Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pieniądze. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pieniądze. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 2 grudnia 2024

Trzy pragnienia mężczyzny

Michael Foster*

Kiedyś słuchałem kazania, w którym pastor Voddie Baucham mówił, że nasza kultura mierzy męskość przez pryzmat trzech "B": boisko (ball-field), sypialnia (bedroom) i portfel (billfold).

Myślę, że sednem tej miary są nasze naturalne, dane nam przez Boga pragnienia wpisane w męskość.

Pozwólcie, że to wyjaśnię... 

Boisko

Sport to zrytualizowana wojna. Niezależnie od tego, czy jest to kort tenisowy, boisko do piłki nożnej, czy punktowana przestrzeń między liniami, są to środowiska, w których mężczyźni udowadniają swoją wartość. Wykazują się umiejętnościami, wytrzymałością i determinacją. Ponadto uczą się struktury dowodzenia i tego, jak pracować u boku braci. Jeśli nie potrafisz przyjmować korekt, nie rozwiniesz swoich umiejętności ani charakteru. Sport polega na stawaniu się wojownikiem w społeczeństwie, w którym wojnę zwykle toczy mała, opłacana, zmechanizowana armia.

Mężczyźni muszą być twardzi, zdyscyplinowani i skupieni. Muszą być chętni i zdolni do pracy w zespole. Bycie obrońcą jest częścią danego im przez Boga obowiązku. 

Sypialnia

Pragnienie wielokrotnego seksu jest dobre. Mężczyzna powinien być zdeterminowany, aby ustawicznie zdobywać serce swojej żony. To również wymaga umiejętności — innego zestawu umiejętności, ale jednak umiejętności. Jak przyciągnąć kobietę, która pragnie dołączyć do niego w budowaniu domu i być matką jego dzieci? 

Mężczyźni muszą być kochankami. Muszą wiedzieć, jak przyciągnąć i zatrzymać serce kobiety. Stworzenie domu, który wypełni świat czcicielami Boga, jest częścią danego im przez Boga obowiązku. 

Portfel

Pragnienie zarabiania dużo pieniędzy jest dobre. Produktywność i płodność są dobre. Zasadnym jest częściowe ocenianie mężczyzny na podstawie jego stabilności finansowej i osiąganego sukcesu. 

Mężczyźni muszą być żywicielami rodziny. Powinni dążyć do uzyskania jak największych korzyści z połączenia swoich umiejętności i danych im przez Boga możliwości. 

Zrównoważona perspektywa

Żadne z tych męskich pragnień nie jest samo w sobie złe. Są one dobre i naturalne. Niegodziwość człowieka nie może stworzyć niczego nowego; może jedynie wypaczyć to, co już istnieje. Zamiast odrzucać te męskie pragnienia, powinniśmy je na nowo ukierunkować. 

Stań się wojownikiem. Uczyń to, ponieważ na świecie są źli ludzie. Zrób to dla swojej rodziny i swojego Kościoła. Zrób to dla nagrody (korony chwały) w niebie. Zrób to, ponieważ nasz Bóg jest Wojownikiem i zaciągnął cię do swojej armii. 

Stań się kochankiem. Zdobądź serce kobiety tak całkowicie, że odda ci swoje serce i płodność. Następnie zabiegaj o nią raz po raz. Rób to, aby ustanowić dziedzictwo — pobożny dom, który będzie tworzył kolejne pobożne domy długo po zakończeniu twojego ziemskiego życia. 

Stań się żywicielem rodziny. Opanuj swoją dziedzinę. Pracuj ciężko, aby uzyskać jak najlepszy plon. Zrób to, aby zapewnić byt swojej żonie, dzieciom i wnukom. Zrób to, aby sfinansować Kościół i zatroszczyć się o swoich bliźnich. Zrób to, ponieważ pracowitość podoba się Bogu.

* Autor jest pastorem Kościoła reformowanego w Batavia (Ohio, USA).

poniedziałek, 26 sierpnia 2024

Wszystko przez ten "sprawiedliwy podział"

- Co się stało z tą piękną krainą? - rzekł Rady i pokręcił ze zdumieniem głową. - Mieliście nieurodzaj, czy co? Ale przecież lato było piękne, więc oczekiwałem, że i zbiory się udały.

- No tak, roczek był niezgorszy - przyznał Hob - i sporo jest jadła, ale mówiąc prawdę, nie bardzo wiemy, co się z nim dzieje. Wszystko przez ten "sprawiedliwy podział". Ciągle kręcą się ci "domiarowcy", co to wszystko wyliczą, obrachują, zabiorą, a podzielą tak, że jeszcze nigdy nie słyszał, żeby ktoś dostał potem więcej niż mu zabrali. 

J.R.R. Tolkien, Władca Pierścieni, Powrót Króla, Zysk i S-ka, Poznań 1977, s. 400.

czwartek, 21 grudnia 2023

Boża opieka nad finansami

"Śledząc Twoje doświadczenia można odnieść wrażenie, że to sam Bóg opiekuje się Twoimi finansami. Domyślam się, że czyni to za pośrednictwem przyjaznych Ci ludzi, co jest dobre zarówno dla nich, jak i dla Ciebie". 

- C.S. Lewis, Listy do nieznajomej

czwartek, 8 października 2020

Biblia, prawo do własności i podatki

Bóg powołał nas do wolności. Oznacza to również wolność do zawierania obustronnych umów, dorabiania się, przedsiębiorczych działań, których celem jest poprawa warunków życia. 
Jest część cesarska np. podatki, która należy do cesarza, ale nawet to dzieje się z nadania Bożego:

Dlatego też i podatki płacicie, gdyż są sługami Bożymi po to, aby tego właśnie strzegli. Oddawajcie każdemu to, co mu się należy; komu podatek, podatek; komu cło, cło; komu bojaźń, bojaźń; komu cześć, cześć.
(List do Rzymian 13:6-7, por. 4 Mj 3:47)


Mamy więc Boże zezwolenie na to, by władza ściągała podatki na zapewnienie obywatelom bezpieczeństwa. Istnieją słuszne podatki. Nie jesteśmy anarcho-libertarianami, którzy uważają, że podatek to zło. Biblia sprzeciwia się takiemu spojrzeniu. Ale mamy jednocześnie ostrzeżenie:

Król umacnia kraj prawem; kto ściąga wiele podatków, niszczy go.
(Księga Przysłów 29:4)


To oznacza, że w niektórych sytuacjach możemy powiedzieć, że pewien rodzaj podatków jest rodzajem kradzieży. Biblia naucza, że jest możliwe, by państwo, władze stosowały wobec obywateli bezprawie, ucisk, niesprawiedliwość, np. poprzez odbieranie im nadmiernej części owoców ich pracy.

Kiedy król Achab zapragnął winnicy Nabota, mógł to nazwać "reformą rolną", "zmianą stref", ale żadna z tych nazw nie sprawiłaby, że byłoby to coś innego niż kradzież. Również, gdyby Achab opodatkował winnice w Izraelu tak, iż Nabot nie byłby w stanie spłacić należności – to również byłoby kradzieżą. Chociaż w dokumentacji w Urzędu Skarbowego nazywałoby się to „podatkiem rolnym”.

Chrystus nie pozwala, by rządzący wkraczali do domów obywateli, do miejsc pracy obywateli, by zabierać im 30%  powierzchni rolnej, 30% dochodów w imię redystrybucji dóbr lub solidarności społecznej. Takie działania możemy różnie nazywać w mediach, w słownikach ekonomii, ale wszyscy musimy się nauczyć podstawowej lekcji ekonomii i takiego słowa jak „kradzież”. Przykazanie „nie kradnij” wypisane palcem Bożym na tablicach dekalogu oznacza poszanowanie prywatnej własności. I dotyczy również prezydenta, premiera i rządu. 

Gdzie więc powinna przebiegać linia? Kiedy można powiedzieć, że państwo oczekuje więcej niż powinno? Pomyślmy o tym w taki sposób: Bóg w Biblii oczekuje, że Jego lud będzie składał dziesiątą część dochodów na służbę w Domu Bożym. Nazywamy to dziesięciną. Do Boga należy wszystko co mamy, ale Bóg mówi: do mnie, do świątyni przynieść dziesiątą część. Z 90% masz wolność. Możesz część złożyć jako dobrowolną ofiarę, wspomóc potrzebujących, kupić pizzę, wyjechać na wakacje. 10% przynieś do domu Pańskiego, do kościoła, którego jesteś częścią. Mało, prawda? Gdyby państwo chciało od nas 10% skakałbym z radości! I to jest odpowiedź na pytanie: gdzie jest granica oczekiwań cesarza odnośnie podatków. Cesarz nie powinien stawiać się ponad Bogiem i oczekiwać więcej niż Bóg. To nie jest tak, że każdy podatek jest słuszny, ponieważ jest usankcjonowany, przegłosowany przez rząd i podpisany przez prezydenta. Kradzież nie przestaje być kradzieżą, jeśli rząd nazwie to „podatkiem dochodowym”, „podatkiem od wzbogacenia”. 

Zatem Biblia nie sprzeciwia się podatkom. Sprzeciwia się nadmiernym podatkom. Oznacza to, że istnieją podatki, które są po prostu zalegalizowaną kradzieżą. Jeśli tron może być niesprawiedliwy w ogólnym sensie, to tron może być niesprawiedliwy w szczegółach. 

