sobota, 30 stycznia 2010

Po co protestantowi katechizm? Przecież ma Biblię!

Jakiś czas temu popełniłem artykuł "Po co protestantowi katechizm?" Oto jego fragment:

Współczesny kościół bez wątpienia istnieje w czasach anty-wyznaniowości, opozycji wobec jakiejkolwiek określoności. Zewsząd możemy usłyszeć, że „lepiej być otwartym”, „ustawicznie niepewnym”, „tolerancyjnym” (czyt. pozbawionym jednoznacznych przekonań), zamiast zdecydowanie się opowiadać za którąś ze światopoglądowych, religijnych opcji.

Kościół również nie jest wolny od tego typu stwierdzeń: „wyznania wiary wprowadzają do kościoła formalizm”, „gaszą Ducha”, „dzielą i tak mocno już podzielonych chrześcijan” itp. Ważniejsze stają się świadectwa osobistego spotkania z Bogiem niż wiara w historyczne, obiektywne fakty oraz jedność treści wiary z historycznym kościołem.

Tymczasem denominacje i zbory sprzeciwiające się wszelkim wyznaniom wiary narażone są na doktrynalny misz-masz oraz teologiczne błędy. Wyznania wiary powinny być współcześnie wyrażanym głośnym, słyszalnym i stanowczym głosem kościoła w kontekście współczesnych herezji: relatywizmu, feminizmu, socjalizmu, aborcji, pornografii, liberalnej teologii, ewolucjonizmu itp.

Kościół powinien posiadać i formułować wyznania wiary w obliczu zagrożeń i ekspansji sekt oraz dziwacznych nauk wdzierających się również do jego szeregów. Powinien umieć oddzielić prawdę od fałszu i jak to tylko możliwe wyraźnie ją artykułować. Stwierdzenie „Wierzę w samą tylko Biblię, a nie wyznania wiary” jest pustosłowiem wynikającym bardzo często z duchowej pychy tych, którzy chcą stać „ponad” wszelkimi sformułowaniami poszczególnych denominacji. W rzeczywistości nic ono nie mówi tak długo jak nie usłyszymy co zdaniem autora tych słów Biblia rzeczywiście komunikuje. Zwrot „wierzę w Biblię” usłyszeć można zarówno z ust Mormonów, Świadków Jehowy, Rodziny Miłości czy Kościoła Zjednoczeniowego. Czy rzeczywiście wyznawcy tych ugrupowań wierzą w jej treść? Bynajmniej! Jak możemy się o tym przekonać? Słuchając (lub czytając) czego ich zdaniem Biblia naucza – a więc zapoznając się z (spisanym lub wypowiedzianym) wyznaniem wiary.

Walka o wiarę („przekazaną raz na zawsze świętym” – Judy 3 ) polega m.in. na dokumentowaniu, publicznym wyrażaniu jej treści będącej świadectwem dla kościoła, świata oraz przyszłych pokoleń.

A tutaj CAŁOŚĆ artykułu.

piątek, 29 stycznia 2010

Mam nadzieję, że jesteś sceptykiem

"Umiłowani, nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków wyszło na ten świat". - 1 Jana 4:1

Bycie chrześcijaninem nie polega na jakimś mglistym, ezoterycznym odczuciu, do którego każdy może sobie rościć prawo. Chrystus nie staje się nam bliski poprzez osmozę, przenikanie lub łagodną ciszę. Duchowe życie posiada swoją treść.

Kluczowe więc jest nie tyle samo odczuwanie lub nawet posiadanie wiary. Kluczowa dla chrześcijaństwa jest treść owej wiary. Apostoł Jan przestrzega przed wiarą w treści, które są nieprawdziwe.

Doktryną, którą wymienia, a którą powinniśmy wyznawać w biblijny sposób jest sceptycyzm. Oczywiście modny obecnie filozoficzny sceptycyzm to programowe zwątpienie nieomal we wszystko. Włącznie z tym co powiedział Bóg. Oczywiście prócz treści, które sceptyk sam wygłasza. Takim sceptykiem był Szatan w Ogrodzie Eden, który dał do zrozumienia Ewie: Nie możesz być pewna tego co Bóg naprawdę powiedział i że to właśnie miał na myśli.

Chrześcijańskie zaprzeczenie powinno jednak dotyczyć podejrzanych nauk, które nie mają swojego oparcia w Bożym Słowie. Istnieje więc pewien rodzaj biblijnego sceptycyzmu. Polega on na tym, że chrześcijanin nie powinien reagować entuzjastycznie wobec wszystkiego co opakowane jest napisem "Jezus", "Biblia", "Bóg", "wiara" itp. Nie powinien być naiwny.

Jeśli więc mówimy o biblijnym rodzaju sceptycyzmu to właśnie powinniśmy mówić w ten sposób: chrześcijanin nie wierzy we wszystko co nosi znamiona religijności. Wyznanie wiary powinno zawierać w sobie również niewiarę.

Czasami nam, chrześcijanom brakuje odwagi by jasno powiedzieć: Nie wierzę. Wolimy afirmować niż protestować. Dlatego mamy tak mało protestantów w naszym kraju ;-) Jednak jako uczniowie Chrystusa powinniśmy nie tylko proklamować, ale i sprzeciwiać się apatii, postawie braku nadziei, kłamstwu, nieuczciwości, fideizmowi, relatywizmowi itp.

W świecie w którym istnieje zło, grzech, fałszywe nauki - ten rodzaj niewiary jest konieczny. Zatem różnica między chrześcijaninem, a niechrześcijaninem nie polega na tym, że jeden wierzy, a drugi nie wierzy. Oboje w coś wierzą i oboje w coś nie wierzą. Różnica polega na wyznawanej bądź odrzucanej treści.

środa, 27 stycznia 2010

Debata: ewolucjonizm versus kreacjonizm w Gdańsku

Otrzymałem zaproszenie od Polskiego Towarzystwa Racjonalistów (oddział trójmiasto) skierowane do naszego środowiska kreacjonistów do wzięcia udziału w poniższej debacie. Myślę, że chętnie skorzystamy. Wkrótce dam znać na temat szczegółów. Jestem w trakcie ich omawiania z organizatorami. Zapowiada się ciekawie.




Kogo naśladujesz?

"Umiłowany! Nie naśladuj tego, co złe, ale to, co dobre". - 3 Jana 11

Apostoł Jan mówi Gajusowi aby nie naśladował Diotrefesa (w.9). Zachęca go raczej do naśladowania tego, który złożył dobre świadectwo jak Demetriusz (w.12).

Nie twierdzi: "Nie naśladuj nikogo. Bądź sobą. Masz swój rozum i zobacz co ten podły Diotrefes wyprawia". Mówi raczej aby nie naśladował tego co złe lecz to co dobre.

Naśladownictwo jest nieuniknione w ludzkim życiu. Uczymy się mówić poprzez naśladowanie dźwięków wydawanych przez rodziców, wiele naszych zwyczajów zostało przejętych, zaobserwowanych, nauczonych u/przez innych ludzi.

Zostaliśmy stworzeni do naśladowania. Do bycia jak Bóg. Do naśladowania Chrystusa. Dlatego powinniśmy obserwować i przejmować zwyczaje tych, którzy mogą nam w tym pomóc. Chrystus daje nam się poznać właśnie poprzez innych ludzi.

O tym mówił Ap. Paweł - 1 Kor 11:1 - "Bądźcie naśladowcami moimi, jak i ja jestem naśladowcą Chrystusa". Innymi słowy: "W tym stopniu w jakim ja idę za Jezusem - wy podążajcie za mną".

Nie ma nic rozsądnego ani duchowego w myśleniu: dlaczego mam robić to co robi ktoś inny? Z zasady tego nie robię bo chcę być sobą. Chcę być oryginalny.

W rzeczywistości jest to przejaw pychy i chęci autonomii obcej Bożemu Słowu. Chcąc nie chcąc robimy coś naśladując innych. Począwszy od prostych czynności kuchennych, obsłudze samochodu, a skończywszy na tym jak się modlimy.

Zatem pytanie nie brzmi: czy naśladujesz w swoim życiu jakiś ludzi? Raczej: Kogo naśladujesz? Od kogo i czego chcesz się uczyć?

wtorek, 26 stycznia 2010

Jak działają witaminy?

Komunia (Wieczerza Pańska) nie jest nagrodą za teologiczną poprawność lecz darem łaski dla słabych i wątpiących. Jest niczym posiłek w gronie rodziny: umocnieniem dla głodnych, ale i wspólnotą zasiadających przy stole członków rodziny. Nie rozumiem jak to się dzieje, że martwe ciało zwierzaka na talerzu daje siły witalne oraz zapewnia witaminy spożywającym je. Jednak nie jest to przyczyna dla której mam rezygnować lub wykluczać ze wspólnego posiłku tych członków rodziny, którzy nie są w stanie wyjaśnić mi działania witamin zawartych w jedzeniu leżącym na stole lub tłumaczą je w inny sposób niż ja.

