Wczoraj wieczorem w telewizyjnej Dwójce obejrzałem program „Tomasz Lis na Żywo”, w trakcie którego miała miejsce dyskusja o wypowiedzi papieża Benedykta XVI na temat środków antykoncepcyjnych (wcześniej prof. Nałęcz dyskutował z europosłem J. Kurskim nt. obecności gen. Jaruzelskiego w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego).
Uczestniczyli w niej (prócz prowadzącego red. Lisa) Kazimiera Szczuka – krytyk literacki, dziennikarka oraz aktywistka feministyczna, katolicki publicysta i redaktor portalu fronda.pl Tomasz Terlikowski oraz ksiądz Marek Puryzgała – „duchowy opiekun” (jak siebie określił) i misjonarz wśród prostytutek.
Przyznam, że z lekkim zażenowaniem oraz podirytowaniem oglądałem ten spektakl. Red. Terlikowski oraz ks. Puryzgała jednoznacznie komunikowali, że słowa papieża Benedykta XVI nie są oficjalnym stanowiskiem kościoła (ponieważ nie zostały wyrażone ex cathedra ani poprzez encyklikę) i co podkreślali – papież jedynie w sytuacjach zagrożenia wirusem HIV „być może” dopuszczałby możliwość zabezpieczania się prezerwatywami przez klientów prostytutek w krajach trzeciego świata (a więc w miejscu wysokiego zagrożenia zarażenia wirusem).
Red. Lis zastanawiał się czy jest to pierwszy krok zmierzający do zmiany – na bardziej liberalne - stanowiska kościoła w kwestii środków antykoncepcyjnych. Oczywiście katoliccy goście stanowczo temu zaprzeczyli. Z mojej – jako protestanta – pozycji już na samym początku w tej kwestii stali na przegranej pozycji ponieważ cokolwiek kościół autorytatywnie orzekłby w kwestii antykoncepcji – jako lojalni jego słudzy musieliby bronić jego stanowiska. Przykładowo, jeśli kiedykolwiek kościół zezwoli na zawieranie związków małżeńskich kapłanom – ci, którzy są stanowczymi obrońcami obecnego stanowiska kościoła – po tego typu zmianie staną się stanowczymi obrońcami nowego.
Mała dygresja. Przypomina mi to nieco sytuację z ostatniego programu „Młodzież Pyta” w TVP3, w którym poseł Paweł Poncyliusz (obecnie „Polska Jest Najważniejsza”) odpowiadał na pytania młodzieży. Jedno z nich – skierowane przez przedstawiciela młodzieżówki PiS – dotyczyło poglądów ekonomicznych jego klubu. Zarzucał mianowicie p. Joannie Kluzik-Rostkowskiej lewicowość w jej poglądach ekonomicznych i socjalistyczny etatyzm p. Elżebiety Jakubiak, która (zgodnie z wypowiedzią przedstawiciela PiS) stwierdziła, że największym sukcesem pracy urzędników jest to, że obywatele mogą posiadać dowody osobiste (sic !). Pomimo mojej niechęci do nowego tworu, jakim jest PJN – spodobała mi się odpowiedź p. Poncyliusza, który odrzekł, że kiedy jeszcze 3-4 tygodnie temu obie panie były posłankami PiSu wówczas ich „ekonomiczna lewicowość” oraz „etatyzm” przedstawicielom tej partii nie przeszkadzał. Zaczął mierzić dopiero gdy zmieniły barwy klubowe. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Podobnie rzecz się ma ze sprawami, które nie są podnoszone do rangi dogmatów w Kościele Katolickim. Argument przeciwko antykoncepcji, celibatowi z perspektywy katolika nie powinien odnosić się do merytorycznej dyskusji lecz do „barw”, które katolik reprezentuje. Powodem na to jest możliwa okoliczność zmiany pozycji kościoła (co potwierdza np. Sobór Watykański II) w niedogmatycznych sprawach, która spowoduje, że żarliwy obrońca jakiejś praktyki jako lojalny adwokat stanowiska kościoła będzie musiał występować przeciwko argumentom, których używał wcześniej. I to nie dlatego, że po pewnej refleksji uznał je za nieadekwatne, błędne itp., ale ze względu na to, że kościół zmienił stanowisko w danej kwestii. Dlatego argumentacja red. Terlikowskiego i ks. Puryzgały przeciwko prezerwatywom rzeczywiście sprowadzała się do tego, że „ kościół naucza, że jest to grzech, który może spowodować potępienie człowieka” i kropka. Inne argumenty w rodzaju „prezerwatywa niszczy istotę seksualnego zbliżenia” pojawiały się bardzo rzadko i to w nieśmiałych, lakonicznych stwierdzeniach.
Powyższa obserwacja, nawiasem mówiąc, dobitnie ukazuje korzeń różnic między historycznym protestantyzmem, a katolicyzmem. Katoliccy publicyści w medialnych dyskusjach broniąc jakiegokolwiek stanowiska o charakterze etycznym (np. aborcja, antykoncepcja, in vitro) uciekają do stwierdzenia: „Stanowisko kościoła jest takie więc jest to i moje stanowisko”. Osobiście nie pamiętam bym kiedykolwiek widział i słyszał aby zaproszony do telewizyjnego programu ksiądz lub katolicki dziennikarz wskazali na Pismo Św. argumentując z pozycji chrześcijanina przeciwko zabijaniu nienarodzonych dzieci. Zapytany o te same kwestie konserwatywny protestant (choć nie w TV bo tam się ich rzadko zaprasza) wskazuje na Biblię jako przyczynę i podstawę kształtującą jego światopogląd.
Zadziwiająca w programie była dla mnie była niemoc ks. Puryzgały w odpowiedzi na pytanie red. Lisa co doradziłby żonie, która rozważa stosowanie prezerwatywy w sytuacji gdy jej mąż jest zakażony wirusem HIV. Jak tylko mógł duchowny wił się i uciekał od jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie – niczym wytrawny polityk zmieniając temat dyskusji. Red. Terlikowski również nie przyszedł mu na ratunek znacząco milcząc na temat powyższego przykładu.
Niniejsza sytuacja była bardzo znacząca dla unaocznienia katolickiej pozycji jeśli chodzi o problemy etyczne, w tym antykoncepcję. Kościół Katolicki mianowicie podchodzi do własnych orzeczeń w bardzo rygorystyczny, absolutystyczny i kazuistyczny sposób. Przykładowo jeśli kościół opowiada się przeciwko „sztucznej” antykoncepcji to nawet w sytuacji niebezpieczeństwa zakażenia, zagrożenia życia – stosowanie prezerwatyw jest złe, a co najwyżej „być może” dopuszczalne (przypominam jednak, że papież mówił jedynie o prostytucji w Afryce, nie zaś o katolickim małżeństwie w Polsce). Przypomina mi to nieco historie z II wojny światowej gdy gestapo przeczesywało polskie wsie w poszukiwaniu Żydów. W ten sposób naziści trafili na dom chrześcijanki ukrywającej w swej piwnicy żydowskiego mężczyznę. Gdy zadali jej pytanie o Żydów ukrywających się w jej domu kobieta kierowana obowiązkiem mówienia prawdy za wszelką cenę – „po chrześcijańsku” wskazała miejsce kryjówki. Mężczyzna został chwilę później rozstrzelany. Kobieta była jednak wierna swoim „chrześcijańskim” zasadom. Być może „pomogła” w ten sposób temu mężczyźnie trafić do nieba.
Zaproszony ksiądz pełen niemocy w odpowiedzi na pytanie o stosowanie prezerwatywy podczas stosunku seksualnego z chorym mężem przypominał mi ową kobietę. Choćby 30% więcej Afrykańczyków miało być uratowanych wskutek stosowania prezerwatywy – to my musimy zawsze być „wiernymi kościołowi chrześcijanami" i mówić „nie” bo „prezerwatywa jedynie w 50% (jak stwierdził red. fronda.pl) chroni przed zakażeniem. My zaś zawsze chcemy mieć 100%”. Świat red. Terlikowskiego i ks. Puryzgały jest czarno-biały (nawet fajnie się zrymowało :). Jednak nie jest to realny świat, realnych ludzkich problemów i tragedii. Świat, w którym nie wszyscy są przedstawicielami Kościoła Katolickiego.
Znamienne jest to, że dyskusja nt. antykoncepcji dotyczyła ludzi, którzy mają zupełnie lekceważący stosunek do kościoła i Pisma Św. (rozwiązłych seksualnie). I zamiast wskazywać na potrzebę upamiętania oraz nawrócenia do Chrystusa (a nie jedynie wstrzemięźliwości) to dyskutuje się na temat umoralniania, dopasowywania ich zachowań do kościelnych nauk (sic!). To tak jakby dyskutować na temat tego, że złodziej powinien wytrzeć buty przed włamaniem by nie pobrudzić podłogi lub czy buddysta powinien przynajmniej „raz w roku komunię świętą przyjmować” bo przecież tego uczy przykazanie kościelne.
Oczywiście rację miał red. Terlikowski, który stwierdził, że najskuteczniejszym lekarstwem na AIDS jest wstrzemięźliwość. Oczywiście rację miał w tym, że dzieciom afrykańskim potrzebna jest żywność i odzież. Problem jednak w tym, że rzeczywistość, w której żyjemy (kościół również) nie jest tak czarno-biała jak kościelne orzeczenia. Tym bardziej, że dyskusja w programie nie dotyczyła afrykańskich dzieci lecz afrykańskich kobiet i mężczyzn, których przede wszystkim serce (a nie jedynie zewnętrzne postępowanie) jest dalekie od Chrystusa.
Nie chcę wdawać się w ocenę argumentacji Kościoła Katolickiego przeciwko antykoncepcji choć rację miała K. Szczuka stwierdzając, że wkładanie termometra „do cipki” (jak raczyła się wyrazić) jest mało „naturalne”. Sądzę, że tak samo mało naturalne jak nakładanie cienkiej gumki na penisa, okularów na nos lub protezy nogi. Dlatego z mojej perspektywy Kościół Katolicki skupiając się na metodach (które nawiasem mówiąc mają ten sam cel) pomija zupełnie sprawę motywacji. Unikanie poczęcia może być niewłaściwe (w jakiejkolwiek formie – prezerwatywa, Naturalna Regulacja Poczęć itp.) jeśli jest stosowane z niewłaściwych pobudek (np. własna kariera kosztem wychowywania potomstwa). Nie zawsze jednak takim musi być. Pisałem o tym na moim blogu (pbartosik.pl) w artykule pt. „Antykoncepcja – grzech czy odpowiedzialność” oraz w krytyce NPR jako rzekomo jedynej dopuszczalnej metody niedopuszczania do ciąży.
W niniejszym rozważaniu skupiłem się na poglądach reprezentantów katolickich ponieważ w pewnym sensie gramy w jednej drużynie (zwanej: chrześcijaństwo). Argumentacja K. Szczuki owszem była momentami celna: np. problemem nie są jedynie prostytutki, ale ich klienci „nakręcający” rynek, bierność kościoła wobec faktu umierania Afrykańczyków (wskutek AIDS) w imię obrony stanowiska w sprawie antykoncepcji, nazwanie NPR „sztuczną ingerencją” w ciało kobiety (przyrządy służące do mierzenia temperatury ciała, zapiski, wykresy itp.). Jednak całość argumentacji p. Szczuki cechowała się porażającym wprost brakiem jakiejkolwiek refleksji nad etyczną stroną seksualnego współżycia oraz kontroli narodzin. Innymi słowy: wyłączną sprawą współżyjących jest to z kim, w jakich okolicznościach, w jaki sposób „uprawiają seks” (z użyciem antykoncepcji czy nie).
Zastanawiam się tylko nad jednym: jeśli współżycie seksualne jest wyłącznie sprawą ustaleń dwojga ludzi (bo nawet, jeśli chcemy być konsekwentni, nie możemy wg światopoglądu, który wyznaje p. Kazimiera dodać słowa: „dorosłych”) to cóż złego jest w korzystaniu z usług prostytutek jeśli obie strony zgadzają się na seksualne zbliżenie uzgadniając pewne warunki (w tym przypadku: finansowe)? Do czego odwołuje się K. Szczuka krytykując „napalonych samców” korzystających z usług „pracujących” kobiet, będąc jednocześnie pełną tolerancji dla przygodnych seksualnych kontaktów (za obopólną zgodą)?
I na koniec jeszcze jedna uwaga. Na początku refleksji napisałem, że dyskusję w programie red. Lisa oglądałem z zażenowaniem. Pierwszy powód był taki, że reprezentowane były dwa skrajnie radykalne podejścia („sztuczna” antykoncepcja jest zawsze zła bo tak mówi kościół vs antykoncepcja i współżycie są zawsze w porządku jeśli wynikają z wyboru obojga partnerów). To oczywiście wpływało na jakość argumentacji i merytoryczną treść dysputy. Rozumiem, że na potrzeby rozrywki oraz wzbudzania u widzów emocji – najbardziej drażliwe dyskusje odbywają się między przedstawicielami reprezentującymi dwubiegunowe podejścia. Warto jednak uświadomić sobie, że widz nie jest skazany na wybór między poglądami red. Terlikowskiego, a K. Szczuki ponieważ istnieje o wiele zdrowsze i bardziej wyważone podejście do omawianych tematów od poglądów feministycznych i formułowanych przez Kościół Katolicki. Jest to podejście Pisma Św.
Drugi powód dotyczy postawy manifestowanej w programie przez feministyczną aktywistkę i redaktora fronda.pl. Reakcje typu cyniczny uśmieszek, lekceważące podpieranie głowy przez K. Szczukę wyrażały brak elementarnego szacunku oraz lekceważenie nie tylko oponentów, ale także prowadzącego oraz samych widzów. Przyznam, że zazwyczaj chętnie słucham wymiany skrajnie odmiennych argumentów gdy jest to robione w cywilizowany sposób. Nie lepszy niestety okazał się być red. Terlikowski, który nie tylko wchodził w słowa, przekrzykiwał wszystkich dyskutantów, ale w pełen zarozumiałości oraz szyderstwa sposób zakrywał twarz rękoma podczas wypowiedzi K. Szczuki. Na koniec programu jedna i druga strona nie oszczędziły sobie uszczypliwości w żenującej wymianie nt. tego skąd się biorą dzieci. Słowem: skrajne stanowiska – rozmijające się z biblijnym nauczaniem w kwestii kontroli poczęć - uzewnętrznione w zarozumiałej, cyniczniej postawie pełnej braku szacunku dla rozmówców i widzów. Niestety dotyczyło to obojga stron.
wtorek, 30 listopada 2010
niedziela, 28 listopada 2010
Adwent? Rok kościelny? O co tu chodzi?
Dzisiejsza niedziela zainaugurowała Adwent - radosny okres poprzedzający czas Bożego Narodzenia. Z tej okazji dziś krótki katechizm nt. symboliki oraz znaczenia roku kościelnego i samego Adwentu.
ROK KOŚCIELNY
Pytanie 1. Dlaczego mamy różne pory roku?
Odp. Bóg stworzył pory roku dla użytku i przyjemności człowieka.
Pytanie 2. O czym przypominają nam jesień i zima?
Odp. Jesień i zima przypominają nam o grzechu i śmierci ponieważ są ciemne i zimne.
Pytanie 3. Czego uczą nas wiosna i lato?
Odp. Wiosna uczy nas, że Bóg przynosi na świat światło i życie przez Jezusa Chrystusa
Pytanie 4. Na co głównie wskazuje kalendarz kościelny?
Odp. Kalendarz kościelny wskazuje na życie naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Pytanie 5. Dlaczego kościół ma swoje własne okresy?
Odp. Kościół posiada własne okresy aby nauczać świat, że prawdziwe życie można znaleźć w Jezusie Chrystusie i aby oprzeć się redukowaniu życia do polityki i ekonomii.
Pytanie 6. W jaki sposób święcimy okresy, które Bóg stworzył dla naszego pożytku?
Odp. Zgodnie z 1 Tymoteusza 4:5 poszczególne okresy święcimy poprzez Słowo Boże i modlitwę.
Pytanie 7. W jaki sposób kościół święci poszczególne okresy poprzez Słowo Boże i modlitwę?
Odp. Kościół wybrał czytania ze Starego Testamentu i Nowego Testamentu na każdy okres i uporządkował życie modlitewne kościoła według życia Jezusa.
ADWENT
Pytanie 8. Co oznacza słowo „adwent”?
Odp. Słowo „adwent” oznacza „przyjście” i związane jest z przyjściem Jezusa
Pytanie 9. Którą część życia Jezusa wspominamy w czasie Adwentu?
Odp. W okresie Adwentu wspominamy czas oczekiwania na narodziny Jezusa oraz na jego powtórne przyjście w Dniu Ostatecznym.
Pytanie 10. Ile jest niedziel w Adwencie?
Odp. W Adwencie są cztery niedziele.
Pytanie 11. Jakie są kolory Adwentu i co oznaczają?
Odp. Kolory Adwentu to purpura oraz królewski błękit. Przypominają nam one, że Jezus jest wywyższonym Królem.
Pytanie 12. O co się modlimy w czasie Adwentu?
Odp. Podczas Adwentu modlimy się aby Jezus, nasz Król wciąż przychodził do nas i służył nam zgodnie z tym co obiecał.
Pytanie 13. Czy w naszych adwentowych modlitwach sugerujemy, że Jezus jeszcze się nie narodził?
Odp. Nie. Podczas Adwentu modlimy się aby do nas przychodził wciąż na nowo, tak jak nam obiecał.
Pytanie 14. W jaki sposób Bóg wypełnił obietnice do Swojego Ludu w Hebrajskich Pismach?
Odp. Bóg wypełnił Swoje obietnice przez zjednoczenie się z naszą ludzką naturą w Swoim Synu, który żył w wierności i doskonałej służbie, umarł śmiercią, na którą my zasługujemy i został wzbudzony do życia jako nowy człowiek. To wszystko uczynił dla naszego zbawienia.
Pytanie 15. W jaki sposób Jezus obiecał przyjść do nas dzisiaj?
Odp. Na wiele różnych sposobów – będąc z nami podczas niedzielnego nabożeństwa, wspierając nas w codziennych utrapieniach i przy końcu świata tworząc nowe niebiosa i nową ziemię.