Widzimy zatem, że chrześcijańska wizja władzy nie ubóstwia jej. Wskazuje, że rządzący są Bożymi sługami, a mandat, który mają jest delegowany z góry. Jezus powiedział do Piłata, że nie miałby żadnej władzy nad nim, gdyby nie była mu dana z góry. Nie kwestionował pozycji i autorytetu Piłata. Nie mówił, że nie możesz go sądzić, bo nie posiada moralnego kręgosłupa. Rządzący posiadają Boży mandat, ale ten mandat nie gwarantuje Bożej przychylności. Raczej wzywa ich do odpowiedzialności i respektowania Bożych praw. 

piątek, 27 marca 2020

15 myśli o polityce, gospodarce, kościele i zaufaniu Bogu w sezonie koronawirusa

KORONAWIRUS, PAŃSTWO I GOSPODARKA

1. Na temat koronawirusa docierają do nas niepełne informacje. Nie mamy pełnych danych nt. przyczyn śmierci większości osób we Włoszech czy w Hiszpanii. Nie wiemy dokładnie jakie jest jego źródło i pochodzenie. Nie wiemy jaka będzie skala epidemii i śmiertelności za tydzień. Z tych powodów sądzę, że wskazany jest pewien umiar i powściągliwość w mocnych sądach. Zarówno bezgraniczne zaufanie wobec działań władzy, jak i buntownicza beztroska nie są zbyt rozsądną postawą. Nawet bycie chrześcijaninem o silnej wierze nie czyni człowieka ekspertem od wszystkiego. Po co nam mechanicy, lekarze, wirusolodzy, rząd, pracownicy medyczni, policja, inżynierowie, skoro moglibyśmy mieć jednego odważnego chrześcijanina, który powiedziałby nam, co mamy robić? 

2. W czasach epidemii, w sezonie takim jak obecny - państwo ma prawo wprowadzać ograniczenia, które dotyczą również kościoła (publicznych zgromadzeń). Państwo oczywiście nie ma prawa ingerować w sfery, które Bóg powierzył kościołowi, a więc wierne zwiastowanie Bożego Słowa, sprawowanie sakramentów, dyscyplina kościelna, liturgia itd. Jeśli państwo zabroniłoby zgromadzeń kościoła z powodów światopoglądowych, wówczas nasza odpowiedź powinna brzmieć: "Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi" (Dz 5:29). Kiedy jednak w budynku kościoła pojawia się pożar, władza posiada kompetencje, by nakazać zgromadzonym opuszczenie miejsca zagrożenia. Wierni zaś mają obowiązek poddać się zaleceniom służb, nawet jeśli oznaczałoby brak kazania i Komunii. 

Nie jestem przekonany, czy obecną epidemię koronawirusa możemy porównać z pożarem. Kiedy jednak władze z powodu zagrożenia zdrowia i życia wprowadzają (na pewien czas) ograniczenia w osobistych kontaktach, powinniśmy uszanować tę decyzję w ramach obywatelskiego posłuszeństwa. Abym został dobrze zrozumiany - całkiem możliwe, że władza myli się w oszacowaniu skali zagrożenia, jednak granicą obywatelskiego nieposłuszeństwa jest namowa władzy do grzechu, nie zaś błędy strategiczne. Całkiem możliwe, że dowódca na polu bitwy podejmuje błędną decyzję wycofania wojska. Jednak zadaniem żołnierza jest wycofanie się wraz z oddziałem. Dowódca odpowie przed przełożonymi (i Bogiem) za swoje powołanie, zaś żołnierz za swoje. 

3. Żadna władza na ziemi (państwowa, kościelna, rodzicielska) nie jest absolutna. Oznacza to, że grzech ubóstwienia państwa (lub kościoła, rodziny) jest całkiem realny i możliwy. Zarówno Biblia, jak i historia uczą nas, że nasze zaufanie wobec państwa powinno być zaufaniem ograniczonym. Bałwochwalstwo potrafi przeniknąć bardzo głęboko. 

4. Zgodnie z Bożym prawem - własność obywateli (np. restauracje, sklepy, siłownie) nie są własnością państwa. Przykazanie "Nie kradnij" zakłada obywatelskie prawo do własności. Na podobnej zasadzie argumentujemy za swobodą wypowiedzi. Przykazanie "Nie mów fałszywego świadectwa" zakłada wolność słowa i konsekwencje za posługiwanie się nią ku złemu (np. publiczne kłamstwo, łamanie przysiąg itp.). To samo możemy również powiedzieć o zdrowiu obywateli. Nie jest ono własnością państwa. Nie jestem przeciwny wprowadzaniu ograniczeń i interwencji państwa w sytuacjach takich, jak obecna. Jednak wszystkie decyzje rządu powinny wynikać z dogłębnego zrozumienia własnych kompetencji i obywatelskiej wolności nadanej przez Stwórce. Innymi słowy, wprowadzając jakiekolwiek limity, państwo powinno robić to z wszelką delikatnością, wrażliwością i bojaźnią przed Bogiem. 

5. Wybór między dobrem ludzi a ekonomią jest fałszywą dychotomią. Ekonomia to ludzie (Duane Garner). W równym stopniu co zachorowaniami na koronawirusa powinniśmy być zainteresowani ludzkim życiem w wymiarze ekonomicznym, społecznym. Człowiek pozbawiony pracy, dochodów, kontaktów z innymi jest w tak samo w wielkim niebezpieczeństwie jak człowiek jadący autobusem w okresie zagrożenia koronawirusa. Być może skala zagrożenia związana z powszechną izolacją jest nawet większa biorąc pod uwagę fakt, że 80% zakażonych koronawirusem przechodzi przez chorobę bezobjawowo. 

Mówiąc o sparaliżowanej gospodarce - nie mówimy o sparaliżowanych pieniądzach lub sparaliżowanej chciwości. Praca, wymiana dóbr, finansowe zabezpieczenie rodziny nie są synonimami chciwości i "dzikiego kapitalizmu". Mówiąc o paraliżu życia społecznego - mówimy raczej o zagrożeniu dla ludzkiego zdrowia, życia i przyszłości. Na ten temat musimy nauczyć się rozmawiać z równie wielką wrażliwością, co na temat wirusowej infekcji.

6. Minister Zdrowia Łukasz Szumowski uzasadniając obecną izolację stwierdził, że ważne jest "każde ludzkie życie". Owszem, każde. Nie tylko to w szpitalu. Nie tylko to zarażone. Liczy się życie tysięcy zadłużonych, bankrutujących przedsiębiorców, właścicieli restauracji, teatrów, małych sklepów... Całkowicie rozumiem hasło #ZostańWdomu i sumiennie je stosuję. Musimy jednak pamiętać, że jego głównymi zwolennikami są: rząd, youtuberzy z setkami tysięcy subskrybentów i pracownicy sektora publicznego. Pracownik zamkniętej firmy, któremu kończą się środki na utrzymanie lojalnie się do niego dostosuje, lecz zrobi to w imię miłości bliźniego i solidarności. Mimo iż mało kto mówiąc o "miłości bliźniego" ma na myśli jego firmę i środki do życia. 

7. Środki zapobiegawcze w okresie epidemii są podejmowane głównie w oparciu o przewidywania, a nie twarde dane. Jednak poza komputerowymi przewidywaniami liczby zachorowań potrzebujemy komputerowej analizy dotyczącej przyszłości gospodarki, rynku pracy, schorzeń psychicznych, wzrostu liczby samobójstw itp. Nie wystarczy, że coś robimy "z miłości". Pytanie: czy "z miłości" robimy właściwą rzecz? Z miłości do bliźniego można uchronić 1000 osób przed zakażeniem koronawirusa, lecz jednocześnie 2000 osób doprowadzić do zagrożenia egzystencji w wyniku braku środków do życia, chorób psychicznych lub brak opieki medycznej dla chorych na inne schorzenia.

KORONAWIRUS, KOŚCIÓŁ I ZAUFANIE BOGU

8. Kościoły organizują obecnie swoje służby w internecie. Musimy jednak pamiętać, że Youtube, Facebook i Skype nie jest wspólnotą. Oglądanie transmisji nie jest nabożeństwem. Istotą nabożeństwa jest wspólnota Bożego ludu z Bogiem, wspólny śpiew, wspólne jedzenie i picie w wierze. Kościoły zapewniają wierzącym duchowy pokarm poprzez media społecznościowe, komunikatory - głównie nauczanie lub wspólną modlitwę (jak np. u nas). Jednak nie możemy w żadnym razie uznać, że jest to pożądany i długoterminowy sposób, w jaki kościół powinien funkcjonować służąc Bogu i ludziom. 

9. Oczywiście, należy spojrzeć na obecny sezon również w kategoriach nowych możliwości, nowych wyzwań. Dzieło Boże zwykle rozwijało się pośród przeciwności, prześladowań i nowych okoliczności. Pamiętajmy jednak, że nie jest to nowy sposób, który możemy swobodnie uznać za kulturowo dopasowany i jeśli się sprawdzi, to po ustaniu epidemii możemy zrezygnować z nabożeństw "na żywo", gdyż transmisje online gromadziły więcej słuchaczy. Nie jesteśmy pragmatykami. Jesteśmy chrześcijanami.

10. Nie powinniśmy modlić się o zakończenie epidemii i powrót do życia w bezbożności, w której trwaliśmy jako naród, kultura, cywilizacja. Jeśli koronawirus jest przejawem Bożego sądu, to On nie da z siebie kpić. Człowieka możesz oszukać złudnymi obietnicami poprawy, lecz nie Boga. Dlatego myjąc ręce - powinniśmy obmyć również dusze. A jedynym skutecznym środkiem jest krew Chrystusa, który oddał swoje życie za grzechy ludzi. 

11. Zadaniem chrześcijan w obecnym okresie jest zachowanie wiary, pokoju, radości oraz... podtrzymywanie strachu wśród ludzi żyjących bez Boga. Nie istnieje pokój duszy, sumienia, umysłu w oderwaniu od pojednania z Bogiem. Zadaniem Mojżesza w okresie plag w Egipcie nie było niesienie Egipcjanom zapewnień o dobrej przyszłości. Poselstwem Mojżesza wobec faraona było: "ugnij kark i kolana przed Jahwe". Niesiemy nadzieję, która jest w Chrystusie, nie zaś w upływie czasu lub w sile nowoczesnych zdobyczy cywilizacyjnych. 