Czy jesteś w stanie w stuprocentowo poprawny sposób wyjaśnić symbolikę oraz skuteczność Wieczerzy Pańskiej? Nie? W takim razie Chrystus zaprasza Cię do wspólnego Stołu!

Oczywiście nie rezygnuj z dociekania, szukania i stawiania pytań w tej kwestii. Pamiętaj jednak, że sakramenty w kościele są:
- łaską, a nie nagrodą (nie zasłużyłeś na nie)
- znakami jedności kościoła, a nie podkreślającymi różnice między chrześcijanami

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Kościół zależny od pomocy państwa?

(5) Umiłowany! Wiernie postępujesz, gdy wyświadczasz usługi braciom, zwłaszcza przychodniom, (6) którzy złożyli świadectwo przed zborem o miłości twojej, i dobrze postąpisz, jeżeli wyprawisz ich w drogę, jak przystoi przed Bogiem. (7) Wyruszyli oni bowiem dla imienia jego, nic nie przyjmując od pogan. (8) My więc powinniśmy takich gościnnie podejmować, aby przyczynić się do rozpowszechnienia prawdy. - 3 List Jana 5-8

Powyższy fragment jest bardzo pouczający jeśli chodzi o filozofię chrześcijańskiej misji oraz działalności kościoła. Ap. Jan mówi, że chrześcijańscy wędrowni misjonarze nic nie przyjmowali od pogan (w.7). Mówi oczywiście o tych, którzy są poza kościołem. Nazywa ich "poganie" ponieważ kościół w przeciwieństwie do tego jest społecznością prawdziwego Izraela, zaś chrześcijanie są prawdziwymi Żydami. Zamiast liczyć na wsparcie od tych, którzy są poza kościołem misjonarze powinni otrzymywać wsparcie od członków kościoła. Dlatego Jan chwali Gajusa za pomoc okazywaną ewangelistom.

To ważne ponieważ kościół nie powinien zabiegać o wsparcie niechrześcijan. Nie powinien oglądać się na pomoc od państwa, ani oczekiwać od niego pomocy.

Świątynia Boża (którą jest kościół) powinna być utrzymywana ze środków jej członków. Powodów jest kilka:

- Ofiarowanie pieniędzy do kościoła jest wyrazem uwielbienia dla Boga. Przynosimy więc ofiary dla Boga, zaś wg Biblii miejscem gdzie powinniśmy je składać jest kościół. Pieniądze dawane kościołowi nie będące wyrazem uwielbienia dla Boga – nie są czymś co Jego zadowala, ani czymś o co przywódcy kościoła powinni zabiegać.

- Finansowe obdarowanie zobowiązuje. Jeśli kościół zabiega o środki od osób niewierzących lub instytucji niechrześcijańskich to jest odpowiedzialny przed niewierzącymi za to na co owe środki spożytkuje. Stawia to kościół w relacji zależności względem np. państwa. To oczywiście nie powinno mieć miejsca.

- Ofiarowanie pieniędzy na misję - przez lokalny kościół (zbór, parafię) lub poszczególnych chrześcijan powoduje, że członkowie kościoła stają się w ten sposób współpracownikami misjonarzy w ich pracy (w.8). Ofiarujący są częścią misyjnego teamu i przyczyniają się do „rozpowszechnienia prawdy”. Nie każdy jest powołany do wyjazdu na misję, bycie pastorem, księdzem itd. Jednak nawet ci spośród chrześcijan, którzy zostali przez Boga powołani do bycia informatykami, hydraulikami itd. - ponoszą trud działalności kościoła w niechrześcijańskich lub wręcz wrogich Chrystusowi społeczeństwach i kulturach. Dlatego powinni wspierać pracowników kościoła poprzez modlitwę, finanse, troskę i zainteresowanie misyjną, duszpasterską działalnością.

Odpowiedzialnym za wspieranie pracowników kościoła: pastorów, misjonarzy, ewangelistów jest kościół. Każdy członek kościoła. Pracownicy na niwie Pańskiej nie mogą być włóczęgami zdanymi na łaskę osób niewierzących. Byłoby to zniesławiające dla imienia, które głoszą.

niedziela, 24 stycznia 2010

Pewnych rzeczy nie dowiesz się od seksuologa

Sądzę, że jednym z wielkich zaniedbań kościoła było (i wciąż jest) brak konkretnego, by nie powiedzieć szczegółowego, nauczania na temat seksu. Odpowiedzią na ten stan rzeczy były dwie skrajne i niebiblijne postawy: wiktoriańska pruderyjność oraz rozwiązłość.

To zaniedbanie wcale nie znaczy to, że sami chrześcijanie niechętnie rozmawiają na temat etyki i zachowań seksualnych lub, że w opieszały sposób szukają odpowiedzi na dręczące ich pytania. Nie. Raczej chętnie słuchają i (gdy mają okazję) dzielą się swoimi poglądami na ten temat, które jednak wskutek milczenia kościołów, nabywają poprzez lektury lub wystąpienia różnej maści seksuologów i "specjalistów od seksu", którzy rzadko kiedy mają zrównoważone (tj. biblijne) podejście do seksu.

Dlatego kościół powinien w jasny i klarowny sposób nauczać co mówi Biblia na ten temat i wskazywać zastosowanie tych zasad w naszej sytuacji.

Przykładowo Jezus nauczał, że kto patrzy na kobietę i pożąda jej - popełnia z nią cudzołóstwo (Mt 5:28). Co to znaczy pożądliwie spoglądać na kobietę? Oznacza to mężczyznę, który wyobraża siebie w seksualnym kontakcie z kobietą. Został seksualnie pobudzony i "bawi się" myślami o seksualnej aktywności z kobietą, która staje się w ten sposób "obiektem" jego grzesznego pożądania. Mówię "grzesznego" ponieważ nie każde pożądanie jest grzeszne, np. mąż powinien seksualnie pożądać własną żonę.

Jezus mówi więc o mentalnym pożądaniu prowadzącym do grzesznego działania. Grzech jednak rodzi się w umyśle, a następnie przenosi się na grzeszne działanie (masturbacja, wyobrażenie innej kobiety podczas stosunku z żoną, zdrada małżeńska...).

Pożądanie nie oznacza natomiast sytuacji, w której mężczyzna najzwyczajniej zauważa, że kobieta jest ładna (a nawet wyraża to poprzez komplement). Grzech wkracza gdy w swoim umyśle zaczyna ją rozbierać.

Mam wrażenie, że od prof. Lwa-Starowicza nie nauczylibyśmy się tych rzeczy :)

sobota, 23 stycznia 2010

Wspólne korzenie, różne gałązki

Jeszcze jedna myśl na temat jedności kościoła.

Zarówno Kościół Katolicki, Prawosławny jak i Protestancki łączy wspólna historia i wspólne korzenie. Każdy z owych nurtów w chrześcijaństwie wskazuje na Klemensa, Orygenesa, Augustyna czy Grzegorza Wielkiego jako na naszych wspólnych ojców w wierze.

Ap. Paweł naucza, że dla chrześcijan w Koryncie ojcami wiary byli starotestamentowi Izraelici, których ciała zasłały pustynię (1 Kor 10,1-5). Wskazanie wspólnych korzeni i ojców wiary nie oznacza akceptacji wszystkiego co robili i w co wierzyli. Oznacza jednak powiązanie z jednym drzewem (Przymierzem), którego gałązki mogą być mniej lub bardziej zdrowe (Rzym 11,13-24). Niektóre zaś powinny być odcinane ze względu na stan drzewa i pozostałych gałązek (Rzym 11,21-22). Świadomość wspólnych korzeni i wspólnej historii powinny chronić poszczególne Kościoły przed mentalnością sekty („prawda przyszła wraz z nami i jest tylko u nas”). Chrystus kocha Kościół Powszechny i oddał zań samego siebie (Dz. Ap. 20:28). To wzór dla nas. Powinniśmy podążać śladami Chrystusa żywiąc wobec Kościoła tę samą miłość, jednocześnie - jeśli zależy nam na jego dobru i czystości - nie przemilczając i nie ignorując popełnianych błędów, grzechów i nadużyć.

piątek, 22 stycznia 2010

Kto od kogo i dlaczego się oddzielił?

W wielu miastach naszego kraju trwa obecnie Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan. Przynajmniej niektórych chrześcijan. Dziś podzielę się z Wami kilkoma swoimi przemyśleniami na temat jedności kościoła.

