piątek, 31 stycznia 2014

Seksualne zadowolenie w małżeńskiej sypialni

"Niech będzie błogosławiony twój zdrój, a raduj się z żony twojej młodości!  Miłej jak łania, powabnej jak gazela! Niech jej piersi zawsze sprawiają ci rozkosz, upajaj się ustawicznie jej miłością! Dlaczego, synu mój, masz się rozkoszować obcą i ściskać pierś cudzej? Gdyż przed oczyma Pana jawne są wszystkie drogi człowieka i On zważa na wszystkie jego ścieżki. Bezbożny plącze się we własnych nieprawościach, wikła się w pętach swego grzechu. Umrze z powodu braku karności i z powodu wielkiej swojej głupoty zbłądzi". - Przypowieści Salomona 5.18-23

Jednym z najważniejszych biblijnych pouczeń dla małżonków w celu ochrony ich oczu, serca, umysłu przed pożądliwością wobec cudzej żony i cudzego męża jest... zadowolenie. Boża mądrość poucza nas, że w małżeństwach powinniśmy starać się być atrakcyjni dla siebie nawzajem. Żony nadal powinny zabiegać o bycie atrakcyjnymi dla mężów. Mężowie nadal powinni adorować, zabiegać o względy swoich żon. Wówczas więź i satysfakcja małżeńska będą stanowiły ochronę przed złamaniem VII przykazania ("Nie cudzołóż"). 


Musimy jednak być w tych kwestiach aktywni. Co więcej, powinniśmy mieć plan. Tak jest ze wszystkim w naszym życiu i tak działa świat. Jeśli chcemy być dobrzy w jakiejkolwiek dziedzinie (włączając w to seksualną czystość), to musimy opracować strategię. Spontaniczne, nieprzemyślane działania rzadko kiedy dają pożądane rezultaty. Każdy generał, który pragnie zwycięstwa w bitwie, musi się do niej przygotować, zaplanować działanie. Tu zaś właśnie mamy do czynienia z duchowymi bitwami. Dlatego nie powinny się one odbywać na zasadzie: Ups... znów zapomniałem postawić straże. Ups.. zapędziłem się poza linię. Teraz nie potrafię się zatrzymać. Nie przewidziałem, że ktoś może tak mnie zafascynować itp. 

Warto zacząć od dwóch rzeczy: planu oraz pracy nad rozwijaniem w sobie wdzięczności i zadowolenia. Jeśli masz w swoim ogrodzie dobre brzoskwinie, to nie będziesz chciał potrząsać cudzymi drzewami. Jeśli masz w domu Mercedesa, to nie będziesz się oglądał za ładnie wyglądającym Pegueotem sąsiada. 

Mężu, powinieneś być zadowolony ze swojej żony. Nie czyń porównań. Czy na świecie nie ma innych pięknych, atrakcyjnych kobiet? Oczywiście są! Pismo Święte jednak mówi: bądź wdzięczny i zadowolony z żony, którą masz. Doceń jej walory, ciesz się nimi i dziękuj Bogu za żonę, którą otrzymałeś od Boga. Czy modlisz się dziękując Bogu za nią, za jej urodę, wygląd? Za trud wychowania dzieci? Inteligencję? Wsparcie? Kiedy ostatnio ją przytuliłeś i zapewniłeś, że ją kochasz? 
Czy twoje postępowanie zachęca ją do bycia dobrą żoną dla ciebie, czy zniechęca? Czy więcej w twoich ustach jest komplementów, czy krytyki?  Kto znalazł żonę, znalazł coś dobrego i zyskał upodobanie u Pana. - Prz 18:22

Żono, powinnaś być zadowolona ze swojego męża. Czy jest idealny? Nie! Powiem więcej: jest grzesznikiem. Czy na świecie nie ma innych wspaniałych, rycerskich, przystojnych mężczyzn? Są! Kiedy jednak ostatnio podziękowałaś Bogu za męża, pochwaliłaś go? Czy okazujesz mu szacunek? Czy publicznie go krytykujesz (wobec znajomych lub dzieci)? Kiedy ostatnio podziękowałaś za jego konkretne cechy: pracowitość, troskę o rodzinę, poczucie humoru, podejście do dzieci, miłość do Boga lub, jeśli nie jest chrześcijaninem, za to, że nie jest przeciwny twojemu oddaniu Jezusowi? Czy twoje postępowanie zachęca go do bycia dobrym mężem dla ciebie, czy zniechęca? Czy więcej w twoich ustach komplementów, czy krytyki? 

To wszystko są przejawy tej ważnej rzeczy: wdzięczności.


Musimy również pamiętać, że grzechy seksualne często zaczynają się od niezadowolenia w sferze nieseksualnej. Powodem niezadowolenia mogą być posiłki, wygląd salonu, sposób wychowywania dzieci przez małżonka, jego/jej waga, sposób ubierania się, wysokość zarobków itd. Niezadowolony człowiek jest zawsze podatny na pokusy. Sądzi wówczas, że inna kobieta, mężczyzna to droga wyjścia, nagroda za ciężką drogę, ciernie, przez które wszędzie musi podążać bez słowa "dziękuję". "Należy mi się coś od życia". Boża mądrość poucza jednak, że to droga do śmierci (Prz 7.26-27). Bądź wdzięczny. Bądź wdzięczna. 

środa, 29 stycznia 2014

O wychowaniu i edukacji chrześcijańskiej - 15 lutego w Gdańsku!

Serdecznie zapraszam na ciekawą konferencję, którą organizujemy 15 lutego w Gdańsku z Wielkopolskim Stowarzyszeniem Edukacyjnym oraz Chrześcijańską Szkołą Podstawową i Gimnazjum im. Króla Dawida z Poznania. Szczegóły na plakacie.






wtorek, 28 stycznia 2014

Szukaj serca poddanego Bogu

Małżeństwo jest miłosnym przymierzem kobiety i mężczyzny (Malachiasz 2.14). Jest poświadczone przysięgą, znakiem (w naszej kulturze jest to obrączka), przywilejami i obowiązkami. Świadkiem przysięgi małżeńskiej jest Bóg, dlatego każde małżeństwo to związek trzech, a nie dwóch osób: męża, żony i Ducha Świętego, który łączy ich w jedno ciało.

Skoro, zgodnie z nauczaniem Ap. Pawła (w Efezjan 5.22-33), jest ono obrazem więzi Chrystusa z Kościołem, to chcąc dowiedzieć się jaki jest cel małżeństwa, jak zbudować trwały związek, kim jest mąż, kim jest żona – osoby wstępujące w związek muszą znać Chrystusa, muszą znać naturę relacji Chrystusa z Kościołem. Bez tego nie da się zbudować małżeństwa zgodnego z instrukcją Autora.

Zatem absolutny punkt wyjścia jest taki, że zanim dwie osoby zawrą przymierze małżeńskie powinny być w przymierzu z Bogiem. Jeśli mężczyzna lub kobieta nie traktują poważnie przymierza z Bogiem, dlaczego mieliby traktować poważnie przymierze ze współmałżonkiem, które jest obrazem przymierza Chrystusa z Kościołem? Jeśli Chrystus dla jednego z małżonków jest kimś obcym, jeśli mąż lub żona nic nie wiedzą o relacji Chrystusa z Kościołem – jak mogą mieć pojęcie o tym, czym jest małżeństwo i jak ma ono wyglądać, jaka jest droga do szczęścia? Serce, które nie poddaje się Bogu w kwestii nawrócenia, nie podda się Bogu w kwestii tego, jak powinno wyglądać małżeństwo. Dlatego Pismo Święte wielokrotnie ostrzega Boży lud przed zawieraniem małżeństw z osobami, które nie nie znają Boga lub są czcicielami pogańskich bóstw. Konsekwencje nieposłuszeństwa Bogu w tym względzie są w Bożym Słowie zawsze opłakane.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Małżeństwo jako obraz ewangelii

Pismo Święte naucza, że Bóg złączył Adama i Ewę w jedno ciało. Oznacza to bliskość, zjednoczenie. Oznacza to również, że szukanie seksualnego spełnienia poza przymierzem małżeńskim lub luźne podejście do małżeństwa i rozwodu jest zabronione przez Boga. Małżeństwo wymaga wierności. Dlaczego? Ponieważ w Bożym projekcie jest ono obrazem więzi Boga z Jego ludem. Małżeństwo jest obrazem zbawienia, więzi Chrystusa z Kościołem. 