12. Nie patrz na koronawirusa jako na kosmiczny wypadek. Patrz jako na dzieło Bożej opatrzności. Nic nie dzieje się bez Bożej kontroli i poza Jego planem. Jak napisał mój przyjaciel pastor Marek Kmieć: Boże sądy w historii są symbolem sądu ostatecznego. Istnieje wirus, którego śmiertelność wynosi 100%. Ów wirus nazywa się grzechem. Zadbaj przede wszystkim o bezpieczeństwo i środek ochronny przed nim. 

13. Obecna epidemia przypomina, że istnieje rzeczywistość, która wymyka się ludzkiej kontroli. To ważna i potrzebna lekcja, której obecnie potrzebuje ludzkość. Nasze teleskopy i stacje kosmiczne sięgają gwiazd, nasze mikroskopy umożliwiają opisywanie budowy cząsteczek, nasze cyfrowe technologie usuwają wszelkie komunikacyjne przeszkody. Człowiek posiada naprawdę wielkie możliwości. Lecz kiedy człowiek myśli, że skoro mamy XXI wiek i dlatego "już nic nie będzie dla nas niemożliwe" - Bóg poprzez mikroskopijnego wirusa, przypomina, że jesteśmy bezradni, a nasze życie jest sparaliżowane, zlęknione i pełne niepewności. Nie wszystko jest w naszych rękach. Nie zależymy całkowicie od siebie samych. To dobry czas, by w końcu to uznać i ugiąć kolana przed Stwórcą.

14. Jak napisał Peter Leithart, umieszczenie wirusa w kategorii „wypadek” lub "przypadek" ratuje w nas pozory nowoczesności. Ale niczego nie zmienia jeśli chodzi o ograniczoność człowieka. Nie zawrócimy nurtu rzeki za pomocą patyka. Pewne rzeczy są poza naszym zasięgiem. Żyjemy w Bożym, zaskakującym świecie, nie zaś świecie mechanicznego, nakręconego pudełka. Istnienie Boga czyni świat nieprzewidywalnym, nieobliczalnym, a nasze zapomnienie o naszej słabości jest ostatecznie zapomnieniem o Nim. Jesteśmy mistrzami w unikaniu rzeczywistości (D. Field). 

W ciągu 20 dni okazało się, że zbudowaliśmy cywilizację, która nie jest w stanie przynieść nam bezpieczeństwa i pokoju w obliczu zagrożenia mniejszego od grubości włosa. Zbudowaliśmy cywilizację, którą zamiast uczynić środkiem uwielbienia Boga uczyniliśmy środkiem ucieczki przed duchową rzeczywistością, przed Chrystusem. Uczyniliśmy z niej krzaki, w których, niczym Adam, chcemy się schronić przed Bogiem przechadzającym się w Jego świecie. Wybraliśmy własną wygodę zamiast Chrystusa. I niestety świadomość o naszej kruchości nie dociera do wielu nawet w obliczu bieżącej sytuacji. W ciągu ostatnich 3 tygodni otrzymaliśmy nagłą i bolesną lekcję o tym, że nasze przekonanie o kontrolowaniu życia, świata jest złudzeniem. Jak zareagujemy? 

15. Bóg jest Bogiem plag. Jest Bogiem miłosierdzia, ale i sądu. Kiedy faraon powiedział Mojżeszowi: „Nie znam Pana”, Bóg przedstawił mu się szeregiem plag, które spustoszyły Egipt (P. Leithart). Bóg był bardzo cierpliwy i łaskawy wobec faraona. Nie zakończył ostrzeżeń na jednej pladze. Każda kolejna była wezwaniem do uznania Bożego panowania. Śmierć Egiptu postępowała stopniowo. Bóg posłał dziesięć plag zanim Egipt upadł. Módlmy się, abyśmy wzięli sobie do serca te wszystkie wskazówki od Boga plag. A kiedy plaga koronawirusa minie, abyśmy nie udali się za przykładem faraona, który zatwardzał swoje serce jeszcze bardziej za każdym razem, gdy Bóg przynosił ulgę. 

czwartek, 26 marca 2020

Socjalistyczna wiara w pieniądze

"Doktryna socjalizmu, którą niedługo po tym uznałem za atrakcyjną alternatywę, szybko okazała się równie bezzasadna; z czasem stało się dla mnie jasne, w dużej mierze wskutek styczności z twórczością Goerge'a Orwella, że poglądy socjalistyczne częściej motywowane są nienawiścią wobec bogatych niż szczerą troską o biednych. Poza tym, gdy się nad tym zastanowić, socjaliści są bardziej kapitalistyczni niż kapitaliści. Ich wiara w pieniądz jest co najmniej równie z silna. Ich zdaniem jeśli tylko inni ludzie posiadaliby pieniądze, trapiące ludzkość problemy odeszłyby w zapomnienie".

- Jordan Peterson, 12 życiowych zasad, s. 235.

środa, 25 kwietnia 2018

Cudze pieniądze

Większość polityków woli rozmawiać o tym, na co przeznaczyć cudze pieniądze, aniżeli własne. Człowiek będący u władzy powinien jednak mieć w nienawiści kradzież cudzych dóbr. 

„Im mniej rozumu ma książę, tym okrutniejszym jest zdziercą; lecz kto nienawidzi wymuszonych datków, długo żyć będzie.” (Księga Przysłów 28.16) 

 Jeśli politycy prześcigają się w obietnicach, ile mogą i są w stanie dać obywatelom – nasza odpowiedź powinna brzmieć: komu chcecie to odebrać

czwartek, 15 marca 2018

Dlaczego pan pochwalił nieuczciwego zarządcę?

(1) Potem powiedział jeszcze do uczniów: Był pewien bogaty człowiek, który miał zarządcę, a tego oskarżono przed nim, że trwoni jego majętność. (2) I przywoławszy go, rzekł mu: Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twojego szafarstwa, albowiem już nie będziesz mógł nadal zarządzać. (3) I rzekł zarządca do siebie samego: Cóż pocznę, skoro pan mój odbiera mi szafarstwo? Nie mam sił, aby kopać, a żebrać się wstydzę. (4) Wiem, co uczynię, aby mnie przyjęli do domów swoich, gdy zostanę usunięty z szafarstwa. (5) I wezwał dłużników swego pana, każdego z osobna, i rzekł do pierwszego: Ile winieneś panu memu? (6) A ten odrzekł: Sto baryłek oliwy. Rzekł mu więc: Weź zapis swój, siądź i szybko napisz pięćdziesiąt. (7) Potem rzekł do drugiego: A ty ile winieneś? A ten odrzekł: Sto korców pszenicy. Rzekł mu: Weź zapis swój i napisz osiemdziesiąt. (8) I pochwalił pan nieuczciwego zarządcę, że przebiegle postąpił, bo synowie tego świata są przebieglejsi w rodzaju swoim od synów światłości. (9) I ja wam powiadam: Zyskujcie sobie przyjaciół mamoną niesprawiedliwości, aby, gdy się skończy, przyjęli was do wiecznych przybytków. (10) Kto jest wierny w najmniejszej sprawie i w wielkiej jest wierny, a kto w najmniejszej jest niesprawiedliwy i w wielkiej jest niesprawiedliwy. (11) Jeśli więc w niesprawiedliwej mamonie nie byliście wierni, któż wam powierzy prawdziwą wartość? (12) A jeśli nie byliście wierni w sprawie cudzej, któż wam poruczy rzecz własną? (13) Żaden sługa nie może dwóm panom służyć, gdyż albo jednego nienawidzieć będzie, a drugiego miłować, albo jednego trzymać się będzie, a drugim pogardzi. Nie możecie Bogu służyć i mamonie.(14) A słyszeli to wszystko faryzeusze, którzy byli chciwi i naśmiewali się z niego. - Ewangelia wg św. Łukasza 16.1-14 

TRUDNE PODOBIEŃSTWO

Na kazaniach podczas cotygodniowych nabożeństw w naszym kościele omawiamy Ewangelię wg św. Łukasza. W minioną Niedzielę przyglądaliśmy się jednemu z najtrudniejszych fragmentów tej księgi: podobieństwu o nieuczciwym zarządcy. Współcześni i dawni komentatorzy biblijni różnią się w interpretacji tego tekstu. Chciałbym jednak podzielić się refleksją z moich studiów nad słowami Pana Jezusa. 

W podobieństwie mamy bogatego człowieka, który chce rozliczyć zarządcę z szafarstwa. Okazuje się, że nie był on wierny w tym, co mu powierzono. Jest oskarżony o trwonienie posiadłości właściciela, niczym młodszy syn z podobieństwa o synu marnotrawnym "roztrwonił" dziedzictwo ojca (Łk 15.13, 16.1). 

Rzeczą, która sprawiła, że młodszy syn opamiętał się, była świadomość wielkoduszności ojca - nawet jego "najemni słudzy mieli więcej chleba" (Łk 15.17). Zarządca dochodzi do podobnego wniosku: ma nadzieję, że dłużnicy bogatego człowieka będą miłosierni i przyjmą go do swoich domów, kiedy zostanie zwolniony. Co więc robi? Wzywa owych dłużników i po kolei daruje im część zadłużenia. To, co zrobił zarządca było bardzo odważne, ale najciekawsze jest to, że pan pochwala go za to. I robi to, o dziwo wtedy, kiedy spodziewamy się, że powinien udzielić mu nagany i napomnienia. 

Co to wszystko oznacza? Komentatorzy zajmują różne stanowiska w odczytywaniu tego podobieństwa. Zanim zaproponuję wyjaśnienie jej symboliki i znaczenia - kilka słów o tym, co według mnie nie jest jej główną myślą. 