Kościół Katolicki zarzuca protestantom, że podzielili zachodnie chrześcijaństwo. Zazwyczaj do nas – współczesnych protestantów zupełnie nie trafiają (a szkoda!) argumenty mówiące o powadze jedności i zgubnych skutkach dzielenia Kościoła. Uważamy, że Luter przede wszystkim chciał być wierny Chrystusowi w nauce o usprawiedliwieniu przez wiarę (nie z uczynków) dlatego zachowanie jedności Kościoła było dla niego mało ważne. Współcześnie przechodzimy dość lekko wobec dyskusji o jedność Kościoła ponieważ mamy dziś wiele denominacji i jest to dla nas stan normalny. Zastaliśmy Kościół w takim stanie i często mylnie sądzimy, że jest to coś czemu nie warto poświęcać uwagi. W wielu Kościołach neoprotestanckich wystarczy odmienne zdanie przywódców lub „objawienie” zwykłego członka by powstał nowy „Kościół”. Taka postawa to przejaw sekciarstwa i grzesznego schizmatyzmu.

Tymczasem wiele debat z czasów reformacji poświęconych było m.in. definicji widzialnego Kościoła ponieważ obie strony bardzo poważnie traktowały doktrynę o jedności Ciała Chrystusowego. Od XVI wieku pytanie o to gdzie jest prawdziwy Kościół Jezusa Chrystusa stało się niesłychane ważne. Do tamtej pory nie było problemów z odpowiedzią na nie. Kościół zachodni był strukturalnie jeden i czymś oczywistym było, że jest on Ciałem Chrystusa. Może niedoskonałym, może kulejącym – lecz nie było innego Kościoła na zachodzie.

Jakie były odpowiedzi obu stron na pytanie o cechy prawdziwego Kościoła? Kościół Rzymskokatolicki uważał (i uważa), że w pełni prawdziwym Kościołem jest wspólnota złączona strukturalnie z biskupem Rzymu jako namiestnikiem Jezusa Chrystusa i następcą Św. Piotra. Wedle tej koncepcji to właśnie Rzymskokatolicki Kościół jako istniejący od XXI-stuleci poprzez zachowanie sukcesji apostolskiej jest tym jedynym prawdziwym Kościołem Jezusa Chrystusa.

Reformatorzy dali odmienną odpowiedź: cechami prawdziwego Kościoła są wierne głoszenie Słowa Bożego oraz sprawowanie sakramentów. Prawdziwa sukcesja apostolska polega więc na poddaniu nauce apostolskiej spisanej w Piśmie Św. oraz sukcesji trynitarnego chrztu, który łączy chrześcijan różnych tradycji w jedno Ciało. W dyskusji protestanko-katolickiej chodziło (i wciąż chodzi) o to – kto jest kontynuatorem teologii Kościoła Nowego Przymierza istniejącego nieprzerwanie od ponad 2000 lat. Kto jest kontynuatorem myśli Ap. Pawła, Św. Augustyna czy Św. Anzelma, kto zaś jest "nowinkarzem" (związującym sumienia wiernych ludzkimi naukami) i sprowadza Kościół na manowce odchodząc od historycznej wiary Kościoła Powszechnego? Reformatorzy nie wymyślili nic nowego. Ich głównym założeniem był powrót do Pisma Św. jako źródła prawdy i jedności wiary. M. Luter, J. Kalwin, U. Zwingli zgodnie stwierdzili, że to Kościół Rzymskokatolicki głosi nowinki dodając własne (ludzkie) nauki do Biblii i sprowadza prosty lud na bezdroża błędów.

Chrystus pouczał przywódców w Izraelu, że fundamentem sukcesji Kościoła nie jest nałożenie rąk i wskazywanie siebie jako wiernych spadkobierców religii Abrahama i Mojżesza. „Nie myślcie, że Ja was będę oskarżał przed Ojcem; oskarża was Mojżesz, w którym wy złożyliście nadzieję. Gdybyście bowiem wierzyli Mojżeszowi, wierzylibyście i mnie. O mnie bowiem on napisał.” (Jn 5,45-46). „Wydawajcie więc owoce godne upamiętania. A nie próbujcie wmawiać w siebie: Ojca mamy Abrahama; powiadam wam bowiem, że Bóg może z tych kamieni wzbudzić dzieci Abrahamowi” (Łk 3,8).

Głos Urzędu Nauczycielskiego Kościoła Starego Przymierza stał w opozycji wobec głosu Chrystusa. Nasz Pan mówił te słowa do prawowiernych (nie samozwańczych) przywódców Kościoła w Starym Przymierzu, wskazując, że prawdziwa sukcesja polega na naśladowaniu wiary Abrahama i Mojżesza, nie zaś na piastowaniu przechodniego urzędu, który w oczach uczonych w Piśmie gwarantował zachowanie czystości wiary.

Historyczny protestantyzm nie oddzielił się więc od Kościoła Jezusa Chrystusa, lecz jest jego kontynuacją, podobnie jak inne kościoły chrześcijańskie zachowujące jeden chrzest w imię Trójjedynego Boga oraz depozyt wiary przekazany w Piśmie Św., którego podstawy zostały sformułowane w Apostolskim (II w.) i Nicejskim Credo (325 r.) oraz na Soborze Chalcedońskim (451 r.).

czwartek, 21 stycznia 2010

Jest finał oraz ... blogowa impreza! :-)

Panie i Panowie!

II etap konkursu na Blog Roku 2009 dobiegł końca. Przypomnę, że polegał on na głosowaniu drogą SMSową na blogi biorące udział w konkursie w 9 kategoriach. Mój blog zaklasyfikowany został do działu "Profesjonalne" do którego zgłoszonych było 207 blogów.

Drodzy Czytelnicy! Niniejszym mam przyjemność Wam ogłosić, że dzięki Waszym głosom blog zajął ... 6 miejsce - awansując się tym samym do finałowej Dziesiątki!!!

BARDZO się z tego cieszę i chciałbym serdecznie podziękować tym, którzy oddali swój głos w konkursie (i jeszcze zachęcili do tego innych!). Ukłony i wyrazy wdzięczności dla Was! Co dalej? O tym później. Niecierpliwi zasady konkursu znajdą TUTAJ.

W tej chwili nie pozostaje mi nic innego jak odwdzięczyć się Wam! Najlepszym sposobem jaki przychodzi mi do głowy jest... oczywiście BLOGOWA IMPREZA z okazji AWANSU do finału ("w REALNYM świecie" będzie w przyszłym tygodniu)! Zatem zapraszam do włączenia się do niej poprzez wpisy w komentarzach gdzie możecie zamawiać wirtualne napoje alkoholowe :), ulubione piosenki, opowiadać dowcipy i jednym słowem - rozmawiać o czymkolwiek - jak to na imprezach! Nie trzeba się logować :) A zatem... bawimy się!

O! Już są pierwsi goście! :)






To co zamawiacie?! Wybór jest dość szeroki :-)





Pierwszy toast: za Waszą pomyślność!



Hmmm... Czegoś brakuje. No tak. A gdzie muzyka?!
To zaczynamy bujanie dźwiękami zespołu, który jest moim najnowszym odkryciem muzycznym- Dub Incorporation z Francji! Dziś z dedykacją dla wszystkich Czytelników!
3... 2... 1... 0! Poszli!



środa, 20 stycznia 2010

Ostatnie godziny konkursu na Blog Roku

Drodzy czytelnicy! To już ostatnia prosta Konkursu na Blog Roku 2009. Do zakończenia głosowania pozostało kilkanaście godzin. Jutro (czwartek, 21.I.) o godz. 12:00 TUTAJ będzie można znaleźć ostateczne rozstrzygnięcia na tym etapie konkursu.

Obecne wyniki pokazują, że są ogromne szanse na udział w finałowej Dziesiątce! Jak na razie blog zajmuje wysoką 9 pozycję! Aby ją przynajmniej utrzymał potrzebna jest jednak Wasza pomoc. Jeśli jeszcze nie zagłosowaliście - możecie to zrobić teraz. Jeśli wysłaliście SMS - próbujcie zachęcać bliskich i znajomych. :) Tutaj KAŻDY głos jest cenny ponieważ aktualizowane wyniki pokazują, że różnice między blogami walczącymi o pierwszą "10" są niewielkie.

Przypomnę, że aby zagłosować należy wysłać SMS o treści B00253 (gdzie "0" to zero) na nr 7144. Koszt SMSa to 1,22 zł. Dochód z SMSów zostanie przekazany na turnusy rehabilitacyjne dla osób niepełnosprawnych. Dziękuję za wsparcie!

Zwątpienie w niewłaściwej sprawie

"Człowiek został stworzony, by wątpić w siebie, ale nie w prawdę; ten porządek rzeczy został dziś postawiony na głowie. Człowiek domaga się uznania dla tej części siebie, dla której nie powinien spodziewać się poklasku - a mianowicie dla własnego ja. Wątpi natomiast w tą część, w którą wątpić nigdy nie powinien - czyli w Boski Rozum".

G.K. Chesterton, Ortodoksja, Fronda, W-wa 2007, s. 50.

