środa, 30 grudnia 2015

Wygnanie Kościoła?

Oddzielenie Kościoła od państwa oznacza oddzielenie ich kompetencji i władzy, nie zaś zakneblowanie Kościoła i zesłanie go na wygnanie.

Jak budować autorytet?

Autorytet w biblijnej definicji sprawowany i budowany jest poprzez własny przykład oraz służenie innym, nie poprzez suche wskazywanie palcem co inni mają robić.
Tata sam powinien chwytać za miotłę zanim powie dzieciom: "Chwyćcie za miotłę".
Pastor sam powinien zapraszać do domu samotnych, niezauważanych, pomijanych, zanim powie na kazaniu: "Zaproś na obiad samotnych, niezauważanych, pomijanych".
Polityk sam powinien być wierny swojej żonie zanim powie: "Głosujcie na naszą politykę pro-rodzinną".

wtorek, 29 grudnia 2015

Z jakim sercem przyjść do Jezusa?

Nie przynoś Jezusowi swojej przyzwoitości. Przynieś Mu swoją nieprzyzwoitość. 
Nie przynoś własnego szacunku. Przynieś Jemu swój wstyd. 
Nie przynoś swojego zadowolenia z siebie. Przynieś bezsilność i desperacką potrzebę. 
Nie przynoś Jemu swojej godności i honoru. Przynieś swoje uniżenie.

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Boże Narodzenie i przebaczenie

Douglas Wilson

Pan Jezus urodził się w grzesznym świecie. Jego przyjście nie miało być inspiracją do ukoronowania wszystkich wokoło, lecz został wysłany jako Zbawiciel. Przyszedł, aby przynieść przebaczenie, a więc jeśli jest coś, co Jego naśladowcy powinni zrozumieć i praktykować, jest to przebaczenie.

Po tym jak Józef odkrył, że Maria jest w ciąży (i wiedział, że nie jest ojcem), jedyny rozsądny wniosek jaki mógł wysunąć był taki, że Maria była jemu niewierna (Mt 1:19). Nie chciał jej jednak zniesławić, więc postanowił ją potajemnie oddalić. Kiedy zdecydował co zrobi, ukazał mu się we śnie anioł, nazywając go synem Dawida, i informując, że Maria poczęła w wyniku działania Ducha Świętego (Mt 1.20).   

Anioł powiedział mu również, że dziecko będzie chłopcem i żeby Józef nadał mu imię Jezus. Powodem tego imienia było to, że uratuje On swój lud od jego grzechów (Mt 1.21). Imię Jezus jest nowotestamentowym odpowiednikiem imienia Jozue, które oznacza "Bóg jest zbawieniem". Mateusz potwierdza to znaczenie, dodając ważny szczegół, że zbawienie jest od grzechu.

Chrystus przyszedł, aby ofiarować głębokie przebaczenie. Pan Jezus nie przyszedł, aby wieść idealne życie, umrzeć na krzyżu i wrócić z martwych w celu lekkiego muśnięcia wierchu naszej rany. Nasz współudział w grzechu Adama i nasze trwające duchowe poplątanie wymagają wielkiego lekarstwa, którego nie moglibyśmy otrzymać poza dziełem wielkiego Zbawiciela. Ale pamiętajmy, że Jezus zbawia nas od naszych grzechów, a nie tylko od skutków naszych grzechów.

Jednym z głównych grzechów od jakich On nas ratuje jest grzech podwójnego standardu – pragnienia otrzymania przebaczenia na łagodnych warunkach i pragnienia zaostrzania tychże warunków z sercem pełnym pedantycznej sprawiedliwości wobec innych. Chcemy łatwo pożyczać od innych, ale z trudem pożyczać innym. Chcemy mieć dłonie otwarte na otrzymywanie i zaciśnięte pięści na dawanie. Ale Jezus dał nam jasne ostrzeżenie, że nie otrzymujemy przebaczenia na naszych warunkach. Ani trochę. W Modlitwie Pańskiej, jesteśmy uczeni, aby mówić do Boga: "I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom" (Mt 6:12). „Drogi Boże, żyw do mnie takie uczucia jakie ja żywię do innych". Czy te słowa utkną ci w gardle? „Tak i Ojciec mój niebieski uczyni wam, jeśli każdy nie odpuści z serca swego bratu swemu." (Mt. 18.21-35). Wybaczenie innym nie jest opcją, ponieważ jest ono całym sensem całego orędzia Bożego Narodzenia.

“Tego wywyższył Bóg prawicą swoją jako Wodza i Zbawiciela, aby dać Izraelowi możność upamiętania się i odpuszczenia grzechów” (Dz. Ap. 5.31). „Niechże więc będzie wam wiadome, mężowie bracia, że przez tego zwiastowane wam bywa odpuszczenie grzechów” (Dz.Ap. 13.38). „Aby otworzyć ich oczy, odwrócić od ciemności do światłości i od władzy szatana do Boga, aby dostąpili odpuszczenia grzechów i przez wiarę we mnie współudziału z uświęconymi” (Dz. Ap. 26.18). „W nim mamy odkupienie przez krew jego, odpuszczenie grzechów, według bogactwa łaski jego” (Ef 1.7; Kol 1.14).
Zwykle lepiej rozumiemy przebaczenie kiedy je otrzymujemy ponieważ pragniemy przebaczenia wszechogarniającego. Chcemy otrzymać przebaczenie, które płynie wartkim strumieniem jak ze strażackiego węża, sami zaś chcemy okazywać je łyżeczką od herbaty. Ale Jezus przyszedł, aby zbawić nas od naszych oszczędnych ego. Przebaczenie oznacza traktowanie drugiej osoby tak, jakby nie zrobiła absolutnie nic złego, nawet jeśli wiesz, że zrobiła. Przebaczenie zakłada prawdziwy grzech. Nie musisz oszukiwać samego siebie aby być przebaczającym - w rzeczywistości, nie o to chodzi. "Wybaczę mu, ponieważ tak naprawdę nie to miał na myśli” jest mydleniem oczy, nie przebaczaniem.

Bożonarodzeniowym prezentem, który otrzymaliśmy było przebaczenie grzechu. Częścią układu jest jednak to, że ten prezent musimy również dawać.

Autor jest pastorem reformowanego Kościoła Christ Church, w Moscow, Idaho (USA). Jest autorem wielu książek na temat teologii, apologetyki, rodziny i kultury.

Tłumaczenie: Paweł Bartosik

sobota, 19 grudnia 2015

Trudne fragmenty Biblii

„Trudne fragmenty Biblii” to obszerna  praca (750 stron) wydana przez Oficynę Wydawniczą "Vocatio" autorstwa Waltera C. Kaisera Jr., Petera H. Davidsa, E.E. Bruce'a, Manfreda T. Brancha. Redaktorem naukowym serii wydania polskiego jest Ks. Prof. dr hab. Waldemar Chrostowski. 

