W grudniu br. mój blog obchodzi drugie urodziny! Nie jest jeszcze co prawda w wieku przedszkolnym, ale na etapie uczącego się mówić i chodzić po schodach dziecka. :) Powolutku jednak, co mam nadzieję widać po wpisach, dojrzewa.
Przy tej okazji chciałbym podziękować tym z Was, którzy zaglądają tu w miarę regularnie oraz tym, którzy zamieszczają komentarze (pod wpisami i prywatnie). Każdy sygnał zwrotny z Waszej strony jest dla mnie ważny i cenny.
Jeśli chodzi o statystyki to miniony rok przyniósł ok. 25.500 tys. wejść co daje średnio 2133 wizyt miesięcznie. Jak tylko jestem w stanie wpisy staram się zamieszczać codziennie. Wyjątkiem są oczywiście wakacje, (w większości) niedziele oraz różne przerwy świąteczne w ciągu roku.
Cóż. Sobie na Nowy Rok życzę dalszego rozwoju, ciekawych pomysłów, interesujących wpisów, zaś Wam - Drodzy Czytelnicy - by ten blog był dla Was inspiracją do poszukiwań oraz pomagał Wam "żyć wiarą w REALNYM świecie".
Na koniec chciałbym wyrazić szczególne podziękowania dla osób, które finansowo wspierają moją służbę poprzez ten blog. Wasza wierność w tym względzie jest dla mnie dużą zachętą do regularnych wpisów.
Jeśli uważasz, że robię coś wartościowego i chciałbyś pomóc w rozwoju tej strony, możesz wesprzeć mojego bloga klikając TUTAJ. Za wszelkie darowizny serdecznie dziękuję. Dla wspierających przygotowałem pewne niespodzianki, ale o tym póki co ciiiiiiiii... :)
środa, 30 grudnia 2009
wtorek, 29 grudnia 2009
Kultura jest uzewnętrznieniem religii
Kultura i sztuka są w znaczniej mierze uzewnętrznieniem religii w danym społeczeństwie.
Jeśli uważasz się za osobę wierzącą i jednocześnie narzekasz na pesymizm, hedonizm, relatywizm moralny, kryzys rodziny i nihilizm obecne w naszej kulturze to pomyśl ile razy wypowiedziałeś zdanie, że Biblia nie jest podręcznikiem (i nie wypowiada się na temat) historii, biologii, edukacji, ekonomii, polityki i etyki.
Jeśli uważasz się za osobę wierzącą i jednocześnie narzekasz na pesymizm, hedonizm, relatywizm moralny, kryzys rodziny i nihilizm obecne w naszej kulturze to pomyśl ile razy wypowiedziałeś zdanie, że Biblia nie jest podręcznikiem (i nie wypowiada się na temat) historii, biologii, edukacji, ekonomii, polityki i etyki.
Smoki, bestie i olbrzymy
Moim świątecznym prezentem jest ładnie wydana seria 7 części "Opowieści z Narnii" C. S. Lewisa.
Myślę, że problemem niektórych chrześcijan jest fakt iż mają małą wyobraźnię i nie lubią symboli (lub nie potrafią ich zrozumieć). Z tego powodu traktują wspaniałe, baśniowe opowieści, takie jak "Opowieści z Narnii" (C.S. Lewisa) lub "Władcę Pierścieni" (J.R.R. Tolkiena) z wielką podejrzliwością, a nawet niechęcią. Uważają, że Biblia wymaga od nas mówienia prawdy dlatego czymś szkodliwym (i uczeniem kłamstwa o świecie) jest opowiadanie dzieciom historii o walkach ze smokami, potworami i groźnych olbrzymach.
Tymczasem Biblia uczy czegoś dokładnie odwrotnego. Sama przesiąknięta jest historiami o smokach, olbrzymach oraz dzikich bestiach. Pismo Św. nie tylko pozwala opowiadać o Chrystusie i Ewangelii używając historii dzielnego Frodo i Sama, Króla Aragorna, Saurona, Lwa Aslana czy Białej Czarownicy, ale wręcz nakazuje nam to robić. W ten sposób sam Bóg opowiada nam - Jego dzieciom - historię Wielkiej Wojny, w którą (jako rasa ludzka) jesteśmy zaangażowani od wieków.
Mówi nam np, że jako ludzie upadliśmy (w grzech) ponieważ zostaliśmy omamieni przez Smoka (Węża) - Rdz 3:1. Bóg jednak obiecał posłać Wojownika, który zdepcze głowę potomstwu Węża (Rdz 3:15). Uczynił to poprzez Swojego Syna. W swej esencji sama Ewangelia jest opowiadaniem o walce ze Smokiem i jego okrutną świtą. Dlatego naszą (duchową) zbroją są np. tarcza (wiary), miecz (Słowo Boże) i pancerz (prawda). W międzyczasie - w historii tej Wojny - dzielni wojownicy, królowie i sędziowie niszczyli głowy "olbrzymów" (Goliata, Sysery, Abimelecha) oraz rozrywali ciała dzikich bestii (lwy, niedźwiedzie). Brzmi groźnie? To jest właśnie historia Ewangelii. Nasza historia.
Myślę, że problemem niektórych chrześcijan jest fakt iż mają małą wyobraźnię i nie lubią symboli (lub nie potrafią ich zrozumieć). Z tego powodu traktują wspaniałe, baśniowe opowieści, takie jak "Opowieści z Narnii" (C.S. Lewisa) lub "Władcę Pierścieni" (J.R.R. Tolkiena) z wielką podejrzliwością, a nawet niechęcią. Uważają, że Biblia wymaga od nas mówienia prawdy dlatego czymś szkodliwym (i uczeniem kłamstwa o świecie) jest opowiadanie dzieciom historii o walkach ze smokami, potworami i groźnych olbrzymach.
Tymczasem Biblia uczy czegoś dokładnie odwrotnego. Sama przesiąknięta jest historiami o smokach, olbrzymach oraz dzikich bestiach. Pismo Św. nie tylko pozwala opowiadać o Chrystusie i Ewangelii używając historii dzielnego Frodo i Sama, Króla Aragorna, Saurona, Lwa Aslana czy Białej Czarownicy, ale wręcz nakazuje nam to robić. W ten sposób sam Bóg opowiada nam - Jego dzieciom - historię Wielkiej Wojny, w którą (jako rasa ludzka) jesteśmy zaangażowani od wieków.
Mówi nam np, że jako ludzie upadliśmy (w grzech) ponieważ zostaliśmy omamieni przez Smoka (Węża) - Rdz 3:1. Bóg jednak obiecał posłać Wojownika, który zdepcze głowę potomstwu Węża (Rdz 3:15). Uczynił to poprzez Swojego Syna. W swej esencji sama Ewangelia jest opowiadaniem o walce ze Smokiem i jego okrutną świtą. Dlatego naszą (duchową) zbroją są np. tarcza (wiary), miecz (Słowo Boże) i pancerz (prawda). W międzyczasie - w historii tej Wojny - dzielni wojownicy, królowie i sędziowie niszczyli głowy "olbrzymów" (Goliata, Sysery, Abimelecha) oraz rozrywali ciała dzikich bestii (lwy, niedźwiedzie). Brzmi groźnie? To jest właśnie historia Ewangelii. Nasza historia.
poniedziałek, 28 grudnia 2009
Kres panowania Herodów
(1) Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy (2) i pytali: Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon . (3) Skoro to usłyszał król Herod, przeraził się, a z nim cała Jerozolima. - Mt 2:1-3
Zastanawiające, że Herod traktował narodzenie nowego Króla wyłącznie w kategoriach politycznych. Sądził, że Jezus urodził się po to by zniszczyć jego władzę. I w dużym stopniu miał rację!
Oczywiście Królestwo Jezusa nie oznaczało panowania politycznego, ale rzeczywiście zasady Jego Królestwa stały w konflikcie z zasadami Cezara i Heroda. Być może dlatego Anioł nie ukazał się Herodowi i nie powiedział: "Wyluzuj się, nie zabijaj dzieci. Narodzony Jezus nie ma nic wspólnego z twoją władzą. To Król innego rodzaju, nie jest dla Ciebie zagrożeniem ponieważ nie będzie zajmował się polityką, ale uczył co to znaczy miłość, łaska i miłosierdzie".
Narodzenie i panowanie Jezusa oznaczało kres panowania Heroda. W całą akcję zamieszany jest anioł jako posłaniec od Boga. Co to wszystko oznacza? M.in. to, że polityka związana jest z duchową rzeczywistością. Bogu nie jest wszystko jedno kto i jak rządzi. Dlatego i nam nie powinno być wszystko jedno.
Zastanawiające, że Herod traktował narodzenie nowego Króla wyłącznie w kategoriach politycznych. Sądził, że Jezus urodził się po to by zniszczyć jego władzę. I w dużym stopniu miał rację!
Oczywiście Królestwo Jezusa nie oznaczało panowania politycznego, ale rzeczywiście zasady Jego Królestwa stały w konflikcie z zasadami Cezara i Heroda. Być może dlatego Anioł nie ukazał się Herodowi i nie powiedział: "Wyluzuj się, nie zabijaj dzieci. Narodzony Jezus nie ma nic wspólnego z twoją władzą. To Król innego rodzaju, nie jest dla Ciebie zagrożeniem ponieważ nie będzie zajmował się polityką, ale uczył co to znaczy miłość, łaska i miłosierdzie".
Narodzenie i panowanie Jezusa oznaczało kres panowania Heroda. W całą akcję zamieszany jest anioł jako posłaniec od Boga. Co to wszystko oznacza? M.in. to, że polityka związana jest z duchową rzeczywistością. Bogu nie jest wszystko jedno kto i jak rządzi. Dlatego i nam nie powinno być wszystko jedno.
środa, 23 grudnia 2009
Narodzony Król!
Ośmiolatek narysował krzyż. Wysłali go do psychologa
Jak informuje strona Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Piotra Skargi:
Ośmioletni uczeń szkoły elementarnej w Maxham (stan Massachusetts) został odesłany przez nauczycieli do domu. Powodem odesłania chłopca był rysunek przedstawiający Jezusa ukrzyżowanego z umieszczonym na oczach symbolem „X”, oznaczającym, że Pan Jezus umarł na krzyżu. Nauczyciele odebrali to jako przejaw agresji i zażądali opinii psychologa o uczniu, jako warunku powrotu do szkoły.
Ojciec ośmiolatka Chester Johnson poinformował, że otrzymał telefon ze szkoły z informacją, iż jego syn namalował brutalny rysunek i dlatego został odesłany do domu. Jeśli chce powrócić do szkoły musi przedstawić stosowną opinię psychologa.
– Moim zdaniem – powiedział Johnson – szkoła naruszyła jego wolność religijną. Powiedziano mi, że syn będzie musiał opuścić szkołę i uzyskać specjalną opinię psychologa, która moim zdaniem nie jest konieczna. Pan Johnson dodał także, że nie widzi nic złego w rysunku namalowanym przez jego syna.
