Na okoliczność Euro 2012 polecam artykuł Jamesa Jordana pt. "Sztuka i zabawa". Jego fragment:
Sport i gry adresowane są do wielu różnych pragnień i tęsknot człowieka: pragnienia zabawy i chwały, żądzy przemocy i osądu. Przyjrzyjmy się każdemu z nich. Chrześcijanin uprawia sport dla zabawy. Jest tak, ponieważ chrześcijanin jest pojednany z Bogiem i cieszy się życiem. Chrześcijanin wie, gdzie i kiedy być poważnym, a gdzie i kiedy można się zrelaksować. Zachowuje powagę w poważnych sprawach, takich jak osąd moralny, a do spraw mniej istotnych, jak na przykład wynik meczu, nabiera odpowiedniego dystansu. Biblia mówi: „Raduj się, młodzieńcze, w swojej młodości i bądź dobrej myśli, póki jesteś młody. Postępuj tak, jak każe ci serce, i używaj, czego pragną twoje oczy, lecz wiedz, że za to wszystko pozwie cię Bóg na sąd. Otrząśnij się z utrapienia swojego serca i odrzuć słabości swojego ciała! Gdyż młodość i jej rozkwit są marnością” (Kzn 11,9-10; ostatnie zdanie nie znaczy, że młodość jest próżna, lecz ulotna). Dzięki pouczeniu Pisma wiemy, co jest ważne i istotne, za co Bóg wezwie nas na sąd, a co może być przedmiotem gry i zabawy.
CAŁOŚĆ
sobota, 30 czerwca 2012
Chrześcijaństwo to nie światopogląd
Chrześcijaństwo to nie tyle światopogląd ile sposób życia. Stąd bliżej mu do socjologii niż filozofii. Zbawienie bowiem nie polega na nabyciu nowych informacji lub zmianie światopoglądu (choć zawierają się w nim), ile przede wszystkim na odnowieniu więzi. Jego kwintesencją jest bycie w społeczności: z Bogiem i Jego Ludem.
Zatem bycie w kościele nie jest "dodatkiem" do naszego zbawienia. Jest jego integralną częścią, tak jak dobre uczynki - będące owocem upamiętania, a nie sposobem uzyskania Bożej przychylności. Bóg zbawia nas na podstawie samej wiary (Rzym 3:23-24) i włącza do kościoła - Ciała Chrystusa. To pakiet. Nie ma zbawienia poza Ciałem Chrystusa ponieważ nie ma Chrystusa będącego Głową innej religii, innego ciała. Pismo nie zna pojęcia: "chrześcijanin poza kościołem" tak samo jak nie zna pojęcia "chrześcijanin prowadzący stary, grzeszny tryb życia".
Zatem bycie w kościele nie jest "dodatkiem" do naszego zbawienia. Jest jego integralną częścią, tak jak dobre uczynki - będące owocem upamiętania, a nie sposobem uzyskania Bożej przychylności. Bóg zbawia nas na podstawie samej wiary (Rzym 3:23-24) i włącza do kościoła - Ciała Chrystusa. To pakiet. Nie ma zbawienia poza Ciałem Chrystusa ponieważ nie ma Chrystusa będącego Głową innej religii, innego ciała. Pismo nie zna pojęcia: "chrześcijanin poza kościołem" tak samo jak nie zna pojęcia "chrześcijanin prowadzący stary, grzeszny tryb życia".
piątek, 29 czerwca 2012
Chrystus obecny w nauczaniu i sakramentach
"Jezus Chrystus obecny jest w nauczaniu i sakramentach Kościoła. By usłyszeć wezwanie Chrystusa do pójścia za Nim, nie potrzeba osobistych objawień. Słuchaj nauki i przyjmuj sakramenty! Słuchaj Ewangelii ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Pana! Oto On, ten sam, którego spotkali uczniowie". - Dietrich Bonhoffer, Mądrość świadectwa
czwartek, 28 czerwca 2012
Rzuty karne to nie loteria
Kilka moich refleksji po wczorajszym meczu:
1. Obecna dominacja Hiszpanii w światowym i europejskim futbolu jest bezdyskusyjna. Proszę zwrócić uwagę, że pochwały w stronę Portugalii polegają na komplementach iż "była z nią w stanie" nawiązać walkę "jak równy z równym". Przed meczami Hiszpanii dziennikarze (i kibice) zwykle zastanawiają się czy rywal jest przygotowany na "podjęcie walki" i czy "ma szansę" na zwycięstwo. Ta terminologia pokazuje perspektywę oceny. Portugalia zasłużyła na pochwałę bo z Mistrzami "nawiązała walkę". Należą jej się za to brawa.
2. Wczorajszy mecz trwał 120 minut i w przekroju całości Espana dominowała we wszystkich elementach gry. 90 minut to była ciasna, twarda walka w środku pola i trudno było wskazać na zdecydowaną przewagę którejkolwiek z drużyn. Hiszpanie jak zwykle dłużej utrzymywali się przy piłce i wymieniali więcej podań, zaś Portugalczycy groźnie kontratakowali. No i te rzuty wolne Cristiano Ronaldo były bardzo niepokojące... Przynajmniej przed ich wykonaniem. :) Ostatnie 30 minut meczu (czyli dogrywka) to już mecz do jednej bramki. Poniższe statystyki pokazują kto miał w przewagę nieomal we wszystkich elementach. Słusznie graczem meczu wybrano Sergio Ramosa. Grał kapitalnie, a jego rzut karny to majstersztyk w stylu Pirlo i Zidane'a.
3. Niektórym nie podoba się styl w jakim Hiszpania wygrywa mecze. Mówi się, że Mistrzowie Świata i Europy nie grają tak finezyjnie jak mogliby i że zwyciężają nisko lub dopiero po rzutach karnych. Tymczasem gra w turniejach typu Euro i Mundial nie polega na wygrywaniu każdego meczu 3-0 w pięknym stylu. Kibiciom owszem należy się np. taki mecz jak np. 4-0 z Irlandią, zaś pozostałe trzeba spokojnie przechodzić by nie być wyprutym i wyeliminowanym na poziomie ćwierćfinału. Turniej to wyczerpująca przeprawa. Gra się na nim ciężkie mecze średnio co 3 dni i to z drużynami, które przeszły sito eliminacji. Tu potrzebny jest zamysł taktyczny oraz przygotowanie kondycyjne. Nie trzeba chyba przypominać jakie były wyniki grupowe, ćwierćfinałowe czy półfinałowe drużyn, które w historii zdobywały MŚ lub ME? Zresztą o czym my mówimy? O tym, że Hiszpania wygrywa za nisko i to nie po 90 minutach? Każda drużyna marzy o wygrywaniu 1-0 z Chorwacją, 2-0 z Francją lub w karnych z Portugalią i tytułach MŚ i ME. Polska bardzo chciała wygrać 1-0 z Czechami, a Anglicy z Włochami, ale jednym i drugim się nie udało, czego bardzo żałują. Dlaczego skoro to takie "godne krytyki"?
4. I najważniejsze: jestem zdecydowanym przeciwnikiem tezy, że "rzuty karne to loteria". To utarty slogan służący najczęściej usprawiedliwianiu porażki i nieskuteczności w egzekwowaniu "jedenastek". Gdyby tak było nikt nie chwaliłby Przemysława Tytonia za obronionego karnego z Grecją (bo i za co skoro jego postawę można przyrównać do wylosowania "trójki" lub "czwórki" w totolotku) lub Jerzego Dudka za finał Ligi Mistrzów. Jeśli ktoś uważa, że to "loteria" nich obroni karnego Iniesty lub sam pokona Ikera Casillasa z jedenastu metrów. Chyba nikt nie powie, że nie ma np. źle wykonanych rzutów karnych lub bramkarzy, którzy są w tym elemencie gry piłkarskiej lepsi od innych. Do tego dochodzą także takie rzeczy jak odporność na presję i doświadczenie w dużej imprezie. Iker Casillas dla Hiszpanii wygrał już kilka meczy w rzutach karnych na Euro i Mundialu. Natomiast Portugalczycy strzelali fatalnie: zwody na rozbiegu, zatrzymywanie się przed piłką... To są błędy piłkarskie, nie zaś "pech w loterii". Hiszpanie niegdyś podobnie strzelali "jedenastki" (i odpadali). Widać, że wyciągnęli wnioski i obecnie karne z nimi to nie loteria lecz mała szansa za zwycięstwo. Po prostu do bramki należy strzelać jak niegdyś Ronald Koeman czyli tak aby bramkarz nawet jeśli wyczuje kierunek lotu piłki to wpadnie z nią do siatki. Dostępu do brami należy zaś strzec jak Iker Casillas. Zatem rzuty karne to element futbolowego rzemiosła i każdy kto poważnie myśli o sukcesach na dużych imprezach musi się na nie przygotować. Szczególnie przy wyrównanych siłach drużyn gdzie istnieje duże prawdopodobieństwo, że karne będą decydowały o sukcesie lub porażce. Drużyna, która ignoruje trening (praktyczny, teoretyczny, psychiczny) w tym względzie i nie szuka najlepszych ustawień w tym elemencie (np. poprzez wybór 5 najlepszych strzelców) jest po prostu nieprzygotowana do odnoszenia sukcesów. Włosi są w półfinale ponieważ mieli lepszego bramkarza niż Anglia. Portugalia wygrała z Czechami ponieważ miała lepszego napastnika. Hiszpania wygrała półfinał ponieważ miała lepszych wykonawców rzutów karnych i lepszego bramkarza niż Portugalia. Zdecydowały piłkarskie umiejętności. Żadna "loteria"... Nie wierzcie w te bzdury.
1. Obecna dominacja Hiszpanii w światowym i europejskim futbolu jest bezdyskusyjna. Proszę zwrócić uwagę, że pochwały w stronę Portugalii polegają na komplementach iż "była z nią w stanie" nawiązać walkę "jak równy z równym". Przed meczami Hiszpanii dziennikarze (i kibice) zwykle zastanawiają się czy rywal jest przygotowany na "podjęcie walki" i czy "ma szansę" na zwycięstwo. Ta terminologia pokazuje perspektywę oceny. Portugalia zasłużyła na pochwałę bo z Mistrzami "nawiązała walkę". Należą jej się za to brawa.
2. Wczorajszy mecz trwał 120 minut i w przekroju całości Espana dominowała we wszystkich elementach gry. 90 minut to była ciasna, twarda walka w środku pola i trudno było wskazać na zdecydowaną przewagę którejkolwiek z drużyn. Hiszpanie jak zwykle dłużej utrzymywali się przy piłce i wymieniali więcej podań, zaś Portugalczycy groźnie kontratakowali. No i te rzuty wolne Cristiano Ronaldo były bardzo niepokojące... Przynajmniej przed ich wykonaniem. :) Ostatnie 30 minut meczu (czyli dogrywka) to już mecz do jednej bramki. Poniższe statystyki pokazują kto miał w przewagę nieomal we wszystkich elementach. Słusznie graczem meczu wybrano Sergio Ramosa. Grał kapitalnie, a jego rzut karny to majstersztyk w stylu Pirlo i Zidane'a.