BŁĘDNE INTERPRETACJE

1. Pan pochwalił nieuczciwego zarządcę, co świadczy o tym, że sam był zły. Jego podziw dla genialnego zmysłu oszustwa świadczy o tym, że on także był grzesznym, zgubionym człowiekiem. To naturalne, że złe i upadłe serca kochają przestępcze zachowania (Ps 49.19). Wszyscy bohaterowie tej przypowieści są niesprawiedliwi, pozbawieni skrupułów i skorumpowani. Lekcja jest taka, że wielu niewierzących o wiele lepiej radzi sobie ze sprawami tego świata, niż wierzący („synowie światła”) ze sprawami Bożymi. 

I oczywiście to prawda, że zabieganie synów tego świata o sprawy tego świata powinno nas zawstydzać jeśli chodzi o naszą bierność w zabieganiu o sprawy duszy. Niejeden niewierzący zrobi wiele dla dobra doczesnego, zaś niejeden wierzący nie kiwnie palcem, by zadbać o dobro własnej duszy. To wszystko prawda i poważne wezwanie do gorliwości, lecz nie o tym mówi to podobieństwo. 

2. Inna, błędna wg mnie interpretacja mówi, że nieuczciwy zarządca za pieniądze swojego pana kupił sobie przyjaciół. Lekcja dla nas jest następująca: wierzący mają wydawać pieniądze w taki sposób, by przywodzić swych przyjaciół do Chrystusa, aby mogli oni żyć wiecznie. Chrześcijanie powinni inwestować również swe środki materialne w Królestwo Boże i ewangelię, która zapewnia grzesznikom zbawienie i pozwala wejść do nieba („wiecznego domu”). 

I to prawda. Nasze majętności, pieniądze to ziarna, które powinniśmy siać, by wydały owoc i przyczyniały się do rozrastania Królestwa Bożego, ale nie to jest główną myślą tego podobieństwa. 

3. Jeszcze inna interpretacja mówi, że zarządca został pochwalony za swą bystrość, a nie za jego nieuczciwość, zaś Jezus doradzał, abyśmy stosowali rodzaj jakiegoś rodzaju praktyczną mądrości w obchodzeniu się z rzeczami tego świata. I to kolejna prawda, ale ta historia mówi więcej. Nie jest to po prostu nauka o tym, jak należy korzystać z pieniędzy. Nie sądzę, że wszystko, co widzimy w naukach Pana Jezusa, to "dobra rada" na poziomie nauk Konfucjusza lub bajek Ezopa. 

KONTEKST I SYMBOLIKA 

Podzielę się spojrzeniem, które wydaje mi się być spójne i osadzone w kontekście wcześniej wypowiedzianych podobieństw. Uwzględnia ono odkupieńczo-historyczne tło, a także jej bezpośredni kontekst literacki i sytuację, w której zostało wypowiedziane. 

Pan symbolizuje Boga, zarządca reprezentuje religijnych przywódców Izraela (to, jak powinni się zachować wobec dłużników), a dłużnikami są zwykli ludzie, na których przywódcy nakładają wielkie i niepotrzebne brzemiona. Dlatego głównym punktem tej przypowieści jest to, że faryzeusze i inni przywódcy muszą okazywać miłosierdzie grzesznikom, ubogim i uciśnionym, ponieważ zbliża się wielka rewolucja na świecie - rewolucja, która usunie ich z przywództwa i przeniesie przywództwo na nową wspólnotę przymierza: Kościół. 

Taka interpretacja uwzględnia kontekst podobieństwa. Jezus często ostrzega faryzeuszy w taki sposób. Rozdział wcześniej w Ew. wg św. Łukasza 15.1 czytamy, że do Jezusa zbliżali się "celnicy i grzesznicy", by Go słuchać. Następny werset mówi o "faryzeuszach i uczonych w Piśmie", którzy szemrali przeciwko Jezusowi, że przebywa z takimi ludźmi. Ta sytuacja wyznacza kontekst wszystkich wypowiedzi Jezusa aż do końca 16 rozdziału.

Najpierw Jezus mówi im (przywódcom i "grzesznikom") podobieństwo o zagubionej owcy (Łk 15.3-7), następnie o zgubionej monecie (Łk 15.8-10). Mają one podobne przesłanie i skierowane są do religijnych przywódców wskazując na to, że właściwą reakcją na odnalezienie tego, co zagubione jest radość. Dwa następne podobieństwa rozszerzają się w sposób dramatyczny o kolejnych bohaterów: podobieństwo o synu marnotrawnym jest również wypowiedziane do faryzeuszy. Nie tylko wskazuje na fakt, że zagubieni młodsi bracia się nawracają i przychodzą do domu ojca. Wskazuje też na fakt, że starszy brat, który ilustruje serce faryzeuszy powinien się radować z tego faktu. A jednak mimo fizycznej bliskości w domu ojca – duchowo jest od niego daleki. 

I kolejne podobieństwo, o roztropnym zarządcy, podąża w tym samym kierunku. Pan Jezus zwraca się w nim do uczniów (16.1), ale kiedy historia się kończy, dowiadujemy się, że faryzeusze i uczeni w Piśmie wciąż są obecni i uważnie nasłuchują (16.14). Szydzą z podobieństwa, dlatego Pan Jezus zwraca się do nich i opowiada kolejne - o bogaczu i Łazarzu, które w kontekście ponownie nawiązuje do ich postawy.

Zatem podobieństwo o bogaczu i zarządcy również dotyczy faryzeuszy. Przyjrzyjmy się jego treści pod tym kątem: 

Łukasza 16.1. Pewien bogaty człowiek (Bóg) miał sługę (religijni przywódcy Izraela). Sługa jednak trwonił majątek bogacza, z czego miał zostać rozliczony. Oznacza to, że uczeni w Piśmie i faryzeusze (a także saduceusze i kapłani itd.) nadużywali swoich urzędów i nadużywali darów, które im Bóg dał, zamiast posługiwać nimi, by służyć ludziom. Natychmiastowa reakcja faryzeuszy w wersecie 14 i komentarz Łukasza na ich temat wskazuję, że podobieństwo jest o nich: byli chciwi i naśmiewali się z niego. W przeciwieństwie do zarządcy z podobieństwa nie chcieli "darować" długów. 

Łukasza 16.2. Bogaty człowiek (Bóg) wzywa zarządcę do odpowiedzialności i informuje go, że nie będzie już jego szafarzem. Dokładnie to czynił Jezus podczas całej swojej służby. Wzywał religijnych przywódców do odpowiedzialności z powierzonego im szafarstwa, dlatego tak bardzo go nienawidzili. Przesłanie Jezusa było takie, że nadchodzi nowe Królestwo i że to zarządzanie, szafarstwo zostanie powierzone nowym zarządcom.

Łukasza 16.3-4. Widzimy, że zarządca jest całkiem mądry. Postanawia zaprzyjaźnić się z tymi, nad którymi wcześniej się znęcał, przewidując, że kiedy zostanie usunięty z urzędu - "przyjmą mnie do swoich domów". Czyli Pan Jezus daje do zrozumienia, że roztropny faryzeusz powinien "zaprzyjaźnić się" z celnikami i grzesznikami, ponieważ to oni otrzymają nowe Królestwo. Ich "domy” to Kościół. Jeśli faryzeusze i uczeni w Piśmie chcą mieć miejsce po właściwej stronie nadchodzącej zmiany, powinni lepiej zabezpieczyć sobie miejsce w Kościele. Jak? Pokutując i zdejmując jarzma z tych, których do tej pory wykorzywali dla budowania swojego autorytetu i gromadzenia bogactw.

Łukasza 16.5-7. Mądry zarządca rozumie sytuację, rozumie jaka zmiana nadchodzi i zmniejsza zadłużenie dłużników. Zauważmy, że to działanie nie jest w tej przypowieści nazywane niesprawiedliwym lub nieuczciwym. W życiu codziennym zmniejszanie długów może być naiwne, ale życiu duchowym to wcale nie jest głupie. Faryzeusze byli winni dodania wielu ciężarów ("długów") do prawa i zwiększenia niewoli ubogich. 

Jezus wcześniej potępił przywódców żydowskich za to, że nakładali na wiernych ciężary nie do zniesienia: „On zaś rzekł: I wam, zakonoznawcy, biada, bo obciążacie ludzi brzemionami nie do uniesienia, a sami ani jednym palcem swoim nie dotykacie tych brzemion”. (Łk 11.46). 

Kiedy Izraelita łamał prawo, to dosłownie miał dług ponieważ naruszenie przepisów wymagało zapłaty za przywrócenie czystości (3 Księga Mojżeszowa 5.14-6.7). Z czasem przestano rozpoznawać różnicę pomiędzy Prawem Bożym, a naukami ludzkimi. Nie składano również w ofierze zwierząt, lecz przynoszono do Świątyni majętności, które trafiły do szkatuły przywódców religijnych. Zatem dodawanie ludzkich praw (np. dotyczących nieczystości) było finansowo korzystne dla przywódców religijnych. 

Pamiętając o o tym, możemy lepiej zrozumieć naturę "długów" wspomnianych w podobieństwie. Jarzmo nałożone na ludzi przez uczonych w Piśmie i faryzeuszy często wiązało się z prawdziwymi trudnościami finansowymi. Do pewnego stopnia ubóstwo w Izraelu było spowodowane tym, że uczeni w Piśmie zwyczajnie okradali ubogich za pomocą religijnych oszustw, takich jak pobieranie wygórowanych cen za ofiarne zwierzęta w Świątyni (Łukasza 19.46), nakłanianie ludzi do finansowego odcięcia się od rodziców i pozostawienie ich w ubóstwie (Mk 7.9-13) czy nakłanianie wdów do dawania im swoich ostatnich pieniędzy (Łk. 20.47). Celnicy rabowali ludzi, przyjmując wygórowane podatki, lecz był to zwykły ucisk. Przywódcy religijni okradli ludzi, ucząc kłamstwa i nazywali je Słowem Bożym, co było bluźnierstwem. Byli znacznie gorsi od celników. 

