wtorek, 5 lipca 2022

Ewangeliczne tęczowe chrześcijaństwo

Co jakiś czas zwracają się do mnie osoby z różnych miejsc  Polski z prośbą o polecenie zdrowego kościoła w ich okolicy. Osobiście mam z tym duży problem. Dzieje się tak dlatego, że coraz częściej to nie teologia i poszczególne doktryny z wyznania wiary są miarą oceny duchowego zdrowia danej wspólnoty, lecz jej praktyka i przekonania w o wiele bardziej podstawowych kwestiach dotyczących Bożego porządku stworzenia. 

Coraz częściej protestanckie, ewangeliczne wspólnoty mają duży problem z jasnym, klarownym opowiedzeniem się za Bożymi wartościami w rodzinie, w etyce, w kulturze. Stają się solą bez smaku nie do odróżnienia od świata albo gettem - rodzajem muzealnego obiektu, który poszczycić się może odnowionym dachem, organizacją występu chórów lub obozów językowych. Wierzą bardzo ortodoksyjnie, lecz najlepiej, by tylko oni o tym wiedzieli i nie brudzili swoich szat interakcją z grzesznym światem poprzez obecność w kulturze, pośród ludzi. 

Coraz częściej zauważalny jest trend, w którym środowiska utożsamiane z ewangelicznym chrześcijaństwem organizują wydarzenia, na które - jako mówcy lub prelegenci - zapraszani są zadeklarowani homoseksualiści i aktywiści społeczności LGBT, a także tzw. "mężczyźni queerowi", "magistry"  prowadzące zajęcia z "Express Queerness", "gościnie" i edukatorki seksualne wspierające spojrzenie na seksualność, płciowość wedle anty-Bożych dogmatów społeczności LGBT itd. 

Niektórzy z Was nie są w stanie w to uwierzyć. Hej, pobudka! 

Co sprawiło, że homoseksualizm, agresywny feminizm, lewicowe idee i genderowa nowomowa znalazły swoje przyczółki i sojuszników w kościołach (zarówno w liberalnych i ewangelicznych protestanckich jak i w środowiskach modernistycznego, postępowego katolicyzmu)? Myślę, że powodem jest porzucenie autorytetu Słowa Bożego (Biblii) i wiary w Jego klarowność. Bóg już nie może przemówić do człowieka w wyraźny sposób. Najpierw musimy zakneblować Bogu usta, uznając Jego mowę za niezrozumiałą lub obraźliwą. Po czym możemy sami mówić co tylko chcemy o "kochającym Bogu kochającym wszystko" stworzonym na nasz obraz i podobieństwo.

Oczywiście jest różnica między protestantyzmem a katolicyzmem w tych kwestiach. Tym, co różni katolicyzm od liberalnego protestantyzmu to fakt, że tęczowe barwy są w nim akceptowane, o ile są ukryte pod kołdrami niektórych duchownych, zaś niektóre tzw. protestanckie wspólnoty wieszają ja na swoich budynkach. Oczywiście są również "tęczowe zbory", które nie wieszają flag publicznie. Chrzczą natomiast zadeklarowanych homoseksualistów (będących w związkach) na wyznanie ich wiary - nie oczekując żadnej pokuty i zerwania z grzechem (przykłady znam z gdańskiego podwórka). W Polsce są to jednocześnie think-tanki liberalnych środowisk politycznych, które nie kryły się z wyborczą agitacją na rzecz Szymona Hołowni lub Rafała Trzaskowskiego.

Jako protestanci słuchamy z oburzeniem o pedofilskich i homoseksualnych skandalach w Kościele Rzymskokatolickim. Słusznie wołamy o sprawiedliwość, o opamiętanie i - w razie jego braku - o Boży sąd nad odstępstwem, przestępcami i drapieżnikami seksualnymi. Jednak otwierając się na niemoralność, genderowe wzorce męskości i kobiecości, na rozumienie świata oczami osób, które nie mają pojęcia o zdrowej, Bożej seksualności - sami prosimy się o moralną i duchową katastrofę. 