3. Niektórym nie podoba się styl w jakim Hiszpania wygrywa mecze. Mówi się, że Mistrzowie Świata i Europy nie grają tak finezyjnie jak mogliby i że zwyciężają nisko lub dopiero po rzutach karnych. Tymczasem gra w turniejach typu Euro i Mundial nie polega na wygrywaniu każdego meczu 3-0 w pięknym stylu. Kibiciom owszem należy się np. taki mecz jak np. 4-0 z Irlandią, zaś pozostałe trzeba spokojnie przechodzić by nie być wyprutym i wyeliminowanym na poziomie ćwierćfinału. Turniej to wyczerpująca przeprawa. Gra się na nim ciężkie mecze średnio co 3 dni i to z drużynami, które przeszły sito eliminacji. Tu potrzebny jest zamysł taktyczny oraz przygotowanie kondycyjne. Nie trzeba chyba przypominać jakie były wyniki grupowe, ćwierćfinałowe czy półfinałowe drużyn, które w historii zdobywały MŚ lub ME? Zresztą o czym my mówimy? O tym, że Hiszpania wygrywa za nisko i to nie po 90 minutach? Każda drużyna marzy o wygrywaniu 1-0 z Chorwacją, 2-0 z Francją lub w karnych z Portugalią i tytułach MŚ i ME. Polska bardzo chciała wygrać 1-0 z Czechami, a Anglicy z Włochami, ale jednym i drugim się nie udało, czego bardzo żałują. Dlaczego skoro to takie "godne krytyki"?
4. I najważniejsze: jestem zdecydowanym przeciwnikiem tezy, że "rzuty karne to loteria". To utarty slogan służący najczęściej usprawiedliwianiu porażki i nieskuteczności w egzekwowaniu "jedenastek". Gdyby tak było nikt nie chwaliłby Przemysława Tytonia za obronionego karnego z Grecją (bo i za co skoro jego postawę można przyrównać do wylosowania "trójki" lub "czwórki" w totolotku) lub Jerzego Dudka za finał Ligi Mistrzów. Jeśli ktoś uważa, że to "loteria" nich obroni karnego Iniesty lub sam pokona Ikera Casillasa z jedenastu metrów. Chyba nikt nie powie, że nie ma np. źle wykonanych rzutów karnych lub bramkarzy, którzy są w tym elemencie gry piłkarskiej lepsi od innych. Do tego dochodzą także takie rzeczy jak odporność na presję i doświadczenie w dużej imprezie. Iker Casillas dla Hiszpanii wygrał już kilka meczy w rzutach karnych na Euro i Mundialu. Natomiast Portugalczycy strzelali fatalnie: zwody na rozbiegu, zatrzymywanie się przed piłką... To są błędy piłkarskie, nie zaś "pech w loterii". Hiszpanie niegdyś podobnie strzelali "jedenastki" (i odpadali). Widać, że wyciągnęli wnioski i obecnie karne z nimi to nie loteria lecz mała szansa za zwycięstwo. Po prostu do bramki należy strzelać jak niegdyś Ronald Koeman czyli tak aby bramkarz nawet jeśli wyczuje kierunek lotu piłki to wpadnie z nią do siatki. Dostępu do brami należy zaś strzec jak Iker Casillas. Zatem rzuty karne to element futbolowego rzemiosła i każdy kto poważnie myśli o sukcesach na dużych imprezach musi się na nie przygotować. Szczególnie przy wyrównanych siłach drużyn gdzie istnieje duże prawdopodobieństwo, że karne będą decydowały o sukcesie lub porażce. Drużyna, która ignoruje trening (praktyczny, teoretyczny, psychiczny) w tym względzie i nie szuka najlepszych ustawień w tym elemencie (np. poprzez wybór 5 najlepszych strzelców) jest po prostu nieprzygotowana do odnoszenia sukcesów. Włosi są w półfinale ponieważ mieli lepszego bramkarza niż Anglia. Portugalia wygrała z Czechami ponieważ miała lepszego napastnika. Hiszpania wygrała półfinał ponieważ miała lepszych wykonawców rzutów karnych i lepszego bramkarza niż Portugalia. Zdecydowały piłkarskie umiejętności. Żadna "loteria"... Nie wierzcie w te bzdury.
środa, 27 czerwca 2012
Mocne mury, szerokie bramy
W Księdze Ezechiela mamy opis góry i świątyni (Ez 40-43) o mocnych murach i otwartych bramach. To wzorzec, do którego powinien dążyć chrześcijański kościół.
Są kościoły z szerokimi bramami, ale słabymi murami: są nastawione na ewangelizację, ale mają:
- słabą doktrynę
- luźne nabożeństwo
- brak dyscypliny
- brak biblijnego nauczania.
Są także kościoły z dobrymi murami, które jednak zasłaniają bramy.
Nasze wspólnoty powinny mieć mocne mury i szerokie bramy.
Są kościoły z szerokimi bramami, ale słabymi murami: są nastawione na ewangelizację, ale mają:
- słabą doktrynę
- luźne nabożeństwo
- brak dyscypliny
- brak biblijnego nauczania.
Są także kościoły z dobrymi murami, które jednak zasłaniają bramy.
Nasze wspólnoty powinny mieć mocne mury i szerokie bramy.
wtorek, 26 czerwca 2012
Stół Pański ma swego Gospodarza
Wieczerza Pańska to społeczność z Chrystusem (1 Kor 10:16-17), tak jak zasiadanie do stołu demonów jest społecznością z demonami (1 Kor 10:20-21). Popełnilibyśmy błąd sądząc, że zasiadanie do któregokolwiek z tych stołów nie niesie dla jego uczestników żadnych duchowych konsekwencji. Niektórzy stwierdzają bowiem, że skoro Chrystusa lub demonów nie dostrzegamy fizycznie to oznacza, że są nieobecni przy obu stołach.
Koryntianie przekonali się, że spożywanie chleba i wina przy Stole Pańskim jest czymś daleko więcej niż jedzeniem posiłku w kościele (1 Kor 11:30). Kiedy więc podczas nabożeństwa łamiemy wspólnie chleb i pijemy wino pamiętajmy, że Stół nie jest "bezpański". Ma swego Gospodarza, który jest obecny podczas sakramentalnej uczty. To nie my postanawiamy go zastawić i powspominać dawne czyny nieobecnego już wśród nas Chrystusa. To Gospodarz - Jezus Chrystus - zastawia go przed nami i w mocy Ducha Świętego zaprasza, odżywia i umacnia ciałem i krwią Pańską poprzez chleb i wino.
Koryntianie przekonali się, że spożywanie chleba i wina przy Stole Pańskim jest czymś daleko więcej niż jedzeniem posiłku w kościele (1 Kor 11:30). Kiedy więc podczas nabożeństwa łamiemy wspólnie chleb i pijemy wino pamiętajmy, że Stół nie jest "bezpański". Ma swego Gospodarza, który jest obecny podczas sakramentalnej uczty. To nie my postanawiamy go zastawić i powspominać dawne czyny nieobecnego już wśród nas Chrystusa. To Gospodarz - Jezus Chrystus - zastawia go przed nami i w mocy Ducha Świętego zaprasza, odżywia i umacnia ciałem i krwią Pańską poprzez chleb i wino.
poniedziałek, 25 czerwca 2012
"Wierzę w Sola Scriptura więc po co mi kościół"
Ten błąd polega na subiektywizowaniu treści wiary wedle zasady: ja i moja
Biblia. Kościół jest w najlepszym wypadku pomocny, ale nie jest konieczny w
chrześcijańskim wzroście. Niekiedy ewangeliczni chrześcijanie twierdzą: „Biblia, nie kościół jest moim najwyższym
autorytetem. Dlatego wierzę, że mogę ją samodzielnie czytać i budować
teologiczne wnioski poza kontekstem kościoła i bez konfrontowania z jego
nauczaniem (obecnie oraz w historii).”
Powyższa postawa całkowicie przeczy zasadzie Sola Scriptura. Jest nie
tylko przejawem pychy, niezależności i indywidualizmu, ale także nie rozpoznaje
kontekstu, w jakim Pismo zostało dane oraz w jakim powinno być odczytywane.
Biblia nie spadła na nasze biurka z nieba. Jest ona dokumentem przymierza.
Jej adresatem jest wspólnota kościoła, kościoła widzialnego, nie zaś
ezoterycznego (w ST Izrael, w NT poszczególne zbory/kościoły oraz ich
przywódcy). Dlatego Pismo powinno być wyjaśniane, interpretowane w kontekście
Ludu Bożego.
Biblia jest objawieniem woli Oblubieńca przekazanym Oblubienicy.
Będąc poza kościołem (widzialnym, nie zaś tym w atmosferze lub w obłokach)
wyłączamy się z grona jej adresatów. Oczywiście osobista lektura Pisma, wnioski
badaczy, antropologów biblijnych, komentatorów są cennym źródłem poznania lecz
powinny być osadzone w kontekście kościoła i konfrontowane, porównywane, badane
z jego nauczaniem.
niedziela, 24 czerwca 2012
Na Drugi Brzeg
Na dobry początek Dnia Pańskiego. Jeden z moich ulubionych kawałków ever. Od 2:41 min. gdy ten chłopaczek wyznaje swoją wiarę - mam ciary :) Po prostuuuu czad!
sobota, 23 czerwca 2012
Aby zamieścić komentarz musisz się zarejestrować
Drodzy, z powodu nadużywania przez niektórych czytelników braku konieczności logowania przy zamieszczaniu komentarzy wprowadziłem konieczność rejestracji. Nie jest to czasochłonna rzecz, a mam nadzieję, że pomoże w nie zaśmiecaniu dyskusji i komforcie, kulturze ich prowadzenia. Z pozdrowieniem.
piątek, 22 czerwca 2012
Dwadzieścia jeden słów do ojców
Douglas Wilson
1. Kochaj Jezusa Chrystusa i wyrażaj tę miłość poprzez uwielbienie Jego Ojca w mocy Ducha Świętego. Rób to na zgromadzeniach rodziny Bożej w Dzień Pański. Nabożeństwo jest ogromnie ważną sprawą. Bóg uczci tych, którzy czczą Jego (1 Sm 2:30).
2. Kochaj swoje dzieci kochając ich matkę. Kochaj ich matkę kochając jej dzieci. To jest główny sposób w jaki ewangelia powinna być głoszona w twoim domu (Ef 5:25)
3. Ucz je kochać zasady, co nie jest tą samą rzeczą, co zwykłe oczekiwanie poddania się zasadom (na jakiś czas). Jest to kwestia lojalnego serca (Prz 23:26). Ucz je kochać zasady (i bycia lojalnym wobec ciebie) samemu kochając zasady (będąc lojalnym wobec nich).
4. Twój ogród Tak powinien zawierać drzewo Nie, nie zaś odwrotnie (Rdz 2:16). Bóg nie jest skąpcem i nie powinieneś Go przedstawiać w taki sposób. W Chrystusie wszystkie obietnice są Tak i Amen (2 Kor 1:20). Przypominaj im Boga, któremu służysz.