Tak więc zarządca z podobieństwa przechodzi pewną zmianę, za którą jest chwalony. Jezus radzi faryzeuszom, aby zrobili to samo. Doradza im, aby Mu uwierzyli, gdy usłyszą to, co zarządca: wasze dni są policzone. Zdajcie sprawę z waszego szafarstwa. Tak jak ten roztropny zarządca – zdejmijcie jarzmo, które nakładacie na ludzi, zawrzyjcie z nimi pokój, aby was przyjęto do wiecznych przybytków.

Łukasza 16.8. Pan pochwalił zarządcę za jego działanie. Właśnie tak stanie się z wami, jeśli wy - faryzeusze, przestaniecie uciskać ubogich, zdejmiecie z nich ludzkie jarzmo. Bóg was pochwali. 

Pan Jezus w ósmym wersecie mówi: I pochwalił pan nieuczciwego zarządcę, że przebiegle postąpił, bo synowie tego świata są przebieglejsi w rodzaju swoim od synów światłości. 

To kolejna nagana dla faryzeuszy. Nasz Pan zdaje się mówić, że poganin – syn tego świata - w tej sytuacji podjąłby pewne działania, niczym zarządca z podobieństwa, podczas gdy przywódcy żydowscy ("synowie światła") są zbyt ślepi, aby to zrobić. 

Łukasza 16.9. - I ja wam powiadam: Zyskujcie sobie przyjaciół mamoną niesprawiedliwości, aby, gdy się skończy, przyjęli was do wiecznych przybytków.  
Kim są "oni"? 

W kontekście są to właśnie dłużnicy (werset 4). Ubodzy odziedziczą nowe Królestwo, a faryzeusze powinni usunąć ciężary (jako przejaw pokuty), które włożyli na biednych, i zawrzeć z nimi pokój, aby mogli do niego wejść. 

Łukasza 16.10-12. Ci, którzy są wierni w małym, otrzymają więcej. I znów: możemy te słowa usunąć z kontekstu i nadal będą prawdziwe, ale musimy je zobaczyć w kontekście historii odkupienia, aby wydobyć z nich prawdziwy sens. Konfucjusz mógł przecież powiedzieć to samo. 

Czym więc różni się wypowiedź Jezusa od słów moralisty? W kontekście podobieństwa to przywódcy religijni nie byli wierni w tym małym (Starym Przymierzu), dlatego nie otrzymają więcej (służby w Nowym Przymierzu). Nadużywali swojego urzędu, używali religii, by łupić ludzi, dlatego stracą swój urząd. 

Łukasza 16.13. Nie możesz kochać dwóch panów: Boga i mamony. To prawda, ale znów nie powinniśmy tego wyrywać z kontekstu. Prawy przywódca religijny w Izraelu i w kościele był i jest zobowiązany zajmować się pieniędzmi - pieniędzmi z ofiar i dziesięcin. Problem, który Pan Jezus tu porusza jest taki, że uczeni w Piśmie i faryzeusze pozwolili, by miłość do pieniędzy stała wyżej niż ich urząd i obowiązki jako nauczycieli Bożego ludu. Jest różnica między człowiekiem, który służy Bogu i ma bogactwa, a człowiekiem, który służy swemu bogactwu w imię Boga. Między jednym, a drugim jest ogromna przepaść. 

Łukasza 16.14. Powyższa myśl staje jasna, kiedy faryzeusze szydzą z przypowieści Jezusa właśnie dlatego, że są miłośnikami pieniędzy. Natchniony Ewangelista nazywa ich "chciwymi".

ZASTOSOWANIE 

1. W podobieństwie pan pochwalił zarządcę za roztropność. Zarządca potrafił rozpoznać odpowiedni czas, kryzys i właściwie na niego zareagować. Póki jeszcze miał pozycję i nie został usunięty z domu bogacza wykorzystał ją, aby zaskarbić sobie przychylność dłużników poprzez „darowanie im długu” wobec pana. Zrobił to, by go przyjęli do siebie, gdy już zostanie usunięty z szafarstwa (w.4). Niesprawiedliwy zarządca obrazuje więc prawdę wersetu 9 (o pozyskiwaniu przyjaciół przez mamonę) ponieważ obracając mamoną niesprawiedliwości zyskał sobie miejsce w doczesnych przybytkach. Pan Jezus daje przez to do zrozumienia, że chce aby faryzeusze i uczeni w Piśmie zdjęli obciążenia, które nałożyli na ludzi, zwłaszcza na biednych (Łk 11.46). Jeśli to zrobią, otrzymają pochwałę od Niebiańskiego Pana i zdobędą przyjaciół wśród "celników i grzeszników" (z których Jezus buduje królestwo niebios) i będą "przyjęci" do "wiecznych przybytków" (w. 9). 

2. Drugie tło jest takie, że Pan Jezus skierował te słowa do uczniów w kontekście sytuacji ówczesnego Izraela. Żydzi mimo iż byli zarządcami w domu swego Pana, to nie wiedzieli jak zareagować na „kryzys”, tak jak uczynił to „niesprawiedliwy zarządca”. Jest on obrazem nie tylko człowieka, który wie jak należy obchodzić się z pieniędzmi, ale także człowieka, który potrafi rozpoznać jak należy zareagować w szczególnym czasie, w przeciwieństwie do Żydów, którzy „naśmiewali się” z Jezusa (16.14). 

Nie sądzę, że główną myślą podobieństwa jest to, jak należy obchodzić się z pieniędzmi: nie pożyczaj, daruj długi, bądź rekinem biznesu. To nie jest moralitet lub bajka Braci Grimm. Raczej chodzi o duchową rzeczywistość. W kontekście kościoła również mamy pewne dodatkowe regulacje, które przywódcy, utrwalane tradycje nakładają na wiernych. Kościół, my - też jesteśmy wezwani, byśmy jak ten zarządca – zdejmowali obciążenia z barków tych, których prowadzimy. Kościół cały czas musi w mądry sposób rozeznawać co jest istotne, a co nie. 

3. Można to zastosować do naszej sytuacji, ale również np. pomyślmy o krajach trzeciego świata, gdzie powstają nowe wspólnoty, a chrześcijaństwo prężnie się rozwija. Tradycyjne denominacje zamiast narzucać nowym wierzącym swoje zwyczaje, tradycje muszą uczyć się działać czasami w niekonwencjonalny sposób, aby pozyskiwać przyjaciół i przebijać się do ludzi poprzez tradycyjne bariery. 

Pewnych rzeczy nie musimy stawiać na ostrzu noża dla dobra Ewangelii. Do tego wzywa Jezus uczonych w Piśmie. Bóg przyjmuje zagubioną owcę, odnajduje zagubiona monetę, przyjmuje marnotrawnego syna. To powód do radości, a nie stawiania tym ludziom barier w powrocie, w nawróceniu. Całe podobieństwo wpisuje się w napomnienie do uczonych w Piśmie w Izraelu. Jezus mówi im: bądźcie jak ten sługa, który zdejmuje brzemiona i zmniejsza ludziom dług. I Bóg go za to chwali. Nie za nieuczciwość, ale za to, że potrafił się przygotować na zmianę, która nadchodziła wraz przyjściem na świat Mesjasza. Idźmy za jego przykładem. 

sobota, 23 kwietnia 2016

Program 500+ oczami chrześcijanina

Zacznę od tego, że jestem beneficjentem Programu 500+. Gdyby miarą jego oceny była moja osobista korzyść, to z tej perspektywy ma on oczywiście charakter pozytywny ponieważ w legalny sposób zwiększa budżet naszej rodziny. Nie argumentuję jednak, że Program 500+ jest dobry ponieważ dzięki niemu mamy na koncie więcej środków. Na podobnej zasadzie mało przekonująco brzmi uzasadnienie, że Program 500+ jest jednak złym rozwiązaniem ponieważ dana osoba nie odnosi z tego tytułu żadnych korzyści finansowych. Nie dyskutujemy jednak o rządowym programie przez pryzmat osobistych korzyści. Miarą oceny, która powinna nam, chrześcijanom przyświecać, powinny być wartości, na których Boże Słowo osadza kompetencje państwa i rodziny. Oczywiście korzyść jedną z Bożych miar, ale nie jedyną. Biblia mówi także o drodze prowadzącej do niej, poszanowaniu bliźniego, uczciwości itp.

Chrześcijanin, a Program 500+

Dlaczego jako chrześcijanin, pastor wypowiadam się na temat gospodarczy i polityczny? Ponieważ wierzę, że Chrystus jest Panem. I mówiąc to – nie mam na myśli jedynie sfery indywidualnej duchowości, uznawania Go za najważniejszego z nauczycieli Religii. Biblia przedstawia Chrystusa jako Króla, a nie Ministra Katechizacji. Jeśli więc Jezus jest Panem, to oznacza, że powinniśmy szukać Jego woli w każdej sferze rzeczywistości. Biblia, jako Jego Słowo, w całości jest natchniona i w całości jest pożyteczna do wszystkiego: do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości (2 Tm 3.16) - włączając w to sferę podatków, zarządzania pieniędzmi, dzietności, dobroczynności, kompetencji państwa, Kościoła i rodziny. Wierzę oczywiście w biblijne rozdzielenie kościoła od państwa (ich wzajemnych kompetencji), ale nie wierzę w oddzielenie państwa od Boga. Władza bowiem jest bowiem na służbie u Boga i przed Nim odpowiada za sprawowany mandat. (Rzym 13.4).