Praca ma charakter ekumeniczny. Jak w krótkim omówieniu zauważa ks. prof. Waldemar Chrostowski nie osiągnęli oni pełnej zgody, nie przeszkodziło im to jednak dokończyć dzieła, którego się podjęli. Napisali bardzo trafnie: "Gdyby każdy zgodził się na skuteczne rozwiązania tych kwestii, nie byłyby to trudne fragmenty".

Przyznam, że na rynku polskim chyba nie ma drugiego takiego dzieła. Owszem, kilka lat temu ukazała się pozycja jednego w powyższych autorów - F.F. Bruce'a pt.  „Trudne wypowiedzi Jezusa”, jednak dzieło wydawnictwa „Vocatio” jest bardziej kompleksowe i dotyczy trudności egzegetycznych w całej Biblii. Praca jest uporządkowana według poszczególnych ksiąg biblijnych, ich rozdziałów oraz wersetów.

Treść właściwą poprzedza Wprowadzenie - dwanaście artykułów, których główne myśli powracają podczas omawiania poszczególnych części Pisma Świętego. I tak, poruszone są takie wątki jak wiara w biblijne cuda, dlaczego Bóg wydaje się być gniewny w Starym Testamencie i łagodny w Nowym? Dlaczego mamy różnice w biblijnych rodowodach? Czy liczby w Starym Testamencie są poprawnie zapisane? Czy daty panowania królów w Starym Testamencie zgadzają się z historią świecką? Czy historia przedstawiona w Biblii znajduje poparcie w archeologii? Kiedy prorocy mówią: "Słowo Pana przyszło do mnie", co mają na myśli? Dlaczego cytaty ze Starego Testamentu w Nowym Testamencie nie zawsze są dokładne? itp.

Odpowiedzi na powyższe pytania - jak zawsze - ukazują punkt wyjścia i teologiczny kręgosłup autorów, który uwidoczniony jest podczas wyjaśniania poszczególnych części tekstu biblijnego. Omawiając jednak zawiłości i różnice choćby np. w liczebności armii, rydwanów, chronologii nie lekceważą jednak założenia o bezbłędności Pisma Świętego, również w warstwie historycznej, geograficznej i chronologicznej. Jednocześnie uczciwie sygnalizują pewne trudności w wyjaśnieniu różnic (np. kwestia problematyczności tłumaczeń).

Jak widać - powyższe pytania są bardzo podstawowe, a jednocześnie kluczowe i ważne. Jeśli nadmienić, że wybrane "trudne fragmenty" Pisma dotyczą tak istotnych kwestii jak opis stworzenia świata, rola mężczyzn i kobiet w kościele oraz rodzinie, uśmiercanie ludzi za Bożą aprobatą, wolnej woli, miejsca pobytu szatana, interpretacji apokaliptycznych symboli, żalu Boga, egzystencji duszy po śmierci, dziesięciny, otrzymania Ducha Świętego, kary śmierci itd. – to mamy dzieło, które każdy student Bożego Słowa, kaznodzieja i pasjonat Biblii powinien mieć. Wybór „trudnych” fragmentów jest naprawdę bardzo trafny.

Autorzy wykazują dużą wnikliwość. Omawiając dany urywek zaczynają od tła historycznego, pokazują opcje rozwiązania jaką udzielają egzegeci i teolodzy, by następnie wskazać ich słabsze i mocne strony oraz zająć własne stanowisko. I to uważam za najmocniejszą stronę tej pozycji. Czytelnik nie jest pozostawiony z pytaniami bez odpowiedzi. Jednocześnie jest zaproszony do własnych przemyśleń.

Autorzy są studentami Słowa podchodzącymi do niego z nadzieją (Rzym 15.4). Nawet jeśli czytelnik zajmie odmienne stanowisko, powinien być usatysfakcjonowany rzetelną analizą każdego fragmentu. Sposób omawiania poszczególnych trudnych fragmentów Biblii przez autorów jest dla mnie dużą inspiracją. Przebija z niego szacunek do natchnionego teksu jako "obosiecznego miecza", który zdolny jest rozciąć ludzkie przypuszczenia i spekulacje (Hbr 4.12). Czytelnik ma więc przed sobą kompendium większości tekstów biblijnych, które mogą nasuwać trudności w zrozumieniu. Jest to kompendium egzegetyczne, gramatyczne, porównawcze, teologiczne.

Myślę, że należy to docenić tym bardziej, że duża część naukowej literatury o charakterze teologicznym zamiast wyjaśniać natchniony tekst czyni go jeszcze bardziej zawiłym i dwuznacznym. Operuje przy tym językiem zrozumiałym bardzo wąskiemu gronu czytelników. Ta książka jest inna. Jest to poważne wydawnictwo, dotyczące biblistyki i teologii najwyższych lotów jednocześnie napisane przystępnym, łatwo przyswajalnym językiem. Mamy tu konkret i przejrzystość.

Najważniejszym komplementem jaki mogę wobec tej pozycji napisać jest chyba to, że przede wszystkim zachęca do studiowania Pisma Świętego. Nie tylko do samego czytania. Czytelnik jest zaproszony i co więcej - ma chęć zajrzeć do omawianego fragmentu wraz z całym kontekstem, w którym jest osadzony.

Autorzy nie narzucają swoich wyjaśnień. Przestawiają swoją argumentację z pytaniem: co Czytelnik na to? Czy ma to sens? Czy to brzmi przekonująco? I nawet jeśli odpowiemy: „muszę się nad tym pochylić, przemyśleć” lub „widzę to inaczej” (co zdarzyło mi się kilkukrotnie), to robimy z poczuciem, że otrzymaliśmy bardzo ciekawy i pomocny materiał do przemyśleń. 

Gorąco polecam tą książkę! Można ją zamówić poprzez stronę Wydawnictwa "Vocatio".


Pastor i jego lektury

Z modlitwą i Bożym błogosławieństwem wobec wszystkich moich drogich współsług w Chrystusie - pastorów, starszych, księży. 

"Kaznodzieja powinien przeczytać szeroko i głęboko, nie zaś powierzchownie. Dlaczego? Bo czyta dla innych". 

"Czy znasz stare powiedzenie, że kobieta w ciąży odżywia się za dwoje? Cóż, pastor czyta za dużo więcej niż dwoje! Czyta za całe zgromadzenie, całą społeczność, czasem całe społeczeństwo. Jako pastor odzwierciedlasz teologicznie i krytycznie to, co czytasz. Zamyślasz się i głowisz nad tym co czytasz dla dobra swoich parafian". 

"Skulony w fotelu w moim domu, czytam z moją całą wspólnotą spoglądającą przez moje ramię. Oni zawsze są przy mnie obecni w moim studiowaniu." 

Michael Jinkins - "Listy do nowych Pastorów"

Grudzień z Mocą!

Plan na najbliższe dni:

23 grudnia idziemy całą rodziną na 7 epizod Gwiezdnych Wojen pt. "Przebudzenie mocy". 

