poniedziałek, 31 października 2016

Dzień Reformacji – święto jedności i podziałów w Kościele

31. października 1517 roku zmienił bieg historii. Co roku w kościołach odwołujących się do spuścizny historycznego protestantyzmu ten dzień obchodzony jest jako Dzień Reformacji. Co świętujemy w ten dzień? Dlaczego akcentujemy Dzień Reformacji jako ważne wydarzenie w kalendarzu naszego kościoła? O czym ten dzień nam przypomina? Co celebrujemy?

Reformatorzy afirmowali wiele biblijnych prawd zakopanych w gąszczu zhumanizowanej teologii ówczesnego Kościoła. Afirmowali panowanie Chrystusa przemawiającego przez karty Pisma Świętego (Sola Scriptura), zbawiającego grzeszników wyłącznie dzięki łasce (Sola Gratia), wyłącznie poprzez żywą wiarę (Sola Fide). Wyznawali również (a my wraz z nimi), że jedynie Bogu należy się wszelka chwała (Soli Deo Gloria), a Chrystus jest jedynym pośrednikiem między Bogiem i człowiekiem (Solus Christus).

To wszystko stanowi fundament naszej wiary. Świętujemy jednak również powrót do biblijnego nauczania na temat jedności Kościoła i podziałów w Kościele.

ŚWIĘTUJEMY JEDNOŚĆ KOŚCIOŁA

„Jedno ciało i jeden Duch, jak też powołani jesteście do jednej nadziei, która należy do waszego powołania; jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest”. (List do Efezjan 4.5)

Celebrujemy i ogłaszamy jedność Kościoła, jedność chrześcijan opartą na jednym chrzcie i wierze w jednego Boga (Ef 4.5). To są fundamenty jedności. Apostoł nie wymienia żadnej centrali w Konstantynopolu, Moskwie, Wittenberdze, Genewie czy Rzymie.  

Wspólne struktury  mogą być owocem jedności, ale nie są sposobem budowania jedności. Kiedy Jakub w swoim liście kieruje pytanie do chrześcijan: skądże spory i skąd walki  między wami? – to przyczyn nie szuka w braku odpowiednich struktur i w braku narzędzi rozwiązywania konfliktów. Przyczyna tkwi gdzie indziej:

„Skądże spory i skąd walki między wami? Czy nie pochodzą one z namiętności waszych, które toczą bój w członkach waszych?” (List Jakuba 4.1)

Podziały nie są spowodowane brakiem jednego szyldu, lecz grzechu. Struktury nie są lekarstwem na brak jedności. Zapędzenie chrześcijan do jednego miejsca nie spowoduje jedności. Spowoduje tłum. Większą jedność ma prezbiterianin z baptystą, których łączy wiele prawd wiary, niż dwóch katolików, którzy będąc w jednych strukturach kłócą się o interpretację biblijnego opisu stworzenia, celibat duchownych, sposób traktowania osób homoseksualnych w Kościele, sprawiedliwość kary śmierci, chrzest dziecka z pozamałżeńskiego związku czy sposób podawania Komunii.

Jesteśmy wezwani do trwania w jedności, ale i budowania jedności w Boży, nie zaś polityczny lub marketingowy sposób. Trud zachowywania i budowania prawdziwej jedności nie przychodzi poprzez ciepły uśmiech i lekceważenie różnic. Z moją żoną mamy niekiedy odmienne opinie. Co wówczas robimy? Rozmawiamy o nich. Czasami są to trudne rozmowy, lecz gdybym jednak stwierdził, że tak bardzo ją kocham, że nie obchodzi mnie jej zdanie i mamy szukać wyłącznie tego, co nas łączy - byłby to przejaw obojętności, a nie miłości. Różnice, o ile nie dotyczą kwestii pierwszorzędnych, nie są problemem w Kościele. Różnice niekoniecznie muszą burzyć jedność. Jedność burzy grzeszna reakcja na różnice.

Jezus nauczał z autorytetem, a nie jak uczeni w Piśmie. Źródłem Jego autorytetu był działający w Nim i przez Niego Duch Święty, nie zaś dyplom lub zaświadczenie o sukcesji od Mojżesza wydane przez Arcykapłana. Oczywiście łączność z Mojżeszem była jednym z dowodów jego mesjańskości. Jednak była to łączność w jednej wierze: „Gdybyście bowiem wierzyli Mojżeszowi, wierzylibyście i mnie. O mnie bowiem on napisał” (Jn 5.46).

Reformatorzy nie odłączyli się od Kościoła Jezusa Chrystusa, tak jak Chrystus nie odłączył się od sukcesji wiary Bożego ludu. Jezus odłączył się od odstępczego nurtu w Bożym ludzie, który wołał „naszym ojcem jest Abaraham!”, ale był głuchy na jego słowa. Reformatorzy odłączyli się od jednego z nurtów w Kościele, który ludzkie tradycje stawiał wyżej lub na równi z Bożym Słowem. Nie ogłosili jednak jego śmierci, lecz chorobę. Jedną z jej przejawów był ekskluzywizm w spojrzeniu na powszechność (katolickość) Kościoła. Brzuch może czasami czuć, że „ciało to ja” ponieważ stanowi dużą jego część, ale myli się nie dostrzegając stopy, pleców lub nosa jako części tego samego ciała. Nie wykluczamy brzucha z ciała z powodu jego sekciarskiego myślenia. Jesteśmy jedynie bardziej katoliccy w myśleniu o powszechności Kościoła.  

W Dniu Reformacji świętujemy więc jedność Kościoła, która wykracza poza ramy denominacyjne. Dla Ducha Świętego problemem nie są granice Kościoła stawiane przez ekskluzywistyczne nurty będące jego częścią. Duch Św. je przekracza, a wody chrztu wlewają się nawet pod zamkniętymi drzwiami, które zamykają ludzie.