5. Daj im Torę, a nie Talmud (Mt 22:40). Prawo Boże jest proste do zrozumienia i łatwo je streścić. Jeśli zasady twojego domu są skomplikowane i bizantyńskie, to masz problem. Dobrze pamiętam podsumowanie zasad mojego ojca, który oczekiwał od nas: „żadnego nieposłuszeństwa, żadnego kłamstwa, żadnego braku respektu wobec twojej mamy”. Widzicie? Życie jest dobre.
6. Uświadom dzieci, że wszyscy potrzebują się nawrócić (Ef 2:3), ale nie czyń tego stosując nierówną wagę i miarę. Jeśli wymagasz od dzieci niemożliwego, stajesz się przyczyną ich potknięcia. Strzeż się koła młyńskiego w prowadzeniu ich do Chrystusa (Mt 18:6).
7. Słuchaj ich. Są ludźmi. Rozmowa z nimi jest możliwa (Prz 18:13)
8. Ich jedzenie, schronienie i odzież są ważniejsze niż twoje zabawki (2 Mj 21:10)
9. Pamiętaj ich schemat dnia (Ps.103:14). Nie przetrzymuj ich czasu na drzemkę ani nie zmuszaj do siedzenia do 23.30, by potem karcić je gdy upadają. Sam zasługujesz wtedy na karę za krytykowanie ich.
10. Jedzcie razem i niech to nie będzie tylko tankowanie. W ten sposób rodziny stają się towarzyszami. Hojność, z której wynika wspólnota stołu to wielka rzecz w Piśmie (Prz 11:25), dlaczego więc miałbyś pozbawić jej twoją rodzinę? Jeśli połowa posiłków jest spożywana nad zlewem, to sam oceń waszą sytuację.
11. Szanuj swoich synów i kochaj swoje córki (Ef 5: 33, 25). Twoje dzieci są różne i te różnice powinny być szanowane. To oczywiście nie znaczy, że nie musisz kochać swoich synów lub respektować córek, ale wskazuje to na kierunek, w którym należy się udać.
12. Opowiadajcie razem historie. Słuchajcie historii razem. Ewangelia jest historią (1 Kor 15:3nn) i prawdziwie poznajemy się nawzajem poznając ten gatunek literacki. Przez opowiadanie historii uświadamiamy sobie, że uczestniczymy w jednej z nich.
13. Zapewnij swoim dzieciom chrześcijańską edukację (Ef 6:4). To musi być prawdziwa edukacja, pełna życia i śmiechu. Sala szkolna to nie kaplica (5 Mj 14:21).
14. Powinieneś pragnąć domu pełnego Pisma, domu pełnego radości, domu pełnego muzyki (Ef 5:19; Kol 3:16). Pobożne wychowywanie jest napełnione Duchem i nie może być napełnione Duchem bez muzyki.
15. Spędzaj z dziećmi dużo czasu i nie obwiniaj się brakiem tzw. „dobrego czasu” (5 Mj 6:4-9).
16. Dyscyplina powinna być darem, a nie szarpaniem. Jeśli bierzesz odwet wobec swoich dzieci, wówczas cała sprawa staje się samolubstwem (Gal 6:1).
17. Dyscyplina powinna być rozważna, a nie stawać się okazją dla ciebie, aby posunąć się do ostateczności. (Prz 18:17). Czasami dzieci mogą prowokować do ich niesprawiedliwego traktowania i potem ponoszą tego konsekwencje, ale ojcowie powinni walczyć o utrzymanie sprawiedliwości w domu. Faworyzowanie dzieci, nawiasem mówiąc, prowadzi do niesprawiedliwości.
18. Ból dyscypliny powinien być ostry, a nie przewlekły. Biblia mówi, że dyscyplina powinna być bolesna (Hbr 12:11), ale nie powinien być to ustawiczny ból tydzień po tygodniu. Strapienie nie jest dyscypliną.
19. Celem dyscypliny jest przywrócenie więzi (Hbr 12:11), a nie karanie. Istnieje różnica pomiędzy dyscypliną i karą. Dyscyplina jest korektą i jest zakończona kiedy korekta jest osiągnięta. Nie jesteś w stanie spowodować aby wszystkie dzieci spędzały tyle samo czasu w kadzi ze względu na "równość".
20. Podzielona dyscyplina jest niebezpieczna. Ojciec i matka powinni być w tej sprawie razem. Pismo wymaga szacunku dla obojga rodziców (Wj 20:12), a więc powinni ze sobą współpracować. Nie pozwalaj dzieciom stosować taktyki "dziel i rządź".
21. Przygotuj ich do niezależności (Rdz 2:24). Nie popełniaj błędu lekceważąc grzech, gdy jest mały i słodki, aby próbować rozprawić się z nim później, kiedy wszystko zaczyna wyglądać o wiele bardziej poważnie. I znów – pamiętaj, że Jezus jest zawsze celem.
Tłum. Paweł i Jola Bartosik
Autor jest pastorem kościoła reformowanego Christ Church w Moscow, Idaho (USA)
1. Kochaj Jezusa Chrystusa i wyrażaj tę miłość poprzez uwielbienie Jego Ojca w mocy Ducha Świętego. Rób to na zgromadzeniach rodziny Bożej w Dzień Pański. Nabożeństwo jest ogromnie ważną sprawą. Bóg uczci tych, którzy czczą Jego (1 Sm 2:30).
2. Kochaj swoje dzieci kochając ich matkę. Kochaj ich matkę kochając jej dzieci. To jest główny sposób w jaki ewangelia powinna być głoszona w twoim domu (Ef 5:25)
3. Ucz je kochać zasady, co nie jest tą samą rzeczą, co zwykłe oczekiwanie poddania się zasadom (na jakiś czas). Jest to kwestia lojalnego serca (Prz 23:26). Ucz je kochać zasady (i bycia lojalnym wobec ciebie) samemu kochając zasady (będąc lojalnym wobec nich).
4. Twój ogród Tak powinien zawierać drzewo Nie, nie zaś odwrotnie (Rdz 2:16). Bóg nie jest skąpcem i nie powinieneś Go przedstawiać w taki sposób. W Chrystusie wszystkie obietnice są Tak i Amen (2 Kor 1:20). Przypominaj im Boga, któremu służysz.
5. Daj im Torę, a nie Talmud (Mt 22:40). Prawo Boże jest proste do zrozumienia i łatwo je streścić. Jeśli zasady twojego domu są skomplikowane i bizantyńskie, to masz problem. Dobrze pamiętam podsumowanie zasad mojego ojca, który oczekiwał od nas: „żadnego nieposłuszeństwa, żadnego kłamstwa, żadnego braku respektu wobec twojej mamy”. Widzicie? Życie jest dobre.
6. Uświadom dzieci, że wszyscy potrzebują się nawrócić (Ef 2:3), ale nie czyń tego stosując nierówną wagę i miarę. Jeśli wymagasz od dzieci niemożliwego, stajesz się przyczyną ich potknięcia. Strzeż się koła młyńskiego w prowadzeniu ich do Chrystusa (Mt 18:6).
7. Słuchaj ich. Są ludźmi. Rozmowa z nimi jest możliwa (Prz 18:13)
8. Ich jedzenie, schronienie i odzież są ważniejsze niż twoje zabawki (2 Mj 21:10)
9. Pamiętaj ich schemat dnia (Ps.103:14). Nie przetrzymuj ich czasu na drzemkę ani nie zmuszaj do siedzenia do 23.30, by potem karcić je gdy upadają. Sam zasługujesz wtedy na karę za krytykowanie ich.
10. Jedzcie razem i niech to nie będzie tylko tankowanie. W ten sposób rodziny stają się towarzyszami. Hojność, z której wynika wspólnota stołu to wielka rzecz w Piśmie (Prz 11:25), dlaczego więc miałbyś pozbawić jej twoją rodzinę? Jeśli połowa posiłków jest spożywana nad zlewem, to sam oceń waszą sytuację.
11. Szanuj swoich synów i kochaj swoje córki (Ef 5: 33, 25). Twoje dzieci są różne i te różnice powinny być szanowane. To oczywiście nie znaczy, że nie musisz kochać swoich synów lub respektować córek, ale wskazuje to na kierunek, w którym należy się udać.
12. Opowiadajcie razem historie. Słuchajcie historii razem. Ewangelia jest historią (1 Kor 15:3nn) i prawdziwie poznajemy się nawzajem poznając ten gatunek literacki. Przez opowiadanie historii uświadamiamy sobie, że uczestniczymy w jednej z nich.
13. Zapewnij swoim dzieciom chrześcijańską edukację (Ef 6:4). To musi być prawdziwa edukacja, pełna życia i śmiechu. Sala szkolna to nie kaplica (5 Mj 14:21).
14. Powinieneś pragnąć domu pełnego Pisma, domu pełnego radości, domu pełnego muzyki (Ef 5:19; Kol 3:16). Pobożne wychowywanie jest napełnione Duchem i nie może być napełnione Duchem bez muzyki.
15. Spędzaj z dziećmi dużo czasu i nie obwiniaj się brakiem tzw. „dobrego czasu” (5 Mj 6:4-9).
16. Dyscyplina powinna być darem, a nie szarpaniem. Jeśli bierzesz odwet wobec swoich dzieci, wówczas cała sprawa staje się samolubstwem (Gal 6:1).
17. Dyscyplina powinna być rozważna, a nie stawać się okazją dla ciebie, aby posunąć się do ostateczności. (Prz 18:17). Czasami dzieci mogą prowokować do ich niesprawiedliwego traktowania i potem ponoszą tego konsekwencje, ale ojcowie powinni walczyć o utrzymanie sprawiedliwości w domu. Faworyzowanie dzieci, nawiasem mówiąc, prowadzi do niesprawiedliwości.
18. Ból dyscypliny powinien być ostry, a nie przewlekły. Biblia mówi, że dyscyplina powinna być bolesna (Hbr 12:11), ale nie powinien być to ustawiczny ból tydzień po tygodniu. Strapienie nie jest dyscypliną.
19. Celem dyscypliny jest przywrócenie więzi (Hbr 12:11), a nie karanie. Istnieje różnica pomiędzy dyscypliną i karą. Dyscyplina jest korektą i jest zakończona kiedy korekta jest osiągnięta. Nie jesteś w stanie spowodować aby wszystkie dzieci spędzały tyle samo czasu w kadzi ze względu na "równość".
20. Podzielona dyscyplina jest niebezpieczna. Ojciec i matka powinni być w tej sprawie razem. Pismo wymaga szacunku dla obojga rodziców (Wj 20:12), a więc powinni ze sobą współpracować. Nie pozwalaj dzieciom stosować taktyki "dziel i rządź".
21. Przygotuj ich do niezależności (Rdz 2:24). Nie popełniaj błędu lekceważąc grzech, gdy jest mały i słodki, aby próbować rozprawić się z nim później, kiedy wszystko zaczyna wyglądać o wiele bardziej poważnie. I znów – pamiętaj, że Jezus jest zawsze celem.