Opracował: Jeffrey J. Meyers – pastor Providence Reformed Presbyterian Church w Saint Louis
Tłumaczył: Paweł Bartosik
ROK KOŚCIELNY
Pytanie 1. Dlaczego mamy różne pory roku?
Odp. Bóg stworzył pory roku dla użytku i przyjemności człowieka.
Pytanie 2. O czym przypominają nam jesień i zima?
Odp. Jesień i zima przypominają nam o grzechu i śmierci ponieważ są ciemne i zimne.
Pytanie 3. Czego uczą nas wiosna i lato?
Odp. Wiosna uczy nas, że Bóg przynosi na świat światło i życie przez Jezusa Chrystusa
Pytanie 4. Na co głównie wskazuje kalendarz kościelny?
Odp. Kalendarz kościelny wskazuje na życie naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Pytanie 5. Dlaczego kościół ma swoje własne okresy?
Odp. Kościół posiada własne okresy aby nauczać świat, że prawdziwe życie można znaleźć w Jezusie Chrystusie i aby oprzeć się redukowaniu życia do polityki i ekonomii.
Pytanie 6. W jaki sposób święcimy okresy, które Bóg stworzył dla naszego pożytku?
Odp. Zgodnie z 1 Tymoteusza 4:5 poszczególne okresy święcimy poprzez Słowo Boże i modlitwę.
Pytanie 7. W jaki sposób kościół święci poszczególne okresy poprzez Słowo Boże i modlitwę?
Odp. Kościół wybrał czytania ze Starego Testamentu i Nowego Testamentu na każdy okres i uporządkował życie modlitewne kościoła według życia Jezusa.
ADWENT
Pytanie 8. Co oznacza słowo „adwent”?
Odp. Słowo „adwent” oznacza „przyjście” i związane jest z przyjściem Jezusa
Pytanie 9. Którą część życia Jezusa wspominamy w czasie Adwentu?
Odp. W okresie Adwentu wspominamy czas oczekiwania na narodziny Jezusa oraz na jego powtórne przyjście w Dniu Ostatecznym.
Pytanie 10. Ile jest niedziel w Adwencie?
Odp. W Adwencie są cztery niedziele.
Pytanie 11. Jakie są kolory Adwentu i co oznaczają?
Odp. Kolory Adwentu to purpura oraz królewski błękit. Przypominają nam one, że Jezus jest wywyższonym Królem.
Pytanie 12. O co się modlimy w czasie Adwentu?
Odp. Podczas Adwentu modlimy się aby Jezus, nasz Król wciąż przychodził do nas i służył nam zgodnie z tym co obiecał.
Pytanie 13. Czy w naszych adwentowych modlitwach sugerujemy, że Jezus jeszcze się nie narodził?

Pytanie 14. W jaki sposób Bóg wypełnił obietnice do Swojego Ludu w Hebrajskich Pismach?
Odp. Bóg wypełnił Swoje obietnice przez zjednoczenie się z naszą ludzką naturą w Swoim Synu, który żył w wierności i doskonałej służbie, umarł śmiercią, na którą my zasługujemy i został wzbudzony do życia jako nowy człowiek. To wszystko uczynił dla naszego zbawienia.
Pytanie 15. W jaki sposób Jezus obiecał przyjść do nas dzisiaj?
Odp. Na wiele różnych sposobów – będąc z nami podczas niedzielnego nabożeństwa, wspierając nas w codziennych utrapieniach i przy końcu świata tworząc nowe niebiosa i nową ziemię.
Opracował: Jeffrey J. Meyers – pastor Providence Reformed Presbyterian Church w Saint Louis
Tłumaczył: Paweł Bartosik
sobota, 27 listopada 2010
"Tylko" Jezus czy "między innymi" Jezus?
Mam pytanie.Czy i dlaczego Jezus jest jedynym pośrednikiem między ludźmi a Bogiem? Gabrysia
Tak, Biblia wyraźnie naucza, że Chrystus jest jedynym pośrednikiem między Bogiem, a ludźmi, nie zaś jednym z wielu. 1 Tymoteusza 2:5 mówi: „Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem, a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus”.
Wynika to z dwóch prawd:
1. Tylko człowiek może reprezentować przed Bogiem innych ludzi.
2. Jedynie Bóg może w skuteczny sposób dokonać zbawienia.
Chrystus jest w pełni Bogiem i w pełni człowiekiem. Żadne inne stworzenie na niebie ani na ziemi nie jest w stanie nas reprezentować przed majestatem Boga. W żadnym innym imieniu nie możemy mieć dostępu do Ojca nawiązując z Nim żywą więź. Do Ojca przychodzimy wyłącznie poprzez zasługi oraz w imieniu Syna, w Duchu Świętym. Polecam lekturę Ew. Jana 5:19-29.
Tak, Biblia wyraźnie naucza, że Chrystus jest jedynym pośrednikiem między Bogiem, a ludźmi, nie zaś jednym z wielu. 1 Tymoteusza 2:5 mówi: „Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem, a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus”.
Wynika to z dwóch prawd:
1. Tylko człowiek może reprezentować przed Bogiem innych ludzi.
2. Jedynie Bóg może w skuteczny sposób dokonać zbawienia.
Chrystus jest w pełni Bogiem i w pełni człowiekiem. Żadne inne stworzenie na niebie ani na ziemi nie jest w stanie nas reprezentować przed majestatem Boga. W żadnym innym imieniu nie możemy mieć dostępu do Ojca nawiązując z Nim żywą więź. Do Ojca przychodzimy wyłącznie poprzez zasługi oraz w imieniu Syna, w Duchu Świętym. Polecam lekturę Ew. Jana 5:19-29.
Jeden mężczyzna, jedna kobieta, w jednym czasie
"Pierwszą rzeczą jaką powinniśmy zauważyć jest to, że kiedy Bóg postanowił rozwiązać problem samotności Adama, nie zrobił tego dając mu harem".
Doug Wilson, Fidelity
Doug Wilson, Fidelity
czwartek, 25 listopada 2010
Definicje: kapitalizm
Kapitalizm - stale oskarżany u nas o wszelkie zło. W starym żydowskim kawale pewien ubogi starozakonny zobaczył jak bogacze zajadają się drożdżowym ciastem i bardzo zapragnął tego smakołyku spróbować. Dostał od kucharki przepis i zabrał się do pieczenia; z tym, że z braku masła użył gęsiego smalcu, zamiast dwunastu jajek, o których móił przepis, dał dwa, nie dodał cukru ani drożdży, a nie mając formy ani piekarnika, upiekł placek na popiele. Po czym skosztował, splunął i zdumiał się: "Że też bogaci ludzie jedzą takie świństwo!" Tak samo właśnie jest z gadaniem, że kapitalizm w Polsce (i zresztą w ogóle) "się nie sprawdził".
Rafał A. Ziemkiewicz, W skrócie
Rafał A. Ziemkiewicz, W skrócie
środa, 24 listopada 2010
Co robić gdy przyjaciel jest gejem?
Przy okazji polecam bardzo dobrą stronę nt. homoseksualizmu: www.homoseksualizm.edu.pl
Krzewiciele radości
"Od samego początku swych narodzin, chrześcijaństwo było proklamacją Radości, jedynej możliwej radości 'w tym świecie'. Jeśli po Krzyżu radość "naturalna" stała się niemożliwa, to w głębi tej "niemożności", na samym dnie tej ciemności, chrześcijaństwo obwieściło i darowało nową radość i poprzez nią przeobraziło koniec - w początek. Bez proklamacji tej radości chrześcijaństwo nie istnieje. Tylko dzięki niej Kościół zwyciężył świat i dlatego, kiedy chrześcijanie tracą radość, Kościół traci też świat, do którego został posłany. Ze wszystkich oskarżeń rzuconych na chrześcijan najstraszniejszym było oskarżenie Nietschego, gdy o chrześcijanach powiedział, że pozbawieni są radości.
Dlatego zapomnijmy na jakiś czas o akademickich dyskusjach na temat Kościoła, jego misji i metodach tej misji. Rozważania tego rodzaju mają sens tylko w kontekście tej wielkiej radości, z której wszystko w chrześcijaństwie czerpie swój sens i siłę. "Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu" (Łk 2:10) - od takich słów zaczyna się Ewangelia, a kończy tak: "Oni zaś oddali Mu pokłon i z radością wielką wrócili do Jerozolimy" (Łk 24:52). Także i my, zanim weźmiemy się do dyskutowania programów i strategii "misji" winniśmy tę radość wielką odnaleźć na nowo".
Aleksander Schemann, Za życie świata, Instytut Prasy i Wydawnictw NOVUM, Warszawa 1988, s. 19
Dlatego zapomnijmy na jakiś czas o akademickich dyskusjach na temat Kościoła, jego misji i metodach tej misji. Rozważania tego rodzaju mają sens tylko w kontekście tej wielkiej radości, z której wszystko w chrześcijaństwie czerpie swój sens i siłę. "Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu" (Łk 2:10) - od takich słów zaczyna się Ewangelia, a kończy tak: "Oni zaś oddali Mu pokłon i z radością wielką wrócili do Jerozolimy" (Łk 24:52). Także i my, zanim weźmiemy się do dyskutowania programów i strategii "misji" winniśmy tę radość wielką odnaleźć na nowo".
Aleksander Schemann, Za życie świata, Instytut Prasy i Wydawnictw NOVUM, Warszawa 1988, s. 19
wtorek, 23 listopada 2010
D. Tusk: "Prawdziwy Polak nie bije dzieci"
- Bicie dzieci jeszcze całkiem niedawno było narodowym sportem, nie tylko w Polsce, niestety. Będziemy starali się uświadamiać, że bicie dziecka jest przestępstwem, zarówno wymiarowi sprawiedliwości, ale przede wszystkim rodzicom i wszystkim, którzy powinni czuć się odpowiedzialni za przyszłość naszych dzieci. Prawdziwy Polak nie bije dzieci - mówił premier Donald Tusk. Jego zdaniem w ostatnich latach można zauważyć, że coraz więcej osób rozumie, że bicie dzieci jest "nie do zaakceptowania".
Jak powiedziała Monika Sajkowska z Fundacji Dzieci Niczyje, podczas spotkania podsumowano pierwsze miesiące realizacji znowelizowanej ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, która weszła w życie w sierpniu.
- Zwracaliśmy uwagę premiera na brak przepisów wykonawczych do ustawy i potrzebę edukacji rodziców w zakresie wychowywania bez przemocy, uświadamiania, że zakaz bicia dzieci jest elementem ustawy i ma swoje konsekwencje - dodała.
Całość
__________________________
"Prawdziwy premier" powinien natomiast chronić rodziny od totalitarnych zakusów państwa oraz wszelkiego rodzaju "specjalistów od przymusowego wychowywania cudzych dzieci" - gwarantując jej obszar wolności oraz nietykalności (tam gdzie nie dochodzi do maltretowania czy gwałtów).
Miałbym jednak kilka pytań do "(nie)prawdziwego premiera":
1. Dlaczego premier nazywa moje dzieci swoimi dziećmi (określając je mianem "nasze")?
2. Dlaczego powinienem czuć się odpowiedzialny za przyszłość m.in. dzieci pana premiera?
3. Jaka jest różnica między wychowawczym klapsem a maltretowaniem dziecka? Czy oba w swojej wypowiedzi określa mianem "bicia"?
4. Jeśli TAK (a na to wygląda), to którzy narodowi wieszcze, wielcy patrioci nie są wg pana premiera "prawdziwymi Polakami"? Kim więc są?
5. Czy premier definicję bycia "prawdziwym Polakiem" znalazł w konstytucji? Jeśli NIE to żaden prawdziwy Polak nie powinien słuchać tego typu bredni.
6. Ja mam inną definicję: Prawdziwy Polak nie wtrąca się w sprawy wychowania cudzych dzieci ponieważ zna, ceni historię własnego narodu i wie za co ginęli jego przodkowie: za wolność - od zamordyzmu obcych oraz zniewolenia ze strony tych, którzy mienią się być "swoimi".
Jak powiedziała Monika Sajkowska z Fundacji Dzieci Niczyje, podczas spotkania podsumowano pierwsze miesiące realizacji znowelizowanej ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, która weszła w życie w sierpniu.
- Zwracaliśmy uwagę premiera na brak przepisów wykonawczych do ustawy i potrzebę edukacji rodziców w zakresie wychowywania bez przemocy, uświadamiania, że zakaz bicia dzieci jest elementem ustawy i ma swoje konsekwencje - dodała.
Całość
__________________________
"Prawdziwy premier" powinien natomiast chronić rodziny od totalitarnych zakusów państwa oraz wszelkiego rodzaju "specjalistów od przymusowego wychowywania cudzych dzieci" - gwarantując jej obszar wolności oraz nietykalności (tam gdzie nie dochodzi do maltretowania czy gwałtów).
Miałbym jednak kilka pytań do "(nie)prawdziwego premiera":
1. Dlaczego premier nazywa moje dzieci swoimi dziećmi (określając je mianem "nasze")?
2. Dlaczego powinienem czuć się odpowiedzialny za przyszłość m.in. dzieci pana premiera?
3. Jaka jest różnica między wychowawczym klapsem a maltretowaniem dziecka? Czy oba w swojej wypowiedzi określa mianem "bicia"?
4. Jeśli TAK (a na to wygląda), to którzy narodowi wieszcze, wielcy patrioci nie są wg pana premiera "prawdziwymi Polakami"? Kim więc są?
5. Czy premier definicję bycia "prawdziwym Polakiem" znalazł w konstytucji? Jeśli NIE to żaden prawdziwy Polak nie powinien słuchać tego typu bredni.
6. Ja mam inną definicję: Prawdziwy Polak nie wtrąca się w sprawy wychowania cudzych dzieci ponieważ zna, ceni historię własnego narodu i wie za co ginęli jego przodkowie: za wolność - od zamordyzmu obcych oraz zniewolenia ze strony tych, którzy mienią się być "swoimi".
poniedziałek, 22 listopada 2010
Nie "czy" lecz "kogo" się bać?
(4) Powiadam zaś wam, przyjaciołom moim, nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nie mają już nic do zrobienia. (5) Ale wskażę wam, kogo się bać macie! Bójcie się tego, który, gdy zabija, ma moc wrzucić do piekła. Zaiste, powiadam wam: Tego się bójcie! - Ew. Łukasza 12:4-5
Jednym z powodów, dla których jako współcześni chrześcijanie obawiamy się wielu rzeczy w tym świecie jest fakt, że nie rozwijamy w sobie bojaźni przed Bogiem. Znika nam z oczu obraz potężnego, chwalebnego Boga, który jest potężniejszy w swojej mocy niż wszystkie wojska świata.
Lękamy się reakcji jednego człowieka, a nie boimy się reakcji Boga na nasze lenistwo, opieszałość, wstyd czy niedbałość. Pismo uczy, że początkiem mądrości jest bojaźń Pana – Przyp 1:7. Oznacza to, że strach w naszym życiu jest nieunikniony. Nie da się od niego uciec. Jeśli boimy się ludzi to nie boimy się Boga. Wówczas staje się On daleki i nieobecny. Strach przed ludźmi powoduje, że odsuwasz Go gdzieś na bok. Z drugiej strony jeśli boimy się Boga, nie będziemy się bali ludzi. Jednak w każdym przypadku KOGOŚ się boimy.
Istnieje więc coś takiego jak strach dobry, pożądany i biblijny (przed Bogiem), ale i strach, którego powinniśmy unikać (przed ludźmi, okolicznościami). Zatem pytanie nie brzmi: czy kogoś, czegoś w życiu się boisz. Ale raczej: kogo się boisz?
Jeśli zmagamy się w życiu z ustawicznym niepokojem i trwogą, musimy nazwać problem po imieniu. Problem tkwi w tym boimy się tego czego powinniśmy się bać. Nie mówię teraz o normalnych psychologicznych relacjach – drżeniu kiedy właśnie opuściliśmy uderzony samochód. Mówię o strachu, który paraliżuje chrześcijańskie życie, nasze relacje z innymi ludźmi. Np. strach przed utratą reputacji w pracy, śmiercią w młodym wieku, strach przed małżeńskim niepowodzeniem w przyszłości i każdym innym „co jeśli”, „co z tym?”.
Wielu ludzi jest sparaliżowanych w swoich czynach myślami o tym co może nastąpić w ich życiu za pół roku, za 2 lata, za 5 lat. I zamiast spoglądać na Boga i bać się Jego to boją się sytuacji, które sobie wyobrażają. Strach powoduje paraliż, niemoc! Powoduje impotencję jeśli chodzi o nasze zaangażowanie, inicjatywę.
Bojaźń przed ludźmi zniewala. Bojaźń przed Bogiem uwalnia od tych wszystkich rzeczy oraz strachu przed ludźmi! My zaś jesteśmy powołani do wolności!
Jednym z powodów, dla których jako współcześni chrześcijanie obawiamy się wielu rzeczy w tym świecie jest fakt, że nie rozwijamy w sobie bojaźni przed Bogiem. Znika nam z oczu obraz potężnego, chwalebnego Boga, który jest potężniejszy w swojej mocy niż wszystkie wojska świata.
Lękamy się reakcji jednego człowieka, a nie boimy się reakcji Boga na nasze lenistwo, opieszałość, wstyd czy niedbałość. Pismo uczy, że początkiem mądrości jest bojaźń Pana – Przyp 1:7. Oznacza to, że strach w naszym życiu jest nieunikniony. Nie da się od niego uciec. Jeśli boimy się ludzi to nie boimy się Boga. Wówczas staje się On daleki i nieobecny. Strach przed ludźmi powoduje, że odsuwasz Go gdzieś na bok. Z drugiej strony jeśli boimy się Boga, nie będziemy się bali ludzi. Jednak w każdym przypadku KOGOŚ się boimy.
Istnieje więc coś takiego jak strach dobry, pożądany i biblijny (przed Bogiem), ale i strach, którego powinniśmy unikać (przed ludźmi, okolicznościami). Zatem pytanie nie brzmi: czy kogoś, czegoś w życiu się boisz. Ale raczej: kogo się boisz?