„Bo też w jednym Duchu wszyscy zostaliśmy ochrzczeni w jedno ciało - czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni, i wszyscy zostaliśmy napojeni jednym Duchem" (1 Kor. 12,13).

ŚWIĘTUJEMY PODZIAŁY W KOŚCIELE

Nie każda jedność podobnie jak nie każda różnorodność podoba się Bogu. Bóg nie ukochał zjednoczenia ludzi pod wieżą Babel, nie ukochał znoszenia różnic wynikających z odmienności płci, nie kocha jedności w Kościoła w wyznawaniu fałszywej doktryny. Z drugiej strony nie kocha różnorodności opinii nt. bóstwa Chrystusa lub dróg zbawienia. Przyczyną tego jest Trójca. Bóg jest Jeden w Trzech Osobach, dlatego zarówno jedność, jak i różnorodność są dobre, lecz we właściwym kontekście. Bóg stwarza świat jako jedną rzeczywistość, a następnie go dzieli. Oddziela ziemię od reszty planet, morza od lądów, człowieka od zwierząt, wody nad sklepieniem od wód pod sklepieniem, kobietę od mężczyzny.

W pewnych kwestiach brak jedności jest przez Boga wymagany. Eliasz nie ugiął kolan przed mającym sukcesję (od czasów Saula) królem Achabem. Jan Chrzciciel nie stwierdził, że musi poddać się żydowskim przywódcom Bożego ludu w imię zachowania jedności. Pan Jezus nie zgodził się na jedność z arcykapłanem. Apostołowie Piotr i Jan przed ówczesnym Magisterium Kościoła Starego Przymierza (Izraela) rzekli, że Boga należy słuchać bardziej niż ludzi. Bóg w pewnych kontekstach mówi: Odłącz się. Nie uczestnicz w tym. Jedność kosztem prawdy nie jest Bożą jednością. Apostoł Paweł mówi o dobrych owocach niektórych podziałów w Kościele:

„Słyszę bowiem najpierw, że gdy się jako zbór schodzicie, powstają między wami podziały; i po części temu wierzę. Zresztą, muszą nawet być rozdwojenia między wami, aby wyszło na jaw, którzy wśród was są prawdziwymi chrześcijanami." (1 List do Koryntian 11,18-19)

Podziały służą niekiedy oczyszczeniu Kościoła i są nieuniknione. Chrystus i prorocy wprowadzali rozdwojenie pomiędzy wiarą Bogu, a wiarą naukom ludzkim. Pasterz, który toleruje wilki w stadzie jest pasterzem, który nienawidzi owiec.

Możemy jednak zapytać: czy nie mamy wystarczająco wiele niezgody w dzisiejszym świecie? Owszem, nawet jej nadmiar. Nie mamy jednak wystarczająco jasno wyartykułowanej niezgody. Zanim przejdziemy od niezgody do zgody, od różnic do jedności powinniśmy zacząć od wyklarowania tego, gdzie się różnimy i dlaczego. Nie jest to bynajmniej strategia wznoszenia jeszcze wyższych murów pomiędzy chrześcijanami, lecz strategia ich znoszenia. Problemu braku jedności w Kościele nie rozwiążą uściski na spotkaniu styczniowej ekumenicznej grupy. Zaczynając od uczciwego wyartykułowania różnic może się oczywiście okazać, że sprawy wyglądają dużo gorzej niż nam się wydawało, ale jeśli będą za tym stały ekumeniczne powody, będzie to pierwszy dobry krok w kierunku budowania Bożej jedności. Nie jesteśmy zainteresowani jedynie artykułowaniem różnic. Artykułowanie różnic powinno służyć ich znoszeniu, eksponowaniu prawdy i wspólnym zbliżaniu się do niej.

Oczywiście są sfery i obszary, w których jako katolicy, prawosławni i protestanci możemy, a nawet powinniśmy współpracować nawet pomimo różnic teologicznych. Mam tu na myśli kwestie etyczne: np. wspólny głos w obronie małżeństwa, rodziny, życia nienarodzonego. Jednak powinniśmy pamiętać, że jest różnica między sojusznikami, a współ-wojującymi w jednej sprawie. Sojusznicy walczą przeciwko temu samemu wrogowi i zwykle z tych samych powodów. Współ-wojujący walczą przeciwko temu samemu wrogowi, ale z odmiennych powodów.

Kiedy np. papież wypowiada się w obronie życia nienarodzonego, to jako protestanci możemy odpowiedzieć: „Amen”. Tak, zgadzamy się, że aborcja jest złem współczesnego świata. Ale nie zgadzamy się, że jest złem ponieważ stwierdził to Kościół lub encyklika papieska. Sprzeciwiając się aborcji nie budujemy w ten sposób władzy Kościoła. Bronimy autorytetu Pisma Świętego. Nie pójdziemy w marszu przeciwko aborcji z hasłami z encyklik na banerach. Pójdziemy w marszu przeciwko aborcji z tym, co jest wspólne dla wszystkich chrześcijan - Bożym Słowem na banerach.

Czyli musimy jasno komunikować co nas łączy, ale i dlaczego coś nas łączy. Co nas dzieli i dlaczego coś nas dzieli. W jakich kwestiach możemy działać wspólnie i czy jest to działalność sojuszników czy dwóch stron, które mają wspólnego wroga, ale inne powody walki z nim.

Powinniśmy wiedzieć, w którym miejscu i jak wysoki stawiać płot, a gdzie postawić furtkę pomiędzy nami. Dobre płoty tworzą dobrych sąsiadów. Brak płotów tworzy napięcia i konflikty między sąsiadami.