Dotychczas nie przedstawiono żadnych dowodów świadczących o tym, że przyczyną katastrofy smoleńskiej był zamach. Teoria wybuchu również jest nieudowodniona. Jednak rocznica smoleńska pokazuje, że szukanie świętego spokoju kosztem dochodzenia do prawdy - ów spokój niszczy. Nie da się zbudować jedności, zgody ignorując błędy raportu MAKu i Jerzego Millera, omijając niewygodne pytania lub oskarżając tych, którzy je stawiają. Pokój za wszelką cenę nie jest żadną stabilizacją. To dotyczy jedności i zgody w każdej sferze życia: w polityce, Kościele, rodzinie...
Dlatego nie dziwi fakt, że premier Tusk oddał dzisiaj hołd pod Pomnikiem Ofiar Katastrofy Smoleńskiej na warszawskich Powązkach o godzinie 5.40 rano, gdy większość obywateli kraju, który reprezentuje... spała. To obraz działań polskiego rządu od dnia katastrofy: ucieczka od konfrontacji, widoku opinii publicznej i dobry "pijar", sugerujący że zrobiliśmy "co do nas należało". Niestety...
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Smoleńsk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Smoleńsk. Pokaż wszystkie posty
środa, 10 kwietnia 2013
wtorek, 30 października 2012
Czy w Smoleńsku miał miejsce zamach?
Nie wiem czy w Smoleńsku miał miejsce zamach (wciąż jednak nie wykluczałbym tego), ale wiele faktów przynajmniej każe wziąć to poważniej pod uwagę niż parę miesięcy temu:
- przemilczana (lub ośmieszana w Gazecie Wyborczej) konferencja naukowa na temat Smoleńska (ok. 100 profesorów uczelni technicznych)
- śmierć technika pokładowego Jaka-40 i jego "nie-kanoniczne" zeznania
- brak ujawnienia kopii zdjęć satelitarnych, które polska strona otrzymała od Amerykanów
- ślady trotylu w samolocie wskazujące na wybuch
- ogólna niechęć polskich władz do wyjaśnienia sprawy (oddanie śledztwa i dowodów Rosjanom itp.).
Teoria zamachu, której wciąż nie można wykluczyć jawi się jako wielki problem dla polskiej strony ponieważ wymagałaby jednoznacznej reakcji. A tego się boimy.
Postawa polskich władz przypomina mi myślenie: "Nawet jeśli udało im się chapnąć polską elitę przez naszą nieuwagę to trudno. Trzeba uważać na przyszłość z tymi samolotami i ich obsadą. Ostatecznie obróciło się to na naszą korzyść więc nie będziemy wyręczali Kaczystów i robili z naszych politycznych rywali męczenników".
Gdy chodziłem do podstawówki to zdarzało się, że kogoś z naszej klasy pobili uczniowie o 2-3 lata starsi. No i weź tu stań i powiedz do szkolnego karateki : "Koleś, właśnie przegiąłeś pałę. A zresztą: od dawna też mnie wkurzał".
To pewnie znacie.
Zajączek: Kto pobił mojego młodszego brata?!
Niedźwiedź: Ja, a bo co?!
Zajączek: Aaaa nic nic, należało mu się.
Trotyl? Aaa... nic nic. Pewnie z czasów II wojny światowej (więc pojedźmy, zbadajmy teren katastrofy i się przekonajmy). Śmierć technika Jaka-40? Aaa... nic nic. Pewnie ciężko mu było poukładać życie osobiste po Smoleńsku. Zdjęcia satelitarne? Aaa... nic nic. To tylko kopie i niczego nie wniosą. Wnioski naukowców o zniszczeniu samolotu przez siły wewnątrz kadłuba? Aaa... nic nic. Kto słyszał o nich wcześniej?
To co? Haratamy w gałę?
czwartek, 3 czerwca 2010
Po przeczytaniu stenogramów z samolotu Tu-154
Jakie macie wrażenia po odczytaniu stenogramów z czarnych skrzynek? (Tutaj ich zapis)
Oto moje refleksje:
1. Kto wie czy istotniejsze dla zbadania tego się działo w samolocie są te "niewyraźne" zapisy.
2. Czy to przypadek, że nie da się ich odczytać (akurat się nie nagrały) czy celowe działanie, którego celem jest nie niszczenie reputacji którejś z ofiar lub nie rzucanie podejrzenia na zaniedbania wieży kontrolnej (lub kogokolwiek innego).