Nasza metoda

Skoro już to rozumiemy, to powstaje pytanie: jak szukać woli Jezusa w takiej kwestii jak Program 500+? Czy Biblia mówi o Programie 500+? Problem w tym, że kiedy mówimy o biblijnej perspektywie na daną sprawę, to pewnych rzeczy Pan Bóg nie komunikuje nam w postaci prostych wersetów: „500+ jest dobre” lub „500+ jest złe”. Owszem, niekiedy komunikuje nam prawdy również w tej formie, ale taka forma oznajmiania woli jest charakterystyczna dla okresu dzieciństwa. Rodzic mówi do dziecka: „Nie stukaj widelcem. Nie szuraj o talerz. Nie wkładaj ręki do gniazdka”. I kiedy mały chłopiec opanuje te lekcje, to będąc nastolatkiem będzie przygotowany, by usłyszeć pytania: Co byś zrobił w tej sytuacji? Jak ci się podoba ten film? Który wybór według ciebie jest lepszy?

W taki sposób Pan Bóg uczy nas mądrości i dojrzewania. Gdy Izrael był na etapie dzieciństwa, Bóg dał im proste przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij... Był to okres nauki chodzenia. Następnie przychodzi okres królów. Izrael jest już starszym synem. To właśnie w tym okresie powstały księgi mądrościowe i miała miejsce historia Salomona, który miał rozstrzygnąć, która z nierządnic jest matką niemowlęcia, a która rozpaczliwie próbuje je sobie przywłaszczyć po stracie własnego (1 Krl 3.16-28). Istotne jest jednak to, w jaki sposób Salomon postanowił rozstrzygnąć tą sprawę. Tora nie dawała szczegółowego przepisu, w jaki sposób król powinien się zachować w tej sytuacji. Metoda Salomona polegała na tym, że biorąc pod uwagę wszystko to, czego się nauczył z Prawa Bożego nt. rodzicielstwa, miłości, wychowania, odróżniania dobra od zła, obserwacji świata – zdecydował, że dziecko będzie rozcięte na pół, a kobieta, która wstawi się za nim – okaże się jego prawdziwą matką. Mądry król orzekł o sprawiedliwości, jednak nie poprzez odwołanie się do prostego wersetu. Raczej nabywając z Bożych Pism umiejętność odróżniania dobra od zła – zastosował swoje poznanie w nowej i trudnej sytuacji.

Przenosząc tą lekcję na naszą debatę: Biblia nie mówi: „Program 500+ jest OK.” lub „nie jest OK.”. Biblia daje nam ogóle zasady, które powinniśmy poznać, abyśmy byli w stanie ocenić co jest dobre, co jest słuszne, co jest sprawiedliwe. Póki ich nie poznamy – będziemy oceniali życiowe sytuacje przez pryzmat intuicji, odczuć lub wartości przejętych z innych miejsc niż Boże Słowo. Rozmawiając więc o „Programie 500+” z perspektywy biblijnych wartości jesteśmy w sytuacji Salomona, który szukał mądrości w zdarzeniu, które wymagało naniesienia znajomości Prawa, ale i dojrzałości, mądrości. Spróbujmy więc nanieść prawdy Pisma Świętego na niniejszą dyskusję.

O 500+ pozytywnie

Po pierwsze: pozytywnym aspektem rządowego programu jest wysłanie publicznej informacji: dzieci nie są intruzami. W społeczeństwie, w którym miarą wartości staje się stan posiadania, wspinanie się po szczeblach kariery zawodowej, Program 500+ komunikuje: Dzieci nie są niechcianym obowiązkiem. Chcemy tworzyć przestrzeń aby model rodziny 2+1,5 nie był dominujący w społeczeństwie. Przyszłość narodu to duże, silne rodziny, a wieść o ciąży nie musi łączyć się z komentarzem: I co my teraz zrobimy!?

Po drugie: żyjemy w czasach, w których państwowy aparat odbiera obywatelom dużo większą część owoców ich pracy niż powinien. Cesarz bierze dużo więcej niż to, co jest cesarskie. Jeśli dyskusję o 500+ osadzimy na tle obecnej sytuacji politycznej i systemu, którym żyjemy, to wybór w zasadzie mamy pomiędzy socjalizmem, który odbiera i nie zwraca, a socjalizmem, który odbiera i zwraca (przynajmniej po części). Z dwóch powyższych opcji - druga jest lepsza. Jeśli ktoś zabiera mi 1000 złotych i zwraca 700, to jest to lepsza sytuacja niż zabranie tysiąca i nie zwrócenie niczego. Nie oznacza to, że zabieranie tysiąca złotych jest dobre i pożądane. Są lepsze opcje.

O 500+ krytycznie

Argument ekonomiczny
500+ na dziecko to nie są pieniądze spadające z nieba. Pomoc według Słowa Bożego jest zawsze czymś dobrowolnym, a nie wymuszonym. Jeśli wsparcie jest wymuszone, to aby komuś coś dać – trzeba komuś coś zabrać. Wiemy komu środki będą dawane i wiemy gdzie się po nie zgłaszać. Nie wiemy gdzie mogą się zgłaszać osoby, którym środki odebrano.

500+ jest programem pro-państwowym, a nie jest programem pro-rodzinnym
Oznajmia, że, owszem, chcemy dzietności, dzieci nie są intruzami. Kim więc są wg rządowego programu? Są żołnierzami państwa, narzędziem naprawy finansów i budżetu. Są elementem strategii naprawy systemu emerytalnego. Państwo wysyła więc rodzicom sygnał: dajemy Wam środki finansowe. Co chcemy w zamian? Abyście rodzili nam dzieci. Dlaczego to robimy? Bo w niebezpieczeństwie są struktury naszego systemu finansowego, który chcemy podtrzymać.

Nie ukrywajmy, celem rządu nie jest to, abym miał gromadkę dzieci, liczny Kościół, świąteczny radosny zgiełk dzieci i wnuków oraz stół pełen domowników. Celem rządu jest stan i kondycja państwa. Zadaniem moich dzieci jest w tym pomóc. Problem w tym, że moje dzieci nie są cesarskie, lecz Boże. Ich pojawienie się w świecie nie ma nic wspólnego z oczekiwaniami cesarza.

500+ to program sprzyjający niemoralności
Program 500+ nie jest programem pro-rodzinnym z jeszcze innego powodu. Zachęca do dzietności wszystkich, nie tylko małżeństwa. Sprzyja nie tylko zwiększaniu rodzin, ale sprzyja zwiększaniu niemoralności, dzieciom wychowywanym poza kontekstem zdrowej rodziny, poza kontekstem miłosnego przymierza męża i żony. O ile jest to więc program pro-dziecięcy, to trudno jest zgodzić się z tezą, iż jest to program pro-rodzinny. Owszem, sprzyja zwiększaniu liczby dzieci, jednak nie tylko w rodzinie, ale także w nieślubnych związkach i wśród samotnych matek.

Program 500+ rozbudowuje aparat państwa i jego wpływ na własność obywatela
W Bożym porządku czynnikami decydującymi o zasobności obywateli są praca, podejmowanie inicjatywy, wolna wymiana dóbr, dobrowolność w dzieleniu się majętnościami, dziedzictwo po rodzicach. W socjalizmie i kolektywizmie w dużej mierze zasobność obywateli zależy od tego, ile państwo weźmie i komu państwo zechce dać. W socjalizmie nazywa się to sprawiedliwością społeczną, solidarnym państwem. W Biblii nazywa się to kradzieżą. Hiob powiedział: Pan dał, Pan wziął. Niech imię Pana będzie błogosławione (Hiob 1.21). Socjalizm natomiast mówi: Państwo wzięło, państwo dało. Niech imię państwa będzie błogosławione.

Przypomina to nieco ośmiornicę, która zapuszcza macki w coraz większy zakres przestrzeni życia obywateli: My weźmiemy wypracowane przez ciebie pieniądze, by zadbać o zdrowie twoich dzieci, edukację twoich dzieci, ukulturalnienie twoich dzieci, ale podzielimy się z nimi z tobą, jeśli spełnisz nasze wymagania dotyczące ich ilości. Rozwiązaniem problemu finansów rodzin nie jest wzięcie i oddanie. Rozwiązaniem jest nie branie w stopniu większym aniżeli państwo ma prawo to robić. „ 

Przykazanie: Nie kradnij obowiązuje również rząd. I zakłada ono prawo do własności obywatela. Pan Bóg nakazał w Biblii przynosić dziesięcinę, którą Boży Lud składał w Świątyni jako wyraz wdzięczności i Boży sposób utrzymania służby Kościoła. Józef przygotowując Egipt na 7-letni okres głodu pobierał piątą część urodzajów ziemi, a więc 20% podatek. Była to sytuacja wyjątkowa. Jeśli współczesne państwo poprzez jawne i ukryte podatki (np. w cenach artykułów spożywczych) pobiera od obywatela ok. 60% dochodów, to przykazanie Nie kradnij powinno wisieć na ścianie w kancelarii premiera i wszystkich ministrów jako ostrzeżenie, że Bóg widzi. Przed Jego oczami wszystko jest jawne.

Duża ilość dzieci sama w sobie nie jest cnotą
Program 500+ ma sprzyjać dzietności, poprawie demografii. Czy może być w tym coś niewłaściwego? Może. Po pierwsze: demografia, zaludnienie nie jest biznesem państwa. Cesarz nigdy nie miał się zajmować kontrolą lub stymulowaniem ilości narodzeń. Nie do tego Bóg powołał władzę. Po drugie: samo posiadanie dużej ilości dzieci nie jest żadną cnotą. Owszem, Biblia jest pro-dziecięcą księgą. Celem małżeństwa jest miłosne towarzystwo męża i żony oraz wydawanie na świat potomstwa. Dzieci w Piśmie to powód do radości. Każda nowina w Piśmie o narodzeniu dziecka to powód do radości i wielkiego błogosławieństwa, nie zaś reakcji: Houston. Mamy problem. Bracia Rebeki błogosławili jej słowami:
 Nie zaś: Siostro nasza, dwójka to max, byś mogła wrócić do roboty.