Jeśli zmagamy się w życiu z ustawicznym niepokojem i trwogą, musimy nazwać problem po imieniu. Problem tkwi w tym boimy się tego czego powinniśmy się bać. Nie mówię teraz o normalnych psychologicznych relacjach – drżeniu kiedy właśnie opuściliśmy uderzony samochód. Mówię o strachu, który paraliżuje chrześcijańskie życie, nasze relacje z innymi ludźmi. Np. strach przed utratą reputacji w pracy, śmiercią w młodym wieku, strach przed małżeńskim niepowodzeniem w przyszłości i każdym innym „co jeśli”, „co z tym?”.
Wielu ludzi jest sparaliżowanych w swoich czynach myślami o tym co może nastąpić w ich życiu za pół roku, za 2 lata, za 5 lat. I zamiast spoglądać na Boga i bać się Jego to boją się sytuacji, które sobie wyobrażają. Strach powoduje paraliż, niemoc! Powoduje impotencję jeśli chodzi o nasze zaangażowanie, inicjatywę.
Bojaźń przed ludźmi zniewala. Bojaźń przed Bogiem uwalnia od tych wszystkich rzeczy oraz strachu przed ludźmi! My zaś jesteśmy powołani do wolności!
sobota, 20 listopada 2010
Mąż jako kapłan, prorok, król
Jakiś czas temu czytelnik niniejszego bloga zapytał mnie jak praktycznie wygląda w moim domu bycie mężem na wzór Chrystusa, w szczególności spełnianie kapłańskiej, proroczej i królewskiej roli?
Jako kapłan – prowadzę rodzinę do Jezusa. Bóg ustanowił męża przymierzową głową rodziny (1 Kor 11) aby ją reprezentował i w jej imieniu wyznawał grzechy. Oczywiście nie znaczy to, że jest winny grzechów żony lub dzieci lub, że każdy z członków rodziny nie może indywidualnie przychodzić do Boga. Chodzi raczej o gotowość do niesienia odpowiedzialności za najbliższych. Chrystus nie był winnym grzechów kościoła, a jednak był gotów ponieść za nie odpowiedzialność na Golgocie.
Jako prorok – nauczam i przekazuję rodzinie Boże Słowo. Dzieje się to w dwojaki sposób:
- formalny – gdy pod koniec dnia wspólnie z żoną i dziećmi śpiewamy, modlimy się i czytamy Pismo Św., które krótko wyjaśniam (lub zadaję pytania na temat znaczenia i zastosowania danego fragmentu).
- nieformalny – w ciągu całego dnia wskazuję na zastosowanie Pisma Św. podczas różnych sytuacji (wycieczki z dziećmi, kłótni o zabawki, gier planszowych itp.)
Jako król – zaopatruję, troszczę się i reprezentuję rodzinę na zewnątrz. Funkcja królewska wiąże się nie tylko z zarządzaniem, ale i gotowością do poświęcenia. Jezus na krzyżu cierpiał za swoich poddanych właśnie jako król. Dobry król umiera za swój lud nie tylko w sensie fizycznym, ale i w postrzeganiu swojej funkcji jako służby dla dobra narodu. Królewska rola męża polega na umieraniu dla własnych pragnień, korzyści, zachcianek - kosztem życia pełnego poświęceń dla żony i dzieci.
Jako kapłan – prowadzę rodzinę do Jezusa. Bóg ustanowił męża przymierzową głową rodziny (1 Kor 11) aby ją reprezentował i w jej imieniu wyznawał grzechy. Oczywiście nie znaczy to, że jest winny grzechów żony lub dzieci lub, że każdy z członków rodziny nie może indywidualnie przychodzić do Boga. Chodzi raczej o gotowość do niesienia odpowiedzialności za najbliższych. Chrystus nie był winnym grzechów kościoła, a jednak był gotów ponieść za nie odpowiedzialność na Golgocie.
Jako prorok – nauczam i przekazuję rodzinie Boże Słowo. Dzieje się to w dwojaki sposób:
- formalny – gdy pod koniec dnia wspólnie z żoną i dziećmi śpiewamy, modlimy się i czytamy Pismo Św., które krótko wyjaśniam (lub zadaję pytania na temat znaczenia i zastosowania danego fragmentu).
- nieformalny – w ciągu całego dnia wskazuję na zastosowanie Pisma Św. podczas różnych sytuacji (wycieczki z dziećmi, kłótni o zabawki, gier planszowych itp.)
Jako król – zaopatruję, troszczę się i reprezentuję rodzinę na zewnątrz. Funkcja królewska wiąże się nie tylko z zarządzaniem, ale i gotowością do poświęcenia. Jezus na krzyżu cierpiał za swoich poddanych właśnie jako król. Dobry król umiera za swój lud nie tylko w sensie fizycznym, ale i w postrzeganiu swojej funkcji jako służby dla dobra narodu. Królewska rola męża polega na umieraniu dla własnych pragnień, korzyści, zachcianek - kosztem życia pełnego poświęceń dla żony i dzieci.
piątek, 19 listopada 2010
Czy chciałbyś grać w zwycięskiej drużynie?
Biblia naucza, że Jezus po swoim wniebowstąpieniu zasiadł w niebie po prawicy Ojca. Jednak nie po to by składać nieustannie ofiarę z samego siebie. Doskonała i w pełni wystarczająca ofiara JUŻ została złożona na Golgocie. Jej skutki stają się naszym udziałem poprzez żywą wiarę. Syn Boży zasiadł po prawicy ojca i ... oczekuje aż jego wrogowie zostaną uczynieni podnóżkiem jego stóp (Hbr 10:13).
Dzieło odkupienia zostało dokonane. Ofiara została złożona zaś Jezus zasiadł po prawicy Ojca. Objął panowanie i zniszczył moc szatana nad światem. Związał go i rozpoczął zwycięski pochód ewangelii wśród narodów (Obj 20, Mt 12, Mt 28). Klęska wrogów jest postanowiona. Kwestią czasu jest całkowite zdławienie szatana, demonów i ludzi podnoszących wyciągniętą ku niebu pięść. Zwycięstwo Jezusa i Ewangelii nie jest sprawą nierozstrzygniętą, potencjalną.
Ten fakt powinien dawać nadzieję bowiem zwycięstwo w świecie (nie tylko w kościele) należy do Jezusa. Pytanie brzmi: po której stronie chcesz być? Stawanie po stronie silniejszego kiedy się wie , że to on zwycięży wojnę – nie jest chłodną kalkulacją. Jest mądrością i roztropnością. Raczej nikt nie postawi swoich pieniędzy na zwycięstwo polskiej reprezentacji piłkarskiej w meczu z Hiszpanią. Byłoby to jak gol samobójczy.
Kiedy więc wiesz, że wrogowie Jezusa zostaną uczynieni podnóżkiem jego stóp – to mówiąc nadal językiem sportowym: dobrze się zastanów zanim nadal będziesz chciał grać w innej drużynie niż on.
Dzieło odkupienia zostało dokonane. Ofiara została złożona zaś Jezus zasiadł po prawicy Ojca. Objął panowanie i zniszczył moc szatana nad światem. Związał go i rozpoczął zwycięski pochód ewangelii wśród narodów (Obj 20, Mt 12, Mt 28). Klęska wrogów jest postanowiona. Kwestią czasu jest całkowite zdławienie szatana, demonów i ludzi podnoszących wyciągniętą ku niebu pięść. Zwycięstwo Jezusa i Ewangelii nie jest sprawą nierozstrzygniętą, potencjalną.
Ten fakt powinien dawać nadzieję bowiem zwycięstwo w świecie (nie tylko w kościele) należy do Jezusa. Pytanie brzmi: po której stronie chcesz być? Stawanie po stronie silniejszego kiedy się wie , że to on zwycięży wojnę – nie jest chłodną kalkulacją. Jest mądrością i roztropnością. Raczej nikt nie postawi swoich pieniędzy na zwycięstwo polskiej reprezentacji piłkarskiej w meczu z Hiszpanią. Byłoby to jak gol samobójczy.
Kiedy więc wiesz, że wrogowie Jezusa zostaną uczynieni podnóżkiem jego stóp – to mówiąc nadal językiem sportowym: dobrze się zastanów zanim nadal będziesz chciał grać w innej drużynie niż on.
czwartek, 18 listopada 2010
To oni pozwalają nam pracować!
Słyszeliście już pewnie o Stowarzyszeniu "Polska jest najważniejsza". Natrafiłem na ciekawy fragment wywiadu z jedną z liderek.
Robert Mazurek: (...) Wbrew zapowiedziom, zatrudnienie w kancelarii wzrosło, a nie zmalało.
Elżbieta Jakubiak: (...) Rozumiem, że pan by chciał wszystkich urzędników pozwalniać.
RM: Powiedzmy, połowę.
EJ: U nas uważa się, że biznes tworzy państwo, a urzędnicy państwowi je niszczą, a to oni przygotowują wielką infrastrukturę dla życia dziennikarzy, biznesu. Gdyby nie oni, gdyby nie tacy ludzie jak ja, byłby pan bez numeru dowodu, zameldowania;
RM: Gdyby nie biznes, pani byłaby bez pensji.
EJ: To nieprawda! Wypracowuję ją jako urzędnik państwowy, wydając panu zaświadczenie, by mógł pan prowadzić działalność gospodarczą, przygotowując działkę do inwestycji i tak dalej. W sumie to ja panu pozwalam pracować.
Źródło
Niebywałe! A jednak jak powszechnie akceptowane!
Robert Mazurek: (...) Wbrew zapowiedziom, zatrudnienie w kancelarii wzrosło, a nie zmalało.
Elżbieta Jakubiak: (...) Rozumiem, że pan by chciał wszystkich urzędników pozwalniać.
RM: Powiedzmy, połowę.
EJ: U nas uważa się, że biznes tworzy państwo, a urzędnicy państwowi je niszczą, a to oni przygotowują wielką infrastrukturę dla życia dziennikarzy, biznesu. Gdyby nie oni, gdyby nie tacy ludzie jak ja, byłby pan bez numeru dowodu, zameldowania;
RM: Gdyby nie biznes, pani byłaby bez pensji.
EJ: To nieprawda! Wypracowuję ją jako urzędnik państwowy, wydając panu zaświadczenie, by mógł pan prowadzić działalność gospodarczą, przygotowując działkę do inwestycji i tak dalej. W sumie to ja panu pozwalam pracować.
Źródło
Niebywałe! A jednak jak powszechnie akceptowane!
Jak skutecznie podzielić kościół? - porada nr 7
Następna rada dotycząca skutecznego podzielenia kościoła jest następująca: Mów, że sytuacja współczesnego chrześcijaństwa jest beznadziejna i Kościół jest straszliwie podzielony.
Z jednością kościoła jest trochę jak z kobietą z Ewangelii chorą na krwotok. Im więcej lekarze się nią zajmowali, tym jej stan był gorszy (Mk 5,26). Im częściej przywódcy kościoła postrzegają jedność w kategoriach strukturalnych i zabierają się za ich naprawę, tym wydaje się być z nią coraz gorzej. Dzieje się tak ponieważ wielu mylnie uważa, że prawdziwa jedność jest rezultatem podlegania jednolitym strukturom. Stąd też niektóre kościoły „w trosce” o jedność dążą do „wchłonięcia” pozostałych denominacji. Inne traktują ekumeniczne kontakty jako okzję do ewangelizacji uważając, że nie ma żadnej duchowej jedności pomiędzy kościołem protestanckim, prawosławnym i katolickim.
Warto jednak przyjrzeć się samym strukturom organizacyjnym współczesnego kościoła by mieć jego realistyczny obraz. Sytuacja w tym względzie nie wygląda tak tragicznie jak czasami wypowiadają się o niej niektórzy katoliccy apologeci (np. że istnieje 25 tys. denominacji protestanckich). W interesujący sposób podział na poszczególne gałęzie i tradycje wyznaniowe w kościele przedstawia „World Christian Encyclopedia” autorstwa Davida Barretta. Zauważa on, że Kościół Prawosławny dzieli się na dziewiętnaście różnych tradycji, Rzymskokatolicki na szesnaście zaś Protestancki na dwadzieścia jeden. Gdyby nie liczyć tradycji Kościoła Anglikańskiego – pozostałoby sześć.
Wewnątrz każdej z tych tradycji można dokonywać kolejnych rozróżnień i systematyki. Jednak rozróżnienia na dalszym etapie nie są już aż tak kluczowe i istotne jak na poziomie trzech głównych nurtów. Jak widać – każda z głównych tradycji w chrześcijaństwie podlega różnorodności i podziałom, które niekoniecznie burzą jej fundamenty i przywiązanie do wspólnych wartości. Skala owych podziałów i różnic nie jest aż tak wielka jak przedstawiają ją niektórzy chrześcijanie. Jeśli jednak chcesz przyczyniać się do podziałów w Kościele podsycaj ludzi do traktowania innych kościołów jako zagrożenia i straszliwie rozczłonkowanych sekt (a nie wspólnot należących do Ciała Chrystusowego).
Z jednością kościoła jest trochę jak z kobietą z Ewangelii chorą na krwotok. Im więcej lekarze się nią zajmowali, tym jej stan był gorszy (Mk 5,26). Im częściej przywódcy kościoła postrzegają jedność w kategoriach strukturalnych i zabierają się za ich naprawę, tym wydaje się być z nią coraz gorzej. Dzieje się tak ponieważ wielu mylnie uważa, że prawdziwa jedność jest rezultatem podlegania jednolitym strukturom. Stąd też niektóre kościoły „w trosce” o jedność dążą do „wchłonięcia” pozostałych denominacji. Inne traktują ekumeniczne kontakty jako okzję do ewangelizacji uważając, że nie ma żadnej duchowej jedności pomiędzy kościołem protestanckim, prawosławnym i katolickim.
Warto jednak przyjrzeć się samym strukturom organizacyjnym współczesnego kościoła by mieć jego realistyczny obraz. Sytuacja w tym względzie nie wygląda tak tragicznie jak czasami wypowiadają się o niej niektórzy katoliccy apologeci (np. że istnieje 25 tys. denominacji protestanckich). W interesujący sposób podział na poszczególne gałęzie i tradycje wyznaniowe w kościele przedstawia „World Christian Encyclopedia” autorstwa Davida Barretta. Zauważa on, że Kościół Prawosławny dzieli się na dziewiętnaście różnych tradycji, Rzymskokatolicki na szesnaście zaś Protestancki na dwadzieścia jeden. Gdyby nie liczyć tradycji Kościoła Anglikańskiego – pozostałoby sześć.
Wewnątrz każdej z tych tradycji można dokonywać kolejnych rozróżnień i systematyki. Jednak rozróżnienia na dalszym etapie nie są już aż tak kluczowe i istotne jak na poziomie trzech głównych nurtów. Jak widać – każda z głównych tradycji w chrześcijaństwie podlega różnorodności i podziałom, które niekoniecznie burzą jej fundamenty i przywiązanie do wspólnych wartości. Skala owych podziałów i różnic nie jest aż tak wielka jak przedstawiają ją niektórzy chrześcijanie. Jeśli jednak chcesz przyczyniać się do podziałów w Kościele podsycaj ludzi do traktowania innych kościołów jako zagrożenia i straszliwie rozczłonkowanych sekt (a nie wspólnot należących do Ciała Chrystusowego).
środa, 17 listopada 2010
Polityk z dala od polityki?
Zbliżają się wybory. Wokół osiedli oraz przy ruchliwych ulicach pojawiło się mnóstwo billboardów z twarzami kandydatów. Rzadko kiedy można cokolwiek o nich powiedzieć na podstawie tego co dotychczas zrobili dla województwa, gminy lub miasta, w których kandydują do Rady lub Sejmiku. Mamy więc wybierać "Twarze Roku" wyprodukowane przez Corel.
Ja jednak nie o tym. Bardzo rozbawiły mnie billboardy wyborcze niektórych osób z listy Platformy Obywatelskiej. Pod nazwiskiem oraz hasłem wyborczym (czyli mamieniem tzw. "kiełbasą wyborczą") większości kandydatów znajduje się stwierdzenie... "z dala od polityki".
Zastanawiam się co chcieli w ten sposób zakomunikować. Przychodzą mi do głowy trzy możliwości (jeśli widzicie inne - napiszcie):
1. Owi kandydaci PO tak naprawdę nie chcą być politykami (a więc ich celem nie jest osiągnięcie dobrego wyniku wyborczego). Informują więc: Nie głosujcie na mnie. Nie pchajcie mnie w stronę (w domyśle: brudnej) polityki.
2. Są bardzo niedojrzałymi ludźmi. Dlatego naiwnie sądzą, że można być Radnym Miasta w dodatku startując z listy największej w Polsce partii politycznej - trzymając się jednocześnie z dala od polityki.
3. Jest jeszcze trzecia możliwość: świadome ogłupianie wyborców, że można być politykiem z dala od polityki. Wstydzą się zawodu polityka, ale zależy im na tym by nim być. Zupełna schizofrenia lub zupełne zakłamanie.
Co byście pomyśleli gdybym na blogu napisał: "chcę być pastorem, ale z dala od kościoła" lub piłkarz oznajmił w wywiadzie: "ja tylko chcę grać w piłkę, ale trzymać się z dala od sportu".
Ja jednak nie o tym. Bardzo rozbawiły mnie billboardy wyborcze niektórych osób z listy Platformy Obywatelskiej. Pod nazwiskiem oraz hasłem wyborczym (czyli mamieniem tzw. "kiełbasą wyborczą") większości kandydatów znajduje się stwierdzenie... "z dala od polityki".
Zastanawiam się co chcieli w ten sposób zakomunikować. Przychodzą mi do głowy trzy możliwości (jeśli widzicie inne - napiszcie):
1. Owi kandydaci PO tak naprawdę nie chcą być politykami (a więc ich celem nie jest osiągnięcie dobrego wyniku wyborczego). Informują więc: Nie głosujcie na mnie. Nie pchajcie mnie w stronę (w domyśle: brudnej) polityki.
2. Są bardzo niedojrzałymi ludźmi. Dlatego naiwnie sądzą, że można być Radnym Miasta w dodatku startując z listy największej w Polsce partii politycznej - trzymając się jednocześnie z dala od polityki.
3. Jest jeszcze trzecia możliwość: świadome ogłupianie wyborców, że można być politykiem z dala od polityki. Wstydzą się zawodu polityka, ale zależy im na tym by nim być. Zupełna schizofrenia lub zupełne zakłamanie.