Całość
__________________________________
Zastanawiam się co by ów ośmiolatek narysował po obejrzeniu dzieła "sztuki" z ukrzyżowanym penisem autorstwa Doroty Nieznalskiej i w jaki sposób nauczyciele tej szkoły zinterpretowaliby to. Być może byłoby to bardziej politycznie poprawne niż wizerunek wpółnagiego mężczyzny, cierpiącego na krzyżu.
Swoją drogą niegdyś Ronalda Reagana zapytano czy kiedykolwiek był w jakimś komunistycznym kraju. Po chwili namysłu odpowiedział: "Tak, w Massachusetts".
Ośmioletni uczeń szkoły elementarnej w Maxham (stan Massachusetts) został odesłany przez nauczycieli do domu. Powodem odesłania chłopca był rysunek przedstawiający Jezusa ukrzyżowanego z umieszczonym na oczach symbolem „X”, oznaczającym, że Pan Jezus umarł na krzyżu. Nauczyciele odebrali to jako przejaw agresji i zażądali opinii psychologa o uczniu, jako warunku powrotu do szkoły.
Ojciec ośmiolatka Chester Johnson poinformował, że otrzymał telefon ze szkoły z informacją, iż jego syn namalował brutalny rysunek i dlatego został odesłany do domu. Jeśli chce powrócić do szkoły musi przedstawić stosowną opinię psychologa.
– Moim zdaniem – powiedział Johnson – szkoła naruszyła jego wolność religijną. Powiedziano mi, że syn będzie musiał opuścić szkołę i uzyskać specjalną opinię psychologa, która moim zdaniem nie jest konieczna. Pan Johnson dodał także, że nie widzi nic złego w rysunku namalowanym przez jego syna.
Całość
__________________________________
Zastanawiam się co by ów ośmiolatek narysował po obejrzeniu dzieła "sztuki" z ukrzyżowanym penisem autorstwa Doroty Nieznalskiej i w jaki sposób nauczyciele tej szkoły zinterpretowaliby to. Być może byłoby to bardziej politycznie poprawne niż wizerunek wpółnagiego mężczyzny, cierpiącego na krzyżu.
Swoją drogą niegdyś Ronalda Reagana zapytano czy kiedykolwiek był w jakimś komunistycznym kraju. Po chwili namysłu odpowiedział: "Tak, w Massachusetts".
wtorek, 22 grudnia 2009
Jak na Broadwayu po 21:00
W tym roku kupiliśmy z Jolą kolejne lampki świąteczne aby przystroić nimi balkon. Chcemy aby w okresie świątecznym (i nie tylko) z roku na rok nasz dom wyglądał coraz ładniej (i jaśniej :-) Najwyraźniej na naszym osiedlu (i w wielu innych miejscach) tworzy się piękna tradycja przyozdabiania oraz oświetlania okien, balkonów lampkami o różnych kolorach i kształtach. Wieczorem wygląda to naprawdę bardzo efektownie i pięknie.
W minionych latach światła tliły się gdzieniegdzie, jednak gdybyście dzisiaj odwiedzili naszą ulicę poczulibyście się nieomal jak na Broadwayu po 21. :-)
Oczywiście symbolika światła, które rozświetla serce człowieka (a którym jest narodzony z dziewicy Chrystus) jest jak najbardziej biblijna dlatego nie tylko bardzo lubię symbolikę Świąt, ale w naszej rodzinie także staramy się przyczyniać do jej kształtowania (światło oświetlające nasz dom symbolizujące Światło mieszkające w sercach jego domowników).
Wczoraj wieczorem zrobiłem sobie mały spacer wokół naszego osiedla i jestem pod wrażeniem atmosfery Świąt udzielającej się w tych ostatnich dniach przed Bożym Narodzeniem. Nie wiem jaka jest świadomość ludzi, którzy w przepiękny sposób ozdabiają swoje domy (a przez to i naszą okolicę), ale czymś bardzo zachęcającym jest przypomnieć sobie i utwierdzić się w przekonaniu, że w porównaniu ze Świętami Bożego Narodzenia każde święto państwowe jawi się jako mało znaczący epizod.
W minionych latach światła tliły się gdzieniegdzie, jednak gdybyście dzisiaj odwiedzili naszą ulicę poczulibyście się nieomal jak na Broadwayu po 21. :-)
Oczywiście symbolika światła, które rozświetla serce człowieka (a którym jest narodzony z dziewicy Chrystus) jest jak najbardziej biblijna dlatego nie tylko bardzo lubię symbolikę Świąt, ale w naszej rodzinie także staramy się przyczyniać do jej kształtowania (światło oświetlające nasz dom symbolizujące Światło mieszkające w sercach jego domowników).
Wczoraj wieczorem zrobiłem sobie mały spacer wokół naszego osiedla i jestem pod wrażeniem atmosfery Świąt udzielającej się w tych ostatnich dniach przed Bożym Narodzeniem. Nie wiem jaka jest świadomość ludzi, którzy w przepiękny sposób ozdabiają swoje domy (a przez to i naszą okolicę), ale czymś bardzo zachęcającym jest przypomnieć sobie i utwierdzić się w przekonaniu, że w porównaniu ze Świętami Bożego Narodzenia każde święto państwowe jawi się jako mało znaczący epizod.
Ślub z postacią z gry komputerowej? A dlaczego nie?
Kilka dni temu jedna ze stacji telewizyjnych pokazała ślub japońskiego gracza, który ożenił się z Nene Anegasaki – postacią z japońskiej gry wideo „Love Plus”. Jak donosi portal fronda.pl - wraz z konsolą zabrał ją w egzotyczną podróż poślubną.
Ceremonia, której przewodniczył wirtualny ksiądz, odbył się w Tokijskim Instytucie Technologicznym. Pan młody, występujący pod pseudonimem Sal9000 twierdzi, że rzeczywiście jest zakochany w swojej wybrance. Dodaje także, iż nie ma czasu na „prawdziwe” związki.
Nie wykluczone, że niebawem dojdzie do rozwodu. Nene Anegasaki to jedna z postaci wirtualnej gry randkowej „Love Plus”, popularnej wśród Japończyków. Sal9000 może przeżyć ogromny zawód, gdy zda sobie sprawę z tego, że jego wybranka umawia się z tysiącami mężczyzn równocześnie.
__________________________________________
Ostatnio głośno było w mediach o pierwszym w Polsce "ślubie transhumanistów" (w Szczecinie) oraz (kilka lat temu) o "ślubie" pewnego mężczyzny z Eltonem Johnem. Teraz "ślub" z wirtualną Nene...
Ciekawe co będzie dalej: ślub z białą myszką, kubkiem do kawy czy ze zmarłą Marylin Monroe? Do "wzięcia" są jeszcze m.in. Pszczółka Maja, Miś Uszatek i Batman.
Precz z dyskryminacją dziwactw! :)
Ceremonia, której przewodniczył wirtualny ksiądz, odbył się w Tokijskim Instytucie Technologicznym. Pan młody, występujący pod pseudonimem Sal9000 twierdzi, że rzeczywiście jest zakochany w swojej wybrance. Dodaje także, iż nie ma czasu na „prawdziwe” związki.
Nie wykluczone, że niebawem dojdzie do rozwodu. Nene Anegasaki to jedna z postaci wirtualnej gry randkowej „Love Plus”, popularnej wśród Japończyków. Sal9000 może przeżyć ogromny zawód, gdy zda sobie sprawę z tego, że jego wybranka umawia się z tysiącami mężczyzn równocześnie.
__________________________________________
Ostatnio głośno było w mediach o pierwszym w Polsce "ślubie transhumanistów" (w Szczecinie) oraz (kilka lat temu) o "ślubie" pewnego mężczyzny z Eltonem Johnem. Teraz "ślub" z wirtualną Nene...
Ciekawe co będzie dalej: ślub z białą myszką, kubkiem do kawy czy ze zmarłą Marylin Monroe? Do "wzięcia" są jeszcze m.in. Pszczółka Maja, Miś Uszatek i Batman.
Precz z dyskryminacją dziwactw! :)
poniedziałek, 21 grudnia 2009
Zabójstwo nie jest dramatem?
O lewackiej ideologii portalu Onet.pl wie chyba każdy użytkownik tej strony. Przejawia się ona nie tylko w treści prezentowanych artykułów, ale i usuwaniu pod nimi niewygodnych komentarzy, czyli innych aniżeli pisanych zgodnie z linią ideologiczną portalu.
17. grudnia, w miniony czwartek na stronie główniej ukazał się artykuł pt. "Aborcja nie jest dramatem". Zobaczcie w jaki sposób prowadzi się propagandę uciszania sumień setek tysięcy kobiet za pomocą prawdopodobnie zmyślonej historyjki.
17. grudnia, w miniony czwartek na stronie główniej ukazał się artykuł pt. "Aborcja nie jest dramatem". Zobaczcie w jaki sposób prowadzi się propagandę uciszania sumień setek tysięcy kobiet za pomocą prawdopodobnie zmyślonej historyjki.
Kluczem są ryby i dzieci!
Już wiemy jakie są dwa najskuteczniejsze sposoby uratowania klimatu! Kluczem są ryby oraz dzieci! Należy ograniczać jedno i drugie! Pierwsze należy jeść, a drugie - dążyć by pojawiało się jak najrzadziej - czyli wprowadzić limit ilości dzieci w rodzinie. Nazywa się to koszmarnie: "polityką jednego dziecka".
Przeczytajcie sami (art. z Rzeczpospolitej z 16.XII.2009.):
Holenderski biskup katolicki Gerard de Korte wezwał, by powrócić do tradycji spożywania w piątek ryby. Jego zdaniem bezmięsna dieta raz w tygodniu może przyczynić się do ograniczenia emisji dwutlenku węgla i uratować klimat
Z podobną propozycją wyszedł Paul McCartney. Prowadzi kampanię "Poniedziałek bez mięsa" i jest wegetarianinem. Inicjatywę byłego Beatlesa poparła Bruksela.
– Z hodowli zwierząt pochodzi do 18 proc. całej emisji gazów cieplarnianych, podczas gdy Protokół z Kioto zakłada ograniczenie ich do około 5 proc. – tłumaczył na łamach "Yorkshire Post" Edward McMillan-Scott, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.
Całość
______________________________
Proponuję wprowadzić jeszcze "politykę małych samochodów" skoro rodzinne auto (po 180 tys. km) wytwarza tyle samo gazów cieplarnianych co stado 200 krów oraz "politykę jednego polityka w Brukseli" skoro istnienie ich tak wielu z nich powoduje nie tylko zwiększoną emisję CO2 lecz także zaniżenie ogólnego poziomu inteligencji ludzkości.
Oczywiście pomysły holenderskiego biskpa, Paula McCatyhneya, wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego, wiceminister chińskiej Państwowej Komisji ds. Ludności i Planowania Rodziny, UNFPA i rządu Danii - mają również pozytywne aspekty: jest spora szansa, że skutecznie przyczynią się do podważania ogólnie wyznawanej wiary w to, że człowiek dzięki intelektowi znajduje się na szczycie tzw. ewolucyjnej drabiny.