Błyskotliwa odpowiedź Ronalda Reagana

wtorek, 19 stycznia 2010

Parytety - zafałszowana wizja świata

Parytety są uproszczoną, a przez to fałszywą wizją świata postrzeganego - wg zwolenników (i zwolenniczek) ich wprowadzenia - wedle jednego kryterium: płci. W podobnie uproszczony sposób postrzegają świat chociażby wyznawcy różnych sekt: prześladowani "my" vs dominujący "oni". Feminizm ma bardzo wiele wspólnego z myśleniem sekciarskim. Nieomal każdą sferę ludzkiego życia postrzega przez pryzmat dominacji/dyskryminacji płciowej będąc jednocześnie "nieprzemakalnym" na wszelką argumentację. Podobieństw feminizmu z sekciarstwem jest zresztą więcej, ale o tym za kilka dni.

Na temat absurdalności i szkodliwości pomysłu o parytetach powiedziano już chyba wszystko. Dla tych, którzy chcieliby poznać zwięzłą, rzeczową argumentację dlaczego - przywołując słowa pani socjolog Barbary Fedyszak-Radziejowskiej - "system parytetów narzuca bardzo prostacką wizję świata i bardzo ubogi system wartości" - polecam artykuł "O parytetach".

Jego początek: "Moim zdaniem rozwiązania parytetowe w sferze wartości i w poczuciu własnej wartości zawsze degradują tych, którzy sądzą, że ich potrzebują. Parytet bowiem to pomysł wprowadzenia zmiany społecznej wyprowadzony z przekonania, że wartością samą w sobie jest zrównywanie ludzi niezależnie od ich indywidualnych cech, dokonań, systemów wartości i wolności w sposobach samorealizacji".

Polecam także najlepszą i najbogatszą treściowo (po polsku) stronę na ten temat: parytety.pl

Oto fragment Dekologu antyparytetowego:

- Powiedz NIE pozamerytorycznym kryteriom awansu w sferze zawodowej i publicznej. Kariera nie może zależeć od płci (męskiej lub żeńskiej), wieku (młodego lub dojrzałego), urody (seksapealu), znajomości (układów), kontaktów rodzinnych (nepotyzmu) czy majątku (korupcji). Liczą się wyłącznie umiejętności, wykształcenie, doświadczenie i talenty. Masz prawo do sprzeciwu, masz prawo do przejrzystych kryteriów awansu. Parytety i kwoty, dając przywileje pracownikom z powodu ich płci, należą do tej samej, pozamerytorycznej kategorii awansu i utrwalają patologię.

- Dbaj o wysokie standardy życia zawodowego i politycznego. NIE musisz iść na kompromis – poprawiać ilości kosztem jakości. Polityka kadrowa prowadzona wedle parytetów, a nie kompetencji, wpłynie na obniżenie poziomu kadry pracowników. Parytetowa sprawiedliwość statystyczna jest pozorna, gdyż wyrównując szanse przedstawicieli (-ek) danego kolektywu, uderza w konkretne jednostki. Kobiety nie są ani lepsze, ani gorsze od mężczyzn. Wiara w to, że duża liczba „kobiecych” kobiet w gremiach władzy uwolni społeczeństwo od przemocy, korupcji, wyzysku i kłamstw, jest iluzją. Tak samo groźną, jak przekonanie o wszechmocy mężczyzn z racji ich naturalnych predyspozycji do rządzenia i podejmowania decyzji.

- Powiedz NIE sytuacji, w której przywileje prawne dla osób jednej płci będą decydowały o twojej karierze. Parytetowy kij ma dwa końce. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie mógł zarzucić ci, że bez parytetu nie osiągnęłabyś swojego stanowiska, i podważyć twoje kompetencje.

- Powiedz NIE, gdy ktoś w imię źle rozumianego egalitaryzmu próbuje z płci uczynić naczelną zasadę systemu społecznego. Parytet zmienia pojęcie równości „bez względu na płeć” w równość „ze względu na płeć”, ignorując pozostałe różnice między ludźmi. Płeć jest istotnym, lecz nie jedynym wymiarem człowieczeństwa. Wielość różnic między ludźmi może być twórcza.

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Zabić dziecko za winę ojca?

Dlaczego rybacy?

W Starym Testamencie przywódcy Bożego Ludu są przyrównani do pasterzy. W Nowym Testamencie są rybakami. To nie przypadek. W Biblii ziemia symbolizuje Izrael, morze zaś narody (np. Psalm 65:7-8).

Kiedy Jezus powołuje apostołów spośród rybaków wskazuje jednocześnie na charakter ich służby ("Od tej pory ludzi łowić będziesz" - Łk 5:10). Podkreśla fakt, że zostaną wysłani do pogan – podążając za przykładem Eliasza i Elizeusza.

Morze jest więc symbolem pogan. Gdy Jezus gromi rozszalałe morze nakazując rozszalałym falom i wichrom zamilknąć wskazuje fakt, że Swoim Słowem będzie uciszał wzburzone narody.

Inny cud związany z morzem - wyłowienie sieci pełnej ryb w środku dnia (Łk 5:1nn) jest znakiem wskazującym na sukces uczniów w ich ekspedycji wyruszenia do narodów. Oznacza to, że ich służba powinna nieść optymizm i nadzieję. Po ludzku wydaje się skazana na porażkę ("Mistrzu, całą noc ciężko pracując nic nie złowiliśmy" - Łk 5:5) jednak na słowo Jezusa mogą wyruszyć pełni nadziei ("ale na Słowo twoje zarzucę sieci"). Podobnie jest ze służbą kościoła w obecnych czasach.

niedziela, 17 stycznia 2010

O krok od Finału!

Konkurs na Blog Roku 2009 już za półmetkiem. Wkrótce wejście na ostatnią prostą. Niestety blogów chrześcijańskich biorących udział w konkursie jak na lekarstwo, a szkoda bo jest to bardzo dobra okazja by przybliżać czytelnikom chrześcijańskie (biblijne) wartości i spojrzenie na rzeczywistość.

Jak przedstawia się sytuacja? Póki co jestem na 11 miejscu, a więc tylko o 1 miejsce od finałowej Dziesiątki!
Dlatego:
1. Serdecznie dziękuję tym, którzy przyczynili się wysłaniem SMSa do zajmowanej obecnie tak wysokiej pozycji!
2. Ci, którzy jeszcze nie zagłosowali, a chcieliby pomóc wskoczyć do finału - mogą jeszcze to zrobić. Przypominam, że w tym celu należy napisać SMS o treści B00253 (gdzie "0" oznacza zero) i wysłać go na numer 7144. Koszt 1,22 zł (brutto).

Tutaj KAŻDY głos jest cenny bo może zadecydować o ostatecznych wynikach!

sobota, 16 stycznia 2010

Prawo do broni - prawem do wolności

Czy jesteś jak hipochondryk?

Tym, którzy jeszcze nie czytali książki jednego z moich ulubionych autorów - C.S. Lewisa pt. "Chrześcijaństwo po prostu" - gorąco ją polecam! Sięgnijcie po nią koniecznie! To jedna z najlepszych książek jakie czytałem. O sednie chrześcijańskiego przesłania w najprostszy, a zarazem niesamowicie błyskotliwy sposób. Będzie się ją dobrze czytało zarówno chrześcijanom, jak i niechrześcijanom.

Dziś fragment:

"Zmierzaj do nieba, a zdobędziesz ziemię - mierz w ziemię, a nie zdobędziesz ani ziemi, ani nieba. To dziwna z pozory zasada, jednak podobną prawidłowość można zauważyć w innych sprawach. Zdrowie jest wielkim błogosławieństwem, lecz gdy tylko uczynisz z niego jeden ze swoich zasadniczych celów, zaraz zaczniesz się stawać hipochondrykiem i roić sobie różne schorzenia. Zdrowie możesz osiągnąć tylko wtedy, gdy jeszcze bardziej pragniesz innych rzeczy - jedzenia, gier, pracy, zabawy, cywilizacji. Tak samo nigdy nie ocalimy cywilizacji, jeśli naszym celem pozostanie cywilizacja sama w sobie. Musimy nauczyć się pragnąć czegoś innego - bardziej niż samej cywilizacji".

C.S. Lewis, Chrześcijaństwo po prostu, Media Rodzina, Poznań 2002, s. 135.

Każdemu z nas grozi bycie "hipochondrykiem" w wielu innych dziedzinach życia. Dlatego nie mylmy celów z efektami mającymi miejsce poprzez ich realizację.

piątek, 15 stycznia 2010

Gdzie powinieneś znajdować seksualne zadowolenie?

"Małżeństwo niech będzie we czci u wszystkich, a łoże nieskalane; rozpustników bowiem i cudzołożników sądzić będzie Bóg. Niech życie wasze będzie wolne od chciwości, poprzestawajcie na tym co posiadacie" - List do Hebrajczyków 13:4-5

Biblia Tysiąclecia tłumaczy ostatni zwrot słowami: "zadowalajcie się tym co macie" i jest to chyba tłumaczenie oddające w lepszy sposób wymowę tego fragmentu.