3. Jeśli mamy stenogramy to nie powinno być problemu w przekazaniu przez Rosjan oryginałów czarnych skrzynek (chyba, że zapisy się od siebie różnią) by ułatwić "przyjaciołom Polkom" prowadzenie śledztwa i możliwość odszyfrowania niewyraźnych fragmentów rozmów z kokpitu.
4. Porównując wypowiedzi pilotów kilkadziesiąt, kilkanaście minut przed katastrofą można mniemać, że są to rozsądni ludzie, którzy nie planują żadnego ryzyka i podchodzenia do lądowania w ekstremalnych warunkach. Jest mowa np. o zapasowych lotniskach i przypuszczenie dużego prawdopodobieństwa nie wylądowania w Smoleńsku. Stąd zupełnie niewspółmierny z tym jest zapis ostatnich 30 sekund lotu, w którym mimo mnóstwa ostrzeżeń, sygnałów alarmowych - piloci "pchają się" na coraz niższe wysokości zachowując tą samą prędkość! Oznaczałoby to ogromną presję pod którą byli. W stenogramach ta presja jest wyrażona pośrednio (obecność w kokpicie przełożonego - gen. Błasika, "no to sie wkurzy", "no to mamy problem", "prezydent nie podjął jeszcze decyzji"), ale wystarczyło. Kto wie czy w "zagubionych" słowach nie padają bardziej bezpośrednie stwierdzenia.
5. Teza, którą słyszałem i brzmiąca niczym z filmu albańsko-greckiego jest taka, że piloci NIE SŁYSZELI sygnałów alarmowych. Urządzenia wrzeszczą, wieża alarmuje, a w kabinie... żadnych reakcji. Żadnych przejmujących rozmów, nerwowych komentarzy. Dopiero gdy samolot uderza w drzewo są przeraźliwe okrzyki (przekleństwa). Tak zachowuje się osoba, która... jest zaskoczona i którą katastrofa spotyka NAGLE.
To takie moje "gorące myśli" po przeczytaniu stenogramów.
Oto moje refleksje:
1. Kto wie czy istotniejsze dla zbadania tego się działo w samolocie są te "niewyraźne" zapisy.
2. Czy to przypadek, że nie da się ich odczytać (akurat się nie nagrały) czy celowe działanie, którego celem jest nie niszczenie reputacji którejś z ofiar lub nie rzucanie podejrzenia na zaniedbania wieży kontrolnej (lub kogokolwiek innego).
3. Jeśli mamy stenogramy to nie powinno być problemu w przekazaniu przez Rosjan oryginałów czarnych skrzynek (chyba, że zapisy się od siebie różnią) by ułatwić "przyjaciołom Polkom" prowadzenie śledztwa i możliwość odszyfrowania niewyraźnych fragmentów rozmów z kokpitu.
4. Porównując wypowiedzi pilotów kilkadziesiąt, kilkanaście minut przed katastrofą można mniemać, że są to rozsądni ludzie, którzy nie planują żadnego ryzyka i podchodzenia do lądowania w ekstremalnych warunkach. Jest mowa np. o zapasowych lotniskach i przypuszczenie dużego prawdopodobieństwa nie wylądowania w Smoleńsku. Stąd zupełnie niewspółmierny z tym jest zapis ostatnich 30 sekund lotu, w którym mimo mnóstwa ostrzeżeń, sygnałów alarmowych - piloci "pchają się" na coraz niższe wysokości zachowując tą samą prędkość! Oznaczałoby to ogromną presję pod którą byli. W stenogramach ta presja jest wyrażona pośrednio (obecność w kokpicie przełożonego - gen. Błasika, "no to sie wkurzy", "no to mamy problem", "prezydent nie podjął jeszcze decyzji"), ale wystarczyło. Kto wie czy w "zagubionych" słowach nie padają bardziej bezpośrednie stwierdzenia.
5. Teza, którą słyszałem i brzmiąca niczym z filmu albańsko-greckiego jest taka, że piloci NIE SŁYSZELI sygnałów alarmowych. Urządzenia wrzeszczą, wieża alarmuje, a w kabinie... żadnych reakcji. Żadnych przejmujących rozmów, nerwowych komentarzy. Dopiero gdy samolot uderza w drzewo są przeraźliwe okrzyki (przekleństwa). Tak zachowuje się osoba, która... jest zaskoczona i którą katastrofa spotyka NAGLE.
To takie moje "gorące myśli" po przeczytaniu stenogramów.
Subskrybuj:
Posty (Atom)