Co byście pomyśleli gdybym na blogu napisał: "chcę być pastorem, ale z dala od kościoła" lub piłkarz oznajmił w wywiadzie: "ja tylko chcę grać w piłkę, ale trzymać się z dala od sportu".
wtorek, 16 listopada 2010
Więzi określają tożsamość
Jezus powierzając kościołowi zadanie czynienia uczniami wszystkie narody (Mt 28:18-20) oznajmił jednocześnie jakimi metodami powinno być wykonywane.
Po pierwsze: mamy chrzcić.
Po drugie: uczyć przestrzegać tego co Jezus przykazał.
To ważne byśmy o tym pamiętali ponieważ nawet będąc chrześcijanami mamy tendencję by zastępować Boże metody - ludzkimi. Jeśli ktoś uważa, że prowadzi proces uczniostwa, a nie chrzci – to unika jednego z dwóch (a więc 50%!) jego aspektów! Uczniostwo rozpoczyna się więc od chrztu w imię Ojca, Syna i Ducha Św. Formuła jest ważna ponieważ mówi o tym czyj autorytet stoi za tym sakramentem (kto rości sobie do niej prawo), jakie imię nosi oraz do kogo należy chrzczona osoba. Chrzcić w imię kogoś to jednoczyć, utożsamiać z tą osobą. List do Rzymian 6:3 mówi, że przez chrzest zostaliśmy utożsamieni ze śmiercią Jezusa. Poprzez chrzest wchodzimy w unię, przymierze z Bogiem - Ojcem Synem i Duchem Św. Od tej pory nosimy Jego imię na sobie i już nigdy ochrzczony Paweł Bartosik nie będzie nieochrzczonym Pawłem Bartosikiem. Wszystko co robię (dobrego lub złego) robię jako ochrzczony chrześcijanin.
Chrzest więc inauguruje i wyraża przymierzowe zjednoczenie z Bogiem. Uczeń to ktoś kogo życie jest związane z Ojcem, Synem i Duchem Św. Chrzczony należy do Chrystusa. Oznacza to m.in., że dzieci nawróconych chrześcijan są uczniami Trójjedynego Boga – nie dlatego, że rozumieją doktrynę Trójcy, ale ze względu na to do kogo należą.
Podobnie rzecz ma się z nami dorosłymi. Jesteśmy trynitarianami nie dlatego, że od A do Z pojęliśmy naukę o Trójcy lub biblijną doktrynę usprawiedliwienia przez wiarę, ale dlatego, że należymy do Trójjedynego Boga. Przynależność określa to kim jesteśmy, naszą tożsamość.
Najpierw wchodzimy do Bożej rodziny poprzez chrzest (jeśli byliśmy chrzczeni jako niemowlęta). Potem zaczynamy poznawać Boga, Jego naturę, działanie, Słowo. Jednak to kim jesteśmy definiuje więź, którą mamy z Bogiem, nie zaś informacje, które posiadamy.
Podobnie jest w naszym życiu: to kim jesteśmy wpływa na to co robimy. Natomiast to kim jesteśmy określają relacje i więzi z innymi ludźmi. Przykładowo – jesteś mężem, żoną, gdańszczaninem, Polakiem – i te więzi wpływają na twoją 1. tożsamość 2. zachowanie z niej wynikające. Inaczej wyglądałoby moje życie gdybym był nieżonatym Albańczykiem.
Podobnie rzecz się ma z naszą więzią z Bogiem. To kim jesteśmy w Chrystusie określa nie to jak wiele o Nim wiesz (poznawać Go powinniśmy całe życie, a nawet wieczność), ale to czy należysz do Jego rodziny. Stajesz się jej częścią poprzez chrzest. Dlatego powinieneś żyć jak osoba będąca częścią rodziny Jezusa.
Osoba, która nie żyje w zgodzie z tym kim jest – jest hipokrytą. Jeśli ktoś jest Polakiem, a zachowuje się tak jakby był Niemcem lub dbał bardziej o interesy Niemiec, nie zaś Polski – byłby uznany za zdrajcę. Jeśli ktoś jest mężem, a zachowywałby się tak jakby nie miał żony - byłby uznany za niewiernego męża. Jednak wciąż męża. Podobnie z chrztem. Każdy kto został poprzez chrzest włączony do przymierza z Bogiem – i lekceważy to kim jest – jest jak Polak, który żyje tak jakby był Anglikiem lub jak mąż, który ignoruje obowiązki wynikające z zawarcia przymierza małżeńskiego. Jest więc apostatą, odstępcą, hipokrytą.
Chrzest niczego nie przesądza jeśli chodzi o naszą wieczność, ani nie zmienia naszej natury. Mówi natomiast jaka jest nasza pozycja w przymierzu oraz wzywa do prowadzenia życia godnego ucznia Jezusa.
Po pierwsze: mamy chrzcić.
Po drugie: uczyć przestrzegać tego co Jezus przykazał.
To ważne byśmy o tym pamiętali ponieważ nawet będąc chrześcijanami mamy tendencję by zastępować Boże metody - ludzkimi. Jeśli ktoś uważa, że prowadzi proces uczniostwa, a nie chrzci – to unika jednego z dwóch (a więc 50%!) jego aspektów! Uczniostwo rozpoczyna się więc od chrztu w imię Ojca, Syna i Ducha Św. Formuła jest ważna ponieważ mówi o tym czyj autorytet stoi za tym sakramentem (kto rości sobie do niej prawo), jakie imię nosi oraz do kogo należy chrzczona osoba. Chrzcić w imię kogoś to jednoczyć, utożsamiać z tą osobą. List do Rzymian 6:3 mówi, że przez chrzest zostaliśmy utożsamieni ze śmiercią Jezusa. Poprzez chrzest wchodzimy w unię, przymierze z Bogiem - Ojcem Synem i Duchem Św. Od tej pory nosimy Jego imię na sobie i już nigdy ochrzczony Paweł Bartosik nie będzie nieochrzczonym Pawłem Bartosikiem. Wszystko co robię (dobrego lub złego) robię jako ochrzczony chrześcijanin.
Chrzest więc inauguruje i wyraża przymierzowe zjednoczenie z Bogiem. Uczeń to ktoś kogo życie jest związane z Ojcem, Synem i Duchem Św. Chrzczony należy do Chrystusa. Oznacza to m.in., że dzieci nawróconych chrześcijan są uczniami Trójjedynego Boga – nie dlatego, że rozumieją doktrynę Trójcy, ale ze względu na to do kogo należą.
Podobnie rzecz ma się z nami dorosłymi. Jesteśmy trynitarianami nie dlatego, że od A do Z pojęliśmy naukę o Trójcy lub biblijną doktrynę usprawiedliwienia przez wiarę, ale dlatego, że należymy do Trójjedynego Boga. Przynależność określa to kim jesteśmy, naszą tożsamość.
Najpierw wchodzimy do Bożej rodziny poprzez chrzest (jeśli byliśmy chrzczeni jako niemowlęta). Potem zaczynamy poznawać Boga, Jego naturę, działanie, Słowo. Jednak to kim jesteśmy definiuje więź, którą mamy z Bogiem, nie zaś informacje, które posiadamy.
Podobnie jest w naszym życiu: to kim jesteśmy wpływa na to co robimy. Natomiast to kim jesteśmy określają relacje i więzi z innymi ludźmi. Przykładowo – jesteś mężem, żoną, gdańszczaninem, Polakiem – i te więzi wpływają na twoją 1. tożsamość 2. zachowanie z niej wynikające. Inaczej wyglądałoby moje życie gdybym był nieżonatym Albańczykiem.
Podobnie rzecz się ma z naszą więzią z Bogiem. To kim jesteśmy w Chrystusie określa nie to jak wiele o Nim wiesz (poznawać Go powinniśmy całe życie, a nawet wieczność), ale to czy należysz do Jego rodziny. Stajesz się jej częścią poprzez chrzest. Dlatego powinieneś żyć jak osoba będąca częścią rodziny Jezusa.
Osoba, która nie żyje w zgodzie z tym kim jest – jest hipokrytą. Jeśli ktoś jest Polakiem, a zachowuje się tak jakby był Niemcem lub dbał bardziej o interesy Niemiec, nie zaś Polski – byłby uznany za zdrajcę. Jeśli ktoś jest mężem, a zachowywałby się tak jakby nie miał żony - byłby uznany za niewiernego męża. Jednak wciąż męża. Podobnie z chrztem. Każdy kto został poprzez chrzest włączony do przymierza z Bogiem – i lekceważy to kim jest – jest jak Polak, który żyje tak jakby był Anglikiem lub jak mąż, który ignoruje obowiązki wynikające z zawarcia przymierza małżeńskiego. Jest więc apostatą, odstępcą, hipokrytą.
Chrzest niczego nie przesądza jeśli chodzi o naszą wieczność, ani nie zmienia naszej natury. Mówi natomiast jaka jest nasza pozycja w przymierzu oraz wzywa do prowadzenia życia godnego ucznia Jezusa.
Pierwszy Katechizm cz.8. (ostania)
Pytanie 122: Ile jest sakramentów?
Dwa.
Pytanie 123: Jak się nazywają?
Chrzest i Wieczerza Pańska.
Pytanie 124: Kto ustanowił te sakramenty?
Pan Jezus Chrystus.
Pytanie 125: Po co Chrystus ustanowił te sakramenty?
Aby oddzielić nas od świata, dać nam pocieszenie i siłę.
Pytanie 126: Jaki znak jest użyty przy chrzcie?
Obmycie wodą.
Pytanie 127: Co oznacza to obmycie wodą?
Złączenie z Chrystusem przez oczyszczenie jego krwią.
Pytanie 128: W czyim imieniu jesteś ochrzczony?
W imieniu Ojca, Syna i Ducha Świętego.
Pytanie 129: Kto powinien być ochrzczony?
Wierzący i ich dzieci.
Pytanie 130: Dlaczego chrzcimy nawet niemowlęta?
Dlatego, że jesteśmy posłuszni przykazaniu danemu przez Boga Abrahamowi.
Pytanie 131: Co Jezus powiedział o małych dzieciach?
“Zostawcie dzieci w spokoju i nie zabraniajcie im przychodzić do mnie albowiem do takich należy Królestwo Niebios”.
Pytanie 132: Do czego nawołuje twój chrzest?
Do podążania za Chrystusem.
Pytanie 133: Jaki znak jest użyty w Wieczerzy Pańskiej?
Spożywanie chleba i wina na pamiątkę cierpienia i śmierci Jezusa.
Pytanie 134: Co oznacza chleb?
Ciało Chrystusa ofiarowane za nasze grzechy.
Pytanie 135: Co oznacza wino?
Krew Chrystusa przelaną za nasze grzechy.
Pytanie 136: Kto ma prawo przystąpić to Wieczerzy Pańskiej?
Ci, którzy pokutują za swoje grzechy, wierzą w Chrystusa i żyją nowym życiem.
Pytanie 137: Czy Chrystus po pogrzebie pozostał w swoim grobie?
Nie. Wstał z grobu trzeciego dnia.
Pytanie 138: Gdzie Jezus jest teraz?
Po prawicy Bożej, modli się za nas.
Pytanie 139: Czy Pan Jezus przyjdzie powtórnie na ziemię?
Tak! Wróci, aby sądzić świat w dniu ostatecznym.
Pytanie 140: Co stanie się z nami po śmierci?
Nasze ciała wrócą do ziemi, a nasze dusze pójdą do Boga.
Pytanie 141: Czy ciała wszystkich umarłych zmartwychwstaną?
Tak. Jedni do życia wiecznego, a inni do wiecznego potępienia.
Pytanie 142: Co Bóg zrobi z niewierzącymi w dniu ostatecznym?
Wrzuci ich do ognistego jeziora, wraz z szatanem i jego aniołami.
Pytanie 143: Jak będzie wyglądać jezioro ogniste?
Będzie to okropne miejsce, gdzie straceni będą wiecznie cierpieć za swoje grzechy.
Pytanie 144: Co Bóg zrobi z wierzącymi w dniu ostatecznym?
Da im mieszkanie w nowym niebie i nowej ziemi.
Pytanie 145: Jak będzie wyglądać nowe niebo i nowa ziemia?
Będzie to wspaniałe, radosne miejsce, gdzie zbawieni będą na zawsze z Jezusem.
Tłumaczenie: Joanna Haralson
Korekta: Paweł Bartosik
Dwa.
Pytanie 123: Jak się nazywają?
Chrzest i Wieczerza Pańska.
Pytanie 124: Kto ustanowił te sakramenty?
Pan Jezus Chrystus.
Pytanie 125: Po co Chrystus ustanowił te sakramenty?
Aby oddzielić nas od świata, dać nam pocieszenie i siłę.
Pytanie 126: Jaki znak jest użyty przy chrzcie?
Obmycie wodą.
Pytanie 127: Co oznacza to obmycie wodą?
Złączenie z Chrystusem przez oczyszczenie jego krwią.
Pytanie 128: W czyim imieniu jesteś ochrzczony?
W imieniu Ojca, Syna i Ducha Świętego.
Pytanie 129: Kto powinien być ochrzczony?
Wierzący i ich dzieci.
Pytanie 130: Dlaczego chrzcimy nawet niemowlęta?
Dlatego, że jesteśmy posłuszni przykazaniu danemu przez Boga Abrahamowi.
Pytanie 131: Co Jezus powiedział o małych dzieciach?
“Zostawcie dzieci w spokoju i nie zabraniajcie im przychodzić do mnie albowiem do takich należy Królestwo Niebios”.
Pytanie 132: Do czego nawołuje twój chrzest?
Do podążania za Chrystusem.
Pytanie 133: Jaki znak jest użyty w Wieczerzy Pańskiej?
Spożywanie chleba i wina na pamiątkę cierpienia i śmierci Jezusa.
Pytanie 134: Co oznacza chleb?
Ciało Chrystusa ofiarowane za nasze grzechy.
Pytanie 135: Co oznacza wino?
Krew Chrystusa przelaną za nasze grzechy.
Pytanie 136: Kto ma prawo przystąpić to Wieczerzy Pańskiej?
Ci, którzy pokutują za swoje grzechy, wierzą w Chrystusa i żyją nowym życiem.
Pytanie 137: Czy Chrystus po pogrzebie pozostał w swoim grobie?
Nie. Wstał z grobu trzeciego dnia.
Pytanie 138: Gdzie Jezus jest teraz?
Po prawicy Bożej, modli się za nas.
Pytanie 139: Czy Pan Jezus przyjdzie powtórnie na ziemię?
Tak! Wróci, aby sądzić świat w dniu ostatecznym.
Pytanie 140: Co stanie się z nami po śmierci?
Nasze ciała wrócą do ziemi, a nasze dusze pójdą do Boga.
Pytanie 141: Czy ciała wszystkich umarłych zmartwychwstaną?
Tak. Jedni do życia wiecznego, a inni do wiecznego potępienia.
Pytanie 142: Co Bóg zrobi z niewierzącymi w dniu ostatecznym?
Wrzuci ich do ognistego jeziora, wraz z szatanem i jego aniołami.
Pytanie 143: Jak będzie wyglądać jezioro ogniste?
Będzie to okropne miejsce, gdzie straceni będą wiecznie cierpieć za swoje grzechy.
Pytanie 144: Co Bóg zrobi z wierzącymi w dniu ostatecznym?
Da im mieszkanie w nowym niebie i nowej ziemi.
Pytanie 145: Jak będzie wyglądać nowe niebo i nowa ziemia?
Będzie to wspaniałe, radosne miejsce, gdzie zbawieni będą na zawsze z Jezusem.
Tłumaczenie: Joanna Haralson
Korekta: Paweł Bartosik
niedziela, 14 listopada 2010
Historie rodzinne podczas posiłków
Ps 111:4-5 (4) Zapewnił pamięć swym cudom; Pan jest miłosierny i łaskawy. (5) Dał pokarm tym, którzy się Go boją; pamiętać będzie wiecznie o swoim przymierzu.
Jednym z celów posiłków jest opowiadanie historii rodzinnych abyśmy pamiętali kim jesteśmy. Kiedy jemy w kościele chleb i pijemy wino słuchamy co Bóg uczynił dla nas w Jezusie.
Podobnie kiedy jemy w domach dobrze jest opowiadać (i słuchać) historie z życia rodziny, które powinny umacniać nasze więzi. W powyższym fragmencie z Psalmu 111 Bóg mówi o tym, że utrwalił w pamięci Swoje cuda abyśmy widzieli jak jest miłosierny, ale w jednym oddechu Psalmista mówi o pokarmie, który nam dał. Dodaje, że kiedy Bóg daje nam pokarm przypomina jednocześnie, że będzie zawsze pamiętał o swoim przymierzu. Posiłek i obietnica. Posiłek i zapewnienie o przychylności.
Oznacza to, że kiedy Bóg daje nam chleb i wino podczas Wieczerzy Pańskiej to zapewnia nas, że zawsze będzie pamiętał o swoim przymierzu, które zawarł z nami poprzez krew Swojego Syna. Bóg spogląda na dzieło Syna i mówi każdemu ze Swoich uczniów: jesteś obmyty krwią Mojego Syna, jesteś oczyszczony, dlatego przyjdź do Stołu i raduj się społecznością ze Mną i Moją rodziną.
Jednym z celów posiłków jest opowiadanie historii rodzinnych abyśmy pamiętali kim jesteśmy. Kiedy jemy w kościele chleb i pijemy wino słuchamy co Bóg uczynił dla nas w Jezusie.
Podobnie kiedy jemy w domach dobrze jest opowiadać (i słuchać) historie z życia rodziny, które powinny umacniać nasze więzi. W powyższym fragmencie z Psalmu 111 Bóg mówi o tym, że utrwalił w pamięci Swoje cuda abyśmy widzieli jak jest miłosierny, ale w jednym oddechu Psalmista mówi o pokarmie, który nam dał. Dodaje, że kiedy Bóg daje nam pokarm przypomina jednocześnie, że będzie zawsze pamiętał o swoim przymierzu. Posiłek i obietnica. Posiłek i zapewnienie o przychylności.