Kluczem do zachowania małżeńskiego łoża nieskalanym jest zadowolenie. Ze względu na to, że Bóg będzie sądził, każdy z małżonków jest zobowiązany do bycia zadowolonym z tego co ma. Wszelka seksualna nieczystość w małżeństwie - np. masturbacja prowokowana przez oglądanie pornografii, zdrada małżeńska, pożądanie w myślach męża innych kobiet itp. - ma swoje źródło w niezadowoleniu z tego co powinno przynosić zadowolenie (seksualne współżycie z własną żoną/mężem).

Kiedy mąż myśli: "Moja żona nie ma takich piersi jak miss świata lub holywoodzka aktorka" - otwiera swój umysł szukanie seksualnego spełnienia oraz ekscytacji poza własną żoną.

Kiedy czyni porównanie: "Moja żona nie potrafi doprowadzić mnie do tak wspaniałych orgazmów jak gorące 'aktorki' z pornograficznych filmów" - grzeszy. Bóg będzie sądził takich mężczyzn. Nie tylko za niemoralność, ale także za wiarę w kłamstwa o seksualnych mrzonkach.

Salomon poucza: "Pij wodę w własnej cysterny i wodę świeżą z własnej studni! Czy twoja źródła mają wylewać się na zewnątrz, a twoje strumienie na place? Do ciebie samego mają należeć, a nie do obcych równocześnie z tobą! Niech będzie błogosławiony twój zdrój, a raduj się z żony twojej młodości! Miłej jak łania, powabnej jak gazela! Niech jej piersi zawsze ci sprawiają rokosz, upajaj się ustawicznie jej miłością. Dlaczego synu mój , masz się rozkoszować obcą i ściskać pierś cudziej? Gdyż przed oczyma Pana jawne są wszystkie drogi człowieka i On zważa na wszystkie jego ścieżki" - Przyp. Sal. 5:15-21

Bóg poucza, ze mąż powinien być zadowolony z piersi własnej żony - nie zaś z piersi "królowych porno" lub gwiazd show-biznesu. Powodem jest fakt, że Bóg obserwuje i widzi jego oczy, umysł, genitalia i serce. Bóg widzi jakich obrazów poszukują oczy człowieka, wokół czego/kogo krążą jego myśli. Już samo to jest dobrym powodem by znajdować rozkosz w małzeńskiej sypialnii oraz zadowolenie w piersiach żony.

czwartek, 14 stycznia 2010

Chrystus nie był indywidualistą

Żyjemy w atomistycznym społeczeństwie indywidualistów. Pojęcie przymierzowości, przymierzowego przywództwa zostało już dawno zapomniane i obecnie mało kto wie czego dotyczy.

Chrystus jednak nie był indywidualistą. Nie mówił: "Zrobię co do mnie należy i odejdę do Ojca".

Pomyślcie przez chwilę: uczniowie byli mu przecież do niczego nie potrzebni! Mógłby z wielkim sukcesem BEZ NICH osiągnąć swój cel - jeśli byłby nim "tylko" wcielenie, śmierć za grzechy, zmartwychwstanie, wniebowstąpienie. Do ŻADNEJ z tych rzeczy nie potrzebował Piotra, Jana, Jakuba i innych apostołów!

A jednak służba Jezusa na ziemi poświęcona była wyposażaniu uczniów. Tych, którzy po odejściu Mistrza będą kontynuowali Jego dzieło – a więc docieranie z wieścią o Dobrej Nowinie przemieniającej serca ludzi oraz całe narody.

Jezus poświęcał swój czas, wysiłek apostołom po to by oni w przyszłości czynili ludzi Jego uczniami. W jakim celu? Po to by ci uczniowie Chrystusa byli zdolni czynić uczniami kolejne pokolenia.

To nasze zadanie - wzrastać w Chrystusie. W pobożności, praktycznej miłości, poznaniu. Kluczowe jest jednak pytanie: Po co? W jakim celu? Czy po to by iść do nieba? Nie. Zbawienie to początek. Mamy wyposażać kolejne pokolenia po nas.

Jezus swoim przyjściem rozpoczął formowanie kościoła - formowanie Izraela pośrodku Izraela. Uczmy się od Niego będąc skupieni nie tylko na sobie, swojej pobożności, ale wzorem Zbawiciela uczmy się żyć dla innych. Chrystus bowiem nie tylko umarł za grzeszników, ale i dla grzeszników... żył - co niekiedy jest jeszcze trudniejsze niż śmierć.

Biorę udział w konkursie na BLOG ROKU 2009.

Drodzy stali czytelnicy, a także sporadyczni odwiedzający (którzy mam nadzieję zostaną tu na dłużej)

Jak pewnie zauważyliście po informacji zawartej z prawej strony mój blog bierze udział w konkursie na BLOG ROKU 2009 w kategorii PROFESJONALNE. Wyniki na bieżąco w mojej kategorii możecie sprawdzać TUTAJ. Po dwóch dniach trwania głosowania zajmuje on wysokie 12 miejsce (o ile dobrze naliczyłem)! Dziesięć pierwszych blogów awansuje do ścisłego finału. Bez Was jednak nawet Salomon by tego nie dokonał! Dlatego wychodząc dziś z tego bloga czyńcie to proszę ze świadomością, że waszym głosem możecie pomóc mi znaleźć się w finałowej dziesiątce! :)

Wystarczy, że napiszecie SMS o treści B00253 (gdzie "0" oznacza zero) i wyślecie go na numer 7144. Koszt SMSa to 1,22 zł (brutto). Jak widać KAŻDY głos jest na wagę finałowej dziesiątki! Dlatego za Wasze wsparcie będę bardzo wdzięczny.

Dlaczego postanowiłem wziąć udział w konkursie? Powód jest prosty: jest to jedna z form realizacji Wielkiego Posłannictwa ("czyńcie uczniami wszystkie narody..."- Mt 28:18-20). Chciałbym aby okazja konkursu przyczyniła się do tego aby treść tego bloga mogła dotrzeć do jak najdalszych krańców świata. :)

Jednak "czynienie uczniami" Chrystusa oznacza nie tylko głosić ewangelię, co czynię poprzez ten blog lub jak mówił sam Mistrz - chrzcić - włączając dużych i małych do Bożej rodziny. Oznacza również wg Mistrza uczyć ŻYĆ wiarą w Chrystusa w REALNYM świecie ("uczyć przestrzegać wszystkiego co Wam przykazałem" - Mt 28:19). Uczniostwo to więc nie tylko zachęcanie i dawanie przykładu w stricte "duchowych" zajęciach, takich jak czytanie Biblii, modlitwa, uczęszczanie do kościoła. Bycie uczniem Chrystusa oznacza także pragnienie poznawania świata "Jego oczami" i podporządkowania się JEMU w takich dziedzinach jak ekonomia, alkohol, seks, rozrywka, małżeństwo, edukacja, polityka, sztuka - o których przecież Biblia mówi bardzo często.

Tylko wtedy gdy chrześcijanie będą rozwijali swoją pasję dla Chrystusa we wszechstronny sposób ("z całego serca swego, z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej i z całej siły swojej," - Mk 12:30) - możemy mieć nadzieję, na nową reformację nie tylko kościoła, który nieustannie jej potrzebuje, ale i społeczeństw.

Zatem niniejszy blog jest, przyznaję to - niedoskonałym, narzędziem w kształtowaniu biblijnego myślenia (oraz postępowania) we wszechstronny, dojrzały sposób (włącznie z poczuciem humoru :) Dzięki Wam może jednak dotrze z Dobrą Nowiną do tych, którzy wyznają mit, że wiara jest irracjonalnym "skokiem w ciemność", a kościół to przeżytek dobry dla "mięczaków".

Zatem... zachęcam do głosowania! :)

środa, 13 stycznia 2010

Najlepsze chrześcijańskie czasopismo w Polsce

Dla tych z was, którzy jeszcze nie czytali wersji papierowej - w moim skromnym przekonaniu najlepszego obecnie chrześcijańskiego czasopisma (kwartalnika) w Polsce "Reformacja w Polsce" polecam ostatni numer do ściągnięcia w wersji PDF. Poświęcony jest obchodzonej w minionym roku 500 rocznicy urodzin znanego reformatora Jana Kalwina.

Spis artykułów:
- Kalwin jako pastor - Bogumił Jarmulak
- Kalwin - egzegeta kościelny - Sebastian Smolarz
- Dlaczego upadła reformacja w Polsce - Andrzej Polaszek
- Chrześcijaninie, w co wierzysz? - Paweł Bartosik
- Purytańska wizja chrześcijańskiego życia - J. I. Packer
- Nawrócenie - Jan Kalwin
- Wolność chrześcijańska - Jan Kalwin
- Kalwin i o Kalwinie w "Reformacji w Polsce"

Jeśli powyższa tematyka jest dla was wystarczająco zachęcająca - TUTAJ można ściągnąć ostatni numer. Archiwalne numery znajdziecie na stronie www.reformacja.pl

Czy w parytetach naprawdę chodzi o równość?