Przeczytajcie sami (art. z Rzeczpospolitej z 16.XII.2009.):
Holenderski biskup katolicki Gerard de Korte wezwał, by powrócić do tradycji spożywania w piątek ryby. Jego zdaniem bezmięsna dieta raz w tygodniu może przyczynić się do ograniczenia emisji dwutlenku węgla i uratować klimat
Z podobną propozycją wyszedł Paul McCartney. Prowadzi kampanię "Poniedziałek bez mięsa" i jest wegetarianinem. Inicjatywę byłego Beatlesa poparła Bruksela.
– Z hodowli zwierząt pochodzi do 18 proc. całej emisji gazów cieplarnianych, podczas gdy Protokół z Kioto zakłada ograniczenie ich do około 5 proc. – tłumaczył na łamach "Yorkshire Post" Edward McMillan-Scott, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.
Całość
______________________________
Proponuję wprowadzić jeszcze "politykę małych samochodów" skoro rodzinne auto (po 180 tys. km) wytwarza tyle samo gazów cieplarnianych co stado 200 krów oraz "politykę jednego polityka w Brukseli" skoro istnienie ich tak wielu z nich powoduje nie tylko zwiększoną emisję CO2 lecz także zaniżenie ogólnego poziomu inteligencji ludzkości.
Oczywiście pomysły holenderskiego biskpa, Paula McCatyhneya, wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego, wiceminister chińskiej Państwowej Komisji ds. Ludności i Planowania Rodziny, UNFPA i rządu Danii - mają również pozytywne aspekty: jest spora szansa, że skutecznie przyczynią się do podważania ogólnie wyznawanej wiary w to, że człowiek dzięki intelektowi znajduje się na szczycie tzw. ewolucyjnej drabiny.
sobota, 19 grudnia 2009
Dogmatyczny przeciwnik dogmatów :)
Czy słyszeliście już wypowiedzi jak na przykład: "Boga nie da się opisać za pomocą dogmatów. Jest ponad nimi", "Boga nie można ograniczać i wkładać do pudełka z napisem 'teologia biblijna lub systematyczna' " itp.?
Ja wielokrotnie. Ostatnio wczoraj wieczorem. Zainspirowały mnie one do napisania fikcyjnego dialogu:
Zbyszek: Wiesz, irytują mnie te ciągłe dyskusje między kościołami na temat tego jaki jest Bóg. To mi zakrawa na pychę i zacofanie bo jakże ułomny, ograniczony człowiek może Boga wkładać w ramki swojego ciasnego rozumu?
Przemek: Zgadzam się z Tobą jeśli masz na myśli ludzkie spekulacje i domysły. Jako chrześcijanin wierzę jednak, że Bóg objawił się człowiekowi w bardzo jasny i wyraźny sposób. Najpełniej uczynił to w Swoim Synu, Jezusie Chrystusie. Czytając Jego spisane Słowo możemy dowiedzieć się jaki jest Bóg, w jaki sposób powinniśmy się do Niego zwracać i do Niego przychodzić.
Z: To bardzo odważne stwierdzenia. Czy sądzisz, że naprawdę możesz Boga zamknąć w dogmaty?
P: Zależy co masz na myśli. Jeśli mówiąc o dogmatach masz na myśli formułowanie pewnych stwierdzeń na temat Boga, które uważam za prawdziwe - to jak najbardziej takie dogmaty powinniśmy formułować. Inaczej musielibyśmy zamilknąć. Co więcej - nie da się uciec od formułowania dogmatów czyli naszych opinii, które uważamy za słuszne. Dogmaty (możesz je nazwać doktrynami) formułowane przez wiele kościołów nie są więc próbami ograniczania Boga lecz sposobem Jego poznania ponieważ mają na celu poprawne odczytanie i publiczne wyrażenie treści, znaczenia Słów, które nam przekazał.
Z: Ale ja nie wierzę w te wszystkie dogmaty formułowane przez kościół. Uważam, że Boga nie da się ubrać w dogmat.
P: To jedynie potwierdza to o czym wcześniej wspominałem.
Z: W jaki sposób?
P: W taki, że twoim dogmatem jest, że "Boga nie da się ubrać w dogmat". Bardzo stanowcze orzeczenie. Masz jeszcze jakieś inne dogmaty, które wyznajesz?
Z: Ależ to nie jest dogmat! Ja po prostu tak uważam! Jest to jedynie moja opinia...
P: ... której bronisz z wielką stanowczością, godną pozazdroszczenia. Sprzeciwiasz się treści dogmatów wyrażanych przez kościoły, jak i samemu faktowi ich formułowania, jednocześnie sam jesteś bardzo dogmatyczny w swojej opinii.
Z: Bóg jest większy niż cała ta nasza jałowa dyskusja, która i tak do niczego nie prowadzi.
P: O, to bardzo ciekawy dogmat!
Z: O czym ty mówisz?!
P: O każdej twojej jednoznacznej wypowiedzi na temat tego jaki jest (lub nie jest) Bóg i jaka jest relacja człowieka względem Niego. Ciekaw jestem w jaki sposób budujesz tak stanowcze opinie i dlaczego ich bronisz, podważając jednocześnie spojrzenie tych, którzy myślą inaczej niż ty.
Z: Po prostu wydaje mi się, że Bóg jest nieopisany, wielki, potężny, a wszelkie ludzkie usiłowania zdefiniowania Go są próbami porywania się motyką na słońce.
P: Zauważ kilka problemów w tym co przed chwilą powiedziałeś. Po pierwsze: Sam próbujesz Boga definiować twierdząc, że jest "nieopisany, wielki, potężny". Po drugie: mówisz "wydaje mi się..." To naprawdę ciekawy i odważny sposób konstruowania jednoznacznych orzeczeń. Po trzecie: właśnie dowiedziałem się o trzecim wyznawanym przez ciebie dogmacie. "Nieopisany", "wielki", "potężny"... Widzę, że wiele wiesz na temat Boga. Tylko czy swoimi stwierdzeniami nie za bardzo Go ograniczasz?
Z: Słucham?! W jaki sposób?!
P: Jego Słowo (Biblia) mówi o Bogu o wiele więcej niż Ty. Twoje dogmaty wkładają Boga do bardzo wąskiego pudełka, z którego nie chcesz Go wypuścić. Wygląda na to, że nie masz zamiaru pozwolić innym oraz Jemu Samemu powiedzieć coś więcej aniżeli sam wierzysz.
Z: Twoje poglądy wynikają z nieudowodnionego założenia, że Biblia jest Słowem Bożym, a niekoniecznie musi to być prawdą. Wyznawcy niechrześcijańskich religii mają inne "święte księgi". Nikt przecież nie może wiedzieć, czy Bóg rzeczywiście objawił się poprzez Stary i Nowy Testament.
P: To już czwarty dogmat, który od ciebie słyszę. Kościół naucza, że Bóg objawił się poprzez pisma Starego i Nowego Testamentu. Twoje przekonanie zaś brzmi: "Nikt nie może wiedzieć, czy Bóg rzeczywiście objawił się poprzez Stary i Nowy Testament". Bardzo odważnie formułujesz doktryny swojej wiary. Czy nie bezpieczniej byłoby abyś zamiast "nikt" powiedział: "ja nie jestem pewny czy Bóg rzeczywiście objawił się poprzez Stary i Nowy Testament"? Twoje absolutyzowanie brzmi dość buńczucznie i nie jest niczym uzasadnione poza twoim własnym przekonaniem.
Z: Ja jednak wierzę, że to co mówię jest prawdą.
P: To oczywiste. Inaczej byś nie wypowiadał się na ten temat. Nasza rozmowa pokazuje jedynie, że nie jesteś w stanie uciec od definiowania Boga, formułowania na Jego temat opinii, które w twoim systemie teologicznym urastają do rangi dogmatu, którego bronisz. W tym nie różnimy się od siebie. Różnica między nami polega na treści formułowanych przez nas stwierdzeń (możemy je nazwać dogmatami), nie zaś na samym fakcie ich istnienia lub domniemanego nieistnienia.
Z: Muszę to jeszcze przemyśleć i zastanowić się czy moje dogma... ups, opinie są spójne i czy nie brzmią zbyt dogmatycznie.
P: W formułowaniu dogmatów nie ma nic złego. Problem pojawia się kiedy treść dogmatu jest niezgodna z treścią Bożego objawienia (Biblii). W każdym razie życzę powodzenia i dziękuję za rozmowę.
Z: Również dziękuję i do zobaczenia.
Ja wielokrotnie. Ostatnio wczoraj wieczorem. Zainspirowały mnie one do napisania fikcyjnego dialogu:
Zbyszek: Wiesz, irytują mnie te ciągłe dyskusje między kościołami na temat tego jaki jest Bóg. To mi zakrawa na pychę i zacofanie bo jakże ułomny, ograniczony człowiek może Boga wkładać w ramki swojego ciasnego rozumu?
Przemek: Zgadzam się z Tobą jeśli masz na myśli ludzkie spekulacje i domysły. Jako chrześcijanin wierzę jednak, że Bóg objawił się człowiekowi w bardzo jasny i wyraźny sposób. Najpełniej uczynił to w Swoim Synu, Jezusie Chrystusie. Czytając Jego spisane Słowo możemy dowiedzieć się jaki jest Bóg, w jaki sposób powinniśmy się do Niego zwracać i do Niego przychodzić.
Z: To bardzo odważne stwierdzenia. Czy sądzisz, że naprawdę możesz Boga zamknąć w dogmaty?
P: Zależy co masz na myśli. Jeśli mówiąc o dogmatach masz na myśli formułowanie pewnych stwierdzeń na temat Boga, które uważam za prawdziwe - to jak najbardziej takie dogmaty powinniśmy formułować. Inaczej musielibyśmy zamilknąć. Co więcej - nie da się uciec od formułowania dogmatów czyli naszych opinii, które uważamy za słuszne. Dogmaty (możesz je nazwać doktrynami) formułowane przez wiele kościołów nie są więc próbami ograniczania Boga lecz sposobem Jego poznania ponieważ mają na celu poprawne odczytanie i publiczne wyrażenie treści, znaczenia Słów, które nam przekazał.
Z: Ale ja nie wierzę w te wszystkie dogmaty formułowane przez kościół. Uważam, że Boga nie da się ubrać w dogmat.
P: To jedynie potwierdza to o czym wcześniej wspominałem.
Z: W jaki sposób?
P: W taki, że twoim dogmatem jest, że "Boga nie da się ubrać w dogmat". Bardzo stanowcze orzeczenie. Masz jeszcze jakieś inne dogmaty, które wyznajesz?
Z: Ależ to nie jest dogmat! Ja po prostu tak uważam! Jest to jedynie moja opinia...
P: ... której bronisz z wielką stanowczością, godną pozazdroszczenia. Sprzeciwiasz się treści dogmatów wyrażanych przez kościoły, jak i samemu faktowi ich formułowania, jednocześnie sam jesteś bardzo dogmatyczny w swojej opinii.
