poniedziałek, 7 listopada 2016

Dar bezżenności czy dar celibatu?

Nie ma czegoś takiego jak dar bezżenności. Nie jest to biblijna rzecz. Apostoł Paweł uczy, że istnieje dar celibatu. "A wolałbym, aby wszyscy ludzie byli tacy, jak ja, lecz każdy ma własny dar łaski od Boga, jeden taki, a drugi inny" (1 Kor. 7.7). 

Dla kogoś, kto jest obdarzony darem celibatu, małżeństwo stanowiłoby rozproszenie (1 Kor. 7.33). Ale dla kogoś bez tego daru, brak małżeństwa stanowiłoby utrapienie. Gdy płoniesz, to nie sposób nie być rozproszonym. Jeśli ktoś jest niezamężny (lecz bardzo chce być w związku małżeńskim), to ten stan jest darem jedynie w tym sensie, że każde cierpienie jest darem. 

Ci, którzy są mimowolnie niezamężni wciąż muszą wielbić Pana, muszą nadal Go kochać, nadal muszą prowadzić owocne życie w Kościele itd. Jednej rzeczy, której nie mogą robić to wmawianie sobie, że życie w stanie bezżenności jest pozytywnym ideałem niczym słoneczne, górskie łąki. Jest to raczej próba i niczego nie wskórają udając, że tak nie jest. 

Jeśli ktoś jest niezamężny (niezamężna), a przeciwna płeć powoduje w nas rozproszenie, tęsknotę, to nie mówimy o darze celibatu. A jeśli nie mówimy o celibacie, i nie jest to czas prześladowań („groźnego położenia” – 1 Kor 7.26), wówczas młodzi mężczyźni mają obowiązek inicjowania małżeństwa, lepiej prędzej niż później. Dowiedz się, jakie jest jej imię i poproś ją. (Douglas Wilson)