Tłum. Paweł i Jola Bartosik
Autor jest pastorem kościoła reformowanego Christ Church w Moscow, Idaho (USA)
czwartek, 21 czerwca 2012
"Księża mają kochanki (a ja pornografię)"
Hipokryzja czyni z człowieka duchową ruinę.
Są ludzie, którzy grają całe życie. Zarzucają innym, że nie kochają afrykańskich dzieci,
a sami pogardzają sąsiadem. Mówią, że księża mają kochanki, a są uzależnieni od
pornografii. Mówią, że politycy to kłamcy udając jednocześnie pobożnych chrześcijan.
Pismo Święte naucza:
(13) Nikt jednak o nim nie mówił jawnie z obawy przed Żydami - Jn 7:13
(13) Nikt jednak o nim nie mówił jawnie z obawy przed Żydami - Jn 7:13
(22) Tak mówili rodzice jego, bo się bali Żydów;
albowiem Żydzi już postanowili między sobą wyłączyć z synagogi każdego, kto
wyzna, że On jest Chrystusem. - Jn 9:22
Paliwem hipokryzji
jest strach. Wiemy,
że coś jest dobre i słuszne, ale wstydzimy się do tego przyznać. Wiemy także, że coś jest złe i plugawe, ale nie porzucamy tego. Boimy się. Udajemy kogoś
innego z obawy przez nieprzychylną reakcją. To hipokryzja.
Pismo naucza, że obłudę należy odrzucić, wywlec nawet kosztem pewnych konsekwencji np. że ktoś dowie się, że byłeś kimś innym, że grałeś. To jest bolesne, ale i uwalniające. Zawsze możesz przestać grać i żyć w wolności. Możesz przestać udawać być kochającym mężem i być kochającym mężem, możesz przestać udawać być dobrym chrześcijaninem i być dobrym chrześcijaninem.
Pismo naucza, że obłudę należy odrzucić, wywlec nawet kosztem pewnych konsekwencji np. że ktoś dowie się, że byłeś kimś innym, że grałeś. To jest bolesne, ale i uwalniające. Zawsze możesz przestać grać i żyć w wolności. Możesz przestać udawać być kochającym mężem i być kochającym mężem, możesz przestać udawać być dobrym chrześcijaninem i być dobrym chrześcijaninem.
Pismo mówi abyśmy poddawali ocenie nasze motywacje.
Co nami kieruje? 2 Kor
13:5 (5) Poddawajcie samych siebie próbie, czy
trwacie w wierze, doświadczajcie siebie; czy nie wiecie o sobie, że Jezus
Chrystus jest w was? Chyba żeście próby nie przeszli.
Jeśli bierzesz
udział w Wieczerzy Pańskiej, a następnie nie chcesz mieć społeczności z chrześcijanami w ciągu
tygodnia – jesteś hipokrytą. Jeśli w kościele łamiesz chleb z kimś do kogo
żywisz urazę – jesteś hipokrytą.
Bóg nigdy nie miał upodobania z zewnętrznościach. Nawet gdy Izraelici
poprawnie składali ofiary usłyszeli słowa: „(21)
Nienawidzę waszych świąt, gardzę nimi, i nie podobają mi się wasze uroczystości
świąteczne. (22) Nawet gdy mi składacie
ofiary całopalne i ofiary z pokarmów, nie mam w nich upodobania, a na ofiary
pojednania z tłustych waszych cieląt nie mogę patrzeć. (23) Usuń
ode mnie wrzask twoich pieśni!I nie chcę słyszeć brzęku twoich harf. (Ks. Amosa 5:18-23).
Dlaczego? Ponieważ ich serce było daleko od Boga.
Ludzi możesz oszukać powierzchownością, zewnętrznością, pozorami, ale nie Boga.
I to jest największym
problemem hipokryzji: nie rozumiemy jaki jest Bóg. Myślimy, że skoro można
przed ludźmi ukryć hipokryzję to przed Bogiem również. Strzeżmy
się tego!
Kilka pomocnych rad:
1.
Wyznawaj grzech hipokryzji na bieżąco i porzucaj go. Pamiętaj, że Bóg cię widzi. Nawet
jeśli jesteś idealnie wyszkolony w udawaniu przed ludźmi.
2.
Chcesz wiedzieć czy jesteś hipokrytą w jakiejś dziedzinie? Pomyśl – czy są
jakieś rzeczy, których byś się wstydził gdyby dowiedział się o tym brat lub
siostra z kościoła? Ile grzechów ukrywasz przed małżonkiem? Jak często grasz
kogoś innego niż jesteś?
3.
Znajdź osobę lub osoby przed którymi mógłbyś być szczery w walce z
grzechem, postawą, która jest twoją drugą twarzą, a którą chcesz porzucić.
Niech to będzie dla ciebie ktoś na tyle zaufany, że dotrzyma tajemnicy, nie
potępi cię i wesprze w twojej walce. Ucz się być "przezroczysty". Szukaj wsparcia
u innych: małżonka, przyjaciela, duszpasterza. Nie udawaj, że jesteś silny.
4. Módl się by Chrystus pokazywał ci ukryte
grzechy, które w obliczu hipokryzji nie mamy chęci ani ostrości widzenia. Módl
się by Duch Św. obdarzył cię siłą byś odwrócił się od nich. Życie w kłamstwie
jest życiem w niewoli. Chrystus powołał nas do wolności.
środa, 20 czerwca 2012
Homeschoolersi po egzaminach
Nasze dzieci po zdanych egzaminach dla edukatorów domowych w Chrześcijańskiej Szkole Podstawowej im. Króla Dawida w Poznaniu. Swoją drogą - polecam tą szkołę zainteresowanym rodzicom. Jak widać odległość nie jest problemem w homeschoolingu. Wszak cały świat jest klasą szkolną :-) Więcej TUTAJ.
Świat jako szkolna klasa
Kiedy uczysz w domu, całe życie staje się okazją do edukacji i zastosowania słów z Księgi Powtórzonego Prawa 6:6-8 nt. codziennego uczniostwa dzieci - w kuchni, samochodzie, biurze, ogrodzie, na podwórku, w każdym miejscu. Nie jesteś związany ograniczeniami masowej edukacji, uczeniem "kiedy" i "gdzie". Znajdujesz okazje do uczenia w każdym możliwej sytuacji i środowisku. Przyjmujesz rolę nauczyciela dla swoich dzieci we wszystkich dziedzinach życia: akademickim, fizycznie i duchowo.
Kiedy uczysz domowo, świat jest twoją klasą.
źródło: visionforum.com
wtorek, 19 czerwca 2012
Wasz dziadek ich widział
Wczoraj w Gdańsku miałem okazję oglądać na żywo jedną z najlepszych piłkarskich ekip w historii tej dyscypliny, Mistrzów Świata i Europy: Hiszpanię. Oglądanie meczu w TV w porównaniu z tym to substytut piłki nożnej i sportowych wrażeń. Kiedyś wezmę na kolana wnuków (mam nadzieję, że będzie to jeszcze legalne) i opowiem im przy kominku lub miejscu na niego o Xavim, Inieście, Alonso, Silvie, Torresie, Pique, Ramosie, Fabregasie, Villi i Cassilasie - pokoleniu, które zdominowało światowy i europejski futbol na wiele lat. I dodam: wasz dziadek widział to na własne oczy :)
TUTAJ wrzuciłem zdjęcia.
TUTAJ wrzuciłem zdjęcia.
poniedziałek, 18 czerwca 2012
Jeden zestaw wersetów ponad innym
Ktoś kto mówi o
miłosierdziu, pokoju, jedności w absolutystyczny sposób zachowuje się jak małe
dziecko, które znajduje młotek. I nagle wszystko zaczyna w jego oczach wyglądać jak
gwoździe.
Kiedy ktoś odkrywa
jak bardzo Biblia wychwala miłosierdzie (co Biblia naprawdę czyni) łatwo
zapomina o wielu fragmentach, które mówią o nieokazywaniu miłosierdzia.
Bóg okazuje miłosierdzie tysiącom pokoleń (4 Mj 14:18, 5 Mj 7:9). Jednocześnie
Bóg jest tym, który odrzuca okazywanie miłosierdzia Iz 9:17, Oz 1:6.
Odpowiedzią wiary
na to napięcie jest zaakceptowanie wszystkiego, całości nauczania Słowa i
pozwolenie Bogu by poukładał nam w głowie to co wydaje się być porozrzucane,
sprzeczne. Odpowiedź niewiary to uprzywilejowanie jednego zestawu wersetów
ponad innymi, zaś z czasem zapomnienie, że takie wersety istnieją.
Tak często działa
nasza teologia: znajdujemy wersety nt. Bożej suwerenności i ludzkiej
odpowiedzialności więc lubimy jedną ich część stawiać ponad innymi. Z czasem
natomiast zaprzeczamy, że ta druga część wersetów istnieje. Mamy wersety o
człowieczeństwie i bóstwie Pana Jezusa. Więc opowiadamy się tylko za jednym pakietem.
Mamy wersety mówiące o możliwości złamania przymierza i nieutracalności
zbawienia. Wolimy na jedną część zakryć oczy. Z powodu uprzywilejowania jednej
części wersetów – rodzą się herezje i błędy teologiczne.
Weźmy biblijne znaczenie słów świat, wybranie, odrodzenie, wszyscy. To pojęcia, które w Piśmie mają więcej niż jedno znaczenie. Lubimy jednak okopać się
w jednym z nich by usunąć napięcie związane z ich kilkoma znaczeniami.
środa, 13 czerwca 2012
Jestem jak Franciszek Smuda
Kilka moich refleksji po meczu Polska- Rosja.
1. Duże brawa dla polskich piłkarzy za to, że nie dali rozwinąć skrzydeł Rosjanom. Rywale nie mieli przestrzeni by rozwijać szybkie kontrataki, które były kluczem do wysokiego zwycięstwa z Czechami (lub jak ktoś woli: z Cześkami).
2. Oczywiście nasi również grali dość chaotycznie, szczególnie w środku pola gdzie mieliśmy problemy z dokładnymi podaniami. To spowodowało brak dobrych, prostopadłych dograń do R. Lewandowskiego.
3. Remis spowodował, że Rosja nie może odpuścić meczu z Grekami co oznacza, że jeśli wygramy ostatni mecz to nie tylko wchodzimy, ale jest nawet szansa na awans z 1 miejsca. Oczywiście jeśli w drugim meczu państwo w kryzysie zwycięży lub zremisuje z państwem imperialnym.
4. Najbardziej zastanawia mnie jednak... zadowolenie po remisie. Oczywiście rozumiem, że remis przedłuża nasze szanse, że w końcu ostatni mecz nie będzie o honor, ale o wszystko. Pamiętajmy jednak, że graliśmy w Warszawie, a nie w Moskwie. Byliśmy gospodarzami tego meczu i cel w meczach z takimi drużynami jak Rosja powinien być jeden: wygrana.Tymczasem przed meczem telewizja pokazała przez kilka sekund trenera Smudę zagrzewającego naszych piłkarzy do gry słowami: "Nie stoimy na straconej pozycji. Głowa do góry. Rosja to nie Brazylia".