Jednocześnie powinniśmy pamiętać, że Pismo nie mówi tylko o ilości dzieci, ale i o jakości.

„Oto dzieci są darem Pana, Podarunkiem jest owoc łona. Czym strzały w ręku wojownika, Tym synowie zrodzeni za młodu. Błogo mężowi, który napełnił nimi swój kołczan! Nie zawiedzie się, Gdy będzie się rozprawiał z nieprzyjaciółmi w bramie”. (Ps 127.3-5)

Strzały w kołczanie do dobra rzecz. To rzecz lepsza niż jedna strzała w kołczanie. Ale strzała to narzędzie, w które ktoś włożył pracę, aby nadawało się do walki. Zrobienie strzały wymaga wysiłku. Kołczan pełen takich strzał jest powodem do radości. Natomiast kołczan pełen nieobrobionych patyków może być źródłem frustracji. Dlatego Salomon mówi: „Głupi syn jest zmartwieniem dla ojca i goryczą dla swojej rodzicielki” (Prz 17.25). Dziesięciu głupich synów to dzięki rządowemu programowi 5 tysięcy złotych więcej w kieszeni, ale i dziesięciokrotnie większe zmartwienie.

Nie zależy mi na dużej ilości dzieci w Polsce. Nie ma w tym niczego moralnie dobrego. Niechęć do prezerwatywy i kołczan pełen patyków nie jest żadną cnotą. Nie zależy mi na dużej ilości dzieci w rodzinach mormońskich lub muzułmańskich. Wielotysięczne armie wroga były dla Izraela powodem trwogi, a nie uwielbienia Boga z powodu dużej dzietności wyznawców Baala lub Dagona. Zależy mi na dużej ilości pobożnych dzieci w chrześcijańskich rodzinach i Kościele. Jednak nie jest to biznes państwa. To biznes samych rodzin i nauczania Kościoła na ten temat.

Podsumowanie

Dwa pytania na koniec:

Czy powinniśmy brać od państwa 500 zł na drugie i kolejne dziecko?
Nie sądzę, że powinniśmy. Powiedziałbym raczej: możemy. Mamy do tego prawo zgodnie z zasadą, że lepiej jest odzyskać 700 zł z zabranego tysiąca niż nie odzyskać nic. W tym ujęciu nie odpowiadamy państwu: Dziękuję za troskę o moje dzieci. Odpowiadamy: No! Byle to się więcej nie powtórzyło!

Czy Program 500+ jest dobrym rozwiązaniem?
W ramach socjalistycznych rozwiązań lepiej odzyskać 500 zł niż nie odzyskać nic. Jednak poza socjalistycznymi rozwiązaniami jest życie! I to życie ogranicza zakres ingerencji państwa w budżet obywateli, co oznacza także dużo mniejsze podatki. Rola państwa ogranicza się w nim do sfer, do których powołał je Bóg: aby strzegło prawa i porządku, wolności obywateli i aby sprawiedliwie karało przestępców.


piątek, 5 grudnia 2014

Idą Święta, czyli o zadłużaniu

Centrum Chrześcijańskim "Antyteza" mamy nie tylko pastorów, wykładowców akademickich, pedagogów, naukowców, etyków... Jest również ekonomista i wicekierownik dużego supermarketu handlowego - Roman Mazurek. Dziś polecam jego krótki wpis z dziedziny ekonomii: "Idą Święta, czyli o zadłużaniu" - TUTAJ.

sobota, 22 marca 2014

Dziesięcina - kazanie w mp3

Dziś w Słowie na Niedzielę kazanie na temat biblijnej zasady oddawania Bogu dziesięciny - TUTAJ.

wtorek, 30 kwietnia 2013

środa, 17 kwietnia 2013

Grzech materialnej troski

Według słów Chrystusa istnieje coś takiego jak grzech materialnej troski. Jezus zabrania zamartwiania się o jedzenie, picie, odzież (Mt 6:25). Zwróćmy uwagę, że nie jest to sugestia. On nakazuje abyśmy nie martwili się o nasz stan posiadania. Życie jest czymś więcej niż pokarm, a ciało niż odzienie. Oczywiście nie oznacza to lekceważącego podejścia do naszego utrzymania i do przyszłości. Nie chodzi o to, że nasz Pan zniechęca do wykupywania polisy ubezpieczeniowej lub do oszczędzania. Mamy planować i myśleć przyszłościowo. Nie mamy być krótkowzroczni, spontaniczni i żyć tylko dla tu i teraz. Nie chodzi o to by nie planować. Sam Jezus zachęca nas do planowania i liczenia kosztów:

Któż bowiem z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie najpierw i nie obliczy kosztów, czy ma na wykończenie? (29) Aby gdy już położy fundament, a nie może dokończyć, wszyscy, którzy by to widzieli, nie zaczęli naśmiewać się z niego,  Łk 14:28

Albo, który król, wyruszając na wojnę z drugim królem, nie siądzie najpierw i nie naradzi się, czy będzie w stanie w dziesięć tysięcy zmierzyć się z tym, który z dwudziestoma tysiącami wyrusza przeciwko niemu? Jeśli zaś nie, to gdy tamten jeszcze jest daleko, wysyła poselstwo i zapytuje o warunki pokoju. Łk 14:31-32

Powinniśmy myśleć pokoleniowo, przyszłościowo ponieważ Bóg jest Bogiem naszym i naszych dzieci. Mężczyzna powinien się troszczyć o wyposażenie szafy dla żony, o odzież, wyżywienie. Rodzic powinien troszczyć się o to, by było co położyć na talerz. Jednak nie zapominajmy, że są to rzeczy, które mają służyć wyższemu celowi. To nie te rzeczy są naszym celem. Naszym celem nie jest pracowanie na utrzymanie. Celem pracy programisty, hydraulika, nauczyciela, pastora, bibliotekarza jest szukanie chwały Bożego Królestwa.

Nie wolno nam dać się pożreć myślom o dniu jutrzejszym. Nie wolno nam żyć w strachu i w obawie przed jutrem. To nie troska o jutro ma dominować naszymi myślami, zachowaniem, ale troska o sprawy Bożego Królestwa. Nie żyjemy dla pracy. Żyjemy dla Jezusa.

Ktoś powie: "Ale przecież nie jesteśmy gnostykami! Wierzymy, że ziemskie rzeczy są dobre, czyż nie? Praca, pieniądze, nowy dywan, ładna sukienka – przecież wierzymy, że są to dobre rzeczy, czyż nie?" Tak, ziemskie rzeczy są dobre. Jednak niebiańskie są lepsze i bardziej bezpieczne! Ziemskie rzeczy zawsze wiążą się z niebezpieczeństwami, których pozbawione są rzeczy niebiańskie (np. nietrwałość). „Ale musimy przecież żyć!”. Owszem, i Jezus zapewnia nas, że będziemy mieli wystarczającą ilość, aby odsunąć zmartwienie. Musimy jednak pamiętać, że życie jest czymś więcej niż jedzenie i odzież.

Czy widziałeś kiedyś by od myślenia, albo zamartwiania pojawiał się chleb? Nie stąd bierze się wyżywienie i odzież. Pan Jezus podkreśla wręcz głupotę postawy lęku i obaw. Niczego nie wniesiemy do naszego życia poprzez zamartwianie się o nie. Martwienie się o to, że złe rzeczy mogą się wydarzyć jutro jeszcze nigdy nie uchroniły przed nimi. Pełna szafa i pełna lodówka nie są rezultatem zamartwiania się. Oczywiście nie chodzi o bagatelizowanie naszych doczesnych potrzeb. Nie chodzi o to, byśmy byli lekkoduchami, którzy mówią: to nieważne. Pan jakoś zadba. Muszę tylko w to usilnie wierzyć.

Zaopatrzenie jest ważne i Pan Jezus mówi w jaki sposób jesteśmy zaopatrywani. Bynajmniej nie jest to troska o jutro. Nadmierna troska oznacza brak wiary w Bożą opatrzność; w to, że jest nad nami dobry Bóg, który nie pozwoli aby prawdziwy chrześcijanin był głodny.

Bóg zaopatruje nas poprzez: 1. Pracę 2. Mądre zarządzanie tym, co z Bożej łaski posiadamy. 3. Jego Opatrznościowe działanie w naszym życiu. Dlatego róbmy co do nas należy i zdajmy się na Niego. Pomyśl: czy Ojciec wie o twojej liście zakupów? Czy wie, że twoje dzieci potrzebują nowych kurtek? Czy wie o rachunku za prąd? Czy wie o długach? Czy wie o twoich staraniach o lepszą pracę? Czy wie o twojej trosce o przygotowanie kolejnego posiłku dla rodziny? Czy wie...? Oczywiście, że tak! I nie postawia nas samych. Ojciec w niebie wie, że potrzebujemy tych rzeczy. Czy Mu ufasz?

wtorek, 16 kwietnia 2013

Mechanika zmartwienia

Nie troszczcie się o życie swoje, co będziecie jedli albo co będziecie pili, ani o ciało swoje, czym się przyodziewać będziecie. Czyż życie nie jest czymś więcej niż pokarm, a ciało niż odzienie? - Ew. Mateusza 6:25

Wcześniej w Kazaniu na Górze Pan Jezus ostrzegał uczniów przed gromadzeniem skarbów, poświęceniem się im, zabiegania o skarby na ziemi. W powyższym fragmencie omawia nie tyle ich gromadzenie, ile naszą troskę o nie, nadmierne myślenie o nich.