Z: Bóg jest większy niż cała ta nasza jałowa dyskusja, która i tak do niczego nie prowadzi.
P: O, to bardzo ciekawy dogmat!
Z: O czym ty mówisz?!
P: O każdej twojej jednoznacznej wypowiedzi na temat tego jaki jest (lub nie jest) Bóg i jaka jest relacja człowieka względem Niego. Ciekaw jestem w jaki sposób budujesz tak stanowcze opinie i dlaczego ich bronisz, podważając jednocześnie spojrzenie tych, którzy myślą inaczej niż ty.
Z: Po prostu wydaje mi się, że Bóg jest nieopisany, wielki, potężny, a wszelkie ludzkie usiłowania zdefiniowania Go są próbami porywania się motyką na słońce.
P: Zauważ kilka problemów w tym co przed chwilą powiedziałeś. Po pierwsze: Sam próbujesz Boga definiować twierdząc, że jest "nieopisany, wielki, potężny". Po drugie: mówisz "wydaje mi się..." To naprawdę ciekawy i odważny sposób konstruowania jednoznacznych orzeczeń. Po trzecie: właśnie dowiedziałem się o trzecim wyznawanym przez ciebie dogmacie. "Nieopisany", "wielki", "potężny"... Widzę, że wiele wiesz na temat Boga. Tylko czy swoimi stwierdzeniami nie za bardzo Go ograniczasz?
Z: Słucham?! W jaki sposób?!
P: Jego Słowo (Biblia) mówi o Bogu o wiele więcej niż Ty. Twoje dogmaty wkładają Boga do bardzo wąskiego pudełka, z którego nie chcesz Go wypuścić. Wygląda na to, że nie masz zamiaru pozwolić innym oraz Jemu Samemu powiedzieć coś więcej aniżeli sam wierzysz.
Z: Twoje poglądy wynikają z nieudowodnionego założenia, że Biblia jest Słowem Bożym, a niekoniecznie musi to być prawdą. Wyznawcy niechrześcijańskich religii mają inne "święte księgi". Nikt przecież nie może wiedzieć, czy Bóg rzeczywiście objawił się poprzez Stary i Nowy Testament.
P: To już czwarty dogmat, który od ciebie słyszę. Kościół naucza, że Bóg objawił się poprzez pisma Starego i Nowego Testamentu. Twoje przekonanie zaś brzmi: "Nikt nie może wiedzieć, czy Bóg rzeczywiście objawił się poprzez Stary i Nowy Testament". Bardzo odważnie formułujesz doktryny swojej wiary. Czy nie bezpieczniej byłoby abyś zamiast "nikt" powiedział: "ja nie jestem pewny czy Bóg rzeczywiście objawił się poprzez Stary i Nowy Testament"? Twoje absolutyzowanie brzmi dość buńczucznie i nie jest niczym uzasadnione poza twoim własnym przekonaniem.
Z: Ja jednak wierzę, że to co mówię jest prawdą.
P: To oczywiste. Inaczej byś nie wypowiadał się na ten temat. Nasza rozmowa pokazuje jedynie, że nie jesteś w stanie uciec od definiowania Boga, formułowania na Jego temat opinii, które w twoim systemie teologicznym urastają do rangi dogmatu, którego bronisz. W tym nie różnimy się od siebie. Różnica między nami polega na treści formułowanych przez nas stwierdzeń (możemy je nazwać dogmatami), nie zaś na samym fakcie ich istnienia lub domniemanego nieistnienia.
Z: Muszę to jeszcze przemyśleć i zastanowić się czy moje dogma... ups, opinie są spójne i czy nie brzmią zbyt dogmatycznie.
P: W formułowaniu dogmatów nie ma nic złego. Problem pojawia się kiedy treść dogmatu jest niezgodna z treścią Bożego objawienia (Biblii). W każdym razie życzę powodzenia i dziękuję za rozmowę.
Z: Również dziękuję i do zobaczenia.
piątek, 18 grudnia 2009
Politycy zmieniają temperaturę?
Polecam do odsłuchania rozmowę z prof. Łukaszem Turskim - fizykiem PAN z dzisiejszego Salonu Politycznego Trójki. Jeden z niewielu rozsądnych głosów w dyskusji o światowym klimacie.
Prof. Turski: "Politycy chcą podejmować decyzje dotyczące praw przyrody. Jak można zadekretować politycznie, że temperatura się nie zmieni o więcej niż dwa stopnie albo mniej niż trzy stopnie?"
Całość
Prof. Turski: "Politycy chcą podejmować decyzje dotyczące praw przyrody. Jak można zadekretować politycznie, że temperatura się nie zmieni o więcej niż dwa stopnie albo mniej niż trzy stopnie?"
Całość
czwartek, 17 grudnia 2009
Komu przeszkadza Boże Narodzenie?
Święta Bożego Narodzenia to „najgłośniejsze”, najbardziej popularne święta w ciągu roku. Każde państwowe święto to w porównaniu z Urodzinami Syna Bożego niewiele znaczący epizod. Mało kto pozostaje obojętny wobec nich. Dla chrześcijan różnych kościołów są one okazją do dziękczynienia za Boży cud wcielenia oraz radowania się w gronie bliskich Bożymi darami (m.in. na stole i spod choinki), z których największym jest urodzony z dziewicy Marii Boży Syn.
Dla ludzi obojętnych wobec tego faktu są to dni wolne i okazja do spędzenia czasu z rodziną, zjedzenia smacznych potraw.
Dla osób wrogich jakimkolwiek wpływom chrześcijaństwa na kulturę, sztukę i życie społeczne są to dni pełne napięcia, ideologicznych zaczepek, niekiedy wręcz dążenia do zacierania chrześcijańskiego znaczenia (a nawet nazwy!) owych Świąt. Święta rażą swoim wprost chrześcijańskim wydźwiękiem. Tak jak światło, które przyszło na świat i stało się Ciałem. Dlatego nic dziwnego, że podobnie jak narodzeniu Jezusa towarzyszył sprzeciw Heroda, tak i współczesnym jego poplecznikom jest nie w smak świętowanie z powodu przyjścia na świat Światłości.
Media, ulice, domy pełne są w bożonarodzeniowym okresie biblijnej symboliki (dzieciątko Jezus w żłobie, drzewko, gwiazdy, lampki itp.) oraz religijnych pieśni (kolęd). Bożonarodzeniowe światło oślepia. Z tego powodu dążenia wielu jego przeciwników mają na celu jego przyćmienie. W jaki sposób? W każdy, który jest skuteczny i neutralizuje jednoznacznie chrześcijański charakter świąt. Oto tylko niektóre przykłady: na ubiegłorocznym bożonarodzeniowym jarmarku w Oberhausen odwiedzającym przedstawiono oferty kupna talizmanów lub wróżenia z rąk. W Sarajewie, stolicy Bośni i Hercegowiny, święty Mikołaj ma zakaz wstępu do państwowych przedszkoli. Dlaczego? Boże Narodzenie nie jest przecież zgodne z tradycją islamską, mimo iż w tym mieście żyją również prawosławni Serbowie i katoliccy Chorwaci. Najbardziej dochodowy koncern aborcyjny świata Planned Parenthood z okazji Świąt Bożego Narodzenia oferował w ubiegłym roku bon podarunkowy - zniżkę na aborcję. Holenderskie stowarzyszenie ProGay zapowiadało w ub. roku zorganizowanie w Amsterdamie festiwalu „Różowe Boże Narodzenie” z parą Józefów i z parą Marii w żłóbku, zaś szkolny chór musiał wycofać się z uczestnictwa w Zimowym Festiwalu w Corringham (Anglia), ponieważ organizatorzy uznali przygotowane przez nich kolędy za zbyt religijne - podaje brytyjski dziennik "Daily Mail" (powyższe informacje za fronda.pl).
Dziwisz się? Ja wcale. Wszak ewangelia i prawda o wcielonym Królu muszą kłuć w oczy. Wprowadzać rozdwojenie. Również na wystawach sklepowych, w wiadomościach medialnych, świątecznych jarmarkach... Przede wszystkim wśród ludzi.
Mimo to wciąż pozostaje ona ewangelią pokoju. Dobrą wieścią o tym, że ponad 2000 lat temu przyszedł Król aby zaprowadzić pokój na swoim terytorium. Jak napisał C. S. Lewis: „Chrześcijaństwo to opowieść o tym, jak prawowity król przedostał się - niejako w przebraniu - na okupowane ziemie i wzywa nas wszystkich do wzięcia udziału w wielkiej kampanii dywersyjnej. Kiedy idziesz do kościoła, w rzeczywistości wysłuchujesz tajnej depeszy od sojuszników - to dlatego tak bardzo wróg stara się, żebyś tam nie chodził. Robi to, grając na naszej zarozumiałości, lenistwie i intelektualnym snobstwie.”
Święta zbliżają się szybkimi krokami. Ostatnio jednak coraz więcej zamieszania jest wokół tego co świętujemy 25 grudnia. Nagle nie wiedzieć czemu pojawili się w naszym kraju członkowie dwóch nowych astronomicznych sekt: tzw. "wyznawcy gwiazdki" oraz „czciciele światła”. Głównym dogmatem tych pierwszych jest stwierdzenie, że 25 grudnia obchodzimy (mówiąc pieszczotliwie) "gwiazdkę" (nie informują jaką), zaś tych drugich, że jednak jest to „święto świateł” (nie mylić ze „światełkiem do nieba”). Jeszcze nie doszli do porozumienia w tej sprawie. Łączy ich jedno: jak tylko są w stanie, niczym ognia, unikają słów „Boże” i „Narodzenie”.
"Gwiazdka", „Choinka”, „Światełka” brzmią w miarę neutralnie i mało religijnie, a o to przecież w tych świętach chodzi - by wyprzeć ze świadomości fakt bezpośredniego wmieszania się Boga w historię ludzkości. Nieprawdaż?!
Dla ludzi obojętnych wobec tego faktu są to dni wolne i okazja do spędzenia czasu z rodziną, zjedzenia smacznych potraw.
Dla osób wrogich jakimkolwiek wpływom chrześcijaństwa na kulturę, sztukę i życie społeczne są to dni pełne napięcia, ideologicznych zaczepek, niekiedy wręcz dążenia do zacierania chrześcijańskiego znaczenia (a nawet nazwy!) owych Świąt. Święta rażą swoim wprost chrześcijańskim wydźwiękiem. Tak jak światło, które przyszło na świat i stało się Ciałem. Dlatego nic dziwnego, że podobnie jak narodzeniu Jezusa towarzyszył sprzeciw Heroda, tak i współczesnym jego poplecznikom jest nie w smak świętowanie z powodu przyjścia na świat Światłości.