Dlatego powinniśmy rozumieć, że atak na przymierze małżeńskie jest atakiem na więź z Chrystusem, która również definiowana jest w kategoriach przymierza. To dlatego herezje nt. małżeństwa łączą się z herezjami nt. zbawienia. Przykładowo, obrońcy związków homoseksualnych to zwykle zwolennicy uniwersalizmu. Skoro bowiem Pan Bóg nie zagląda nikomu do sypialni, to dlaczego miałby zaglądać do serca? Skoro nie przejmuje się tym, kto z kim sypia, to dlaczego miałby się przejmować tym, kto jak wierzy?

Ponieważ małżeństwo symbolizuje więź Chrystusa z Kościołem, to nie dziwmy się, że będzie atakowane przed diabła i niechrześcijan i że będzie przedstawiane w wykoślawiony sposób np: jako narzędzie ucisku, zniewolenia, męskiej dominacji, relikt średniowiecznej epoki itd.

W Ogrodzie Eden widzimy, że szatan bardzo prędko pojawia się między Adamem i Ewą. Rozmawia z Ewą odrywając ją od Adama. Podobnie rzecz ma się dzisiaj. Szatan staje pomiędzy nami w naszych małżeństwach chcąc osłabić w ten sposób nasze chrześcijańskie świadectwo jakie wydajemy poprzez zgodną miłosną więź chrześcijańskiego męża i chrześcijańskiej żony. 

Poprzez małżeństwo mówimy więc prawdę lub nieprawdę o więzi Chrystusa z Kościołem. Jednak zawsze coś wyrażamy. Przykładowo szorstki mąż komunikuje kłamstwo, że Chrystus jest szorstki względem Kościoła. Wyluzowany mąż, który nie dba o duchowe i fizyczne zaopatrzenie oraz satysfakcję żony komunikuje kłamstwo, że Chrystus nie dba o dobro i bezpieczeństwo Kościoła. Obojętny na potrzeby mąż oznajmia, że Chrystus jest obojętny na potrzeby Kościoła. Mąż, który zdradza żonę, mówi kłamstwo, że Chrystus opuszcza Kościół i znajduje Sobie inną kobietę. Mąż, który pożąda w myślach cudzej żony mówi kłamstwo, że choć formalnie Chrystus jest z Kościołem, to pragnie związać się z inną oblubienicą i ogląda się za innymi religiami.

Żona, która sypia z innym mężczyzną, mówi kłamstwo, że Kościół nie czci i nie szanuje Chrystusa oraz nie musi być Jemu wierny, są bowiem inne drogi do zbawienia. Żona, która wydaje mężowi polecenia komunikuje kłamstwo, że Kościół wydaje polecenia Chrystusowi. Żona obmawiająca męża w towarzystwie innych kobiet, rodziny, komunikuje kłamstwo, że Kościół ma prawo do publicznego niezadowolenia z Chrystusa. 

Chrześcijański mężczyzna poślubiający niechrześcijankę komunikuje kłamstwo, że odpowiedzią Kościoła na dzieło Chrystusa może być niewiara i że Chrystus nie ma z tym najmniejszego problemu. 

Chrześcijańska kobieta, która poślubia niechrześcijanina oznajmia kłamstwo, że Chrystus nie prowadzi Kościoła ku dojrzałej wierze i nie chroni go pod względem duchowym, a sam Kościół szuka bezpieczeństwa i spełnienia u boku innych "zbawicieli".

Dbajmy o nasze chrześcijańskie świadectwo poprzez stan naszych małżeństw. Są one bowiem jednym z najdonośniejszych obrazów ewangelii w tym świecie. Dlatego nie dziwimy się, że będą atakowane. Bądźmy na to przygotowani i szukajmy odnowy w Słowie, społeczności Kościoła, wspólnej modlitwie, szukając wsparcia u innych chrześcijańskich małżeństw lub duchowych przywódców. 

piątek, 24 stycznia 2014

Prawdziwa pomoc

Szukając porady i wsparcia w twoich problemach małżeńskich, wychowawczych, w sytuacji konfliktu w kościele, w twoich osobistych wyzwaniach (pornografia, alkoholizm itp.) szukaj osoby, która stoi po stronie Boga, a nie po twojej.

Definicja pochlebstwa

"Człowiek może oznajmić, że głowa żyrafy sięga chmur, albo że wieloryb wypełnia całe Morze Północne, i wciąż jest to tylko wyraz euforycznej sympatii wobec ulubionego zwierzątka. Kiedy jednak zaczyna kontemplować żyrafę dla jej prześlicznych piór, a wieloryba dla jego zgrabnych nóżek, mamy do czynienia z takim zachowaniem społecznym, które zowie się pochlebstwem".

G.K. Chesterton, Heretycy

Wspólny śpiew, wspólny śmiech

"Kiedyś wszyscy ludzie śpiewali razem przy stole; teraz śpiewa jeden piosenkarz, a inni go słuchają, z tej absurdalnej przyczyny, że on umie śpiewać lepiej. Jeśli ta cywilizacja przetrwa dłużej (co mało prawdopodobne), tylko jeden człowiek będzie się śmiał, bo będzie to ronbił lepiej niż reszta".

G.K. Chesterton. Heretycy

środa, 22 stycznia 2014

Niemowlęta w Izraelu

Niedawno jeden z moich przyjaciół na jednej z facebookowych grup zapytał jaki status posiadały, w oczach Boga, obrzezane niemowlęta w Izraelu? To ważna kwestia, która łączy się ze zrozumieniem natury przymierza abrahamowego (którego wg Galacjan 3.14.29 jesteśmy spadkobiercami) oraz miejsca w nim dzieci Bożego ludu. Kilka słów na ten temat:

1. Pan Bóg nazywa obrzezane izraelskie dzieci Izraela (oraz nieobrzezane dziewczynki)  "Jego ludem", "Jego potomstwem", "Jego własnością" (w przeciwieństwie do dzieci innych ludów). Serce przymierza z Abrahamem było następujące: "Przymierze moje, które zawieram pomiędzy Mną a tobą oraz twoim potomstwem, będzie trwało z pokolenia w pokolenie jako przymierze wieczne, abym był Bogiem twoim, a potem twego potomstwa" (Rdz 17.7). Mamy tu świadectwao duchowego charakteru przymierza Abrahamowego i obietnicę "bycia Bogiem" również potomstwa Abrahama, co zawsze w Piśmie oznacza więź przymierza, a nie jednie fakt, że Bóg kogoś stworzył. Nasz Pan nigdzie nie mówi o "byciu Bogiem twoim i twego potomstwa" do Egipcjan, Asyryjczyków, Babilończyków, narodów, które są poza przymierzem, obietnicami i nie znają Go. Mamy więc szczególny status obrzezanych dzieci: każdy wierzący w Starym Testamencie mógł powtórzyć, zgodnie z Bożą obietnicą, że "mój Bóg jest Bogiem moich dzieci" (czego nie można powiedzieć o dzieciach pogan). 


2. Obrzezanie, jako znak przymierza z Abrahamem i jego potomstwem, nie było związane ani z przynależnością do rodu Abrahama, ani do "państwa Izrael". Otrzymywali je bowiem również ci, którzy byli spoza rodu Abrahama, zaś nigdy w Bożych zamiarach obrzezanie nie było znakiem państwowym lub czymś w rodzaju dowodu osobistego. To, że Izrael uczynił z obrzezania znak narodowej pychy nie oznacza, że był to jego cel i znaczenie. Zgodnie z powyższym cytatem z Rdz 17.7, przymierze z Abrahamem miało charakter duchowy (łączyło się z usprawiedliwieniem z wiary), a nie narodowy. Mimo to Pan Bóg nakazał nadawać duchowy znak duchowego przymierza również dzieciom. A pamiętajmy, że droga do zbawienia i warunek trwania w przymierzu był ten sam, co dziś: żywa wiara. O tym, że przymierze (i jego znak) miało charakter duchowy świadczy również fakt, że jego uczestnikami i spadkobiercami obietnic jesteśmy (poprzez Chrystusa) MY - lud Boży Nowego Przymierza (Ef 2.11-14). Ono nie straciło na aktualności. Mówi o tym Ap. Paweł np. w Galacjan 3.14; 3.29. Poświadcza to zesztą nie tylko Ap. Paweł, ale i Ap. Piotr, którego słowa w Dniu Pięćdziesiątnicy (o "obietnicy dla was i waszego potomstwa") są echem słów Boga skierowanych do Abrahama (Dz. Ap. 2.38-39). 