"Nie stoimy na straconej pozycji". "Głowa do góry". To są słowa skierowane do 9-letniego chłopca przed bójką z 13-latkiem, a nie do gospodarzy Euro, który ma aspiracje gry w ćwierćfinale tej imprezy. Ponadto były to słowa przed meczem z drużyną, która żadną potęgą europejską nie jest. To my sami nadmuchaliśmy ten rosyjski balon i postanowiliśmy się go bać po wysokiej wygranej Rosjan z Czechami.
Trener powinien raczej dopingować: "Panowie. Rosja to nie Andora, ale nadal to żaden problem dla nas! Siadamy na nich ostro, ogrywamy i wracamy do hotelu! No, panowie! Kolacja czeka! Zjadamy ich!"
5. Słowa Franciszka Smudy były wyrazem nastawienia nas wszystkich dlatego remisy ze średniakami europejskimi na własnym boisku odbieramy jako sukcesy. A nie powinniśmy. O ile oczywiście aspirujemy do gry w ćwierćfinale takiej imprezy jak Euro 2012.
6. Oczywiście cieszę się z remisu bo jestem taki jak Franciszek Smuda :)
1. Duże brawa dla polskich piłkarzy za to, że nie dali rozwinąć skrzydeł Rosjanom. Rywale nie mieli przestrzeni by rozwijać szybkie kontrataki, które były kluczem do wysokiego zwycięstwa z Czechami (lub jak ktoś woli: z Cześkami).
2. Oczywiście nasi również grali dość chaotycznie, szczególnie w środku pola gdzie mieliśmy problemy z dokładnymi podaniami. To spowodowało brak dobrych, prostopadłych dograń do R. Lewandowskiego.
3. Remis spowodował, że Rosja nie może odpuścić meczu z Grekami co oznacza, że jeśli wygramy ostatni mecz to nie tylko wchodzimy, ale jest nawet szansa na awans z 1 miejsca. Oczywiście jeśli w drugim meczu państwo w kryzysie zwycięży lub zremisuje z państwem imperialnym.
4. Najbardziej zastanawia mnie jednak... zadowolenie po remisie. Oczywiście rozumiem, że remis przedłuża nasze szanse, że w końcu ostatni mecz nie będzie o honor, ale o wszystko. Pamiętajmy jednak, że graliśmy w Warszawie, a nie w Moskwie. Byliśmy gospodarzami tego meczu i cel w meczach z takimi drużynami jak Rosja powinien być jeden: wygrana.Tymczasem przed meczem telewizja pokazała przez kilka sekund trenera Smudę zagrzewającego naszych piłkarzy do gry słowami: "Nie stoimy na straconej pozycji. Głowa do góry. Rosja to nie Brazylia".
"Nie stoimy na straconej pozycji". "Głowa do góry". To są słowa skierowane do 9-letniego chłopca przed bójką z 13-latkiem, a nie do gospodarzy Euro, który ma aspiracje gry w ćwierćfinale tej imprezy. Ponadto były to słowa przed meczem z drużyną, która żadną potęgą europejską nie jest. To my sami nadmuchaliśmy ten rosyjski balon i postanowiliśmy się go bać po wysokiej wygranej Rosjan z Czechami.
Trener powinien raczej dopingować: "Panowie. Rosja to nie Andora, ale nadal to żaden problem dla nas! Siadamy na nich ostro, ogrywamy i wracamy do hotelu! No, panowie! Kolacja czeka! Zjadamy ich!"
5. Słowa Franciszka Smudy były wyrazem nastawienia nas wszystkich dlatego remisy ze średniakami europejskimi na własnym boisku odbieramy jako sukcesy. A nie powinniśmy. O ile oczywiście aspirujemy do gry w ćwierćfinale takiej imprezy jak Euro 2012.
6. Oczywiście cieszę się z remisu bo jestem taki jak Franciszek Smuda :)
wtorek, 12 czerwca 2012
Książę Pokoju uczy sztuki wojennej
C.S. Lewis
w jednym ze swoich esejów napisał, że kościół wyprodukował
dwa rozwiązania jeśli chodzi o reakcję
na okropieństwo wojny: pacyfizm i rycerskość. Biblia jednak naucza, że nie powinniśmy szukać pokoju za wszelką cenę tam gdzie powinniśmy
walczyć.
Marcin
Luter powiedział Kiedy lew
leży wraz z barankiem przedwcześnie, baranek musi być często wymieniany. Rycerskość zamiast
pacyfizmu działa o wiele bardziej efektywnie. I ma jedną
cechę, której pacyfizm nie posiada: naśladowanie Chrystusa. Wojownik,
który walczy z mocą i okazuje
miłosierdzie ktoś, kto naśladuje
Pana w sposób kompleksowy.
Sprawiedliwy pokój jest chwalebną rzeczą (Iz 11:9)
ale nie może nigdy stać w opozycji do sprawiedliwej wojny. Sam Bóg jest Wojownikiem, który uczy nas sztuki
wojennej (Ps 144:1). Czyni to sam Książę Pokoju (Iz 9:6).
Niestety żyjemy w
świecie, w którym wiele spraw traktuje się w sposób absolutystyczny. Kiedy Pismo mówi
nam abyśmy dążyli do pokoju nie oznacza to, że zawsze w każdej sytuacji, bez
względu na wszystko mamy do niego dążyć. To podstawowy błąd pacyfizmu.
Problem pacyfizmu nie polega na tym, że twierdzi zbyt wiele, ale na tym czemu zaprzecza. Mianowicie, że
są sytuacje gdy należy okazać siłę i wojna jest słuszna, sprawiedliwa, a pokój za wszelką cenę oznaczałby zgodę na niesprawiedliwość,
okrucieństwo, niewolę i śmierć.
Mówiąc więc o
takich pojęciach jak miłosierdzie, łaska, pokój – musimy być konkretni. Musimy mówić co one
oznaczają i czemu zaprzeczają. Niekiedy zapominamy, że szerzenie Bożego Królestwa polega m.in. na bitwie z
bezbożnością. Głosząc ewangelię coś afirmujemy, ale i coś zwalczamy. Do jednych lgniemy, innych zaś powinniśmy omijać szerokim
łukiem (Przyp. Sal 7:6-10, Psalm 1). Musimy porzucić
sentymentalizm, który mówi: "Nie czyń różnicy. Wszyscy to wszyscy".
Trójca Święta i nabożeństwo - kazanie w mp3
TUTAJ można odsłuchać kazania z naszego nabożeństwa pt. "Trójca Święta i nabożeństwo".
poniedziałek, 11 czerwca 2012
Siła miłosierdzia
Jako chrześcijanie
jesteśmy wezwani do okazywania miłosierdzia innym ponieważ Bóg jest
miłosierny dla nas. Musimy być jednak uważni. Miłosierdzie bowiem nie
może być bezrefleksyjne ponieważ Boże miłosierdzie nie jest bezrefleksyjne.
Kiedy Bóg okazuje nam miłosierdzie nie mówi: „Poczekaj. Znajdę coś w
kieszeni. Aaaa... masz. Daję ci”. Niekiedy w taki sposób
podchodzimy do miłosierdzia: nie potrafiłem odmówić komuś pomocy, jedzenia,
pieniędzy. Tak naprawdę okazaliśmy brak asertywności i słabość, a nie miłosierdzie.
Jednym z
największych zagrożeń dla chrześcijan, którzy kierują się miłosierdziem jest
zapominanie o jego kontekście.
Psalm 136:13-20
(13) On rozdzielił Morze Czerwone na części,
Albowiem na wieki trwa łaska jego! (14) I
przeprowadził Izraela środkiem jego, Albowiem na wieki trwa łaska jego! (15)
Wrzucił faraona i wojsko jego w Morze Czerwone, Albowiem na wieki trwa łaska
jego! (16) Prowadził lud swój przez
pustynię, Albowiem na wieki trwa łaska jego! (17) Pobił
królów wielkich, Albowiem na wieki trwa łaska jego! (18) Zabił
potężnych królów, Albowiem na wieki trwa łaska jego! (19)
Sychona, króla Amorejczyków, Albowiem na wieki trwa łaska jego! (20) I
Oga, króla Baszanu, Albowiem na wieki trwa łaska jego!
Czytamy takie
fragmenty jak ten i niekiedy nasze sympatie są z faraonem, królami, Ogiem
królem Baszanu, Syhonem królem Amorejczykjów. Pytamy: co z miłosierdziem dla
nich? Jednak Pismo nie uczy
nas zadawania takich pytań. Fakt, że je zadajemy pokazuje, że ktoś nauczył nas
zadawać niewłaściwe pytania. Jeśli je zadajemy – nie rozumiemy
miłosierdzia. Pismo czyni
powiązanie między sprawiedliwością, Bożą siłą, potęgą, a miłosierdziem.
Miłosierdzie to nie rezygnacja z innych Bożych cech.
Rozważmy proroctwo
o Judaszu i zobaczmy
przyczynę wydania wyroku -
Ps 109:6-16. Bóg nie
okazał Judaszowi miłosierdzia ponieważ apostoł sam go nie okazywał. Oczywiście grał
bardzo dobrze w grę pt. "Wrzuć dla biednego". Był bardzo "przejęty" faktem, że drogoceny olejek nie został użyty dla dobra ubogich – Jn
12:4-5. Jednak prawdziwa przyczyna była taka, że odkrył iż tzw. pomoc biednym
jest znakomitym źródłem zysku. Miał bowiem sakiewkę do której wrzucano
pieniądze i korzystał z jej zawartości Jn 12:6. Mówił:
miłosierdzie, ale odrzucał okazywanie miłosierdzia. W rezultacie zginął
bez miłosierdzia. To wszystko działo się w obecności Pana Jezusa, tego który
przynosi miłosierdzie.
Gdyby
ktokolwiek z nas powiedział: Judasz ma rację bo zachęca nas do miłosierdzia –
mylibyśmy się. Miłosierdziem nie jest samo wrzucenie pieniędzy do sakiewki.
Pytanie brzmi: kto jest jej właścicielem i co zamierza z tą sakiewką zrobić?
Kiedy
ktoś prosi nas o pomoc – musimy umieć posługiwać się Bożymi standardami. A
Boże standardy są takie: Mt 5:7. oraz Jakuba: Jk 2:13.
Bóg
sądzi zgodnie z Jego naturą i charakterem i to oznacza, że jeśli bez
miłosierdzia skazuje niemiłosiernych grzeszników na Piekło - nie pogwałca w ten
sposób żadnego wewnętrznego standardu. On wyraża w ten sposób swój charakter, a nie pogwałca go.
Dlatego nie
mówimy, że Bóg jest łaskawy pomimo iż jest sprawiedliwy. Nie mówimy, że Bóg
jest miłosierny dla swego ludu pomimo faktu, że jest wojownikiem.
Mówimy raczej: jest miłosierny dla swego ludu ponieważ jest wojownikiem. Jest łaskawy
ponieważ jest sprawiedliwy.