24 grudnia śpiewamy całą rodziną: "Bóg się rodzi, moc truchleje!" 

25 grudnia świętujemy przywrócenie równowagi Mocy przez Wybrańca.

Genealogia nierządnic, cudzołożników, bałwochwalców

Kiedy uważnie przyjrzymy się genealogii Pana Jezusa zarówno w Ewangelii Mateusza jak i w Ewangelii Łukasza możemy zostać zaskoczeni. Nasz Pan urodził się w narodzie i linii, która nie była wcale czysta i bezgrzeszna. 

Na listę przodków Swojego Syna Bóg wybrał nierządnice (Rahab), poganki (Rut), cudzołożników (Dawid), poligamistów (Lamech), rozpustników (Juda), bałwochwalców (Salomon). Genealogia Pana Jezusa to historia grzechu i ludzkich upadków. Nawet Izrael, do którego i z którego przyszedł Chrystus nie był jakimś super świętym narodem. Jego historia to opis Bożej chwały, ale i ludzkiego buntu, odstępstwa i martwej religijności. 

Mimo to Bóg nie odsuwa się od grzechu. Nie tylko przychodzi w ciele na krwawą misję pokojową, lecz wciela się w grzeszną genealogię, w upadłą historię świata. Nie zachował dystansu wobec swojej Oblubienicy, lecz przyszedł blisko aby ją uratować. Nie przyszedł do kobiety czystej i pięknej. Przyszedł do kobiety brudnej i oszpeconej przez grzech. Uczynił to, aby ją przyoblec Swoim pięknem, czystością i świętością. 

Nie myślmy więc, że Chrystus wybrał najczystszą linię, najświętszy naród, najszlachetniejszy ród, najsilniejszego mężczyznę, najpiękniejszą kobietę, najchwalebniejsze miasto ("Ale ty, Betlejemie Efrata, najmniejszy z okręgów judzkich" - Mich 5.1, "Czy z Nazaretu może być coś dobrego?" Jn 1.46). 

Bóg przyszedł do zwykłych, słabych, ułomnych, grzesznych ludzi, żyjących z dala od telewizyjnych kamer. Wmieszał się w grzeszną historię człowieka - nie brzydząc się nas. Uczynił to, aby wziąć nasz grzech na Siebie, nam zaś ofiarować Swoją świętość. 

Panie Jezu, dziękuję Tobie za to! 

"On tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił, abyśmy w nim stali się sprawiedliwością Bożą". - 2 Koryntian 5.21

piątek, 18 grudnia 2015

Grzesznik "gorszego sortu"

Panie Boże, byłem grzesznikiem "gorszego sortu": 
- konfidentem, który knuł przeciwko Tobie, 
- donosicielem, który skarżył się na Twoje działanie 
- zdrajcą niebiańskiej ojczyzny, którym łamał Twoje Prawo

O mnie powiedziałeś: 

"i my wszyscy żyliśmy niegdyś w pożądliwościach ciała naszego, ulegając woli ciała i zmysłów, i byliśmy z natury dziećmi gniewu, jak i inni..." (List do Efezjan 2,3) 

I wciąż zdarza mi się upaść, choć już nie chcę. Lecz Ty, Panie okazałeś mi łaskę, przebaczyłeś winy dzięki Chrystusowi, który cierpiał w moje miejsce, uratowałeś mnie od piekła i dałeś nowe życie:

"... ale Bóg, który jest bogaty w miłosierdzie, dla wielkiej miłości swojej, którą nas umiłował, i nas, którzy umarliśmy przez upadki, ożywił wraz z Chrystusem - łaską zbawieni jesteście". (List do Efezjan 2.3-5)

Chwała za to Tobie dobry Boże - Ojcze, Synu i Duchu Święty.

czwartek, 17 grudnia 2015

Jesteś gorszym sortem? Poważnie?

Krótkie podsumowanie faktów wokół szopki o "gorszym sorcie Polaków": 

1. Jarosław Kaczyński: "Ten nawyk donoszenia na Polskę za granicą. W Polsce jest taka fatalna tradycja zdrady narodowej. I to jest właśnie nawiązywanie do tego. To jest w genach niektórych ludzi, tego najgorszego sortu Polaków. Ten najgorszy sort Polaków jest niesłychanie aktywny, bo czuje się zagrożony. Wojna, komunizm, transformacja temu typowi ludzi dawała szanse". 

2. Dziennikarz TVN24 do Jarosława Kaczyńskiego: 
- Czy przeprosi za swoją wypowiedź o "gorszym sorcie Polaków". 
J. Kaczyński: 
- Czy według pana współpracownicy gestapo i akowcy to ten sam sort ludzi? Według mnie nie. 

3. PO składa wniosek do Komisji Etyki Poselskiej o ukaranie Jarosława Kaczyńskiego za powyższe wypowiedzi. Były szef klubu PO Rafał Grupiński oznajmił w Sejmie, że w jego opinii Jarosław Kaczyński jest "oburzający", a jego słowa są "niesłychane". 

4. Wina Kaczyńskiego w obu wypowiedziach? Obraża współpracowników gestapo, donosicieli na swój kraj i tradycję zdrady narodowej. 

Jeśli uważasz, że Jarosław Kaczyński mówi tu o tobie - to zaczynam rozumieć dlaczego uważasz się za "gorszy sort".  

Przypuszczam jednak, że 99,99% "obrońców demokracji" w rzeczywistości nie należy do grupy donosicieli i nie kultywuje tradycji zdrady narodowej. Dlatego apel do Was, kochani rodacy: nie pozwólcie sobą manipulować przez tych, którzy swoim wyrachowanym i odegranym "świętym oburzeniem" używają Was do swoich politycznych rozgrywek.

środa, 16 grudnia 2015

"Plaster miodu" - Adam Szustak OP - recenzja

Adam Szustak jest dominikańskim zakonnikiem i wędrownym kaznodzieją. Prowadzi rekolekcje i nauczania w rzymskokatolickich parafiach w całej Polsce. Niedawno nakładem Wydawnictwa ZNAK ukazała się jego książka pt. "Plaster miodu". Jest to cykl codziennych rozważań adwentowo-świątecznych zakończonych modlitwą i zachętą do zastosowania. 

Zacznę od tego, że książka jest bardzo ładnie wydana. Przyjemnie się ją nie tylko czyta, ale i trzyma oraz ogląda. Okładka z plastrem miodu w misce na tle drewnianego stołu wzbudza apetyt czytania. Wewnątrz również jest ładnie. Mamy zdjęcia, a prócz czerni oraz bieli także pomarańczowe strony, nagłówki i czcionkę. Apetyczne :-)

Ojca Adama znałem do tej pory z internetu słuchając jego może 2-3 homilii. Zaskakiwać może jego duża popularność. Gdyby jednak wsłuchać się w treść jego nauczania myślę, że można odnaleźć przyczynę. Jest bardzo naturalny, szczery i... ludzki w tym co mówi. Ponadto, co ważne, o treści Bożego Słowa mówi zrozumiałym językiem. Można by rzec - swój chłop  :)

"Plaster miodu" czytałem codziennie po 1-2 rozważania. Co prawda nie piłem herbaty i nie dolewałem do niej - jak zalecał autor - miodu, rumu i nie wkrajałem cytryny. Mimo to treść książki przenosiła moją wyobraźnię w wygodny fotel wieczorową porą, ciepły koc i stojący obok kubek aromatycznej herbaty.