Oznacza to, że kiedy Bóg daje nam chleb i wino podczas Wieczerzy Pańskiej to zapewnia nas, że zawsze będzie pamiętał o swoim przymierzu, które zawarł z nami poprzez krew Swojego Syna. Bóg spogląda na dzieło Syna i mówi każdemu ze Swoich uczniów: jesteś obmyty krwią Mojego Syna, jesteś oczyszczony, dlatego przyjdź do Stołu i raduj się społecznością ze Mną i Moją rodziną.
sobota, 13 listopada 2010
Śmierć i co dalej?
"Co dzieje się z człowiekiem i/lub jego duszą bezpośrednio po śmierci? Osobiście najbardziej przychylam się do poglądu głoszącego, że trwa w nieświadomości, "hibernacji" aż do Sądu Ostatecznego. Chociaż można by, moim zdaniem, przytoczyć różne wersety Biblii na poparcie różnych poglądów: Kohelet powiada, że umarli niczego nie czują. Jezus zaś mówi do jednego z łotrów: "Jeszcze dziś będziesz ze mną w niebie" (ale wiemy, że u Boga tysiąc lat jest jak jeden dzień). Jak zapatruje się na to wasz kościół? Dziękuję. Igor"
_________________________________
Nauczanie Pisma jest bardzo jasne w tym względzie. Sporo zamieszania w umysłach wielu chrześcijan wprowadziły publikacje tzw. świadków Jehowy, wszelkiej maści Russelitów i Epifanistów, Badaczy Pisma Św. czy Adwentystów Dnia Siódmego, którzy zaprzeczają świadomości duszy po śmierci oraz istnieniu wiecznego piekła.
Nie będę zajmował się szczegółową polemiką w tym temacie (są obszerne publikacje i do nich odsyłam). Wskażę pokrótce kilka powodów dla których uznajemy prawdę o świadomości duszy oraz istnienie dwóch miejsc jej pobytu po śmierci - nieba i piekła.
1. Zacznijmy jednak od Księgi Kaznodziei Salomona. Pamiętaj, że pisze ją podeszły wiekiem mędrzec, który zbadał i poznał sprawy, które się dzieją pod słońcem. Właśnie z owej ziemskiej perspektywy los wszystkich jest jednakowy. Zarówno ludzie jak i zwierzęta odchodzą do grobu, a ich dech się kończy. Czy to oznacza, że los jednych i drugich jest tak naprawdę jednakowy z perspektywy wieczności? Oczywiście, że nie! Cała Biblia temu przeczy! Dr G.Ch. Aadlers w swoim komentarzu do Kzn 9:10 pisze: "Czy stwierdzenie to wyklucza jakąkolwiek aktywność w życiu po życiu? Nie bardziej niż stwierdzenie naszego Pana zapisane w Ewangelii Jana 9:4 ("Nadchodzi noc, gdy nikt nie będzie mógł działać"). Wyrażenia takie odnoszą się tylko do zakończenia wszelkiego "trudu pod słońcem", tj. wszelkiej działalności człowieka tu na ziemi" (Komentarz do Starego Testamentu - Commentaar op het Oude Testament s.205).
Problemem wszelkich russelickich i adwentystycznych ugrupowań jest nieznajomość kontekstu całości księgi (nie tylko tej jednej), która nie jest zainteresowana wykładem doktryny o życiu bądź niebycie po śmierci. Księga Koheleta mówi o doczesności i tymczasowości ludzkich trudów oraz o radowaniu się Bożymi dziełami (Kzn 3:22, 11:8-9). W pewnym sensie jest Bożą afirmacją życia. Dlatego Kaznodzieja zwraca uwagę na jego ulotność i znikomość w perspektywie wieczności. Zob. np. Kazn. 9:7 - Nuże więc, jedz radośnie swój chleb i pij w dobrym nastroju swoje wino, gdyż Bogu już dawno miłą jest ta twoja czynność.
2. Pismo wiele razy wskazuje na fakt, że dusze przeżywają śmierć. Zobacz takie fragmenty jak: Mt 22:32, Łk 16:19-31, Łk 23:43, Jn 11:17-26, Flp 1:21-25, Hbr 11:13-16, Hbr 12:23. Każdy z nich w jasny sposób mówi o fakcie przeżywania dusz zmarłych momentu śmierci. Polecam też artykuł o piekle w naszej czytelni.
3. Historyczny kościół od zawsze wyznawał ową prawdę. Wielokrotnie była ona wyrażana w historycznych wyznaniach wiary i dokumentach kościoła chrześcijańskiego. Choć nie jest to dla nas ostateczny dowód z pewnością świadectwo historii i mądrość Bożego Ludu mogą i powinny stanowić dla nas przykład i zachętę.
_________________________________
Nauczanie Pisma jest bardzo jasne w tym względzie. Sporo zamieszania w umysłach wielu chrześcijan wprowadziły publikacje tzw. świadków Jehowy, wszelkiej maści Russelitów i Epifanistów, Badaczy Pisma Św. czy Adwentystów Dnia Siódmego, którzy zaprzeczają świadomości duszy po śmierci oraz istnieniu wiecznego piekła.
Nie będę zajmował się szczegółową polemiką w tym temacie (są obszerne publikacje i do nich odsyłam). Wskażę pokrótce kilka powodów dla których uznajemy prawdę o świadomości duszy oraz istnienie dwóch miejsc jej pobytu po śmierci - nieba i piekła.
1. Zacznijmy jednak od Księgi Kaznodziei Salomona. Pamiętaj, że pisze ją podeszły wiekiem mędrzec, który zbadał i poznał sprawy, które się dzieją pod słońcem. Właśnie z owej ziemskiej perspektywy los wszystkich jest jednakowy. Zarówno ludzie jak i zwierzęta odchodzą do grobu, a ich dech się kończy. Czy to oznacza, że los jednych i drugich jest tak naprawdę jednakowy z perspektywy wieczności? Oczywiście, że nie! Cała Biblia temu przeczy! Dr G.Ch. Aadlers w swoim komentarzu do Kzn 9:10 pisze: "Czy stwierdzenie to wyklucza jakąkolwiek aktywność w życiu po życiu? Nie bardziej niż stwierdzenie naszego Pana zapisane w Ewangelii Jana 9:4 ("Nadchodzi noc, gdy nikt nie będzie mógł działać"). Wyrażenia takie odnoszą się tylko do zakończenia wszelkiego "trudu pod słońcem", tj. wszelkiej działalności człowieka tu na ziemi" (Komentarz do Starego Testamentu - Commentaar op het Oude Testament s.205).
Problemem wszelkich russelickich i adwentystycznych ugrupowań jest nieznajomość kontekstu całości księgi (nie tylko tej jednej), która nie jest zainteresowana wykładem doktryny o życiu bądź niebycie po śmierci. Księga Koheleta mówi o doczesności i tymczasowości ludzkich trudów oraz o radowaniu się Bożymi dziełami (Kzn 3:22, 11:8-9). W pewnym sensie jest Bożą afirmacją życia. Dlatego Kaznodzieja zwraca uwagę na jego ulotność i znikomość w perspektywie wieczności. Zob. np. Kazn. 9:7 - Nuże więc, jedz radośnie swój chleb i pij w dobrym nastroju swoje wino, gdyż Bogu już dawno miłą jest ta twoja czynność.
2. Pismo wiele razy wskazuje na fakt, że dusze przeżywają śmierć. Zobacz takie fragmenty jak: Mt 22:32, Łk 16:19-31, Łk 23:43, Jn 11:17-26, Flp 1:21-25, Hbr 11:13-16, Hbr 12:23. Każdy z nich w jasny sposób mówi o fakcie przeżywania dusz zmarłych momentu śmierci. Polecam też artykuł o piekle w naszej czytelni.
3. Historyczny kościół od zawsze wyznawał ową prawdę. Wielokrotnie była ona wyrażana w historycznych wyznaniach wiary i dokumentach kościoła chrześcijańskiego. Choć nie jest to dla nas ostateczny dowód z pewnością świadectwo historii i mądrość Bożego Ludu mogą i powinny stanowić dla nas przykład i zachętę.
piątek, 12 listopada 2010
Pierwszy Katechizm cz.7.
Pytanie 105: Czym jest modlitwa?
Modlitwa to prośba skierowana do Boga o rzeczy, które obiecał nam w Biblii i podziękowanie za to co nam dał.
Pytanie 106: W czyim imieniu się modlimy?
Jedynie w imieniu Chrystusa.
Pytanie 107: Co nam dał Chrystus, aby uczyć nas o modlitwie?
Modlitwę Pańską.
Pytanie 108: Jak brzmi Modlitwa Pańska?
„Ojcze nasz, który jesteś w niebie, Święć się imię Twoje, Przyjdź Królestwo Twoje, Bądź wola Twoja, jak w niebie, tak i na ziemi, Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj, i odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy naszym winowajcom, i nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego, Albowiem Twoje jest Królestwo i moc, i chwała na wieki wieków. Amen.”
Pytanie 109: O ile rzeczy modlimy się w Modlitwie Pańskiej?
Sześć.
Pytanie 110: O co modlimy się w pierwszej prośbie?
„Święć się imię Twoje.”
Pytanie 111: Co to znaczy kiedy modlimy się “Święć się imię Twoje”?
Prosimy Boga aby pomógł nam i całemu stworzeniu wielbić Jego imię.
Pytanie 112: O co modlimy się w drugiej prośbie?
“Przyjdź Królestwo Twoje”.
Pytanie 113: Co to znaczy kiedy modlimy się “Przyjdź Królestwo Twoje”?
Prosimy Boga aby nakłonił coraz więcej ludzi do wiary i posłuszeństwa ewangelii.
Pytanie 114: O co modlimy się w trzeciej prośbie?
„Bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi”.
Pytanie 115: Co to znaczy kiedy modlimy się “Bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi”?
Prosimy Boga, aby sprawił żebyśmy byli zdolni i skłonni służyć Mu tak jak robią to aniołowie w niebie.
Pytanie 116: O co modlimy się w czwartej prośbie?
“Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”.
Pytanie 117: Co to znaczy kiedy modlimy się “Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”?
Prosimy Boga, aby dał nam to, czego naprawdę potrzebujemy.
Pytanie 118: O co modlimy się w piątej prośbie?
“Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”.
Pytanie 119: Co to znaczy kiedy modlimy się “Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”?
Prosimy Boga, aby odpuścił nam nasze winy przez wzgląd na Chrystusa i sprawił, żebyśmy byli chętni do przebaczenia innym.
Pytanie 120: O co modlimy się w szóstej prośbie?
“Nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego”.
Pytanie 121: Co to znaczy kiedy modlimy się “Nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego”?
Prosimy Boga, aby uchronił nas przed pokusami albo umocnił nas abyśmy mogli przezwyciężyć pokusy.
Modlitwa to prośba skierowana do Boga o rzeczy, które obiecał nam w Biblii i podziękowanie za to co nam dał.
Pytanie 106: W czyim imieniu się modlimy?
Jedynie w imieniu Chrystusa.
Pytanie 107: Co nam dał Chrystus, aby uczyć nas o modlitwie?
Modlitwę Pańską.
Pytanie 108: Jak brzmi Modlitwa Pańska?
„Ojcze nasz, który jesteś w niebie, Święć się imię Twoje, Przyjdź Królestwo Twoje, Bądź wola Twoja, jak w niebie, tak i na ziemi, Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj, i odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy naszym winowajcom, i nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego, Albowiem Twoje jest Królestwo i moc, i chwała na wieki wieków. Amen.”
Pytanie 109: O ile rzeczy modlimy się w Modlitwie Pańskiej?
Sześć.
Pytanie 110: O co modlimy się w pierwszej prośbie?
„Święć się imię Twoje.”
Pytanie 111: Co to znaczy kiedy modlimy się “Święć się imię Twoje”?
Prosimy Boga aby pomógł nam i całemu stworzeniu wielbić Jego imię.
Pytanie 112: O co modlimy się w drugiej prośbie?
“Przyjdź Królestwo Twoje”.
Pytanie 113: Co to znaczy kiedy modlimy się “Przyjdź Królestwo Twoje”?
Prosimy Boga aby nakłonił coraz więcej ludzi do wiary i posłuszeństwa ewangelii.
Pytanie 114: O co modlimy się w trzeciej prośbie?
„Bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi”.
Pytanie 115: Co to znaczy kiedy modlimy się “Bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi”?
Prosimy Boga, aby sprawił żebyśmy byli zdolni i skłonni służyć Mu tak jak robią to aniołowie w niebie.
Pytanie 116: O co modlimy się w czwartej prośbie?
“Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”.
Pytanie 117: Co to znaczy kiedy modlimy się “Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”?
Prosimy Boga, aby dał nam to, czego naprawdę potrzebujemy.
Pytanie 118: O co modlimy się w piątej prośbie?
“Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”.
Pytanie 119: Co to znaczy kiedy modlimy się “Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”?
Prosimy Boga, aby odpuścił nam nasze winy przez wzgląd na Chrystusa i sprawił, żebyśmy byli chętni do przebaczenia innym.
Pytanie 120: O co modlimy się w szóstej prośbie?
“Nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego”.
Pytanie 121: Co to znaczy kiedy modlimy się “Nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego”?
Prosimy Boga, aby uchronił nas przed pokusami albo umocnił nas abyśmy mogli przezwyciężyć pokusy.
wtorek, 9 listopada 2010
Nie tylko odpowiedzi
Podzielę się z Wami myślą jaka przyszła mi do głowy dzisiejszego dnia:
Służba pastora polega nie tylko na udzielaniu właściwych odpowiedzi, ale również, a może przede wszystkim na zadawaniu ludziom właściwych pytań.
Służba pastora polega nie tylko na udzielaniu właściwych odpowiedzi, ale również, a może przede wszystkim na zadawaniu ludziom właściwych pytań.
Czy wierzysz w słowa te? Ja nie wierzę w nie
Zbliżają się wybory. Nadszedł więc czas na kolejne "kiełbasy przedwyborcze". Z tej okazji fragment piosenki Kultu "Keszitsen kepet onmagarol":
Głosuj na mnie wtedy dostaniesz
Prawie za darmo każde śniadanie
Człowiek na odpowiednim miejscu
Powiedzie Ciebie ku szczęściu
Tak dalej być nie musi
Zamknąć granice przed braćmi z Rusi
A niech bogacze oddadzą pałace
Milion nowych miejsc pracy
Ref. Czy wierzysz w słowa te?
Ja nie wierzę w nie
Czyż one prawdziwe są?
Nie wierzę im jak psom
Nie pisz SMSa w trakcie rozmowy
W Ewangelii Łukasza 8 czytamy o kobiecie chorej na 12 lat na krwotok oczyszczonej wskutek kontaktu z Jezusem. Przed uzdrowieniem nie powiedziała ani słowa, nie złożyła publicznego wyznania wiary. Na jej wiarę wskazywał zwykły gest. Wiedziała, że gdy tylko dotknie szaty Jezusa zostanie uzdrowiona.
Często bagatelizujemy gesty. Jednak - podobnie jak język - są one narzędziem komunikacji. Podanie ręki, schowanie jej do kieszeni, wnoszenie rąk, ukłon, klękanie, gest Kozakiewicza, stanie na baczność, spoglądanie w oczy itp. są "językiem" komunikacji. Może nie zawsze przykładamy do nich wagę, ale robi to Bóg oraz zapewne osoby, z którymi mamy styczność.
Ponoć pies i kot nie lubią się ponieważ poprzez te same gesty wysyłają inne komunikaty. Dlatego się nie "dogadują". Czasami nieporozumienia między ludźmi wynikają z podobnych powodów. Przykładowo kiedy się witamy lub rozmawiamy z kimś to niekiedy patrzymy gdzieś w bok, nie zaś na rozmówcę. Może robimy to mimowolnie nieświadomie, nie przykładamy do tego zbytniej wagi, ale wysyłamy czytelny komunikat – nie zwracam na ciebie zbytniej uwagi. Podobnie kiedy np. zbyt lekko uściśniesz dłoń (tzw. śledź :), pociągasz nosem albo piszesz SMS w trakcie rozmowy – są to gesty, którymi coś komunikujemy. Dlatego musimy częściej zwracać na nie uwagę.
Dotyk wyrażający wiarę chorej kobiety był inny od dotyku napierających na niego ludzi. Oczywiście fizycznie Jezus poczuł to samo co przy dotyku napierającego tłumu. Różnica polegała na tym, że Jezus jako Syn Boży był w stanie dostrzec który dotyk wyraża wiarę i odróżnić go od dotyku setki ludzi, którzy napierali na niego.
Oznacza to, że kiedy jesteśmy w kościele – to nie jesteśmy anonimowi. W tłumie wyznających Jego imię ludzi Jezus widzi tych, którzy wypowiadają słowa wiary z serca. Wszyscy wypowiadamy te same modlitwy: Ojcze Nasz, wyznanie grzechów, odpowiedzi liturgiczne, Wierzę w Boga. Bóg jednak rozpoznaje i odróżnia słowa płynące z wierzącego serca od słów wypowiadanych w mechaniczny sposób, bez żadnej refleksji.
Jezus uczy także, że to ostatecznie właśnie wiara, a nie dotyk sprawiły uzdrowienie tej kobiety. Dotyk był wyrazem jej wiary. Kościół musi cały czas uczyć się lekcji płynącej z tej historii. W historii chrześcijaństwa ludzie często zastępowali zbawczą wiarę bliskością świętych przedmiotów. Relikwie świętych i Chrystusa były obnoszone przed ludźmi i kupowane tak jakby mogły przyczynić się do ich zbawienia.
Są ludzie, którzy wiele by oddali za dotknięcie Całunu Turyńskiego. Tymczasem Judasz wiele razy dotykał szat Jezusa, a nawet jego dłoni czy nóg. Jednak nie przyniosło mu to żadnych duchowych korzyści bowiem to Bóg poprzez wiarę w Jego Syna daje życie, nie zaś przedmioty, które jakikolwiek kościół uzna za święte. Chrześcijaństwo to nie abrakadabra, magia czy szamanizm. To żywa więź z Chrystusem wyrażona w czynach miłości względem Boga i bliźnich.
PS. Pozdrowienia dla wszystkich z miasta Kraków - dawnej stolicy Polaków.
Często bagatelizujemy gesty. Jednak - podobnie jak język - są one narzędziem komunikacji. Podanie ręki, schowanie jej do kieszeni, wnoszenie rąk, ukłon, klękanie, gest Kozakiewicza, stanie na baczność, spoglądanie w oczy itp. są "językiem" komunikacji. Może nie zawsze przykładamy do nich wagę, ale robi to Bóg oraz zapewne osoby, z którymi mamy styczność.