Głośno ostatnio o tzw. parytetach. Mało kto jednak głośno mówi o rzeczywistej treści projektu ordynacji wyborczej przygotowanej przez Kongres Kobiet Polskich.

Wydaje się jednak, że panie feministki tak zażarcie walczące rzekomo o parytety na listach wyborczych mają jednak nieco inne zamiary. Wielu sądzi, że chodzi im o przydział "z urzędu" połowy miejsc na listach kobietom. Tymczasem w projekcie ich ordynacji możemy przeczytać:
"Liczba kobiet na liście (okręgowej) nie może być mniejsza niż liczba mężczyzn".

Oznacza to, że może być jedynie równa lub większa.

Ciekawe, prawda?

Interesujące jest także uzasadnienie owego projektu. Autorki powołują się na art. 33 Konstytucji RP mówiący o "gwarantowanych równych prawach kobiet i mężczyzn".

Powołując się jednak na niego nie mają zamiaru walczyć o parytety w kwiaciarniach, salonach masażu, solarium, wśród duchownych, w przedszkolach czy w jednopłciowych związkach. Czyżby zawód polityka był wg feministek ważniejszy od wszystkich innych i jedynie tam należy biurokratycznie wprowadzać równą ilość mężczyzn i kobiet (na listach wyborczych)?

Wkrótce na blogu nieco więcej o parytetach i feminizmie.

wtorek, 12 stycznia 2010

Plusy, co? :)

Kilka dni temu pisałem o pierwotnym znaczeniu liter KMB (a właściwie CMB) pisanych na drzwiach w Święto Trzech Króli (Epifanii).

Dziś kolejne "uświadomienie" :-)


Zakaz rozmawiania z własnymi dziećmi po polsku

Jak informuje Onet.pl

Mieszkający w Hamburgu nauczyciel-germanista domagał się przeprosin na piśmie i 15 tysięcy euro odszkodowania za to, że Jugendamt w Hamburgu-Bergedorfie zabronił mu rozmawiania w języku polskim podczas nadzorowanych spotkań z córkami: Iwoną-Polonią i Justyną; po rozstaniu rodziców dziewczynki znalazły się pod opieką matki, obywatelki Niemiec.

Jak skomentował jeden z internautów Corve (na korespondent.pl): "Ciekawe czy też by przegrał jakby próbował mówić w jidysz?"

poniedziałek, 11 stycznia 2010

Co "mówi" twoje ciało?

Mędrcy przybyli do Jerozolimy i pytali o dokładne miejsce narodzenia Króla Żydowskiego. Jednocześnie bardzo wyraźnie oznajmiali jaki był cel ICH wizyty:
"Gdzie jest ten nowo narodzony król żydowski? Widzieliśmy bowiem gwiazdę jego na Wschodzie i przyszliśmy oddać mu POKŁON". - Mt 2:2

Celem był pokłon – wyraz hołdu. Postawą ciała oznajmili kim jest nowonarodzone dziecię. Ich respekt i szacunek wyraża się nie tylko w myślach i słowach, ale i gestach. Oznacza to, że nasza postawa wobec Boga uwidacznia się we wszystkim co robimy. Nasze czyny, nie tylko słowa, wskazują na to kim jest Chrystus w naszym codziennym życiu.

Dlatego choćby podczas nabożeństwa nie tylko siedzimy i słuchamy, ale również klękamy wyznając grzechy, stoimy śpiewając, podchodzimy składając ofiary, siedzimy przy sakramentalnym posiłku (Wieczerzy Pańskiej). Każda z tych postaw, gestów – ma swoje znaczenie. Wyrażamy w ten sposób, że uwielbiamy Boga nie tylko w niedzielny poranek lecz codziennie - naszymi ciałami.

Ap. Paweł napisał: "Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, bo taka winna być duchowa służba wasza". - Rzymian 12:1

Składanie ciał na ofiarę jest "duchową służbą" - nie zaś legalizmem lub mało znaczącą formą. Zaczynamy to czynić już podczas nabożeństwa. Naszą postawą, niewerbalnymi gestami KOMUNIKUJEMY pewne treści. Niestety wpływ oświeceniowego racjonalizmu na kościół spowodował, że zaczynamy lekceważyć powyższy aspekt chrześcijańskiej wiary.

To o czym piszę jest ważne choćby w kontekście uczestnictwa na nabożeństwie dzieci. Wielu chrześcijan wyprasza dzieci z nabożeństwa (np. przed kazaniem) uważając, że nie są one w stanie przyswoić intelektualnie jego treści. Tymczasem wyprowadzając dzieci z nabożeństwa czyli sprzed Bożej szczególnej obecności KOMUNIKUJĄ im pewne treści. Oczywiście uczenie dzieci właściwego zachowania podczas całego nabożeństwa jest bardzo trudne. Z pewnością nie wszystko będą w stanie zrozumieć, szczególnie podczas kazania, jednak uczą się w tym czasie wielu innych ważnych rzeczy:
- że są częścią kościoła,
- mają prawo i powinny być na całym nabożeństwie,
- powinny starać się zajmować odpowiednią postawę ze względu na szacunek wobec Boga.

Taka nauka trwa miesiącami i kościół powinien to rozumieć, jednak z czasem wydaje błogie owoce.

Narody u stóp Chrystusa

Historia przybycia mędrców ze wschodu (Mt 2:1nn) wskazuje na prawdę o królewskiej funkcji Chrystusa. Jezus jest tego rodzaju królem, który otrzymuje słuszne i wskazane uwielbienie od możnych tego świata.

Jest to ilustracja prawdy, o której nauczał Ap. Paweł pisząc, że "Bóg chce aby wszyscy ludzie zostali zbawieni i przyszli do poznania prawdy" – 1 Tm 2:4. „Wszyscy ludzie” oznacza m.in. królów, o których Paweł mówi wcześniej - 1 Tm 2:2. Sam Paweł miał okazję praktykować to czego nauczał - miał okazję stać przed królami i władcami głosząc im ewangelię - Dz. Ap. 26:28.

Chrystus co prawda od samego początku spotkał się z wrogością u władcy, który powinien Go czcić (od Heroda, króla nad Żydami), jednak od pogan otrzymał od samego początku honory.

Ma to znaczenie symboliczne i jest zapowiedzią tego co będzie się działo z ewangelią: Chrystus został odrzucony przez swoich, zaś poganie stają się wzorem wiary i są włączani do przymierza w niespotykanej dotąd skali.

sobota, 9 stycznia 2010

Kreda i K+M+B czyli coś o Święcie Epifanii

6 stycznia Kościół zachodni obchodził Święto Epifanii zwane również Świętem Trzech Króli. Co prawda Pismo Św. nie wspomina, że jakoby Mędrcy przybyli do Betlejem byli Królami, ani nawet o tym, że było ich trzech to nie możemy wykluczyć, że mogło tak być (wiele w samym tekście wskazuje, że mogli to być królowie).

Prawdopodobnie wysnuto taki wniosek po ilości darów, które zostały złożone przed Jezusem. Później niektórzy "doprawili" im nawet imiona Kacper, Melchior, Baltazar.
W naszym kraju znany jest zwyczaj pisania kredą liter K+M+B i aktualnym rokiem, co ma wskazywać na imiona Królów przybyłych do Betlejem. Tymczasem również i ten zwyczaj jak i same inicjały oznaczają zupełnie co innego.

Po pierwsze w tradycji chrześcijańskiej nie pisano na drzwiach KMB lecz CMB. Po drugie nie były to inicjały pochodzące od imion Mędrców, lecz pierwsze litery słów: Christus manisionem benedicat (Niech Chrystus mieszkanie błogosławi). W oparciu o św. Augustyna można znaleźć jeszcze jedną interpretację: Christus multorum benefactor (Chrystus dobroczyńcą wielu).

W liturgii Uroczystość Objawienia Pańskiego należy do najstarszych w historii chrześcijaństwa i wiąże się nierozerwalnie z Bożym Narodzeniem. Na Wschodzie święto to było znane już w III w. Natomiast na Zachodzie zaczęto je obchodzić dopiero w IV w. Obchodzono ten dzień jako święto Epifanii, czyli ukazanie się światu Jezusa jako Boga.

Ze świętem tym, które nazywano również Chrystofanią (Objawieniem Chrystusa) wiązano różne wydarzenia ewangeliczne: narodzenie w Betlejem wraz z odwiedzinami mędrców, chrzest w Jordanie oraz cud w Kanie Galilejskiej, czyli początek działalności publicznej Chrystusa.