Szczerze mówiąc, jako protestancki pastor mam pewną trudność w recenzji tej książki. Z jednej strony autor przynosi nam codziennie fragment Bożego Słowa, którym chce czytelnika pokrzepić, nakarmić, obudzić. To cenne. Cenne jest również to, że o. Adam opowiada o treści Pisma Świętego z pasją i przejęciem. Czytając jego rozważania można rzeczywiście doświadczyć, że Słowo Boże jest żywe, ostre, jest czymś, czym autor żyje i zaraża swoją pasją. Każdego dnia z wielką chęcią sięgałem po książkę leżąc w łóżku przed zaśnięciem. Żona będąc obok pytała co jakiś czas:
- I jak tam plaster miodu? Dobry?
- W większości zjadliwy - odpowiadałem

Dlaczego "tylko" w większości? Czy to oznacza, że szału nie ma? I tu podzielę się krótko drugą stroną medalu - tą protestancką :-)

Otóż niekiedy biblijny tekst służy autorowi jako pretekst, by otworzyć wodze własnej fantazji. Nie oczekuję dogłębnej egzegezy w książce, która ma charakter codziennej porcji łatwo zjadliwego miodu. Przydałoby się jedynie nieco mniej "fruwania" autora ponad biblijnym tekstem.

Jednak nawet jeśli gdzieś w niektórych rozważaniach więcej było "wydaje mi się" i przypuszczeń o. Adama niż Pana Boga mówiącego w biblijnym tekście, to wciąż przebijało to pozytywne odniesienie do Pisma i próba wydłubania z niego tego, co najbardziej soczyste. Niestety są i wyjątki. W jednym z rozważań mamy "Akt oddania się Matce Boskiej" i zachętę do udania się w troskliwe ramiona "Miriam" (jak nazywa biblijną Marię autor). Ojciec Adam barwnie opisuje swoją historię zawierzenia Miriam, w której znaczącą rolę miała książeczka pt. "Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryji Panny" autorstwa Ludwika Marii Grindnion de Montfort, z którym niegdyś miałem okazję się zapoznać. Dzieło absolutnie hard-corowe (jak mawia młodzież), zawierające stwierdzenia, które w geście zdziwienia wysoko unoszą brwi nie tylko protestantom, ale i wielu szczerym braciom i siostrom z kościoła katolickiego. Szczerze mówiąc z niecierpliwością czekałem aż autor "Plastra..." przywoła kilka cytatów z "Traktatu...". Niestety to nie nastąpiło. Ja również w tej recenzji nie przywołam ich, by nie być posądzanym o złośliwość.

To jak? Warto czy nie warto sięgnąć po tą książkę? Jeśli czytać "Plaster..." oczami czytelnika, który jest wyćwiczony w odróżnianiu głosu Pasterza od głosów, które nie należą do niego - książkę polecam. Czyta się ją naprawdę dobrze i pod wieloma względami stanowi zachętę do duchowych porządków. Nie polecam jednak czytania jej bezrefleksyjnie. Ojciec Adam nie zawsze zadaje pytanie: co na to mój Pasterz? Czasami w przemyśleniach wypływa na dalekie wody, które pociągają swoim spokojnym szumem i kolorem odbijającego się w nich słońca. A ze słów dominikańskiego zakonnika przebija poetycka, liryczna wrażliwość, co sprawia, że nie zawsze zadaje on sobie pytanie: czy wypłynąłem na bezpieczną odległość? Zdarza mu się wypływać na odległości, z których nie słychać głosu Ratownika: Adam, wracaj do mnie! Nie zapuszczaj się tam! Jest jednak świetnym gawędziarzem, pisarzem, kompanem do rozmów i gdyby była okazja - zaprosiłbym go na grzańca lub gorącą herbatę z cytryną i miodem.

Przestań robić z siebie ofiarę

Peter Jones 

Jedną z najbardziej charakterystycznych cech zachodniej kultury jest stawianie się w roli ofiary. W większości sytuacji, które nas spotykają automatycznie zakładamy, iż to właśnie my jesteśmy ofiarami. Oczywiście czasem naprawdę nimi jesteśmy. Wiele osób jest zranionych i okaleczonych, cierpi z powodu zniszczonej reputacji, pochodzi z rozbitych rodzin, lub doświadczyło nadużyć w dzieciństwie. Lecz to, co mam na myśli, to specyficzny sposób myślenia wyrażający się w ciągłym poczuciu urażenia. Uczniowie winią nauczycieli. Nauczyciele winią uczniów. Rodzice winią swoje dzieci. Dzieci winią swoich rodziców. Konserwatyści winią liberałów. Liberałowie winią konserwatystów. Przegraliśmy mecz przez sędziego. Przegraliśmy wybory ponieważ zostały sfałszowane. Nasze oceny są niskie ponieważ szkoła nie ma wystarczająco dużo pieniędzy. Bez względu na grupę społeczną, jej status społeczny lub ekonomiczny, a także dyskutowaną kwestię zawsze wpadamy w ten sam schemat. Wszystkich nas łączy wiara w to, że ktoś inny jest winny naszemu nieszczęściu.

Dla chrześcijan taki sposób myślenia jest szczególnie druzgocący w skutkach, ponieważ sprawia on, że usprawiedliwiamy nasze grzechy, a co więcej powstrzymuje nas od skruchy i nawrócenia. Rozpatrujemy wszystkie niesprawiedliwości, których doświadczyliśmy, a także te wyimaginowane, w kategorii „to nie moja wina”. Wychowywali mnie źli rodzice, więc przykazanie nakazujące okazywanie im szacunku mnie nie dotyczy. Mój sąsiad wczoraj w nocy puszczał głośną muzykę, więc jestem zwolniony z przykazania “miłuj bliźniego swego”. Mój nauczyciel przyznał mi niską ocenę, dlatego też przykazanie aby wyrażać szacunek tam gdzie jest on wymagany „znika” z mojej Biblii. Moja żona była niemiła wobec mnie poprzedniego wieczoru, więc decyduję się ignorować biblijne przykazanie aby być wobec niej życzliwy. Mój mąż nie kocha mnie wystarczająco mocno, więc ja nie muszę okazywać mu szacunku. I tak dalej, i tak dalej… Nawet jeśli grzech popełniony przeciwko nam jest prawdziwy, nie możemy nim usprawiedliwiać naszego własnego grzechu. Nigdy nie możemy winić innych za nasze własne grzechy, a właśnie tak postępuje osoba o mentalności ofiary. Powinniśmy o tym zawsze pamiętać.