 3. Dlaczego więc Bóg mówi, że jest "Bogiem" również potomstwa Abrahama? Ponieważ dzieci były objęte obietnicami przymierza. Zasada "wy i wasze potomstwo", "ty i twój dom" jest obecna w każdym przymierzu w Piśmie, włącznie z Nowym Przymierzem, o czym świadczy również Nowy Testament (Dz.Ap. 2.38-39; Dz.Ap. 16.30-33; 16.15; 1 Kor 1.16). Akurat pod TYM względem nic się w Nowym Przymierzu nie zmieniło. Bóg nie odwołał obietnicy, ale powierdził (Galacjan 3-4), że wszystkie obietnice dane Abrahamowi w Chrystusie zachowują swoją ważność, włącznie z tą: "Przymierze moje, które zawieram pomiędzy Mną a tobą oraz twoim potomstwem, będzie trwało z pokolenia w pokolenie jako przymierze wieczne, abym był Bogiem twoim, a potem twego potomstwa". Nie tylko dzieci w Izraelu miały ten przywilej, że Jahwe jest "ich Bogiem". Nasze nigdzie go nie straciły. 


4. Zatem każde dziecko izraelskie miało prawo nazywać Jahwe "moim Bogiem" do czasu, gdy nie zamanifestowało czegoś przeciwnego: odstępstwa i niewiary. Oczywiście nie działo się to "nauralnie" dzięki pochodzeniu krwi, ale dzięki łasce, którą Bóg okazał swojemu ludowi i jego dzieciom. Dawid wyznaje, że jest grzesznikiem od poczęcia (a nie zbawionym od poczęcia) - Ps 51. Jednocześnie wskazuje na łaskę, którą już od dzieciństwa objął go Bóg w przymierzu abrahamowym wyznając słowa powyższej obietnicy dla dzieci przymierza: "Ty byłeś Bogiem moim od łona matki mojej" (Ps 22.11). Dawid napisał to ponieważ wierzył w aktualność słów z Rdz 17.7. Co więcej, te słowa śpiewał nie tylko Dawid , ale wraz z dorosłymi śpiewały je wszystkie dzieci izraelskie (i powinny śpiewać dziś nasze, wszak Psalmy to śpiewnik Kościoła). 


5. To oczywiste, że obrzezanie nie gwawantowało nikomu zbawienia, tak jak nie gwarantuje tego chrzest. Prawdziwym dzieckiem Bożym jest nie ten, który ma na sobie znak obrzezania lub chrztu, ale ten, który ma obrzezane i oczyszczone serce, na co oba znaki wskazują. Pamiętajmy jednak, że dzieci były objęte znakiem i obietnicami przymierza, mimo iż zasada zbawienia w Starym Testamencie była ta sama co dziś: z łaski przez wiarę.

wtorek, 21 stycznia 2014

Kto jest autorem proroctw?

W moim chrześcijańskim życiu często zdarzało mi się słyszeć chrześcijan używających sformułowania „Pan Bóg mi powiedział..." lub podobnego zwrotu. Ludzie słyszą "słowa od Pana" w łóżku, w autobusie lub poszcząc.

Jednocześnie zwolennicy owych współczesnych natchnionych objawień od Boga uważają, że współczesne wizje, sny, "proroctwa" mają... mniejszą rangę niż Pismo Święte ponieważ dotyczą pojedynczych osób lub osobistych sytuacji.

Zawsze mnie zastanawiało to "pomniejszanie" rangi nowych, pozabiblijnych objawień, ponieważ autorytet objawienia od Boga nie zależy od tego, KIEDY i DO ILU OSÓB zostało skierowane, ale od tego KTO jest jego autorem. Dlatego np. list do jednej osoby - Tymoteusza lub Tytusa ma TEN SAM autorytet, co List do Rzymian (napisany do całej wspólnoty) lub Księga Wyjścia (napisana wiele wieków wcześniej). Dlaczego objawienie od Boga do jednego ze współczesnych zborów w Polsce miałoby mieć niższą rangę niż objawienie od Boga do zboru w Koryncie?

Co więcej, wiele natchnionych pism dotyczy właśnie OSOBISTYCH sytuacji poszczególnych osób, a jednak znajdują się w kanonie biblijnym, w przeciwieństwie do współczesnych "prywatnych objawień".

Autorytet objawienia nie zależy również od tego, W JAKI SPOSÓB było przekazywane. Zarówno wypowiadane (np. Eliasza), jak i spisywane słowa proroków (np. Jeremiasza) są Słowem Bożym W TYM SAMYM SENSIE i posiadają TEN SAM autorytet. Dlaczego więc współcześni zwolennicy pozabiblijnych objawień nadają niższy autorytet proroctwom mówionym? Ani Eliasz, ani Jan Chrzciciel, ani Agabus nie traktowali w ten sposób swojego poselstwa, mimo iż nie spisali żadnej księgi.

Jeśli więc mówimy: "Mam słowo od Pana", "Pan mi powiedział", to twierdzimy tym samym, że słowa, które wychodzą z naszych ust mają TEN SAM autorytet co Ew. Jana, ponieważ ich Autorem jest ten sam Duch Święty, co jest twierdzeniem nie-reformacyjnym i nie-protestanckim, które przeczy zasadzie Sola Scriptura. Jeśli zaś ich autorem jest ktoś inny niż ten sam Duch, to nie nazywajmy tego "słowem od Pana" lub "proroctwem", lecz np. własnym przekonaniem.

Nie są to błahe sprawy, ponieważ dotyczą rzeczy dla chrześcijanina najważniejszych: najwyższego autorytetu, tego gdzie znajdę głos mojego Pasterza? Co nim jest? W którą stroną podążać? Na czym opierać moją wiarę i życiowe decyzje?

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Religia oglądania vs. religia słuchania

W niniejszym rozważaniu w dużej mierze bazuję na kazaniach i artykułach pastorów Jima Jordana (seria kazań nt. Dekalogu), Douglasa Wilsona (blog) i Bogumiła Jarmulaka (blog), z który zaczerpnąłem większość myśli zawartych w niniejszym wpisie. 

4) Nie czyń sobie podobizny rzeźbionej czegokolwiek, co jest na niebie w górze, i na ziemi w dole, i tego, co jest w wodzie pod ziemią. (5) Nie będziesz się im kłaniał i nie będziesz im służył, gdyż Ja Pan, Bóg twój, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze winę ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia tych, którzy mnie nienawidzą. (6) A okazuję łaskę do tysiącznego pokolenia tym, którzy mnie miłują i przestrzegają moich przykazań. - Wyjścia 20.4-6

W drugim przykazaniu nie chodzi o sporządzanie posągów bożków: Baala, Światowida lub Diabła. To powinna być dla nas rzecz oczywista. Kontekst przykazania  jest jednak szerszy. Mowa jest o rzeczach wyrzeźbionych, wyciosanych. Bóg zabrania czynienia wyciosanych rzeczy, podobizn osób, które, moglibyśmy nazwać dobrymi, w tym samego Boga . I oczywiście nie chodzi o to, że rzeźby są złe same w sobie. Bóg nie jest przeciwny posągom jako takim. Przykazanie raczej skupia się na funkcjach obrazów i rzeźb, a raczej raczej na naszym podejściu do nich. Przykazanie zabrania sporządzania podobobizn Boga i Jego stworzenia w celach kultowych, liturgicznych. Obraz i posąg choć mogą być wybitnymi dziełami sztuki i świadectwem talentu ich twórców, to w Bożych zamierzeniach nie powinny być tworzone, ani używane jako elementy lub pośrednicy kultu religijnego

Pismo wyraźnie naucza, że rzeźby, dzieła z kamienia i drewna niekoniecznie są złe same w sobie. Bóg mówi do Mojżesza: „Wyciosaj sobie dwie tablice z kamienia” (2 Mj 34,1). Bóg kazał Mojżeszowi coś wyciosać i zabronił wyciosywać czegoś innego. Sam Bóg własnym palcem spisuje Dekalog na kamieniu. Sam Bóg jest rzeźbiarzem. Sam Bóg namalował świat – jest Malarzem. Mamy więc rzeźby nakazane przez Boga np. tablice Dekalogu lub Cheruby na wieku Skrzyni Przymierza lub miedzianego Węża na drzewcu. Bóg nie tylko je sporządził lub nakazał sporządzić, ale powiedział również jaki jest ich cel.

Z drugiej strony mamy rzeźby czynione przez ludzi m.in. w złym celu. Dlatego nie wolno nam wszystkich posągów i obrazów włożyć do jednego worka i powiedzieć: to rzeźba i to rzeźba! To obraz i to obraz! Zniszczmy wszystkie! Niekiedy tak zachowywali się nadgorliwi protestanci, którzy gardzili każdą sztuką sakralną. Nie o to chodzi w drugim przykazaniu. 

Na drugim biegunie mamy obrońców kultowego użycia rzeźb i obrazów, którzy argumentują: Skoro Bóg mógł, to dlaczego my nie możemy?! Skoro Bóg uczynił cudowną Skrzynię Przymierza, to dlaczego my nie możemy mieć cudownego obrazu?