Kobiecy kościół
"Kiedy mówię o duchowym termostacie, nie mam na myśli temperatury wewnątrz budynku kościoła, a kulturę panującą w dzisiejszych Kościołach. Kulturę, która przedkłada bezpieczeństwo ponad ryzyko, stabilizację ponad zmiany, zachowawczość ponad ekspansję i przewidywalność ponad wyzwanie. Nie myślcie o tym, co jest głoszone z ambony, ale o tym, co właściwie dzieje się w niedzielne poranki. Prawie wszystko w dzisiejszym Kościele - sposób nauczania, duszpasterstwa, zachowanie ludzi czy nawet popularne wizerunki Jezusa - są dostosowane do wymagań żeńskich odbiorców. Kościół jest uroczy, sentymentalny, opiekuńczy i sympatyczny. Kobiety rozkwitają w takim środowisku. Mówiąc jeżykiem potocznym, kobiety są grupą docelową współczesnego Kościoła".
David Murrow, Mężczyźni nienawidzą chodzić do kościoła
David Murrow, Mężczyźni nienawidzą chodzić do kościoła
niedziela, 10 czerwca 2012
Euro 2012 w Gdańsku rozpoczęte
Pod względem piłkarskim od wielu lat jestem absolutnym hiszpanofilem i Madritias. Dlatego dzisiejszy widok żółto-czerwonych tłumów i głośne śpiewy Viva la Espana na starówce to coś pięknego :) Piłkarskie święto futbolu dziś w Gdańsku rozpoczęte! Hiszpańskiego oczywiście :) Na początek spokojny remis z Włochami mimo kontuzji super-snajpera Davida Villi.
Siła rządu
Rząd, który jest wystarczająco silny aby dać ci wszystko czego chcesz jest rządem wystarczająco silnym aby zabrać ci wszystko co posiadasz.
RC. Sproul jr
sobota, 9 czerwca 2012
Przemysław Tytoń: Bóg pomaga mi w ważnych momentach
"Wierzę w przeznaczenie. I w to, że Bóg pomaga mi w ważnych momentach. Dziękuję mu, że było mi dane zrobić coś takiego" - Przemysław Tytoń.
Na zdjęciu - nasz bramkarz odmawia krótką modlitwę zaraz po wejściu na boisku. Źródło: duchowy.pl
Państwo daje, państwo bierze
Kiedyś pobożny Hiob powiedział: "Pan dał, Pan wziął, niech będzie imię Pańskie błogosławione" (Hioba 1:21).
Socjaliści i kolektywiści mówią natomiast: "Państwo dało, państwo wzięło, niech będzie imię Państwa błogosławione". (Herb Schlossberg, Idols for Destruction).
Socjaliści i kolektywiści mówią natomiast: "Państwo dało, państwo wzięło, niech będzie imię Państwa błogosławione". (Herb Schlossberg, Idols for Destruction).
Wiara to klucz do skarbca
Kiedy Bóg mówi, że
zaprasza swoich synów i córki do Stołu uzasadnionym pytaniem jest: czy ja do
nich należę? Czy błogosławieństwa Stołu Chrystusowego są przeznaczone dla mnie
osobiście?
Odpowiedź brzmi: Tak i nie. Nie w tym
sensie, że nie znajdziemy swoich nazwisk na kartach Pisma Świętego. To nie jest tak, że
każdy czytelnik Pisma Świętego widząc zwroty "cię", "dla ciebie" – może je odnieść
do siebie osobiście. Gdybyśmy w programie biblijnym wpisali nasze nazwiska lub internetowe nicki chcąc dowiedzieć się ile
razy Boże obietnice odnoszą się do "Pawła M.", "p.", "Makromana" "Lady_Margotty" itp. –
nie znajdziemy ani jednego wersetu na ten temat.
A jednak mówimy, że obietnice i błogosławieństwa Stołu Pańskiego odnoszą się do do nas. Biblia naucza, że powinniśmy je odnosić do siebie. Sposobem na to jest wiara.
Wiarą
nie tworzymy nowej rzeczywistości. Wiarą odkrywamy to co objawił nam Bóg.
Wiarą przyjmujemy Jego dobrodziejestwa. Wiara jest jak klucz, którym otwieramy
skarbnice od Boga. Bez użycia klucza możemy jedynie mówić o zawartości skarbca.
Możemy mieć poprawną wiedzę jaka jest jego wartość. Jednak tak długo jak go nie
otworzymy nasza wiedza nie przynosi żadnych korzyści.
Zatem poprzez wiarę
otrzymujemy błogosławieństwa Stołu Pańskiego ilekroć jemy chleb i pijemy wino. Jeśli ufamy Jezusowi – Jego Ciało i Krew są
dla nas. Wówczas kiedy czytamy biblijne stwierdzenia o zbawieniu dla ciebie,
przebaczeniu win, miłości wobec ciebie – oczami wiary uczmy się widzieć w tych słowach nasze imiona mimo iż nie znajdziemy ich wydrukowanych farbą drukarską.
Wiara widzi to
czego jednak zwykłym wzrokiem nie dostrzeżemy. Nie ma to jednak nic wspólnego z projektowaniem
rzeczywistości. Jest to raczej jej odkrywanie. Zatem bierzmy i jedzmy.
Bierzmy i pijmy. To jest Ciało Chrystusa oddane za ciebie. To jest krew Chrystusa
przelana za ciebie.
piątek, 8 czerwca 2012
Rząd finansuje prezerwatywy na EURO 2012
Z okazji Euro 2012 nasz Rząd zdecydował się przeznaczyć ok. 500 tysięcy zł. na darmowe prezerwatywy dla kibiców. Wszystko pod hasłami: „Gram fair, używam prezerwatyw” oraz „Świętuj bezpiecznie, świętuj odpowiedzialnie”.
Gdybym rozdawał na ulicy bezpłatne Playboy'e byłoby to propagowanie niemoralności i rozwiązłości czy zachęta do "odpowiedzialnego seksu" zapobiegającego poczęciu?
Gdybym rozdawał na ulicy bezpłatne Playboy'e byłoby to propagowanie niemoralności i rozwiązłości czy zachęta do "odpowiedzialnego seksu" zapobiegającego poczęciu?
Kościół to nie ciepły i przytulny kącik
"Orędujemy za światem zgodnie z nakazem jaki otrzymaliśmy. To powołanie Kościoła do tego, by modlić się za świat i zań się wstawiać, często w Kościele słabnie, jak gdyby Chrystus nie zbawiał świata, lecz od świata nas wybawiał, jak gdyby troska o "owczarnię" była jedyną troską Kościoła. A przecież trzeba, byśmy pamiętali, że także i troska o "owczarnię" polega na tym, by nasze postępowanie było takie jak postępowanie Chrystusa (czyli na tym, byśmy egoistycznie nie poczytywali Kościoła za instytucję mającą nam służyć, lecz wzrastali w zrozumieniu ofiary Chrystusowej zaniesionej dla wszystkich i za wszystkich). Kościół - to nie ciepły i przytulny kącik, w którym można się "zbawić" po to, by odpocząć od brzemienia życia, lecz stałe wzywanie do uczestnictwa w służbie Chrystusa".
Aleksander Schmemann, Za życie świata
Aleksander Schmemann, Za życie świata
środa, 6 czerwca 2012
Nabożeństwo w czyim imieniu?
Jednym
z dobrych testów na ile doktryna Trójcy Świętej jest ważną prawdą wiary w danym kościele jest postawienie pytania: jak różniłoby się jego
nabożeństwo gdyby zniknęły z niego wszystkie odniesienia do Trójjedynego Boga? Niektóre nie zmieniłyby się wcale. Inne niewiele. Powinny jednak bardzo się zmienić.
Nabożeństwo nie powinno wyglądać tak aby Mormon, Świadek Jehowy, Unitarianin czy Badacz Pisma Świętego przychodząc na nie
mogli po każdej jego części powiedzieć: Amen. Też w to wierzymy.
To
co robimy w Dzień Pański mówi nam o tym kim jesteśmy i w co wierzymy o wiele wyraźniej niż spisane konfesje. Co
więc można pomyśleć o danym kościele kiedy ktoś słyszy i widzi to jak wygląda jego publiczne zgromadzenie?
Trójca Święta nie jest zwykłą doktryną, konstruktem teologicznym.
Nie jest czymś o czym sobie myślimy, dyskutujemy, podejmujemy refleksje, piszemy komentarze na blogach oraz teologiczne rozprawy. Owszem, jest miejsce na to wszystko jednak prawda o tym jaki jest Bóg powinna mieć
przełożenie na wszystko w naszym życiu, począwszy od kształtu i treści chrześcijańskiego nabożeństwa. Niechrześcijańskie, antytrynitarne ugrupowania odrzucają tą prawdę ponieważ wierzą, że nie ma ona żadnego praktycznego zastosowania w naszym życiu. Wierzą, że stworzony świat, człowiek (jako Boży obraz) niczego w tej kwestii nie komunikują na temat Bożej natury. Jako chrześcijanie powinniśmy dostrzegać wiele zastosowań i odniesień prawdy o jednym Bogu istniejącym odwiecznie w Trzech Osobach do naszego życia. Prawda o Trójjedynym Bogu poucza, że jedność i różnorodność (wielość) powinny być jednakowo oczekiwane i pożądane w Bożym świecie (w odpowiednich kontekstach) ponieważ zgodnie z Pismem świat objawia naturę Boga.
Dlatego chrześcijańskie nabożeństwo jest wezwaniem Ojca aby w mocy i obecności Ducha odnowić, umocnić swój kościół poprzez Syna. W każdą Niedzielę spotykamy się wokół tronu Ojca, w mocy Ducha, w imieniu Syna.
W naszym kościele mamy trynitarną formułę na samym jego początku będącą wezwaniem do przyjścia przed oblicze Boga Jedynego ("w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego"). Po zapewnieniu o przebaczeniu grzechów śpiewamy Gloria Patri ze wzniesionymi rękoma (Chwała Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu); modlitwy kierujemy do Ojca, Syna i Ducha Św.; wspólnie wyznajemy wiarę w Ojca, Syna i Ducha Świętego słowami Apostolskiego lub Nicejskiego Credo; Ojciec zaprasza nas do Stołu Pańskiego abyśmy zostali posileni Ciałem i Krwią Syna poprzez moc i działanie Ducha Świętego. I w końcu mamy końcowe błogosławieństwo z odniesieniem do Trzech Osób Trójcy z 2 Listu do Koryntian 13:13.