Tak jak Boże Narodzenie koncentruje się bardziej na uniżeniu Syna Bożego, podkreślając ubóstwo i prostotę ziemskich urodzin Chrystusa, tak Epifania kieruje wzrok wierzących na Boską wielkość Jezusa. Bóstwo Chrystusa uznali Mędrcy ze Wschodu, padając przed nim na twarz i ofiarując dary. Bóstwo Jezusa obwieścił głos Ojca z nieba w momencie Chrztu w wodach Jordanu. Bóstwo objawił sam Jezus dokonując pierwszego cudu w Kanie zamieniając wodę w wino.

piątek, 8 stycznia 2010

Za dużo kobiet pod jednym dachem :)

Pozostając jeszcze w dobrym, weekendowym nastroju wysyłam tekst, który mnie nieźle ubawił:

"Mieszkam pod jednym dachem z dwoma kobietami. Dzisiaj rano po goleniu nie miałem kremu, to stwierdziłem, że poczęstuję się jakimś nieswoim znalazłem krem na dzień, na noc, na rano, wieczór, we dnie, w nocy, pod oczy, pod uszy, pod pachy, do stóp, kolan, twarzy, włosów, przeciw zmarszczkom, przeciw cellulitowi, przeciw nadmiernemu wydzielaniu sebum, matujący, nawilżający, wyszczuplający, pobudzający, pachnący, tłusty, półtłusty, chudy, z wyciągiem z nagietka, piwonii, kaktusa, palmy i kokosa... a normalnego KREMU, żeby mordę po goleniu posmarować nie było... wziąłem wazelinę, bo tych innych wynalazków się bałem..."

Puenta jest oczywiście taka by mieszkać z jedną kobietą - oczywiście własną żoną! :)
Może zadba aby na urodziny lub pod choinkę kupić ukochanemu krem co by miał czym mordę po goleniu posmarować. :)

Trochę humoru przed weekendem :)

Nieinstytucjonalne chrześcijaństwo?

Żyjemy w czasach, w których wszelka instytucjonalność jest uważana za niszczącą dla ducha. Wielu sądzi, że miłość aby była szczera nie może być utożsamiana z obowiązkiem małżeńskim, albo co gorsza z poświęceniem i zaparciem się samego siebie. Nie może być niczym usankcjonowanym.

W podobny sposób myśli się, że aby podobać się Bogu wcale nie trzeba do tego instytucjonalnego kościoła, nabożeństw, wspólnoty, ceremonii takich jak chrzest czy Wieczerza Pańska – wystarczą chwile uniesienia i entuzjazmu wywołanego mistyczną lub sakralną muzyką, najlepiej gdzieś z dala od ludzi. Instytucjonalny kościół krępuje i gasi ducha, jest co najwyżej opcją dla tych, którzy go potrzebują. Duch Św. nigdy nie działa poprzez ceremonie i rytuały więc porzućmy je.

Oczywiście Pismo Św. uczy czegoś zupełnie przeciwnego. Co wydarzyło się gdy Jan ochrzcił Jezusa w rzece Jordan? Duch spoczął na nim. Bóg ordynował i wyposażył w ten sposób Chrystusa.

Co wydarzyło się gdy Dawid został namaszczony na króla? Duch spoczął na Dawidzie i pozostał na nim nadal – 1 Sm 16:13. Ap. Paweł naucza, że poprzez chrzest zostaliśmy "przyobleczeni w Chrystusa" (Gal 3:27), "ochrzczeni w Jego śmierć" (Rzym 6:3).

Bóg poprzez chrzest wprowadza każdego z nas do Rodziny w której Duch jest domownikiem i przewodnikiem. Używa ceremonii by zmieniać rzeczywistość, zmieniać naszą pozycję w świecie. Po tym jak zostałem ochrzczony już nigdy nie będę nieochrzczonym, "odchrzczonym" Pawłem Bartosikiem. Nikt z ochrzczonych nie będzie takim. Wszystko co robimy po otrzymaniu znaku chrztu robimy jako ochrzczeni synowie i córki Króla.

Namaszczenie oczywiście nie gwarantowało Dawidowi, że będzie dobrym królem, tak jak ślub nie gwarantuje komuś, że będzie dobrym mężem, ordynacja nie gwarantuje tego, że ktoś będzie dobrym pastorom, a chrzest nie gwarantuje życia wiecznego.

Saul również został namaszczony na króla, posiadał Ducha podobnie jak Dawid. Jednak nie okazał się do wierny do końca. Otrzymał od Boga dary, ale nie zachował ich. Nie korzystał z nich właściwie. Gdy Saul odrzucił to co otrzymał, jego stan był nawet gorszy niż wcześniej (por. Hbr 10:29). Weźmy to sobie do serca i postępujmy w zgodzie z tym co Bóg zakomunikował nam w sakramencie chrztu.

czwartek, 7 stycznia 2010

Czy szukasz dobrej wróżki?

Ewangelia Łukasza oraz Mateusza zawierają opis powołania uczniów przez Jezusa. Ap. Paweł w swoich listach wielokrotnie naucza, że zostaliśmy powołani do uświęcenia i służby temu, który nas ocalił od wiecznego oddzielenia od Boga.

Oznacza to, że chrześcijaństwo to nie twoje życie, do którego zapraszasz Jezusa. Niekiedy ludzie właśnie w ten sposób patrzą na swoje życie: "Mam pewien cel, ale wiem, że bez pomocy Jezusa nie jestem w stanie go osiągnąć. Bóg jest mi potrzebny w życiu. Bez Boga nie jestem w stanie niczego osiągnąć" itp. Bóg w takim spojrzeniu jest niczym "dobra wróżka", której zadaniem jest "pomagać" ludziom, którzy akurat decydują się korzystać z jego pomocy i "usług".

Wg Pisma Św. to nie uczeń Chrystusa realizuje swoje wizje oraz pomysły z pomocą Jezusa. Raczej powinien pragnąć wykonania Jego celów.

Chrześcijanin jest niczym żołnierz wcielany w szeregi armii by realizować cele dowództwa. To nie dowódcy armii mają spełniać oczekiwania żołnierzy. Jest dokładnie odwrotnie.

Na tym polega bycie uczniem Jezusa. Chrystus włącza nas do kościoła i czyni uczniem po to byśmy realizowali Jego plan dla naszewgo życia, kościoła i świata.

środa, 6 stycznia 2010

Morderstwo dzięki druzgoczącej przewadze sił

Ostatnio na jednej z amerykańskich stron znalazłem ciekawą wypowiedź na temat aborcji. W wolnym tłumaczeniu brzmi mniej więcej w ten sposób:

"Przypuśćmy, że podczas zabiegu aborcji dochodzi do starcia między lekarzem, a dzieckiem. Dziecko w pewnym momencie zwycięża i uśmierca w obronie własnej lekarza - do czego ma zupełne prawo. Gdyby taki scenariusz był możliwy wówczas niewielu lekarzy dokonywałoby aborcji. Wykonują ją jednak tylko dlatego, że posiadają absolutną przewagę siły nad małą, kruchą, bezbronną ofiarą" - Stephen D. Schwarz

Coś więcej niż pomoc bliźniemu

Misja Chrystusa nie była jedynie służbą społeczną polegającą na poprawie doczesnego bytu człowieka. Jezus nie budował szpitali ani nie uzdrawiał każdego, kto chorował. Centrum jego misji na ziemi stanowiło objawienie Ojca. W tym celu wykładał Pismo, zaś swoim życiem ilustrował to jaki jest Bóg. Uciszenie burzy, nakarmienie 5 tysięcy, uzdrowienie teściowej Szymona, wskrzeszenie Łazarza nie były celem samym w sobie. Cuda Chrystusa potwierdzały raczej jego mesjańską rolę, były niejako ilustracjami tego kim oraz jaki jest Bóg.

To przykład dla nas. Chrześcijańska służba dobroczynna może stać się zwykłym "działactwem" jeśli służąc ludziom nie będziemy chcieli w ten sposób ich czegoś nauczyć na temat Bożego charakteru, np. że Bóg troszczy się o ich doczesne życie i jest w stanie zaspokoić również potrzeby ich duszy, z których najpilniejszą jest przebaczenie grzechów.

Cuda, które miały na celu pomóc, ulżyć ludziom kierowały ich uwagę na Boga. Uczmy się tego. Chcesz pomagać, wspierać, nieść ulgę i pociechę ludziom? Rób to, ale nie zapominaj, że aby dawać w odpowiedni sposób - musisz brać. Powinieneś karmić się zdrowym pokarmem, być pełnym Słowa i Ducha Św. Inaczej dawanie stanie się uciążliwym obowiązkiem lub sposobem na zadowolenie własnego sumienia.

wtorek, 5 stycznia 2010

Rzeź niemowląt nie tylko w Betlejem

W kalendarzu liturgicznym kończy się 12-dniowy okres Bożego Narodzenia. Zastanawiam się czy w trakcie jego trwania usłyszeliście lub pomyśleliście nie tylko o jego radosnej wymowie (z powodu przyjścia na świat wyjątkowego dziecka), ale i o śmierci niemowląt, które zginęły od mieczy żołnierzy Heroda (Mt 2:16-18).