Jednak zarówno podejście: "żaden obraz Boga i Jezusa!", jak i "cóż jest złego w obrazach Boga i Jezusa?" nie oddają w wierny sposób biblijnego nauczania w tym temacie.

niedziela, 19 stycznia 2014

Ekumeniczna grupa domowa

Jutro (poniedziałek) o 18.00 zapraszamy do nas (Gdańsk-Chełm) na cotygodniową ekumeniczną Grupę Domową. Będzie czas wzajemnej modlitwy, śpiew, rozważanie Pisma Świętego, świadectwa. 

Chętnych proszę o informację na maila: bartosik7@gmail.com  Podam adres.

piątek, 17 stycznia 2014

Kim są nasi starsi bracia w wierze?

Wczoraj w Kościele Katolickim obchodzono Dzień Judaizmu. Krótko na ten temat:

1. To dobra okazja, by przypominać chrześcijanom, że historia Kościoła i naszej wiary rozpoczyna się w Księdze Rodzaju, a nie daleko za połową Biblii, a naszymi starszymi braćmi w wierze nie są wyznawcy współczesnego judaizmu, lecz wyznawcy starożytnego judaizmu.

2. Nie ma obietnic i Bożej przychylności poza kontekstem wiary - ani dla Żydów, ani dla Greków. Bóg zawsze miał Swój jeden lud i jedno przymierze łaski. Oczywiście Pan Bóg ma moc wszczepić do niego Żydów, ale do tego czasu (ich nawrócenia i dołączenia do społeczności Bożego Ludu - Kościoła) są oni poza przymierzem i ludem wybranym. 


3. Wyznawcami judaizmu mojżeszowego są ci, którzy wierzą Mojżeszowi, a nie ci, którzy odrzucają jego świadectwo o Chrystusie. Nasz Pan powiedział do odrzucających Go Żydów: "Gdybyście bowiem wierzyli Mojżeszowi, wierzylibyście i mnie. O mnie bowiem on napisał". - Ew. Jana 5.46. 

4. Stary Testament to pisma chrześcijańskie, a nie jakiejkolwiek religii odrzucającej Chrystusa jako Boga i Mesjasza.

czwartek, 16 stycznia 2014

Po egzaminach dla homeschoolersów

Dziś nasza Zuzia zaliczyła na ocenę celującą i bardzo dobrą egzaminy z przyrody i historii dla czwartoklasistów uczonych domowo. Tym sposobem w styczniu zaliczyła całoroczny program z tych przedmiotów. Na majowe egzaminy zostały więc język polski, matematyka i angielski. Ma najlepszą nauczycielkę pod słońcem - Mamę  Jestem dumny z naszych dziewczyn. 

Przyjazdy, atmosfera egzaminów, przyjaźni nauczyciele i uczniowie w Chrześcijańskiej Szkole im. Króla Dawida w Poznaniu to dla nas wielka zachęta. 

wtorek, 14 stycznia 2014

Czy nauka jest źródłem genderowych postulatów?

Kilka refleksji nt. gender.

1. Nie jestem prawicowym publicystą. Jestem chrześcijaninem z rodzaju tych, którzy wierzą w bezbłędność i autorytet Pisma Świętego - również w obszarze ludzkiej płciowości. Nasz Stwórca nie zapomniał nas pouczyć nt. celów, dla których stworzył nas jako istoty równe, ale i różne, jako mężczyzn i kobiet - oraz jakie czynniki określają naszą płeć. Nie żyjemy w przypadkowej otchłani pozostawieni własnym definicjom w tak istotnej kwestii. 

2. Zdecydowanie nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że Gender Studies zajmuje się "badaniem zjawiska płci społęczno-kuturowej, czyli zestawu ról, zachowań, cech ubioru itd. uważanych za charakterystyczne dla danej płci". To oczywiście jest wyznanie wiary samego środowiska genderystów, ale krótko przyjrzyjmy się temu. 

Po pierwsze: nie istnieje coś takiego jak "płeć kuturowa". Istnieje po prostu płeć oraz jej kulturowe wyobrażenia i związane z nią funkcje. Dr Damian Leszczyński z Uniwersytetu Wrocławskiego słusznie zauważył, że tak samo nie ma, obok krów i psów biologicznych, psów i krów kulturowych. Są po prostu krowy i psy oraz kulturowe interpretacje ich ról. W jednej kulturze krowa jest święta, w innej się ją zjada. Jednak nie istnieje coś takiego, jak "krowa kulturowa". I aby uprzedzić uwagi krowo-fobicznych adwersarzy, wierzę, że choć oczywiście istnieje jakościowa przepaść między zwierzętami, a człowiekiem, to powyższy przykład dobrze ilustruje relację między faktem, a kulturową interpretacją.

Różny odbiór tego, kim jest mężczyzna i kobieta w danej kulturze nie powoduje powstawania tzw. "kulturowej płci". Jest po prostu płeć i jej różne interpretacje, oczekiwania, funkcje w danych społeczeństwach. Pod wieloma względami różne są oczekiwania i kulturowe wzorce nanoszone na kobiety i mężczyzn w kulturze islamu, a inne w zachodniej Europie. To jednak nie oznacza, że mamy "kulturowych mężczyzn" i "kulturowe kobiety". Mamy po prostu mężczyzn i kobiety oraz ich odmienne role, funkcje i społeczne oczekiwania. Oczywiście o poszczególnych społecznych wyobrażeniach, oczekiwaniach możemy dyskutować - na ile są neutralne, a na ile wyrażają biblijne podejście do męskości lub kobiecości (lub bunt wobec porządku stworzenia). Jednak nie mówimy, że to określa jakąś płeć - inną od tej, którą posiadamy. 

Po drugie: gender studies to nie są zwykłe studia socjologiczne opisujące społeczne oczekiwania od mężczyzn, kobiet, chłopców i dziewczynek w danej kulturze. Osoby zaangażowane w ten nurt zajmują się również, a może przede wszystkim interpretacją zaobserwowanych zjawisk, co już jest ideologizacją, a nie neutralną nauką. Przykładowo, genderyści zajmują się analizą podręczników szkolnych. Obserwują w otoczeniu jakich zabawek i kolorów znajdują się na obrazkach dziewczynki, a na jakich chłopcy. Wnioskiem badawczym nie jest jedynie statystyczny i ilościowy opis, ale opis wartościujący owe ilustracje, a to już jest obszar etyki, religii i filozofii. 

To samo dotyczy badań nad rolami płci w społeczeństwie. Nie mamy tu do czynienia z analizą opisową, lecz wartościującą. Dlatego nic dziwnego, że gender studies jest kojarzone ze środowiskami radykalnej lewicy, ruchami feministycznymi i LGBTQ. Nauka? Obiektywne badania? Neutralne wnioski? Absurd. Sami "genderyści" w to nie wierzą, a określenie "badania nad płcią" służy jednie legitymizacji ideologii, której działa są wymierzone w biblijne fundamenty małżeństwa, rodziny, męskości i kobiecości. 

Zatem mieszanie ideologii gender z obszarem nauki jest zupełnie nie na miejscu. Możemy bowiem zapytać, w oparciu o jaki standard badawczy ocenia się, że czymś negatywnym są ilustracje chłopców z pistoletami i ilustracje dziewczynek z lalkami? Dlaczego obrazek rodziny: mama + tata + dzieci wg genderystów utrwala zbyt wąsko pojęty model rodziny, podczas, gdy wg nich tych modeli powinno być pokazywanych znacznie więcej, np. dwóch mężczyzn + dzieci. Można iść dalej. Dlaczego bowiem współcześni radykaliści mają być ostatnimi konserwatystami? Co z modelem: trzech mężczyzn + dzieci lub mąż + 5 żon + 15 dzieci? Dlaczego mielbyśmy dyskryminować inne modele w pluralistycznym społeczeństwie? Niech każdy wybierze co uzna za rodzinę i jaką rolę chce w niej pełnić: być w związku z osobą tej samej płci (nie zawężając tego po staroświecku do jednego partnera), czy mieć siedem żon. Uwolnijmy się o średniowiecznych limitów 1+1. 


Tam, gdzie w grę wchodzi swobodna uznaniowość postulowanych wniosków, tam zawsze powinniśmy zapytać: w oparciu o jaki standard zwolennicy gender postulują zmiany w podręcznikach edukacyjnych lub społecznych oczekiwaniach względem kobiet i mężczyzn w danej kulturze? Odpowiedź jest prosta: punktem odniesienia jest ich ideologia, ich założenia światopoglądowe, antropologiczne, wychowawcze, edukacyjne, kulturowe, a żaden paradygmat naukowy lub cokolwiek, co ma związek z nauką. 