Ponoć pies i kot nie lubią się ponieważ poprzez te same gesty wysyłają inne komunikaty. Dlatego się nie "dogadują". Czasami nieporozumienia między ludźmi wynikają z podobnych powodów. Przykładowo kiedy się witamy lub rozmawiamy z kimś to niekiedy patrzymy gdzieś w bok, nie zaś na rozmówcę. Może robimy to mimowolnie nieświadomie, nie przykładamy do tego zbytniej wagi, ale wysyłamy czytelny komunikat – nie zwracam na ciebie zbytniej uwagi. Podobnie kiedy np. zbyt lekko uściśniesz dłoń (tzw. śledź :), pociągasz nosem albo piszesz SMS w trakcie rozmowy – są to gesty, którymi coś komunikujemy. Dlatego musimy częściej zwracać na nie uwagę.
Dotyk wyrażający wiarę chorej kobiety był inny od dotyku napierających na niego ludzi. Oczywiście fizycznie Jezus poczuł to samo co przy dotyku napierającego tłumu. Różnica polegała na tym, że Jezus jako Syn Boży był w stanie dostrzec który dotyk wyraża wiarę i odróżnić go od dotyku setki ludzi, którzy napierali na niego.
Oznacza to, że kiedy jesteśmy w kościele – to nie jesteśmy anonimowi. W tłumie wyznających Jego imię ludzi Jezus widzi tych, którzy wypowiadają słowa wiary z serca. Wszyscy wypowiadamy te same modlitwy: Ojcze Nasz, wyznanie grzechów, odpowiedzi liturgiczne, Wierzę w Boga. Bóg jednak rozpoznaje i odróżnia słowa płynące z wierzącego serca od słów wypowiadanych w mechaniczny sposób, bez żadnej refleksji.
Jezus uczy także, że to ostatecznie właśnie wiara, a nie dotyk sprawiły uzdrowienie tej kobiety. Dotyk był wyrazem jej wiary. Kościół musi cały czas uczyć się lekcji płynącej z tej historii. W historii chrześcijaństwa ludzie często zastępowali zbawczą wiarę bliskością świętych przedmiotów. Relikwie świętych i Chrystusa były obnoszone przed ludźmi i kupowane tak jakby mogły przyczynić się do ich zbawienia.
Są ludzie, którzy wiele by oddali za dotknięcie Całunu Turyńskiego. Tymczasem Judasz wiele razy dotykał szat Jezusa, a nawet jego dłoni czy nóg. Jednak nie przyniosło mu to żadnych duchowych korzyści bowiem to Bóg poprzez wiarę w Jego Syna daje życie, nie zaś przedmioty, które jakikolwiek kościół uzna za święte. Chrześcijaństwo to nie abrakadabra, magia czy szamanizm. To żywa więź z Chrystusem wyrażona w czynach miłości względem Boga i bliźnich.
PS. Pozdrowienia dla wszystkich z miasta Kraków - dawnej stolicy Polaków.
niedziela, 7 listopada 2010
Zazwyczaj chodzi o kobiety
Co pewien czas z różnych stron słyszę pytania dotyczące pozycji kobiety w naszym kościele. Kilka tygodni temu otrzymałem pytanie z tym związane wysłane drogą mailową. Pozwólcie, że się nim podzielę, jak również moją odpowiedzią. Zanim to jednak uczynię jedna krótka uwaga: najpoważniejsze podziały w kościele rodzą się z niebiblijnego spojrzenia na miejsce oraz rolę w kościele kobiet i dzieci. Ostatnio w naszym kraju właśnie na tym tle toczą się dyskusje w kontekście in vitro, parytetów i feminizmu. Pamiętajcie: kobiety i dzieci. Przejdźmy więc do rzeczy.
Jaka jest pozycja kobiety w Waszej wspólnocie? Czy ma ona prawo wymagać od męża równego podziału obowiązków domowych, kariery zawodowej, płacy na równi z mężczyznami? Czy może podobnie jak w prawosławiu powinna być ona poddana mężowi i być jego służebnicą, w razie wymagań męża wypierającą się swych potrzeb? Czy kobiety mogą pełnić jakieś funkcje liturgiczne? Asia
_________________________________
Pozycja kobiety w naszej wspólnocie jest taka sama jak mężczyzny. Co nie oznacza jednorodności funkcji. Bóg stworzył nas równymi, ale różnymi. Przykładowo Pismo naucza, że funkcję pastorów (starszych zboru) pełnić mogą niektórzy, powołani do tego mężczyźni (1 Tm 3, Tyt 1), co nie ma nic wspólnego z dyskryminacją kobiet ponieważ zdecydowana większość mężczyzn jest powołana do innych zadań.
Czy żona ma prawo wymagać od męża równego podziału obowiązków domowych, kariery i płacy? Tak! Przy czym „równy” podział obowiązków domowych chyba niekoniecznie musi oznaczać, że mąż i żona muszą robić to samo, prawda? Muszą natomiast jednakowo odpowiedzialnie angażować się w swoje powołania – męża/ojca i żony/matki. Nie oznacza to, że żona musi wykonywać czynności, które na ogół wykonują mężczyźni (najczęściej z racji naturalnych predyspozycji) np. rąbać drewno, wyjmować rozładowany akumulator z auta, reperować cieknący dach lub rurę w łazience. Kobieta nie musi pretendować do wykonywania tych czynności co mężczyzna aby miała prawo czuć się „równa”. Jest równa ze względu na to kim jest (Bożym obrazem), a nie ze względu na to co robi (lub ile zarabia).
Jeśli chodzi wysokość płacy to żona na ten temat powinna rozmawiać ze swoim pracodawcą. Oczywiście ma prawo do zapłaty adekwatnej do wykonanej pracy. Jeśli pracuje tak samo wydajnie jak inne osoby na jej stanowisku (kobiety i mężczyźni) – ma prawo do tego samego wynagrodzenia i dopominania się o nie u pracodawcy. Nie powinna jednak zabiegać o przywileje, np. obniżenie kryteriów: wydajności, zdolności, pracowitości, przedsiębiorczości (np. parytety) jeśli chce być traktowana na równi z mężczyznami.
Czy powinna być poddana mężowi? Nie w znaczeniu, o którym piszesz (jego „służebnicy wypierającej się potrzeb”). Pomocny powinien być tu raczej biblijny obraz relacji Chrystusa z Kościołem, która jest zobrazowana przez małżeństwo mężczyzny i kobiety. Biblijny mąż względem własnej żony powinien postępować tak jak Chrystus postępuje względem Kościoła: Chrystus kocha kościół, troszczy się o niego, chroni, zaopatruje, poświęca życie dla niego, jako monogamista ma jedną Oblubienicę. Natomiast biblijna żona powinna wobec męża postępować tak jak kościół zobowiązany jest postępować wobec Chrystusa: szanować go, poważać, być mu zawsze wierna, nie wstydzić się go, nie obmawiać w publicznych sytuacjach itp. Więcej na ten temat pisał Ap. Paweł w Efezjan 5:22-33. Odsyłam Cię do tego fragmentu oraz do Księgi Pieśni nad Pieśniami.
Czy kobiety mogą pełnić jakieś funkcje liturgiczne? Niektóre tak, niektóre nie. Zasadą jest tu jednak, że za funkcje liturgiczne z boskiego nakazu odpowiadają pastorzy (starsi zboru). Mogą oczywiście delegować wykonywanie pewnych funkcji nie-pastorom jednak wszystko to musi odbywać się za ich przyzwoleniem i odpowiedzialnością.
I tak zarówno kobiety jak i nie-ordynowani mężczyźni nie powinni pełnić funkcji liturgicznych związanych z reprezentowaniem Chrystusa podczas nabożeństwa (prowadzenie nabożeństwa, sprawowanie sakramentów, głoszenie Słowa). Te zarezerwowane są dla pastorów. Mówię również o „nie-ordynowanych mężczyznach” ponieważ nie chodzi o kryterium płci lecz powołania.
Nie-pastorzy (mężczyźni i kobiety) mogą natomiast w kontekście nabożeństwa prowadzić np. służbę muzyczną. Jeśli do funkcji liturgicznych zaliczymy także zaangażowanie ludu Bożego to wszyscy chrześcijanie powinni włączać się we wszystkie elementy nabożeństwa (śpiew, ofiara, modlitwy, Credo, wyznanie grzechów itp.).
Pamiętajmy jednak, że służba w kościele nie jest ograniczona do funkcji liturgicznych. Byłoby to bardzo zubożone spojrzenie na jego istotę i możliwości służenia w Domu Bożym. Jest mnóstwo innych bardzo ważnych funkcji, których pełnienie wpływa na duchową kondycję całego Ciała Jezusa - wcale nie mniej „duchowych” niż funkcje liturgiczne: ewangelizacja, służba dobroczynności, nauczania dzieci, młodzieży, młodszych kobiet, związane z usługiwaniem przed i po nabożeństwie, wydawnicza itp. Nic tylko... służyć!
Żniwo jest wielkie, ale robotników mało. Źle się dzieje gdy kobiety zamiast skupić się na wiernej służbie na niwie Pańskiej zabiegają o wykonywanie czynności, które Bóg powierzył pastorom. Gdy jednak dowiadują się, że są ku temu biblijne przeciwwskazania – oznajmiają, że „nie ma dla nich miejsca w kościele” (co jest oczywiście nieprawdą). Mam nadzieję, Asiu, że nie należysz do takich kobiet i pełna zapału oraz gorliwości pragniesz służyć Panu w swoim powołaniu.
____________________________
Dziękuję :) To chyba najbardziej spójna i przejrzysta odpowiedź, jaką uzyskałam od osoby duchownej na ten temat. Teraz stało się to o wiele prostsze. Napisał ksiądz o obowiązkach żony wobec męża i męża wobec żony, jednak według mnie to one się zazębiają, szacunek powinien być obopólny, a i chociażby troska też powinna działać w dwie strony. Po to chyba między innymi ludzie się wiążą :) Zostałam wychowana w wierze rzymskokatolickiej, jednak uważam, że ewangelickie podejście do wielu spraw jest zdrowsze niż katolickie i bardziej trafia w to, o co chodzi Bogu. Obcy wydaje mi się tylko brak kultu maryjnego i spowiedzi usznej :) Asia
___________________________
Dziękuję za ciepłe słowa zachęty. Tak, obowiązki męża i żony w pewnych względach się zazębiają. Dobrze jest jednak generalnie wiedzieć kto za co odpowiada. Niedomówienia i spontaniczność rodzą bowiem nieporozumienia.
Brak kultu maryjnego i spowiedzi usznej to akurat kolejne "plusy" protestantyzmu. :-) Biblia bowiem milczy (a w przypadku pierwszej sprawy - wręcz zabrania) na temat tych doktryn/praktyk. Jako chrześcijanie powinniśmy podążać za nią. Pozdrawiam serdecznie.
Jaka jest pozycja kobiety w Waszej wspólnocie? Czy ma ona prawo wymagać od męża równego podziału obowiązków domowych, kariery zawodowej, płacy na równi z mężczyznami? Czy może podobnie jak w prawosławiu powinna być ona poddana mężowi i być jego służebnicą, w razie wymagań męża wypierającą się swych potrzeb? Czy kobiety mogą pełnić jakieś funkcje liturgiczne? Asia
_________________________________
Pozycja kobiety w naszej wspólnocie jest taka sama jak mężczyzny. Co nie oznacza jednorodności funkcji. Bóg stworzył nas równymi, ale różnymi. Przykładowo Pismo naucza, że funkcję pastorów (starszych zboru) pełnić mogą niektórzy, powołani do tego mężczyźni (1 Tm 3, Tyt 1), co nie ma nic wspólnego z dyskryminacją kobiet ponieważ zdecydowana większość mężczyzn jest powołana do innych zadań.
Czy żona ma prawo wymagać od męża równego podziału obowiązków domowych, kariery i płacy? Tak! Przy czym „równy” podział obowiązków domowych chyba niekoniecznie musi oznaczać, że mąż i żona muszą robić to samo, prawda? Muszą natomiast jednakowo odpowiedzialnie angażować się w swoje powołania – męża/ojca i żony/matki. Nie oznacza to, że żona musi wykonywać czynności, które na ogół wykonują mężczyźni (najczęściej z racji naturalnych predyspozycji) np. rąbać drewno, wyjmować rozładowany akumulator z auta, reperować cieknący dach lub rurę w łazience. Kobieta nie musi pretendować do wykonywania tych czynności co mężczyzna aby miała prawo czuć się „równa”. Jest równa ze względu na to kim jest (Bożym obrazem), a nie ze względu na to co robi (lub ile zarabia).
Jeśli chodzi wysokość płacy to żona na ten temat powinna rozmawiać ze swoim pracodawcą. Oczywiście ma prawo do zapłaty adekwatnej do wykonanej pracy. Jeśli pracuje tak samo wydajnie jak inne osoby na jej stanowisku (kobiety i mężczyźni) – ma prawo do tego samego wynagrodzenia i dopominania się o nie u pracodawcy. Nie powinna jednak zabiegać o przywileje, np. obniżenie kryteriów: wydajności, zdolności, pracowitości, przedsiębiorczości (np. parytety) jeśli chce być traktowana na równi z mężczyznami.
Czy powinna być poddana mężowi? Nie w znaczeniu, o którym piszesz (jego „służebnicy wypierającej się potrzeb”). Pomocny powinien być tu raczej biblijny obraz relacji Chrystusa z Kościołem, która jest zobrazowana przez małżeństwo mężczyzny i kobiety. Biblijny mąż względem własnej żony powinien postępować tak jak Chrystus postępuje względem Kościoła: Chrystus kocha kościół, troszczy się o niego, chroni, zaopatruje, poświęca życie dla niego, jako monogamista ma jedną Oblubienicę. Natomiast biblijna żona powinna wobec męża postępować tak jak kościół zobowiązany jest postępować wobec Chrystusa: szanować go, poważać, być mu zawsze wierna, nie wstydzić się go, nie obmawiać w publicznych sytuacjach itp. Więcej na ten temat pisał Ap. Paweł w Efezjan 5:22-33. Odsyłam Cię do tego fragmentu oraz do Księgi Pieśni nad Pieśniami.
Czy kobiety mogą pełnić jakieś funkcje liturgiczne? Niektóre tak, niektóre nie. Zasadą jest tu jednak, że za funkcje liturgiczne z boskiego nakazu odpowiadają pastorzy (starsi zboru). Mogą oczywiście delegować wykonywanie pewnych funkcji nie-pastorom jednak wszystko to musi odbywać się za ich przyzwoleniem i odpowiedzialnością.
I tak zarówno kobiety jak i nie-ordynowani mężczyźni nie powinni pełnić funkcji liturgicznych związanych z reprezentowaniem Chrystusa podczas nabożeństwa (prowadzenie nabożeństwa, sprawowanie sakramentów, głoszenie Słowa). Te zarezerwowane są dla pastorów. Mówię również o „nie-ordynowanych mężczyznach” ponieważ nie chodzi o kryterium płci lecz powołania.
Nie-pastorzy (mężczyźni i kobiety) mogą natomiast w kontekście nabożeństwa prowadzić np. służbę muzyczną. Jeśli do funkcji liturgicznych zaliczymy także zaangażowanie ludu Bożego to wszyscy chrześcijanie powinni włączać się we wszystkie elementy nabożeństwa (śpiew, ofiara, modlitwy, Credo, wyznanie grzechów itp.).
Pamiętajmy jednak, że służba w kościele nie jest ograniczona do funkcji liturgicznych. Byłoby to bardzo zubożone spojrzenie na jego istotę i możliwości służenia w Domu Bożym. Jest mnóstwo innych bardzo ważnych funkcji, których pełnienie wpływa na duchową kondycję całego Ciała Jezusa - wcale nie mniej „duchowych” niż funkcje liturgiczne: ewangelizacja, służba dobroczynności, nauczania dzieci, młodzieży, młodszych kobiet, związane z usługiwaniem przed i po nabożeństwie, wydawnicza itp. Nic tylko... służyć!
Żniwo jest wielkie, ale robotników mało. Źle się dzieje gdy kobiety zamiast skupić się na wiernej służbie na niwie Pańskiej zabiegają o wykonywanie czynności, które Bóg powierzył pastorom. Gdy jednak dowiadują się, że są ku temu biblijne przeciwwskazania – oznajmiają, że „nie ma dla nich miejsca w kościele” (co jest oczywiście nieprawdą). Mam nadzieję, Asiu, że nie należysz do takich kobiet i pełna zapału oraz gorliwości pragniesz służyć Panu w swoim powołaniu.
____________________________
Dziękuję :) To chyba najbardziej spójna i przejrzysta odpowiedź, jaką uzyskałam od osoby duchownej na ten temat. Teraz stało się to o wiele prostsze. Napisał ksiądz o obowiązkach żony wobec męża i męża wobec żony, jednak według mnie to one się zazębiają, szacunek powinien być obopólny, a i chociażby troska też powinna działać w dwie strony. Po to chyba między innymi ludzie się wiążą :) Zostałam wychowana w wierze rzymskokatolickiej, jednak uważam, że ewangelickie podejście do wielu spraw jest zdrowsze niż katolickie i bardziej trafia w to, o co chodzi Bogu. Obcy wydaje mi się tylko brak kultu maryjnego i spowiedzi usznej :) Asia
___________________________
Dziękuję za ciepłe słowa zachęty. Tak, obowiązki męża i żony w pewnych względach się zazębiają. Dobrze jest jednak generalnie wiedzieć kto za co odpowiada. Niedomówienia i spontaniczność rodzą bowiem nieporozumienia.
Brak kultu maryjnego i spowiedzi usznej to akurat kolejne "plusy" protestantyzmu. :-) Biblia bowiem milczy (a w przypadku pierwszej sprawy - wręcz zabrania) na temat tych doktryn/praktyk. Jako chrześcijanie powinniśmy podążać za nią. Pozdrawiam serdecznie.
sobota, 6 listopada 2010
Nawet po 12 latach nie jest za późno
Kiedy wydaje nam się, że nie ma już nadziei, kiedy w walce z grzechem myślimy, że wojna jest przegrana – ważne abyśmy wyraźnie usłyszeli Jezusa, który przychodzi do nas z nadzieją i słowami: nie bój się tylko wierz (Łk 8:50).
