wtorek, 15 czerwca 2021

Prawo grawitacji i LGBT


Kiedyś zobaczyłem T-shirt z napisem: „Grawitacja to nie tylko dobry pomysł. To prawo”. Celne. Podobnie jest z każdym innym Bożym prawem. Czystość seksualna to nie jest jedynie ciekawa idea, o której możemy posłuchać tu lub ówdzie. To, co ustanowił Bóg to nie jest opinia, dobra idea. To prawo. I jeśli ktoś próbuje działać bez uwzględniania go – będzie stopniowo niszczył własne życie. Gdyby ktoś uznał, że grawitacja jest ciekawą koncepcją i postanowiłby przejść się na spacer, wychodząc z lecącego helikoptera, szybko doświadczyłby skutków swoich poglądów. 

Możemy zadekretować, że związek osób tej samej płci jest małżeństwem, że dwoje rodziców to nie mama i tata, lecz rodzic 1 i rodzic 2, ale wówczas będziemy walczyć nie z takim lub owym konserwatywnym poglądem, lecz z naturą. Ktoś może nakazać nazywanie mężczyzn kobietami (lub znieść kategorię płci), tak samo jak może nakazać nam chodzić po chodniku na czworaka. Jednak inżynieria radykalistów nie zadziała, ponieważ oznacza walkę z samą naturą. By otworzyć zamek potrzebujesz klucza, a nie drugiego zamka. Jeśli ktoś zaangażuje się w seksualną aktywność poza Bożymi ramami – prędzej czy później przekona się o niszczących skutkach takich pomysłów. 

Zebrę można pomalować na czerwono, lecz próba poprawiania Bożego porządku w naturze potrwa jedynie chwilę, póki nie spadnie deszcz. Naszym największym sprzymierzeńcem nie są więc chrześcijańskie media, wyniki wyborów i sondaże opinii publicznej. Jest nim sam porządek stworzenia. Ktoś może uchwalić, że na wiosnę ptaki nie będą śpiewać, trawa się nie zazieleni, a kwiaty nie zakwitną. Nie ma to żadnego znaczenia. Nie możemy powiedzieć, że zmienimy prawo grawitacji, jeśli tylko zmienimy język. Nie możemy powiedzieć, że prawo grawitacji nie istnieje, kiedy powiemy, że przedmioty nie spadają. One będą nadal spadały mimo naszych formułek i języka, którego używamy. Nie możemy myśleć, że powiemy słowo i oto mamy nową płeć; mówimy słowo i wymyślamy, że cudzołóstwo, homoseksualizm, poligamia, rozwiązłość, seks przedmałżeński stają się czymś dobrym. 

Człowiek chce, żeby ostatnie słowo należało do niego, a nie do Boga. Jednak naszymi słowami możemy co najwyżej poprawnie lub niepoprawnie opisać rzeczywistość. Nasze słowo, w przeciwieństwie do Bożego, nie definiuje, co jest dobre, a co złe; moralne lub niemoralne. Nie mamy takiej mocy. 

Oczywiście, jeśli w świecie nie ma nic stałego, jeśli nie ma Boga, który przemówił, wówczas wszystko jest zmienne. Zasady są zmienne, moralność jest zmienna, seksualne normy są zmienne. To, co dziś środowiska LBGT+ uważają za seksualną normę – za 50 lat ktoś z grupy „+” uzna za okropny fundamentalizm. W kolejce do akceptacji nowych norm ustawią się zwolennicy kazirodztwa, pedofilii oraz poligamii, którzy zapytają: Skąd takie ograniczenia? Jak im wówczas odpowiemy? Siłą? Plebiscytem? Zignorowaniem? Czy wskazując na niezmienny standard Bożego Słowa?