W naszym kościele mamy trynitarną formułę na samym jego początku będącą wezwaniem do przyjścia przed oblicze Boga Jedynego ("w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego"). Po zapewnieniu o przebaczeniu grzechów śpiewamy Gloria Patri ze wzniesionymi rękoma (Chwała Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu); modlitwy kierujemy do Ojca, Syna i Ducha Św.; wspólnie wyznajemy wiarę w Ojca, Syna i Ducha Świętego słowami Apostolskiego lub Nicejskiego Credo; Ojciec zaprasza nas do Stołu Pańskiego abyśmy zostali posileni Ciałem i Krwią Syna poprzez moc i działanie Ducha Świętego. I w końcu mamy końcowe błogosławieństwo z odniesieniem do Trzech Osób Trójcy z 2 Listu do Koryntian 13:13.
wtorek, 5 czerwca 2012
Trójca Święta i nabożeństwo
Czasami
jako chrześcijanie myślimy o doktrynie Trójcy Świętej jako zupełnie nie mającej związku nie tylko z
rzeczywistością, ale i z nabożeństwem. Niestety ta biblijna prawda została tak zlekceważona, że uważana jest albo za sprawę
drugorzędną wobec prawdy o usprawiedliwieniu z wiary, albo za wyższy stopień teologii dla tych, którzy lubią sobie postudiować podręczniki akademickie. Ot, taka wyższa
szkoła jazdy dla chrześcijanina. Niektórzy wręcz posuwają się do stwierdzeń: "Ważne jest to co
przeżywasz z Bogiem, nie zaś teologia, którą wyznajesz".
Prawda
o Trójcy Św. nie jest jednak teologiczną gimnastyką dla chętnych, ani zwykłą linią odróżniającą Kościół od kultów, dotyczy bowiem tego kim jest Bóg. Dlatego Kościół poprzez wieki bardzo mocno bronił doktryny Trójcy przed antytrinitarnymi herezjami.
Każda prawda Pisma Świętego ma wpływ na nasze życie. To, co robimy w Niedzielę rano
podczas Nabożeństwa jest jednym z najbardziej wyrazistych przejawów tego w co wierzymy. Jeśli interesuje nas stanowisko danej wspólnoty w temacie Trójcy Świętej, usprawiedliwienia z wiary, zrozumienia Wieczerzy Pańskiej itp., to o wiele bardziej wiarygodnym testem będzie przyjrzenie się treści i formie nabożeństwa niż surfowanie w internecie.
O Nabożeństwie powinniśmy myśleć w trynitarny sposób: Bóg Ojciec wzywa nas przed Swoje oblicze, aby w mocy i obecności Ducha nas odnowić i umocnić w
poznaniu Syna. Spotykamy się wokół tronu Ojca, w mocy Ducha, w imieniu Syna.
Duch został posłany przez Ojca aby przenieść nas do Syna.
Jeśli
wiara w Trójcę Św. jest absolutną podstawą naszej wiary to Nabożeństwo chrześcijańskie
powinno być również trynitarne. Co to znaczy? To oznacza, że prawda o tym, jaki
jest Bóg powinna być wyeksponowana podczas Nabożeństwa. Nie chodzi mi jednak o
cotygodniowe mówienie kazań na temat Trójcy Świętej. Mam raczej na myśli jego przebieg, treść, liturgię, które powinny być nasiąknięte tą prawdą. Kiedy ktoś po raz pierwszy odwiedziłby chrześcijański Kościół nie powinien mieć żadnych wątpliwości jakiego Boga się w nim czci, do kogo się modli, w czyim imieniu się spotyka.
Przesadny
intelektualizm wyparł przełożenie między prawdami, które wyznajemy, a
praktyką. Również praktyką Nabożeństwa. Niektóre z nich pod względem odniesień, modlitw, pieśni do Trójjedynego Boga nie różnią się od spotkania
Mormonów czy Świadków Jehowy. Oczywiście w oficjalnym wiary kościelnych wspólnot bez trudu odnajdziemy odniesienie do
Trójcy Świętej, ale w zasadzie jest to jedyne miejsce gdzie to nawiązanie istnieje. Na Nabożeństwie natomiast używa się słów "Bóg", "Jezus", "Pan", "Zbawiciel". Wyznajemy, że "tylko przez imię Jezus jesteśmy
zbawieni" i że "tylko Boga należy czcić i Panu oddawać chwałę". Któż by się z tym nie
zgodził? Każdy członek około-chrześcijańskiego kultu powie "Amen!" słysząc to wyznanie.
Jeśli podczas Nabożeństwa nie ma żadnego lub prawie żadnego odniesienia do tego, kim jest Bóg, którego czcimy - oznacza to, że dla jego uczestników nie jest to aż tak istotna sprawa. Współcześni pop-ewangeliczni chrześcijanie jednomyślnie sprzeciwiają się niektórym niebiblijnym treściom i teologii katolickiej Mszy Świętej (jej ofiarniczy charakter, wezwania do NMP, Świętych w niebie, modlitwy za dusze czyśćcowe, kult elementów Komunii). Po wieloma względami łączę się w tej krytyce. Gdyby jednak prześledzić treść pieśni, liturgii, modlitw, to okazuje się, że Msza przesiąknięta jest odniesieniami do Trójjedynego Boga. Uczestniczyłem natomiast w wielu ewangelicznych nabożeństwach (tzw. "biblijnych" lub "nowotestamentowych" Kościołów), na których takiego odniesienia nie było ani razu.
Jakiś czas temu brałem udział w dyskusji na Facebooku z jednym z pastorów, który zdecydowanie sprzeciwiał się modlitwom zanoszonym do Trójcy Świętej i Pana Jezusa, argumentując, że jedyny dopuszczalny model to modlitwa "do Ojca w imieniu Syna". Nic dziwnego, że brak chwały oddawanej Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu prowadzi niektórych chrześcijan do przeświadczenia, że jest to jedynie akademicka doktryna bez odniesienia do realnego życia.
To co robimy, mówi wiele na temat tego w co wierzymy. Jeśli na Nabożeństwie brakuje cotygodniowej Wieczerzy Pańskiej - to coś komunikuje nt. jej rangi i znaczenia dla wiernych. Jeśli Pismo Święte nie jest głoszone i wyjaśniane - to wiele mówi nt. tego, co jest uważane za autorytet i źródło zachęty dla wiernych. Jeśli nie przykłada się wagi do trynitarnych odniesień podczas Nabożeństwa - to wiele mówi na temat tego jakie miejsce zajmuje ta doktryna w teologii danego Kościoła.
Jakiś czas temu brałem udział w dyskusji na Facebooku z jednym z pastorów, który zdecydowanie sprzeciwiał się modlitwom zanoszonym do Trójcy Świętej i Pana Jezusa, argumentując, że jedyny dopuszczalny model to modlitwa "do Ojca w imieniu Syna". Nic dziwnego, że brak chwały oddawanej Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu prowadzi niektórych chrześcijan do przeświadczenia, że jest to jedynie akademicka doktryna bez odniesienia do realnego życia.
To co robimy, mówi wiele na temat tego w co wierzymy. Jeśli na Nabożeństwie brakuje cotygodniowej Wieczerzy Pańskiej - to coś komunikuje nt. jej rangi i znaczenia dla wiernych. Jeśli Pismo Święte nie jest głoszone i wyjaśniane - to wiele mówi nt. tego, co jest uważane za autorytet i źródło zachęty dla wiernych. Jeśli nie przykłada się wagi do trynitarnych odniesień podczas Nabożeństwa - to wiele mówi na temat tego jakie miejsce zajmuje ta doktryna w teologii danego Kościoła.
Zrozumienie
wpływa na działanie, a działanie kształtuje zrozumienie. Kochajmy prawdę o Trójcy Świętej. Chwalmy Ojca, Syna i Ducha Świętego i uczmy się widzieć zastosowanie tej prawdy na treść Nabożeństwa i nasze codzienne życie.
sobota, 2 czerwca 2012
Wznoszenie rąk podczas nabożeństwa
Biblijne znaczenie wznoszenia rąk
Bóg w Piśmie Świętym wiele razy wzywa Swój lud do wznoszenia rąk (1 Tm 2:8, 1 Krl 8:22,54). Niestety ten zwyczaj został zaniechany w wielu kościołach. Z różnych powodów. Jedni stwierdzili, że ta praktyka „nie jest w ich stylu”, inni ją zaniechali z powodu charyzmatycznych nadużyć, emocjonalizmu i liturgicznego chaosu. Skutek jest niestety taki, że nabożeństwo zaczyna bardziej przypominać spotkanie o Bogu niż z Bogiem, a rola ciała w nabożeństwie kończy się na przetransportowaniu na nie mózgu, ewentualnie żołądka.
Bóg w Piśmie Świętym wiele razy wzywa Swój lud do wznoszenia rąk (1 Tm 2:8, 1 Krl 8:22,54). Niestety ten zwyczaj został zaniechany w wielu kościołach. Z różnych powodów. Jedni stwierdzili, że ta praktyka „nie jest w ich stylu”, inni ją zaniechali z powodu charyzmatycznych nadużyć, emocjonalizmu i liturgicznego chaosu. Skutek jest niestety taki, że nabożeństwo zaczyna bardziej przypominać spotkanie o Bogu niż z Bogiem, a rola ciała w nabożeństwie kończy się na przetransportowaniu na nie mózgu, ewentualnie żołądka.
Tymczasem nabożeństwo to nie wykład. Nie przychodzimy na
nie, by otrzymać dawkę religijnych informacji. To również nie grupa biblijna w
większym gronie oprawiona kilkoma
dodatkami: pieśniami, ogłoszeniami, świadectwami. Nabożeństwo jest odnowieniem
przymierza, zaangażowanym dialogiem Boga z Jego ludem. Jest jednocześnie
opowieścią o historii zbawienia, o tym jak Bóg działa w świecie i w naszym
życiu. Stąd jego schemat można przedstawić jako pięcioetapową historię Bożego,
przymierzowego działania, która miała odzwierciedlenie w porządku i znaczeniu
ofiar opisanych w Księdze Kapłańskiej: powołanie, przebaczenie, poświęcenie,
posilenie, posłanie. Znaczenie nabożeństwa mówi wiele na temat naszej roli
w nim.
Biblia często wspomina o zaangażowaniu całego ciała w religijny kult, w szczególności wznoszenia rąk w
kontekście publicznych zgromadzeń kościoła np. Ps 134,2: „Oto
błogosławcie Pana, Wszyscy słudzy Pana, którzy co noc służycie w domu Pana!
Podnoście ręce ku świątyni i błogosławcie Pana! Niech ci błogosławi z Syjonu
Pan, Który uczynił niebo i ziemię!”. Oznacza to, że cały lud Boży
powinien czcić Boga w ten sposób, w odpowiednich miejscach na nabożeństwie, (zob. 2 Mj 9:29; 2 Mj 9:33; 1 Krl 8:22; 2 Krn 6:12; 2 Krn
6:1; Ezd 9:5; Ps 88:9; Ps 143:6; Iz 1:15; 3 Mj 9:22; Neh 8:6; Ps 28:2; Ps 63:4;
Ps 119:48; Ps 134:2; Ps 141:2; Treny 2:19; Łk 24:50; 1 Tm 2:8; Obj 10:5). Z
powyższych powodów jako kościół, nie zaś jako niezależne jednostki,
powinniśmy uczyć się wołać do Trójjedynego Boga m.in. z rękoma wzniesionymi ku
górze. Oczywiście nie jest to coś naturalnego dla upadłego grzesznika (nawet po
jego nawróceniu) dlatego Pismo wzywa nas abyśmy uczyli się przychodzić
do Boga we właściwy sposób. Zgodnie ze słowami Pana Jezusa w Ew. Jana 4:23-24
skierowanymi do Samarytanki Bóg szuka przede wszystkim czcicieli, nie
zaś „chłodnych”, poprawnych teologów oczekujących jedynie inspirującego
przesłania z pulpitu. Każdy chrześcijanin przychodzący na nabożeństwo jako
priorytet każdego tygodnia powinien stawiać pełne pasji zaangażowanie oraz
właściwą postawę podczas publicznego uwielbienia.