Oczywiśćie nikt nikomu nie broni analizować społecznych oczekiwań wobec mężczyzn i kobiet, ich ubioru, wyglądu i ról, które pełnią w danej kulturze. Każdy może analizować podręczniki szkolne, ale nie nazywajmy nauką stwierdzenia sprowadzającego się do: "Nam się to nie podoba. Poszerzmy granice. Powinno być inaczej". Nadal nie wiemy dlaczego "powinno być inaczej" i dlaczego modele postulowane przez genderystów miałyby być czymś "lepszym" od tego, co sami krytykują. Wg jakiego standardu? Do czego się odwołują (poza swoim światopoglądem)? To jest postawa misjonarzy i aktywistów, a nie badaczy płci i kultury. 

3.  Oczywiście również pogląd chrześcijański (podobnie jak genderowy) jest przepełniony ideami. Nie kryjemy tego. Podkreślamy wręcz, że w debacie z gender nie mówimy o starciu dwóch teorii naukowych, ale o starciu dwóch odmiennych idei, wizji życia i postulatów światopoglądowych. W tym wszystkim chodzi o pewną uczciwość, by obie strony miały odwagę to przyznać. 


4. Ciało (płeć) wg Pisma Świętego nie tyle determinuje nasze powołanie, ile raczej je wyraża. Biblia naucza, że Bóg stworzył nas istotami płciowymi, aby wyrazić w ten sposób nasze powołania, które są odmienne. Przykładowo: Stwórca obdarzył kobiety taką, a nie inną budową ciała, aby to one (a nie mężczyźni) rodziły dzieci. Obdarzył mężczyzn na ogół szerszymi barkami, aby to oni nosili ciężary. Oczywiście są kwestie, co do których możemy dyskutować nt. utrwalonych społecznie ról mężczyzn i kobiet, które niekoniecznie muszą dogamtycznie wyrażać biblijne podejście do naszych powołań. Ale nawet wtedy nie mówimy o "płci społecznej", ale "społecznych oczekiwaniach" lub "stereotypach".

5. Czy z powodu tego, że ktoś uzna za "rodzinę" związek dwóch mężczyzn lub związek trzech kobiet lub związek mężczyzny i czterech kobiet - my jako chrześcijanie w imię "możliwości maksymalnego wyboru i pluralizmu kulturowego" powinniśmy poddawać się tym roszczeniom współczesnych radykalistów? Odpowiedź brzmi: nie, czego przykłady mamy w Piśmie Świętym. Naszym celem nie powinno być stwarzanie możliwości "maksymalnie świadomego wyboru". Nikt w to nie wierzy. Nawet "genderyści", którzy starają się zmarginalizować chrześcijański światopogląd, a nie promować go jako jedną z dostępnych opcji. Trudno w gender studies odnaleźć promocję np. islamskiej wizji roli kobiety w małżeństwie, jako jednej z wielu innych i stojącą na równi pod względem aksjologicznym z rolą kobiety w postulatach feministek. Twierdzenie o neutralności kultur i promocji pluralizmu to mit. Nikt nie wierzy w stwierdzenie: "My jedynie chcemy na równi postawić wszystkie kultury, wszyskie idee, wszystkie krzyżówki seksualne. Niech wolni ludzie sobie wybiorą. Po co utrwalać przestarzałą wizję kobiecości lub męskości, skoro każdy powinien mieć prawo wyboru". 

Jako chrześcijanie możemy zadać pytania: Dlaczego możliwość wyboru np. poligamii miałaby być lepsza od jej zakazu? Dlaczego moja krytyka roli kobiety w islamie lub związków lesbijskich miałaby być gorsza od ich promocji w naszej kulturze? 

Nikt tak naprawdę nie wierzy w równą pozycję wszystkich światopoglądów. To naiwność i pewna niedojrzałość. Jeśli bowiem mówiłbym, że małżeństwem może być być dwóch lub trzech panów, to konkurowałbym w ten sposób w chrześcijańskim spojrzeniem (oraz wielu innych religii), że małżeństwo tworzą osoby odmiennej płci

Każda z powyższych wizji małżeństwa chce zostać uznana za poprawną - wypierając spojrzenie drugiej strony. Nie łudźmy się więc, że chodzi o stwarzanie możliwości i świadomy, samodzielny wybór. Chodzi o kulturową dominację i to, czyja narzucona etyka powinna być obowiązująca. Etyka Boga, czy Jego oponentów? 

sobota, 11 stycznia 2014

"Nie czcij wizerunków Stwórcy, ani Jego stworzenia" (Wj 20.4-6) - kazanie w mp3

Dziś w ramach Słowa na Niedzielę TUTAJ można odsłuchać kazania nt. Drugiego Przykazania Dekalogu: "Nie czcij wizerunków Stwórcy, ani Jego stworzenia" (Wj 20.4-6).

piątek, 10 stycznia 2014

Owczy pęd, czy zawiść, czyli o kolejnym finale WOŚP


"Owczy pęd"

Działalność Jurka Owsiaka i Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy budzi w naszym kraju zazwyczaj dwojakie, skrajne reakcje: bezkrytyczną euforię lub radykalny sprzeciw. Pierwszą grupę reprezentuje w zasadzie duża część biorących udział w finałach, drugą zaś głównie gorliwi przedstawiciele środowisk prawicowych oraz Kościoła Rzymskokatolickiego. 

Jak zazwyczaj w takich sytuacjach powinniśmy zachować zdrowy, biblijny balans. Chrześcijaństwo nie jest bowiem religią ekstremów, zaś Biblia zachęca nas do rozwagi. Nie chodzi oczywiście o bezstronność, która najczęściej oznacza postawę: Skoro ja nie mam poglądów i nie obchodzi mnie to, to ty również zamilknij. G.K. Chesterton powiedział: "Bezstronność jest wyniosłą nazwą obojętności, która z kolei stanowi elegenckie określenie ignorancji". Nie, nie powinniśmy być (jak sami mówimy) "ponad" podziałami, gdyż często wiąże się z tym pogarda dla obojga stron dialogu lub konfliktu. Jeśli bowiem nie zamierzamy się wypowiadać, dlaczego jednak informujemy o tym cały świat? 

No dobrze. Przejdźmy do rzeczy. Gdybyśmy mogli coś zarzucić zwolennikom orkiestrowej zbiórki (co obecnie nie jest zbyt rozsądnym wizerunkowo posunięciem), to swego rodzaju „owczy pęd”, który nie pozwala na chwilę zastanowienia i refleksję. 

Jeśli jesteś osobą, która wspiera działalność WOŚP, pozwól, że zadam ci przy tej okazji kilka pytań:
- jeśli masz pragnienie niesienia pomocy bliźniemu czy rozeznałeś się w potrzebach tych, którzy są blisko ciebie, a cierpią głód, choroby, niedostatek?
- czy jest to akurat ta akcja, którą spośród wielu innych świadomie uznałeś za najodpowiedniejszą dla twoich pieniędzy?
- jakimi motywacjami się kierujesz: ubogiej wdowy czy bogacza z ewangelicznej historii? Może jeszcze innymi? 
- czy zainteresowałeś się jaki procent z ofiarowanych przeze ciebie pieniędzy (jakimkolwiek instytucjom charytatywnym) wędruje na deklarowany cel akcji, ile zaś na koszta administracyjne, reklamowe, obsługę itp.? Czy ma to dla ciebie znaczenie?
- czy ufasz osobom, organizacji, której powierzasz swoje pieniądze? 

- na ile istotny dla ciebie jest światopogląd promowany przez organizacje, które wspierasz? (Caritas, WOŚP, Jedzenie zamiast bomb,  itp.). Czy utożsamiasz się nim?

Osobiście nie mam nic przeciwko wspieraniu charytatywnych działań WOŚP. Pod wieloma względami można okazać wielką wdzięczność za jej działalność. Osobiście znam osoby, które dzięki sprzętom kupionym podczas styczniowych akcji odzyskały zdrowie. Biorąc te wszystkie czynniki pod uwagę, powinniśmy pamiętać, że Biblia zachęca nas do tego, aby nasza ofiarność była połączona z rozwagą. 


Dwa rodzaje dawania

Istnieją dwa sposoby w jaki możemy coś ofiarować i pomagać: 
Po pierwsze: jako wyraz uniżenia, gdy bardziej niż na rozgłosie i odwzajemnianiu zależy nam na służbie wobec bliźniego. Ten rodzaj obdarowania mamy w opisie ubogiej wdowy lub mędrców, którzy przywieźli Chrystusowi kosztowne dary w geście uniżenia, a nie budowania własnego wizerunku.
Po drugie: jako wyraz naszego autorytetu nad obdarowanym. Wówczas lubimy mieć względem obdarowanych pewne oczekiwania i żądania, bądź też staramy się podkreślać dzięki komu inni mają ciepły posiłek, odzież, meble i respirator.