Brak majętności nie chroni nas od pokus związanych z majętnościami. Biednemu, podobnie jak bogaczowi grozi miłość pieniędzy. Bogaczowi grozi miłość majętności, które posiada. Temu, który jest mniej zamożny grozi przesadne myślenie o tym, czego nie posiada, a chciałby posiadać. Jednym i drugim grozi presja i obsesja wobec rzeczy ziemskich. Dla szatana oczywiście nie ma znaczenia jaką formę przybiera grzech. Nie ma znaczenia czy gromadzimy skarby na ziemi, czy się nimi zamartwiamy. Zależy mu byś przede wszystkim abyśmy ustawicznie skupiali się na nich.

Jezus chce nas przestrzec przed metodą działania naszego wroga: ta metoda to nadmierna troska o przyszłość i własny byt. Jeśli nie posiadasz ziemskich skarbów, które kochasz, szatan będzie chciał absorbować cię myślami o nich: nie posiadasz rzeczy, które kochasz bardziej niż Jezusa? Hmm... A może chciałbyś takie mieć?! Udało ci się przeżyć 30 lat bez zbytniej troski o życie? Jednak wtedy byłeś młody i rodzice ci pomagali. Czeka cię jednak wiek emerytalny, nasz kraj czeka finansowa zapaść, nie możesz być pewny czegokolwiek. Jak tu się nie martwić? Żyjemy w niespokojnych czasach. Wciąż mamy dwóch potężnych i nieobliczalnych sąsiadów. Jak tu być pełnym spokoju i ufności Bogu?

Chyba wszyscy doświadczyliśmy sytuacji, w których brakowało nam apetytu, nie mogliśmy spać, nasze myśli były skoncentrowane na wyobrażaniu sobie jakiś kataklizmów: a co będzie jeśli się nie uda? Co jeśli moje dzieci będą żyły w gorszych czasach? Co jeśli stracę pracę? Z czego spłacę kredyt? Czy za 20 lat będzie duża inflacja? A co jeśli wybuchnie III wojna światowa? Kiedy ktoś ma rodzinę, kredyt lub długi trudno nie myśleć o takich rzeczach. Jeśli towarzyszą nam powyższe myśli, to słowa Pana Jezusa są napomnieniem, ale i wielkim pokrzepieniem dla nas. 

Zamartwienie w naszym życiu często działa tak: „Tak, tak, wiem, to się zgadza. Bóg jest ze mną i troszczy się o mnie. Ale co będzie jutro? Co będzie za miesiąc? Za rok?” I budujemy sobie wehikuł czasu by powędrować w przyszłość. Sami tworzymy obrazy tej przyszłości. Jeśli nie potrafimy uzasadnić naszych obaw na podstawie faktów, to nie wahamy się ich wymyślać. Zmartwienie o przyszłość dysponuje potężną bronią:  tą bronią jest wyobraźnia. Ona z kolei stwarza mnóstwo możliwości. Zabiera nas w przyszłość pokazując dziesiątki (oczywiście) negatywnych możliwości. I wówczas co się z nami dzieje? Zaczynamy się martwić czymś, co jest wytworem naszej wyobraźni!

To zaś nie jest jedynie kwestia naszych nastrojów i emocji, tego, że jesteśmy pesymistami, czarnymi wizjonerami. To może być wręcz demoniczne podłoże, prowadzić do zniewolenia czarnymi scenariuszami, do nadmiernego niepokoju. Niszczy radość życia z Bogiem.

Prawda jest taka, że nie tylko nic nie wskóramy martwiąc się o przyszłość, ale i pomniejszamy naszą aktywność w dniu dzisiejszym! Nie troszczcie się - mówi nasz Pan. 

"Świat widzi twoje problemy jako monotonne i szare, ale dotyk Chrystusa zmienia ciąg cierpień w złoto błogosławieństwa" - Doug Wilson

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Kazanie: Konto ziemskie, konto niebiańskie (Mt 6:19-24)

TUTAJ do odsłuchania jest kazanie z jednej z ostatnich Niedziel nt. podejścia chrześcijanina do stanu posiadania: "Konto ziemskie, konto niebiańskie" (Mt 6:19-24).

czwartek, 4 kwietnia 2013

Społeczna wrażliwość Judasza

Nie jestem adwokatem opłat za udzielanie sakramentów. Sam ich nie oczekuję, ponieważ sakramenty (Chrzest, Komunia) są darami Bożej łaski. Pobieranie za nie opłat przez Kościół komunikuje kłamstwo, że są one „towarem”, za którą należy się zwyczajowa zapłata (zwana „co łaska” lub „dobrowolna ofiara”). Bóg udziela nam swych darów za darmo. Kościół jako ich szafarz powinien to publicznie oznajmiać swoją praktyką.

Nie jestem adwokatem przepychu, strojnych szat i luksusowych aut, którymi poruszają się hierarchowie Kościoła. Sam nie noszę się w ten sposób nie tylko dlatego, że mnie na to nie stać. Kościół powinien być blisko ludzi, nie zaś sugerować im, że jest przedsiębiorstwem gospodarczym, a bycie duchownym karierą na dostatnie życie.

Kiedy jednak słyszę jak bardzo przejęci majątkiem i wydatkami Kościoła są lewicowi propagandyści: prof. Magdalena Środa, Janusz Palikot czy feministka Manuela Gretkowska, od razu przychodzi mi na myśl historia Judasza, o którym czytamy w Ewangelii Jana:

A na sześć dni przed Paschą poszedł Jezus do Betanii, gdzie był Łazarz, który umarł, a którego Jezus wzbudził z martwych.  Tam więc przygotowali mu wieczerzę, a Marta posługiwała, Łazarz zaś był jednym z tych, którzy z nim siedzieli przy stole; a Maria wzięła funt czystej, bardzo drogiej maści nardowej, namaściła nogi Jezusa i otarła swoimi włosami, a dom napełnił się wonią maści. A Judasz Iskariot, jeden z uczniów jego, syn Szymona, który miał go wydać, rzekł:  Czemu nie sprzedano tej wonnej maści za trzysta denarów i nie rozdano ubogim?  A to rzekł nie dlatego, iż się troszczył o ubogich, lecz ponieważ był złodziejem, i mając sakiewkę, sprzeniewierzał to, co wkładano. – Ew. Jana 12:1-6

Judasz był bardzo „przejęty” losem ubogich. Potrafił skrytykować postępowanie samego Pana Jezusa za to, że pozwolił „zmarnować” wonną maść wartą trzysta denarów. Nie omieszkał wyrazić w publiczny sposób swoich „szlachetnych”, pro-socjalnych postulatów. Stał w blasku kamer i chciał, by ludzie znali go jako człowieka wrażliwego na potrzeby najuboższych. To się zawsze „dobrze sprzedaje”. To się zawsze może podobać. Oczywiście zależało mu zarówno na ubogich, jak i na odpowiednim wizerunku Pana Jezusa, nieprawdaż? Bynajmniej! Nie bądźmy naiwni. Pismo Święte nie daje nam wątpliwości: nie chodziło o ubogich. „Był złodziejem i mając sakiewkę, sprzeniewierzał to, co wkładano” (12:6). To była prawdziwa przyczyna jego PR-owej zagrywki.

Zawiść i obłuda należą do kategorii grzechów ukrytych. Nie chcemy i nie lubimy nazywać ich po imieniu. Zawistnik bowiem nie jest w stanie przyznać, że jest to jego prawdziwy problem. Zawiść i obłuda zawsze przychodzą w strojach „wrażliwości społecznej”, „walki o sprawiedliwość”, „równość szans” itd. Wśród chrześcijan również mamy do czynienia z tymi grzechami. Ludzie zawistni i obłudni to ci, którzy są obserwatorami, a nie uczestnikami życia kościelnego. Wiele mają do powiedzenia na temat służb, mają wiele idei i oczekiwań. Lubią przyjmować rolę jurorów i uwielbiają dzielić się swoim zgorzknieniem. Są ostatnimi, którzy w cokolwiek się angażują, po czym z wyrzutem informują wszystkich wokół, że Kościół blokuje im możliwości służby. Kiedy jako jurorzy zabierają głos, zawsze jest to samo przesłanie: „Czemu nie sprzedano tej wonnej maści za trzysta denarów i nie rozdano ubogim?”. Oczywiście sami nie mają zamiaru udzielić ubogim choćby denara. Momentalnie jednak dostrzegają, gdy trzysta denarów „idzie na marne”. W rzeczywistości zawsze chodzi o to samo: a to rzekł nie dlatego, iż się troszczył o ubogich. Nie chodzi o dobro Kościoła ani biednych, o skuteczność służby, ani o zachętę. Nie zależy im na tym. Chodzi o własny wizerunek, korzyści, wpływy i poczucie racji. Bo czyż to nie szlachetny postulat? Spieniężyć drogi olejek i pomóc bliźnim? Czyż nie tego właśnie oczekuje Pan Jezus?

Kiedy więc prof. Środa z przejęciem opowiada o „spektaklu”, jakim była telewizyjna transmisja z ogłoszenia nowego papieża, kiedy mówi o majątku Kościoła i wysuwa własne propozycje zarządzania nim, to dobrze wiemy, że nie są to rady sojusznika. Dla ludzi lewicy cudze pieniądze zawsze były obiektem zainteresowania. Ich „wrażliwość społeczna” nie pozwala by wonna maść za trzysta denarów była ofiarowana nie tam gdzie trzeba. Spieniężmy ją i rozdajmy ubogim! Dodajmy w pakiecie bezpłatny internet, prawo do bezpłatnego zapłodnienia in vitro i bezpłatne prezerwatywy. Kto za to wszystko jednak zapłaci? Oczywiście posiadacze „czystej, bardzo drogiej maści nardowej”. Acha. I Kościół. Bowiem lewicy zależy na „ubogim Kościele”.