. Szymon. Szymon na mój głos. Szymon jest niezależny. Szymon jest blisko ludzi. Szymon konsultuje wszystko z ludźmi. Szymon to, Szymon tamto. Oni naprawdę mają nas za idiotów. Mieliśmy już oddolne ruchy, które przerabialiśmy w przypadku Palikota, Kukiza czy Kijowskiego. Nie trzeba być wybitnym analitykiem, by wiedzieć do kogo nowopowstały ruch  Hołowni przyklei się przed wyborami parlamentarnymi. W wyborach parlamentarnych nie będzie już niezależnego, oddolnego "Szymona". Będzie kandydat "Hołownia" startujący z list KO lub czegokolwiek, co powstanie po zjednoczeniu ruchu Hołowni z PO. Pomarańczowo-biało-czarne barwy (przypadek?) już mają wspólne. Specjaliści od pijaru połowę roboty mają już za sobą.

Zresztą niezależnego kandydata Szymona w zasadzie już nie ma. Posłuchajcie jak Hołownia i Trzaskowski spijają sobie z dzióbków w rozmowie transmitowanej na Facebooku. Szymon stawia Rafałowi trzy warunki poparcia (mówimy o obu imionami, ponieważ to swoje chłopaki, do Europejczyków tak się mówi). Z pewnością zdziwią was dwie rzeczy. Po pierwsze: Trzaskowski odpowiada: "Panie Szymonie, we wszystkim się z panem zgadzam". Po czym na Twitterze nazywa to "początkiem pięknej współpracy" (ktoś jest zdziwiony?). Po drugie: kandydat otwartego katolicyzmu wymieniając warunki poparcia dla Trzaskowskiego ani słowem nie wspomina o niepokojącej seksualizacji dzieci w szkołach, udziału prezydenta Warszawy w marszach środowisk LGBT, o reakcji ew. prezydenta na ustawę zakazującej zabijanie nienarodzonych dzieci, o antypolskich wypowiedziach itp. Panowie sobie porozmawiali. Szymon zapytał Rafała, czy będzie bezpartyjnym prezydentem. Rafał powiedział, że tak oczywiście. Szymon się ucieszył i podziękował za rozmowę. Koniec wpisu nt. oddolnego ruchu z niezależnym kandydatem.