Od jakiegoś czasu obserwuję odejście wielu protestantów od Bożych wartości: milcząca zgoda na prawo do zabijania nienarodzonych dzieci, akceptacja dążeń środowisk LGBT do legalizacji tzw. homo-małżeństw, obniżanie znaczenia rodziny, kościoła, aktywne kampanie wyborcze liberalnych partii i ich kandydatów. Coraz trudniej można to nazwać to odmianą chrześcijaństwa. Jest to raczej odmiana niewiary. Nie jestem osobą, która z byle powodów przyszywa komuś łatki, niczym fundamentaliści którzy wzywają do narodzenia na nowo wszystkich, którzy różnią się z nimi w jakichkolwiek kwestiach. Coraz częściej jednak postrzegam tego typu postawy jako rodzaj odstępczego chrześcijaństwa, przy którym Jasna Góra przegrywa o całą długość okrążenia na torze żużlowym. 

Nie wiem dokąd to wszystko zmierza i w jaki sposób Bóg to zakończy. Bo to, że zakończy, to jestem przekonany. Po kościołach opisywanych w Nowym Testamencie zostały ruiny, będące obecnie turystyczną atrakcją. Po wspólnotach i środowiskach chrześcijan organizujących wystąpienia publicznych osób z kręgów LGBT i queer zostanie niechlubne wspomnienie w internecie o drodze, którą obrali. 

Dlatego jeśli należysz do tych dziwaków z Marsa, którzy szukają prawdy Bożego Słowa i zdrowego miejsca wzrostu, to nie pytaj w pierwszej kolejności o zrozumienie chrztu, Wieczerzy Pańskiej, darów duchowych, predestynacji i wolnej woli. Zapytaj pastora/lidera o elementarz: Ile jest płci? Czy płeć można wybrać? Jak odróżnić kobietę od mężczyzny? Czym jest małżeństwo i kto może je zawrzeć? Czy Bóg sprzeciwia się jakimkolwiek zachowaniom seksualnym? Jakim? Czy akceptujecie homo-związki? Jak rozumiesz znaczenie słowa "wszeteczeństwo"? Czy kochasz homoseksualistów na tyle, by nieść im Ewangelię przebaczenia zamiast truciznę akceptacji? 

Żyjemy w czasach i w kulturze, w których takie pytania należy zadawać pastorom i wspólnotom, które określają się jako "chrześcijańskie" lub "kościołem ewangelicznym".

Zapytajcie o te kwestie, zanim zapytacie o to jak rozumieją Wieczerzę Pańską. Odpowiedzi na te pytania ukażą bowiem o wiele więcej jeśli chodzi o ich zrozumienie i zastosowanie Ewangelii. Współczesny atak na chrześcijaństwo nie polega bowiem na bezpośrednim bluźnierstwu Bogu i widoku pięści wyciągniętej ku niebu. Polega raczej na ataku na Boże podpisy w stworzeniu, w naturze: na Boży plan dla seksu, dla małżeństwa, rodziny, płci, męskości, kobiecości, ochrony i godności niewinnego życia ludzkiego... 

Nasze opowiedzenie się i wyznanie wiary nie powinno być więc enigmatyczne i ogólne. Powinno być konkretne i sprecyzowane właśnie w tych obszarach, które bezbożność stara się wywracać do góry nogami. 

Atak na Twoją wiarę nie polega na tym, byś zaprzeczył istnieniu Boga lub uznał chrzest i Wieczerzę Pańską za nieistotny teatrzyk. Polega na przekonaniu Cię, że Bóg nie ma nic wspólnego z naturalnym, stworzonym porządkiem, moralnością, ludzkimi relacjami, a księża, pastorzy (i wszyscy chrześcijanie) powinni się zamknąć! 

Jak napisał pastor Andrew Sandlin, sposobem zneutralizowania wiary chrześcijańskiej w społeczeństwie jest zakazanie szerzenia moralności seksualnej przez Kościół. Jeśli społeczeństwo pozbędzie się biblijnych standardów seksualnych, pozbędzie się biblijnego chrześcijaństwa, ponieważ chrześcijaństwo opiera się na porządku stworzenia. Nie ma czegoś takiego jak Ewangelia Jezusa Chrystusa, która byłaby obojętna na coś tak podstawowego dla świata, jak normy seksualne wpisane w stworzenie. Krzyż ma znaczenie tylko w świecie, w którym uznaje się Boże stwórcze prawa. Zniszcz porządek stworzenia, a zniszczysz wiarę chrześcijańską.