Media, ulice, domy pełne są w bożonarodzeniowym okresie biblijnej symboliki (dzieciątko Jezus w żłobie, drzewko, gwiazdy, lampki itp.) oraz religijnych pieśni (kolęd). Bożonarodzeniowe światło oślepia. Z tego powodu dążenia wielu jego przeciwników mają na celu jego przyćmienie. W jaki sposób? W każdy, który jest skuteczny i neutralizuje jednoznacznie chrześcijański charakter świąt. Oto tylko niektóre przykłady: na ubiegłorocznym bożonarodzeniowym jarmarku w Oberhausen odwiedzającym przedstawiono oferty kupna talizmanów lub wróżenia z rąk. W Sarajewie, stolicy Bośni i Hercegowiny, święty Mikołaj ma zakaz wstępu do państwowych przedszkoli. Dlaczego? Boże Narodzenie nie jest przecież zgodne z tradycją islamską, mimo iż w tym mieście żyją również prawosławni Serbowie i katoliccy Chorwaci. Najbardziej dochodowy koncern aborcyjny świata Planned Parenthood z okazji Świąt Bożego Narodzenia oferował w ubiegłym roku bon podarunkowy - zniżkę na aborcję. Holenderskie stowarzyszenie ProGay zapowiadało w ub. roku zorganizowanie w Amsterdamie festiwalu „Różowe Boże Narodzenie” z parą Józefów i z parą Marii w żłóbku, zaś szkolny chór musiał wycofać się z uczestnictwa w Zimowym Festiwalu w Corringham (Anglia), ponieważ organizatorzy uznali przygotowane przez nich kolędy za zbyt religijne - podaje brytyjski dziennik "Daily Mail" (powyższe informacje za fronda.pl).
Dziwisz się? Ja wcale. Wszak ewangelia i prawda o wcielonym Królu muszą kłuć w oczy. Wprowadzać rozdwojenie. Również na wystawach sklepowych, w wiadomościach medialnych, świątecznych jarmarkach... Przede wszystkim wśród ludzi.
Mimo to wciąż pozostaje ona ewangelią pokoju. Dobrą wieścią o tym, że ponad 2000 lat temu przyszedł Król aby zaprowadzić pokój na swoim terytorium. Jak napisał C. S. Lewis: „Chrześcijaństwo to opowieść o tym, jak prawowity król przedostał się - niejako w przebraniu - na okupowane ziemie i wzywa nas wszystkich do wzięcia udziału w wielkiej kampanii dywersyjnej. Kiedy idziesz do kościoła, w rzeczywistości wysłuchujesz tajnej depeszy od sojuszników - to dlatego tak bardzo wróg stara się, żebyś tam nie chodził. Robi to, grając na naszej zarozumiałości, lenistwie i intelektualnym snobstwie.”
Święta zbliżają się szybkimi krokami. Ostatnio jednak coraz więcej zamieszania jest wokół tego co świętujemy 25 grudnia. Nagle nie wiedzieć czemu pojawili się w naszym kraju członkowie dwóch nowych astronomicznych sekt: tzw. "wyznawcy gwiazdki" oraz „czciciele światła”. Głównym dogmatem tych pierwszych jest stwierdzenie, że 25 grudnia obchodzimy (mówiąc pieszczotliwie) "gwiazdkę" (nie informują jaką), zaś tych drugich, że jednak jest to „święto świateł” (nie mylić ze „światełkiem do nieba”). Jeszcze nie doszli do porozumienia w tej sprawie. Łączy ich jedno: jak tylko są w stanie, niczym ognia, unikają słów „Boże” i „Narodzenie”.
"Gwiazdka", „Choinka”, „Światełka” brzmią w miarę neutralnie i mało religijnie, a o to przecież w tych świętach chodzi - by wyprzeć ze świadomości fakt bezpośredniego wmieszania się Boga w historię ludzkości. Nieprawdaż?!
środa, 16 grudnia 2009
Ciau bambina czyli moje fascynacje muzyczne :)
W styczniu br. pisałem na blogu o moim absolutnie fantastycznym odkryciu muzycznym, które nazywa się LENINGRAD. Zespół został rozwiązany, ale muzyka przetrwała. I to jaka muzyka! Zobaczcie sami: "Terminator".
Nie wiem czy urzeka mnie u nich bardziej podobieństwo do mojego ulubionego KULTU (ta sekcja dęta!) czy niesamowita radość i energia jakie biją z tej muzyki.
Nie wiem czy urzeka mnie u nich bardziej podobieństwo do mojego ulubionego KULTU (ta sekcja dęta!) czy niesamowita radość i energia jakie biją z tej muzyki.
Intelektualni próżniacy
"(Chrystus) pragnie od nas dziecięcego serca, ale i dorosłej głowy. Chce, żebyśmy byli naturalni, prostolinijni, kochający i otwarci na naukę jak dobre dzieci. Ale każe nam też wykorzystywać inteligencję, abyśmy byli czujni i świetnie zaprawieni do walki. Jeśli przekazujesz pieniądze organizacji dobroczynnej, nie oznacza to, że nie musisz się upewnić, czy organizacja nie jest oszukańcza. Jeśli myślisz o Bogu (na przykład w modlitwie) nie oznacza to, że masz się zadowolić infantylnymi poglądami, które wystarczały ci w wieku pięciu lat. To oczywiście szczera prawda, że Bóg nie będzie cię kochał mniej (czy też miał z ciebie mniejszy użytek), jeśli akurat urodziłeś się z dość mizernym intelektem. U Boga jest miejsce dla ludzi o nikłym rozumie, ale On chce aby każdy wykorzystał swój rozum jak najpełniej. Być dobrym, to jak również czynić jak najlepszy użyek z własnego rozumu. Dla Boga intelektualni próżniacy nie są w niczym lepsi od innych próżniaków. Jeśli rozważasz, czy nie zostać chrześcijaninem, ostrzegam, że zabierasz się za coś co obejmie cię całkowicie - umysł i całą resztę. Na szczęście działa to również w drugą stronę. Każdy, kto uczciwie stara się być chrześcijaninem, przekona się szybko, że jego inteligencja zaostrza się - jeden z powodów, dla których chrześcijaństwo nie wymaga specjalnego wykształcenia, to ten, że chrześcijaństwo jest edukacją samo w sobie. Dlatego niewykszłatcony chrześcijanin jakim był Bunyan, zdołał napisać książkę, która zadziwiła świat" (Wędrówka Pielgrzyma - dop. PB)".
C.S. Lewis, Chrześcijaństwo po prostu, Media Rodzina, Poznań 2002, s. 83.
C.S. Lewis, Chrześcijaństwo po prostu, Media Rodzina, Poznań 2002, s. 83.
wtorek, 15 grudnia 2009
Jedność i oddzielenie
Ap. Paweł oznajmia, że chleb używany podczas Wieczerzy Pańskiej reprezentuje zjednoczone Ciało Chrystusa - 1 Kor 10:16-17. Boży świat funkcjonuje w ten sposób, że coś jest jednym, następnie jest dzielone, by potem znów połączyć się w jedno.
To działo się np. w Ogrodzie Eden – Adam był jeden, następnie został podzielony na dwa – to z jego żebra powstała Ewa. Jednak następnie stał się z Ewą jednym ciałem jako mąż i żona.
Podobnie rzecz się ma z poczęciem. Matka i dziecko są integralną częścią, połączoną fizycznie. Następnie ma miejsce poród. Matka i dziecko są oddzieleni. Po jakimś czasie znów owo dziecko już jako dorosły mężczyzna lub kobieta jednoczy się ze swoją żoną lub mężem i ziemia jest napełniania synami Adama i Ewy.
To obraz Ewangelii. Człowiek żył z Bogiem w harmonii, jedności w Ogrodzie Eden. Następnie grzech spowodował oddzielenie, zaś poprzez Chrystusa jesteśmy pojednani z Bogiem.
To połączenie i oddzielenie mamy również w Wieczerzy Pańskiej. Mamy chleb, który jednoczy nas chrześcijan w jedno ciało. Jednak chleb jako obraz Ciała Jezusa nie jest to obrazem statycznym. Jest łamany na wiele kawałków i rozdzielany nam wszystkim.
Podobnie jest z nami. Tak jak ten chleb jesteśmy jednym Ciałem w Chrystusie, ale kiedy zakończy się nabożeństwo zostaniemy – niczym łamane kawałki chleba - rozdzieleni po to abyśmy szli do świata będąc świadkami Chrystusa. Następnie znów jednoczymy się jako jedno Ciało podczas niedzielnego nabożeństwa i wspólnej komunii.
Jedno, wiele, a następnie znów jedno.
Wiele staje się jednym aby jedno znów stało się wieloma. I kiedy Bóg działa w ten sposób odkryjemy, że tego wiele za ostatnim razem jest więcej niż poprzednio.
To Boży sposób napełniania świata błogosławieństwem. To Boży sposób działania i my jako Jego Lud jesteśmy wezwani do działania w podobny sposób. Uczestniczmy więc w Wieczerzy Pańskiej jako jedno ciało, abyśmy i my jako pojedynczy chrześcijanie byli błogosławieństwem w życiu tych, którzy są wokół nas.
na podstawie rozważań z bloga Douglasa Wilsona - www.dougwils.com
To działo się np. w Ogrodzie Eden – Adam był jeden, następnie został podzielony na dwa – to z jego żebra powstała Ewa. Jednak następnie stał się z Ewą jednym ciałem jako mąż i żona.
Podobnie rzecz się ma z poczęciem. Matka i dziecko są integralną częścią, połączoną fizycznie. Następnie ma miejsce poród. Matka i dziecko są oddzieleni. Po jakimś czasie znów owo dziecko już jako dorosły mężczyzna lub kobieta jednoczy się ze swoją żoną lub mężem i ziemia jest napełniania synami Adama i Ewy.
To obraz Ewangelii. Człowiek żył z Bogiem w harmonii, jedności w Ogrodzie Eden. Następnie grzech spowodował oddzielenie, zaś poprzez Chrystusa jesteśmy pojednani z Bogiem.
To połączenie i oddzielenie mamy również w Wieczerzy Pańskiej. Mamy chleb, który jednoczy nas chrześcijan w jedno ciało. Jednak chleb jako obraz Ciała Jezusa nie jest to obrazem statycznym. Jest łamany na wiele kawałków i rozdzielany nam wszystkim.
Podobnie jest z nami. Tak jak ten chleb jesteśmy jednym Ciałem w Chrystusie, ale kiedy zakończy się nabożeństwo zostaniemy – niczym łamane kawałki chleba - rozdzieleni po to abyśmy szli do świata będąc świadkami Chrystusa. Następnie znów jednoczymy się jako jedno Ciało podczas niedzielnego nabożeństwa i wspólnej komunii.
Jedno, wiele, a następnie znów jedno.
Wiele staje się jednym aby jedno znów stało się wieloma. I kiedy Bóg działa w ten sposób odkryjemy, że tego wiele za ostatnim razem jest więcej niż poprzednio.