Bezpłatna publikacja o buddyzmie

Na 20 stycznia (poniedziałek) planuję wysyłkę kolejnej bezpłatnej publikacji w PDF. Tym razem z dziedziny apologetyki i religii. Jej tytuł brzmi: "Buddyzm i jego sprzeczności".

Mam nadzieję, że będzie to pomocna rzecz w zrozumieniu podstaw buddyzmu i jego ideowych problemów. Można ją zamawiać pisząc maila na adres: bartosik7@gmail.com   

Osoby, które zamawiały wcześniejsze publikacje nie muszą pisać ponownie. 

czwartek, 9 stycznia 2014

20 najpopularniejszych wpisów bloga w 2013 roku

Nowy rok to czas podsumowań. Nie inaczej jest z niniejszym blogiem. Poniżej publikuję linki do dwudziestu najpopularniejszych wpisów w minionym roku (pod względem liczby odwiedzin). Można nadrobić zaległości  :) 

1. List otwarty do red. Tomasza Terlikowskiego oraz tygodnika “Do Rzeczy” (31.08)

2. O odejściu z zakonu o. Jacka Krzysztofowicza  (15.01.)

3. Prosta droga zespołu Kult cz.1. (14.05.)










środa, 8 stycznia 2014

Kolędujący ksiądz u pastora

Jak tylko możemy, chętnie przyjmujemy księdza chodzącego po kolędzie. 

W jednym roku dzień wcześniej zapukał ministrant pytając, czy następnego dnia może nas odwiedzić proboszcz po kolędzie. Z wielką chęcią się zgodziłem prosząc, by jednak uprzedził proboszcza, że tu jest dom pastora i rodziny protestanckiej. Następnego dnia skoro miało dojść do spotkania dwóch duchownych, założyłem koszulę z koloratką  :-) 

Rozległ się dzwonek. Otworzyłem drzwi. W progu stał ksiądz proboszcz z zszokowaną i zdziwioną twarzą, jakby zobaczył ducha lub zastanawiał się, czy jest na właściwej planecie

- Szczęść Boże! - powiedziałem - Widzę, że ksiądz jest zdziwiony. Pewnie ministrant nie uprzedził, że odwiedza ksiądz dom protestantów i pastora... 
- Nie uprzedził... - powiedział cicho duchowny
- Nie szkodzi. Jeśli to dla księdza nie problem, to serdecznie zapraszam.

Rozmawialiśmy przez ok. 20 min. nt. ewangelii, Bożego Słowa, naszych kościołów i codziennych wyzwań. Na koniec zaproponowałem modlitwę i pomodliłem się o księdza parafię oraz wierność Słowu. Zakończyliśmy wspólnie śpiewem kolędy i Modlitwą Pańską. Proboszcz zapytał czy może dać obrazki dzieciom ze żłóbkiem i Świętą Rodziną. Zgodziłem się. Odwzajemniłem się jedną z naszych książek. Było bardzo miło. Nasze dzieci po wizycie zadawały dużo pytań o różnice kościelne i dziwiły się, że ksiądz nie może mieć żony oraz dzieci. 

PS. Jeden z członków naszego Kościoła (z Poznania) dał zaś kolędującemu księdzu książkę "Głowa Rodziny" Douglasa Wilsona. Nie wiem jednak, czy nie miał innej, czy po prostu była to świadoma forma zachęty  :-) 

wtorek, 7 stycznia 2014

O Chrześcijańskim Ruchu Społecznym posła Johna Godsona

Poseł John Godson na swoim facebookowym profilu poinformował o powstaniu fundacji o nazwie Chrześcijański Ruch Społeczny (ChRS), której jest Prezesem. W jej ramach od lutego 2014 otwarta zostanie Szkoła Polityczno-Społeczna Johna Godsona. Na stronie "Chrześcijańskiego Ruchu Społecznego" czytamy:

"Pragnę poinformować, że w ramach nowopowstałej Fundacji o nazwie Chrześcijański Ruch Społeczny (ChRS), której jestem Prezesem, już od lutego 2014 otwarta zostanie Szkoła Polityczno-Społeczna Johna Godsona. Szkoła przeznaczona jest dla osób, które zgadzają się z chrześcijańskimi zasadami moralno/etycznymi, rozumieją fakt, że polityka jest sposobem na służenie innym i czują powołanie do działalności politycznej. Ma za zadanie merytoryczne przygotowanie uczestników, do kandydowania w nadchodzących w tym roku wyborach samorządowych, jak również do zaangażowania się w politykę w jakikolwiek inny sposób. 

Wykłady rozpoczynają się już w lutym 2014. Szkoła trwać będzie 6 miesięcy (1 wykład w miesiącu w sobotę), w Łodzi. Jeśli ktoś z Państwa czuje, że chciałby w sposób aktywny mieć wpływ na to w jakim kierunku idzie nasz kraj i coś zmienić na lepsze, ale nie wiecie jak to zrobić, jesteśmy aby Wam pomóc, a Szkoła jest właśnie dla Was".

Cieszy mnie coraz szersze wśród chrześcijan zrozumienie konieczności bycia światłem nie tylko w budynku kościelnym, ale także w sferze publicznej. Bardzo dobrze, że takie inicjatywy mają miejsce i przewodzą im ewangelicznie wierzący chrześcijanie. Osobiście chętnie wspieram wszelkiego rodzaju inicjatywy, których celem jest nanoszenie biblijnego światopoglądu na edukację, politykę, gospodarkę w postaci wymiernych działań. 

Przyznam jednak, że w przypadku Chrześcijańskiego Ruchu Społecznego trudno o jednoznaczną ocenę "chrześcijańskości" jego zasad i przekonań. Bynajmniej nie chcę przez to powiedzieć, że jest to jedynie platforma rozentuzjazmowanych braci w Panu, którzy razem coś chcą robić dla Polski. Jednak jeśli głównymi kryteriami bycia chrześcijańską platformą zaangażowania społecznego byłby nawrócony prezes, nawróceni członkowie zarządu, nawróceni zwolennicy i odniesienie do chrześcijaństwa w nazwie, to zdecydowanie jest to za mało, by mówić o "chrześcijańskim" ruchu. Alleluja i do przodu! nie wystarczy.

Jak dotąd wyrazistym przekonaniem Johna Godsona, które publicznie wyrażał w kontekście dotychczasowych głosowań był sprzeciw wobec prawnego sankcjonowania związków partnerskich (i homo-małżeństw), z czym w zupełności się zgadzam, o czym pisałem tutaj

Hasło "Polityka to sposób służenia innym" jest dobre, nośne, jednak bez zdefinowania formy i treści owej "służby" w zasadzie mogłoby posłużyć jako hasło wyborcze każdej partii politycznej w naszym kraju. Czym więc są owe deklarowane wartości etyczno-moralne? Przykładowo, jakie jest stanowisko ChRS w sprawie aborcji? Czy jest jakiekolwiek? Przypomnę, że w październiku 2012 r. Solidarna Polska chciała wprowadzić w życie ustawę, która zakazywałaby przerywania ciąży w przypadkach, gdy istnieje duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu lub nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu płodu. John Godson podczas drugiego głosowania nad tym projektem wstrzymał się od głosu. Od tego czasu nie słyszałem, by uznał to stanowisko za poważny błąd.

Podaję to jako przykład, którego celem nie jest zniechęcanie do wspierania nowej inicjatywy posła, którego cenię. Wręcz przeciwnie: wyrażam raczej pragnienie lepszego poznania stanowiska Fundacji i jej prezesa w kluczowych kwestiach, o których wypowiada się Biblia i które powinny być kluczowe dla zdefiniowania "chrześcijańskości" niniejszego projektu. 

Przykładowo: jaka, zdaniem posła Johna Godsona i ChRS, jest rola państwa i rządzących? Jakie kompetencje powierzył Pan Bóg władzy państwowej, jakie Kościołowi, a jakie rodzinie?  
Jakie jest stanowisko ruchu w kwestiach:
- aborcji,
- związków partnerskich i homo-małżeństw,
- kary śmierci,
- eutanazji,
- socjalizmu (świadczeń socjalnych, tzw. solidarności społecznej itp.)
- wolnego rynku (wysokości podatków, regulacji państwowych)
- szkolnictwa (publicznego, prywatnego, domowego) - jego treści, finansowania i wolności edukacyjnej,
- praw dziecka, praw rodziców, kompetencji państwa w zakresie ingerencji w życie rodzinne,
- Unii Europejskiej,
- etycznej interpretacji najnowszej historii Polski (komunizm, socjalizm, agenturalna przeszłość, rozliczenie winnych zbrodni stanu wojennego i komunistycznego systemu itp.).