Przestań przenosić ciężar swoich grzechów na ramiona swoich rodziców, dzieci, nauczycieli, rządzących, współmałżonków, liderów religijnych, innych członków kościoła, lub kogokolwiek innego, kogo winisz za swoje upadki. Przestań winić innych za swoje grzechy. Przestań unikać odpowiedzialności. Zrozum, że to ty masz krew na rękach, ponieważ to ty zadałeś cios. I udaj się prędko do Chrystusa, bezgrzesznej ofiary, która niosła ciężar twoich grzechów. Ponieważ tylko na krzyżu twoje grzechy mogą zostać zmazane, podczas gdy składanie ich na ramiona innych skutkuje tylko zgorzknieniem i narastającym bólem. 

Autor jest pastorem kościoła prezbiteriańskiego Christ Church w Morgantown (CREC) w Zachodniej Virginii, USA. 
Artykuł pochodzi ze strony kuyperian.com 
Tłumaczenie: Ewa Ratajczak

Ponad nimi tylko niebo

"Kultura gwałtu na amerykańskich kampusach? Kosmosu to nie obchodzi, człowieku. Amerykanie właścicielami milionów niezarejestrowanej broni? Atomy konfigurują się czasem w ten sposób, to prawda. Patriarchat wciąż pozostaje nieroztrzaskany? Wszechświat stoi na uboczu - obojętny, zimny, nieczuły, wrogi... w rzeczywistości jest jak człowiek. Smukła, młoda kobieta cierpi pod spojrzeniami bractwa hetero-normatywnych chłopców? Czasoprzestrzeń nie ma działu reklamacji. Nie ma żadnych zwrotów. Odwróć wzrok. 

Najbardziej oczywistą rzeczą w tym wszystkim jest to, że nic się nie zmieni bez względu na to jak bolesna może być rzeczywistość. Amerykańskie dziedzictwo niewolników na bawełnianych polach poprzez wieki, wyzysk pod błyszczącym niebem? Ponad nimi tylko niebo. "Above them only sky". - Douglas Wilson

wtorek, 15 grudnia 2015

Chrzest - czynność Boga czy człowieka?

Różnica między kalwinizmem, a arminianizmem dotyczy nie tylko dyskusji na temat zbawienia. Dotyczy dyskusji na temat wszystkiego innego. Włączając w to sakramenty. Czy sakramenty są ilustracją Bożej bezwarunkowej łaski, czy zbawienia poprzez "podjęcie decyzji"?
Dwa słowa na ten temat.
Wiele problemów i różnic w zrozumieniu błogosławionego daru chrztu zniknęłoby gdybyśmy odpowiedzieli sobie na pytanie: kto jest stroną aktywną, a kto bierną w czasie chrztu? Czy chrzest czynnością Bożą czy ludzką?
W zasadzie mamy tutaj dwie opcje:
a) Jest to czynność człowieka. Aktywny jest chrzczony. Człowiek opowiada i wyznaje. Bóg zaś jest świadkiem jego wyznania i działania. Takie postawienie sprawy uzależnia ważność chrztu od stanu serca chrzczonego i autentyczności opowiedzianej przez niego historii. Dlatego nigdy nie daje nam pewności czy chrzest prawdziwie się odbył.
b) Jest to czynność Boża. Aktywny jest Bóg. Chrzczony przyjmuje z Jego rąk błogosławiony dar chrztu. Takie postawienie sprawy uzależnia ważność chrztu od pewnych obiektywnych, ustanowionych przez Boga czynników: intencja (chęć udzielenia chrztu), formuła (trynitarna) i materia (woda). I daje nam pewność, że przy ich zachowaniu - chrzest prawdziwie miał miejsce, niezależnie od tego czy chrzczący lub chrzczony znajdą się w niebie.
W ceremonii chrzcielnej stroną aktywną nie jest chrzczony, lecz chrzczący - sługa Jezusa Chrystusa. On wykonuje obrzęd "nad" oraz "z" ciałem chrzczonego. Ciało chrzczonego jest pasywne. Ciało chrzczącego jest aktywne. Wyraża to ważną prawdę: w chrzcie stroną aktywną jest Bóg, nie człowiek. Bóg nas chrzci i w ten sposób włącza do Swojego Ciała - Kościoła (1 Kor 12.13; Gal 3.27, Mt 28.18-20). Chrzest jest Bożym znakiem (sakramentem), którego udziela On człowiekowi.
Ponadto chrzest prócz włączenia do Bożej rodziny - Kościoła i inauguracji uczniostwa jest piękną ilustracją zbawienia. Jeśli to człowiek "coś" robi, ogłasza i wyznaje "ochrzciłem się" - akcent jest na człowieku, jego czynności i jego decyzji. Taki chrzest ogłasza, że zbawienie jest wynikiem współpracy Boga z człowiekiem (zbawczy synergizm).
Jeśli to jednak Bóg "coś" robi w chrzcie, a człowiek "jest chrzczony" - wówczas ilustruje on Bożą łaskę, a nie ludzką decyzję. Człowiek jest odbiorcą Bożego daru, a nie współtwórcą własnego zbawienia (zbawczy monergizm). Dlatego ważne, abyśmy na ów sakrament spoglądali chrystocentrycznie i teocentrycznie, nie zaś antropocentycznie.
Ta obserwacja ma ważne konsekwencje.
Niewiara człowieka nie sprawia bowiem, że Bóg niczego w chrzcie nie uczynił, nie zakomunikował, nie czyni go niebyłym. Niewiara odrzuca błogosławieństwo i obraca je w przekleństwo. Nie ma natomiast mocy powstrzymywania działania i słów Pana Boga. Niewierny ochrzczony członek Kościoła nie jest "mokrym poganinem" jest ochrzczonym apostatą, ochrzczonym niewiernym uczniem, który depcze Boży dar.
Na podobnej zasadzie niewierny mąż nie jest w stanie nikogo oszukać mówiąc, że biorąc pod uwagę jego zdradę - jego ślub nigdy się nie odbył. Jego zdrada czyni go niewiernym mężem, nie zaś kawalerem. To czego potrzebuje to nie ponownego ślubu, lecz żalu, nawrócenia i wyznania grzechów. Podobnie rzecz się ma z ochrzczonym, którzy zaangażował się w duchowe cudzołóstwo.
Dlatego wezwanie do ochrzczonych nie brzmi: "Uwierzcie i ochrzcijcie się, ale tym razem porządnie!". Brzmi: "Uwierzcie i żyjcie w zgodzie z tym, co Bóg zakomunikował wam w chrzcie".

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Demokracja, monarchia czy oligarchia, czyli jaki ustrój państwa wspiera Biblia?