Te słowa usłyszał Jair - przełożony synagogi po druzgoczącej dla niego wieści o śmierci 12-letniej córki. Co mogło być bardziej beznadziejnego dla rodzica niż strata dziecka?
Jednak powyższa historia poucza nas, że nie ma takiej sytuacji kiedy powinniśmy opuścić ręce oznajmiając: To koniec. Nie ma nadziei, nie ma wyjścia. Wbrew zniechęceniu skierowanego do Jaira: "Nie męcz już Nauczyciela" - ten okazał wiarę i odzyskał córkę.
Wcześniej ewangelista Łukasz opisuje historię kobiety chorej od 12 lat na krwotok, która utraciła majątek na lekarzy i miała wszelkie powody by stwierdzić: To koniec. Nie ma dla mnie nadziei. Przeżyła 12 długich lat cierpienia, bólu, samotności z dala od społeczności Izraela. Jednak nie zrezygnowała. Udała się do właściwej osoby z właściwą postawą. Postawą wiary – w osobę, która może zmienić coś czego od 12 lat nikt nie potrafił zmienić!
Jest wielu ludzi, którzy będąc trapieni w sumieniu szukali pokoju w wielu formach religii, technikach pozytywnego myślenia, medytacji, sposobach zagłuszaniu poczucia winy itp. Aby uzyskać duchowe (i fizyczne) zdrowie gotowi byli wydać majętność na samozwańczych Mesjaszy, uzdrowicieli, którzy nigdy nie byli w stanie rozwiązać problemu grzechu i spokojnego sumienia.
Fragment o wskrzeszeniu córki Jaira oraz uzdrowieniu kobiety chorej na krwotok to wspaniałe drzwi dla takich ludzi. Drzwi, których może jeszcze nigdy nie otworzyli, ale jeśli przez nie wejdą – znajdą ukojenie, przebaczenie i życie. Może należysz do takich osób.
Nie potrafisz zmienić wielu rzeczy. Z wieloma nie potrafisz sobie poradzić. Nawet po wielu latach. Czy kiedykolwiek przyszedłeś do Jezusa z taką wiarą jak ta kobieta lub Jair? Jak widać nawet po 12 latach dolegliwości, bólu, niespokojnego sumienia nie jest na to za późno !
Te słowa usłyszał Jair - przełożony synagogi po druzgoczącej dla niego wieści o śmierci 12-letniej córki. Co mogło być bardziej beznadziejnego dla rodzica niż strata dziecka?
Jednak powyższa historia poucza nas, że nie ma takiej sytuacji kiedy powinniśmy opuścić ręce oznajmiając: To koniec. Nie ma nadziei, nie ma wyjścia. Wbrew zniechęceniu skierowanego do Jaira: "Nie męcz już Nauczyciela" - ten okazał wiarę i odzyskał córkę.
Wcześniej ewangelista Łukasz opisuje historię kobiety chorej od 12 lat na krwotok, która utraciła majątek na lekarzy i miała wszelkie powody by stwierdzić: To koniec. Nie ma dla mnie nadziei. Przeżyła 12 długich lat cierpienia, bólu, samotności z dala od społeczności Izraela. Jednak nie zrezygnowała. Udała się do właściwej osoby z właściwą postawą. Postawą wiary – w osobę, która może zmienić coś czego od 12 lat nikt nie potrafił zmienić!
Jest wielu ludzi, którzy będąc trapieni w sumieniu szukali pokoju w wielu formach religii, technikach pozytywnego myślenia, medytacji, sposobach zagłuszaniu poczucia winy itp. Aby uzyskać duchowe (i fizyczne) zdrowie gotowi byli wydać majętność na samozwańczych Mesjaszy, uzdrowicieli, którzy nigdy nie byli w stanie rozwiązać problemu grzechu i spokojnego sumienia.
Fragment o wskrzeszeniu córki Jaira oraz uzdrowieniu kobiety chorej na krwotok to wspaniałe drzwi dla takich ludzi. Drzwi, których może jeszcze nigdy nie otworzyli, ale jeśli przez nie wejdą – znajdą ukojenie, przebaczenie i życie. Może należysz do takich osób.
Nie potrafisz zmienić wielu rzeczy. Z wieloma nie potrafisz sobie poradzić. Nawet po wielu latach. Czy kiedykolwiek przyszedłeś do Jezusa z taką wiarą jak ta kobieta lub Jair? Jak widać nawet po 12 latach dolegliwości, bólu, niespokojnego sumienia nie jest na to za późno !
piątek, 5 listopada 2010
Pierwszy Katechizm cz.6.
Pytanie 80: Jak brzmi pierwsze przykazanie?
„Nie będziesz miał innych bogów obok mnie”.
Pytanie 81: Czego uczy pierwsze przykazanie?
Oddawania czci prawdziwemu Bogu i tylko Jemu.
Pytanie 82: Jak brzmi drugie przykazanie?
„Nie czyń sobie podobizny rzeźbionej czegokolwiek, co jest na niebie w górze i na ziemi w dole, i tego, co jest w wodzie pod ziemią. Nie będziesz się im kłaniał i nie będziesz im służył, gdyż Ja, Pan, Bóg twój, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze winę ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia tych, którzy mnie nienawidzą, a okazuję łaskę do tysiącznego pokolenia tym, którzy mnie miłują i przestrzegają moich przykazań.”
Pytanie 83: Czego uczy drugie przykazanie?
Oddawania czci Bogu tylko tak, jak tego nakazał – bez posągów i obrazów.
Pytanie 84: Jak brzmi trzecie przykazanie?
„Nie nadużywaj imienia Pana, Boga twego, gdyż Pan nie zostawi bez kary tego, kto nadużywa imienia Jego.”
Pytanie 85: Czego uczy trzecie przykazanie?
Godnego używania Bożego imienia, szczególnie przy składaniu przysięgi.
Pytanie 86: Jak brzmi czwarte przykazanie?
„Pamiętaj o dniu sabatu, aby go święcić. Sześć dni będziesz pracował i wykonywał wszelką swoją pracę, ale siódmego dnia jest sabat Pana, Boga twego: Nie będziesz wykonywał żadnej pracy ani ty, ani twój syn, ani twoja córka, ani twój sługa, ani twoja służebnica, ani twoje bydło, ani obcy przybysz, który mieszka w twoich bramach. Gdyż w sześciu dniach uczynił Pan niebo i ziemię, morze i wszystko, co w nich jest, a siódmego dnia odpoczął. Dlatego Pan pobłogosławił dzień sabatu i poświęcił go.”
Pytanie 87: Czego uczy czwarte przykazanie?
Aby pracować przez sześć dni i święcić Sabat.
Pytanie 88: Jaki dzień tygodnia jest chrześcijańskim Sabatem?
Pierwszy dzień tygodnia – Dzień Pański.
Pytanie 89: Dlaczego nazywa się on Dniem Pańskim?
Ponieważ tego dnia Pan wstał z martwych.
Pytanie 90: Jak należy zachować Dzień Pański?
Odpoczywać od codziennej pracy i wiernie wielbić Boga.
Pytanie 91: Jak brzmi piąte przykazanie?
„Czcij ojca swego i matkę swoją, aby długo trwały dni twoje w ziemi, którą Pan, Bóg twój, daje tobie.”
Pytanie 92: Czego uczy piąte przykazanie?
Aby kochać i być posłusznym moim rodzicom i innym osobom, które Bóg ustanowił, aby mnie prowadziły i uczyły.
Pytanie 93: Jak brzmi szóste przykazanie?
„Nie zabijaj.”
Pytanie 94: Czego uczy szóste przykazanie?
Aby nie odbierać niczyjego życia w sposób niesprawiedliwy.
Pytanie 95: Jak brzmi siódme przykazanie?
„Nie cudzołóż.”
Pytanie 96: Czego uczy siódme przykazanie?
Czystości serca, mowy i zachowania.
Pytanie 97: Jak brzmi ósme przykazanie?
„Nie kradnij.”
Pytanie 98: Czego uczy ósme przykazanie?
Aby nie brać niczego co należy do kogoś innego.
Pytanie 99: Jak brzmi dziewiąte przykazanie?
„Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.”
Pytanie 100: Czego uczy dziewiąte przykazanie?
Aby zawsze mówić prawdę.
Pytanie 101: Jak brzmi dziesiąte przykazanie?
„Nie pożądaj domu bliźniego swego, nie pożądaj żony bliźniego swego ani jego sługi, ani jego służebnicy, ani jego wołu, ani jego osła, ani żadnej rzeczy, która należy do bliźniego twego.”
Pytanie 102: Czego uczy dziesiąte przykazanie?
Aby być zadowolonym z tego co daje mi Bóg.
Pytanie 103: Czy jesteś w stanie doskonale przestrzegać Dziesięciorga Przykazań?
Nie. Od upadku Adama jedynie Jezus był w stanie to zrobić.
Pytanie 104: Jaki jest pożytek z Dziesięciu Przykazań?
Uczą mnie co podoba się Bogu i jak bardzo potrzebuję zbawiciela.
„Nie będziesz miał innych bogów obok mnie”.
Pytanie 81: Czego uczy pierwsze przykazanie?
Oddawania czci prawdziwemu Bogu i tylko Jemu.
Pytanie 82: Jak brzmi drugie przykazanie?
„Nie czyń sobie podobizny rzeźbionej czegokolwiek, co jest na niebie w górze i na ziemi w dole, i tego, co jest w wodzie pod ziemią. Nie będziesz się im kłaniał i nie będziesz im służył, gdyż Ja, Pan, Bóg twój, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze winę ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia tych, którzy mnie nienawidzą, a okazuję łaskę do tysiącznego pokolenia tym, którzy mnie miłują i przestrzegają moich przykazań.”
Pytanie 83: Czego uczy drugie przykazanie?
Oddawania czci Bogu tylko tak, jak tego nakazał – bez posągów i obrazów.
Pytanie 84: Jak brzmi trzecie przykazanie?
„Nie nadużywaj imienia Pana, Boga twego, gdyż Pan nie zostawi bez kary tego, kto nadużywa imienia Jego.”
Pytanie 85: Czego uczy trzecie przykazanie?
Godnego używania Bożego imienia, szczególnie przy składaniu przysięgi.
Pytanie 86: Jak brzmi czwarte przykazanie?
„Pamiętaj o dniu sabatu, aby go święcić. Sześć dni będziesz pracował i wykonywał wszelką swoją pracę, ale siódmego dnia jest sabat Pana, Boga twego: Nie będziesz wykonywał żadnej pracy ani ty, ani twój syn, ani twoja córka, ani twój sługa, ani twoja służebnica, ani twoje bydło, ani obcy przybysz, który mieszka w twoich bramach. Gdyż w sześciu dniach uczynił Pan niebo i ziemię, morze i wszystko, co w nich jest, a siódmego dnia odpoczął. Dlatego Pan pobłogosławił dzień sabatu i poświęcił go.”
Pytanie 87: Czego uczy czwarte przykazanie?
Aby pracować przez sześć dni i święcić Sabat.
Pytanie 88: Jaki dzień tygodnia jest chrześcijańskim Sabatem?
Pierwszy dzień tygodnia – Dzień Pański.
Pytanie 89: Dlaczego nazywa się on Dniem Pańskim?
Ponieważ tego dnia Pan wstał z martwych.
Pytanie 90: Jak należy zachować Dzień Pański?
Odpoczywać od codziennej pracy i wiernie wielbić Boga.
Pytanie 91: Jak brzmi piąte przykazanie?
„Czcij ojca swego i matkę swoją, aby długo trwały dni twoje w ziemi, którą Pan, Bóg twój, daje tobie.”
Pytanie 92: Czego uczy piąte przykazanie?
Aby kochać i być posłusznym moim rodzicom i innym osobom, które Bóg ustanowił, aby mnie prowadziły i uczyły.
Pytanie 93: Jak brzmi szóste przykazanie?
„Nie zabijaj.”
Pytanie 94: Czego uczy szóste przykazanie?
Aby nie odbierać niczyjego życia w sposób niesprawiedliwy.
Pytanie 95: Jak brzmi siódme przykazanie?
„Nie cudzołóż.”
Pytanie 96: Czego uczy siódme przykazanie?
Czystości serca, mowy i zachowania.
Pytanie 97: Jak brzmi ósme przykazanie?
„Nie kradnij.”
Pytanie 98: Czego uczy ósme przykazanie?
Aby nie brać niczego co należy do kogoś innego.
Pytanie 99: Jak brzmi dziewiąte przykazanie?
„Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.”
Pytanie 100: Czego uczy dziewiąte przykazanie?
Aby zawsze mówić prawdę.
Pytanie 101: Jak brzmi dziesiąte przykazanie?
„Nie pożądaj domu bliźniego swego, nie pożądaj żony bliźniego swego ani jego sługi, ani jego służebnicy, ani jego wołu, ani jego osła, ani żadnej rzeczy, która należy do bliźniego twego.”
Pytanie 102: Czego uczy dziesiąte przykazanie?
Aby być zadowolonym z tego co daje mi Bóg.
Pytanie 103: Czy jesteś w stanie doskonale przestrzegać Dziesięciorga Przykazań?
Nie. Od upadku Adama jedynie Jezus był w stanie to zrobić.
Pytanie 104: Jaki jest pożytek z Dziesięciu Przykazań?
Uczą mnie co podoba się Bogu i jak bardzo potrzebuję zbawiciela.
czwartek, 4 listopada 2010
"Gejowski kościół" to oksymoron
Jakiś czas temu poprzez formularz kontaktowany z naszej strony kościelnej otrzymałem pytanie. Publikuję je na blogu wraz z odpowiedzią ponieważ temat wydaje mi się dość istotny.
___________________________
Niedawno dowiedziałem się o misyjnym zborze waszego kościoła który sprawnie działać zaczął w Gdańsku, gratuluję. Jednak jako człowiek niezadowalający się bierną obserwacją pragnę spytać czy dostaliście już zaproszenie na Pierwszy Synod Wolnego Kościoła Reformowanego w
Warszawie... Jeśli nie..... a jest taka możliwość:-) możecie czuć się zaproszeni przeze mnie. Jako chrześcijanin pragnący odnaleźć w końcu swoje miejsce w świecie bardzo bym chciał by kościół do którego powoli się przyzwyczajam i z którym się zgadzam:-) rozwiał się. Dlatego pytam w prost czy możliwe jest połączenie wszystkich progresywnych chrześcijan pod jednym zwierzchnictwem ogólnoświatowym? Czy wasze zbory zechciały by pomóc mieszkańcom zarówno: Warszawy, Poznania, Szczecina oraz Gdańska w umacnianiu wolnej myśli reformacyjnej? Niestety jesteśmy tylko ludźmi i np. ja jako 20 letni człowiek jestem przekonany iż takie czy inne wstawiennictwo naszych kościołów jest niezbędne, szczególnie dziś gdy nadarza się okazja. Ludzie są już tak stworzeni przez Boga że czuja wielką siłę i słuszność własnych przekonań tylko w grupie, cały czas modlę się o to by grupa ta stawała sie co raz większa. Bardzo bym prosił o szybka odp. z góry Bóg zapłać :-) (Imię nadawcy znane autorowi bloga)
___________________________________
Witaj,
Dziękuję za pytanie. Temat, który poruszasz jest bardzo ważny ponieważ dotyczy definicji kościoła oraz pytania o miejsce zdrowego wzrostu dla każdego, kto pragnie iść wiernie za Chrystusem i Jego Słowem (Biblią).
Osobiście odradzam komukolwiek wstąpienie i zaangażowanie w tzw. Wolnym Kościele Reformowanym. Ta wspólnota nie nosi bowiem w sobie cech kościoła, a tym bardziej reformowanego. Jak napisałeś – ugrupowanie to należy do nurtu tzw. progresywnych chrześcijan (w przeciwieństwie do biblijnych), stąd nie może być uznane za kościół chrześcijański.
Powodów jest wiele: najważniejszy jest taki, że Biblia nie jest autorytetem i fundamentem wiary powyższej grupy lecz „podpórką” służącą do głoszenia haseł i nauk zwolenników tego nurtu, w szczególności pro-gejowskich - związanych z działalnością środowisk GLBTI - "Gay, Lesbian, Bisexual, Transgender, and Intersex".
Tzw. Wolny Kościół Reformowany mamiąc ludzi "Bożą miłością" – niesie fałszywe zapewnienie, że sprawy takie jak kolor skóry, pochodzenie są kwestiami tej samej wagi co więzi o charakterze seksualnym czy wyznanie. Definiuje więc wedle tych samych kategorii sprawy o zabarwieniu etycznym z neutralnymi.
Wśród akcji oraz inicjatyw popieranych przez tą wspólnotę (na głównej stronie) wymienione są jedynie te o charakterze homoseksualnym:
- The gay and Christian network
- Gay Christian Fellowship (GLBTI (Gay, Lesbian, Bisexual, Transgender, and Intersex) Christians,
- Gay Christian Europe
Nie muszę chyba dodawać, że ich poselstwo nie ma nic wspólnego z biblijnym chrześcijańswem oraz ewangelią, która jest wieścią o Bożej miłości inspirującej i wzywającej do zmiany ludzkiego życia. Chrystus nie zachęca człowieka do pozostawania w grzechu. Rzuca mu raczej wyzwanie do niesienia własnego krzyża. Skłonności homoseksualne należą do takich "krzyży", którego osoby zmagające się z tym problemem powinny wziąć na siebie. Dlatego Boży kościół powinien je wspierać w ich duchowej walce (szczególnie zaufani doradcy, pastorzy, przyjaciele). To właśnie oznacza otwartość kościoła na mężczyzn i kobiety z tego typu problemami.
Droga oraz zmagania osób o skłonnościach homoseksualnych będą szczególne oraz straszliwie ciężkie. Nie ma jednak dróg na skróty dla uczniów Jezusa, którzy niosąc swój krzyż chcąc wstępować w ślady Mistrza.
Tzw. "Wolny Kościół Reformowany" naucza omijania krzyża, obiecując chwałę zmartwychwstania bez potrzeby umierania dla swoich pragnień. Dlatego nie ma nic wspólnego ani z wolnością, ani z kościołem, ani z teologią reformowaną, a przede wszystkim z ewangelią Jezusa Chrystusa, która ma moc zmieniać ludzkie serca oraz wolę.