To Boży sposób napełniania świata błogosławieństwem. To Boży sposób działania i my jako Jego Lud jesteśmy wezwani do działania w podobny sposób. Uczestniczmy więc w Wieczerzy Pańskiej jako jedno ciało, abyśmy i my jako pojedynczy chrześcijanie byli błogosławieństwem w życiu tych, którzy są wokół nas.
na podstawie rozważań z bloga Douglasa Wilsona - www.dougwils.com
poniedziałek, 14 grudnia 2009
Nie zapędzaj się za daleko
(9) Kto się za daleko zapędza i nie trzyma się nauki Chrystusowej, nie ma Boga. Kto trwa w niej, ten ma i Ojca, i Syna. - Jana 9
Samozadowolenie jest zawsze niebezpieczne. Utrata w kilka sekund tego nad czym się pracowało latami jest straszliwie bolesna. Czasami jednak wynika z naszej głupoty lub lekkomyślności. Mąż budujący latami małżeństwo może je zrujnować w jednej chwili poddając się seksualnej pokusie i namowom atrakcyjnej kobiety. Matka budująca latami poczucie bezpieczeństwa u dzieci może je momentalnie zniszczyć gdy da się ponieść jakimś nieopanowanym zrywom, agresji.
Baczmy abyśmy w naszym chrześcijańskim życiu nie stracili tego co budowaliśmy przez lata. Nasz charakter, wolę, przekonania, pobożność. Jednak utrata tego nad czym pracowaliśmy może mieć miejsce nie tylko poprzez zagubienie, porzucenie tego co posiedliśmy, ale także poprzez dodanie trucizny. Małżeństwo jest rujnowane nie tylko poprzez odejście od żony. Dzieje się to również poprzez wpuszczenie do umysłu i serca, a potem do łóżka innej kobiety oprócz żony. Dlatego Jan w swoim drugim liście ostrzega zbór (określony słowem "pani") przed zapędzaniem się za daleko (1:9). W teologii chrześcijańskiej może to mieć miejsce kiedy doktryny kościoła wykraczają poza ramy Pisma Św.
Zapędzenie za daleko (nie tylko w teologii) jest niebezpieczne i wynika z chęci człowieka do twórczej improwizacji bez uwzględnienia Bożych barier. Nie wystarcza nam to co mamy. Chcemy więcej. Nie zawsze jednak owo "więcej" jest zgodne z Bożą wolą.
Samozadowolenie jest zawsze niebezpieczne. Utrata w kilka sekund tego nad czym się pracowało latami jest straszliwie bolesna. Czasami jednak wynika z naszej głupoty lub lekkomyślności. Mąż budujący latami małżeństwo może je zrujnować w jednej chwili poddając się seksualnej pokusie i namowom atrakcyjnej kobiety. Matka budująca latami poczucie bezpieczeństwa u dzieci może je momentalnie zniszczyć gdy da się ponieść jakimś nieopanowanym zrywom, agresji.
Baczmy abyśmy w naszym chrześcijańskim życiu nie stracili tego co budowaliśmy przez lata. Nasz charakter, wolę, przekonania, pobożność. Jednak utrata tego nad czym pracowaliśmy może mieć miejsce nie tylko poprzez zagubienie, porzucenie tego co posiedliśmy, ale także poprzez dodanie trucizny. Małżeństwo jest rujnowane nie tylko poprzez odejście od żony. Dzieje się to również poprzez wpuszczenie do umysłu i serca, a potem do łóżka innej kobiety oprócz żony. Dlatego Jan w swoim drugim liście ostrzega zbór (określony słowem "pani") przed zapędzaniem się za daleko (1:9). W teologii chrześcijańskiej może to mieć miejsce kiedy doktryny kościoła wykraczają poza ramy Pisma Św.
Zapędzenie za daleko (nie tylko w teologii) jest niebezpieczne i wynika z chęci człowieka do twórczej improwizacji bez uwzględnienia Bożych barier. Nie wystarcza nam to co mamy. Chcemy więcej. Nie zawsze jednak owo "więcej" jest zgodne z Bożą wolą.
sobota, 12 grudnia 2009
Coś o barometrze i twórczym myśleniu
Zastanawialiście się kiedyś w jaki sposób można określić wysokość budynku za pomocą barometru? Nie? To przeczytajcie :-)
Jak zmierzyć barometrem wysokość budynku?
Odpowiedź wydaje się jedna i słuszna, lecz nic nie jest tak oczywiste, kiedy do głosu dochodzi człek światły i spragniony wiedzy - student.
Sir Ernest Rutherford, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki i przewodniczący Royal Academy, opowiedział kiedyś następującą historię:
Pewnego dnia zatelefonował do mnie pewien kolega. Właśnie miał oblać jednego ze swoich studentów za błędną odpowiedź na pytanie z fizyki, lecz tamten upierał się, że powinien dostać maksymalną ilość punktów. Obydwaj zgodzili się, aby tę kwestię rozstrzygnął niezależny sędzia i wybrano do tego celu mnie.
Czytam więc pytanie egzaminacyjne: „Wykaż, w jaki sposób można określić wysokość budynku za pomocą barometru.”
Student odpowiedział: „Bierzemy barometr na szczyt budynku, przywiązujemy barometr do liny, opuszczamy go na ulicę, zwijamy z powrotem i mierzymy długość wykorzystanej liny. Jej długość odpowiada wysokości budynku.”
Całość
Jak zmierzyć barometrem wysokość budynku?
Odpowiedź wydaje się jedna i słuszna, lecz nic nie jest tak oczywiste, kiedy do głosu dochodzi człek światły i spragniony wiedzy - student.
Sir Ernest Rutherford, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki i przewodniczący Royal Academy, opowiedział kiedyś następującą historię:
Pewnego dnia zatelefonował do mnie pewien kolega. Właśnie miał oblać jednego ze swoich studentów za błędną odpowiedź na pytanie z fizyki, lecz tamten upierał się, że powinien dostać maksymalną ilość punktów. Obydwaj zgodzili się, aby tę kwestię rozstrzygnął niezależny sędzia i wybrano do tego celu mnie.
Czytam więc pytanie egzaminacyjne: „Wykaż, w jaki sposób można określić wysokość budynku za pomocą barometru.”
Student odpowiedział: „Bierzemy barometr na szczyt budynku, przywiązujemy barometr do liny, opuszczamy go na ulicę, zwijamy z powrotem i mierzymy długość wykorzystanej liny. Jej długość odpowiada wysokości budynku.”
Całość
piątek, 11 grudnia 2009
Dziennikarze - współcześni "prorocy" (tylko czy prawdziwi?)
Nie wiem czy myśleliście kiedyś o tym, że pierwszą księgą przedstawiającą ideę wolności prasy jest... Biblia.
Pamiętacie proroka Natana kiedy stanął przed Królem Dawidem po tym jak ten popełnił cudzołóstwo z Batszebą, a jej męża Uriasza wkrótce potem zabił? Natan powiedział Dawidowi przypowieść ilustrującą nikczemność jego postępowania - po czym wskazał na niego palcem i dobitnie powiedział: „Ty jesteś tym człowiekiem” (2 Sm 12:7).
Wskazał w ten sposób że wszyscy ludzie są poddani Bogu Niebios i zdadzą sprawę ze swoich złych uczynków. Wskazujący palec Natana jest przykładem dziennikarstwa. Właśnie dziennikarstwo odgrywa "proroczą" rolę w społeczeństwie. Dziennikarze powinni wystawiać, niczym Natan, na widok publiczny ciemność i być sumieniem dla rządzących, że nie mogą deptać Bożych przykazań.
Chrystus pouczał, że władza Cesarza nie jest władzą absolutną mówiąc: "Nie miałbyś żadnej władzy nade mną, gdyby ci to nie było dane z góry" - Jana 19:11
To właśnie powinni komunikować dziennikarze. Z jednej strony nie powinni niszczyć autorytetu danego urzędu, godności osób je piastujących. Z drugiej strony powinni mieć świadomość, że nie są na usługach urzędników państwowych lecz "współczesnymi Natanami", którzy mają przypominać rządzącym, że „nie mieliby żadnej władzy gdyby nie zostało im to dane z góry”.
Możemy np. zapytać czy Mordochaj popełnił błąd gdy wypowiadał się źle o władzy wydobywając na jaw spisek bezbożnego Hamana skierowany przeciwko całemu narodowi żydowskiemu? Jeśli najwyższy urzędnik w jakimkolwiek rządzie na ziemi bezwstydnie wykorzystuje stanowisko by realizować własne pomysły lub podejmować działania wrogie dobru publicznemu wtedy nie jest to zbrodnia lecz obowiązek wolnych ludzi by mieli odwagę mówić o nim źle. Bez względu na to czy jest to prezydent, papież, pastor, premier.
Pamiętacie Jana Chrzciciela ostrzegającego Heroda? Mówił wprost o jego grzechu. Szacunek wobec władzy, modlitwa o władzę nie oznacza milczenia na temat jej grzechów. Nie powinniśmy być pragmatykami sądzącymi, że lepiej zamilknąć bo wtedy więcej możemy otrzymać lub uniknąć prześladowań. Z pewnością nie była to postawa Natana, Jana Chrzciciela, Chrystusa, apostołów czy starotestamentowych proroków, którzy swoją prawdomównością narażali swe życie.
Idea, że ziemskie trony i władze są poddane rządom Bożym była zupełnie obca ludziom w tamtym czasie. Ta prawda świeci dzięki Ewangelii. Wcześniej to rządzący byli bogami dla poddanych, którzy musieli okazywać im absolutne poddanie i cześć. Krytyka rządzącego była równoznaczna z bluźnierstwem, zamachem na świętość.
Wydaje się, że obecnie znów mamy powrót do pogaństwa, które traktowało władze państwowe jako absolutnych kontrolerów wolności - ludzi nie odpowiadających przed nikim - poza wyborcami raz na 4 lata. Dziennikarze zaś zamiast pełnić rolę „proroków” i jak Natan wskazywać na grzech – sami przestali odróżniać dobro od zła i albo stali się ustami obecnej władzy albo fałszywymi prorokami lansującymi zupełnie niebiblijne ideologie. Stąd potrzeba by kościół modlił się i wspierał tych, którzy chcą mieć wpływ na rzeczywistość poprzez uprawianie sztuki dziennikarskiej.
A zatem, Bracia i Siostry - do piór! :)
Pamiętacie proroka Natana kiedy stanął przed Królem Dawidem po tym jak ten popełnił cudzołóstwo z Batszebą, a jej męża Uriasza wkrótce potem zabił? Natan powiedział Dawidowi przypowieść ilustrującą nikczemność jego postępowania - po czym wskazał na niego palcem i dobitnie powiedział: „Ty jesteś tym człowiekiem” (2 Sm 12:7).
Wskazał w ten sposób że wszyscy ludzie są poddani Bogu Niebios i zdadzą sprawę ze swoich złych uczynków. Wskazujący palec Natana jest przykładem dziennikarstwa. Właśnie dziennikarstwo odgrywa "proroczą" rolę w społeczeństwie. Dziennikarze powinni wystawiać, niczym Natan, na widok publiczny ciemność i być sumieniem dla rządzących, że nie mogą deptać Bożych przykazań.