Jaki ustrój państwowy wspiera Pan Bóg? Monarchię? Oligarchię? Demokrację? A może coś zupełnie innego? Kilka myśli na ten temat:

1. Starożytny Izrael w przeciągu swojej historii miał różne formy organizacji i zarządzania: od rodu, narodu do organizacji w formę państwa. Miał okres starszych, sędziów i królów. 

2. Niezależnie od formy zarządzania – celem władzy były dwie rzeczy:
- ochrona bezpieczeństwa obywateli 
- wymierzanie sprawiedliwości względem tych, którzy to bezpieczeństwo pogwałcali (Rdz 9.6).

3. Władza miała sprawować swój mandat pod Bożym autorytetem. Biblia nigdzie nie daje rządzącym autorytetu kontrolowania ekonomii, edukacji, zapewniania dobrobytu czy zakazu sprzedaży zsiadłego mleka, oscypków lub kiszonych ogórków. 

Główne powołanie władzy w obszarze poprawiania dobrobytu i warunków życia obywateli można sprowadzić do krótkiego: pozwolić ludziom na wolne działania, wolną wymianę dóbr w ramach ustanowionego prawa (np. zakaz kradzieży) oraz egzekwować sprawiedliwe kary wobec tych, którzy to prawo łamią.

4. W centrum biblijnej uwagi jeśli chodzi o kompetencje władzy jest sprawiedliwość. Bóg chce, aby była ona wymierzana wedle Jego standardów, poprzez Jego przedstawicieli (władze na ziemi), nie zaś wedle umownej opinii poszczególnych obywateli, nawet gdyby stanowili oni większość. Państwo jest odbiorcą sprawiedliwości, nie zaś jej twórcą.

5. Nawet w czasach królów ich władza nie była absolutna. Po pierwsze: przyczyną był Bóg, który ustanawia i strąca władców z ich tronów. Po drugie: z Bożego zarządzenia istniał system kontroli i decentralizacji odpowiedzialności w państwie. Przykładowo, Bóg nakazał Mojżeszowi wybrać sędziów, aby panowali nad tysiącem, setką, pięćdziesiątką i nad dziesiątką (Wj 18.17-22). „Tak odciążysz siebie, a oni ponosić będą odpowiedzialność wraz z tobą”. (18.22).

Izrael był zdecentralizowany na dwanaście plemion. Każde miasto miało własnych sędziów i nadzorców, których zadaniem były sprawiedliwe rządy i wyroki (4 Mj 33.54; 34.13-29; 5 Mj 16.18; 17.14-20, 2 Krn 19.4-11). Było to Bożym zarządzeniem nawet w czasach królów (5 Mj 17.14-20, 2 Krn 19.4-11).

Bóg osądził mieszkańców spod wieży Babel za ograniczenie siebie samych do jednego politycznego ciała (Rdz 11.1-9). Zniszczył Abimelecha za to, że stawiał siebie ponad innych starszych Sychem (Sdz 9). Osądził króla Dawida za to, że dążył do centralizacji władzy (2 Sm 24; 1 Krn 21.1-17; 27.24; 28.2-3). 

Ponieważ ludzie lubią nadużywać swojego autorytetu i ignorować autorytet Boga ponad nimi, decentralizacja jest ochroną przed tyranią. 

6. Jaki więc ustrój państwowy jest wg Pisma Świętego najlepszy? Monarchia? Oligarchia? Demokracja? Cóż, myślę, że chrześcijańska teokracja. 

Martwa wiara w Demosa

Warszawski i gdański marsz zorganizowany przez tzw. Komitet Obrony Demokracji to procesja oznajmiająca "nie ma boga ponad Demosem". Za niego jesteśmy gotowi wyjść z kapci w grudniowy dzień i przenieść naszą wiarę z ciepłych living roomów na ulicę. 

Osobiście mam nic przeciwko obronie mechanizmów demokracji. Brońmy ich. Mam jednak zawsze coś przeciwko obłudnej wierze - czy to w Chrystusa, czy to w Allacha czy to w Demosa. Jeśli bronisz swojego kraju przed obaleniem władzy tego ostatniego, to broń wpływu swojego boga nie tylko przed obecną władzą. Broń go przed *każdą* władzą. Bo jeśli nie przeszkadzało Ci roztrzaskiwanie głowy Demosa przez ostatnie 8 lat, to twoja wiara w niego jest martwa, obłudna. I wszyscy widzą, że nie w obronie demokracji występujesz, lecz w obronie własnych politycznych interesików.

sobota, 12 grudnia 2015

Dlaczego Chanuka nie jest świętem chrześcijan?

Portal pch24.pl informuje (TUTAJ), że w środę wieczorem w Pałacu Prezydenckim Andrzej Duda wraz z przedstawicielami społeczności żydowskiej w Polsce zapalił świeczki z okazji judaistycznego święta Chanuki. Na uroczystość zaproszony został także poseł Robert Winnicki. Lider Ruchu Narodowego odmówił jednak udziału w ceremonii. Powód: wierność Bożym przykazaniom. (fot. Jerzy Dudek/Forum)

„Bardzo dziękuję panu rabinowi za zaproszenie przesłane na moją skrzynkę poselską, ale nie zamierzam zapalać świec chanukowych. Powód? Ten sam, dla którego nie obchodzę ramadanu czy hinduskiego święta holi - I przykazanie” - powiedział R. Winnicki.

Osobiście nie zgodziłbym się z posłem R. Winnickim odnośnie uzasadnienia przyczyn nieobecności. Jest różnica miedzy tymi świętami. Chanuka to święto Bożego ludu w erze Starego Przymierza, nie zaś święto ku czci obcych bóstw. Dziś nie obchodzimy go w Kościele z powodu nieadekwatności (Stary Testament to cienie nowej rzeczywistości), nie zaś dlatego, że nie ma nic wspólnego z naszymi ojcami wiary (Izraelem w ST).

Nie obchodzimy (jako chrześcijanie) ramadanu czy hinduskiego święta holi z powodu tego, że Allach, Wisznu, Sziwa czy Kryszna to bożyszcza ludów. Nikt taki nie istnieje.
Chanuka natomiast nie obchodzimy z tego samego powodu co nie obrzezujemy i nie sprawujemy Paschy. Mesjasz przyszedł. Nie celebrujemy zapowiedzi jego przyszłego Wcielenia. Rozpoznajemy, że ono miało miejsce! Nie obchodzimy cieni, które mówią: Mesjasz przyjdzie i odkupi świat! Celebrujemy rzeczywistość! Ogłaszamy: On przyszedł! Jest nim urodzony z dziewicy Jezus Chrystus w mieście Betlejem! Dlatego w kalendarzu kościelnym znajdują się Adwent, Boże Narodzenie, Wielki Tydzień, Wielkanoc, a nie Chanuka, Święto Namiotów lub Pascha.

czwartek, 10 grudnia 2015

Topik iwentu zależy od sfokusowanego targetu

Każdy porządny, nowoczesny, pop-ewangeliczny Kościół, który organizuje Wieczór Uwielbienia, konferencję, rekolekcje lub dni skupienia - powinien sobie odpowiedzieć na kilka ważkich pytań np.:

- jaki będzie topik iwentu? 
- jaki jest target? 
- na kim chcemy się sfokusować? 
- który ziomek będzie MC na nabo? 
- czy worship lider porusza się w silnym proroczym namaszczeniu? 