___________________________
Niedawno dowiedziałem się o misyjnym zborze waszego kościoła który sprawnie działać zaczął w Gdańsku, gratuluję. Jednak jako człowiek niezadowalający się bierną obserwacją pragnę spytać czy dostaliście już zaproszenie na Pierwszy Synod Wolnego Kościoła Reformowanego w
Warszawie... Jeśli nie..... a jest taka możliwość:-) możecie czuć się zaproszeni przeze mnie. Jako chrześcijanin pragnący odnaleźć w końcu swoje miejsce w świecie bardzo bym chciał by kościół do którego powoli się przyzwyczajam i z którym się zgadzam:-) rozwiał się. Dlatego pytam w prost czy możliwe jest połączenie wszystkich progresywnych chrześcijan pod jednym zwierzchnictwem ogólnoświatowym? Czy wasze zbory zechciały by pomóc mieszkańcom zarówno: Warszawy, Poznania, Szczecina oraz Gdańska w umacnianiu wolnej myśli reformacyjnej? Niestety jesteśmy tylko ludźmi i np. ja jako 20 letni człowiek jestem przekonany iż takie czy inne wstawiennictwo naszych kościołów jest niezbędne, szczególnie dziś gdy nadarza się okazja. Ludzie są już tak stworzeni przez Boga że czuja wielką siłę i słuszność własnych przekonań tylko w grupie, cały czas modlę się o to by grupa ta stawała sie co raz większa. Bardzo bym prosił o szybka odp. z góry Bóg zapłać :-) (Imię nadawcy znane autorowi bloga)
___________________________________
Witaj,
Dziękuję za pytanie. Temat, który poruszasz jest bardzo ważny ponieważ dotyczy definicji kościoła oraz pytania o miejsce zdrowego wzrostu dla każdego, kto pragnie iść wiernie za Chrystusem i Jego Słowem (Biblią).
Osobiście odradzam komukolwiek wstąpienie i zaangażowanie w tzw. Wolnym Kościele Reformowanym. Ta wspólnota nie nosi bowiem w sobie cech kościoła, a tym bardziej reformowanego. Jak napisałeś – ugrupowanie to należy do nurtu tzw. progresywnych chrześcijan (w przeciwieństwie do biblijnych), stąd nie może być uznane za kościół chrześcijański.
Powodów jest wiele: najważniejszy jest taki, że Biblia nie jest autorytetem i fundamentem wiary powyższej grupy lecz „podpórką” służącą do głoszenia haseł i nauk zwolenników tego nurtu, w szczególności pro-gejowskich - związanych z działalnością środowisk GLBTI - "Gay, Lesbian, Bisexual, Transgender, and Intersex".
Tzw. Wolny Kościół Reformowany mamiąc ludzi "Bożą miłością" – niesie fałszywe zapewnienie, że sprawy takie jak kolor skóry, pochodzenie są kwestiami tej samej wagi co więzi o charakterze seksualnym czy wyznanie. Definiuje więc wedle tych samych kategorii sprawy o zabarwieniu etycznym z neutralnymi.
Wśród akcji oraz inicjatyw popieranych przez tą wspólnotę (na głównej stronie) wymienione są jedynie te o charakterze homoseksualnym:
- The gay and Christian network
- Gay Christian Fellowship (GLBTI (Gay, Lesbian, Bisexual, Transgender, and Intersex) Christians,
- Gay Christian Europe
Nie muszę chyba dodawać, że ich poselstwo nie ma nic wspólnego z biblijnym chrześcijańswem oraz ewangelią, która jest wieścią o Bożej miłości inspirującej i wzywającej do zmiany ludzkiego życia. Chrystus nie zachęca człowieka do pozostawania w grzechu. Rzuca mu raczej wyzwanie do niesienia własnego krzyża. Skłonności homoseksualne należą do takich "krzyży", którego osoby zmagające się z tym problemem powinny wziąć na siebie. Dlatego Boży kościół powinien je wspierać w ich duchowej walce (szczególnie zaufani doradcy, pastorzy, przyjaciele). To właśnie oznacza otwartość kościoła na mężczyzn i kobiety z tego typu problemami.
Droga oraz zmagania osób o skłonnościach homoseksualnych będą szczególne oraz straszliwie ciężkie. Nie ma jednak dróg na skróty dla uczniów Jezusa, którzy niosąc swój krzyż chcąc wstępować w ślady Mistrza.
Tzw. "Wolny Kościół Reformowany" naucza omijania krzyża, obiecując chwałę zmartwychwstania bez potrzeby umierania dla swoich pragnień. Dlatego nie ma nic wspólnego ani z wolnością, ani z kościołem, ani z teologią reformowaną, a przede wszystkim z ewangelią Jezusa Chrystusa, która ma moc zmieniać ludzkie serca oraz wolę.
Ja i moja gitara
W czasie mniej lub (szczególnie) nudnych wykładów na studiach magisterskich z pedagogiki na UG zajmowałem się rysowaniem humorystycznych komiksów. Jakiś czas temu odkopałem stare zeszyty i postanowiłem, że co jakiś czas będę dzielił się z Wami dawną twórczością rysowniczą.
Na początek: "Ja i moja gitara" ;-)
Na początek: "Ja i moja gitara" ;-)

środa, 3 listopada 2010
Pismo czy dzieciństwo?
To Pismo, a nie nasze dzieciństwo, ustanawia dla nas normy postępowania. - Doug Wilson
Wieczerza Pańska i Kuba Wojewódzki
Zbyt wiele debat nt. Wieczerzy Pańskiej w historii kościoła było skoncentrowanych na chlebie i winie - na pytaniu: czy Słowa Jezusa „to jest Ciało moje” należy odczytywać literalnie czy symbolicznie? Nie zamierzam lekceważyć tej kwestii ponieważ niejednokrotnie na blogu pisałem na ten temat uważając go za bardzo ważny dla zrozumienia istoty tego sakramentu.
Wydaje mi się jednak, że w gąszczu debat i dyskusji o materii, formie i przemianie (bądź jej braku) komunii pomijamy coś o wiele bardziej istotnego. Mianowicie fakt, że nasza uwaga powinna być bardziej skoncentrowana nie tyle na pytaniu: co się dzieje z chlebem i winem, lecz jaki jest Bóg?
Zamiast widzieć Boga jak dobrego Ojca, który karmi, zaopatruje i troszczy się o Swoje dzieci widzimy w Nim Kubę Wojewódzkiego z programu "Mam Talent", który mówi "jestem na TAK", "jestem na NIE" - kiedy spogląda na nasze teologiczne zrozumienie sakramentu.
Bóg nie zaprosił nikogo z nas - chrześcijan do Stołu aby z nami grać: "jeśli odgadniesz czym jest chleb to wygrałeś – możesz go wziąć. Jeśli się pomylisz – przegrałeś. Czekasz kolejkę – do następnej niedzieli, aż może w końcu zrozumiesz i dostaniesz nagrodę".
Wieczerza Pańska jest łaską, nie zaś nagrodą za poprawne, katechizmowe odpowiedzi zgodne z doktryną Twojego kościoła lub nieomal bezgrzeszne życie. Nikt z nas na nią nie zasłużył. Jest dla ubogich w duchu, słabych i wątpiących, ale szukających pokrzepienia, zrozumienia, umocnienia w Chrystusie. Stół powinien jednoczyć rodzinę, nie zaś ją dzielić. Tam gdzie wokół niego stawiany jest płot chroniący chleb i wino przed obecnością innych chrześcijan - tam wciąż nie rozpoznaje się jego znaczenia.
Jeśli w Wieczerzy Pańskiej ktokolwiek jest zmylony to nie dlatego, że ten posiłek jest zbyt skomplikowany. Raczej powodem jest nasze serce, które zamiast widzieć w Bogu dobrego Ojca, który zaprasza swoje dzieci do wspólnego posiłku – komplikuje bardzo proste Boże ścieżki.
Zatem Bóg daje nam chleb i wino i mówi: bierzcie jedzcie, bierzcie pijcie. Chcę karmić was moim Synem ponieważ On jest Prawdą i Życiem. Spożywajcie ten sakramentalny posiłek z wdzięcznością.
Wydaje mi się jednak, że w gąszczu debat i dyskusji o materii, formie i przemianie (bądź jej braku) komunii pomijamy coś o wiele bardziej istotnego. Mianowicie fakt, że nasza uwaga powinna być bardziej skoncentrowana nie tyle na pytaniu: co się dzieje z chlebem i winem, lecz jaki jest Bóg?
Zamiast widzieć Boga jak dobrego Ojca, który karmi, zaopatruje i troszczy się o Swoje dzieci widzimy w Nim Kubę Wojewódzkiego z programu "Mam Talent", który mówi "jestem na TAK", "jestem na NIE" - kiedy spogląda na nasze teologiczne zrozumienie sakramentu.
Bóg nie zaprosił nikogo z nas - chrześcijan do Stołu aby z nami grać: "jeśli odgadniesz czym jest chleb to wygrałeś – możesz go wziąć. Jeśli się pomylisz – przegrałeś. Czekasz kolejkę – do następnej niedzieli, aż może w końcu zrozumiesz i dostaniesz nagrodę".
Wieczerza Pańska jest łaską, nie zaś nagrodą za poprawne, katechizmowe odpowiedzi zgodne z doktryną Twojego kościoła lub nieomal bezgrzeszne życie. Nikt z nas na nią nie zasłużył. Jest dla ubogich w duchu, słabych i wątpiących, ale szukających pokrzepienia, zrozumienia, umocnienia w Chrystusie. Stół powinien jednoczyć rodzinę, nie zaś ją dzielić. Tam gdzie wokół niego stawiany jest płot chroniący chleb i wino przed obecnością innych chrześcijan - tam wciąż nie rozpoznaje się jego znaczenia.
Jeśli w Wieczerzy Pańskiej ktokolwiek jest zmylony to nie dlatego, że ten posiłek jest zbyt skomplikowany. Raczej powodem jest nasze serce, które zamiast widzieć w Bogu dobrego Ojca, który zaprasza swoje dzieci do wspólnego posiłku – komplikuje bardzo proste Boże ścieżki.
Zatem Bóg daje nam chleb i wino i mówi: bierzcie jedzcie, bierzcie pijcie. Chcę karmić was moim Synem ponieważ On jest Prawdą i Życiem. Spożywajcie ten sakramentalny posiłek z wdzięcznością.
wtorek, 2 listopada 2010
Nowa "Reformacja w Polsce" już jest
Na głównej stronie Reformacji w Polsce można przeczytać artykuły z najnowszego numeru mojego ulubionego polskiego pisma teologicznego. Zapraszam!
Spis artykułów:
Jak nie oglądać filmów oczyma dwunastolatka - Douglas Jones
Kim jest konserwatysta? - Douglas Wilson
Teoria ewolucji przeciw godności kobiety - Paweł Bartosik
Dogmatyczny przeciwnik dogmatów - Paweł Bartosik
Kompetencja i dogmatyzm - Douglas Wilson
Surowi ojcowie, wrażliwi synowie - Douglas Wilson
Adam, Kain, Abel, Set - Peter J. Leithart
Modlitwa Pańska, cz. 3 - Ralph Allan Smith
Apologia czytania Biblii - James B. Jordan
Spis artykułów:
Jak nie oglądać filmów oczyma dwunastolatka - Douglas Jones
Kim jest konserwatysta? - Douglas Wilson
Teoria ewolucji przeciw godności kobiety - Paweł Bartosik
Dogmatyczny przeciwnik dogmatów - Paweł Bartosik
Kompetencja i dogmatyzm - Douglas Wilson
Surowi ojcowie, wrażliwi synowie - Douglas Wilson
Adam, Kain, Abel, Set - Peter J. Leithart
Modlitwa Pańska, cz. 3 - Ralph Allan Smith
Apologia czytania Biblii - James B. Jordan
Rocznica reformacji
Przedwczoraj, 31.X. minęła 493 rocznica przybicia do drzwi Katedry w Wittenberdze 95 Tez przez augustiańskiego mnicha Marcina Lutra; tez, które stały się początkiem wielkiego ruchu mającego na celu oczyszczenie kościoła zwanego reformacją. Oczywiście reformacja była nie tylko zjawiskiem o charakterze teologicznym, ale także naukowym i wywarła wpływ na świat kultury, sztuki, edukacji, polityki.
Celem Lutra nie było wywoływanie rewolty w kościele ani dzielenie go. Jako młody augustiański zakonnik najzwyczajniej dostrzegał nadużycia moralne i doktrynalne w kościele katolickim i chciał publicznej debaty na ten temat. Do debaty jednak nie doszło. Tezy z drzwi katedry ściągnął drukarz i wysłał je w sektach egzemplarzy po całych Niemczech dostrzegając w nich źródło dochodu.
Czego dotyczyły tezy Lutra? Większość z nich dotyczyła odpustów czyli kupowania zasług ze skarbnicy dobrych uczynków. Kościół Katolicki nauczał (i wciąż naucza), że dzierży on skarbnicę nadmiaru dobrych uczynków Jezusa, Marii, Apostołów i Świętych. Święci więc to tacy ludzie którzy nie tylko swoimi uczynkami zasłużyli sobie na zbawienie, ale i mieli ich nadmiar. I ów nadmiar znajdujący się w skarbnicy – można wykupić dla swoich zmarłych bliskich skracając ich cierpienie w płomieniach czyśćcowych.
Luter miał z tym problem. Stwierdził, że to Chrystus wykupił nas z grzechów nie za pieniądze, ale swoją krwią. I każdy kto Jemu powierza swoją wolę i życie – ma te grzechy odpuszczone za darmo.
Wybrane tezy Lutra:
Teza 36: Każdy chrześcijanin, który za grzechy żałuje prawdziwie, ma i bez listu odpustowego zupełne odpuszczenie kary i winy.
Teza 43: Należy pouczać chrześcijan, że ten, kto daje ubogiemu albo wspiera potrzebującego, lepiej czyni, niż gdyby kupował odpusty.
Teza 45: Należy pouczyć chrześcijan, iż ten, co widzi ubogiego i mimo to kupuje odpust, ten nie odpust papieża nabywa, ale gniew Boży ściąga na siebie.
Teza 46: Należy pouczyć chrześcijan, iż oni, gdy nie są zbyt bogaci, powinni zatrzymać to co potrzebne dla ich domu, a nie wyrzucać na próżno na odpusty (...).
Teza 62: Istotny, prawdziwy skarb kościoła to święta Ewangelia chwały i łaski Bożej.
Teza 82 : Dlaczego jednak papież nie uwalnia wszystkich dusz z czyśćca z przyczyny najświętszej miłości i najwyższej potrzeby dusz, co byłoby rzeczą najsprawiedliwszą, gdy tymczasem nieskończoną ilość dusz uwolnił (on) dla podłej monety, złożonej na budowę bazyliki - a więc rzeczy małej wagi.
Teza 86 : Dlaczego również nie buduje papież bazyliki św. Piotra raczej za własne niż za pieniądze biednych chrześcijan, wszakże jego majątek jest znaczniejszy od dóbr jakiegokolwiek bogatego Krassusa.
Teza 92: Więc precz z prorokami, którzy wołają: pokój, pokój, pokój, a pokoju nie ma (Ezech. 13,10.16).
Celem Lutra nie było wywoływanie rewolty w kościele ani dzielenie go. Jako młody augustiański zakonnik najzwyczajniej dostrzegał nadużycia moralne i doktrynalne w kościele katolickim i chciał publicznej debaty na ten temat. Do debaty jednak nie doszło. Tezy z drzwi katedry ściągnął drukarz i wysłał je w sektach egzemplarzy po całych Niemczech dostrzegając w nich źródło dochodu.
Czego dotyczyły tezy Lutra? Większość z nich dotyczyła odpustów czyli kupowania zasług ze skarbnicy dobrych uczynków. Kościół Katolicki nauczał (i wciąż naucza), że dzierży on skarbnicę nadmiaru dobrych uczynków Jezusa, Marii, Apostołów i Świętych. Święci więc to tacy ludzie którzy nie tylko swoimi uczynkami zasłużyli sobie na zbawienie, ale i mieli ich nadmiar. I ów nadmiar znajdujący się w skarbnicy – można wykupić dla swoich zmarłych bliskich skracając ich cierpienie w płomieniach czyśćcowych.
Luter miał z tym problem. Stwierdził, że to Chrystus wykupił nas z grzechów nie za pieniądze, ale swoją krwią. I każdy kto Jemu powierza swoją wolę i życie – ma te grzechy odpuszczone za darmo.
Wybrane tezy Lutra:
Teza 36: Każdy chrześcijanin, który za grzechy żałuje prawdziwie, ma i bez listu odpustowego zupełne odpuszczenie kary i winy.
Teza 43: Należy pouczać chrześcijan, że ten, kto daje ubogiemu albo wspiera potrzebującego, lepiej czyni, niż gdyby kupował odpusty.
Teza 45: Należy pouczyć chrześcijan, iż ten, co widzi ubogiego i mimo to kupuje odpust, ten nie odpust papieża nabywa, ale gniew Boży ściąga na siebie.
Teza 46: Należy pouczyć chrześcijan, iż oni, gdy nie są zbyt bogaci, powinni zatrzymać to co potrzebne dla ich domu, a nie wyrzucać na próżno na odpusty (...).
Teza 62: Istotny, prawdziwy skarb kościoła to święta Ewangelia chwały i łaski Bożej.
Teza 82 : Dlaczego jednak papież nie uwalnia wszystkich dusz z czyśćca z przyczyny najświętszej miłości i najwyższej potrzeby dusz, co byłoby rzeczą najsprawiedliwszą, gdy tymczasem nieskończoną ilość dusz uwolnił (on) dla podłej monety, złożonej na budowę bazyliki - a więc rzeczy małej wagi.
Teza 86 : Dlaczego również nie buduje papież bazyliki św. Piotra raczej za własne niż za pieniądze biednych chrześcijan, wszakże jego majątek jest znaczniejszy od dóbr jakiegokolwiek bogatego Krassusa.
Teza 92: Więc precz z prorokami, którzy wołają: pokój, pokój, pokój, a pokoju nie ma (Ezech. 13,10.16).
Subskrybuj:
Posty (Atom)