Chrystus pouczał, że władza Cesarza nie jest władzą absolutną mówiąc: "Nie miałbyś żadnej władzy nade mną, gdyby ci to nie było dane z góry" - Jana 19:11
To właśnie powinni komunikować dziennikarze. Z jednej strony nie powinni niszczyć autorytetu danego urzędu, godności osób je piastujących. Z drugiej strony powinni mieć świadomość, że nie są na usługach urzędników państwowych lecz "współczesnymi Natanami", którzy mają przypominać rządzącym, że „nie mieliby żadnej władzy gdyby nie zostało im to dane z góry”.
Możemy np. zapytać czy Mordochaj popełnił błąd gdy wypowiadał się źle o władzy wydobywając na jaw spisek bezbożnego Hamana skierowany przeciwko całemu narodowi żydowskiemu? Jeśli najwyższy urzędnik w jakimkolwiek rządzie na ziemi bezwstydnie wykorzystuje stanowisko by realizować własne pomysły lub podejmować działania wrogie dobru publicznemu wtedy nie jest to zbrodnia lecz obowiązek wolnych ludzi by mieli odwagę mówić o nim źle. Bez względu na to czy jest to prezydent, papież, pastor, premier.
Pamiętacie Jana Chrzciciela ostrzegającego Heroda? Mówił wprost o jego grzechu. Szacunek wobec władzy, modlitwa o władzę nie oznacza milczenia na temat jej grzechów. Nie powinniśmy być pragmatykami sądzącymi, że lepiej zamilknąć bo wtedy więcej możemy otrzymać lub uniknąć prześladowań. Z pewnością nie była to postawa Natana, Jana Chrzciciela, Chrystusa, apostołów czy starotestamentowych proroków, którzy swoją prawdomównością narażali swe życie.
Idea, że ziemskie trony i władze są poddane rządom Bożym była zupełnie obca ludziom w tamtym czasie. Ta prawda świeci dzięki Ewangelii. Wcześniej to rządzący byli bogami dla poddanych, którzy musieli okazywać im absolutne poddanie i cześć. Krytyka rządzącego była równoznaczna z bluźnierstwem, zamachem na świętość.
Wydaje się, że obecnie znów mamy powrót do pogaństwa, które traktowało władze państwowe jako absolutnych kontrolerów wolności - ludzi nie odpowiadających przed nikim - poza wyborcami raz na 4 lata. Dziennikarze zaś zamiast pełnić rolę „proroków” i jak Natan wskazywać na grzech – sami przestali odróżniać dobro od zła i albo stali się ustami obecnej władzy albo fałszywymi prorokami lansującymi zupełnie niebiblijne ideologie. Stąd potrzeba by kościół modlił się i wspierał tych, którzy chcą mieć wpływ na rzeczywistość poprzez uprawianie sztuki dziennikarskiej.
A zatem, Bracia i Siostry - do piór! :)
czwartek, 10 grudnia 2009
Baty dla króla
"W filmie Ostatni Cesarz widzimy jak mały chłopczyk zostaje cesarzem Chin. Żyje w magicznym świecie - otoczony luksusem, z tysiącem sług - eunuchów na zawołanie. A jak nabroisz, co wtedy? - zapytuje brat. "Kiedy zrobię coś źle, karę otrzymuje ktoś inny" - odpowiedział chłopiec-cesarz. Aby to zademonstrować, stłukł słój i zaraz jeden ze sług otrzymał baty. Według teologii chrześcijańskiej Jezus odwrócił ten starożytny wzorzec: sługa popełnia błąd, a Król otrzymuje baty. Łaska jest za darmo tylko dlatego, że jej dawca poniósł wszelkie związane z nią koszty"
P. Yancey, Zaskoczeni łaską, Wydawnictwo CREDO, Katowice 2006, s. 62.
P. Yancey, Zaskoczeni łaską, Wydawnictwo CREDO, Katowice 2006, s. 62.
Przebaczenie
"Być chrześcijaninem to wybaczać niewybaczalne, ponieważ Bóg wybaczył nam to, co niewybaczalne" - C. S. Lewis
środa, 9 grudnia 2009
Trzy rzeczy, które przekazują nam życie Chrystusa
"Są trzy rzeczy, które przekazują nam życie Chrystusa: chrzest, wiara oraz tajemnicza czynność, na którą różni chrześcijanie mają różne określenia: Komunia, Msza Święta, Wieczerza Pańska. A przynajmniej są to trzy zwyczajne metody. Czas nie pozwala nam przyjrzeć się przypadkom nietypowym, podobnie zresztą jak moja niedostateczna wiedza. Jeśli masz komuś w parę minut wyjaśnić, jak ma się dostać do Edynburga, wymienisz godziny odjazdu pociągów - co prawda może tam również dotrzeć statkiem lub samolotem, ale o tym raczej nie będziesz wspominał. Nie chcę tu mówić, która z wymienionych rzeczy jest najbardziej zasadnicza. Mój przyjaciel metodysta chciałby, żebym powiedział więcej o wierze, a o pozostałych dwóch rzeczach (proporcjonalnie) mniej. Ale nie zrobię tego. Każdy, kto wyznaje naukę chrześcijańską, powie ci, że trzeba korzystać z wszystkich trzech - i to nam na razie wystarczy".
C.S. Lewis, Chrześcijaństwo po prostu, Media Rodzina, Poznań 2002, s.69.
C.S. Lewis, Chrześcijaństwo po prostu, Media Rodzina, Poznań 2002, s.69.
wtorek, 8 grudnia 2009
Anemiczna wiara
Radość o której mowa w Piśmie, a do której jesteśmy wezwani (np. w 5 Mj 28:47) to hebr. Simchach. Oznacza nie tylko „duchową radość”. Jej przyziemne znaczenie mamy np. Kzn 9:7: "Nuże więc, jedz radośnie swój chleb i pij w dobrym nastroju swoje wino, gdyż Bogu już dawno miłą jest ta twoja czynność."
Ziemska radość wie, że nie ma nic lepszego na ziemi niż jedzenie, picie, wstępowanie w związki małżeńskie i otrzymywanie Bożych błogosławieństw. To jest krótki opis naszego życia.
Jeśli więc stać nas na wino nie za 100 zł lecz za 20 zł to cieszmy się nim! Jeśli nie stać nas na zrobienie i zaproszenie braci i sióstr na obiad ze stekiem, to zróbmy i zaprośmy braci oraz siostry na barszcz. Zróbmy go najlepiej jak potrafimy i cieszmy się tym co mamy! To jest właśnie radowanie się ziemskimi rzeczami, o którym uczy Pismo! Nie musimy mieć wszystkiego, ale cieszmy się tym co z Bożej łaski posiadamy! Wierzcie mi – wino za 20 zł może cieszyć bardziej niż za 100 zł jeśli pijemy je z odpowiednim usposobieniem i postawą serca.
Co ciekawe opis smutku w Piśmie łączy się z ciszą, brakiem pieśni oraz brakiem wina.
(9) Dlatego wraz z Jazerem opłakuję krzew winny Sibmy, zraszam cię własną łzą, Cheszbonie i Eleale, gdyż na twoją jesień i na twoje owocobranie przypadły wojenne okrzyki wroga (10) i znikła radość i wesele z pól urodzajnych, a w winnicach już nie słychać głosu pieśni i radosnych okrzyków. Wina w tłoczniach już nie tłoczy tłoczący, zamilkły radosne okrzyki. (11) Dlatego moje wnętrze jęczy nad Moabem jak lutnia, a moje serce nad Kir-Chareset. - Izajasza 16:9-11 (por. Izajasza 24:10-12, Jeremiasza 48:32-34).
Raczej nie pasują nam takie fragmenty do naszego zrozumienia chrześcijańskiej radości. Wino? Śpiew? Głośne okrzyki? Jesteśmy raczej podejrzliwi gdy ktoś cieszy się takimi rzeczami.
Cieszenie się ziemskimi rzeczami jest czymś dobrym i wskazanym. Dlaczego? Ponieważ ziemskie życie jest obrazem Boskiego życia. Bóg również się raduje. Nie jest kontemplującą, zamyśloną, niedostępną do innych istotą (Ps 16:11).
Radość u Boga łączy się z aktywnością. Bóg jest zaangażowany, aktywny. Radość szuka możliwości wyrażania się. Jeśli brakuje nam radości to będzie nam doskwierała bezczynność. Wydaje się, że wpływ oświeceniowego racjonalizmu na kościół spowodował, że wolimy skupiać się na posłuszeństwie, poprawnym myśleniu niż miłości i radości. Wolimy być teoretykami niż praktykami.
Jednak taki racjonalizm jest nienaturalny i nie może być satysfakcjonujący. Stoi w sprzeczności z naturą Boga i jego stworzenia. Jeśli będziemy stoikami przekazującymi w suchy sposób prawdy wiary – nikogo to nie zachęci do chrześcijaństwa. Podobnie jak wtedy gdy będziemy mieli postawę sierżanta w wojsku, który jedynie wymaga i pilnuje wypełniania regulaminu. Wiara chrześcijańska zwierająca posłuszeństwo, ale pozbawiona radości będzie wiarą anemiczną. Nie zachęci naszych dzieci, innych chrześcijan oraz ludzi spoza kościoła.
Ziemska radość wie, że nie ma nic lepszego na ziemi niż jedzenie, picie, wstępowanie w związki małżeńskie i otrzymywanie Bożych błogosławieństw. To jest krótki opis naszego życia.
Jeśli więc stać nas na wino nie za 100 zł lecz za 20 zł to cieszmy się nim! Jeśli nie stać nas na zrobienie i zaproszenie braci i sióstr na obiad ze stekiem, to zróbmy i zaprośmy braci oraz siostry na barszcz. Zróbmy go najlepiej jak potrafimy i cieszmy się tym co mamy! To jest właśnie radowanie się ziemskimi rzeczami, o którym uczy Pismo! Nie musimy mieć wszystkiego, ale cieszmy się tym co z Bożej łaski posiadamy! Wierzcie mi – wino za 20 zł może cieszyć bardziej niż za 100 zł jeśli pijemy je z odpowiednim usposobieniem i postawą serca.
Co ciekawe opis smutku w Piśmie łączy się z ciszą, brakiem pieśni oraz brakiem wina.
(9) Dlatego wraz z Jazerem opłakuję krzew winny Sibmy, zraszam cię własną łzą, Cheszbonie i Eleale, gdyż na twoją jesień i na twoje owocobranie przypadły wojenne okrzyki wroga (10) i znikła radość i wesele z pól urodzajnych, a w winnicach już nie słychać głosu pieśni i radosnych okrzyków. Wina w tłoczniach już nie tłoczy tłoczący, zamilkły radosne okrzyki. (11) Dlatego moje wnętrze jęczy nad Moabem jak lutnia, a moje serce nad Kir-Chareset. - Izajasza 16:9-11 (por. Izajasza 24:10-12, Jeremiasza 48:32-34).
Raczej nie pasują nam takie fragmenty do naszego zrozumienia chrześcijańskiej radości. Wino? Śpiew? Głośne okrzyki? Jesteśmy raczej podejrzliwi gdy ktoś cieszy się takimi rzeczami.