 Coś pominąłem? :)

środa, 9 grudnia 2015

Służba Boga

Takiego bądźcie względem siebie usposobienia, jakie było w Chrystusie Jezusie, (6) który chociaż był w postaci Bożej, nie upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Bogu, (7) lecz wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom; a okazawszy się z postawy człowiekiem, (8) uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to do śmierci krzyżowej. - List do Filipan 2.5-8 

Jeśli Jezus uniżył się i stał się sługą tylko ten jeden raz - przychodząc na świat i stając się człowiekiem - oznaczałoby to, że Jego naśladowcy powinni jedynie *od czasu do czasu* służyć innym. Tymczasem Wcielenie było objawieniem tego co Bóg robi i jaki jest od wieczności, nie zaś incydentalnym działaniem, które wcześniej było Jemu nieznane. 

Oznacza to, że naśladować Jezusa oznacza służyć innym ustawicznie, nie zaś od czasu do czasu. Człowiek Jezus Chrystus to nie przeciwieństwo Boga. To najpełniejsze objawienie tego jaki On jest.

poniedziałek, 7 grudnia 2015

"Skandal Bożego Narodzenia. Święta jako wydarzenie religijne, polityczne, kulturowe"

Zapraszam na trzecie w tym roku spotkanie dyskusyjne w spokojnej, kawiarnianej atmosferze organizowane przez Chrześcijańskie Centrum "Antyteza".

Temat spotkania:
"Skandal Bożego Narodzenia. Święta jako wydarzenie religijne, polityczne, kulturowe"

Poruszymy m.in. pytania:
- po co Bóg stał się człowiekiem?
- czy potrzebujemy Świąt w kalendarzu?
- komercjalizacja Świąt, materializm, promocje, "Kevin sam w domu" czyli Boże Narodzenie bez jubilata?
- Boże Narodzenie jako dekonstrukcja sceny politycznej
- Boże Narodzenie w kulturze, czyli kogo obraża choinka, kolędy, życzenia i betlejemski żłóbek w centrum miasta?
- czy Chrystus żyje w Tobie? 

Jeśli chciałbyś porozmawiać, posłuchać innych, podzielić się swoimi przemyśleniami - przyjdź koniecznie.

Widzimy się w Kawiarni "W Starym Kadrze" ul. Grobla I 3/4 w Gdańsku w PONIEDZIAŁEK 14 grudnia o godz.19.00. 

Kawiarnia "W Starym Kadrze":
https://www.facebook.com/WStarymKadrze/?fref=tsprzy

Do kogo adresowane są spotkania:
- wszystkich, którzy chcą dojrzewać w rozumieniu otaczającego świata oraz odkrywać biblijną perspektywę na codzienne życie, rodzinę, kulturę, politykę, ekonomię, prawo itd. i naszą odpowiedzialność w tych sferach
- wszystkich, dla których są to tematy ciekawe, praktyczne, warte uwagi i zaangażowania.

Każdy jest mile widziany. WSTĘP WOLNY.
Na miejscu można zamówić dobrą kawę lub herbatę.

Zapraszamy!

czwartek, 3 grudnia 2015

Czy niebo ma jakiś problem z dziećmi?

Pan Bóg lubi działać w nieprzewidywalny, zaskakujący sposób. Spójrzmy na te niesamowite wersety: 

"Będzie bowiem wielki przed Panem; i wina, i napoju mocnego pić nie będzie, a będzie napełniony Duchem Świętym już w łonie matki swojej". - Ew. Łukasza 1.15 

 "A gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Marii, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, i Elżbieta napełniona została Duchem Świętym, i zawołała donośnym głosem i rzekła: Błogosławionaś ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota twego. A skądże mi to, że matka mojego Pana przyszła do mnie? Bo oto, gdy dotarł do uszu moich głos pozdrowienia twego, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie". - Ew. Łukasza 1.41-44 

Jan Chrzciciel jako dorosły mężczyzna z pewnością nie pamiętał momentu, gdy doświadczał działania Ducha Św. będąc w łonie Elżbiety (Łk 1.15). A jednak Bóg działał w nim od najwcześniejszych chwil i to w zbawczy sposób. O owym radosnym poruszeniu w łonie Elżbiety i napełnieniu Duchem Świętym dowiedział się zapewne od swoich rodziców. Dla Ducha Świętego problemem nie był wiek, ani miejsce, w którym Jan się znajdował. 

Nie zostajemy zbawieni przez pamiętanie momentu kiedy Duch Św. po raz pierwszy napełnił nas, nasze dzieci lub niemowlęta. Tak, powiedziałem "dzieci" i "niemowlęta". Pan Bóg nie ma z tym problemu. My, owszem, niekiedy mamy. 

Warunkiem zbawienia jest rozpoznanie w Jezusie Pana, wiara w Niego - nie zaś pamiętanie pierwszych doświadczeń Bożej łaski w naszym życiu. Jan Chrzciciel już łonie Elżbiety doświadczał więzi z Jezusem (Łk 1.41). Jego wyznaniem wiary były nie tyle słowa (których jeszcze nie znał), ile raczej radosne poruszenie w łonie mamy w odpowiedzi na spotkanie z nienarodzonym jeszcze Jezusem w łonie Marii. 

Doświadczenie Jana nie było jakimś odosobnionym przypadkiem bez związku z tym, jak Bóg działał w historii (i działa dziś). Każde dziecko w Izraelu śpiewało Psalmy wyznając np. to: 

Psalm 22.10-11 - "Tyś mnie wydobył z łona, Uczyniłeś mnie bezpiecznym u piersi matki mojej. Na ciebie byłem zdany od urodzenia. Ty byłeś Bogiem moim od łona matki mojej". 

Psalm 71.5-6 - "Tyś bowiem nadzieją moją, Panie, Boże, Tyś ufnością moją od młodości mojej. Tyś był podporą moją od urodzenia, Tyś pomocą moją od łona matki mojej: O tobie zawsze mówi moja pieśń pochwalna". 

Psalmy są pieśniami Kościoła. Śpiewamy je co tydzień na nabożeństwach. Razem z dzieci. Śpiewają one również również Psalmy 22 i 71 opowiadające o więzi przymierza z Bogiem od najwcześniejszych chwil. Boża łaska wkracza w ludzką grzeszność i wyrywa z czeluści piekła nie czekając na stworzenie jej warunków działania poprzez odpowiedni wiek i intelekt. Niekiedy Bóg zbawia w łonie matki. Innym razem czeka aż 18 miesięcy. A jeszcze innym razem aż 18 lat. 