Postawa wzniesionych rąk jest nie tylko biblijna w sensie dosłownym. Ma również biblijną symbolikę, w której chrześcijanin zwraca się w prośbie do Ojca w Niebie niczym dziecko wyciągające ręce do taty, pragnące jego bliskości i przychylności. Jest pięknym gestem wyrażającym biblijne słowa Jezusa: „jeśli się nie nawrócicie i nie staniecie się jak dzieci nie wejdziecie do Królestwa niebios” (Mt 18:3).
Wznoszenie rąk jest wyrazem:
- błagania - 1 Tm 2:8; Ps 28:2.
Podniesione ręce wyrażają postawę syna lub córki proszącej ojca w niebie o
rzecz szczególnie ważną. „Panie błagamy Cię wznosząc ku Tobie nasze ręce.
Prosimy wysłuchaj naszych próśb”.
-
błogosławieństwa i chwały wznoszonych dla Boga
(Łk 24:53, Ps 63:4, Ps 134:2). „Panie, chwalimy Ciebie i czcimy. Jesteś
potężnym Bogiem, którego uwielbiamy”. Nie modlimy się w ten sposób wkładając
ręce do kieszeni.
- jest uzasadnione jako gest afirmacji, potwierdzenia.
Symbolizuje pragnienie by Boża wola realizowała się w naszym życiu (Neh
8:6., Ps 119:48, Obj 10:5). „Panie, dziękujemy Ci, że zsyłasz na nas
hojne błogosławieństwa. Dziękujemy Tobie za Twoje Prawo i dobrodziejstwa”.
- wzniesione ręce to gotowość do
otrzymania błogosławieństwa „z góry”.
Wątpliwości
Wątpliwości wobec podnoszenia rąk rzadko kiedy wynikają z rzetelnej analizy Pisma Świętego. Jak zauważyliśmy, Biblia obfituje w wezwania skierowane do Bożego Ludu by poprzez postawę ciała angażował się w publiczne nabożeństwo ku czci Jahwe. Nasza ciała są naczyniami kultu i uwielbienia. Mamy je składać jako ofiarę żywą, świętą i miłą Bogu. Na tym polega nasza duchowa służba Jemu (Rzym 12.1-2).
Wątpliwości
Wątpliwości wobec podnoszenia rąk rzadko kiedy wynikają z rzetelnej analizy Pisma Świętego. Jak zauważyliśmy, Biblia obfituje w wezwania skierowane do Bożego Ludu by poprzez postawę ciała angażował się w publiczne nabożeństwo ku czci Jahwe. Nasza ciała są naczyniami kultu i uwielbienia. Mamy je składać jako ofiarę żywą, świętą i miłą Bogu. Na tym polega nasza duchowa służba Jemu (Rzym 12.1-2).
Najczęstszymi powodami naszego braku komfortu w niniejszym
temacie są:
- nasz charakter oraz
- nadużycia niektórych kościołów względem niewerbalnych sposobów uwielbienia Boga, w szczególności charyzmatyczny indywidualizm.
- nasz charakter oraz
- nadużycia niektórych kościołów względem niewerbalnych sposobów uwielbienia Boga, w szczególności charyzmatyczny indywidualizm.
Odpowiedzią na niebiblijny indywidualizm i emocjonalizm w
nabożeństwie nie jest rezygnacja z tego co dobre lecz używanie dobrych
rzeczy we właściwy sposób. Nadużycia nie powinny nas zniechęcać przed
odpowiednim zastosowaniem biblijnego nauczania w tym temacie. Na podobnej
zasadzie klękanie przed niewłaściwymi obiektami kultu nie powinno powodować
usunięcia tej postawy względem Boga podczas chrześcijańskiego
nabożeństwa (np. podczas wyznania grzechów). Nie powinniśmy oddzielać ducha,
serca, umysłu, emocji od fizycznej ekspresji w określonych miejscach liturgii.
Inną skrajnością wobec spontaniczności i indywidualizmu w
nabożeństwie jest jego
przeintelektualizowanie. To wpływ oświeceniowego racjonalizmu na kościół, gdzie nabożeństwa swoim schematem bardziej przypominają spotkanie z wykładowcą
w sali akademickiej, niż spotkanie z Bogiem w Jego świątyni. Można się na nich
dowiedzieć sporo całkiem wartościowych prawd na temat Pana Boga i Jego
działania. Brakuje jednak wspólnych modlitw, wspólnego wyznania
grzechów, liturgicznego dialogu, jednomyślnego wyznawania wiary, elementów,
które wyrażają prawdę, że oto przyszliśmy razem „do Pańskich bram z dziękczynieniem, w przedsionki jego z pieśnią chwały!” (Ps 100:4). Jeśli
wyznajemy (całą) Biblię jako nasz jedyny autorytet w sprawach wiary i praktyki
wówczas trudno przeoczyć fragmenty mówiące o ważności postawy naszych ciał w
publicznym nabożeństwie. Nawet jeśli pewne formy są one obce naszemu
doświadczeniu i wymagają od nas przemiany z obserwatorów w uczestników
liturgii, to nie zapominajmy, że podążanie za Chrystusem polega na dojrzewaniu w
Nim, pragnieniu odkrywania i wprowadzania w życie również modelu właściwego
przychodzenia do Boga. Pismo nie pozostawia tak ważnej kwestii jaką publiczne
oddawanie czci dla Pana naszej spontaniczności i twórczości. Jednym z zadań
kapłanów było nauczanie poprawnego kultu tych, którzy „nie znają sposobu oddawania czci Bogu tej ziemi” (2 Krl 17:26-30). Stanie się chrześcijaninem nie oznacza zakończenia liturgicznej edukacji, lecz jej początek.
Każdy przywódca w kościele, każdy chrześcijanin zanim zada sobie
pytanie: „czy dobrze się w tym czuję, czy to należy do mojej tradycji wyznaniowej?”,
warto by myśląc o jakimkolwiek aspekcie nabożeństwa wpierw podjął refleksję:
„Czego na ten temat uczy Boże Słowo?”. Czy Pismo Święte zawiera miejsca, w
których Boży Lud wspólnie klęka przed obliczem Pana? Oczywiście! Czy Biblia
wzywa nas do wznoszenia rąk przed Jego świętym Majestatem i ukazuje przykłady
takiej postawy? Jak najbardziej!
piątek, 1 czerwca 2012
Postawa ciała podczas nabożeństwa
Chrześcijańskie
nabożeństwo jest odnowieniem przymierza, świętym zgromadzeniem, na które Bóg
wzywa swój kościół przed Swój tron. Jest zaangażowanym dialogiem, w którym
każdy chrześcijanin powinien brać aktywny udział. Przychodzimy na niedzielne
nabożeństwo nie jako obserwatorzy lecz uczestnicy. Nie jesteśmy widzami, lecz
aktorami. Bóg do nas przemawia poprzez Słowo i sakramenty – my zaś odpowiadamy.
Jedną z form naszej odpowiedzi (nie tylko podczas nabożeństwa, ale w nim przede
wszystkim) jest wyznanie ust: „Przez niego więc
nieustannie składajmy Bogu ofiarę pochwalną, to jest owoc warg, które wyznają
jego imię” (List do Hebrajczyków 13:15). Słowa,
które wypowiadamy są naszą ofiarą dla Boga. Powinna być ona
przyniesieniem do świątyni najlepszego śpiewu jaki jesteśmy w stanie wydobyć,
głośnej, zaangażowanej modlitwy, nie zaś tego co „kulawe”, śpiące, mruczące,
szepczące. Szeptanie i mruczenie jest w Piśmie Świętym cechą pogańskich religii
nie zaś charakterystyką liturgicznego, głośnego, radosnego nabożeństwa Bożego
ludu.
Jednak
nie tylko nasze słowa, owoc naszych ust jest ofiarą dla Boga. Biblia zachęca nas do tego abyśmy nasze
„ciała składali jako ofiarę żywą, świętą i miłą Bogu gdyż On ma w tym
upodobanie” (Rzymian 12:1). Nasze ciała są „naczyniami”, poprzez które
powinniśmy oddawać chwałę Bogu. Jako chrześcijanie często o tym zapominamy
ponieważ tak uduchawiamy naszą
wiarę, że zbliżamy się niebezpiecznie do gnostycyzmu, który negował wartość
fizyczności, eksponując wyższość ducha ponad materią. W kościele powyższe
myślenie przejawia się w negowaniu znaczenia liturgii, symboliki gestów,
ubioru, architektury. Skutkiem jest minimalizm, funkcjonalność i hołdowanie
prostocie, co w praktyce oznacza niedbałość o formę. Niestety ta niedbałość
prawie zawsze przenosi się na cześć dla Boga. Gdy bowiem mówimy
np. o szatach ślubnych, liturgii ceremonii zaślubin, symbolice pocałunku pary
młodej, znaczeniu nakładania obrączek, wystroju domu czy sali weselnej –
wszyscy zaczynamy doskonale rozumieć, że zewnętrzność, gesty ciała, estetyka są
bardzo ważne i komunikują w widzialny sposób istotne prawdy. Są wyrazem
szacunku, miłości, dbałości, czci lub ich braku.
C.S. Lewis w książce „Screwtape letters” (pisana z perspektywy diabła
pouczającego młodego kusiciela) przekornie napisał: „Przynajmniej mogą zostać przekonani, że postawa ciała nie ma wpływu na ich
modlitwy; ponieważ ciągle zapominają, o czym ty musisz
zawsze pamiętać, że są stworzeniami
i że cokolwiek czynią ich ciała ma wpływ na ich
dusze”.
Postawa ciała podczas publicznego nabożeństwa jest bardzo ważna. Dlatego
klękamy podczas wspólnego wyznania grzechów wyrażając w ten sposób
postawę skruchy, żalu i uniżenia, siedzimy spożywając chleb wino
wyrażając postawę odpocznienia i radości w dziele Chrystusa – podkreślając, że
Wieczerza Pańska jest sakramentalnym posiłkiem. Podczas nabożeństwa
również wstajemy, co również należy do form, które uosabiają pewną
postawę i znaczenie poszczególnych jego elementów. Biblia zawiera opisy
wszystkich tych form, gestów, jako istotnych sposobów przychodzenia do Boga:
klękanie (1 Krl 8:54, Dn 6:10, Dz. Ap. 21:5), wstawanie (Neh 9:5), siadanie (1
Krn 17:16), pokłon (2 Mj 34:8, 1 Krl 8:54) itp.
Subskrybuj:
Posty (Atom)