Zazwyczaj nie na tym się skupiamy przy opisie okoliczności przyjścia na świat Syna Bożego. Rzeź niemowląt nie brzmi zbyt przyjemnie.

Podobnie jest dziś z przemysłem aborcyjnym i przemilczanym "cichym" krzykiem tysięcy niemowląt, które giną codziennie w klinikach aborcyjnych. Myśl o rozrywanych małych ciałach nienarodzonych dzieci nie poprawia nastroju. "Cichy krzyk" wydobywa się tylko z łona matek-zabójczyń, ale i w publicznej dyskusji. Niewielu przeciwników zabijania dzieci ma chęci narażać się na uderzenia i wściekłość jego zwolenników.

Okoliczności przyjścia Chrystusa na świat dobitnie ilustrują konflikt dwóch królestw. Królestwa ciemności, którego uosobieniem był Herod, oraz Królestwa Bożego, które wkroczyło w ludzką historię w osobie Jezusa.

Nie inaczej jest dziś. Nie dziwmy się, że wciąż musimy toczyć walkę, a siły ciemności nadal uderzają w najmniejszych i bynajmniej nie jest to walka "polityczna" lecz duchowa (Efezjan 6).

Jeśli kościół będzie Bogu wierny w tym co robi – będzie to powodowało sprzeciw i niezrozumienie wśród jego przeciwników. Sprzeciw wobec obecności chrześcijaństwa w sferze publicznej jest znakiem, że obecność kościoła mierzi. To dobrze bo pokazuje, że kościół nie stopił się ze światem w jego sposobie myślenia oraz życia i odróżnia się od niego.

Zatem nie milczmy i nadal bądźmy głosem wołającego. Choćby na "duchowej" pustyni - jaką coraz częściej jawi się nasz kraj.

poniedziałek, 4 stycznia 2010

Gdyby Noe żył w naszych czasach :)

Zastanawialiście się co by było gdyby Bóg nakazał Noemu budować Arkę w Polsce w 2009 roku?
Nie? Ja również! Ktoś jednak popuścił wodze wyobraźni. Przeczytajcie. Całkiem zabawne :)

Znalezione na www.joemonster.org

Pod koniec roku 2009 Pan odnalazł Noego, który żył na terenie zachodniej Polski i rzekł: "Szykuj się, Noe, mieszkańcy Ziemi znów stali się źli i występni, planeta jest przeludniona, niedługo nastąpi koniec świata jaki znamy. Zbuduj Arkę i zgromadź żeńskiego i męskiego przedstawiciela każdego gatunku zwierząt oraz kilku dobrych ludzi. Masz 6 miesięcy na to, a potem spadnie deszcz i będzie padać przez 40 dni i 40 nocy".

6 miesięcy później Pan spojrzał na Ziemię i zobaczył Noego, który siedział cały we łzach:
- Noe!! - krzyknął Pan. - Zaraz zacznie nieźle lać!! A gdzie Arka??
- Wybacz mi, Panie - błagał Noe - ale czasy się zmieniły. Czekam na pozwolenie na budowę. Cały czas wykłócam się z inspektorami BHP o konieczność zainstalowania zraszaczy na pokładach. Sąsiedzi twierdzą, że nie zgadzają się na hałasy związane z budową Arki na moim podwórku. ENEA już domaga się pokrycia kosztów przesunięcia słupów linii wysokiego napięcia, w związku z przyszłym transportem Arki nad morze. Powiedziałem im, że to raczej morze przyjdzie do nas, ale nie chcieli o tym nawet słyszeć.

Kolejny problem to drewno. Dyrekcja Lasów Państwowych nie zgodziła się na dodatkową wycinkę drzew, ponieważ zakłóci to równowagę środowiska ekologicznego. Próbowałem ich przekonać, że to wszystko w celu ratowania świata, ale zatrzasnęli mi drzwi przed nosem.

Całość

Uciekaj!

Seksualną pokusę bardzo łatwo jest rozpoznać. Miejscem, które atakuje jest umysł. Przychodzi bardzo nachalnie poprzez filmowe obrazy, zdjęcia, reklamy, billboardy obecne w naszym codziennym życiu.

Biblia w jasny sposób mówi w jaki sposób rozprawiać się z tego rodzaju pokusą. Odpowiedź brzmi: UCIECZKA!

"Uciekajcie przed wszeteczeństwem. Wszelki grzech, jakiego człowiek się dopuszcza, jest poza ciałem; ale kto się wszeteczeństwa dopuszcza, ten grzeszy przeciwko własnemu ciału" - 1 Koryntian 6:18.

"Młodzieńczych zaś pożądliwości się wystrzegaj, a zdążaj do sprawiedliwości, wiary, miłości, pokoju z tymi, którzy wzywają Pana z czystego serca". - 2 Tymoteusza 2:22

Starotestamentowy Józef nagabywany i namawiany do seksualnego grzechu przez żonę Potyfara - uciekł.

"Wtedy chwyciła go za szatę jego, mówiąc: Połóż się ze mną! Lecz on zostawił szatę swą w jej ręku, uciekł i wyszedł na dwór". - 1 Mojżeszowa 39:12

Był mądry i roztropny. Naśladujmy go i ... uciekajmy od wszeteczeństwa!

sobota, 2 stycznia 2010

Nigdy przy basenie!

Oto dlaczego nigdy nie zgodzę się prowadzić ceremonii ślubnych w pobliżu basenu :-)

piątek, 1 stycznia 2010

Z nadzieją w nowy rok!

Baśnie są bardziej niż prawdziwe, nie dlatego iż mówią nam, że istnieją smoki, ale że uświadamiają, iż smoki można pokonać.

G. K. Chesterton

Boże Narodzenie w 2010 roku

Oto weszliśmy w nowy rok!

W okresie kalendarzowego przełomu zapominamy o niedawno rozbrzmiewając na ulicach, w radio i TV kolędach, o świątecznej symbolice i znaczeniu Bożego Narodzenia.

Tymczasem celebracja Świąt Bożego Narodzenia nie zakończyła się na dniach 25-26 grudnia. W rzeczywistości okres świąteczny w kalendarzu liturgicznym podczas tych dni został rozpoczęty! Opis narodzenia Pańskiego w Piśmie Św. jest dużo szerszy niż samo stwierdzenie faktu, że Zbawiciel przyszedł na świat. Biblia opisuje o wiele więcej szczegółów oraz okoliczności towarzyszących narodzeniu Jezusa. To dlatego w roku liturgicznym okres Bożego Narodzenia rozciąga się na 12 dni i trwa do 6 stycznia czyli do Epifanii.

Cały ten okres jest okazją do wspominania ważnych wydarzeń mających miejsce już po Bożemu Narodzeniu:
- obrzezanie Jezusa
- spotkanie ze Zbawicielem Symeona i Anny
- rzeź niemowląt z Betlejem dokonana przez Heroda
- przybycie Mędrców ze Wschodu

Zatem "Boże Narodzenie" w kalendarzu liturgicznym kościoła jest okresem, nie zaś 1-2 dniami.

Dlaczego 12 dni? Nie ma co do tego pewności. Być może jest to nawiązanie do 12 plemion Izraela przekształconych w "Nowy Izrael" reprezentowany w czasach Chrystusa przez 12 apostołów. Być może 12 dni oznacza 12 miesięcy roku wskazujących na fakt, że Chrystus jest z nami nie tylko podczas dwóch świątecznych dni lecz przez okres całego roku.

Jakakolwiek by nie była intencja autorów kalendarza liturgicznego to 12 dni daje nam wspaniałą okazję do radowania się i refleksji nad wielkim miłosierdziem i łaską Boga, którą okazał w Swoim Synu.

Obchodzenie Bożego Narodzenia jako okresu pomaga nam odrzucić tkliwy sentymentalizm towarzyszący niekiedy Bożemu Narodzeniu i pozwala cieszyć się z prawdziwego powodu wcielenia Chrystusa. Jego przyjście oznaczało koniec starego świata i transformację go na nowy. Stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe - zarówno w wymiarze osobistego zbawienia tych, którzy otrzymali przebaczenie win, jak i w wymierze całego kosmosu.

Zatem obchodzenie 12-dniowego okresu Bożego Narodzenia pozwala nam dostrzec prawdziwe znaczenie tego co wydarzyło się w Betlejem i oznajmić światu fakt, że Jezus zniszczył dzieła diabła i ustanowił Królestwo, które się rozszerza i nie będzie miało końca. 12 dni celebracji cudu wcielenia powinno przynieść nam więcej radości niż smutku, więcej pokoju, a mniej niepokoju.

(na podst. rozważań Steve'a Wilkinsa z jego bloga)