poniedziałek, 23 stycznia 2012

Nikt nie wygrał? To o co w tym chodzi?

"Peleryny i miecze, kamuflaż, chusty na szyję i sześciostrzałowce - to są uniformy chłopięctwa. Mali chłopcy pragną widzieć, że są silni, niebezpieczni, że są kimś, z kim trzeba się liczyć. Ilu rodziców na próżno próbowało zabraniać małemu Timmy'emu bawić się pistoletami? Dajcie spokój. Jeśli nie kupicie mu broni, zrobi ją sobie z czegokolwiek, co będzie miał pod ręką. Moi chłopcy przeżuwają grzanki i z nich lepią pistolety przy kuchennym stole. Każdy patyk albo ułamana gałąż jest dzidą, albo lepiej bazooką. Bez względu na to, co mówią współcześni pedagodzy, nie jest to zaburzenie psyuchiczne wszczepione przez serwującą przemoc telewizję albo brak równoragi chemicznej. Agresja jest częścią męskiego przenaczenia, jesteśmy do niej "podłączeni stałym łączem". Twierdząc, że mężczyzna został stworzony na obraz Boga, postarajmy się także nie zapominać , że "Pan wojownikiem, Pan jest imię Jego" (Wj 15:3).

Małe dziewczynki nie wymyślają zabaw, w których trup się kładzie się gęsto, a rozlew krewi jest konieczny dla uciechy. Wymysłem kobiet nie jest na przykład hokej. Ani boks. Chłopiec musi coś atakować - i tak samo mężczyzna, nawet jeśli jest to tylko mała piłka golfowa. Chce ją wbić do przyszłego królestwa. Z drugiej strony, moi chłopcy nie chodzą na herbatki. Nie dzwonią do przyjaciół, by porozmawiać o swoich związkach. Nudzą ich gry, w których nie ma elementu ryzyka, współzawodnictwa albo rozlewu krwi. Gry zespołowe oparte na "wzajemnej zależności" są dla nich zupełnym nonensem. "Nikt nie zginął?" - pytają  niedowierzająco. "Nikt nie wygrał? To o co w tym chodzi?" Powszechny charakter takiej postawy powinien nas przekonać, że "chłopiec wojownikiem, chłopiec jest imię jego". A to, co robią nie jest tylko groteską. Kiedy chłopcy bawią się w wojnę, ćwiczą role do o wiele poważniejszego dramatu. Pewnego dnia być może przyda ci się taki chłopiec do obrony".


John Eldridge, Dzikie serce. wyd. W Drodze, Poznań 2003, s.22-23.