Cieszenie się ziemskimi rzeczami jest czymś dobrym i wskazanym. Dlaczego? Ponieważ ziemskie życie jest obrazem Boskiego życia. Bóg również się raduje. Nie jest kontemplującą, zamyśloną, niedostępną do innych istotą (Ps 16:11).
Radość u Boga łączy się z aktywnością. Bóg jest zaangażowany, aktywny. Radość szuka możliwości wyrażania się. Jeśli brakuje nam radości to będzie nam doskwierała bezczynność. Wydaje się, że wpływ oświeceniowego racjonalizmu na kościół spowodował, że wolimy skupiać się na posłuszeństwie, poprawnym myśleniu niż miłości i radości. Wolimy być teoretykami niż praktykami.
Jednak taki racjonalizm jest nienaturalny i nie może być satysfakcjonujący. Stoi w sprzeczności z naturą Boga i jego stworzenia. Jeśli będziemy stoikami przekazującymi w suchy sposób prawdy wiary – nikogo to nie zachęci do chrześcijaństwa. Podobnie jak wtedy gdy będziemy mieli postawę sierżanta w wojsku, który jedynie wymaga i pilnuje wypełniania regulaminu. Wiara chrześcijańska zwierająca posłuszeństwo, ale pozbawiona radości będzie wiarą anemiczną. Nie zachęci naszych dzieci, innych chrześcijan oraz ludzi spoza kościoła.
poniedziałek, 7 grudnia 2009
Pastorzy Konfederacji Kościołów Reformowanych w Polsce
Radość jako wyznacznik chrześcijańskiej ortodoksji
(47) za to, że nie służyłeś Panu, Bogu twemu, w radości i dobroci serca, mając wszystkiego w bród, (48) będziesz służył twoim nieprzyjaciołom, których Pan ześle na ciebie, w głodzie, w pragnieniu, w nagości i w niedostatku wszystkiego i włoży żelazne jarzmo na twój kark, aż cię wytępi. (49) Sprowadzi Pan na ciebie naród z daleka, z krańca ziemi, jakby orlim lotem, naród, którego języka nie słyszałeś, (50) naród o srogim obliczu, który nie okaże względu starcowi i nad pacholęciem się nie zlituje. - 5 Mojżeszowa 28:47-50
Bóg w 28 rozdziale 5 Mojżeszowej mówi o błogosławieństwach i przekleństwach dla Swego Ludu. Błogosławieństwo uzależnione jest od wierności Bożego Ludu. Zwróćcie uwagę - od wierności w czym? Jakiego rodzaju wierności? W doktrynie? Ewangelizacji? Duchowej dyscyplinie? Sakramentach? Wszystko to jest ważne, ale nie o tym mówi powyższy fragment.
Kiedy Bóg mówi o przekleństwach dla Swego Ludu to mówi, że spadną one nie tyle wskutek zaniedbań w powyższych dziedzinach – doktrynie, ewangelizacji, sakramentach. Raczej Boża mądrość mówi, że spadną z powodu braku radości i dobroci serca w obliczu obfitości doczesnych dóbr.
Ile razy myśleliśmy o tym, że radość i zadowolenie znajdują się w samym sercu chrześcijańskiej wiary? Nie jesteśmy przyzwyczajeni do tej myśli. Nikt nas tego nie nauczył, że radość jest jedną z centralnych doktryn Pisma. Chrześcijańskie wyznania wiary raczej nie skupiają się na konieczności radości jako wyznaczniku chrześcijańskiej ortodoksji. Raczej nie organizuje się wielkich konferencji na powyższy temat.
Nawet pierwsze pytanie Krótkiego Katechizmu Westminsterskiego nie do końca oddaje nauczanie Pisma w kwestii radości:
Pytanie 1: Co jest nadrzędnym celem człowieka?
Nadrzędnym celem człowieka jest chwalić Boga i radować się Nim na wieki. 1 Kor. 10:31, Ps. 73:25-26
Piękna odpowiedź, ale tekst z 5 Mojżeszowej 28:47 idzie dalej. Jest bardziej przyziemny - byśmy powiedzieli. Mówi o służeniu Bogu z radością mając mając obfitość wszystkiego (Biblia Gdańska - "mając wszystkiego dostatek").
Jak wielu z nas traktuje ten temat z wielką powagą? Czy myśleliście kiedyś jak ważne jest to by być pełnym radości i zadowolenia z tego co czyni i daje nam Bóg?
Nasz Pan powiedział:
(10) Jeśli przykazań moich przestrzegać będziecie, trwać będziecie w miłości mojej, jak i Ja przestrzegałem przykazań Ojca mego i trwam w miłości jego. (11) To wam powiedziałem, aby radość moja była w was i aby radość wasza była zupełna - Jana 15:10
Bóg w 28 rozdziale 5 Mojżeszowej mówi o błogosławieństwach i przekleństwach dla Swego Ludu. Błogosławieństwo uzależnione jest od wierności Bożego Ludu. Zwróćcie uwagę - od wierności w czym? Jakiego rodzaju wierności? W doktrynie? Ewangelizacji? Duchowej dyscyplinie? Sakramentach? Wszystko to jest ważne, ale nie o tym mówi powyższy fragment.
Kiedy Bóg mówi o przekleństwach dla Swego Ludu to mówi, że spadną one nie tyle wskutek zaniedbań w powyższych dziedzinach – doktrynie, ewangelizacji, sakramentach. Raczej Boża mądrość mówi, że spadną z powodu braku radości i dobroci serca w obliczu obfitości doczesnych dóbr.
Ile razy myśleliśmy o tym, że radość i zadowolenie znajdują się w samym sercu chrześcijańskiej wiary? Nie jesteśmy przyzwyczajeni do tej myśli. Nikt nas tego nie nauczył, że radość jest jedną z centralnych doktryn Pisma. Chrześcijańskie wyznania wiary raczej nie skupiają się na konieczności radości jako wyznaczniku chrześcijańskiej ortodoksji. Raczej nie organizuje się wielkich konferencji na powyższy temat.
Nawet pierwsze pytanie Krótkiego Katechizmu Westminsterskiego nie do końca oddaje nauczanie Pisma w kwestii radości:
Pytanie 1: Co jest nadrzędnym celem człowieka?
Nadrzędnym celem człowieka jest chwalić Boga i radować się Nim na wieki. 1 Kor. 10:31, Ps. 73:25-26
Piękna odpowiedź, ale tekst z 5 Mojżeszowej 28:47 idzie dalej. Jest bardziej przyziemny - byśmy powiedzieli. Mówi o służeniu Bogu z radością mając mając obfitość wszystkiego (Biblia Gdańska - "mając wszystkiego dostatek").
Jak wielu z nas traktuje ten temat z wielką powagą? Czy myśleliście kiedyś jak ważne jest to by być pełnym radości i zadowolenia z tego co czyni i daje nam Bóg?
Nasz Pan powiedział:
(10) Jeśli przykazań moich przestrzegać będziecie, trwać będziecie w miłości mojej, jak i Ja przestrzegałem przykazań Ojca mego i trwam w miłości jego. (11) To wam powiedziałem, aby radość moja była w was i aby radość wasza była zupełna - Jana 15:10
sobota, 5 grudnia 2009
Chalcedon a Wieczerza Pańska
Kiedy uczestniczymy w ciele i krwi Pańskiej używamy tego samego języka, którego używa Pismo. Jednocześnie musimy uważać na literalizm w zrozumieniu tych słów ponieważ dojdziemy do wniosków o których Pismo nie naucza.
Jezus przyjął ludzkie ciało i przyjął je na zawsze. Oznacza to, że Inkarnacja nie była tymczasowym przyjęciem ludzkiej postaci. Była raczej cudem, w którym druga osoba Trójcy Św. przyjęła naszą, ludzką naturę już na zawsze. Ludzka natura Chrystusa w żaden sposób nie zniszczyła boskiej, ani nie zastąpiła jej. Raczej została do niej dołączona.
Zatem mamy jedną osobę i dwie natury. Te dwie natury zostały złączone w cudzie Inkarnacji do którego przygotowujemy się w okresie Adwentu. Dwie natury Syna Bożego są ze sobą połączone. Cechy jednej z tych natur nie niszczą drugiej i nie czynią z Jezusa schizofrenika.
Jak powyższe prawdy mają się do sakramentu Wieczerzy Pańskiej? Zastosowanie wydaje się być proste: fizyczne ciało Jezusa nie jest bardziej realne na tym Stole niż moje ciało w Turcji. Prawdziwe, ludzkie ciało, które posiada Jezusa ma pewne ograniczenia. Podobnie jak nasze ciała.
W jaki sposób więc uczestniczymy w Jego Ciele podczas komunii? Czynimy to poprzez moc Ducha Św., który łączy nas z Chrystusem i rozdziela duchowe błogosławieństwa dla swojej rodziny przymierza.
Każdy chrześcijanin jest zaproszony do uczestnictwa w tym chwalebnym zjednoczeniu z Chrystusem w sakramencie Wieczerzy Pańskiej.
Jezus przyjął ludzkie ciało i przyjął je na zawsze. Oznacza to, że Inkarnacja nie była tymczasowym przyjęciem ludzkiej postaci. Była raczej cudem, w którym druga osoba Trójcy Św. przyjęła naszą, ludzką naturę już na zawsze. Ludzka natura Chrystusa w żaden sposób nie zniszczyła boskiej, ani nie zastąpiła jej. Raczej została do niej dołączona.
Zatem mamy jedną osobę i dwie natury. Te dwie natury zostały złączone w cudzie Inkarnacji do którego przygotowujemy się w okresie Adwentu. Dwie natury Syna Bożego są ze sobą połączone. Cechy jednej z tych natur nie niszczą drugiej i nie czynią z Jezusa schizofrenika.
Jak powyższe prawdy mają się do sakramentu Wieczerzy Pańskiej? Zastosowanie wydaje się być proste: fizyczne ciało Jezusa nie jest bardziej realne na tym Stole niż moje ciało w Turcji. Prawdziwe, ludzkie ciało, które posiada Jezusa ma pewne ograniczenia. Podobnie jak nasze ciała.
W jaki sposób więc uczestniczymy w Jego Ciele podczas komunii? Czynimy to poprzez moc Ducha Św., który łączy nas z Chrystusem i rozdziela duchowe błogosławieństwa dla swojej rodziny przymierza.
Każdy chrześcijanin jest zaproszony do uczestnictwa w tym chwalebnym zjednoczeniu z Chrystusem w sakramencie Wieczerzy Pańskiej.
środa, 2 grudnia 2009
Kim są moderniści w Kościele Anglii? :-)
Fragment starego serialu angielskiego, "Tak, Panie Premierze", w którym premier Jim Hacker rozmwia z sir Humphreyem, a następnie ze swoją żoną Anne nt. kościoła anglikańskiego i nominacji biskupa Bury St. Edmunds.
Przezabawna i niestety celna ironia :) Polecam! 4:30 min.
wtorek, 1 grudnia 2009
Subskrybuj:
Posty (Atom)