Nie oczekujemy w życiu naszych dzieci obecności jedynie poprawnego schematu, wedle którego Bóg zbawia. Jeśli ktoś jest w stanie wskazać na dzień, okres nawrócenia - chwała Bogu, ma to swoją wartość. Ale nie dodawajmy do wiary kolejnego kryterium, które stawiamy jako warunek uznania kogoś za chrześcijanina: opowiedzenie dramatycznego świadectwa (moje jest bardzo ciekawe :) i wskazanie na dzień nawrócenia. Byłoby to nadużycie w rodzaju błędu Galacjan (Gal 2-4), którzy uważali, że żywa wiara to mało. Do zbawienia (wg nich) potrzeba czegoś więcej.

Jan Chrzciciel z pewnością nie przeszedłby przez sito oczekiwań "prawdziwego świadectwa nawrócenia" w niektórych społecznościach. Jego świadectwo byłoby dziwne, dla wielu nudne (choć tak naprawdę jest wspaniałe!), nie pasujące do szablonu: 1. Obojętność na Boga i trwanie w grzechu. 2. Pamiętanie dramatycznego nawrócenia. 3. Opowiedzenie przekonującego świadectwa 4. Radykalna zmiana życia w stosunku do dzieciństwa. W jego historii nie ma narkotyków, nastoletniego buntu, "zaliczania" dziewczyn, alkoholowych libacji, lub martwej religijności, z której się nawrócił. Jest poleganie na Bogu "odkąd pamiętam". 

Swojej wiary po raz pierwszy ani nie wyznał ustami, ani z pewnością nie pamiętał kiedy się ona pojawiła. A jednak jest wzorem pobożności i oddania Chrystusowi. To przykład dla nas. Bóg chce abyśmy jako rodzice prowadzili dzieci do Jezusa od najwcześniejszych chwil. I nie stawiajmy Bogu murów kiedy może napełnić je Duchem Świętym i obdarzyć wiarą. Pismo Święte mówi, że Bóg jest ich Bogiem, a one są Jego ludem. Jezus jest ich Panem, a one są Jego małymi uczniami. Kościół jest ich domem, a one są jego domownikami. Stół Pański jest miejscem ich duchowego pokarmu, a Jezus chętnie je przy nim wzmacnia karmiąc i pojąc Ciałem i Krwią.

Świadectwo większości świętych w Starym Testamencie, a także Tymoteusza, czy Tytusa brzmiałyby podobnie co świadectwo Jana: "Wychowany byłem w pobożnym domu. Odkąd pamiętam kocham Boga i ufam Jemu. Z natury jestem grzesznikiem zasługującym na piekło, ale Bóg objął mnie swoją łaską i dał wiarę. Kiedy? To dobre pytanie! To musiało się stać na tyle wcześnie, że tego nie pamiętam. Czy to w niebie stanowi jakiś problem?"

Nic bez Jezusa

"Ja jestem krzewem winnym, wy jesteście latoroślami. Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu; bo beze mnie nic uczynić nie możecie." (Ew. Jana 15.5)
Bez Jezusa nie możemy nic uczynić. Bez Jezusa nie możesz kochać żony jak powinieneś, nie możesz szanować męża jak powinnaś. Bez Jezusa nie możesz poradzić sobie z pornografią, alkoholizmem, wybuchami gniewu, depresją, zranieniami, poczuciem winy. Bez Jezusa nie jesteś w stanie przebaczyć i kochać trudnych ludzi obok ciebie. Bez Jezusa nie możesz wiedzieć po co tu jesteś, co cię czeka po śmierci, poprawnie opisać świata i żyć w nim spełnionym życiem.
Tylko trwając w Nim możesz wydać wiele owocu.

środa, 2 grudnia 2015

Definicja wiary i niewiary

Jedna z najważniejszych charakterystyk niewiary:
- "nie złożyli mu dziękczynienia" (Rzym 1.19).
Jedna z najważniejszych charakterystyk wiary:
- "jedli chleb, nad którym Pan wypowiedział dziękczynienie" (Jn 6.23).

wtorek, 1 grudnia 2015

Obóz Świętych

Jeśli imigranci są Bożym sądem nad Europą, która porzuciła swoje chrześcijańskie dziedzictwo, to rozwiązanie tego problemu nie jest polityczne. Rozwiązanie jest duchowe. A jest nim pokuta i nawrócenie do Chrystusa.
Zdrowe społeczeństwo nie ma czego się obawiać ze strony imigrantów. Kiedy imigrant przybywa do zdrowego społeczeństwa jest mu oznajmiana następująca rzecz:
"Jedno prawo obowiązywać będzie tubylca i cudzoziemca, goszczącego wśród was". (Wj 12.49).
W zdrowym społeczeństwie nie ma prawa szariatu; stref, do których boi się wjeżdżać mieszkaniec, a nawet policja; nie ma islamskich dzielnic, których mieszkańcy nie mają zamiaru poddawać się prawu danego kraju itd. Zdrowe społeczeństwo nie drży przed cudzoziemcem. Ale i nie mówi mu: "Zapraszamy i o nic nie pytamy. A jeśli nie podoba ci się nasza konstytucja, to możesz ją podrzeć".
Oczywiście Bóg nie wymagał od cudzoziemca rezygnacji ze swoich przekonań. Wymagał natomiast respektowania tego samego prawa, które obowiązuje tubylca.
W zdrowym społeczeństwie Bóg mówi, aby jego granice były otwarte dla obcych przybyszów. Dlaczego? Bo Jego lud był przybyszem z innego królestwa.
"Obcy przybysz, który mieszka z wami, niech będzie jako tubylec wpośród was samych; będziesz go miłował jak siebie samego, gdyż i wy byliście obcymi przybyszami w ziemi egipskiej; Ja, Pan, jestem Bogiem waszym". (Kpł 19.34)
Zdrowe społeczeństwo nie ma się czego obawiać ze strony imigrantów. Salomon nie obawiał się wizyty przedstawicieli innej kultury - Królowej Saby z jej poddanymi. To raczej ona była pod wrażeniem jego mądrości i chwały jego królestwa.
Sęk w tym, że nie jesteśmy zdrowym społeczeństwem. Dlatego każda polityczna odpowiedź będzie problematyczna:
- swobodny, niekontrolowany napływ powoduje zagrożenie terroryzmem i islamizacją
- budowanie muru może zostać wykorzystane do powstrzymania zarówno wpływu, jak i wypływu. Mur berliński nie tyle zniechęcał do turystyki z Zachodu. Powstrzymywał przed swobodnym przekraczaniem granicy w *obie* strony.
Dlatego rozwiązanie kryzysu imigranckiego w chorym społeczeństwie, które odwróciło się od swojego Stwórcy znajduje się nie w Brukseli, Budapeszcie lub Warszawie. Znajduje się na krzyżu Golgoty. A naszą odpowiedzią powinno być upamiętanie i nawrócenie.
(na podst. rozważań D. Wilsona z jego bloga)