Bez programu ideowego trudno bowiem mówić o świadomym wsparciu projektu oraz "chrześcijańskości" danej wspólnoty, fundacji, partii - jedynie w oparciu o nazwę i wiarę w Boga jej liderów. Dlatego z zaciekawieniem będę czekał na stanowisko ruchu w powyższych kwestiach i konkretne postulaty. 

Póki co, w niniejszym temacie, odsyłam (prócz Biblii) do następujących autorów (artykułów, książek, wykładów): Jan Kalwin, Abraham Kuyper, J.R. Rushdoony, Gary North, Greg Bahnsen, Douglas Wilson. To lektura obowiązkowa dla wszystkich chrześcijan, którzy chcą angażować się w politykę i życie społeczne. 

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Lekcje od Mędrców ze Wschodu

1. Mędrcy ze Wschodu uwierzyli w Jezusa zanim go zobaczyli. Byli przygotowali na to kto się narodzi. Polegali na Bożych obietnicach dotyczących dziecka urodzonego w Betlejem. Nie czekali na to, aż dziecię samo się przedstawi. Polegali na Pismach. Nie widzieli cudów, znaków, nie słyszeli wyznania ust. Mieli obietnice Boże i to im wystarczyło. Ich postawa to przykład ewanelicznej wiary i wielka zachęta dla nas. Powinniśmy chodzić w wierze, nie w widzeniu. To dotyczy np. kwestii wychowania naszych dzieci, Bożych wypowiedzi na ich temat, naszego zaufania wobec Boga w obliczu przeciwności, czy chwalebnej przyszłości ewangelii, która dociera i stopniowo podbija swą mocą narody. 

2. Celem wizyty Mędrów było oddanie hołdu narodzonemu Królowi. I rzeczywiście – gdy już znaleźli Jezusa z Marią i Józefem oddali Jemupokłon. Wierzyli, że ma to znaczenie i nie jest gest, który powinni wykonać po osiągnięciu przez Jezusa odpowiedniego wieku, gdy w pełni zrozumie jego wymowę. Niemowlęcy wiek Jezusa nie był dla nich problematyczny, by oddać Jemu hołd. Uznali, że komunikaty, gesty wykonane nawet wobec małego dziecka mają znaczenie.

3. Mędrcy "upadłszy, oddali mu pokłon" (Mt 2.11). Postawą ciała oznajmili kim jest nowonarodzone dziecię. Ich respekt i szacunek wyrażał się nie tylko w myślach i słowach, ale i w gestach. Nie byli teoretykami, lecz "czcicielami" Króla adorując Go postawą ciała.Oznacza to, że nasze czyny, nie tylko słowa, wskazują na to, kim jest Chrystus w naszym codziennym życiu. Pomyślmy również o nabożeństwie. Przykładowo w naszym kościele nie tylko siedzimy i słuchamy, ale także klękamy wyznając grzechy, stoimy śpiewając, siedzimy spożywając Chleb i Wino podczas Komunii, wznosimy ręce podczas Gloria Patri i Ojcze Nasz, podchodzimy składając ofiary Bogu itp. Każda z tych postaw, gestów – ma swoje znaczenie. Pismo wzywa nas do składania ciał (nie tylko serc i umysłów) jako żywych ofiar - miłych Bogu (Rzym 12:1). Nasze ciało nie jest jedynie transportem dla głowy, ale naczyniem, poprzez które czcimy Chrystusa, również w kontekście niedzielnego nabożeństwa.

4. Wyrazem czci i hołdu Mędrców był nie tylko pokłon, ale także i dary. Można powiedzieć, że zachowanie Mędrców koresponduje ze słowami Psalmu 72:10-11.15: Królowie Tarszysz i wysp niech przynoszą dary; Królowie Saby i Seby niech złożą daninę! Niech mu oddają pokłon wszyscy królowie, Niech mu służą wszystkie narody! (...) Niech więc żyje i niechaj mu składają złoto z Saby, Niech zawsze modlą się za niego! Niech każdego dnia mu błogosławią!

Mędrcy, w których dostrzega się królów, przynoszą Największemu Królowi skarby. Psalm 72 został napisany przez Salomona i Pismo Św. informuje nas, że to do niego przyszła Królowa Saby z obfitymi darami. Bynajmniej nie dlatego, że czegoś królowi brakowało, lecz dlatego, że dar przez nią złożony był wyrazem hołdu i uznania dla mądrości i chwały Salomona. Salomon jest tu typem Chrystusa, do którego również przybywają królowie obcych ziem z hołdem i darami. Ich postawa to przykład dla nas, byśmy nie przychodzili do Większego Salomona - Chrystusa podczas nabożeństwa z pustymi rękoma oraz abyśmy chętnie dzielili się z bliźnimi tym co (dzięki Bożej łasce) posiadamy.

5. Co Mędrcy złożyli Jezusowi w darze? Złoto, kadzidło i mirrę. Każdy z tych darów miał swoje symboliczne znaczenie. Jak zauwazył G.K. Chesterton "zapewne wedle dzisiejszych norm te dary zostałyby uznane za przemyt z zagranicy (...) i żaden nowoczesny człowiek nie spojrzałby na nie przychylnie ponieważ nie za bardzo pasują do świątecznej atmosfery". Złoto to symbol boskiego królowania oraz wiary. Kadzidło – symbol uwielbienia oraz modlitwy. Mirra (pachnidło), którą namaszczało się ciało zmarłych - była zapowiedzią Golgoty, cierpienia oraz symbolem goryczy. Trzy dary dla Dzieciątka w Betlejem symbolizują trzy dane Mu przepowiednie i obietnice: królewską koronę, boski nimb i człowieczą śmierć.

Dary złożone przez magów były materiałami używanymi także w Świątyni w Jeruzalemie. Złoto pokrywało ściany świątynne, ze złota były zrobione także cheruby. Wewnątrz świątyni spalane było wonne kadzidło jako miła Bogu woń, zaś mirra była częścią świętego oleju służącego do wyświęcania kapłanów.

To wszystko wskazywało na Jezusa jako na króla, który miał zasiąść w Świątyni w Jeruzalemie. Wg Pisma najwyższy akt panowania ma miejsce wtedy, gdy Król oddaje swoje życie za ludzi. Pełnia Chrystusa jako Króla objawia się gdy staje On między Wężem, a Oblubienicą, po to aby Swoją Oblubienicę ocalić od śmierci. Jezus nigdy nie był bardziej wyniesiony jako Król niż w sytuacji gdy wisiał na krzyżu umierając ze Swój Lud.

6. Historia mędrców poucza nas, że wobec cudu Narodzenia Pańskiego nie można przejść obojętnie. Mędrcy przybywający ze wschodu symbolizują pogańskie narody, które zmierzają do Chrystusa oddać mu serca i pokłon. My jesteśmy częścią owych narodów. Jako chrześcijanie przychodzimy do Chrystusa każdego dnia oraz (jako kościół) każdej niedzieli w Dzień Pański. Podobnie jak Mędrcy – nie przychodzimy z pustymi rękoma. Przychodzimy ofiarując nasze dary: Złoto – którymi są nasze ofiary, Kadzidło - którym są nasze modlitwy opisane w Apokalipsie Jana jako miłe wonności, Mirrę – którymi są nasze bolączki, gorycz i cierpienia.

Nie przychodzimy tylko po to, by brać, ale po to by radośnie odpowiadać, obcować z Chrystusem - biorąc udział w miłosnym dialogu, w spotkaniu Oblubienicy z Oblubieńcem-Królem.

7. Skąd mędrcy wiedzieli w którą stronę mają podążać? Powiedział im to Bóg poprzez gwiazdę (Ew. Mateusza 2:1-2). W Starym Testamencie sam Chrystus jest nazywany Gwiazdą Jakuba. Symbol gwiazdy nie był wzięty znikąd, lecz miał swoje korzenie w Starym Testamencie (np. Księga Liczb 24:17).

Bądźmy światłością, jak owa Gwiazda. Wskazujmy bliźnim drogę do Jezusa. Wielu z nich dobrze wie, że ktoś taki urodził się gdzieś tam w dalekim Betlejem ponad dwa tysiące lat temu. Jednak nie wiedzą w jaki sposób osobiście do Niego trafić. Zaprowadźmy ich tam, do Jego stóp - by pełni zachwytu i wdzięczności ofiarowali Jemu swoje życie.

sobota, 4 stycznia 2014

Wolność od genderyzmu, transseksualizmu, pornografii

Na antenie radiowej "Jedynki" poseł Anna Grodzka stwierdził(a): "Określenie płci na podstawie genitaliów to absolutna patologia". Te słowa wypowiedziała osoba, która postanowiła wyglądąć jak kobieta. Najwidoczniej więc Anna Grodzka (Krzysztof Bęgowski) wbrew powyższym słowom wierzy, że istnieją cechy charakterystyczne dla kobiet, odróżniające je pod względem wyglądu od mężczyzn, takie jak malowanie szminką ust, noszenie biustonoszy, sukienek, naszyjników, depilacja brwi, lakierowanie paznokci. Czyniąc bowiem te rzeczy utrwala niezdrowe, mało genderowe przekonanie, że są to cechy... kobiece. To strasznie ograniczone spojrzenie na tożsamość płciową. Gdzie to burzenie steretypów zaściankowej kultury?

Jeśli jednak Anna Grodzka sądzi, że to nie genitalia określają płeć, to w zasadzie wszelkie roszczenia genderowych środowisk (w tym palikotowego Twojego Ruchu) domagających się legalizacji związków homoseksualnych są zupełnie nie na miejscu! Wystarczy bowiem im wyjaśnić, używając genderowych pojęć, że takie związki już legalne! Weźmy na przykład sytuację ślubu KOBIETY mającej kobiece imię (cóż za niezdrowa segregacja) i kobiecą budowę ciała z KOBIETĄ o męskim imieniu i męskiej budowie ciała. Jedna z kobiet nazywa się Anna Nowak, a druga Jan Nowacki. Jedna ma kobiece narządy, druga męskie (cóż za niezdrowe, seksistowskie rozróżnienia). Stereotypowe, zaściankowe, urzędowe definicje zaklasfykują ich jako kobietę i mężczyznę. Jednak ci bardziej "oświeceni" będą dobrze wiedzieli, że był to ślub osób tej samej ("społecznej") płci.

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu takie osoby trafiałyby do specjalistycznych zakładów wraz z osobami, które twierdzą, że są Napoleonem, Królową Boną i że wg nich nie decyduje o tym fizyczne podobieństwo (którego brak), ale głębokie przekonanie o tym, że odnajdują w sobie "cechy", tożsamość Napoleona lub królowej. 

Obecnie jednak mężczyzna, który twierdzi, że jest kobietą i że patologią jest określanie płci na podstawie genitaliów jest posłem w Sejmie, a ideologia, którą promuje pod płaszczykiem nauki jest legitymizowana przez polskie (i europejskie) uczelnie oraz Ministerstwo Edukacji Narodowej. Obudźmy się. Nie mamy do czynienia z niegroźnymi "wariatami", ale z poważnym duchowym nieuporządkowaniem, które w ostatnim czasie przechodzi do zdecydowanej ofensywy. 

Nasza, chrześcijan odpowiedź powinna przebiegać dwutorowo. Po pierwsze: nie powinniśmy zgadzać się na podnoszenie zdeptanego (przez Chrystusa) łba Węża w polskich szkołach, edukacji, polityce, kulturze - przeciwstawiając się temu poprzez legalne i dostępne środki (promocję dobrych wartości, konferencje, seminaria, publikacje, petycje, apele, marsze i w końcu wyborczy głos). Po drugie: musimy pamiętać, że ewangelia ma moc burzenia warowni i wszelkiego duchowego nieuporządkowania w sercu oraz umyśle człowieka. Dlatego musimy ją głosić, ale nie w odizolowaniu od realnych problemów i kontekstów w naszym kraju. Nie głosimy Chrystusa, który rozwiązuje "jedynie" problem grzechu i śmierci. Głosimy Chrystusa, który rozwiązuje także problem naszego codziennego życia, zniewoleń, genderyzmu, transseksualizmu, pornografii. Mając (przez wiarę w Jezusa) serca oczyszczone Jego krwią uczmy się i głośmy, co to znaczy być w pełni wolnym, dojrzałym mężczyzną i w pełni wolną, dojrzałą kobietą. 

"Boże Narodzenie zmienia świat (Mt 2,1-3)" - kazanie w mp3

Dziś w ramach Słowa na Niedzielę TUTAJ można odsłuchać kazania z naszego nabożeństwa pt. "Boże Narodzenie zmienia świat (Mt 2,1-3)".

Przyjście Jezusa na świat oznacza, że nie da się być apolitycznym. Dobrze rozumiał to Herod, który na wieść o narodzonym Chrystusie "zatrwożył się, a z nim cała Jerozolima" (Mt 2.3). Dlaczego jednak Herod się zatrwożył? Z powodu przyjścia na świat lidera pokojowej religii? Odpowiedź w kazaniu. 

piątek, 3 stycznia 2014

Jak stare było wino w Kanie?

Jeśli interpetację Biblii podporządkujemy metodom datowania autorstwa ewolucjonistów, to wyjdzie nam, że Ziemia ma miliardy lat; że dopiero co stworzony Adam żył od kilkadziesięciu lat, a wino w Kanie Galilejskiej, które pojawiło się kilka sekund wcześniej jest bardzo stare.  

Tymczasem Bóg stwarza nowe rzeczy, tak iż wyglądają i smakują jak stare. Wino w Kanie smakowało jak stare i w ten sposób ocenili je weselni goście. Było to jednak stare... młode wino. Drzewa w Ogrodzie Eden wyglądały jak kilkusetletnie. Tymczasem miały... jeden dzień. Były to stare... młode drzewa. Powinniśmy o tych rzeczach pamiętać, zanim zgodzimy się, że ewolucjoniści stosując narzędzia datowania mają rację, że niemożliwym jest iż dorosły, wyrośnięty mężczyzna mógł mieć... jeden dzień życia, Ziemia istnieje od miliardów lat, a znakomite stare wino mogło dopiero co się pojawić. 

czwartek, 2 stycznia 2014

Weszliśmy w 2014 rozdział pięknej opowieści

Czytaliście lub oglądaliście "Hobbita"? 

Pamiętacie krasnoludów, Bilba oraz Gandalfa, którzy w ucieczce przed wilkami i orkami wspięli się na gałęzie drzew? W obliczu rozprzestrzeniającego się ognia, będąc otoczeni hordami wrogów byli przekonani o zbliżającym się końcu ich życia i całej przygody. Dlaczego? Bo nie znali następnych wydarzeń tej historii! 

A w dalszej części pan Tolkien posłał im Orły na ratunek. Krasnoludy sądziły, że ich śmierć jest bliska, ale musimy pamiętać, że myślały tak, gdy byli w szóstym rozdziale. JRR Tolkien wiedział, że rozdziałów będzie dziewiętnaście, dlatego spoglądał na przeciwieństwa bohaterów z szóstego rozdziału z o wiele szerszej perspektywy. Dobrze wiedział, że nie oznaczały końca. Z perspektywy całej historii były krokiem, etapem do osiągnięcia celu, jakim był powrót krasnoludów do domu, zabicie smoka i odzyskanie złota. 

Tak samo jest z nami. Pojawiamy się na krótko w kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu rozdziałach niezwykłej opowieści Autora Historii. Każdy z nas przeżywa trudności, wyzwania, cierpienia, które z naszej perspektywy niekiedy jawią się jako kres naszych planów i odbierają jakąkolwiek nadzieję. G.K. Chesterton powiedział, że książka bez złego charakteru jest złą książką. Jesteśmy jak krasnoludy trzymający się gałęzi i spoglądający na sytuację, w której nie widać drogi wyjścia. Nie byli jednak bezczynni, a ratunek przyszedł w nieoczekiwanym momencie. Każda dobra opowieść zawiera w sobie trudy, przeciwności, bitwy oraz... happy end. Taka jest bowiem Boża opowieść. 

Weszliśmy w 2014 rozdział pięknej opowieści. Nie wiemy ile ich zostało do końca. Jednak możemy wiedzieć, że obecne przeciwności są jedynie częścią historii z happy endem. Boże Słowo poucza nas: "A wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia jego są powołani" (List do Rzymian 8:28). Uczmy się spoglądać na teraźniejsze przeciwnościami oczami wiary i Bożych zapewnień. 


Autor Historii powołał nas do wędrówki, która niekiedy niesie ze sobą ogień, rany, łzy, obecność orków. Jednak nie traćmy nadziei. Nie upadajmy. Jak zauważył Chesterton: "Każda opowieść naprawdę zaczyna się od stworzenia i kończy sądem ostatecznym". Nie porzucajmy wiary Bogu. On przygotował szczęśliwe dla wszystkich, którzy stoją po stronie dobrego i  zwycięskiego bohatera - Jezusa Chrystusa. Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś, zaprzyjaźnij się z Nim.